-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Nierówna książka. Niektóre przygody bohatera opisane z jajem i dobrze się czyta, inne wydumane na siłę i kulawe. W połowie książki poczułem się zmęczony, ale jestem wytrenowany więc doczytałem do końca.
Nierówna książka. Niektóre przygody bohatera opisane z jajem i dobrze się czyta, inne wydumane na siłę i kulawe. W połowie książki poczułem się zmęczony, ale jestem wytrenowany więc doczytałem do końca.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Autorka koncentruje się na badaniach genetycznych starych znalezisk i wyciąga z nich daleko idące wnioski. Zbyt daleko idące moim zdaniem, ale kto dziennikarce zabroni?
Na podstawie rozmieszczenia haplogrup żeńskiego mtDNA buduje koncepcję społeczeństw Europy zbudowanych na wielkich migracjach, które uzupełniały się i dzieliły swoim kulturowym dziedzictwem. I tak np., z faktu, że owe haplogrupy wraz z kulturą rolnictwa przemieściły się nawet do Skandynawii wyciąga pochopne wnioski, o migracji rolników na tereny północnej Europy aż z Syrii. Nie zauważa sprzeczności płynącej z historii jej własnego rodu. Otóż badania jej przodków na podstawie męskiego DNA wykazały ich bardzo małą mobilność (zaledwie kilkadziesiąt kilometrów na kilkaset lat), natomiast żeńskie mtDNA okazało się pochodzić z rejonu Szkocji sprzed około 1000 lat. W tym przypadku autorka bogatsza w wiedzę o wyczynach wikingów wyciąga prawidłowy wniosek o prawdopodobnym pochodzeniu przodkini z handlu niewolnikami. Dziwne, że takie podejrzenie nie powstaje u niej przy owych wcześniejszych owianych mgłą przemieszczeniach DNA.
Mimo to zaletą książki, jest sporo informacji o najnowszych osiągnięciach archeogenetyki. Ciąży na niej niestety polityczny bagaż współczesnych uprzedzeń związanych z migracjami i niewypowiedziana chęć udowodnienia ich kulturotwórczej roli. Być może, patrząc globalnie, tak to w historii ludzkiej bywało. Lokalnie patrząc, wzbogacanie kultur czy to przez Hunów, Węgrów czy Mongołów wygląda na ogół inaczej ale o tym paleoantropologia nam nie powie z braku źródeł.
Styl pisarski autorki mi nie podszedł. Lubię konkrety, a pompowanie książki opisami swoich wojaży czy anegdotami o naukowych animozjach nijak się miało do meritum, ale może dla innych czytelników będzie to zaletą.
Autorka koncentruje się na badaniach genetycznych starych znalezisk i wyciąga z nich daleko idące wnioski. Zbyt daleko idące moim zdaniem, ale kto dziennikarce zabroni?
Na podstawie rozmieszczenia haplogrup żeńskiego mtDNA buduje koncepcję społeczeństw Europy zbudowanych na wielkich migracjach, które uzupełniały się i dzieliły swoim kulturowym dziedzictwem. I tak np., z...
Akcja utrzymana w dobrym tempie. Czyta się dobrze. Końcówka trochę siada i przekombinowana. Wątek cierpień miłosnych mogła sobie autorka darować, zwłaszcza, że o uczuciach i seksie pisze z wdziękiem drewna.
Akcja utrzymana w dobrym tempie. Czyta się dobrze. Końcówka trochę siada i przekombinowana. Wątek cierpień miłosnych mogła sobie autorka darować, zwłaszcza, że o uczuciach i seksie pisze z wdziękiem drewna.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMozna powiedzieć, że nowy Ditfurth się objawił. I dobrze, bo przez te kilkadziesiąt lat nauka poszła nieco do przodu (bardzo aktualny stań badań). Z początku bardzo klarowny wykład, a opis BingBangu najprzystępniej wyłożony z jakim się spotkałem. Od połowy książki jest już nieco gorzej. Zaczyna kuleć klarowność wykładu, autor zaczyna być z jednej strony pobieżny, a z drugiej popada chwilami w zbytnie zawiłości, jak dla nieprzygotowanego laika. Niemniej bardzo warto zapoznać się z ta pozycją.
