Plutopia. Atomowe miasta i nieznane katastrofy nuklearne
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Reportaż
- Tytuł oryginału:
- Plutopia: Nuclear Families, Atomic Cities, and the Great Soviet and American Plutonium Disasters
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2016-08-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-08-03
- Liczba stron:
- 600
- Czas czytania
- 10 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380493315
- Tłumacz:
- Tomasz Bieroń
- Tagi:
- broń atomowa choroba popromienna literatura faktu manipulacja polityka skażenie środowiska USA strach śmierć terror wysiedlenia wyścig zbrojeń zimna wojna
To opowieść o dwóch miastach, w których produkowano pluton.
Oziorsk i Richland leżały po dwóch stronach żelaznej kurtyny. Powinno je dzielić wszystko, ale jednak miały wiele wspólnego. W Richland nie było prywatnej własności, wolnego rynku ani władzy samorządowej. Oziorsk oficjalnie nie istniał, próżno go szukać na mapach. W obu miastach obowiązywały restrykcje dotyczące poruszania się i pobytu. Ale mieszkańcom to nie przeszkadzało. Wyborcy w Richland dwukrotnie odrzucili propozycję nadania ich miejscowości praw miejskich, samorządu i wolnego rynku. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych w Oziorsku dziewięćdziesiąt pięć procent wyborców opowiedziało się za utrzymaniem systemu przepustek, bramek i strażników.
Osiedlano tam całe rodziny, którym zapewniano tanie mieszkania i znakomite szkoły. Mieszkańcy wspominali, że nie musieli zamykać drzwi domów, dzieci były bezpieczne, sąsiedzi przyjaźni, bezrobocie, bieda i przestępczość nie występowały. O inwigilacji, tajnych informatorach czy podsłuchach nikt nie wspomina. Tak jak o gigantycznym skażeniu środowiska.
Tak wyglądała plutopia. Jedyne w swoim rodzaju, odizolowane od świata miejscowości, które zaspokajały potrzeby powojennych społeczeństw Ameryki i Związku Radzieckiego.
Choć każdy słyszał o Czarnobylu, o Richland i Oziorsku tylko nieliczni. To nie dziwi, bo miejsca te ukrywano niczym tajne laboratoria z „Archiwum X”. Rosyjskie Ministerstwo Energii Atomowej nie udzieliło Kate Brown zgody na wjazd do Oziorska. Oba miejsca do dziś objęte są zmową milczenia. Wiele spotkań z tymi, którzy zgodzili się mówić, odbyło się w okolicznościach godnych powieści sensacyjnej. Informacje przekazywano nerwowym szeptem i zaszyfrowanym językiem, a informatorzy odmawiali zgody, by ich cytować. Ci, którzy próbowali ujawnić prawdę o wypadkach i zagrożeniach dla zdrowia ludzi, byli inwigilowani, nękani, śledzeni i zastraszani zarówno w USA, jak i w Rosji, nawet po zakończeniu zimnej wojny.
Książka zdobyła wiele nagród: Nagrodę Amerykańskich Historyków im. Ellisa W. Hawleya, Nagrodę Amerykańskiego Stowarzyszenia Historycznego im. Alberta J. Baveridge’a , Nagrodę Amerykańskiego Stowarzyszenia Historii Przyrodniczej im. George’a Perkinsa Marsha, Nagrodę Stowarzyszenia Nauk Słowiańskich, Wschodnioeuropejskich i Euroazjatyckich im. Wayne’a S. Vucinicha, Nagrodę Heldt w kategorii Najlepsza Książka Nauk Słowiańskich/Wschodnioeuropejskich/Euroazjatyckich Stowarzyszenia Kobiet w Naukach Słowiańskich oraz Nagrodę im. Roberta G. Athearna.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Nieznane atomowe miasta
Wydawałoby się, że nieźle znamy historię powstania bomby atomowej i późniejszej zimnowojennej rywalizacji w arsenale nuklearnym. Znamy nazwisko Roberta Oppenheimera, kojarzymy ośrodek w Los Alamos, słyszeliśmy o Rosenbergach i innych szpiegach przekazujących tajemnice broni jądrowej do ZSRR. A jednak są elementy tej historii, które przez lata umykały uwagi historyków.
