-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-08-24
2022-05-10
2023-08-29
Dawno już nic mnie tak nie wciągnęło, byłam bliska zarwania nocy. Cieszę się, że wydawnictwo Świat Książki po niedługim czasie wznowiło tę powieść, tym razem również w formie ebooka i audiobooka.
"Pani England" to w zasadzie hybryda gatunkowa, jednakże bardzo spójna i niepozostawiająca po sobie wrażenia obcowania z prozą eksperymentalną. Znajdziemy tu elementy powieści gotyckiej i psychologicznej, obyczajowej prozy historycznej oraz thrillera. Wszystko to bardzo samoświadome i podane w formie dialogu z tradycją portretowania kobiet w wielkiej brytyjskiej literaturze.
Brzmi to może skomplikowanie, ale zarys fabuły jest względnie prosty. Obserwujemy perypetie zawodowe Ruby May, która dzięki ukończeniu nauki w elitarnej placówce kształcącej opiekunki do dzieci zyskuje szansę na społeczny awans i atrakcyjną posadę. Nowo podjęta w Yorkshire praca uwikła ją w trójkąt relacyjny z ekscentryczną córką potentatów branży tekstylnej i jej wzbudzającym sympatię mężem, a także zmusi do konfrontacji z własną, ukrywaną przez lata przeszłością.
Jaki mroczny sekret skrywa Hardcastle House i z czego wynika niecodzienne zachowanie pani domu? Dlaczego służba odnosi się do Ruby z niechęcią i jaka jest przyczyna nakazu zamykania na noc drzwi pokoju dzięcięcego na klucz?
Stacey Halls z dużą swobodą i bez przeładowania tekstu detalami kreśli portret społeczeństwa epoki edwardiańskiej, niby bliższej nam obyczajowo od czasów wiktoriańskich, ale nadal silnie zhierarchizowanej. Dlatego też, przy całym swoim skupieniu na budowaniu suspensu, jest to również powieść o relacji władzy: w obrębie rodziny, przypisanych ról płciowych oraz miejsca pracy.
Atmosfera będzie gęstnieć aż do grand finale, ale wyjaśnienia niektórych kwestii nie doczekamy się nigdy. To tylko dowodzi zręczności Halls, która w gąszczu niedopowiedzeń zdołała ukryć dodatkową warstwę narracyjną.
"Pani England" nie jest może propozycją dla osób lubiących szybkie tempo akcji, ale dla miłośniczek bardziej kameralnych historii (ja się do tej grupy zaliczam) może się okazać absolutnych page-turnerem. Kryje też w sobie refleksję nad zawiłością ludzkich relacji i wartością dążenia do realizacji własnych potrzeb. Bardzo cenię podobną literaturę. Nieprzeintelektualizowaną, ale kryjącą w sobie więcej, niż na pierwszy rzut oka obiecuje.
Dawno już nic mnie tak nie wciągnęło, byłam bliska zarwania nocy. Cieszę się, że wydawnictwo Świat Książki po niedługim czasie wznowiło tę powieść, tym razem również w formie ebooka i audiobooka.
"Pani England" to w zasadzie hybryda gatunkowa, jednakże bardzo spójna i niepozostawiająca po sobie wrażenia obcowania z prozą eksperymentalną. Znajdziemy tu elementy powieści...
2023-08-20
Ostatnio mam szczęście do powieści z powolną akcją. "Kroniki portowe" potrafią odrzucić swoim tempem i ciągiem prozaicznych wydarzeń, ale jeśli uzbroimy się w czytelniczą wytrwałość, zrewanżują się nieoczywistą historią o poszukiwaniu stabilizacji w obliczu trudów życia.
Główny bohater nie wyróżnia się niczym pozytywnym do tego stopnia, że nie zasługuje nawet na miano everymana. Brak mu talentu, pasji, urody, pieniądz się go nie trzyma. Posiada za to szereg problemów osobistych i emocjonalnych, z brakiem poczucia własnej wartości na czele.
Annie Proulx zdecydowała się umieścić większość fabuły swojego utworu na terenie Nowej Funlandii. Nie ograniczyła się jednak do pozbawionych szerszego kontekstu opisów funkcjonowania w hermetycznej społeczności na tle wrogiej przyrody. Panorama życia, jaką nam prezentuje nie omija problematyki specyficznej dla regionu: pozoranckiej aktywizacji przemysłu ze strony kanadyjskiego rządu, dewastacji środowiska naturalnego, losu ofiar dawnego systemu adopcyjnego oraz wieloletniej tradycji nadużyć seksualnych.
