-
Artykuły
„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać23 -
Artykuły
„Herbaciany sztorm”: herbatka z wampiramiSonia Miniewicz1 -
Artykuły
Wakacyjne „Książki. Magazyn do Czytania”. Co w nowym numerze?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
Czytając tę książkę nie opuszczało mnie wrażenie, że postać pani Oliver Agatha Christie wzorowała na samej siebie, co jest przecież całkiem możliwe. I na dodatek, całkiem spójne z treściami zawartymi w autobiografii Królowej Kryminału. Zresztą nie dziwię się temu: na jej miejscu też bym się w końcu o to pokusiła.
Co do fabuły, to albo jest nieco bardziej przewidywalna, niż zwykle, albo moja sztuka dedukcji się poprawiła. Bo muszę przyznać, że obmyślona przeze mnie teoria okazała się z grubsza zgodna z rozwiązaniem Poirota, a to raczej ewenement. W każdym razie jestem z siebie dumna!
ksiazkobsesja.blogspot.com
Czytając tę książkę nie opuszczało mnie wrażenie, że postać pani Oliver Agatha Christie wzorowała na samej siebie, co jest przecież całkiem możliwe. I na dodatek, całkiem spójne z treściami zawartymi w autobiografii Królowej Kryminału. Zresztą nie dziwię się temu: na jej miejscu też bym się w końcu o to pokusiła.
Co do fabuły, to albo jest nieco bardziej przewidywalna, niż...
"Morderstwo w Boże Narodzenie" to jedna z moich ulubionych powieści Christie. Przez cały czas trwania akcji panuje ciekawa atmosfera spotkania dawno nie widzianej rodziny, która nie zawsze jest beztroska, lecz coś mnie w niej urzekło. Nie wiem, czy to było zamiarem autorki, ale wbrew pozorom cała rodzinka Lee wzbudziła we mnie pozytywne emocje. Rozwiązanie sprawy oczywiście mnie zaskoczyło (standard jeśli chodzi o powieści tej autorki), lecz tym razem w 100% pozytywnie (z radością dowiedziałam się, że pewne osoby są niewinne).
ksiazkobsesja.blogspot.com
"Morderstwo w Boże Narodzenie" to jedna z moich ulubionych powieści Christie. Przez cały czas trwania akcji panuje ciekawa atmosfera spotkania dawno nie widzianej rodziny, która nie zawsze jest beztroska, lecz coś mnie w niej urzekło. Nie wiem, czy to było zamiarem autorki, ale wbrew pozorom cała rodzinka Lee wzbudziła we mnie pozytywne emocje. Rozwiązanie sprawy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Zbrodnię na festynie" pochwyciłam tak, jak to zwykle robię z powieściami Christie, ot, zgarnęłam ją z bibliotecznego regału jako pierwszą lepszą nieprzeczytaną jeszcze opowieść o Poirocie. Ta metoda rozczarowała mnie dopiero raz ("Niedziela na wsi" - nie wiem jakim cudem, ale ledwo przez nią przebrnęłam), lecz to był przypadek, zwykle każda z powieści Christie jest dla mnie po prostu swoistym arcydziełem.
Tak było i tym razem. Musze jeszcze dodać, że generalnie wolę książki Christie dziejące się przed wojną: cudowny jest ten klimat angielskich posiadłości w swej świetności, służących w wykrochmalonych fartuszkach, niewymuszonej elegancji wielkich dam i trudnego do opisania wdzięku tego okresu. Dotychczas byłam naprawdę wielką fanką takiego klimatu i sądziłam, że późniejsze książki Agaty są pozbawione jakiejkolwiek atmosfery. Jednak w rzeczywistości powojenne pozycje są przesączone tęsknotą za tamtymi czasami, wciąż pojawiają się wzmianki potępiające nowomodność (jest takie słowo?) i, co może być już moją daleko idącą interpretacją, przepełnione goryczą. To też ma swój urok - smutny i melancholijny, ale ma.
Szczerze mówiąc, fabuły "Zbrodni na festynie" nie mam zamiaru opisywać, bo wszelkie streszczenia czy też wprowadzenia naruszają porządek powieści Christie. Czegokolwiek bym nie napisała, byłby to spoiler - a tego nie chcę nikomu robić. Tu trzeba wszystko po kolei samemu przeczytać, nawet ilość trupów powinna być dla nas zaskoczeniem. Napiszę tylko, że pomysł z "tragicznym finałem niewinnej gry" (jak głosi napis, reklama, jakby tego nie nazwać, na okładce) był genialnie trafiony.
A teraz trochę o zakończeniu, czyli pełnym napięcia pokazie jasnowidztwa Poirota ze wskazaniem mordercy w roli głównej. Jak zwykle, kombinowałam sporo podczas czytania, co więcej, byłam niemalże pewna, że moja hipoteza jest słuszna - no ale coś nie pykło. Wszystko zupełnie odwrotnie, niż się spodziewałam, a na dodatek całkiem sensownie...
Na koniec jeszcze jedno słowo: polecam!
ksiazkobsesja.blogspot.com
"Zbrodnię na festynie" pochwyciłam tak, jak to zwykle robię z powieściami Christie, ot, zgarnęłam ją z bibliotecznego regału jako pierwszą lepszą nieprzeczytaną jeszcze opowieść o Poirocie. Ta metoda rozczarowała mnie dopiero raz ("Niedziela na wsi" - nie wiem jakim cudem, ale ledwo przez nią przebrnęłam), lecz to był przypadek, zwykle każda z powieści Christie jest dla...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to