Mówi wam coś nazwa Oziorsk? A Richland? Ta druga być może, dzięki popularnej także w Polsce serii urban fantasy o Mercy Thompson. Jednak przede wszystkim to dwa miasteczka położone na dwóch półkulach, pół świata od siebie, ale niemal bliźniaczo podobne. Oba te ośrodki zostały zbudowane jako zaplecze mieszkaniowe dla pracowników kluczowych instytucji przemysłu zbrojeniowego. Fabryk plutonu, „paliwa” dla bomby atomowej.
Historię obu miast przedstawia w „Plutopii” Kate Brown. Autorka jest profesorem historii na Uniwersytecie Maryland i jej warsztat historyczny widać na kartach książki. Całość narracji to logiczny, uporządkowany wywód, poparty licznymi cytatami z bardzo zróżnicowanych źródeł. W niespełna 600-stronicowej książce, ok. 85 stron to przypisy bardzo drobną czcionką.
Jednak nie przypadkiem Wydawnictwo Czarne przypisało książkę do serii wydawniczej Reportaż. „Plutopia” nie jest pozycją stricte naukową, choć bez wątpienia posiada ogromną wartość faktograficzną. Autorka wplata w narrację własne wspomnienia z odwiedzin plutopijnych regionów i ze spotkań z ich mieszkańcami. Pozwala sobie również na niedopuszczalny w naukowej publikacji osobisty ton. Wyraźnie widać, że jest przeciwna całej branży atomowej, a jej wykorzystaniu w zbrojeniach w szczególności. Jednak na kartach reportażu można sobie pozwolić na więcej, a te wtrącenia są na tyle rzadkie, że nie zaburzają odbioru całości.
Brown w swojej książce prowadzi nas przez ponad pół wieku historii obu miasteczek. Od wyboru lokalizacji, przez budowę fabryki z reaktorami, funkcjonowanie kompleksu, aż po wygaszenie produkcji i próbę rekultywacji terenów.
Właśnie, rekultywacji. Autorka przekonująco udowadnia, że Richland i Oziorsk były większymi katastrofami dla lokalnej ekologii niż Czarnobyl i Fukushima. W czasie działania obu ośrodków uwolniono więcej substancji promieniotwórczych niż w obu tych słynnych katastrofach. W latach 50. promieniotwórcza woda po schłodzeniu reaktorów była po prostu wypuszczana z powrotem do rzeki, w której miejscowi kąpali się i łowili ryby.
Fascynujące są paralele między oboma ośrodkami, istniejącymi przecież w tak różnych systemach i tak różnych warunkach. Ich istnienie przesycały paradoksy. Amerykańscy pracownicy fabryki plutonu długo nie chcieli w swoim miasteczku samorządu, bo bali się, że zagrozi to ich wygodnemu subsydiowanemu życiu. Paradoksalnie też to w USA łatwiej było utrzymać tajność niż w totalitarnym, ale przeżartym korupcją ZSRR. Przerażające są totalne lekceważenie zasad bezpieczeństwa i brak jakiekolwiek refleksji nad zdrowiem okolicznych mieszkańców, nie należących do Plutopii.
Warto skupić się na rozdziałach poświęconym socjologicznym aspektom życia i pracy w pobliżu niesamowicie szkodliwych fabryk plutonu. Kombinatów często bronili lokalni mieszkańcy, ci najbardziej narażeni na straszliwe skutki promieniowania. Jednak dla nich ważniejsze okazywały się krótkoterminowe interesy ekonomiczne. Whistleblowerzy, ostrzegający przed zabójczym promieniowaniem, byli zdrajcami.
„Plutopia” to znakomicie udokumentowana książka opowiadająca o mało znanym aspekcie Zimnej Wojny. Dla wszystkich zainteresowanych tym okresem historycznym lektura obowiązkowa.
Krzysztof Krzemień
Oceny
Książka na półkach
- 1 567
- 860
- 246
- 51
- 34
- 21
- 19
- 16
- 16
- 15
Cytaty
Dymy z kominów czasem szybko się przemieszczały, czasem długo wisiały w jednym miejscu, zmieniały kierunek albo po zderzeniu z ziemią odbija...