Mozna powiedzieć, że nowy Ditfurth się objawił. I dobrze, bo przez te kilkadziesiąt lat nauka poszła nieco do przodu (bardzo aktualny stań badań). Z początku bardzo klarowny wykład, a opis BingBangu najprzystępniej wyłożony z jakim się spotkałem. Od połowy książki jest już nieco gorzej. Zaczyna kuleć klarowność wykładu, autor zaczyna być z jednej strony pobieżny, a z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tohmm, tytuł trochę mylący, bo w istocie jest to raczej z makijażem o PRL, a w każdym razie przez zmiękczającą pończochę. Autor jest historykiem o wyważonych poglądach i to czuć w tych esejach, które przynoszą sporo informacji i wiedzy, ale zawsze z niedosytem, a przy tym są jakieś takie... nijakie. Niemniej warto zapoznać się z tą ksiązką, zwłaszcza jak ktoś nie żył w PRLu.
hmm, tytuł trochę mylący, bo w istocie jest to raczej z makijażem o PRL, a w każdym razie przez zmiękczającą pończochę. Autor jest historykiem o wyważonych poglądach i to czuć w tych esejach, które przynoszą sporo informacji i wiedzy, ale zawsze z niedosytem, a przy tym są jakieś takie... nijakie. Niemniej warto zapoznać się z tą ksiązką, zwłaszcza jak ktoś nie żył w PRLu.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Autor jest wyważonym historykiem i taka też jest jego praca nt negocjacji i przygotowań do Okrągłego Stołu, a następnie "mimowolnego" rozkładu pzprowskiej dyktatury. Poznajemy kulisy polityczne i wielkie przelicytowanie się komunistycznej władzy w ułożeniu się z opozycją. Dowiadujemy się też, dlaczego i kto został do opozycji, a w konsekwencji do elit "zaliczony" a kto pominięty i przemilczany, co miało wielki wpływ na polityczny kształt III RP.
Wiele obecnych polskich sporów ma swoje źródło w epoce "reglamentowanej rewolucji".
Autor jest wyważonym historykiem i taka też jest jego praca nt negocjacji i przygotowań do Okrągłego Stołu, a następnie "mimowolnego" rozkładu pzprowskiej dyktatury. Poznajemy kulisy polityczne i wielkie przelicytowanie się komunistycznej władzy w ułożeniu się z opozycją. Dowiadujemy się też, dlaczego i kto został do opozycji, a w konsekwencji do elit "zaliczony" a kto...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Szybko się czyta. Porażający obraz indolencji i niekompetencji ze strony polskiej podczas śledztwa. Takie książki zazwyczaj dyktuje się, żeby się wybielić lub usprawiedliwić. Wg mnie Klichowi się nie udało. Wszystko wskazuje na to, że w rękach Rosjan okazał się przysłowiowym "pożytecznym idiotą". Ci od razu mieli nakreślony plan. Zadzwonili do niego tuż po katastrofie i zasugerowali działanie wg 13 załącznika, który był dla nich bardzo wygodny. Klich łyknął przynętę, bo w takim przypadku to on grałby, ze strony polskiej, główne skrzypce w badaniu katastrofy. I taką procedurę podsunął polskim ministrom. W rezultacie katastrofę badano wg procedur cywilnych, chociaż samolot, lotnisko w Smoleńsku i wszystkie procedury obowiązujące podczas lotu były wojskowe. Na miejscu Rosjanie bez trudu rozegrali Klicha przeciw polskiej grupie wojskowych, która próbowała badać katastrofę. W rezultacie ani oni, ani Klich nic nie uzyskali. Jak na kilka miesięcy przebywania w Rosji efekty pracy Klicha mówią same za siebie. Są prawie zerowe.
Skandaliczne jest to, że wszyscy przyjechali na miejsce katastrofy, aby badać przyczyny, ale z gotowymi tezami. Rosjanie, że wina pilotów, Klich, że wina polskiego lotnictwa wojskowego i bałaganu w nim, ekipa wojskowa i prokurator wojskowy, że wina pilotów i wieży (Rosjan), a lotnictwo wojskowe w porządku. I każdy szukał tylko tych elementów, które pasowały mu do z góry postawionej tezy. Rezultat? Błędy i zaniechania. Do dziś nie w pełni wiadomo, jakie były pełne przyczyny katastrofy. Typowy, jak to my mówimy, ruski bardak. Niestety, tym razem polski.
Szybko się czyta. Porażający obraz indolencji i niekompetencji ze strony polskiej podczas śledztwa. Takie książki zazwyczaj dyktuje się, żeby się wybielić lub usprawiedliwić. Wg mnie Klichowi się nie udało. Wszystko wskazuje na to, że w rękach Rosjan okazał się przysłowiowym "pożytecznym idiotą". Ci od razu mieli nakreślony plan. Zadzwonili do niego tuż po katastrofie i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Trzy tajemnice, które dręczą główną bohaterkę, i które odkrywa drobnymi kroczkami, trochę wbrew sobie. Wszystkie bolesne i trudne, ale ku pokrzepieniu jej serca. Mozaikowa układanka, eksplodująca na końcu w szybkiej akcji.
