rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

"Comfort book" w wydaniu japońskim. Krótka, prosta, ale bardzo przyjemna w odbiorze opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca w życiu i o tym jak wiele można znaleźć dla siebie zarówno w książkach jak i poza nimi.

"Nabrałem przekonania, że ile bym nie jeździł po świecie, ile bym nie czytał, wciąż nic nie wiem, niczego w pełni nie rozumiem. Na tym polega życie. Trzeba przez nie iść, błądząc. Jak w tym wierszu Santōki, pewnie kojarzysz: "Przedzieram się i przedzieram- wciąż niebieskie góry.""

"Comfort book" w wydaniu japońskim. Krótka, prosta, ale bardzo przyjemna w odbiorze opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca w życiu i o tym jak wiele można znaleźć dla siebie zarówno w książkach jak i poza nimi.

"Nabrałem przekonania, że ile bym nie jeździł po świecie, ile bym nie czytał, wciąż nic nie wiem, niczego w pełni nie rozumiem. Na tym polega życie. Trzeba przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Piękna, podnosząca na duchu, a przy tym nienachalna afirmacja miłości do książek i do ludzi.

"Kiedy skończył lekturę rękopisu był szczęśliwy, ale też trochę przygnębiony. Bowiem nawet jeśli cudowna książka kończyła się we właściwym miejscu idealnie dobranymi słowami i wszystko, co ewentualnie miałoby po nich nastąpić, tylko zniszczyłoby tę doskonałość, to i tak chciało się więcej. Na tym właśnie polegała czytelnicza schizofrenia."

Piękna, podnosząca na duchu, a przy tym nienachalna afirmacja miłości do książek i do ludzi.

"Kiedy skończył lekturę rękopisu był szczęśliwy, ale też trochę przygnębiony. Bowiem nawet jeśli cudowna książka kończyła się we właściwym miejscu idealnie dobranymi słowami i wszystko, co ewentualnie miałoby po nich nastąpić, tylko zniszczyłoby tę doskonałość, to i tak chciało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia Layken i Willa zaczyna się jak wiele innych love story. Ona osiemnastoletnia, bezpośrednia i urocza właśnie przeprowadziła się z Teksasu do Michigan. On młody, przystojny i intrygujący mieszka w domu naprzeciwko i jak na prawdziwego dżentelmena przystało proponuje nowej sąsiadce pomoc przy wnoszeniu pudeł z dobytkiem do mieszkania.Oczywiście zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, gotowi są być razem, ale... coś staje na przeszkodzie ich związku. Schemat pomyślicie. I banał do tego, biorąc pod uwagę, że uczucie między bohaterami wzięło się dosłownie z niczego. Pamiętajcie jednak, że pozory mylą.

"Nie da się uciec do innego miasta, do innego miejsca, innego stanu. Przed czymkolwiek byśmy uciekali, to coś jedzie razem z nami. Zostaje z nami, dopóki nie znajdziemy sposobu, żeby się z tym zmierzyć."

Wydawać, by się mogło, że "Slammed" to historia miłości o tylko jednym odcieniu-że główną rolę w spektaklu reżyserowanym przez Hoover odgrywać będzie jedynie romans pomiędzy uczennicą a nauczycielem. Tymczasem autorka maluje czytelnikom wiele barw tegoż potężnego uczucia- przedstawia miłość rodzicielską, braterską, tę czysto platoniczną łączącą dwójkę dobrych przyjaciół. Amerykańska pisarka osią swej powieści nie czyni, więc romansu, ale po prostu życie jako takie. Ze wszystkimi jego mniej lub bardziej istotnymi częściami takimi jak szkoła, praca, rodzina, śmierć. Ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Wzlotami i upadkami. Stratami i zwycięstwami. Pod taflą niegrzeszącej oryginalnością książki dla młodzieży ukrywa drugie dno- głęboką, pełną zarówno bólu jak i nadziei historię dwojga ludzi, którzy w młodym wieku zostali przez to życie doświadczeni. Poranieni. Ona sześć miesięcy temu straciła tatę, z którym łączyła ją naprawdę silna więź. On zdecydowanie za wcześnie musiał dorosnąć i stać się rodzicem dla młodszego brata. A przecież życie wciąż pisze swój scenariusz. I może rzucić im jeszcze niejedną kłodę pod nogi...

"On nauczył mnie rzeczy najważniejszej ze wszystkich… Żeby kłaść nacisk na życie."

"Slammed" to książka wypełniona po brzegi emocjami- bólem, tęsknotą, gniewem, strachem przed utratą bliskiej osoby, złością na bezradność w obliczu tego, co nieuniknione. Bohaterowie w ciekawy sposób dają upust rozsadzającym ich od środka uczuciom- wyrażają je w napisanych przez siebie wierszach, prezentowanych następnie na wieczorkach slamu poetyckiego. Poezja została, więc naturalnie wpleciona do tej słodko-gorzkiej historii, tym samym czyniąc z niej pozycję jeszcze bardziej poruszającą, nietuzinkową i zapadającą w pamięć. Tak przynajmniej odebrałam "Slammed" ja. Książka Hoover zrobiła na mnie zdumiewająco wielkie wrażenie- jestem pewna, że nieprędko zapomnę o tej przepięknej opowieści. Opowieści o Życiu niepozbawionym zarówno cholernej niesprawiedliwości jak i cholernego piękna.

Historia Layken i Willa zaczyna się jak wiele innych love story. Ona osiemnastoletnia, bezpośrednia i urocza właśnie przeprowadziła się z Teksasu do Michigan. On młody, przystojny i intrygujący mieszka w domu naprzeciwko i jak na prawdziwego dżentelmena przystało proponuje nowej sąsiadce pomoc przy wnoszeniu pudeł z dobytkiem do mieszkania.Oczywiście zakochują się w sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Toshikazu Kawagutchi poprzez historie swoich bohaterów i łączący ich wątek podróży w czasie, przypomina nam prostą, z pozoru oczywistą, ale czasem bolesną i trudną do zaakceptowania prawdę o tym, że przeszłości nie można zmienić. Można jednak się z niej uczyć, wyciągać wnioski i zmienić siebie samego, a tym samym swoją przyszłość. Gorąco polecam.

Toshikazu Kawagutchi poprzez historie swoich bohaterów i łączący ich wątek podróży w czasie, przypomina nam prostą, z pozoru oczywistą, ale czasem bolesną i trudną do zaakceptowania prawdę o tym, że przeszłości nie można zmienić. Można jednak się z niej uczyć, wyciągać wnioski i zmienić siebie samego, a tym samym swoją przyszłość. Gorąco polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieść o dumie, uprzedzeniu i walce klas. Klasyka literatury angielskiej zdecydowanie warta uwagi także współczesnego czytelnika, po pierwsze, ze względu na ciekawe tło społeczno-historyczne, którego osią jest rewolucja przemysłowa w Anglii i jej skutki dla zwykłych ludzi, a po drugie, w związku z bardzo udaną kreacją bohaterów, z Johnem Thorntonem i Margaret Hale na czele.

"Łatwiej znieść ból i troski, gdy się wierzy, że zostały zapowiedziane na długo wcześniej, może dlatego, że to wygląda, jakby cierpienie było niezbędne do wypełnienia proroctwa. Bo w przeciwnym razie chyba zostało zesłane bez celu."

Powieść o dumie, uprzedzeniu i walce klas. Klasyka literatury angielskiej zdecydowanie warta uwagi także współczesnego czytelnika, po pierwsze, ze względu na ciekawe tło społeczno-historyczne, którego osią jest rewolucja przemysłowa w Anglii i jej skutki dla zwykłych ludzi, a po drugie, w związku z bardzo udaną kreacją bohaterów, z Johnem Thorntonem i Margaret Hale na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka z jednej strony niewielka objętościowo, gdyż liczy sobie nieco ponad dwieście stron, a z drugiej, przy jej opisywaniu przychodzą do głowy słowa "pełna" lub nawet "obszerna", a to ze względu na mnogość tematów, jakie podejmuje. Powieść o żałobie, o samotności, o przyjaźni- i tej międzyludzkiej i tej pomiędzy człowiekiem a psem- a przede wszystkim o środowisku literackim i byciu pisarzem w dzisiejszym świecie. Dobra proza.