Podejście do tej ostatniej kwestii dowodzi subtelności i psychologicznej przenikliwości autorki. Proulx ma talent do pisania o sprawach trudnych w sposób delikatny i jednocześnie prosty, pozbawiony zarówno kwiecistości, jak i przygnębiającego naturalizmu.
"Kroniki portowe" są w swojej wymowie dalekie od sielskich opowieści o szczęściu przyczajonym cierpliwie w zasięgu ręki. To bardziej zapis drobnych kroków na drodze ku odnalezieniu chwiejnej równowagi i wewnętrznej siły oraz przypomnienie, że nawet pod najbardziej niepozornym życiorysem kryje się ogrom doświadczeń i zmagań z nieprzewidywalnym nurtem życia.
Ostatnio mam szczęście do powieści z powolną akcją. "Kroniki portowe" potrafią odrzucić swoim tempem i ciągiem prozaicznych wydarzeń, ale jeśli uzbroimy się w czytelniczą wytrwałość, zrewanżują się nieoczywistą historią o poszukiwaniu stabilizacji w obliczu trudów życia.
Główny bohater nie wyróżnia się niczym pozytywnym do tego stopnia, że nie zasługuje nawet na miano...
2022-06-01
Co za świetna biografia! Widać silną emocjonalną więź autorki z Jane Austen, jej życiem i twórczością. Przekłada się to na dociekliwość i radość obcowania z tematem, uniknięto natomiast zbytniej krotochwilności i wysunięcia ego badaczki na wierzch.
To, jak doświadczenia Jane Austen przekładają się na treść jej powieści, przedstawiono w sposób tak klarowny, że aż trudno wyobrazić sobie inną interpretację. Całość okraszona jest kontekstem historycznym, akurat w tych momentach, kiedy sytuacja tego wymaga, bez zbytniego przeładowania faktografią. Dodatkowym atutem są refleksje nad decyzjami translatorskimi autorki, która jest jednocześnie zasłużoną tłumaczką utworów Jane Austen.
Książki wysłuchałam w formie audiobooka wydawnictwa EmpikGo. Polecam tę formę, lektorka Małgorzata Klara ma przyjemny ton głosu i odpowiednią dykcję, chociaż miewałam wątpliwości co do wymowy niektórych nazw własnych. Miejscami zastanawiałam się też, czy błędy fleksyjne wynikają z niedbałości autorki i korekty, czy może samej lektorki.
Co za świetna biografia! Widać silną emocjonalną więź autorki z Jane Austen, jej życiem i twórczością. Przekłada się to na dociekliwość i radość obcowania z tematem, uniknięto natomiast zbytniej krotochwilności i wysunięcia ego badaczki na wierzch.
To, jak doświadczenia Jane Austen przekładają się na treść jej powieści, przedstawiono w sposób tak klarowny, że aż trudno...
2023-10-08
Wracam sobie do "Egipcjanina Sinuhe" co jakiś czas i za każdym razem powieść ta dostarcza mi ogromnych wzruszeń. Waltari zabiera nas w podróż po świecie starożytnym okresu XVIII dynastii egipskiej, a perspektywa historyczna nie przesłania osobistych doświadczeń głównego bohatera (co nie zawsze udawało się autorowi w innych utworach).
Ramy spowiedzi pod koniec życia nadają całości pewnego fatalizmu: Sinuhe nie ma złudzeń odnośnie kondycji moralnej ludzkości, nie unika też ukazywania tragicznych skutków próby reform zainicjowanej przez faraona Achenatona. Jednocześnie nie widzi moralnej alternatywy dla dążenia do budowy społeczeństwa opartego na równości i empatii.
Wyszła z tego szalenie angażująca i przesycona nostalgią opowieść o tym, że dola człowieka jest niezmienna niezależnie od epoki i realiów. Jest tu wszystko, czego można oczekiwać po bujnym życiorysie: miłość, walka, zdrada, nienawiść, a także wielka tajemnica. Polecam gorąco audiobooka w interpretacji Marcina Popczyńskiego, wspaniale było tym razem usłyszeć tę historię.
Wracam sobie do "Egipcjanina Sinuhe" co jakiś czas i za każdym razem powieść ta dostarcza mi ogromnych wzruszeń. Waltari zabiera nas w podróż po świecie starożytnym okresu XVIII dynastii egipskiej, a perspektywa historyczna nie przesłania osobistych doświadczeń głównego bohatera (co nie zawsze udawało się autorowi w innych utworach).
