rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Teraz i na zawsze Mikki Daughtry, Rachael Lippincott
Ocena 7,5
Teraz i na zawsze Mikki Daughtry, Rac...

Na półkach:

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/03/teraz-i-na-zawsze-mikki-daughtry.html

Szczerze powiedziawszy, mam bardzo duży problem z tą powieścią. Chodzi przede wszystkim o to, że główna fabuła zaczyna się dopiero w 2/3 książki. Moim zdaniem, lepszą decyzją byłoby skrócenie pierwszej części, która jest przydługa i mniej istotna, a skupienie się na tym co dzieje się pod koniec i pogłębienie tematu. Dlatego ciężko będzie mi cokolwiek pisać o tej książce, bo jak już wspominałam, właściwa akcja zaczyna się grubo za połową.

Opisane zostały tu dwa związki głównego bohatera - wspomnienia związane z Kim i rodzące się uczucie między nim i Marley. Ten pierwszy bardzo przypadł mi do gustu. Był taki prawdziwy, kłótnie, powroty, niepewność, a potem już przyzwyczajenie. Jestem w stanie uwierzyć, że coś takie mogło wydarzyć się między dwójką młodych ludzi. Co do tego drugiego.... Tak jak według mnie Marley była wyidealizowana, tak relacja Kyle'a z nią to dopiero była historia jak z bajki, od pierwszego do ostatniego spotkania. I serio, nie sądzę żeby ktokolwiek był skłonny w coś takiego uwierzyć.

Myślę, że autorki bardzo chciały zaskoczyć czytelnika, ale są lepsze sposoby od tego, który wybrały. Niestety mi się to nie podobało, w ogóle nie wierzyłam w tę historię i moim zdaniem coś takiego nie wydarzyłoby się w prawdziwym życiu.

Nie jest obiektywnie zła, to po prostu moje odczucia. Myślę, że fanom romansów z mniejszym doświadczeniem czytelniczym lub z bardziej romantyczną duszą na pewno bardziej się spodoba.

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/03/teraz-i-na-zawsze-mikki-daughtry.html

Szczerze powiedziawszy, mam bardzo duży problem z tą powieścią. Chodzi przede wszystkim o to, że główna fabuła zaczyna się dopiero w 2/3 książki. Moim zdaniem, lepszą decyzją byłoby skrócenie pierwszej części, która jest przydługa i mniej istotna, a skupienie się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna opinia na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/03/pietno-katriny-agnieszka-bednarska.html

Na początku trudno było mi się wciągnąć. Od pierwszych stron miałam wrażenie, że czytam jakieś przypadkowe historie, co rozdział to nowa. Kiedy w końcu doszło do spotkania głównych bohaterów, co na szczęście dzieje się dość szybko, poukładałam sobie wszystko i zaczęło to do siebie pasować, a historia stała się spójna i przejrzysta.

Ale pomijając fabułę, to co jest najważniejsze w tej książce to klimat. Autorka zrobiła coś niesamowitego. My czytelnicy, tak jak i główni bohaterowie, jesteśmy ludźmi z zewnątrz, nie przeżyliśmy tego, co mieszkańcy miasteczka. A mimo to, dzięki barwnej narracji możemy poczuć panującą tam aurę, niepokój, strach. Niepewność, jaką wzbudza silniejszy podmuch wiatru czy ciemne chmury. Dowiadujemy się jak huragan wpływa na ludzi, społeczność nie tylko fizycznie, niszcząc domy, drogi, odbierając życia, ale też jak to oddziałuje na ich psychikę. Po takich wydarzeniach ludziom towarzyszy stały lęk i udziela się on przy czytaniu tej książki.

Podoba mi się sposób wykreowania bohaterów. Każdy z nich ma swój głos, swoją indywidualność. Nie możemy od razu określić czy są pozytywni czy nie, mają swoje motywacje, niekoniecznie dobre, starają się postępować, według siebie, najlepiej jak mogą.

Jednak mam kilka problemów. Nie do końca rozumiem rolę historii rodziny Amy, po prostu dla mnie nijak się to ma do reszty fabuły, oprócz tego, że był to impuls do jej wyjazdu. A jeśli to jest tylko ten jeden powód to według mnie za dużo czasu poświęcone jest temu w książce. Druga sprawa to przeszłość Huberta. Może ja coś ominęłam, może nie doczytałam, ale zabrakło mi jakiegoś wyjaśnienia, jakiegokolwiek.

Spodziewałam się też, że sama Katrina odegra tu większą rolę. Oczywiście, jej obecność jest mocno wyczuwalna z każdej strony, jednak nie doświadczamy z nią bezpośredniego spotkania.

Jak dla mnie to bardzo dobra książka, z małymi wadami, ale nie ujmują one ani trochę z całej historii.