"To, za czym tęsknimy - co tracimy i co opłakujemy - właśnie to czyni nas ludźmi, którymi w głębi duszy naprawdę jesteśmy. Nie wspominając o tym, czego w życiu pragnęliśmy, lecz nigdy nie mieliśmy."

Książka z jednej strony niewielka objętościowo, gdyż liczy sobie nieco ponad dwieście stron, a z drugiej, przy jej opisywaniu przychodzą do głowy słowa "pełna" lub nawet "obszerna", a to ze względu na mnogość tematów, jakie podejmuje. Powieść o żałobie, o samotności, o przyjaźni- i tej międzyludzkiej i tej pomiędzy człowiekiem a psem- a przede wszystkim o środowisku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dla mnie "The Light Between Worlds" to książka-metafora. Pod otoczką powieści fantasy i takim baśniowym, narnijskim klimatem skrywa boleśnie prawdziwą opowieść o depresji, poczuciu zagubienia w otaczającej nas rzeczywistości i poszukiwaniu swojego miejsca w świecie.

“Wherever I am, wherever my feet are planted, that is where I will make my life. I won't withdraw or put up walls. Every day is a treasure, every chance meeting a gift, and I will treat them as such until at last, my Woodlands heart finds its way home.”

Dla mnie "The Light Between Worlds" to książka-metafora. Pod otoczką powieści fantasy i takim baśniowym, narnijskim klimatem skrywa boleśnie prawdziwą opowieść o depresji, poczuciu zagubienia w otaczającej nas rzeczywistości i poszukiwaniu swojego miejsca w świecie.

“Wherever I am, wherever my feet are planted, that is where I will make my life. I won't withdraw or put up...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Lektura "Chain of Gold" to jeden wielki emocjonalny rollercoaster. Ja w równym stopniu kocham tę książkę i jej nienawidzę. Nie sądziłam, że autorka zrobi to znów, że stworzy tak cudownie ciekawych i pełnokrwistych bohaterów i tak niesamowicie prawdziwe i fascynujące relacje i interakcje między nimi, iż wraz z tymi postaciami będziemy się śmiać, płakać, zakochiwać, mierzyć z różnorakimi wyzwaniami, krwawić i cierpieć. Bardzo udane i obiecujące rozpoczęcie nowej trylogii ze świata Nocnych Łowców. Nie przypuszczałam, że aż tak zaangażuję się w tę historię i zżyję z jej bohaterami. Podobnie silne emocje przy lekturze książek autorstwa Clare odczuwałam ostatnio w trakcie czytania Diabelskich Maszyn, czyli dobrych kilka lat temu. Dla miłośników tej "mechanicznej" trylogii "Chain of Gold" to po prostu pozycja obowiązkowa. Przeczytajcie, warto. A ja tymczasem z jednej strony wprost nie mogę się doczekać kolejnego tomu, a z drugiej po prostu cholernie się boję, co jeszcze Cassandra Clare przygotowała dla swoich bohaterów.

"We do not get to choose when in our lives we feel pain," said Matthew. "It comes when it comes, and we try to remember, even though we cannot imagine a day when it will release its hold on us, that all pain fades. All misery passes. Humanity is drawn to light, not darkness.”

Lektura "Chain of Gold" to jeden wielki emocjonalny rollercoaster. Ja w równym stopniu kocham tę książkę i jej nienawidzę. Nie sądziłam, że autorka zrobi to znów, że stworzy tak cudownie ciekawych i pełnokrwistych bohaterów i tak niesamowicie prawdziwe i fascynujące relacje i interakcje między nimi, iż wraz z tymi postaciami będziemy się śmiać, płakać, zakochiwać, mierzyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Harold White od czternastego roku życia jest wielkim miłośnikiem Sherlocka Holmesa- nowele i powieści sir Arthura Conan Doyle'a traktujące o detektywie z Baker Street 221B zna niemal na pamięć, a cytatami z nich sypie jak z rękawa- i właśnie spełnia się jedno z jego największych marzeń. Po latach starań staje się członkiem Chłopców z Baker Street- elitarnej i najważniejszej światowej organizacji zajmującej się badaniami na temat Sherlocka Holmesa. Przyjęcie Harolda do grona sherlockistów odbywa się w bardzo ważnym momencie dla tego klubu- w hotelu Alonquin przy 44 Ulicy, gdzie spotykają się Chłopcy z Baker Street, swoje wystąpienie ma mieć Alex Cale, uważany za najznamienitszą postać wśród sherlockistów, któremu udało się odnaleźć zaginiony przed laty dziennik Arthura Conan Doyle'a, obejmującego wpisy od października do grudnia 1900 roku. Tajemnica notatnika pisarza, który zdaniem członków klubu odkrywać ma zagadkę Wielkiej Luki - powodu, dla którego Doyle przywrócił do życia Sherlocka Holmesa w 1901 roku, po tym jak uśmiercił go w odmętach wodospadu Reichenbach w roku 1893- nie prędko ujrzy jednak światło dzienne, bo Alex Cale nie dociera na odczyt, a po jakimś czasie zostaje znaleziony martwy. Harold, który udał się na poszukiwania spóźniającego się na ważne wystąpienie mężczyzny i znalazł jego ciało, zamierza rozwiązać zagadkę jego śmierci i znaleźć skradziony znów dziennik Doyle'a. Czy mężczyźnie, który z detektywistycznymi łamigłówkami miał do czynienia tylko na kartkach powieści może się to udać?

"To właśnie robią pisarze, prawda? Nazywają to, co wymaga nazwania, przywołują, to co było niedopowiedziane."

Powieść Grahama Moore'a zdaje się potwierdzać opinię, że najciekawsze historie pisze samo życie. Za inspirację do napisania "Sherlockisty" posłużyły, bowiem pisarzowi autentyczne zdarzenia do dzisiaj dające pole do popisu wyobraźni, ze względu na tkwiącą w nich nierozwiązaną i niepokojącą tajemnicę. I tak faktem jest, że w roku 1930, wraz ze śmiercią sir Arthura Conan Doyle'a znika jego osobisty dziennik zawierający wpisy z trzech ostatnich miesięcy 1900 r., w których być może pisarz wyjaśnia, dlaczegóż to, zdecydował się przywrócić do życia znienawidzonego przez siebie Sherlocka Holmesa i powrócić do pisania powieści detektywistycznych, z jakimi zdawał się zrywać na dobre, by rozwijać swą karierę pisarską w innych gatunkach literackich. Moore oparł także snutą przez siebie historię na nierozwiązanej do dzisiaj śmierci znawcy Holmesa, niejakiego Richarda Lancelyna Greena, którego znalezionego uduszonego w jego mieszkaniu, w roku 2004, kiedy to ogłosił, iż odnalazł zaginiony notatnik Doyle'a- przeczytać o tym możemy w nocie od autora zamieszonej na samym początku książki, w jakiej pisarz wyjaśnia, co możemy przyjąć za prawdę, a co za fikcję. "Sherlockista" powstał więc z niewiadomych i sam jest jedną wielką niedającą spokoju zagadką, sprawiającą, że w głowie czytelnika roi się od pytań. Na część z nich autor udziela odpowiedzi- przecież w każdym dobrym kryminale tajemnica zbrodni musi być w końcu rozwiązana, bo tego oczekuje czytelnik- jednak niektóre zapytania, zwłaszcza te dotyczące zdarzeń autentycznych, już na zawsze pozostaną tajemnicą rozbudzającą wyobraźnię ludzi.

" Czy tak się czują jego czytelnicy? Zagubieni w środku opowiadania? Bez bladego pojęcia, dokąd zmierzają? (...) Jakże, więc muszą mu ufać, skoro zgadzają się na tę irytującą dezorientację, mając nadzieję, ze poprowadzi ich ku zadowalającemu zakończeniu. A gdyby na ostatniej stronie nie było rozwiązania? Albo nie miałoby ono większego sensu? To czytelnicy ponoszą ryzyko. Ofiarowują autorowi swój czas i pieniądze. A co autor daje im w zamian? Będę się wami opiekował, chciał im powiedzieć. Wiem, że teraz wydaje się to niemożliwe, ale to się uda. Nie widzicie, dokąd idę, ale ja tak, i w końcu będziecie zachwyceni. Zaufajcie mi."