Ramy spowiedzi pod koniec życia nadają...
2023-04-24
Wyobraźnia Catherynne Valente nieustannie mi imponuje. Robi wrażenie nieskrępowanej, ale jest też osadzona w bardzo konsekwentnych ramach. "Domostwo błogosławionych" to bujna estetycznie podróż do wyobrażeń o terra incognita sprzed epoki wielkich odkryć geograficznych. W krainie Pentexore napotkamy między innymi blemie z twarzą pośrodku tułowia, gryfy, panoti o wielkich uszach, drzewa owocujące przedmiotami i fontannę nieśmiertelności. Jest to równocześnie pochwała różnorodności i pokojowej koegzystencji, którym przeciwstawiona zostaje misyjna ekspansywność chrześcijaństwa.
Valente sięga do legendy o Janie Prezbiterze, wykorzystuje tradycję apokryfu i relacje orientalistyczne, których historia sięga antyku. W nienachalny sposób portretuje mechanizmy związane ze snuciem opowieści, ich rolę w życiu człowieka i potencjał intertekstualny. I tak w pogoni za podaniami o św. Tomaszu, Jan Prezbiter wyrusza w drogę, której przebieg zgłębić i udokumentować postanawia Hiob von Luzern wspomagany przez Alarica z Rouen. Mamy więc przenikające się relacje osób z kręgu kultury chrześcijańskiej, które są do tego uzupełniane przez nadworną piastunkę tych ziem, a także Hagię: bezgłową kobiecą postać powiązaną bezpośrednio z Janem.
Nigdy nie poznamy całości tej historii. Z czasem trzy księgi transkrybowane gorączkowo przez Hioba zaczynają pleśnieć, co jeszcze bardziej fragmentaryzuje narrację. Zbiór opowieści z jednego z wielu rosnących w Pentexore drzew poznania ulega degradacji. Tym samym zdani jesteśmy na echa już i tak subiektywnej interpretacji wydarzeń, a próby zrozumienia i poznania Orientu przez Okcydent pozostają z góry skazane na porażkę.
"Domostwo błogosławionych" to subwersja mitu o odległej chrześcijańskiej utopii. Za pomocą bujnego pochodu niesamowitych stworzeń Valente eksploruje tematykę zderzenia dążącej do unifikacji ekspansywnej religii ze społeczeństwem wielokulturowym. Podróż Jana będzie dla niego ogromną próbą wiary. Skonfrontuje ona jego definicje herezji, miłości i grzechu z zupełnie obcą mu rzeczywistością. I chociaż przesłanie utworu wybrzmiewa humanistycznie, to świadomość procesów historycznych narzuca autorce pesymizm.
Drugi tom cyklu, 'The Folded World" nie ukazał się póki co po polsku. Kolejna część, "The Spindle of Necessity" na skutek zerwania przez Valente współpracy z Night Shade Books pozostaje w ogóle niewydana. "Domostwo błogosławionych" to jednak mocno samodzielna odsłona serii i jako taka jest warta przeczytania nawet solo. Ma co prawda dość wysoki próg wejścia i szczątkową akcję, ale jej językowe bogactwo i odniesienia kulturowe tworzą prozę, którą można się niespiesznie delektować. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie tłumaczenie Małgorzaty Strzelec. Tak subtelnie stylizowanego i naturalnie brzmiącego przekładu nie spotkałam już od dawna.
Wyobraźnia Catherynne Valente nieustannie mi imponuje. Robi wrażenie nieskrępowanej, ale jest też osadzona w bardzo konsekwentnych ramach. "Domostwo błogosławionych" to bujna estetycznie podróż do wyobrażeń o terra incognita sprzed epoki wielkich odkryć geograficznych. W krainie Pentexore napotkamy między innymi blemie z twarzą pośrodku tułowia, gryfy, panoti o wielkich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-03-28
Co za cacuszko! Ogawa udowadnia, że można zakląć maksimum emocji, w tym żalu nad przemijaniem, w opisie powściągliwości relacji międzyludzkich. Proza zwiewna i elegancka, a wali po głowie jak młot.
Co za cacuszko! Ogawa udowadnia, że można zakląć maksimum emocji, w tym żalu nad przemijaniem, w opisie powściągliwości relacji międzyludzkich. Proza zwiewna i elegancka, a wali po głowie jak młot.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-01-11
Dopiero styczeń, a ja już wątpię, bym przeczytała coś lepszego w tym roku. "Ta, która stała się słońcem" przypomniała mi, czym jest zachwyt nad dziełem kultury i poczucie więzi z drugą osobą poprzez jej sztukę.
