Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zdecydowanie średnia ocena nie odpowiada temu, jak wyważona i cenna jest to książka, wbrew temu co piszą tutaj osoby, które najwyraźniej jej nie przeczytały, a ideologiczna mgła przesłania im osąd.
Tego brakowało mi w „Chłopcach” Kąckiego, gdyż tam jest właściwie satyra na Korwina i w zasadzie niewiele więcej, tutaj pokazana jest na poważnie narodowa strona, bez przesadnej sympatii, ale i bez wrogości i zbyt daleko idących ocen. Książka nie wybiela ich, ale i nie oczernia i nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej. Do tego bardzo dobrze napisana, styl autora jest prosty i oszczędny, tylko fragmenty z jego reportażów z Marszu Równości w Białymstoku mają bardziej ekspresyjny charakter i w zasadzie podobają mi się mniej. Wcześniejsze rozdziały to rzetelne i spokojne omówienie tego, jak narodowcy funkcjonowali w pokomunistycznej Polsce. Nie ma tutaj koloryzowania, nie złapałem autora na choćby jednej poważnej pomyłce faktograficznej. Do tego książka jest porządnie zredagowana i dobrze wydana, znacznie lepiej niż większość książek o podobnej tematyce.

Zdecydowanie średnia ocena nie odpowiada temu, jak wyważona i cenna jest to książka, wbrew temu co piszą tutaj osoby, które najwyraźniej jej nie przeczytały, a ideologiczna mgła przesłania im osąd.
Tego brakowało mi w „Chłopcach” Kąckiego, gdyż tam jest właściwie satyra na Korwina i w zasadzie niewiele więcej, tutaj pokazana jest na poważnie narodowa strona, bez przesadnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo chciałbym, żeby to była dobra, a przynajmniej niezła książka, ale niestety nie jest. To nawet dosyć smutne, że po polsku wydawane są pozycje tak słabo udokumentowane. Omawiana książka ma strukturę luźnego, słabo uargumentowanego eseju, skleconego tyleż efektownie, co nieefektywnie, ponieważ z jednej strony wrażenie robi bardzo ciekawa i elegancka konstrukcja wywodu (każda z kolejnych omawianych cech “faszyzmu” płynnie przechodzi w następną), z drugiej jednak można odnieść wrażenie, że nie tylko nie udzielono tutaj odpowiedzi na tytułowe pytanie, ale też zaciemniona została istota faszyzmu.
O ile zgadzam się z przekonaniem, że potrzebujemy nowych definicji czy prób ujęć faszyzmu, bo historyczne nieszczególnie pasują do współczesnych ruchów politycznych do niego nawiązujących, o tyle książka Stanleya niestety okazuje się tutaj niezadawalająca.
W zdecydowanej większości autor zaledwie ślizga się po powierzchni, myśli są słabo powiązane. Mało tego, liczba irytujących uproszczeń i nadinterpretacji nawet takiego jak ja laika musi kłuć w oczy. Oto bowiem Stanley stwierdza na przykład, że Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy dzięki teoriom spiskowym dotyczącym katastrofy smoleńskiej, podczas gdy właściwie było dokładnie odwrotnie – temat ten schowano do szafy po tym, jak skonsolidowany został dzięki temu najwierniejszy elektorat. Początkowo nawet PO odnosiło sukcesy wyborcze w kontrze do smoleńskiego fanatyzmu.