"Sherlockista" to pełnokrwisty kryminał, który zawiera nie jedną zagadkę detektywistyczną, lecz dwie. Dwie sprawy morderstw, które są równie fascynujące dla miłośników tego typu tajemnic i równie trudne, wręcz niemożliwe do rozwiązania przez czytelnika. To właśnie pragnienie rozszyfrowania tych niewiadomych sprawia, że odbiorca wprost nie może się oderwać od powieści, szukając odpowiedzi na pytania, jakie go dręczą. Przyczynia się do tego także fascynująca akcja rozgrywająca się dwutorowo- zapoznajemy się z rozdziałami, które naprzemiennie dotyczą czasów współczesnych, gdzie toczy się historia Harolda próbującego odnaleźć zaginiony dziennik i czasów XX wieku, gdzie śledzimy losy samego sir Arthura Conan Doyle'a, poczynając od wspomnianego już wcześniej grudnia roku 1893, kiedy to magazyn "Strand" opublikował "Ostatnią zagadkę", a kończąc na okresie, który tak bardzo chcieli poznać sherlockiści, odnajdując przepadły notatnik. Ta część powieści obfituje w przeróżne biograficzne smaczki z życia twórcy Sherlocka Holmesa- wzmianki o aspiracjach politycznych pisarza, jego życiu uczuciowym, przyjaźni z niedocenianym i zapomnianym wówczas Bramem Stokerem, pomocy Scotland Yardowi w rozwiązaniu pewnych spraw kryminalnych; wkradającym się do jego umysłu lęku przed byciem autorem zapomnianym przez przyszłe pokolenia, którego sława ustępuje przed rozgłosem stworzonej przez siebie postaci detektywa, jaki zaowocował zaprzestaniem pisania kolejnych powieści i nowel o Holmesie. Oczywiście prawda o życiu Doyle'a miesza się tutaj z wykreowaną przez Grahama Moore'a fikcją, tworząc jednak obraz pisarza na tyle intrygujący i fascynujący, by chcieć poznać jego osobę dokładniej, sięgając po jakąś rasową powieść biograficzną jemu poświęconą. To właśnie rozbudzanie apetytu na pogłębienie wiedzy w jakiejś dziedzinie cenię sobie w książkach i być może dlatego odbieram "Sherlockistę" tak pozytywnie. Debiut Grahama Moore'a to istna gratka dla sherlockomaniaków i miłośników pióra sir Conan Doyle'a, któremu, mam wrażenie, powieść ta napisana została niejako w hołdzie i pozycja obowiązkowa dla osób lubujących się w kryminałach i fascynujących historiach, o których trudno zapomnieć. Gorąco polecam.

"Za sto lat ja nie będę nikogo obchodził. Ani ty. Ani Oskar (...). Nie, ludzie będą pamiętać opowiadania. Będą pamiętać Sherlocka Holmesa. I Watsona. I Doriana Graya."

Harold White od czternastego roku życia jest wielkim miłośnikiem Sherlocka Holmesa- nowele i powieści sir Arthura Conan Doyle'a traktujące o detektywie z Baker Street 221B zna niemal na pamięć, a cytatami z nich sypie jak z rękawa- i właśnie spełnia się jedno z jego największych marzeń. Po latach starań staje się członkiem Chłopców z Baker Street- elitarnej i najważniejszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"W życiu nic nie dzieje się tak jak to sobie wyobrażaliśmy, ale ważne, że w ogóle się dzieje."

Desire to olbrzymia korporacja oferująca swym klientom szereg różnorakich usług w sieci. Wirtualne sklepy z żywnością, kosmetykami, filmami, grami komputerowymi, oraz zabawkami dla dzieci, czy też internetowe platformy, gdzie można posłuchać muzyki, zarezerwować podróż w dowolny zakątek świata, znaleźć przepis kulinarny, którym zadziwi się gości, zagrać w wojenną symulację, samemu wybierając lokalizację z dostępnego Bliskiego Wschodu, Czarnej Afryki, Bałkanów i wielu innych miejsc, a nawet kupić organ do przeszczepu, to tylko część jej bogatego asortymentu. I w tym właśnie miejscu, tuż po maturze zatrudnienie znalazła Sabrina. Dziewiętnastolatka jest odpowiedzialna za pisanie cotygodniowych bajek w odcinkach na stronie Fairy Corner przeznaczonej dla najmłodszych użytkowników sieci. Ta praca ją zadowala i satysfakcjonuje- jest dumna z posady w Desire, a bycie częścią personelu tak gigantycznej i świetnie prosperującej firmy, która efektywnie zaspokaja pragnienia swych klientów, uważa za wielki zaszczyt. Jednak spotkanie tajemniczego i niepasującego do świata M. oraz pewne zdarzenie w murach siedziby Desire z czasem zmieniają jej sposób widzenia korporacji- Sabrina zaczyna dostrzegać rysę na z pozoru idealnym wizerunku firmy i poznaje jej prawdziwe oblicze. Desire, owszem, zapewnia ludziom rozrywkę, ale wyrządza im też wiele niedostrzegalnego gołym okiem zła...

"-Jeśli chodzi o mnie, to naprawdę nie ma o czym mówić. Moje życie jest nudne i bez znaczenia. - Bzdury, żadne życie nie jest bez znaczenia- odparła Sabrina.- A może każde takie jest?- zapytał M., odwracając się do niej- Zastanawiasz się nad tym czasem?- Że życie jest bez znaczenia?- Że należałoby coś zrobić, żeby nadać mu znaczenie."

Czytając "Porządek rzeczy" miałam wrażenie, jakbym oglądała któryś ze swoich zdrowo pokręconych snów- wszystko było takie odrealnione, wyolbrzymione i przejaskrawione. Paola Caprioli stosuje, bowiem w swej powieści groteskę i absurd, czyniąc z niej pozycję naprawdę dziwną i specyficzną. Wydaje mi się, że książki tej włoskiej pisarki nie można odczytywać dosłownie, bo wówczas odebralibyśmy ją jako historię pozbawioną klarownej i określonej fabuły, która nie rozpoczyna się ani nie kończy w żadnym sensownym momencie. "Porządek rzeczy" postrzegany byłby przez nas, jako, ot, taka sobie opowieść bez większego ładu i składu. Tymczasem pozycja ta odbierana jako gigantyczna metafora rzeczywistości, w której żyjemy nabiera sensu i znaczenia. Jest ona tak naprawdę skargą autorki na współczesny, konsumpcyjny świat- świat, w jakim ludźmi rządzą mass media i gigantyczne korporacje, próbujące na każdym kroku coś nam narzucić oraz ich własne pragnienia i wygórowane potrzeby, rozbudzane przez zalewające nas z każdej strony kolorowe reklamy. Przyszło nam żyć w czasach, w których do egzystencji niezbędne i absolutnie konieczne wydają się przedmioty, bez jakich naprawdę moglibyśmy się obyć- nie miały ich w końcu pokolenia przed nami i jakoś sobie radziły. Ale, my ludzie XXI wieku, ustawicznie atakowani przez hasła i spoty reklamowe, czy to w telewizji, czy w Internecie, na ulicy, a nawet w kinie nie potrafimy im się oprzeć, stając się ich niewolnikami. Bo, jak próbuje przekazać nam włoska autorka, te olbrzymie koncerny i sieci sklepów wcale nie zaspokajają naszych pragnień i potrzeb- one je kontrolują.

"Śmierć nie robi na mnie wrażenia. Nie wydaje mi się absurdalna. -Zazdroszczę ci. Max się uśmiechnął. -Nie powinnaś, ja uważam życie za absurd."

