-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
Mozna powiedzieć, że nowy Ditfurth się objawił. I dobrze, bo przez te kilkadziesiąt lat nauka poszła nieco do przodu (bardzo aktualny stań badań). Z początku bardzo klarowny wykład, a opis BingBangu najprzystępniej wyłożony z jakim się spotkałem. Od połowy książki jest już nieco gorzej. Zaczyna kuleć klarowność wykładu, autor zaczyna być z jednej strony pobieżny, a z drugiej popada chwilami w zbytnie zawiłości, jak dla nieprzygotowanego laika. Niemniej bardzo warto zapoznać się z ta pozycją.
Mozna powiedzieć, że nowy Ditfurth się objawił. I dobrze, bo przez te kilkadziesiąt lat nauka poszła nieco do przodu (bardzo aktualny stań badań). Z początku bardzo klarowny wykład, a opis BingBangu najprzystępniej wyłożony z jakim się spotkałem. Od połowy książki jest już nieco gorzej. Zaczyna kuleć klarowność wykładu, autor zaczyna być z jednej strony pobieżny, a z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDuże rozczarowanie. Tak to bywa, kiedy biolog bierze się za temat, który powinien należeć do religioznawcy, może psychologa czy socjologa. Podejrzewam, że równie słaba byłaby praca religioznawcy na temat ewolucjonizmu. Liczyłem chociaż na interesujące hipotezy socjobiologicznych źródeł wiary, ale otrzymałem tylko jakieś zdawkowe i słabo uzasadnione domysły. Większość książki to, mający quasi ideologiczny charakter, atak na religijną wiarę przypominający gorliwością jakiegoś ateistę-neofitę.
Duże rozczarowanie. Tak to bywa, kiedy biolog bierze się za temat, który powinien należeć do religioznawcy, może psychologa czy socjologa. Podejrzewam, że równie słaba byłaby praca religioznawcy na temat ewolucjonizmu. Liczyłem chociaż na interesujące hipotezy socjobiologicznych źródeł wiary, ale otrzymałem tylko jakieś zdawkowe i słabo uzasadnione domysły. Większość...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKrótki poradnik na temat postępowania z psem. Jego głównym założeniem, jak się wydaje, jest polemika z tymi pozycjami, które lansują tezy o tym, że człowieka z psem łączą zasady stada i dominacji. Kto nie chce krzywdzić psa, przepychając się z nim w drzwiach i stresując dziwnymi oczekiwaniami powinien koniecznie przeczytać. Daję 9, bo książka jest całkowicie zgodna z moimi poglądami :))
Krótki poradnik na temat postępowania z psem. Jego głównym założeniem, jak się wydaje, jest polemika z tymi pozycjami, które lansują tezy o tym, że człowieka z psem łączą zasady stada i dominacji. Kto nie chce krzywdzić psa, przepychając się z nim w drzwiach i stresując dziwnymi oczekiwaniami powinien koniecznie przeczytać. Daję 9, bo książka jest całkowicie zgodna z moimi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWydana nowocześnie, czyli dużo ilustracji i mało treści. Absolutne podstawy i to bardzo okrojone. Można tą pozycję potraktować jako wstęp do tematu, bo raczej na podstawie zawartej w niej wiedzy nie wykonamy dobrze oczka wodnego. Za to sporo ilustracji, które mogą posłużyć jako inspiracja do stworzenia dekoracji ogrodowych.
Wydana nowocześnie, czyli dużo ilustracji i mało treści. Absolutne podstawy i to bardzo okrojone. Można tą pozycję potraktować jako wstęp do tematu, bo raczej na podstawie zawartej w niej wiedzy nie wykonamy dobrze oczka wodnego. Za to sporo ilustracji, które mogą posłużyć jako inspiracja do stworzenia dekoracji ogrodowych.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Frazesy o bezmyślnym siedzeniu, jako najwyższym wymiarze wolności.