Zostawmy jednak to zastrzeżenie, wydaje mi się, że jest bardziej istotne – jakkolwiek prywatnie mogę nie znosić PiS-u i w bardziej emocjonalnych chwilach nazywać ich faszystami, to powoływanie się na nich czy nawet na Orbana obok nazistów, czy konfederatów (nie Konfederatów, chociaż…) to jednak spore nadużycie, skutkujące inflacją tego pojęcia, które ostatecznie staje się całkowicie pozbawione treści, bo można go w ten sposób użyć w odniesieniu do każdej siły, która tworzy mitologię narodową (Komorowski faszystą? Kuszące, ale…), przyjmuje antyintelektualne podejście do uprawiania polityki, stosuje propagandę, dzieli społeczeństwo i świat na swoich i obcych… W mniejszym lub większym stopniu zdecydowana większość rządzących jak świat długi i szeroki to tacy właśnie faszyści. O ile taki sposób argumentacji wydawałby się normalny dla niektórych anarchistów, to jednak progresywnemu profesorowi filozofii renomowanych amerykańskich uczelni raczej nie przystoi. Skoro nie podoba mi się to, że prawica nazywa wszystko, czego nie lubi neomarksizmem, to czy usprawiedliwia to podobne nazywanie wszystkiego, czego nie lubimy my sami faszyzmem?
Stanley wyróżnia dziesięć głównych cech faszyzmu. Nie dostarcza jednak odpowiedzi na pytanie, ile spośród tych cech musi posiadać dany ruch polityczny, by można było uznać go za faszystowski, a także w jakim stopniu cechy te spełniać powinien.
Mam też do tej książki uwagi dotyczące bardziej jej polskiego wydania. Nie jest ona moim zdaniem najlepiej zredagowana, o czym świadczy niestety duża liczba kalek językowych z angielskiego, nierozpoznanych przez tłumaczy frazeologizmów i nawiązań kulturowych, które sprawiają, że całość momentami brzmi gorzej, niż gdyby była tłumaczona maszynowo.
Tak tłumaczyło i wydawało się książki w latach 90., dzisiaj to już nie przystoi, zwłaszcza w przypadku pozycji, które otrzymały dofinansowanie. Nie zaznaczałem przykładów, bo czytałem sobie całość tak dość swobodnie i wcale nie myślałem o recenzowaniu książki, ale na dosłownie trzech stronach wyłapałem takie kawałki jak:
1. „biała nacjonalistyczna propaganda uważa, że…” – jak gdyby propaganda jako wytwór człowieka miała świadomość i była zdolna do rozumowania.
2. “W takich źródłach znajdujemy oczywisty sposób, w jaki podszyte żalem poczucie bycia ofiarą u dominującej większości może zmienić się w narzędzie do generowania potencjalnego zysku politycznego.” – początek zdania okropny, potem pleonastyczne „może” i „potencjalnego”, bo przecież biorąc to na logikę, wynika z tego ni mniej ni więcej tyle, że takie narzędzie mogłoby generować zaledwie potencjalny zysk polityczny, zamiast zysku całkiem już realnego.
Dodatkowo mam zastrzeżenie co do tego, że redaktorzy nie rozpoznali kilku pozycji, które ukazały się po polsku i które widnieją w przypisach jako książki po angielsku, np. doskonała książka „The Twelve-Year Reich: A Social History of Nazi Germany” Richarda Grunbergera z 1971 r. ukazała się po polsku w 1987 r. jako „Historia społeczna III Rzeszy”.
Warto jeszcze dodać, że książka pod koniec jest nieco lepiej zredagowana (czyżby drugi tłumacz z duetu translatorskiego?), a do tego ciekawsza i lepiej uargumentowana. Tak więc jeśli zaczęliście czytać i daliście radę mniej więcej do połowy, to dalej powinno być lepiej.
Z zalet książki wymieniłbym dużą liczbę źródeł, wielu z nich nie znałem, a niektóre wydają się bardzo ciekawe. Ale taka już to książka – tych źródeł jest tyle i są tak poprzeplatane ze sobą, że czasami nie do końca jest jasne, do czego tak właściwie się odnoszą i co mają na celu wykazać.
I już zupełnie na koniec inna uwaga: jeśli interesuje Was ten temat, zdobądźcie lepiej „Anatomię faszyzmu” Paxtona, bo choć też nie jest to pozycja bez wad, to jednak jest intelektualnie bardziej rzetelna i lepiej przemyślana. „Jak działa faszyzm” sprawia wrażenie pisanej na szybko, jakby na zamówienie, chaotycznej książki, z której prawdopodobnie nie dowiecie się zbyt wiele ponad to, co i tak wiecie, dlatego że nie ma tutaj tak naprawdę niczego nowego.