Pełna opinia na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/03/pietno-katriny-agnieszka-bednarska.html

Na początku trudno było mi się wciągnąć. Od pierwszych stron miałam wrażenie, że czytam jakieś przypadkowe historie, co rozdział to nowa. Kiedy w końcu doszło do spotkania głównych bohaterów, co na szczęście dzieje się dość szybko, poukładałam sobie wszystko i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/02/zauroczona-zakochana-zwariowana-laura.html

To, co najpierw zwróciło moją uwagę to przedstawienie głównej bohaterki - introwertyczny nerd z duszą romantyczki. Od razu uznałam się zrozumiemy i polubimy. Dobrze było w końcu czytać o dziewczynie, która nie jest idealna. . Nie udaje nad wiek dojrzałej, perfekcyjnej uczennicy, podejmuje nieprzemyślane decyzje, kłóci się z przyjaciółkami i przede wszystkim, dosięgają jej konsekwencje jej czynów.

Moimi ulubionymi bohaterami byli zdecydowanie jej ojcowie, wspierający i wyrozumiali rodzice, mieli też swoje śmieszniejsze momenty. Inne postaci drugoplanowe, jak Haruki, który jest obiektem westchnień głównej bohaterki, czy jej przyjaciółki, niespecjalnie przypadli mi do gustu. Są to takie osoby, z którymi wiem, że raczej nie chciałabym spędzać czasu. Mimo to, uważam że zostali dobrze wykreowani, jak na nastolatków.

Zaskoczył mnie wątek romantyczny i strona w jaką ostatecznie poszedł. Nie do końca tego się spodziewałam. Ale nie jest to wada, bardziej kolejna zaleta tej książki, coś odrobinę innego od reszty młodzieżówek.

Jest ona na pewno warta uwagi, szczególnie dla osób w wieku licealnym. Można wynieść z niej wiele przydatnych lekcji, a przy tym doskonale spędzić czas.

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/02/zauroczona-zakochana-zwariowana-laura.html

To, co najpierw zwróciło moją uwagę to przedstawienie głównej bohaterki - introwertyczny nerd z duszą romantyczki. Od razu uznałam się zrozumiemy i polubimy. Dobrze było w końcu czytać o dziewczynie, która nie jest idealna. . Nie udaje nad wiek dojrzałej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna recenzja: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/02/fina-rosie-graeme-simsion.html

Z wielką radością mogę oznajmić, że wszystkie pozytywne uczucia, jakie żywię do tej serii, towarzyszyły mi i od pierwszej strony tego tomu. To ciepło, które czujesz, gdy jesteś w znajomym, komfortowym miejscu, bohaterowie, którzy są niemal jak rodzina. Rzadko trafia się na tak wyjątkową książkę, a Rosie właśnie taka dla mnie jest.

Może fabuła nie jest niczym nowym ani spektakularnym - dwójka ludzi wychowuje dziecko i pojawiają się problemy. W skrócie tak, o tym to jest. Ale ja uwielbiam sposób, w jaki autor rozwija tak prostą fabułę i ukazuje jej głębię. Głównym problemem, jak już wspominałam jest tu wychowanie dziecka. Wychodząc dalej mamy poruszane tu oswojenie się ze zmianą miejsca zamieszkania, utratą bliskiej osoby, nawiązywanie więzi rodzicielskiej, coming out, szczepienia, ale też dużo poważniejsze sprawy, jak rasizm, przemoc domowa, czy najważniejszy wątek - rozpoznanie spektrum autyzmu. A przy tym ta książka jest niesamowicie lekko napisana, informacje nie przytłaczają czytelnika, ale przekazana wiedza, podana w przejrzysty sposób, zostaje z nim na dłużej.

I ja nie żartuję, mówiąc, że bohaterowie są jak rodzina. Autor ma moim zdaniem wielki dar do pisania postaci. Każdy z nich jest jakiś, ma własny charakter, zapamiętujemy nawet tych z trzeciego planu. Dostajemy wiele głosów, wiele punktów widzenia tych samych sytuacji. Graeme Simision bardzo dobrze potrafi uchwycić perspektywę różnych ludzi, niezależnie od wieku czy płci. Każda osoba tutaj może określić swoje stanowisko w danej sprawie i są one bardzo zróżnicowane.

Ciężko jest mi oceniać ten tom jako oddzielną książkę, ale na pewno trzyma poziom, jest prześmieszna, daje dużo do myślenia i jest idealnym zamknięciem serii.

Pełna recenzja: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/02/fina-rosie-graeme-simsion.html

Z wielką radością mogę oznajmić, że wszystkie pozytywne uczucia, jakie żywię do tej serii, towarzyszyły mi i od pierwszej strony tego tomu. To ciepło, które czujesz, gdy jesteś w znajomym, komfortowym miejscu, bohaterowie, którzy są niemal jak rodzina. Rzadko trafia się na tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/01/wybrancy-veronica-roth.html

Pomysł na fabułę wydał mi się dosyć intrygujący. No bo przecież to, co dzieje się z bohaterami, gdy wygrywają walkę ze złem, jak to wpływa na ich życie i jak sobie z nim radzą, to pytania, które prawdopodobnie wszyscy sobie kiedyś zadawali. I Veronica Roth postanowiła spróbować na nie odpowiedzieć.

Rozpoczynamy historię wraz z piątką bohaterów, później śledzimy losy trójki, jednak widocznie główną postacią jest Sloan. Trochę żałuję, że nie dostaliśmy więcej przeszłości i perspektywy pozostałych postaci, na pewno łatwiej byłoby zrozumieć ich działania i motywacje. Ale liczę na to w kolejnym tomie, bo jest kilka niedopowiedzeń i kilka dróg, jak można by rozwinąć bohaterów drugoplanowych.