Paola Capriolo pisze o świecie, w którym wszystko jest na sprzedaż, o rzeczywistości, gdzie ze Świąt Bożego Narodzenia zrobiono zwykły cyrk, w jakim ludzie, skupiając się na przygotowaniu najlepiej ubranej choinki bądź najwykwintniejszego przyjęcia świątecznego w miasteczku, zapomnieli o tym co najważniejsze- obdarowaniu bliskich swoją obecnością, wsparciem, miłością i wiarą- z ludzkiej tragedii rozrywkę oraz widowisko, a ze zbrodniarza celebrytę. I najbardziej przerażający w tym wszystkim jest fakt, że kwestie poruszane przez autorkę nie są tylko i wyłącznie fikcją- są czymś realnym, jeśli uważnie się przyjrzeć. Tym właśnie przerażającym światem, na wskroś przesiąknięta jest Sabrina- ona nie widzi tego, że Desire pierze ludziom mózgi. Ba! Dziewczyna zamyka nawet oczy na to, że sama tak czyni, w pisanych przez siebie bajkach dla najmłodszych przemycając niezliczone ilości reklam i linków do różnorakich produktów. Jedynym głosem rozsądku w powieści, prócz sędziwego i zmęczonego życiem oraz jak się okazuje zbędnego dla Desire maestro, jest M., który z dnia na dzień pojawia się w życiu bohaterki. Sądy wygłaszane przez tego chłopaka dają do myślenia- nie tylko Sabrinie, ale też samemu czytelnikowi. Jednocześnie postać M. jest ilustracją bardzo smutnego stanu rzeczy- pokazuje, że jednostki, które myślą i mówią inaczej, które nie chcą być takie same jak wszyscy, nie mogą się w tym konsumpcyjnym świecie odnaleźć. Nikt nie rozumie ich bezsilnego krzyku pośród nocy i nikt na niego nie odpowiada.

"Świat to dżungla, nawet dzieci o tym wiedzą. A w dżungli trzeba walczyć o przetrwanie."

"Porządek rzeczy" to powieść z bardzo ważnym przesłaniem, ale niestety ze słabym wykonaniem. Mimo niewielkiej objętości jest ciężka w odbiorze- i to bynajmniej nie z powodu skomplikowanego słownictwa. Capriolo używa powszednich, niespecjalnie wyszukanych zwrotów, operuje prostymi, z reguły pojedynczymi zdaniami, przez co książkę czyta się szybko, ale jednocześnie dość topornie. Bo momentami sprawiają one wrażenie takich wypychaczy, dodanych przypadkowo i nieprzemyślanie. Dialogi i narracja są siermiężne i nieskładne- chwilami nie trzymają się przysłowiowej kupy lub brzmią bardzo sztucznie- zaś kreacja bohaterów należy do niezwykle osobliwych, bo ciężko o postaciach powiedzieć coś więcej. Autorka postawiła na anonimowość- jej protagoniści nie mają nazwisk i zamieszkują nieznane bliżej miasto. I o ile jeszcze ten zabieg pisarki potrafię zrozumieć i potraktować jako celowy, gdyż w ten sposób chciała ona zaznaczyć, że historia przez nią snuta może dotyczyć dowolnego miejsca na ziemi i jakichkolwiek ludzi, a tym samym każdego z nas, o tyle pozbawienie postaci charakterów i cech wyróżniających je spośród innych fikcyjnych person do mnie nie przemawia. Nie odpowiadały mi też relacje między protagonistami- były wymuszone, nienaturalne, takie mechaniczne, a przez to i sztuczne. Dlatego mam z "Porządkiem rzeczy" nie lada zagwozdkę i sama nie wiem co o nim myśleć. Szczerze doceniam przesłanie książki- naprawdę dało mi ono wiele do myślenia i zastanowienia- ale jednocześnie, pod względem literackim powieść Capriolo wypada średnio. W kwestii przeczytania niesłychanie trudno mówić o niej warto/ nie warto, dlatego też tę niełatwą decyzję pozostawię chyba Wam.

"W życiu nic nie dzieje się tak jak to sobie wyobrażaliśmy, ale ważne, że w ogóle się dzieje."

Desire to olbrzymia korporacja oferująca swym klientom szereg różnorakich usług w sieci. Wirtualne sklepy z żywnością, kosmetykami, filmami, grami komputerowymi, oraz zabawkami dla dzieci, czy też internetowe platformy, gdzie można posłuchać muzyki, zarezerwować podróż w dowolny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Czasami prawda ma problem z przebiciem murów naszych przekonań. Kłamstwo, odziane w stosowną liberię, przechodzi o wiele łatwiej."

W Królestwie Goreddu trwają przygotowania do obchodów czterdziestej rocznicy podpisania pokojowego traktatu między ludzkim a smoczym rodzajem i przybycia Ardmagara Comonota, który współpracując z królową Lavondą, położył kres brutalnym wojnom dwóch ras i rozlewom krwi. Jednak pokój między ludźmi a saarantrai jest kruchy i niepewny- jego posadami zachwiało morderstwo księcia Rufusa, które zdaje się być dziełem smoka. Zabójstwo członka królewskiej rodziny podsyciło w ludziach nieufność i skrywaną nienawiść wobec smoków przybierających człowieczą postać- na ulicach Goreddu szerzy się dragonofobia, a Synowie świętego Ogdy atakują bezbronnych saarantrai pod byle pretekstem. W samym środku wydarzeń w Królestwie i przygotowań do świętowania rocznicy Traktatu Comonota znajduje się młodziutka asystentka Nadwornego Kompozytora, Serafina. Przeczuwa ona, że zabójstwo księcia Rufusa nie było przypadkiem- jej zdaniem ktoś działa na niekorzyść pokoju między ludźmi a smokami. Jednak, czy muzyczka może coś w tej sprawie zdziałać? Zwłaszcza, że sama nie może czuć się na dworze bezpiecznie- każdego dnia zmuszona jest kłamać i ukrywać prawdę o sobie, bo w świetle obowiązujących w Królestwie przepisów nie ma prawa żyć...

"Miłość to nie choroba."

Rachel Hartman snuje klasyczną opowieść fantasy- historię osadzoną w królestwie, którego realia przypominają średniowiecze, gdzie obok ludzi żyją potężne i niebezpieczne stworzenia- smoki. Te z wyobraźni autorki "Serafiny" zachowały cechy swych pobratymców ze znanych nam mitów i legend- mają słabość to złota i gromadzą je niczym Smaug z tolkienowskiej powieści, zioną ogniem i szybują wysoko w przestworzach, ale prócz tego mogą też przybrać postać ludzi. I mimo, że koncept ten nie jest może nowatorski ani oryginalny, wykorzystało go bowiem wielu innych autorów, to pani Hartman uczyniła go absolutnie zniewalającym. Bo przede wszystkim nie obdziera czytelników z ich własnych wyobrażeń o tych magicznych stworzeniach ukształtowanych przez kanon- są one potężne, majestatyczne, podstępne i śmiertelnie niebezpieczne. Mają łuski, ostre pazury, rogi i skrzydła. Zieją ogniem, składają jaja, żyją w jaskiniach i latają. Są po prostu takie jakie powinny być. A umiejętność zmiany kształtu i przybrania postaci człowieka, którą obdarza te istoty Hartman pokazuje tylko, że nie są i nigdy nie będą one ludźmi. Autorka doprowadza do zderzenia dwóch ras- dwóch rodzajów stworzeń, które różnią się od siebie pod każdym możliwym względem i nie potrafią się zrozumieć. Bo smok nawet, będąc w skórze człowieka, człowiekiem z natury nie jest. To nie jest jego przyrodzona forma i nie czuje się w niej dobrze- saar nie rozumie ludzkich uczuć i emocji, które zaczyna odczuwać, nie potrafi ich nazwać, gdyż w swej naturalnej formie ich nie doznaje. To bestia. Ale autorka udowadnia też, że nawet ten straszny i przerażający potwór może być bardziej ludzki niż niejeden człowiek, nie zdając sobie z tego sprawy i nie rozumiejąc co ten przymiotnik tak właściwie oznacza. I właśnie to nowe a jednocześnie nienowatorskie spojrzenie pani Hartman na naturę tych fantastycznych stworzeń ujęło mnie tak bardzo.

"Wszyscy byliśmy potworami i bękartami, i wszyscy byliśmy piękni."