Ramy fabularne tej powieści są w ogólnych zarysach jasne. Będzie nam dane prześledzić drogę na szczyt postaci, która wyrzekając się swojej żeńskiej tożsamości przejmuje imię i przepowiedziane przez wieszcza przeznaczenie wielkości swojego brata. Od tej chwili bardziej niż, czy Zhu zrealizuje swoje plany, sensowniej będzie zastanawiać się, w jaki sposób tego dokona.
Przywodzić to może na myśl skojarzenia z Mulan w bardziej queerowej odsłonie, nieprzerwanie modną od co najmniej kilkunastu lat fantastykę historyczną osadzoną w Azji oraz wykorzystanie sukcesu "Wojny makowej"... Na pewno książka wpisuje się w trendy i wyszła w dobrym komercyjnie momencie, chociaż więcej w niej historii alternatywnej niż popularnego w feminizującej prozie retellingu. Jest nowoczesna, ale na swoich zasadach.
Reprezentacja LGBT+ ubrana w kostium historyczny jest zagadnieniem wyjątkowo problematycznym. Łatwo można rozbić się o mieliznę nadania bohaterom wzorów myślenia właściwych ludziom współczesnym. Tu na szczęście udało się tego zagrożenia uniknąć. Nakreślone na kartach powieści postacie, mimo swojego indywidualizmu, są wyraźnie osadzone w ramach socjalizacji właściwej ich pozycji, pochodzeniu i przypisanej (nawet tymczasowo) płci.
Wręcz niesamowite są samoświadomość i precyzja, z jakimi Parker-Chan konfrontuje postawy życiowe swoich bohaterów. I kiedy już może się wydawać, że z danej relacji nie da się już więcej literacko wycisnąć, zarysowuje między nimi kolejne paralele, kolejny raz udowadnia, jak dużo psychologicznej głębi i znaczenia potrafi im nadać.
Najbardziej polifonicznie wybrzmiewa tu więź łącząca generała Ouyanga z dziedzicem księcia Henanu Esenem. Wysiłki o zasłużenie na przywilej bycia traktowanym jako pełnoprawny mężczyzna zderzają się z poczuciem obarczenia brzemieniem spłodzenia potomka, zranienie i brak zrozumienia z przeświadczeniem o nieustającej i głębokiej przyjaźni, świadomość kulturowej transgresji z kolonialnym lekceważeniem obcego dorobku cywilizacyjnego. Jakże aktualne wydaje się to wszystko w obliczu współczesnej debaty o tożsamości i mechanizmach wykluczenia.
Oddany głosowi obowiązku wynikającego z jego własnej tożsamości Ouyang sytuuje się też jednocześnie na antypodach motywacji Zhu. Dla niej funkcjonowanie w kolejnych rolach zdaje się drogą do celu, sposobem na przetrwanie i późniejszą wielkość. On odnajduje w swojej (co prawda pojmowanej skrajnie) powinności moralnej drogę, ona realizując swoje cele stopniowo wyzbywa się skrupułów. On z całych sił pragnie wpasować się we wzorzec męskości, ona sama już nie wie, kim naprawdę może i chce być.
Losy tych dwojga, splecione ze sobą przeznaczeniem, stanowią główną oś utworu. I chociaż zamieszczone wątki ponadnaturalne są subtelne, nie mamy do czynienia z okraszonym szczyptą fantastyki uniwersum rządzonym przez czysty rachunek prawdopodobieństwa. Tu sieć zdarzeń jest tkana za pomocą z dawna ustalonej przez niebiosa osnowy. Nawiązującą do legend estetykę podbija szczędząca naturalistycznych opisów, z lekka fragmentaryczna narracja.
Drugi tom planowanej dylogii, "He Who Drowned the World" został właśnie ukończony. Obecny w tytule motyw wodny sugeruje, że w kontraście do męskiego solarnego yang, patronować mu będzie mokre i żeńskie yin. Czeka nas zatem szybki powrót do tej skonstruowanej jak dotąd z niezwykłą maestrią opowieści o odkrywaniu i zatracaniu siebie.
Dopiero styczeń, a ja już wątpię, bym przeczytała coś lepszego w tym roku. "Ta, która stała się słońcem" przypomniała mi, czym jest zachwyt nad dziełem kultury i poczucie więzi z drugą osobą poprzez jej sztukę.