RozwińNa ogół jest tak, że kiedy patrzysz na katastrofę ekologiczną, to o tym wiesz. Katastrofy w widoczny i wyczuwalny sposób burzą naturalny por...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
Historia dwóch kombinatów nuklearnych utworzonych w latach 40 XX wieku w USA i ZSRR do produkcji plutonu. Autorka nie skupia się na technikaliach, fizyce czy chemii (tego mi tu jednak w odpowiedniej ilości brakowało),a na mechanizmach rządzących życiem w odizolowanych miejscowościach dedykowanych dla pracowników atomowych fabryk, awariach, dewastacji środowiska oraz walką części ludzi dotkniętych skutkami radiacji o swoje prawa. Bez wątpienia ciekawym wątkiem jest mechanizm socjologiczny polegający na dobrowolnym przyzwoleniu ludzi zamykanych w odizolowanych miastach, którzy w zamian za dobrobyt i nadzór państwa byli w stanie poświęcić swoje swobody i prawa obywatelskie (tyczy się to USA, w ZSRR zamknięcie w Oziorsku rekompensowało znacznie lepsze zaopatrzenie w sklepach czy standard mieszkalnictwa niż w reszcie Związku Radzieckiego). Tak jak wspomniano w innych recenzjach, odbiór książki nieco burzy tendencja autorki do oceniania ludzi żyjących 60-70 lat temu oraz raczej negatywny, mało obiektywny stosunek do atomistyki (co widać jak na dłoni w ostatnim rozdziale). Podsumowując, książkę serdecznie polecam.
Historia dwóch kombinatów nuklearnych utworzonych w latach 40 XX wieku w USA i ZSRR do produkcji plutonu. Autorka nie skupia się na technikaliach, fizyce czy chemii (tego mi tu jednak w odpowiedniej ilości brakowało),a na mechanizmach rządzących życiem w odizolowanych miejscowościach dedykowanych dla pracowników atomowych fabryk, awariach, dewastacji środowiska oraz walką...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toŚwietna lektura szczerze ukazująca łańcuch powiązań między pracownikami kombinatów jądrowych, a otaczającym ich światem. Wyjaśniło się, dlaczego po katastrofie w Czarnobylu było aż tylu specjalistów w dziedzinie energetyki jądrowej - to nie był pierwszy tak koszmarny wypadek, choć pierwszy dziejący się na oczach całego świata.
Świetna lektura szczerze ukazująca łańcuch powiązań między pracownikami kombinatów jądrowych, a otaczającym ich światem. Wyjaśniło się, dlaczego po katastrofie w Czarnobylu było aż tylu specjalistów w dziedzinie energetyki jądrowej - to nie był pierwszy tak koszmarny wypadek, choć pierwszy dziejący się na oczach całego świata.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZ jednej strony to ciekawa pozycja, wprowadza w nieco tajemniczy świat "atomowych" miast. Wątek mi niezbyt znany, ogromna praca Autorki i nad źródłami i na rozmowach z świadkami epoki. W ogóle bardzo ciekawa konstatacja, że miasto produkujące pluton dla ZSRR było bodaj jednym z najbardziej kapitalistycznych miast w sowiecie (70% mieszkań to własność prywatna, sporo samochodów, duże mieszkania),z drugiej strony to amerykańskie było... siedzibą socjalistycznych rozwiązań (własność wspólna w tym mieszkań, pewność pracy etc.),ot chichot historii.
Z drugiej in minus antyatomowe poglądy Autorki. Potrafiłbym je zaakceptować jako głos sprzeciwu względem pobłażaniu normom bezpieczeństwa (wszystko jedno czy uwagi na komunistyczną ignorancje czy pogoń z zyskiem w imię wszystko) - bo to jest temat. Autorka jednam dryfuje nieco w generalny sprzeciw względem niebezpiecznej technologii. Do mnie niezbyt przemawia bo temat śmierci z powodu mian klimatu czy smogu jest równie dojmujący.
Na pewno warto przeczytać, solidna dawka reportażowo podanej historii.