Bardzo chciałbym, żeby to była dobra, a przynajmniej niezła książka, ale niestety nie jest. To nawet dosyć smutne, że po polsku wydawane są pozycje tak słabo udokumentowane. Omawiana książka ma strukturę luźnego, słabo uargumentowanego eseju, skleconego tyleż efektownie, co nieefektywnie, ponieważ z jednej strony wrażenie robi bardzo ciekawa i elegancka konstrukcja wywodu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podejrzewam, że największy problem z tą książką jest taki, że sięgają po nią ludzie, którzy powinni najpierw przeczytać kilka innych książek na temat retoryki, począwszy od klasyków, ewentualnie jakieś dobre opracowanie retoryki opisowej, czy też mieć za sobą akademicki kurs tego przedmiotu.
Jest to bowiem książka raczej dla specjalistów, książka dość trudna i techniczna, choć jednocześnie bardzo elegancka w formie. Jeśli chodzi o współczesne podejście do tematu, niewątpliwie jest to pozycja obowiązkowa, natomiast na pewno zawiedzie się ten, kto liczy na to, że nauczy się z niej figur i tropów, ktokolwiek szukający praktycznego podręcznika.

Podejrzewam, że największy problem z tą książką jest taki, że sięgają po nią ludzie, którzy powinni najpierw przeczytać kilka innych książek na temat retoryki, począwszy od klasyków, ewentualnie jakieś dobre opracowanie retoryki opisowej, czy też mieć za sobą akademicki kurs tego przedmiotu.
Jest to bowiem książka raczej dla specjalistów, książka dość trudna i techniczna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacyjna książka, kolejna z mocnych ostatnio koncepcyjnych, hybrydowych pozycji, łączących różne style – tutaj mamy powieść dla dzieci z elementami książki popularnonaukowej. To wreszcie album z przepięknymi ilustracjami, które opowiadają o przyrodzie i kulturze świata, który w dużej mierze przestał już istnieć.
Nie do przecenienia są walory edukacyjne książki. Bardzo wiele w niej wątków trudnych: religijnych, etycznych, filozoficznych, historycznych, które mogą stanowić punkt wyjścia do dyskusji otwierających dzieci, nawet te mniejsze, z pierwszych klas podstawówki, na złożoność świata.

Rewelacyjna książka, kolejna z mocnych ostatnio koncepcyjnych, hybrydowych pozycji, łączących różne style – tutaj mamy powieść dla dzieci z elementami książki popularnonaukowej. To wreszcie album z przepięknymi ilustracjami, które opowiadają o przyrodzie i kulturze świata, który w dużej mierze przestał już istnieć.
Nie do przecenienia są walory edukacyjne książki. Bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jednym z problemów tego portalu jest to, że akumuluje oceny bez względu na to, kto je wystawia. Skutkiem tego, że średnie ocen nie są ważone, jakaś anonimowa osoba może sobie założyć dowolną liczbę kont i oddać dowolną liczbę negatywnych bądź pozytywnych głosów.
Co zaskakujące (a może wcale nie?), przodują w tym zwolennicy liberalizmu, którzy bardzo często piszą jednozdaniowe recenzje, pełne argumentów ad personam albo zwyczajnych inwektyw.
Jest to zwyczajne draństwo, stąd moja ocena jest odrobinę zawyżona.

Jednym z problemów tego portalu jest to, że akumuluje oceny bez względu na to, kto je wystawia. Skutkiem tego, że średnie ocen nie są ważone, jakaś anonimowa osoba może sobie założyć dowolną liczbę kont i oddać dowolną liczbę negatywnych bądź pozytywnych głosów.
Co zaskakujące (a może wcale nie?), przodują w tym zwolennicy liberalizmu, którzy bardzo często piszą...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Którędy do Yellowstone? Dzika podróż po parkach narodowych Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński
Ocena 8,6
Którędy do Yel... Aleksandra Mizieliń...