W "Serafinie" nie odnajdziemy gnającej na łeb na szyję akcji i wbijających w fotel fabularnych twistów- rozwój zdarzeń jest raczej leniwy i nieśpieszny, przerywany opisami emocjonalnych stanów głównej bohaterki i otaczającej ją rzeczywistości. Na samym początku ciężko się w Królestwie Goreddu odnaleźć, panują tam bowiem zupełnie wcześniej niespotkane obyczaje, a jego mieszkańcy odwołują się do tylko sobie znanych Świętych, używają też zupełnie nowych zwrotów i nazw. Z czasem jednak w tym nowym świecie można się zaaklimatyzować- pomocą służy też słowniczek na końcu powieści, gdzie znajdziemy spis postaci i najważniejszych pojęć- i dać pochłonąć historii jaką opowiada nam Serafina. Wiele w niej intryg i spisków, więc nie sposób się przy niej nudzić. Dużą rolę w książce odgrywa też muzyka, bo to przez nią może wyrazić samą siebie bohaterka. Przede wszystkim jest to jednak opowieść pełna uczuć i emocji, a zwłaszcza bólu i smutku. Bohaterowie powieści przeżyli w swym życiu wiele dramatycznych chwil- historia miłości Claude'a i Linn ściska za serce, a sytuacja w jakiej znajduje się główna bohaterka wzbudza współczucie. I wiele tam jest takich postaci jakby żywo wyciągniętych z jakiejś antycznej tragedii. Na emocjonalność książki wpływają nie tylko sami jej protagoniści czy pierwszoosobowa narracja, która automatycznie sprawia, że historię się bardziej przeżywa, ale i język powieści- Hartman pisze prosto, ale zarazem poetycko, bogato i momentami kwieciście, nie stroniąc od metafor, porównań i opisów. Stylizuje "Serafinę" na powieść z innego wieku. przez co jej powieść czyta się troszkę inaczej, ale inaczej, nie znaczy przecież, że gorzej. We mnie wzbudziła ona coś na kształt zachwytu- czym prędzej chciałabym już poznać "Łuskę w cieniu". Więc polecam, polecam gorąco- nie tylko wielbicielom fantasy i smoków, ale też wszystkim wrażliwcom i miłośnikom pięknych opowieści udanych pod względem i treściowym i literackim.

"Czasami prawda ma problem z przebiciem murów naszych przekonań. Kłamstwo, odziane w stosowną liberię, przechodzi o wiele łatwiej."

W Królestwie Goreddu trwają przygotowania do obchodów czterdziestej rocznicy podpisania pokojowego traktatu między ludzkim a smoczym rodzajem i przybycia Ardmagara Comonota, który współpracując z królową Lavondą, położył kres brutalnym wojnom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rok 1961. Szesnastoletnia Laurel zamiast świętować z najbliższymi drugie urodziny braciszka Gerry'ego, wymyka z się pikniku nad strumieniem i kryje przed młodszymi siostrami w domku na drzewie, oddając się marzeniom o karierze aktorskiej i rozmyślaniom o pewnym chłopcu, dla którego jej serce zabiło szybciej. Upalne i sielankowe popołudnie zmąci jednak przybicie do posiadłości Nicholsonów nieznajomego mężczyzny. Spotkanie przybysza z matką dziewczyny kończy się, bowiem w nieoczekiwany i brutalny sposób- Laurel staje się świadkiem morderstwa, które zachwieje w posadach jej dotychczasowym światem i położy cieniem na późniejszym życiu.

Rok 2011. Laurel Nicholson to sławna i nagradzana aktorka, która mimo wielu zawodowych osiągnięć nie może zaznać szczęścia. Morderstwo popełnione ręką jej matki- Dorothy- pięćdziesiąt lat wcześniej nie chce dać kobiecie spokoju, pomimo usilnych prób wypierania prawdy. Znaleziona przypadkowo wojenna fotografia przedstawiająca jej nastoletnią rodzicielkę w towarzystwie nieznajomej dziewczyny, zrodzi wiele nurtujących pytań o przeszłość matki, a zbliżający się nieuchronnie kres życia dziewięćdziesięcioletniej obecnie Dorothy Nicholson, która na szpitalnym łóżku zdaje się gasnąć z każdym dniem, popchnie Laurel do poszukiwania wyjaśnienia rodzinnej tajemnicy, jakiej korzenie sięgają lat 30. oraz czasów II wojny światowej.

"Strażnik tajemnic" to książka z rodzaju tych, przy których człowiek pogrążony po czubek głowy w lekturze, zapomina o calutkim otaczającym go świecie. Kate Morton już od pierwszej strony rzuca na odbiorcę zaklęcie, pod którego wpływem pozostaje on aż do ostatnich zdań powieści. Bo jak inaczej, jeśli nie zaczarowaniem nazwać ten stan, w którym nie sposób odłożyć książki, choć na jeden, krótki moment. Stan, w jakim, jeżeli nawet komuś lub też czemuś jakimś cudownym trafem uda się oderwać czytelnika od lektury, to ten i tak wciąż i wciąż myślami swymi wraca do historii rozgrywającej się na kartach utworu i do jego bohaterów. Tak, tak Moi drodzy- to czary jak nic. Magia literatury w najczystszej postaci a także niewątpliwy talent pisarski autora. Proza Kate Morton jest naprawdę niezwykła- zarówno w aspekcie językowym, jak i treściowym. Twórczyni "Strażnika tajemnic" może się bowiem poszczycić nie tylko dobrym i niesamowicie przyjemnym w odbiorze stylem pisania (choć tę poetyckość języka jakim snuje swe opowieści jest bardziej uwypuklona w innych jej książkach- przede wszystkim w "Milczącym zamku" oraz w absolutnie cudownym "Domu nad jeziorem"), ale również niewiarygodnie poukładanym umysłem i potężną wyobraźnią, czego dowód stanowi sama historia, jaką nam opowiada- jest ona nie tylko oszałamiająco porywająca, lecz także spójna oraz niebywale realistyczna.

Fabuła "Strażnika tajemnic" to prawdziwy majstersztyk- kierunek w jakim toczy się akcja powieści został przemyślany co ostatniego, najkrótszego nawet zdania, zaś przeplatająca się ze sobą przeszłość i teraźniejszość tworzą nierozerwalną, kompletną i logiczną całość. Poza tym już sama problematyka przedstawiona na kartach tej książki jest niesamowicie interesująca- wraz z Laurel próbujemy odkryć przyczynę popełnionego przez Dorothy zbrodniczego czynu, zanurzając się w lata młodzieńcze matki bohaterki, które przypadły na okres II wojny światowej. Opowieść snuta przez Morton ma miejsce w dwóch zasadniczych wymiarach czasowych- na przemian poznajemy rozdziały rozgrywające się we współczesności, gdzie Laurel prowadzi swoje prywatne śledztwo dotyczące dramatycznych zdarzeń, jakich była świadkiem upalnego lata 1961 roku oraz fragmenty toczące się w ogarniętym wojenną zawieruchą Londynie, przedstawiające losy młodziutkiej Dolly Smitham, Jimmy'ego, Vivien oraz Henry'ego i ich skomplikowane relacje, stanowiące również niejako trzon całego "Strażnika tajemnic". Umiejscowienie akcji w kilku przestrzeniach czasowych, przedstawionych ponadto z punktu widzenia różnych protagonistów i te swoiste przeskoki pomiędzy nimi z rozdziału na rozdział, to niezwykle sprytne posunięcie ze strony autorki- skutecznie potęguje bowiem napięcie, niejako zmuszając czytelnika do przewracania kolejnych i kolejnych stron. "Strażnik tajemnic" trzyma odbiorcę w ramionach niepokoju mocniej niż niejeden kryminał czy thriller- ja w pewnym momencie musiałam zamknąć książkę, by wziąć głębszy oddech z nadmiaru emocji- skłania go również do tworzenia rozmaitych teorii na temat bohaterów i ich motywacji. Domysły, na które wpada i czytelnik i Laurel okazują się jednak błędne, a wszelkie podsuwane przez autorkę tropy mylne- rozplątywana stopniowo sieć sekretów i tajemnic, w której ugrzęźli protagoniści, prowadzi do finału, którego nie sposób przewidzieć. Chciałabym widzieć swoją minę po odkryciu tajemnicy Dorothy- musiał malować się na niej olbrzymi szok. Również okrzykom typu: "Nie może być!" czy "Nie wierzę!" nie było końca.