Szczerze przyznam, że jednym z głównych powodów, dla których szybko przeszłam przez tę powieść są komentarze użytkowników goodreads. Pisali oni o wątku miłosnym na miarę Reylo (Rey i Kylo Ren ze Star Wars) i tu mnie całkowicie kupili. Od początku nie mogłam doczekać aż ta para się zejdzie. Czułam się trochę jak wtedy, gdy czytałam książki w liceum - wątki miłosne były proste, po prostu były, ale w napięciu oczekiwało się aż bohaterowie się do siebie zbliżą, mimo że nic szczególnego ich nie łączyło (oprócz pokrewieństwa dusz czy magicznego przeznaczenia czy czegoś). I mimo, że takie relacje są mało wiarygodne w prawdziwym życiu, to tutaj wszystko gra i mi osobiście bardzo się podobało.

Głównym moim zarzutem do "Wybrańców" jest brak wytłumaczenia działania magii w tym uniwersum. Do mniej więcej jednej trzeciej nie miałam pojęcia na czym polegają ich moce i jak się ich używa, a po skończeniu książki nadal jestem pełna wątpliwości (szczególnie jeśli chodzi o Chicago). Według mnie zabrakło jednego sensownego wprowadzenia do świata. Niejasny jest również dla mnie proces selekcji tytułowych wybrańców. Ten wątek został w pewnym momencie zapomniany. A szkoda.

Widzę znaczną poprawę w autorce, pomysł jest ciekawy i inny od tego, co powieści młodzieżowe dotychczas nam oferowały. Liczę na rozwinięcie i dopowiedzenie kilku wątku w kolejnych tomach, ale moje ogólne wrażenia są bardzo pozytywne.

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2021/01/wybrancy-veronica-roth.html

Pomysł na fabułę wydał mi się dosyć intrygujący. No bo przecież to, co dzieje się z bohaterami, gdy wygrywają walkę ze złem, jak to wpływa na ich życie i jak sobie z nim radzą, to pytania, które prawdopodobnie wszyscy sobie kiedyś zadawali. I Veronica Roth postanowiła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa kontynuacja, na pewno warta przeczytania. A zakończenie wskazuje na możliwość powstania kolejnego tomu.

Sama historia jest tak skonstruowana, że możemy się za nią zabrać bez znajomości pierwszego tomu. Każda z tych książek opowiada o innej misji wykonywanej przez naszych bohaterów i jest w większej mierze zamkniętą historią. Jednak ja polecam przeczytać „Sierotę…”, aby poznać bliżej głównych bohaterów i zobaczyć jak znaleźli się w miejscu, w którym są obecnie i co ich połączyło.

Moje odczucia co do ogóły się nie zmieniły – nadal opowieść jest ciekawa i wciągająca, język jest przystępny. Poruszane są ważne tematy, na pierwszy plan wysuwa się rasizm, ale mamy też inne, np. brak edukacji seksualnej. I tu mnie trochę zabolało. Jest to już któraś książka z kolei, w której pierwsza miesiączka porównana jest do doświadczenia bliskiego śmierci, rzeka krwi i trauma do końca życia. A tak nie jest. Dobra, teraz napisał to facet, który pisał to tylko na podstawie relacji osób menstruujących, ale autorkom też się tak zdarza przedstawić okres. Dobra, to może boleć, ale nie aż tak. Nie straszmy na siłę, szczególnie tych, które są jeszcze przed pierwszą miesiączką.

W tym tomie poznajemy dwie nowe bohaterki – Clementine i dr Lisbeth. I obie, choć tak różne od siebie zarówno pod względem fizycznym, jak i doświadczeń życiowych, są bardzo silne i mają bardzo złożone charaktery. Clementine jest podobna do Sary – również jest młoda i pozostawiona sama sobie, jest bardzo przebiegła i domyślna, co przydatne jest podczas walki o przetrwanie. Z kolei Lisbeth to dorosła kobieta, lekarka, bardzo poświęcona swojej pracy i badaniom, które prowadzi. Dla Sary staje się w pewnym momencie opiekunką i przewodniczką, wypełnia pustkę, którą pozostawiła u niej strata matki.

Liczyłam na więcej Kapitana. Niestety, tak jak w pierwszym tomie, jego postać w pewnym momencie schodzi na dalszy plan. Jest obecny, ale działa w tle wydarzeń, dając Sarze pola do popisu.

Porównując do poprzedniego tomu, miałam wrażenie, że ten jest trochę cięższy i poważniejszy. Bohaterka z dziecka zmienia się w osobę dorosłą i jest to odczuwalne. Szczerze, ta historia podoba mi się trochę mniej, ale to tylko przez moje osobiste preferencje – Afryka i naukowcy w plenerze to nie moje klimaty. Trochę zbyt duża ilość plot twistów na koniec, bo w pewnym momencie już nie pamiętałam, którzy to ci dobrzy, a którzy źli, czy przypadkiem role znowu się nie odwróciły.

Ciekawa kontynuacja, na pewno warta przeczytania. A zakończenie wskazuje na możliwość powstania kolejnego tomu.