Na półkach:

To wydaje się niemożliwością, a jednak zrobili to znowu. Mizielińscy, nasi współcześni Themersonowie, nie wiedzą, gdzie jest sufit, a kto wie, może w ogóle go nie mają. Praktycznie z każdą kolejną książką są coraz lepsi, eksperymentując z formą, treścią, stosując autocytaty, bawiąc się z czytelnikami, puszczając nieraz oko tym, którzy już znają ich książki, co nie znaczy, że nie znając ich twórczości nie można zacząć w tym miejscu. Można albo nawet trzeba, jeśli czytasz te słowa, zamawiaj tę książkę natychmiast, nawet jeśli nie masz dzieci.

Omawiana książka jest nawet lepsza niż doskonałe Mapy i fenomenalne Pod ziemią / Pod wodą.

Czego tu nie ma: jest komiks, książka przyrodnicza, album, atlas... Autorzy nie znają barier gatunkowych, a być może tworzą swoje: Którędy do Yellowstone jest jakby dwie poprzednie książki miały potomstwo albo uległy ewolucji, by użyć dwóch biologicznych metafor. Jestem pewien, że będzie tak, jak zawsze: ogromny sukces w Polsce i na świecie, kilka kontynuacji, a nawet wysyp podobnych, często nawet niezłych, ale nie wytrzymujących porównania z pierwowzorem podobnych pozycji.

Na koniec dobra rada: jeśli chcesz czytać tę książkę dziecku, zagospodaruj na to jak najwięcej czasu. Bardzo możliwe, że będziesz zmuszony przeczytać całą na raz. Piszę to, żebyś później nie miał pretensji, że nie ostrzegałem.
Dla mnie plebiscyt na książkę roku dla dzieci jest już rozstrzygnięty, chyba że kwartet Mizielińskich i Dwóch Sióstr postanowi wydać coś przed Gwiazdką. :)

To wydaje się niemożliwością, a jednak zrobili to znowu. Mizielińscy, nasi współcześni Themersonowie, nie wiedzą, gdzie jest sufit, a kto wie, może w ogóle go nie mają. Praktycznie z każdą kolejną książką są coraz lepsi, eksperymentując z formą, treścią, stosując autocytaty, bawiąc się z czytelnikami, puszczając nieraz oko tym, którzy już znają ich książki, co nie znaczy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Widzę, że już rozpoczął się downvoting i pisanie recenzji, w których dominuje aleatoryczne podejście do interpunkcji i składni języka polskiego albo dość zagadkowa lapidarność stylu.

Ważna, potrzebna, dobrze napisana książka.

Widzę, że już rozpoczął się downvoting i pisanie recenzji, w których dominuje aleatoryczne podejście do interpunkcji i składni języka polskiego albo dość zagadkowa lapidarność stylu.

Ważna, potrzebna, dobrze napisana książka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka w bardzo przystępny, choć niewątpliwie skrótowy sposób przedstawia amerykańskie podejście do socjologii, zaskakująco mało znane w europejskiej, a już szczególnie polskiej rzeczywistości.
Nie rozumiem tak niskiej oceny, być może tak duża dawka ironicznego, momentami wręcz sarkastycznego humoru, jest niestrawna dla polskiego czytelnika.

Książka w bardzo przystępny, choć niewątpliwie skrótowy sposób przedstawia amerykańskie podejście do socjologii, zaskakująco mało znane w europejskiej, a już szczególnie polskiej rzeczywistości.
Nie rozumiem tak niskiej oceny, być może tak duża dawka ironicznego, momentami wręcz sarkastycznego humoru, jest niestrawna dla polskiego czytelnika.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna książka, choć polskie wydanie nie jest pozbawione pomyłek translatorskich i edycyjnych.

Świetna książka, choć polskie wydanie nie jest pozbawione pomyłek translatorskich i edycyjnych.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie widziałem książki tak źle przetłumaczonej. Niestety tłumaczenie i redakcja wyglądają na robione w wielkim pośpiechu, bez znajomości tematu, czy nawet próby zastanowienia się czy tekst jest napisany prawidłową polszczyzną albo czy w ogóle ma sens.