Suspens to niewątpliwie drugie imię Kate Morton. Jednakże jej powieść to nie tylko porywająca i absolutnie nieprzewidywalna fabuła, ale również wspaniała kreacja bohaterów. Na kartach "Strażnika tajemnic" nie spotkamy papierowych i miałkich postaci, lecz protagonistów z krwi i kości, wręcz przerażająco rzeczywistych i autentycznych w swych niedoskonałościach. Całkowicie uwierzyłam w tych bohaterów, w ich historie, wzajemne relacje i odczuwane emocje. Co ja mówię! Ja przecież przez ten cały czas lektury powieści Morton tymi postaciami byłam- żyłam potrzebą poznania rodzinnych tajemnic Laurel, złudzeniami nastoletniej Dolly, zakochaniem Jimmy'ego i lękiem Vivien. Całą sobą odczuwałam tę niezwykłą opowieść.

"Strażnik tajemnic" jest historią winy, która nie daje się pogrzebać i latami ciąży na duszy człowieka oraz przebaczenia, jakie przynosi ukojenie i wewnętrzny spokój. Jest opowieścią o szaleńczej zemście, która może zniszczyć życie nie tylko osoby, na jaką ostrze wendetty jest skierowane, ale i tego, który je dzierży. Jest również niezapomnianą i głęboko poruszającą historią różnych odcieni miłości. Miłości młodzieńczej, która rozkwita w cieniu wojny. Miłości ślepej nie dającej nic prócz rozczarowania i cierpienia. I w końcu miłości budującej, nadającej życiu nowy sens- uczucia, jakiego więzów nic nie jest w stanie zerwać i w ochronie, którego człowiek zdolny jest do zaskakujących czynów.

Rok 1961. Szesnastoletnia Laurel zamiast świętować z najbliższymi drugie urodziny braciszka Gerry'ego, wymyka z się pikniku nad strumieniem i kryje przed młodszymi siostrami w domku na drzewie, oddając się marzeniom o karierze aktorskiej i rozmyślaniom o pewnym chłopcu, dla którego jej serce zabiło szybciej. Upalne i sielankowe popołudnie zmąci jednak przybicie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mordan, pierwszy dowódca armii króla Haffrena, zostaje pilnie wezwany z obozu wojennego przed oblicze swego władcy. Wykonujący wszelkie ordynanse konsekwentnie i bez litości wojownik Kier dostaje kolejną, niezwykle ważną misję. Na rozkaz władcy Telmáhru ma uprowadzić uzdrowicielkę z ludu Nivardów, Lijanas i przyprowadzić ją przed jego oblicze. Młoda kobieta jest jedyną nadzieją na to, że Haffren pokona dręczącą go od dwudziestu zim chorobę i powróci do zdrowia...
Przy pomocy podstępu, Mordan dostaje w swe ręce uzdrowicielkę. Ku jego zdziwieniu Lijanas nie będzie posłusznym, uległym i przerażonym jeńcem- kobieta myśli tylko o ucieczce.
Misję Kiera będą utrudniały wojska nivardzkie wysłane przez króla Rusana na pomoc młodej uzdrowicielce oraz przerażające stworzenia, uznawane dotąd za postaci z legend i bajek - pożeracze dusz...

Autorka wykreowała wspaniałe, na długo zapadające w pamięć postaci, niezwykle realistyczne charaktery, które będą żyć w naszej wyobraźni i w naszych sercach.
Moje skradł Mordan- postać bynajmniej nie schematyczna, charakter niezwykle skomplikowany, łączący w sobie zarówno dobre i jak złe cechy. To prawdziwy wojownik, bezwzględnie wykonujący rozkazy, brutalny, oschły, dumny, ale honorowy. Niezapomnianą sylwetką kobiecą jest natomiast Lijanas. Kobieta krnąbrna, zadziorna i odważna. Niezłomnie walcząca o swoje racje w środowisku zdominowanym przez mężczyzn. Tego typu bohaterki bardzo rzadko spotykamy w literaturze, Lijanas jest więc na swój sposób wyjątkowa. Co wyniknie z jej spotkania z Mordanem? Nie możemy zapomnieć również o postaciach pobocznych. Na uwagę zasługują także inni Kierowie, towarzysze broni Mordana tj. Brachan, czy Levan. Bardzo intrygujacą postacią jest "szalona" królowa Telmáhru, król Haffren, Ladakh, czy książę Ahmeer. W "Pocałunku Kier" każdy bohater ma swoją historię, każdy odgrywa jakaś mniej lub bardziej ważną rolę w przedstawianej przez autorkę opowieści.

Lynn Raven stworzyła niesamowitą, przepiękną opowieść fantasy. Opowieść o mężnych wojownikach, o czasach, gdzie słowo "honor" miało wielkie znaczenie, o zwaśnionych królestwach, magicznych stworzeniach i fascynujących ludach. Podczas lektury "Pocałunku Kier" poobserwujemy dworskie intrygi, wielkie namiętności, wraz z bohaterami przemierzymy Pustynię Słoną, zatrzymamy się w mieście wykutym w skale i poznamy zadziwiające stworzenia.
Ja zakochałam się w tej historii i w jej bohaterach. Wiem, że jeszcze wiele razy do niej wrócę. Tymczasem Wam szczerze polecam tę niezwykłą książkę.

Mordan, pierwszy dowódca armii króla Haffrena, zostaje pilnie wezwany z obozu wojennego przed oblicze swego władcy. Wykonujący wszelkie ordynanse konsekwentnie i bez litości wojownik Kier dostaje kolejną, niezwykle ważną misję. Na rozkaz władcy Telmáhru ma uprowadzić uzdrowicielkę z ludu Nivardów, Lijanas i przyprowadzić ją przed jego oblicze. Młoda kobieta jest jedyną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świat wykreowany przez Julie Kagawę zachwyca barwnością i różnorodnością. Kraina NigdyNigdy na pewno nie jest jednolita pod względem gatunków istot ją zamieszkujących. Spotkać tam można piękne, aczkolwiek bardzo niebezpieczne i zwodnicze elfy, rozrywkowe satyry, złośliwe gobliny, ciekawskie syreny, przerażające trolle i ogry, zwodniki, czy kelpie. My przemierzamy tę krainę wraz z Meghan, psotnym Robinem Koleżką, dumnym kotem i pewnym chłodnym księciem z Mrocznego Dworu - w skrócie mówiąc, wraz z niezwykle ciekawą i barwną gromadką.

Sceneria świata przedstawianego przez autorkę nieco przypomina uniwersum "Alicji w Krainie Czarów", czy "Opowieści z Narnii", co ja uważam za wielki plus, gdyż uwielbiam obie te pozycje. Ale oczywiście Kagawie własnej pomysłowości odmówić nie można. Powołała ona do życia całkiem nową rasę elfów, rasę, która zrodziła się z ludzkich marzeń o postępie, rozwoju nauki i technologii. Co ciekawe nawet w czarodziejskiej krainie widać echa nowoczesności. Także magiczne istoty lubią sobie popląsać w nocnym klubie... ;)

Co tu dużo mówić- ja dałam się Kagawie oczarować. Mam słabość do opowieści o wszelkich baśniowych krainach. "Żelazny król" na pewno jakieś tam wady ma, bo na przykład pewne wydarzenia są bardzo łatwe do przewidzenia, a bohaterowie są lekko schematyczni, ale uroku im odmówić nie można. Tak więc, przymrużam oko na wszelkie drobne mankamenty, gdyż przy lekturze tejże książki bawiłam się po prostu przednio, na moment oderwałam się od rzeczywistości i z zachwytem podróżowałam po krainie NigdyNigdy.

Świat wykreowany przez Julie Kagawę zachwyca barwnością i różnorodnością. Kraina NigdyNigdy na pewno nie jest jednolita pod względem gatunków istot ją zamieszkujących. Spotkać tam można piękne, aczkolwiek bardzo niebezpieczne i zwodnicze elfy, rozrywkowe satyry, złośliwe gobliny, ciekawskie syreny, przerażające trolle i ogry, zwodniki, czy kelpie. My przemierzamy tę krainę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Panie doktorze wieczne życie poproszę..."