Początkowo zacząłem sobie na marginesach notować wszystkie sprzeczności i nielogiczności wykładu, ale szybko spostrzegłem, że musiałbym zamazać cala książkę. Myślę sobie, o co kaman? Sięgnąłem do informacji o Osho i wszystko stało sie jasne. Oto jego kredo: "To nie jest nauczanie. Dlatego mogę mówić, co chcę. Jeśli chodzi o swobodę mówienia, to jestem najbardziej wolnym człowiekiem. Tego samego dnia mogę sobie zaprzeczać setki razy. Ponieważ nie jest to wykład - nie musi być spójny." Wygodne? Jeszcze jak:) Dla Osho sprzeczności nie istnieją - tylko wzajemnie uzupełniające się punkty widzenia. Zdaje się, że również w praktyce życia nie unikał sprzeczności, a jego oświecenie i wolność były wspierane farmakologicznie i sześciocyfrowymi przelewami "wyznawców". Osho w istocie jest rozkapryszonym intelektualnym autsajderem i otwarcie to przyznaje. Odpycha od siebie rzeczywistość i znajduje w tym wolność.
Czy warto czytać Osho? Szczerze mówiąc nie znalazłem w nim zbyt wiele świeżości. Może był świeższy 50 lat temu, albo kilkanaście książek do tyłu, które mam za sobą. Są pozycje traktujące temat z większą dyscypliną intelektualną. Ale dyscyplina intelektualna to dla tych mniej wyzwolonych:)
Frazesy o bezmyślnym siedzeniu, jako najwyższym wymiarze wolności.
Początkowo zacząłem sobie na marginesach notować wszystkie sprzeczności i nielogiczności wykładu, ale szybko spostrzegłem, że musiałbym zamazać cala książkę. Myślę sobie, o co kaman? Sięgnąłem do informacji o Osho i wszystko stało sie jasne. Oto jego kredo: "To nie jest nauczanie. Dlatego mogę mówić, co...
Autorka koncentruje się na badaniach genetycznych starych znalezisk i wyciąga z nich daleko idące wnioski. Zbyt daleko idące moim zdaniem, ale kto dziennikarce zabroni?
Na podstawie rozmieszczenia haplogrup żeńskiego mtDNA buduje koncepcję społeczeństw Europy zbudowanych na wielkich migracjach, które uzupełniały się i dzieliły swoim kulturowym dziedzictwem. I tak np., z faktu, że owe haplogrupy wraz z kulturą rolnictwa przemieściły się nawet do Skandynawii wyciąga pochopne wnioski, o migracji rolników na tereny północnej Europy aż z Syrii. Nie zauważa sprzeczności płynącej z historii jej własnego rodu. Otóż badania jej przodków na podstawie męskiego DNA wykazały ich bardzo małą mobilność (zaledwie kilkadziesiąt kilometrów na kilkaset lat), natomiast żeńskie mtDNA okazało się pochodzić z rejonu Szkocji sprzed około 1000 lat. W tym przypadku autorka bogatsza w wiedzę o wyczynach wikingów wyciąga prawidłowy wniosek o prawdopodobnym pochodzeniu przodkini z handlu niewolnikami. Dziwne, że takie podejrzenie nie powstaje u niej przy owych wcześniejszych owianych mgłą przemieszczeniach DNA.
Mimo to zaletą książki, jest sporo informacji o najnowszych osiągnięciach archeogenetyki. Ciąży na niej niestety polityczny bagaż współczesnych uprzedzeń związanych z migracjami i niewypowiedziana chęć udowodnienia ich kulturotwórczej roli. Być może, patrząc globalnie, tak to w historii ludzkiej bywało. Lokalnie patrząc, wzbogacanie kultur czy to przez Hunów, Węgrów czy Mongołów wygląda na ogół inaczej ale o tym paleoantropologia nam nie powie z braku źródeł.
Styl pisarski autorki mi nie podszedł. Lubię konkrety, a pompowanie książki opisami swoich wojaży czy anegdotami o naukowych animozjach nijak się miało do meritum, ale może dla innych czytelników będzie to zaletą.
Autorka koncentruje się na badaniach genetycznych starych znalezisk i wyciąga z nich daleko idące wnioski. Zbyt daleko idące moim zdaniem, ale kto dziennikarce zabroni?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNa podstawie rozmieszczenia haplogrup żeńskiego mtDNA buduje koncepcję społeczeństw Europy zbudowanych na wielkich migracjach, które uzupełniały się i dzieliły swoim kulturowym dziedzictwem. I tak np., z...