Tym bardziej szkoda, bo treść jest bardzo interesująca.

Dawno nie widziałem książki tak źle przetłumaczonej. Niestety tłumaczenie i redakcja wyglądają na robione w wielkim pośpiechu, bez znajomości tematu, czy nawet próby zastanowienia się czy tekst jest napisany prawidłową polszczyzną albo czy w ogóle ma sens.

Tym bardziej szkoda, bo treść jest bardzo interesująca.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Doskonale napisana książka dokumentująca historię ruchów anty-GMO i antyszczepionkowych, ich sploty, czy wreszcie podobieństwa między nimi.

Ogromną zaletą publikacji jest jej spójność narracyjna, dzięki której książkę czyta się, by użyć zjechanego banału, niczym kryminał, którym w istocie jest.
Opisuje ona bowiem ocierające się o przestępstwo konsekwentne trwanie organizacji ekologicznych (czy jak woli ich nazywać autor "ekologistycznych", jako że nie mają one wiele wspólnego z ekologią rozumianą jako nauka) przy błędnych i szkodliwych założeniach.

Rotkiewicz celnie wyprowadza ciosy wymierzone w zwolenników żywności organicznej, wąsko pojmowanego ekologizmu czy anyszczepionkowców, używając ich własnej broni ‒ zarzutów o korupcję, brak rzetelności i złe intencje.

Jest to książka niezwykle potrzebna w czasie zalewu nieprawdziwych, fabrykowanych informacji, upadku zaufania do nauki i instytucji państwowych zajmujących się edukacją zdrowotną i opieką medyczną, jedną z pierwszych, ale jestem pewien, że nie ostatnią.
Jej przewrotny tytuł i atrakcyjna okładka mogą sprawić, że sięgną po nią dotychczas niezbyt krytyczni zwolennicy spiskowych teorii, którzy po przeczytaniu jej nieco zmodyfikują swoje podejście.

Doskonale napisana książka dokumentująca historię ruchów anty-GMO i antyszczepionkowych, ich sploty, czy wreszcie podobieństwa między nimi.

Ogromną zaletą publikacji jest jej spójność narracyjna, dzięki której książkę czyta się, by użyć zjechanego banału, niczym kryminał, którym w istocie jest.
Opisuje ona bowiem ocierające się o przestępstwo konsekwentne trwanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po lekturze jestem nieco rozczarowany, głównie chaotycznym stylem, sporą ilością przeskoków logicznych i chronologicznych, a także wieloma podobnego rodzaju mankamentami, co w połączeniu z chyba nie do końca szczęśliwym tłumaczeniem sprawiło, że ogromny potencjał tej historii nie został do końca wykorzystany. Na szczęście czyta się bardzo przyjemnie, język autorki jest bardzo sugestywny i autentyczny, a przedstawione jej emocje i zachowania, choć momentami dla mnie dość trudne do zaakceptowania, przynajmniej sprawiają wrażenie szczerych.

Po lekturze jestem nieco rozczarowany, głównie chaotycznym stylem, sporą ilością przeskoków logicznych i chronologicznych, a także wieloma podobnego rodzaju mankamentami, co w połączeniu z chyba nie do końca szczęśliwym tłumaczeniem sprawiło, że ogromny potencjał tej historii nie został do końca wykorzystany. Na szczęście czyta się bardzo przyjemnie, język autorki jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Doskonała odtrutka na popperyzm.

Doskonała odtrutka na popperyzm.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby treści niewiele, niby objętościowo niewielka, ale daje bardzo duże możliwości i jednocześnie za każdym razem udowadnia, że czytanie może być świetną zabawą.
Ważna uwaga! Jeśli czytasz ją dziecku, przygotuj się na ewentualność czytania jej kilkakrotnie.