Sama historia jest tak skonstruowana, że możemy się za nią zabrać bez znajomości pierwszego tomu. Każda z tych książek opowiada o innej misji wykonywanej przez naszych bohaterów i jest w większej mierze zamkniętą historią. Jednak ja polecam przeczytać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to na pewno coś dla fanów klimatu Halloween, baśni i mrocznych „leśnych” historii. Sądzę, że z każdym tomem może być coraz lepiej.

Główną bohaterką jest dorosła już Alice. Nadal dawkowane nam są kolejne „Opowieści z Uroczyska”. Dostajemy mnóstwo porównań do popkultury, co dla mnie zawsze jest na plus. Rozdziały są krótkie, a przez książkę się płynie. Ja miałam możliwość przeczytania tej książki przedpremierowo, jeszcze przed korektą, więc mam nadzieję, że drobne błędy jakie jeszcze tam były nie wpływają na mój odbiór lektury.

Mimo iż przenieśliśmy się z lasu do miasta to autorce udało utrzymać się ten baśniowy, mroczny charakter opowieści. Wyraźne czujemy tajemnicę i jakieś nieszczęścia czyhające na bohaterów. Klimat książki wspaniale współgra z obecną pogodą, więc to była dobra decyzja, aby wydać ją właśnie teraz. Deszcz, wilgoć, mgła i mrok pozwalają nam przenieść się do „Krainy nocy”.

Poprzednio pisałam, że Alice jest okropna, szczególnie w relacjach z innymi ludźmi. Tutaj na szczęście trochę się ogarnęła i dorosła. Mocno wpłynęły na nią doświadczenia opisane w „Hazel wood”. Jednak jej relacje z innymi, szczególnie z matką nadal nie są idealne. Zbyt dużo między nimi niedopowiedzeń, żeby mogły sobie do końca zaufać.

To na co najbardziej czekałam to powrót Fincha. Jest moją ulubioną postacią. Dostał teraz własną, rozbudowaną przygodę, bo część rozdziałów prowadzonych jest z jego perspektywy. Cieszę się, że miał swoje 5 minut, dla mnie to nadal najlepszy bohater tej serii.

Mam duży problem z postaciami drugo- i trzecioplanowymi. Jest ich kilka, dla mnie mają podobne imiona (których obecnie już nawet nie pamiętam), a wszystkie zlały mi się w jedną całość i pewnym momencie przestałam już rozróżniać kto jest kim i co zrobił. Wpłynęło to mocno na moje odczucia co do rozwiązania głównej tajemnicy tego tomu, bo gdy ujawniono w końcu kto jest tym złym to ja długo się zastanawiałam, która to była postać.

Ta część na pewno jest równiejsza od poprzedniej, autorka powoli wyrabia się jako pisarka, widzi, gdzie popełniła błędy i stara się wyciągnąć z nich wnioski.

Jest to na pewno coś dla fanów klimatu Halloween, baśni i mrocznych „leśnych” historii. Sądzę, że z każdym tomem może być coraz lepiej.

Główną bohaterką jest dorosła już Alice. Nadal dawkowane nam są kolejne „Opowieści z Uroczyska”. Dostajemy mnóstwo porównań do popkultury, co dla mnie zawsze jest na plus. Rozdziały są krótkie, a przez książkę się płynie. Ja miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest moja ulubiona książka, ale sądzę, że ktoś młodszy ode mnie może się nią nawet zachwyć. Bawiłam się przy niej dobrze, zakończenie było tak abstrakcyjne, że po czasie to nawet mnie śmieszy, więc sprawdźcie sami, czy to coś dla was.

Nie znoszę Linka. Tak, to on jest ofiarą, to prawda. W szkole spotyka się z agresją, dręczeniem i cyberbullingiem. Raz spróbował się postawić oprawcy, nie udało się, więc postanowił cierpieć w pokornym milczeniu. Przez trzy lata. Nienawidzę takiej postawy i nie jest to też dobry wzorzec dla czytelników, szczególnie tych młodszych. Bo gdy masz 13 lat i ktoś bardzo poważnie cię dręczy to idziesz poprosić o pomoc dorosłych. Link wielokrotnie był wykorzystywany przez rówieśników, nie miał żadnego wsparcia w szkole, żadnych przyjaciół, w ogóle nie odnajdował się w otoczeniu Osney. Mógł po prostu zmienić szkołę.

I właśnie przez to pierwsze 100 stron tej książki było dla mnie ciężkie do przejścia. Ale gdy już akcja przeniosła się na tytułową wyspę to coraz łatwiej było mi się wkręcić w historię. Widać, że autorka zrobiła dobry research odnośnie potencjalnych sytuacji, w których mogą znaleźć się "rozbitkowie". Bardzo doceniam też odwołania do innych dzieł z motywem robinsonady - "Robin Crusoe", "Władca much", "Tajemnicza wyspa", czy produkcje filmowe i telewizyjne, jak "Lost" czy "Cast away". Jednak moim ulubionym pozostaje nawiązanie do audycji BBC, gdzie znane osoby wybierają swoje playlisty na pobyt na bezludnej wyspie. Każdy z bohaterów miał przypisaną własną muzykę i to było coś na prawdę oryginalnego. Przyznam, że najbardziej go gustu przypadła mi playlista Mirandy.