Minusy:
1. Niewielkie mulenie w pierwszej połowie powieści
2. Płaskie stereotypowe postaci
3. Stosowanie fabularnych "wytrychów" w rodzaju - ruszamy do przodu z intrygą dzięki temu, że szeregowa detektyw szeregowego komisariatu ma ustosunkowane źródło w Depertamencie Stanu.
Plus - fabuła o solidnej konstrukcji (pomijając potknięcia zaliczane do punktu 3)
Trzy tajemnice, które dręczą główną bohaterkę, i które odkrywa drobnymi kroczkami, trochę wbrew sobie. Wszystkie bolesne i trudne, ale ku pokrzepieniu jej serca. Mozaikowa układanka, eksplodująca na końcu w szybkiej akcji.
Minusy:
1. Niewielkie mulenie w pierwszej połowie powieści
2. Płaskie stereotypowe postaci
3. Stosowanie fabularnych "wytrychów" w rodzaju - ruszamy do...
Mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Spora część jest poświęcona rodzajom narzędzi, sposobu pozyskiwania, suszenia, magazynowania drewna etc. Trzeba przyznać, że jak na taki "drewniany" temat, autor popisał się dużą inwencją i zdołał go przedstawić w dość interesujący i osobisty sposób, ubierając w swoistą filozofię stylu życia na styku z naturą. Nie oczekujmy jednak zbyt wiele. Dla osób nie mających kominka w domu lub kupujących gotowe drewno od dostawcy, nie będą to zbyt odkrywcze ani ciekawe wynurzenia.
Autor jest zwolennikiem dwukrotnego zwiększenie zużycia energetycznego drewna do 2020 roku jako energii odnawialnej. Zauważa przy tym, że małe miejscowości mają w okresie zimowym większe zanieczyszczenie powietrza niż centrum Oslo, ale to wina przestarzałych pieców, w których pali się przy zdławionym dopływie powietrza. Wniosek - należy spalać drewno w nowoczesnych piecach.
Końcówka książki to już pełen ukłon w stronę firm Jotul i Sintef, i omówienie ich nowoczesnych pieców. Szczególnie promowana jest firma Sintef (choć dyskretnie) i nadejście ery jej najnowocześniejszych prototypowych pieców, które w handlu mają się ukazać w 2016 roku. Biorąc pod uwagę, że książka ukazała się w 2011 roku, wypada uchylić czapki przed tym majstersztykiem nowoczesnego premarketingu.
Mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Spora część jest poświęcona rodzajom narzędzi, sposobu pozyskiwania, suszenia, magazynowania drewna etc. Trzeba przyznać, że jak na taki "drewniany" temat, autor popisał się dużą inwencją i zdołał go przedstawić w dość interesujący i osobisty sposób, ubierając w swoistą filozofię stylu życia na styku z naturą. Nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDuże rozczarowanie. Tak to bywa, kiedy biolog bierze się za temat, który powinien należeć do religioznawcy, może psychologa czy socjologa. Podejrzewam, że równie słaba byłaby praca religioznawcy na temat ewolucjonizmu. Liczyłem chociaż na interesujące hipotezy socjobiologicznych źródeł wiary, ale otrzymałem tylko jakieś zdawkowe i słabo uzasadnione domysły. Większość książki to, mający quasi ideologiczny charakter, atak na religijną wiarę przypominający gorliwością jakiegoś ateistę-neofitę.
Duże rozczarowanie. Tak to bywa, kiedy biolog bierze się za temat, który powinien należeć do religioznawcy, może psychologa czy socjologa. Podejrzewam, że równie słaba byłaby praca religioznawcy na temat ewolucjonizmu. Liczyłem chociaż na interesujące hipotezy socjobiologicznych źródeł wiary, ale otrzymałem tylko jakieś zdawkowe i słabo uzasadnione domysły. Większość...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nieźle to napisane. Ma swój klimat i umiejętne stopniowanie napięcia. Niestety, od pewnego, kluczowego dla głównego bohatera, zakrętu historii, robi się coraz mniej prawdopodobnie a zły charakter staje się irytująco naiwny. Najgorsze jest zakończenie. Nie przepadam za zakończeniami typu deus ex machina. Próba na siłę zaskoczenia czytelnika, świadczy tylko o braku pomysłu.