Z jednej strony to ciekawa pozycja, wprowadza w nieco tajemniczy świat "atomowych" miast. Wątek mi niezbyt znany, ogromna praca Autorki i nad źródłami i na rozmowach z świadkami epoki. W ogóle bardzo ciekawa konstatacja, że miasto produkujące pluton dla ZSRR było bodaj jednym z najbardziej kapitalistycznych miast w sowiecie (70% mieszkań to własność prywatna, sporo...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMam problem z oceną tej książki z powodu poczucia ambiwalencji, która dotarła do mnie zaraz po przeczytania. Sama książka jest świetna, traktuje ją jako hołd dla bezimiennych ofiar poskramiania atomu. Brakuje mi jednak czegoś co mają książki popularnonaukowe, a których nie mają reportaże. Brak jakichkolwiek wyjaśnień naukowych czy opisów procesów fizycznych i chemicznych etc. Książkę przeczytałem w ekspresowym tempie, czyta się ją bardzo lekko. Szkoda, że nie zredagowali jej jacyś fizycy.
Mam problem z oceną tej książki z powodu poczucia ambiwalencji, która dotarła do mnie zaraz po przeczytania. Sama książka jest świetna, traktuje ją jako hołd dla bezimiennych ofiar poskramiania atomu. Brakuje mi jednak czegoś co mają książki popularnonaukowe, a których nie mają reportaże. Brak jakichkolwiek wyjaśnień naukowych czy opisów procesów fizycznych i chemicznych...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo ciekawy i dobrze napisany reportaż.
Bardzo ciekawy i dobrze napisany reportaż.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toStwierdzam, że książka jest przerażająca. Okropne jest to, że większość ludzi nie miała pojęcia o grożącym im niebezpieczeństwie. Wladze ich nie informowały. Opis dzieci – likwidatorów jest straszny. Tak samo jak statystyka: „w oczyszczaniu terenu po katastrofie brały udział dwa tysiące kobiet w ciąży”. Dzieci rodziły się „usmarowane, czarne, dziwne”. W zasadzie ciężko mówić o bezstronności w przypadku XXI – wiecznej Amerykanki, która pisze o czasach ZSRR. Ma po prostu antynuklearne podejście (zresztą ciężko nie mieć takiego podejścia po przeczytania owej książki) oraz tendencję do przedstawiania tylko uchybień, nieprawidłowości, które miały miejsce w pierwszych fabrykach plutonu. Według mnie za mało zawarła rozmów z ludźmi, który kiedyś pracowali w tych fabrykach i stali się ofiarami napromieniowania. Co więcej, autorka skupiła się na początku książki na USA, następnie na ZSRR co miało jakiś porządek. Potem miesza oba kraje. Ciężko się połapać. Widać jednak, że musiała włożyć w pisanie tej publikacji mnóstwo pracy – ogromna bibliografia, liczne odwołana i źródła.
Stwierdzam, że książka jest przerażająca. Okropne jest to, że większość ludzi nie miała pojęcia o grożącym im niebezpieczeństwie. Wladze ich nie informowały. Opis dzieci – likwidatorów jest straszny. Tak samo jak statystyka: „w oczyszczaniu terenu po katastrofie brały udział dwa tysiące kobiet w ciąży”. Dzieci rodziły się „usmarowane, czarne, dziwne”. W zasadzie ciężko...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzyznam się, że książkę tę oceniam z trudem. Długo zastanawiam się czy wystawić jej ocenę
5 czy 6.
Ogromnym plusem tej pozycji jest ilość źródeł i powołań, do których autka się odwołuje. Widać, że reportaż ten kosztował ją wiele pracy i większość informacji można uznać za w pełni wiarygodne, nawet jeśli nie są one przedstawione w najlepszy sposób.
Niestety, największą bolączką tej książki jest całkowity brak obiektywizmu autorki. Moje dwa największaezastrzeżenia to moralizatorskie podejście do obywateli Związku Radzieckiego i USA lat 40-60, których autorka nagminnie ocenia z perspektywy Amerykanina XXI wieku. Druga sprawa to widoczne anty-nuklearne poglądy autorki, które wraz z końcem książki stają się bardziej i bardziej nachalne. Z tego powodu ciężko mówić tu o bezstronnym reportażu, kiedy mamy doczynienia z rozbudowanym felietonem.