Śmierć to jedna z najpewniejszych, wręcz gwarantowanych rzeczy na tym świecie. Nikt nie jest w stanie przed nią uciec...
Jednak w książce Drew Magary'ego ludzie mogą żyć wiecznie. Wystarczy zażycie specjalnego lekarstwa, a proces starzenia zostanie w organizmie człowieka (bądź zwierzęcia) zatrzymany i pozostaje on młody na zawsze.

A wszystko zaczęło się od pewnego, rudego naukowca... Postanowił on pomóc miedzianowłosym ludziom z całego świata i w tymże celu badał odpowiedzialny za taki, a nie inny kolor włosów gen - próbował usunąć z niego białko odpowiadające za czerwoną barwę, a swoje eksperymenty przeprowadzał na muszkach owocówkach. Pewnego razu usunął jednak białko nie to, co trzeba i muszki nie padały po kilku dniach, bądź tygodniach, tak jak na przedstawicieli tego gatunku owadów przystało, lecz sobie nieustannie latały i żyły, żyły, żyły... - zostały po prostu nieśmiertelne.

Magary przedstawia nam niesamowicie ciekawą i do bólu realistyczną wizję przyszłości, pokazuje co może dać i odebrać ludziom nauka. Błyskotliwie, z ironią i dystansem opisuje konsumpcyjne społeczeństwo, zachłanne nawet na życie. Najgorsze jest to, że po upływie pewnego (często długiego) czasu nie wie ono nawet co z tym życiem zrobić...

Nieśmiertelność okazuje się być nie taką znowuż frajdą i szczęściem. Co prawda, ludzie przestają się starzeć, mogą stale mieć te naście lat, ale ich kłopoty wcale się nie kończą. Powiedzmy, że przyjmą lekarstwo tuż po dwudziestce - wówczas nigdy nie przejdą na emeryturę. W takim świecie przestaje istnieć również miłość, związek małżeński staje się uciążliwy, słowa przysięgi "i, że Cię nie opuszczę aż do śmierci" przestają być aktualne, prawdziwe, rozsądne - przecież kres życia może przy odrobinie szczęścia w ogóle nie nadejść.

Dodatkowo przy stale powiększającej się liczbie ludności, brakujących surowcach naturalnych, rząd amerykański podejmuje dość drastyczne, szokujące kroki, by państwo "sprawnie" funkcjonowało. Autor swobodnie operuje absurdem i groteską, często przedstawia mrożące krew w żyłach sytuacje, pokazujące pewne zezwierzęcenie ludzi i władz, upadek moralności, sytemu wartości, brak poszanowania godności, wolności i życia człowieka. W tej rzeczywistości obywatel, który zdecydował się lekarstwa nie przyjąć, lecz godnie się zestarzeć i dożyć kresu swych dni, może zostać z rozkazu rządu skutecznie usunięty, z racji, mówiąc kolokwialnie, zajmowania miejsca i przestrzeni.

My ten świat obserwujemy z perspektywy, prowadzącego swego rodzaju pamiętnik, przeciętnego Amerykanina, wiecznie 29 - letniego Johna Farrela. Opisuje on otaczających go ludzi, zdarzenia bez większych upiększeń i ubarwień. Realizmu przedstawianym sytuacjom dodają zamieszczone między wpisami dziennikowymi fragmenty artykułów prasowych, wypowiedzi internautów oraz aktualnych wiadomości, dzięki którym dowiadujemy się, że gorączką nieśmiertelności, prócz Stanów Zjednoczonych, opanowane są także inne zakątki świata - na przykład Chiny, czy Rosja.

"Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" na pewno daje do myślenia. Zmusza do zastanowienia się w jakim kierunku biegnie otaczający nas świat i zamieszkujący go ludzie - dobrym, czy złym? Pokazuje do czego prowadzi ludzka zachłanność, a nawet, uznawany raczej za pozytywny, rozwój nauki. Ta książka w pewien sposób miażdży.

"Panie doktorze wieczne życie poproszę..."

Śmierć to jedna z najpewniejszych, wręcz gwarantowanych rzeczy na tym świecie. Nikt nie jest w stanie przed nią uciec...
Jednak w książce Drew Magary'ego ludzie mogą żyć wiecznie. Wystarczy zażycie specjalnego lekarstwa, a proces starzenia zostanie w organizmie człowieka (bądź zwierzęcia) zatrzymany i pozostaje on młody na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jestem zachwycona - "Angelfall" to koło ratunkowe wśród potopu schematycznych paranormali, a jego bohaterowie to gwiazdy świecące ciepłym blaskiem wśród głębokiej nocy szablonowych i irytujących postaci. Gorąco polecam. :)

Jestem zachwycona - "Angelfall" to koło ratunkowe wśród potopu schematycznych paranormali, a jego bohaterowie to gwiazdy świecące ciepłym blaskiem wśród głębokiej nocy szablonowych i irytujących postaci. Gorąco polecam. :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W miejscu znanym niegdyś jako zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych istnieje Republika. Kraj ten toczy ciągłe wojny ze swymi sąsiadami, Koloniami, dlatego też dzieci od najmłodszych lat przygotowywane są do służby wojskowej. Gdy kończą dziesiąty rok życia poddawane są Próbie, która ma określić ich umiejętności. Jeśli osiągną wysoki wynik czeka je świetlana przyszłość, będą mogły podjąć studia na którymś z czołowych uniwersytetów, a później znaleźć dobrze płatną pracę i wieść dostatnie życie. Jeżeli natomiast osiągną wynik zbyt przeciętny, niski, Kongres nie pozwoli im nawet uczęszczać do szkoły średniej, będą żyć w biedzie, zaharowując się w elektrowni, bądź przy turbinach wodnych. A co dzieje się z dziećmi, które obleją Próbę? Oficjalna wersja głosi, że są one wysyłane do obozów pracy. Prawda jest jednak o wiele, wiele gorsza...

Piętnastoletni Day, wychowany w slumsach sektora Lake, jest najbardziej poszukiwanym przestępcą Republiki. Chłopak wiele w życiu przeszedł, wiele wycierpiał i winą za to obarcza rząd.
Nastolatek nienawidzi władz Republiki, dostrzega wiele wad i zła w jej systemie, dlatego stara się utrudniać wszelkie misje i operacje wojskowe swego kraju, niszcząc rządowe pojazdy, bądź przejmując dostawy broni, wyposażenia, żywności, by część oddać ludziom biednym i swoim bliskim. Największą słabością Daya jest rodzina gdyż chłopak jest gotowy zrobić dla niej wszystko... Nawet włamać się do najbardziej strzeżonego szpitala, by zdobyć lekarstwa potrzebne do uleczenia jego śmiertelnie chorego brata, ryzykując przy tym swą wolność i życie...

June Iparis to cudowne dziecko Republiki, które osiągnęło najwyższy możliwy wynik podczas Próby. Dziewczyna żyje w jednym z najbogatszych sektorów, uczęszcza na prestiżowy uniwersytet, gdzie szkolona jest na żołnierza. Jej życie diametralnie się zmienia, gdy podczas patrolu ginie oficer Metias Iparis- jej opiekun i ukochany starszy brat. Głównym podejrzanym w sprawie śmierci młodego kapitana jest znienawidzony przez władze Day. June zrobi wszystko by pomścić śmierć brata i schwytać okrutnego zbrodniarza...

A jeśli młodego przestępcę-rebelianta i posłuszną, całkowicie oddaną ojczyźnie patriotkę więcej łączy niż dzieli?

Wizja przyszłości snuta przez Marie Lu nie jest taka wesoła i przyjemna , jaka może na samym początku się wydawać. Ludziom zarówno tym bogatszym, a już w szczególności tym biednym, nie żyje się tak lekko, ich kraj prowadzi wyniszczające wojny, stale nawiedzany jest przez różnorakie kataklizmy, a dodatkowo rokrocznie mieszkańców slumsów dziesiątkuje śmiertelna epidemia. I niestety w tym świecie niesprawiedliwość i okrucieństwo również się pojawia. Dzieci wywodzące się z "nizin społecznych" nie mają szans na szczęśliwe, spokojne życie w dostatku, z góry skazane są na ubóstwo, biedę i harówę. Każdego dnia muszą toczyć bój o przetrwanie i kęs chleba. W świecie tym nie mają beztroskiego dzieciństwa. Muszą szybko dorosnąć i walczyć...