Byłoby spokojnie 7 gwiazdek, ale minus jedna za nielogiczności i druga za to jak Czubaj kończy.
Nieźle to napisane. Ma swój klimat i umiejętne stopniowanie napięcia. Niestety, od pewnego, kluczowego dla głównego bohatera, zakrętu historii, robi się coraz mniej prawdopodobnie a zły charakter staje się irytująco naiwny. Najgorsze jest zakończenie. Nie przepadam za zakończeniami typu deus ex machina. Próba na siłę zaskoczenia czytelnika, świadczy tylko o braku...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Oryginalna proza. Płatonow posiada niezwykłą zdolność malowania słowami. Kilkoma zwrotami jest w stanie nakreślić najciemniejsze odcienie duszy. Po kilkudziesięciu stronach niestety to się przejada, a poza tym ma się wrażenie, że tkwi się w miejscu. Mroczna atmosfera nuży i ciąży, brak jest konkretnej fabuły. Całą książkę przenika poetyka śmierci i nekrofilli. Dół przypomniał mi Jądro ciemności Conrada. Symbolika destrukcji, śmierci i grobu przenika oba dzieła.
Książka jest interpretowana jako krytyka totalitaryzmu. Pełna zgoda o tyle, że każdy totalitaryzm jest w swym charakterze destruktywny wobec życia i nekrofilny. Można też spojrzeć na dylemat w powieści jako walkę tendencji nekrofilnych (destruktywnych) i biofilnych w człowieku i nadzieję zwycięstwa zasady życia (chociaż mam wrażenie, że Płatonow jest już zbyt pesymistyczny, i tę nadzieję wyraża tylko werbalnie)
Generalnie polecam, chociażby po to by zapoznać się z niezwykle oryginalnym stylem
Poniżej link do dobrej imho recenzji:
https://www.tygodnikpowszechny.pl/kto-wtedy-bedzie-ludzmi-148000
Oryginalna proza. Płatonow posiada niezwykłą zdolność malowania słowami. Kilkoma zwrotami jest w stanie nakreślić najciemniejsze odcienie duszy. Po kilkudziesięciu stronach niestety to się przejada, a poza tym ma się wrażenie, że tkwi się w miejscu. Mroczna atmosfera nuży i ciąży, brak jest konkretnej fabuły. Całą książkę przenika poetyka śmierci i nekrofilli. Dół...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCiekawie skonstruowana historia z kilkunastoletnią dziewczynką jako narratorem. "Dziecięcy" styl narracji dodaje tej historii siły wyrazu, chociaż większość jest wytworem wyobraźni autora. Pozycja raczej skierowana do młodego czytelnika. Z pewnością znacznie przyczyniła się do powstania legendy Iqbala Masiha i uświadomienia zachodnich społeczeństw na temat problemu niewolniczej pracy dzieci w biednych krajach.
Ciekawie skonstruowana historia z kilkunastoletnią dziewczynką jako narratorem. "Dziecięcy" styl narracji dodaje tej historii siły wyrazu, chociaż większość jest wytworem wyobraźni autora. Pozycja raczej skierowana do młodego czytelnika. Z pewnością znacznie przyczyniła się do powstania legendy Iqbala Masiha i uświadomienia zachodnich społeczeństw na temat problemu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka "Cisza..." wiele obiecuje, ale obietnicy nie spełnia. Im dalej tym większe rozczarowanie. Autor szybko utyka na mieliźnie, międli temat, zasłania się mistycyzmem (no, ale on ćwiczy jogę i medytacje). Raczej nie otrzymamy klarownej odpowiedzi na pytanie z drugiej części tytułu. Można znaleźć w niej kilka ciekawych spostrzeżeń, jak choćby, że przeciwieństwem ciszy jest mózg (to akurat nie autora). Istotnie, najczęściej sami wprowadzamy się w rozgardiasz. Wywody nie są liniowe i książkę można czytać otwierając w dowolnym miejscu, w związku z czym nadaje się do powieszenia jej w świątyni dumania. Mimo wszystkich słabości książki, warto ją posiadać, by czasem zerknąć do niej dla chwili refleksji.