Jeśli odsuniemy na bok wspomniane powyżej kwestie, to znajdziemy tu wiele ciekawych informacji, dlatego mimo wszystko warto nieco się pomęczyć.
Przyznam się, że książkę tę oceniam z trudem. Długo zastanawiam się czy wystawić jej ocenę
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to5 czy 6.
Ogromnym plusem tej pozycji jest ilość źródeł i powołań, do których autka się odwołuje. Widać, że reportaż ten kosztował ją wiele pracy i większość informacji można uznać za w pełni wiarygodne, nawet jeśli nie są one przedstawione w najlepszy sposób.
Niestety, największą...
Atom jest zły, bardzo zły. Jak nie wierzysz to musisz przeczytać Plutopię, książkę pisaną właśnie pod taką tezę.
Mamy tutaj masę źródeł ale sposób pisania powoduje, że kilkanaście stron przeczytanych za jednym podejściem to było dla mnie za dużo więc lektura zajęła mi kilka tygodni. Ekstremalne szczególarstwo i chęć łączenia w ostatniej części książki w jednym zdaniu omówionych sytuacji z Oziorska i Richland z Fukushimą i Czarnobylem męczyły. Pojawiający się rozmówcy zupełnie nie przekonują. Bardzo cenne są natomiast informacje o początkach Oziorska i Richland ale mam wrażenie, że można było to przedstawić bardziej przystępnie.
Atom jest zły, bardzo zły. Jak nie wierzysz to musisz przeczytać Plutopię, książkę pisaną właśnie pod taką tezę.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMamy tutaj masę źródeł ale sposób pisania powoduje, że kilkanaście stron przeczytanych za jednym podejściem to było dla mnie za dużo więc lektura zajęła mi kilka tygodni. Ekstremalne szczególarstwo i chęć łączenia w ostatniej części książki w jednym zdaniu...
Książka jest bardzo nierówna.
Najbardziej uderzającymi kwestiami są:
1. Nieustanne leseferyczne bredzenia autorki. Serwowanie pięknych cytatów o wolności wyprodukowanych przez Hayeka - wspierającego morderców i dyktatorów, można zbyć z zimnym uśmiechem, ale nieustannego utyskiwania na "pieniądze podatników" po chwili zaczynają drażnić, ponieważ nic nie wnoszą do tematu a przedłużają i tak już mocno porozciąganą w wielu miejscach książkę. Autorka ewidentnie nie chce przyjąć do akceptacji faktu, że w przypadku amerykańskiej plutopii realizowanej przez firmy sektora prywatnego, zabrakło państwowo-społecznego nadzoru a zatruwanie środowiska nie jest bynajmniej domeną jedynie projektów rządowych. Dodatkowo śmieszne jest podkreślanie faktu, że ludzie żyjący w ośrodkach atomowych chcieli dobrego życia, lepszego od innych - jakby nie było to wpisane w kwintesencję amerykańskiego kapitalizmu i nie było również realizowane w ramach systemu prywatnego, gdzie wzrost bogactwa jednych często wynika z wykorzystania słabszej pozycji innych. Autorka również podchodzi w wielu momentach do samych stosunków społecznych byłego ZSRR protekcjonalnie - zjawiska w USA opisywane jako społeczne dbanie o wspólny dobrobyt, gdy na moment pojawiają się w Związku Radzieckim nie są opisane inaczej niż autorytarne wtrącanie wtrącanie się innych ludzi w czyjeś życie. W USA wewnętrzna kontrola społeczeństwo pilnuje człowieka dla jego dobra, a w ZSRR dla jego niedobra, czego tu nie rozumieć (przy czym na obrone autorki należy wspomnieć, że nie zaprzecza ostracyzmowi społecznemu jakiemu zostali poddani miejscowi informatorzy w Richland).
