-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2023-12-18
2023-11-27
2023-02-15
2023-01-28
2022-09-18
2022-08-14
2022-04-16
Pisanie o tej książce jako o "takim innym Pratchettcie" to nieporozumienie.
Znaczy.... tak, jasne, Tom Holt również absolutnie uwielbia cudaczne, przezabawne metafory.
Ale na tym się zasadniczo kończy wszystko, co między tymi dwoma panami podobne.
I... bardzo dobrze! Bo nie ukrywam, że czytało mi się tę książkę naprawdę cudownie: ale cała ta cudowność wynikała z tego, że Holt nie próbował być Pratchettem, a wręcz, w wielu momentach, jego przeciwieństwem. I to choć na mistrzu Terrym się wychowałem, tak jednak tym razem to Holtowi muszę przyznać punkcik przewagi, bo wstrzelił się w mój aktualny nastrój (i rozmyślania) jak wielokrotnie nagradzany snajper.
Co więc tutaj mamy?
Troszkę humoru (dosłownie można by humor nazwać przyprawą, ale taką sypaną przez doświadczonego kucharza), dużo więcej intrygujących, dość ciężkich wątków psychologicznych, które jednak bardzo zgrabnie zbiegają się z absurdem, który nie pozwala im zaciążyć za bardzo na naszej psychice - jednak na tyle pozwala, by właśnie to całkowicie czyniło "Śniło Ci Się" książką, jakiej Pratchett nigdy by nie napisał.
Podsumowując - choć chcę walczyć w mojej opinii z używaniem nazwiska Pratchetta, używam go więcej niż autora tejże książki - niech ta ironia będzie dobrym wstępem do przeczytania Holta, bo zdecydowanie, bardzo cieszę się ze spotkania, jakie z nim miałem tej wiosny.
Pisanie o tej książce jako o "takim innym Pratchettcie" to nieporozumienie.
Znaczy.... tak, jasne, Tom Holt również absolutnie uwielbia cudaczne, przezabawne metafory.
Ale na tym się zasadniczo kończy wszystko, co między tymi dwoma panami podobne.
I... bardzo dobrze! Bo nie ukrywam, że czytało mi się tę książkę naprawdę cudownie: ale cała ta cudowność wynikała z tego, że...
2021-11-30
2021-04-29
Przyjemna. Wbrew reklamom, wcale nie surrealistyczna, co jednak nie odbiera jej bardzo dobrej jakości - jest to obrazowa, szarobura opowieść o nowoczesnym człowieku, która wielokrotnie sposobem pisania przypominała mi Kinga, brudniejszego jeno, bo w końcu to Ballard.
Końcówka zaś była całkiem, na swój dziwny sposób, satysfakcjonująca, warto więc doczytać do końca.
Przyjemna. Wbrew reklamom, wcale nie surrealistyczna, co jednak nie odbiera jej bardzo dobrej jakości - jest to obrazowa, szarobura opowieść o nowoczesnym człowieku, która wielokrotnie sposobem pisania przypominała mi Kinga, brudniejszego jeno, bo w końcu to Ballard.
Końcówka zaś była całkiem, na swój dziwny sposób, satysfakcjonująca, warto więc doczytać do końca.
2021-02-16
Lovecraft, jak to Lovecraft - za to się go kocha, lub nienawidzi. Horroru wprost opowiedzianego w tym niewiele, dużo za to zwyczajnej opowieści, którą przypomina się dopiero po czasie, i straszy - o ile w ogóle - to z opóźnieniem. Jak dla mnie - super. Nie szukałem w Lovecrafcie straszaka, a same opowieści są naprawdę świetnie napisane. Natomiast wiem też, że jeśli ktoś chce być natychmiastowo przerażony, to faktycznie Lovecraft może zawieść (podobnie zresztą jak i część powieści Kinga, którego lubię kłaść na podobnej szalce).
Lovecraft, jak to Lovecraft - za to się go kocha, lub nienawidzi. Horroru wprost opowiedzianego w tym niewiele, dużo za to zwyczajnej opowieści, którą przypomina się dopiero po czasie, i straszy - o ile w ogóle - to z opóźnieniem. Jak dla mnie - super. Nie szukałem w Lovecrafcie straszaka, a same opowieści są naprawdę świetnie napisane. Natomiast wiem też, że jeśli ktoś...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-23
2021-01-10
Pamiętam tę książkę z mojego dzieciństwa, więc opinia będzie naznaczona nostalgią i niepamięcią - jednak zapamiętałem ją sobie jako jedną z najlepszych książek przygodowych. Moje młode "ja" miało co prawda nad wyraz oryginalny gust (kochając "Matyasa Sandora" Vernego, którego czytelnicy lubimyczytać gnoją przepotężnie), jednak tak jak nadal wierzę w wartość swoich wspomnień, tak i wierzę, że słusznie Karawana Niewolników piastowała tak wysokie miejsce swego czasu.
Z rzeczy, które pamiętam, można z tej książki wyuczyć się pewnych arabskich ciekawostek językowych, dzięki czemu po dziś dzień rozróżniam znaczenia tamtejszych imion.