Książka "Cisza..." wiele obiecuje, ale obietnicy nie spełnia. Im dalej tym większe rozczarowanie. Autor szybko utyka na mieliźnie, międli temat, zasłania się mistycyzmem (no, ale on ćwiczy jogę i medytacje). Raczej nie otrzymamy klarownej odpowiedzi na pytanie z drugiej części tytułu. Można znaleźć w niej kilka ciekawych spostrzeżeń, jak choćby, że przeciwieństwem ciszy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNiektórzy uważają, że ta książka to thriller psychologiczny, ale mam wątpliwości czy samo straszenie bohaterki do tego wystarczy. Gdzie portret psychologiczny, gdzie dreszczyk? Książka jest bardzo przeciętnym czytadłem. Napięcia tu tyle co w baterii AAA. Styl pisarski nie odbiega od co lepszych prac w konkursach literackich LC więc dramatu nie ma, ale to nie jest rekomendacja. Do wad zaliczam pompowanie książki bezsensownymi opisami. Naprawdę wystarczy mi wiadomość, że na biurku stoi komputer, nie muszę wiedzieć ile rdzeniowy procesor tkwi w środku i jaka karta grafiki (no chyba, żeby ten procesor miał się zawiesić w kluczowym punkcie opowieści:)) Nie oczekuję też pasjonujących opisów pączków czy jajecznicy które konsumuje bohaterka. Z powyższych powodów przez połowę lektury uczucie irytacji kazało mi cisnąć książką w kąt, ale... wytrwałem, przezwyciężyłem, przyzwyczaiłem się do stylu autorki i resztę książki przetrwałem bez cierpienia. Do plusów zaliczam dobre mnożenie tropów, ciekawą wyobraźnię erotyczną autorki i nabytą wiedzę w zakresie sposobu oświetlania fotografowanych przedmiotów;)
Niektórzy uważają, że ta książka to thriller psychologiczny, ale mam wątpliwości czy samo straszenie bohaterki do tego wystarczy. Gdzie portret psychologiczny, gdzie dreszczyk? Książka jest bardzo przeciętnym czytadłem. Napięcia tu tyle co w baterii AAA. Styl pisarski nie odbiega od co lepszych prac w konkursach literackich LC więc dramatu nie ma, ale to nie jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kryzys wieku średniego doprawiony kokainą.
Hesse, dzięki romantyzmowi, poświęceniu się twórczości, idealizacji kultury dający sobie radę z depresją, ulega z wiekiem zniechęceniu, a dotychczasowe obrony zawodzą. U progu pięćdziesiątki dokonuje rozrachunku z zakłamaną kulturą, społeczeństwem i własną zakłamaną osobowością. Niestety, jakieś to nieskładne, a nade wszystko doprawione ucieczką w świat wizji.
Trudno dokonać oceny tej pozycji, bo jest wyjątkowo nierówna. Szczególnie początkowe partie, tzw. traktat o wilku stepowym, rozczarowują poziomem dociekań.
Nie polecam.
Kryzys wieku średniego doprawiony kokainą.
Hesse, dzięki romantyzmowi, poświęceniu się twórczości, idealizacji kultury dający sobie radę z depresją, ulega z wiekiem zniechęceniu, a dotychczasowe obrony zawodzą. U progu pięćdziesiątki dokonuje rozrachunku z zakłamaną kulturą, społeczeństwem i własną zakłamaną osobowością. Niestety, jakieś to nieskładne, a nade wszystko...
2015-09-01
Ksiązka jak atmosfera w Bangkoku. Duszna, nużąca. Akcja rozwlekła, aż się prosi o jakieś przyśpieszenie, ale otrzymujemy je tylko na końcu. Mnóstwo wątków pobocznych, ale nie rozwiniętych. Widać,że Nesbo chciał stworzyć jakąś panoramę kulturowo obyczajową Bangkoku, ale lepiej gdyby się skupił na wątku kryminalnym. Bo ten, gdyby go wycisnąć jak cytrynę, prezentuje się bardzo słabo. Styl też mi nie podszedł.
Ksiązka jak atmosfera w Bangkoku. Duszna, nużąca. Akcja rozwlekła, aż się prosi o jakieś przyśpieszenie, ale otrzymujemy je tylko na końcu. Mnóstwo wątków pobocznych, ale nie rozwiniętych. Widać,że Nesbo chciał stworzyć jakąś panoramę kulturowo obyczajową Bangkoku, ale lepiej gdyby się skupił na wątku kryminalnym. Bo ten, gdyby go wycisnąć jak cytrynę, prezentuje się bardzo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo przeciętne czytadło. Dziś już nawet nie pamiętam o czym... czyli o niczym. Jedyne co mi zapadło w pamięć to aforyzm o wojnie jednostki ze światem. Zawsze to coś.
Bardzo przeciętne czytadło. Dziś już nawet nie pamiętam o czym... czyli o niczym. Jedyne co mi zapadło w pamięć to aforyzm o wojnie jednostki ze światem. Zawsze to coś.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to