Ciekawie przedstawiony jest też portret psychologiczny głównego bohatera, jak i pozostałych na wyspie 6 osób. Możemy zobaczyć jak ofiara staje się przywódcą, a potem, niestety, oprawcą. Widzimy, jak tłum ślepo podąża za tym, kto obecnie jest im w stanie zaoferować najwięcej. Autorka stara się też zwrócić naszą uwagę na fakt, że nasza popularność w liceum, nie ma żadnego znaczenia w życiu poza szkołą, liczą się umiejętności i ciężka praca.

Tak jak początek mnie nie zachwycił, a nad środkiem się rozpływam, to zakończenie moim zdaniem jest słabe. Postaram się napisać to jak najbardziej ogólnie, żeby uniknąć spoilerów (ewentualnie pomińcie ten akapit). Przez cały pobyt na wyspie dostajemy wskazówki, że coś jest nie tak. I przyznam, że gdy bohaterowie dochodzą do rozwiązania i odkrywają, co się tak naprawdę stało to byłam bardzo zawiedziona. A najbardziej boli mnie brak konsekwencji - na koniec wracamy do szkoły i bohaterowie zachowują się jakby nic się nie wydarzyło, żadnych wniosków czy przemyśleń, żadnej zmiany w dotychczasowym zachowaniu. I tu zaczynam się zastanawiać - po co to wszystko było? I jeszcze epilog - tu autorka bardzo popłynęła.

Nie jest moja ulubiona książka, ale sądzę, że ktoś młodszy ode mnie może się nią nawet zachwyć. Bawiłam się przy niej dobrze, zakończenie było tak abstrakcyjne, że po czasie to nawet mnie śmieszy, więc sprawdźcie sami, czy to coś dla was.

Nie znoszę Linka. Tak, to on jest ofiarą, to prawda. W szkole spotyka się z agresją, dręczeniem i cyberbullingiem. Raz spróbował się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna recenzja: https://castleona-cloud.blogspot.com/2020/08/sierota-bestia-szpieg-matt-killeen.html

"Sierota, bestia, szpieg" jest reklamowana jako "Bękarty wojny" dla młodzieży. A jest to jeden z moich ulubionych filmów ever, dlatego stwierdziłam, że spróbuję z tą książką. Nie miałam co do niej większych oczekiwań, co więcej, myślałam, że będzie ciężka, poważna, trudna do przebrnięcia. I dawno się tak nie myliłam. Co prawda, "Bekarty.. " to to nie są, nie oszukujmy się, nie ma tu tego humoru, fantazji i śmiałości Tarantino. Ale gdy, z pewnymi obawami, zaczęłam ja czytać, to przepadłam od pierwszych stron.

Wydarzenia śledzimy wraz z główną bohaterką, Sarą. Gdy myśli ona, że została już sama, bez nikogo na świecie, los stawia na jej drodze Kapitana, od tej pory są od siebie zależni i zaczynają współpracować. Początkowo nie do końca sobie ufają, by z czasem powierzyć drugiemu własne życie. Między nimi jest duża różnica wieku, dziewczyna traktuje mężczyznę jak ojca albo dobrego wujka. Lubię ich relację, widzimy jak stopniowo się rozwija i tworzy się między nimi więź.

Jak już wspominałam, wciągnęłam się od pierwszych stron. Styl nie poważny, język nie jest ciężki jak to bywa w powieściach historycznych. Jest coś takiego w sposobie pisania autora, co przyciąga i skupia uwagę czytelnika.

Dużo w tej powieści poświęca się uwagi sposobowi, w jaki człowiek traktuje drugiego człowieka. Widzimy, że wojna nie jest łaskawa dla nikogo, niezależnie od strony, narodowości, statusu czy pochodzenia.

To, czym ta książka stoi, jest akcja. Dzieje się dużo, jest intensywnie i zaskakująco. Bohaterowie nie mają chwili wytchnienia, co chwila stawiane są przed nimi kolejne wyzwania. Dla to była jedna z tych powieści, w przypadku których mam wrażenie, że gdy ją odkładam to historia i tak toczy się dalej, jak gdy na chwilę oderwę wzrok to ominie mnie coś ważnego.

Są pościgi, są wybuchy, mamy dobrze zbudowane relacje. Książka jest rozrywkowa, a jednocześnie poruszająca.

Pełna recenzja: https://castleona-cloud.blogspot.com/2020/08/sierota-bestia-szpieg-matt-killeen.html

"Sierota, bestia, szpieg" jest reklamowana jako "Bękarty wojny" dla młodzieży. A jest to jeden z moich ulubionych filmów ever, dlatego stwierdziłam, że spróbuję z tą książką. Nie miałam co do niej większych oczekiwań, co więcej, myślałam, że będzie ciężka, poważna, trudna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/

Książka rozpoczyna się zdaniem "Wygląda na to, że zamordowałam człowieka". Jednak nie od razu dowiadujemy się, co dokładnie się stało. Dzięki temu autorka już od pierwszych stron przykuwa uwagę czytelnika, dawkuje kolejne informacje, jesteśmy ciekawi i czujemy zbliżające się niebezpieczeństwo.