2. Spiskowy ton, który wkrada się mniej więcej w połowie reportażu. Jakby przeanalizować książkę, jest tam stosunkowo niewiele twardych danych, przytaczane są zupełnie zbędne nic nie wnoszące wydarzenia, wypowiedzi oraz osoby (z drugiej strony ma to jednak plus w postaci oddania głosu bohaterom ponurego dramatu plutonowego),pre zez co reportaż się wlecze i usypia czujność. Sama końcówka z szybko dopisanymi elementami nt Fukushimy bez opisu dosłownie żadnych szczegółów wydarzeń czy zaniedbań, opis lobbowania biznesu nuklearnego przeciwko elektrowniom węglowym (biedny biznes węglowy i wydobywczy, gdyby mogliby się jakoś obronić przed tymi zarzutami z globalnymi wartościami rynkowymi przekraczającymi 50-krotność wartości biznesu nuklearnego.),bez wskazania czy zarzuty przeciwko tym wytwórcom były uzasadnione (szok - były). Autorka w ten sposób wykazuje się na sam koniec książki antynuklearną obsesją, co w moim przypadku doprowadziło do zapalenia się czerwonej lampki co do szczegółów w książce, które ze względu na rozmiar trudniej zweryfikować.
Niezależnie od tego należy podkreślić, że Autorka wykazała ogrom pracy przy opisie niegospodarności, zaniedbań, uchybień, pośpiechu programu plutonowego. Mimo pewnych zabarwień dobrym rozwiązaniem było przedstawienie obu osrodków i stopnia bylejakości i absurdów, które nimi rządziły oraz ponurych konsekwencji, które to przyniosło. Niewątpliwie, mroczniejsza część historii dotyczy ZSRR ze względu na zbrodniczy ustrój tam panujący, ale amerykańskie historie jak np. Greenrun (o którym nie słyszałem wcześniej) również są wstrząsające.
Książka jest bardzo nierówna.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNajbardziej uderzającymi kwestiami są:
1. Nieustanne leseferyczne bredzenia autorki. Serwowanie pięknych cytatów o wolności wyprodukowanych przez Hayeka - wspierającego morderców i dyktatorów, można zbyć z zimnym uśmiechem, ale nieustannego utyskiwania na "pieniądze podatników" po chwili zaczynają drażnić, ponieważ nic nie wnoszą do tematu a...
Oziorsk i Richland to dwa miasta w których produkowano pluton. Jedno z nich powstało w Związku Radzieckim, drugie w Stanach Zjednoczonych. Teoretycznie dużo powinno je dzielić, ale jak się okazało wiele je też łączy. Autorka przeprowadziła bogatą kwerendę archiwalną plus odwiedziła okolice opisywanych przez siebie miejsc. Mimo, że temat powinien być bardzo interesujący, to Brown momentami wypada po prostu przeciętnie. Ta książka jest cholernie nierówna. Wiadomo, że jest tu sporo szczegółów, mrocznych i dramatycznych historii (zwłaszcza w Związku Radzieckim),gdzie człowiek łapie się za głowę - przesiedlenia, robotnicy przymusowi, katastrofy, no i to są te lepsze fragmenty, ale to wszystko jest podlane takim ciężkostrawnym sosem. Czasem tę pozycję czyta się jak podręcznik do fizyki, czasem jesteśmy zalewani informacjami o urbanistyce, do tego rozmówcy Kate Brown w jej książce wypadają dosyć blado, jak osoby które nie mają nic ciekawego do powiedzenia (swoją drogą rozmowa z facetem, który poszedł narąbać się z sąsiadem to majstersztyk, zacząłem się zastanawiać czy z autorką nie jest coś nie tak). Znałem już twórczość autorki z książki o Czarnobyle, więc spodziewałem się antynuklearnego wydźwięku i ta pozycja faktycznie taka jest, natomiast warto zaznajomić się z błędami jakie popełniały kraje tworzące plutopię.
Oziorsk i Richland to dwa miasta w których produkowano pluton. Jedno z nich powstało w Związku Radzieckim, drugie w Stanach Zjednoczonych. Teoretycznie dużo powinno je dzielić, ale jak się okazało wiele je też łączy. Autorka przeprowadziła bogatą kwerendę archiwalną plus odwiedziła okolice opisywanych przez siebie miejsc. Mimo, że temat powinien być bardzo interesujący, to...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to