Ramy fabularne tej powieści są w ogólnych zarysach jasne. Będzie nam dane prześledzić drogę na szczyt postaci, która wyrzekając się swojej żeńskiej tożsamości...
2020-11-18
Pełna empatii samoświadoma opowieść o wychodzeniu z opresyjnego i hermetycznego środowiska. Bez skandalizującego wywlekania brudów, bez tak kuszącej romantyzacji tradycjonalistycznej diaspory chasydów, skoncentrowana za to na mikroświecie autora oraz jego duchowej podróży. Jest to też historia o roli tożsamości w naszym życiu, a także o tym, iż wolność ma swoją, nieraz bardzo gorzką, cenę.
Pełna empatii samoświadoma opowieść o wychodzeniu z opresyjnego i hermetycznego środowiska. Bez skandalizującego wywlekania brudów, bez tak kuszącej romantyzacji tradycjonalistycznej diaspory chasydów, skoncentrowana za to na mikroświecie autora oraz jego duchowej podróży. Jest to też historia o roli tożsamości w naszym życiu, a także o tym, iż wolność ma swoją, nieraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBarwny korowód postaci, śmiała erotyka, humor i komizm, dogłębny opis chińskich realiów, krytyka gnijącej od nadużyć epoki Mingów ubrana przebiegle w kostium dynastii Song. Wszystko to podane po mistrzowsku w powieści z XVI (!) wieku. Utwór gęsty od treści, niezwykle dojrzały jak na swoją epokę i ważny dla historii literatury światowej.
Barwny korowód postaci, śmiała erotyka, humor i komizm, dogłębny opis chińskich realiów, krytyka gnijącej od nadużyć epoki Mingów ubrana przebiegle w kostium dynastii Song. Wszystko to podane po mistrzowsku w powieści z XVI (!) wieku. Utwór gęsty od treści, niezwykle dojrzały jak na swoją epokę i ważny dla historii literatury światowej.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-08-01
2021-03-22
2020-11-05
2021-03-07
2017-04-03
2017-03-27
2014-03-20
Bardzo się cieszę, że natrafiłam na tę książkę. Ujęła mnie lekkość i bezpretensjonalność, z którą Monique Roffey porusza tematy właściwe prozie zaangażowanej. W przeciwieństwie do niektórych popularnych ostatnio twórczyń, autorka zdaje się nie zapominać, że opowieść powinna pozostawać przede wszystkim opowieścią, nie fabularyzowanym manifestem.
"Syrena z Zatoki Czarnej Konchy" ma w sobie poetyzm lokalnej legendy, potoczystość historii zasłyszanej w lokalnym barze i siłę opowieści inicjacyjnej przekazywanej młodszym kobietom przez starsze.
Wyłowienie Aycayii uruchomi lawinę zdarzeń wynikłych ze zderzenia niewielkiej społeczności z na wpół zwierzęcą istotą o seksualności wymykającej się patriarchalnym normom. Część mężczyzn będzie próbować się na niej wzbogacić, posiąść ją i przemocą "ucywilizować", pojawi się też romantyczna idealizacja. Ważną fabularnie rolę odegra kobieca zawiść. W tych niekomfortowych i pozbawionych otwartości na inność okolicznościach da jednak radę zakiełkować miłość.
Roffey snuje swoją na pozór niewinnie romansową fabułę na tle karaibskiej specyfiki. Dziedzictwo kolonializmu, powszechność i nietrwałość pozaformalnych związków oraz turystyka oparta na eksploatacji środowiska naturalnego nadają "Syrenie..." ton przypowieści o relacjach z naturą i drugim człowiekiem. Miłość i więź z przyrodą pozostają w dłuższej perspektywie nieuchwytne i funkcjonują w cyklach wzajemnego przyciągania i odpychania, niczym w rytmie morskich fal. Orzeźwiająco lekka i zaskakująco przemyślana literatura, za której drogę ku statusowi klasyka będę trzymać kciuki.
Bardzo się cieszę, że natrafiłam na tę książkę. Ujęła mnie lekkość i bezpretensjonalność, z którą Monique Roffey porusza tematy właściwe prozie zaangażowanej. W przeciwieństwie do niektórych popularnych ostatnio twórczyń, autorka zdaje się nie zapominać, że opowieść powinna pozostawać przede wszystkim opowieścią, nie fabularyzowanym manifestem.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Syrena z Zatoki Czarnej...