Greer, główna bohaterka, swoje doświadczenia opisuje przez pryzmat wielu filmów, które w swoim życiu obejrzała i tym mnie urzekła. Sama tak robię, porównuje wydarzenia z życia do scen filmowych.

Główna bohaterka bardzo dużo myśli i każda ta myśli zostaje nam przekazana. Z jednej strony pozwala nam to lepiej poznać ją samą oraz sytuację w której się znalazła, jak ona postrzega świat. Wiemy jak wyglądają miejsca, w których rozgrywa się akcja, jak wygląda życie w elitarnej szkole i we wiejskiej rezydencji, jak przebiega polowanie. Z drugiej strony nie pozostaje nic dla naszej wyobraźni, wszystko mamy podane na tacy, co ja nie do końca lubię.

Moje serce skradła Nel. Po prostu ją uwielbiam, cichutka, bojaźliwa, ale bez nic nic by się reszcie nie udało. To ona musiała odnaleźć w sobie najwięcej siły i to jej postać najbardziej zapada w pamięć.

Jestem zachwycona samą końcówką, tym co się dzieje w epilogu. Jest tam pewien zabieg, który bardzo do mnie przemawia, ale nie chcę zdradzać więcej, żeby nie psuć nikomu przyjemności z czytania i odkrywania kolejnych tajemnic tej powieści.

"S.T.A.Gs" bardzo przypominało mi "Tajemną historię" Donny Tartt. Mamy tu elitarną grupę, do której próbuje dostać się główny bohater (w tym przypadku bohaterka). W pierwszym zdaniu dowiadujemy się o popełnionym morderstwie, kto został zamordowany, jednak jak doszło do tego? - musimy trochę poczekać na odpowiedzi. Jest motyw lasu, zwierzyny, zetknięcie światów ludzi bogatych i biednych. Ale nie traktujcie tego jako "młodzieżowej wersji Tajemnej historii", bo się zawiedziecie. Mimo podobieństw, które wyliczyłam, te książki są różna, mają inne przesłanie i skierowane są do innych odbiorców.

Widzę parę niedociągnięć, jest parę rzeczy, które mi przeszkadzają, ale widzę też potencjał tej historii, szczególnie, że to seria i liczę, że autorka rozkręci się przy kolejnych tomach.

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuje wydawnictwu Media Rodzina.

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/

Książka rozpoczyna się zdaniem "Wygląda na to, że zamordowałam człowieka". Jednak nie od razu dowiadujemy się, co dokładnie się stało. Dzięki temu autorka już od pierwszych stron przykuwa uwagę czytelnika, dawkuje kolejne informacje, jesteśmy ciekawi i czujemy zbliżające się niebezpieczeństwo.

Greer, główna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2020/06/ballada-ptakow-i-wezy-suzanne-collins.html

"Ballada ptaków i węży" to kolejna niesamowita powieść, która niestety powoli zaczyna mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości oraz pokazuje, że zawsze musimy się liczyć z konsekwencjami naszych działań.

Początkowo, gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi i wyszło, o czym będzie fabuła, nie byłam jakoś entuzjastycznie nastawiona. Ale opisanie 10. Głodowych Igrzysk było strzałem w dziesiątkę! Głównie dlatego, że w końcu mamy okazję spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, perspektywy organizatorów. Widzimy też jak to wszystko na początku wyglądało, jak było niedopracowane i jak wiele rzeczy trzeba doszlifować, aby osiągnąć poziom widowiska z kolejnych tomów serii.
Główny bohater przez większość czasu nie jest "bezwzględnym Snowem", a Corionalusem, biednym, młodym chłopakiem o wielkich ambicjach. W powieściach typu orgin story zauważyłam tendencję do wybielania czarnych charakterów, bo przecież "to złoty człowiek, tylko miał trudne dzieciństwo i trochę się pogubił". Collins tego nie robi. Autorka nie usprawiedliwia działań Snowa przed czytelnikiem, pokazuje, że miał wybór, nie stał się zły, bo miał zawsze pod górkę, tylko sam obrał taką ścieżkę, całkowicie świadom swoich decyzji.

Po paru dniach od skończenia "Ballady.." nadal nie mogę wyjść z podziwu jak ta książka jest przemyślana i dopracowana. Nie ma tu zbędnych postaci, tworzących jedynie tło, wszyscy są jacyś, dostali własne życie, motywy i indywidualny charakter. Nie pada żadna linijka tekstu, która nie byłaby czymś poparta. Żadne zdanie, które jest w tej książce nie wzięło się z przypadku ani z potrzeby wypełnienia 500 stron. Za to bardzo szanuję autorkę - nie wydała tej książki kiedy był największy szał na "Igrzyska..", tylko po to żeby zarobić, bo temat był chodliwy. Wzięła tyle czasu, ile potrzebowała i to czuć, że ta powieść nie jest pisana na siłę.

Mam nadzieję, że powstaną jeszcze kolejne tomy. Historia zakończyła się w takim momencie, że jesteśmy usatysfakcjonowani zakończeniem, jednak czuć, że ma ona dalszy ciąg, na pewno warty opowiedzenia.