Niby treści niewiele, niby objętościowo niewielka, ale daje bardzo duże możliwości i jednocześnie za każdym razem udowadnia, że czytanie może być świetną zabawą.
Ważna uwaga! Jeśli czytasz ją dziecku, przygotuj się na ewentualność czytania jej kilkakrotnie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Klasyczne już dzieło na temat niewolnictwa czarnoskórych w USA, jedno z pierwszych opracowań tej tematyki w Polsce.

Klasyczne już dzieło na temat niewolnictwa czarnoskórych w USA, jedno z pierwszych opracowań tej tematyki w Polsce.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Część pierwsza to opis małej społeczności żyjącej w fikcyjnym miasteczku, która to społeczność utrwalana jest chyba tylko prawem inercji, bezwładnego samopowielania się. Spotykamy cały szereg mniej lub bardziej "zaburzonych" osób, które nie potrafią się wzajemnie porozumiewać ponad absolutne minimum, w dodatku zupełnie nie rozumieją dlaczego i bardzo rzadko w ogóle to sobie uświadomiają. Zdaje się jedyna w pełni świadoma istnienia tych barier, zaburzeń komunikacyjnych osoba jest u progu szaleństwa, choć nie do końca wiadomo z której jego strony. W postaci żyjącego w niemal całkowitej izolacji od świata zewnętrznego księcia Sauraua, w którym można dostrzec kilka bardzo znajomych rysów, np. obłąkanego Nietzschego, mamy do czynienia z apogeum problemów dotykających całą okoliczną ludność.

Pierwsza część jest lekka w formie, lecz niepokojąca w treści, drugą zaś czyta się niezwykle trudno, gdyż irytuje i przytłacza ilością bezładnie rzucanych myśli, jako że jednak jest to całkowicie świadomie zastosowany zabieg literacki, to należy przyznać, że i tutaj talent Bernharda znalazł swoje potwierdzenie.

Część pierwsza to opis małej społeczności żyjącej w fikcyjnym miasteczku, która to społeczność utrwalana jest chyba tylko prawem inercji, bezwładnego samopowielania się. Spotykamy cały szereg mniej lub bardziej "zaburzonych" osób, które nie potrafią się wzajemnie porozumiewać ponad absolutne minimum, w dodatku zupełnie nie rozumieją dlaczego i bardzo rzadko w ogóle to sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fascynująco zła literatura. Myśleliście, że Houellebecq jest przemądrzałym mizoginem? Androulakis wyprzedza Francuza o kilka długości. Ta książka to rozległy pseudofilozoficzny wywód o wyższości mężczyzn, przerywany mało autentycznym uwagami i pytaniami anonimowych kobiet. Choć napisana jest w dość oryginalnej konwencji, nieustannie odpycha niebywałym seksizmem i pogardą wobec przedstawicielek płci żeńskiej.
Nie bez powodu określana bywa mianem "antypowieści", ja bym posunał się nawet do określenia jej mianem "antyliteratury".

Fascynująco zła literatura. Myśleliście, że Houellebecq jest przemądrzałym mizoginem? Androulakis wyprzedza Francuza o kilka długości. Ta książka to rozległy pseudofilozoficzny wywód o wyższości mężczyzn, przerywany mało autentycznym uwagami i pytaniami anonimowych kobiet. Choć napisana jest w dość oryginalnej konwencji, nieustannie odpycha niebywałym seksizmem i pogardą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po prostu ktoś zepsuł średnią.

Po prostu ktoś zepsuł średnią.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli ktoś lubi humor w stylu Francoisa Rabelais'go, to poczuje się jak w domu.

Jeśli ktoś lubi humor w stylu Francoisa Rabelais'go, to poczuje się jak w domu.

Pokaż mimo to

Okładka książki Niedźwiedź łowca motyli Susanna Isern, Marjorie Pourchet
Ocena 8,1
Niedźwiedź łow... Susanna Isern, Marj...

Na półkach:

Koniecznie. Proste i eleganckie, tak w formie, jak i w treści.

Koniecznie. Proste i eleganckie, tak w formie, jak i w treści.

Pokaż mimo to