Pamiętam tę książkę z mojego dzieciństwa, więc opinia będzie naznaczona nostalgią i niepamięcią - jednak zapamiętałem ją sobie jako jedną z najlepszych książek przygodowych. Moje młode "ja" miało co prawda nad wyraz oryginalny gust (kochając "Matyasa Sandora" Vernego, którego czytelnicy lubimyczytać gnoją przepotężnie), jednak tak jak nadal wierzę w wartość swoich...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-05
Główna część tej książki to jakby połączenie absurdu i humoru Pratchetta, tematyki Josepha Conrada, posypanej sporą szczyptą mizantropii. W połowie zaskoczenie - przeskok do kompletnie innej narracji a la Kafka, osobiście mocno obniżającej ocenę. Końcówka zaś wraca do tematyki głównej części, przez co książka utrzymała i tak dość wysoką notę - gdyż ta część jest napisana absurdalnie, ale interesująco. Refleksyjność i obrazowy wątek przygodowy to coś, czego brakowało mi i brakuje w dzisiejszej literaturze, czy literaturze w ogóle. Bez tej zmiany w środku - dałbym osiem, a gdyby w dodatku było dłuższe - kto wie, może i dziewięć gwiazdek.
Główna część tej książki to jakby połączenie absurdu i humoru Pratchetta, tematyki Josepha Conrada, posypanej sporą szczyptą mizantropii. W połowie zaskoczenie - przeskok do kompletnie innej narracji a la Kafka, osobiście mocno obniżającej ocenę. Końcówka zaś wraca do tematyki głównej części, przez co książka utrzymała i tak dość wysoką notę - gdyż ta część jest napisana...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-03
Książka nad wyraz pełna sprzeczności - i bynajmniej nie treściowych, które pozwalałyby na jasną ocenę. Sprzeczności są raczej w odbiorze: jest ona niczym opisywana we fragmentach dżungla, ciężka do przebrnięcia, a maczety zupełnie się w niej nie sprawdzają (tutaj puszczam oczko dla tych, co przeczytali). Mnóstwo naukowej nomenklatury, której nawet laik nie jest w stanie zweryfikować, powoli tocząca się akcja i ciężar, to zdecydowanie rzeczy odrzucające.
Na drugim końcu zaś - interesujący odłam sci-fi (biologiczny), ciekawy świat otaczający bohatera (wątek wojenny, lecz również nie kliszowy), i generalnie składająca się z czasem coraz bardziej w całość intryga.
Moja ocena to 6, gdyż z jakiegoś powodu brnąłem aż do końca, a książka jest "ponad" przeciętność w niektórych kwestiach - w innych jednak z wielkim trudem się na tym poziomie utrzymuje.
Książka nad wyraz pełna sprzeczności - i bynajmniej nie treściowych, które pozwalałyby na jasną ocenę. Sprzeczności są raczej w odbiorze: jest ona niczym opisywana we fragmentach dżungla, ciężka do przebrnięcia, a maczety zupełnie się w niej nie sprawdzają (tutaj puszczam oczko dla tych, co przeczytali). Mnóstwo naukowej nomenklatury, której nawet laik nie jest w stanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-01
2020-06-22
2020-02-22
Nie polecałbym tej książki jako pierwszej książki Nietzschego - gdyż, podobnie jak "Tako Rzecze", cierpi ona na niedostatki, które mogą zaważyć na ocenie, kładąc cień na - w innym wypadku cudownej - twórczości Nietzschego. Jeśli miałbym komuś polecać kolejność zatem, to zacząłbym od "Ludzkie, Arcyludzkie", potem przeszedł (najlepiej po czasie i powrocie do pierwszej lektury) do "Tako Rzecze", a "Jutrzenkę" zostawił na miejsce trzecie, lub jeszcze dalej.
Dlaczego jednak?
"Tako Rzecze" jest poetyckie i, co ważniejsze, bardzo przesiąknięte kontekstem mnóstwa omówień - dlatego też czytanie tej lektury na początku konfunduje nas i skłania do albo do obrażenia się na Nietzschego, albo do sięgnięcia po omówienia. W obu wypadkach błąd! Niemniej jednak "Ludzkie, Arcyludzkie" daje bardzo dobry zarys poglądów Nietzschego w bezpośredniej formie, z których kontekstu można później czytać - i rozumieć - "Tako Rzecze", bez zdawania się na ludzi wkładających słowa w usta martwego (czyt. ludzi omawiających filozofię).
Natomiast dlaczego nie "Jutrzenka", której to robię tak przedziwną recenzję?
Gdyż jest to - śmiałbym powiedzieć - gorsza wersja "Ludzkiego, Arcyludzkiego". Mniej rozłożysta w tematyce, mniej genialna, bardziej obracająca się wokół własnej osi. I owszem, ma swoje cudowne momenty, nawet sporo - ale, by je docenić, obawiam się, że należy Nietzschego pokochać, a przynajmniej przeczytać go tak, jak on sam opisuje właściwe podejście do rzeczy - w "Miłość jako wybieg" w Ludzkim, Arcyludzkim właśnie.
Nie polecałbym tej książki jako pierwszej książki Nietzschego - gdyż, podobnie jak "Tako Rzecze", cierpi ona na niedostatki, które mogą zaważyć na ocenie, kładąc cień na - w innym wypadku cudownej - twórczości Nietzschego. Jeśli miałbym komuś polecać kolejność zatem, to zacząłbym od "Ludzkie, Arcyludzkie", potem przeszedł (najlepiej po czasie i powrocie do pierwszej...
więcej Pokaż mimo to