Oczywiście Lu mówi w swej książce nie tylko o sprawach smutnych, złych i niesprawiedliwych, ale również o tych pięknych, takich jak miłość rodzicielska, braterska, czy poświęcenie. Pokazuje Nam te postawy poprzez rodzinę Daya. Każdy jej członek jest gotów zginąć dla swoich bliskich.

"Wolałbym sam umrzeć niż patrzeć, jak cię krzywdzą. Rozumiesz?"

Natomiast wątek miłosny pomiędzy dwoma głównymi bohaterami mnie osobiście nie urzekł. Jakoś za szybko się to wszystko rozwinęło i tak dosłownie z niczego. Przecież miłość kwitnie, rodzi się, rozwija i dojrzewa powolutku, stopniowo, z upływem czasu, a nie w jednej chwili. Niestety wątek miłosny w "Legendzie" jest sztuczny, naiwny, a przez to także irytujący - no po prostu słaby.

Jednakże całość książki jest naprawdę całkiem dobra. To przede wszystkim niezwykle ciekawa dystopia, zawierająca nader realistyczną wizję przyszłości, ale również obfitująca w zaskakujące zdarzenia powieść przygodowa z szybko mknącą akcją. To poruszająca opowieść o dorastaniu w okrutnym świecie, trudnych wyborach, poświęceniu i walce o wolność i sprawiedliwość. Muszę przyznać, że jestem bardzo ciekawa kontynuacji "Rebelianta", która ma ukazać się u nas wiosną 2013 roku i czekam na nią z niemałą niecierpliwością. Tymczasem Was zachęcam do zaznajomienia się z tą interesującą Legendą.

W miejscu znanym niegdyś jako zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych istnieje Republika. Kraj ten toczy ciągłe wojny ze swymi sąsiadami, Koloniami, dlatego też dzieci od najmłodszych lat przygotowywane są do służby wojskowej. Gdy kończą dziesiąty rok życia poddawane są Próbie, która ma określić ich umiejętności. Jeśli osiągną wysoki wynik czeka je świetlana przyszłość,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Och...nie wiem co mogłabym napisać o tej książce. Po prostu chciałabym ją wszystkim, absolutnie wszystkim polecić. Kathryn Stockett tworzy niezwykłą historię, kreuje wspaniałe bohaterki i pokazuje, że granice nie istnieją- my sami się nimi osaczamy. Polecam. Naprawdę warto.

Och...nie wiem co mogłabym napisać o tej książce. Po prostu chciałabym ją wszystkim, absolutnie wszystkim polecić. Kathryn Stockett tworzy niezwykłą historię, kreuje wspaniałe bohaterki i pokazuje, że granice nie istnieją- my sami się nimi osaczamy. Polecam. Naprawdę warto.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dwoje strudzonych podróżnych powraca po latach do wytęsknionego domu.
Jednak nie jest on już bezpiecznym azylem. Zakradł się tam terror i strach.
Muszą się strzec…

Lord Lorcan Moorehawke Obrońca Tronu i znamienity mistrz cechu ciesielskiego wraz ze swą córką Wynter powraca z dalekich Krain Północy do królestwa Jonathona- miejsca które do niedawna oboje nazywali swym domem. Jednak w zamku królewskim doszło do straszliwych zmian. Z rozkazu króla rozpoczynają się czystki ludności, poddani żyją w ciągłym strachu przed inkwizycją. Nawet koty i duchy nie mogą czuć się bezpiecznie i swobodnie w tym miejscu. Czyżby z tymi wydarzeniami miało coś wspólnego zniknięcie księcia Alberona? Dlaczego ukochany syn Jonathona i prawowity następca tronu zostaje uznany za mortuus in vita ?
Prawdę próbuje poznać Wynter i jej przyjaciel Razi bękart władcy, a więc przyrodni brat Albiego. Tymczasem Jonathon podejmuje nieco kontrowersyjną decyzję w sprawie następcy tronu- ku niezadowoleniu wielu możnych ma nim zostać właśnie Razi. Orzeczenie króla wywołuje lawinę niepokojących zdarzeń i insynuacji, na dworze robi się naprawdę groźnie. Jednak marokański książę wcale nie pragnie władzy, nie obchodzą go zawiłości królewskiej polityki, pragnie normalnego życia.
Mimo sprzeciwów Razi będzie musiał w końcu ulec decyzji ojca, gdyż jego przyjaciel Merrończyk Christopher Garron i Wynter znajdą się w wielkim niebezpieczeństwie…

Akcja powieści Celine Kiernan rozgrywa się w realiach średniowiecznej Europy, a głównym jej miejscem jest zamek i jego okolice, znajdujące się we władaniu Jonathona. Mimo ograniczenia przestrzeni na której rozgrywają się wydarzenia, czytelnik nie może ulec znużeniu. Wraz z bohaterami zwiedzi bowiem tętniącą życiem i gwarem kuchnię, nad którą pieczę sprawuje Marni, królewską bibliotekę w której pracuje wraz z ojcem Wynter, alejki nawiedzane przez ducha Rory’ego, czy ponure lochy, będące miejscem tortur nieposłusznych poddanych i zbrodniarzy. Poza tym autorka kreuje wspaniałych, żywych bohaterów- bohaterów z krwi i kości. To osoby nieszablonowe, nie są czarne albo białe, każdy z nich posiada zarówno wady i zalety.

I tak Wynter to bohaterka niezwykle odważna i rozważna. Oczywiście bywa czasami zbyt uparta i odrobinę krnąbrna, ale wszystko co zdecyduje się uczynić ma na celu dobro ojca i przyjaciół. Nie jest to bynajmniej dziewczyna „mdła” czy naiwna. To silna, dorastająca kobieta z ciętym językiem.
Razi Kingsston to młody lekarz, wspaniały przyjaciel i zarazem brat dla Wynter. Bardzo troszczy się o dziewczynę i jej ojca, a także o merrońskiego przyjaciela. By zapewnić im bezpieczeństwo jest w stanie zrobić wszystko.
Lorcan Moorehawke to wspaniały ojciec, który kocha swą córkę najbardziej na świecie. Nie oznacza to jednak, że za bardzo ją rozpieszcza. Oczywiście to on nauczył ją niezłomności i samodzielności. Jest również wiernym przyjacielem króla. Zawsze służy mu radą lub wyzwiskiem (jeśli Jonathon zachowuje się szczególnie nierozsądnie). ;)
Oczywiście nie można zapomnieć o Christopherze Garronie- młodym Merrończyku o tajemniczej przeszłości. Nieco ironiczny, ale na pewno wierny swoim przyjaciołom. Ten chłopak skrywa wiele sekretów. Czy poznamy je wszystkie? Mam taką nadzieję.

Jak widać z moich entuzjastycznych wywodów „Zatruty tron ”podobał mi się bardzo. Klimat powieści i bohaterowie wykreowani przez panią Kiernan po prostu mnie oczarowali. Co tu dużo mówić– pierwszą część Trylogii Moorehawke uważam za udaną i nie mogę doczekać się chwili, gdy ponownie zanurzę się w świecie stworzonym przez przez tę irlandzką pisarkę.

Dwoje strudzonych podróżnych powraca po latach do wytęsknionego domu.
Jednak nie jest on już bezpiecznym azylem. Zakradł się tam terror i strach.
Muszą się strzec…

Lord Lorcan Moorehawke Obrońca Tronu i znamienity mistrz cechu ciesielskiego wraz ze swą córką Wynter powraca z dalekich Krain Północy do królestwa Jonathona- miejsca które do niedawna oboje nazywali swym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Klasyka literatury dziecięcej. Puchatka o małym rozumku, tchórzliwego Prosiaczka, flegmatycznego Kłapouchego, Królika i pozostałych mieszkańców Stumilowego Lasu kochają nie tylko ci mali, ale również ci całkiem dorośli. :)Wspaniała książeczka.

Klasyka literatury dziecięcej. Puchatka o małym rozumku, tchórzliwego Prosiaczka, flegmatycznego Kłapouchego, Królika i pozostałych mieszkańców Stumilowego Lasu kochają nie tylko ci mali, ale również ci całkiem dorośli. :)Wspaniała książeczka.

Pokaż mimo to