Pełna recenzja na blogu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2020/06/ballada-ptakow-i-wezy-suzanne-collins.html

"Ballada ptaków i węży" to kolejna niesamowita powieść, która niestety powoli zaczyna mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości oraz pokazuje, że zawsze musimy się liczyć z konsekwencjami naszych działań.

Początkowo, gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna recenzja: https://castleona-cloud.blogspot.com/2020/05/spojrz-mi-w-oczy-audrey-sophie-kinsella.html

Bohaterka często zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Jest to według mnie ciekawy zabieg, bo dzięki temu odbieramy jej słowa bardziej personalnie, jakby były skierowane tylko do nas.
Warto wspomnieć o mamie i starszym bracie głównej bohaterki, z relacji tej dwójki wychodzą najzabawniejsze momenty z całej książki. W jaki sposób oni ze sobą żyją - to jest złoto. Mama stara się, chce dla syna jak najlepiej, a on dogryza jej w swój "synkowy" sposób.
Linus to naprawdę świetny chłopak, jego stosunek do dziewczyny jest na swój sposób budujący - nie ocenia jej, próbuje rozmawiać, zrozumieć i sprawić, żeby czuła się jak najbardziej komfortowo. Jednak mimo wszystko mam trochę mieszane uczucia co do ich relacji. Audrey od początku twierdzi, że boi się obcych ludzi, czuję się przy nich niepewnie i całe życie było tak, że w ogóle bała się odezwać. Przy drugim spotkaniu z Linusem już jest przy nim otwarta, swobodnie rozmawia, co moim zdaniem zadziało się błyskawicznie.
Podobało mi się, że tutaj każda postać jest kimś, jest jakaś, ma swoje życie, zainteresowania i światopogląd, czuje i reaguje w indywidualny sposób. Każdy z bohaterów powieści ma swoje podejście do choroby Audrey i na każdego z nich ona inaczej wpływa i rozumie ją w nieco inny sposób. I to jest dużym plusem tej książki, bo pokazuje nam to różne punkty widzenia.
Według mnie autorka wykonała kawal dobrej roboty przy opisaniu tego jak Audrey się czuje i jak ona postrzega świat przez pryzmat swojej choroby. Myślę, że dla czytelnika istotne będą sceny spotkać z terapeutką, gdzie ta tłumaczy jak zachodzi proces powrotu do zdrowia i co można robić, żeby sobie pomóc.
Przyznaję, że jest to jedna z lepszych książek młodzieżowych jakie ostatnio przeczytałam.

Pełna recenzja: https://castleona-cloud.blogspot.com/2020/05/spojrz-mi-w-oczy-audrey-sophie-kinsella.html

Bohaterka często zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Jest to według mnie ciekawy zabieg, bo dzięki temu odbieramy jej słowa bardziej personalnie, jakby były skierowane tylko do nas.
Warto wspomnieć o mamie i starszym bracie głównej bohaterki, z relacji tej dwójki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pełna recenzja na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2019/06/hazel-wood-melissa-albert.html

Jedną z głównych i najbardziej charakterystycznych cech tej książki jest niesamowity język, jakim została ona napisana. Styl jest bardzo baśniowy, już od pierwszych stron czujemy, że nie mamy do czynienia ze zwykła lekturą, a z tajemniczą, klimatyczną opowieścią. Autorce, dzięki licznym porównaniom, barwnemu językowi, udało się stworzyć niezwykłą atmosferę, która towarzyszy nam przez całą książkę i przez co nie można się od niej łatwo oderwać.

Według mnie Finch to najlepszy bohater, skradł moje serce, ale również uważam, że jest go zdecydowanie za mało i moglibyśmy poznać go lepiej (co autorka obiecała, że stanie się w drugim tomie).

Niewrzucanie całych treści baśni między rozdziały powieści było według mnie dobrym zabiegiem, bo o "Opowieściach..." wiemy tyle, ile główna bohaterka, razem z nią dowiadujemy się o kolejnych rzeczach, nie posiadamy więcej informacji niż ona i łatwiej możemy się odnieść do jej przemyśleń, wyciągamy podobne wnioski.

Przez pierwsze około 200 stron byłam oczarowana, oprócz stosunku głównej bohaterki do innych postaci nie widziałam żadnych wad. Aż doszło do pewnych wydarzeń, które całkowicie zmieniły moje zdanie. W tym miejscu zaczynamy dostawać pierwsze wyjaśnienia i okazuje się, że od tego momentu, aż do końca fabuła zaczyna trochę błądzić. Prawie zapominamy o tym co się działo na początku książki, występujący wtedy bohaterowie i wydarzenia jakie miały miejsce są nieznaczące dla dalszego rozwoju historii.

Przez magiczny klimat i tajemnice, warto jest doczytać tę książkę do końca.

Pełna recenzja na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2019/06/hazel-wood-melissa-albert.html

Jedną z głównych i najbardziej charakterystycznych cech tej książki jest niesamowity język, jakim została ona napisana. Styl jest bardzo baśniowy, już od pierwszych stron czujemy, że nie mamy do czynienia ze zwykła lekturą, a z tajemniczą, klimatyczną opowieścią. Autorce,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/09/silver-pierwsza-ksiega-snow-kerstin-gier.html

Kerstin Gier nie powinna pisać książek dla starszych czytelników. Jej młodzieżówki są dla mnie genialnie napisane, z humorem, mnóstwo nawiązań do popkultury i dzięki temu świetnie się przy nich bawię. "Księgę snów" czytało się niezwykle szybko i przyjemnie.

Myślę, że nie ma w tej serii postaci, której bym nie lubiła, no może z wyjątkiem "czarnego charakteru", ale to chyba oczywiste.

Jak na pierwszy tom to "Pierwsza księga snów" wypada całkiem przyzwoicie. Jeśli się zastanawiacie czy przeczytać czy nie, to koniecznie zabierzcie się za nią. Polecam.

http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/09/silver-pierwsza-ksiega-snow-kerstin-gier.html

Kerstin Gier nie powinna pisać książek dla starszych czytelników. Jej młodzieżówki są dla mnie genialnie napisane, z humorem, mnóstwo nawiązań do popkultury i dzięki temu świetnie się przy nich bawię. "Księgę snów" czytało się niezwykle szybko i przyjemnie.

Myślę, że nie ma w tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja całej trylogii na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/09/owca-snow-lisa-mcmann.html

Te powieści są bardzo krótkie, małe formatu i mają niewiele tekstu na stronie - przez to czytało się je bardzo szybko, na jeden raz. Narracja jest dosyć pusta i bezosobowa, autorka po prostu opisuje. Ale nie są to szczegółowe barwne opisy.

Po przeczytaniu tej trzytomowej serii zadaję sobie pytanie: po co to było? Niby cały czas coś się dzieje, są wątki główne dla każdej książki i poboczne ciągnące się przez całą trylogię. Ale po przeczytaniu zakończenia w sumie nic nowego się nie dowiadujemy, nie ma żadnego zaskoczenia, poruszenia.

Recenzja całej trylogii na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/09/owca-snow-lisa-mcmann.html

Te powieści są bardzo krótkie, małe formatu i mają niewiele tekstu na stronie - przez to czytało się je bardzo szybko, na jeden raz. Narracja jest dosyć pusta i bezosobowa, autorka po prostu opisuje. Ale nie są to szczegółowe barwne opisy.

Po przeczytaniu tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja całej trylogii na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/09/owca-snow-lisa-mcmann.html

Recenzja całej trylogii na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/09/owca-snow-lisa-mcmann.html

Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja całej trylogii na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/09/owca-snow-lisa-mcmann.html

Recenzja całej trylogii na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/09/owca-snow-lisa-mcmann.html

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja tu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/08/powtorka-z-miosci-kerstin-gier.html

Niestety, w "Powtórce z miłości" nie ma nawet śladu po stylu pisania autorki, jaki był w "Trylogii czasu". Ta powieść pisana jest niezwykle chaotycznie, tak, że łatwo zgubić wątek przy czytaniu jej. A tego bardzo, bardzo nie lubię w książkach, które czytam.

To co szczególnie zapamiętałam z tej powieści to zakończenie. "Powtórka z miłości" jest na prawdę dobrze rozwiązana, finał nie był zaskakujący, ale na pewno pouczający. Wnioski, do których dochodzi główna bohaterka sprawiają, że jest to książka, po którą powinna sięgnąć każda osoba znudzona swoim długoletnim związkiem.

Recenzja tu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/08/powtorka-z-miosci-kerstin-gier.html

Niestety, w "Powtórce z miłości" nie ma nawet śladu po stylu pisania autorki, jaki był w "Trylogii czasu". Ta powieść pisana jest niezwykle chaotycznie, tak, że łatwo zgubić wątek przy czytaniu jej. A tego bardzo, bardzo nie lubię w książkach, które czytam.

To co szczególnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam 258 stron tej książki, akcja rozwija się bardzo powoli i to aż tak, że straciłam całe zainteresowanie lekturą.

Przeczytałam 258 stron tej książki, akcja rozwija się bardzo powoli i to aż tak, że straciłam całe zainteresowanie lekturą.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pełna opinia na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/07/pigmalion-georege-bernard-shaw_25.html

Nie było zbędnych opisów, przemyśleń bohaterów, których na ogół nie lubię. I dzięki temu czytało się to naprawdę szybko.

Bohaterów tej książki uwielbiam. Jest ona krótka, więc nie było wiele okazji, aby poznać ich bliżej. Jednak bardzo ich polubiłam, ich sposób mówienia, przekomarzanie się, typowe zachowania, poczucie humoru i ironiczne wypowiedzi to nadało im charakteru i sprawiło, że zapamiętam ich na dłużej.

Zakończenie jest bardzo prawdziwe i realne, pokazuje to co zwykle dzieje się "po napisach końcowych", a czego zwykle nie dostajemy.

Pełna opinia na blogu: http://castleona-cloud.blogspot.com/2016/07/pigmalion-georege-bernard-shaw_25.html

Nie było zbędnych opisów, przemyśleń bohaterów, których na ogół nie lubię. I dzięki temu czytało się to naprawdę szybko.

Bohaterów tej książki uwielbiam. Jest ona krótka, więc nie było wiele okazji, aby poznać ich bliżej. Jednak bardzo ich polubiłam, ich sposób...

więcej Pokaż mimo to