-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2019-02-12
2019-01-16
2014-04-07
Historię tę poznałam w dzieciństwie dzięki bogato ilustrowanej książeczce będącej skróconą wersją powieści F. H. Burnett. Byłam tak oczarowana, że nawet po wielu latach słowa "Mały lord" wywoływały u mnie pozytywne skojarzenia. I w końcu przyszedł czas na skontrastowanie tych wspomnień z oryginalną książką.
Cóż mogę powiedzieć? Powieść jest właściwie dokładnie taka, jak jej tytułowy bohater - niesamowicie sympatyczna i pełna uroku. Owszem, jest także równie prostoduszna, co może przeszkadzać starszemu czytelnikowi... Ale z drugiej strony, ileż radości można wynieść z tej historii, jeśli wyłączymy na czas lektury swoją cyniczną stronę! Bo widzicie, z kart tej książki aż wylewa się wiara w siłę ludzkiej dobroci. I ciężko pozostać obojętnym, czytając o tym, jak może ona zmieniać serca. Czyni to z "Małego lorda" świetny tytuł na poprawienie sobie nastroju i dlatego z pewnością jeszcze do niego kiedyś wrócę. :)
PS. Całość czytałam w tłumaczeniu pani Alicji Skarbińskiej i muszę powiedzieć, że bardzo mi się ono podobało w swej naturalności.
Historię tę poznałam w dzieciństwie dzięki bogato ilustrowanej książeczce będącej skróconą wersją powieści F. H. Burnett. Byłam tak oczarowana, że nawet po wielu latach słowa "Mały lord" wywoływały u mnie pozytywne skojarzenia. I w końcu przyszedł czas na skontrastowanie tych wspomnień z oryginalną książką.
Cóż mogę powiedzieć? Powieść jest właściwie dokładnie taka, jak...
Powtórzę za innymi - nie spodziewałam się niczego oszałamiającego, a wciągnęłam się jak w mało który romans dla nastolatek i do dzisiaj, po tylu latach, nadal ją pamiętam i bardzo ciepło wspominam. Naprawdę poruszająca.. Wiele razy żałowałam, że teraz nie mogę jej znaleźć w żadnej bibliotece.
Powtórzę za innymi - nie spodziewałam się niczego oszałamiającego, a wciągnęłam się jak w mało który romans dla nastolatek i do dzisiaj, po tylu latach, nadal ją pamiętam i bardzo ciepło wspominam. Naprawdę poruszająca.. Wiele razy żałowałam, że teraz nie mogę jej znaleźć w żadnej bibliotece.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie jestem wielką miłośniczką kryminałów, ale do tej książki wracałam już kilka razy i zawsze czytało mi się ją tak samo dobrze. Mamy tu 12 spraw "z życia wziętych", a jednak o posmaku mitycznym (nie tylko poprzez skojarzenia z pracami Herkulesa, ale też dzięki tragicznej atmosferze, jakiemuś wyczuwalnemu fatum) , wspaniałą narrację, no i - last but not least - samą postać Herkulesa Poirot! Zdecydowanie mój ulubiony powieściowy detektyw, i to właśnie dzięki tej książce. Chyba więcej już dodawać nie trzeba? :)
Nie jestem wielką miłośniczką kryminałów, ale do tej książki wracałam już kilka razy i zawsze czytało mi się ją tak samo dobrze. Mamy tu 12 spraw "z życia wziętych", a jednak o posmaku mitycznym (nie tylko poprzez skojarzenia z pracami Herkulesa, ale też dzięki tragicznej atmosferze, jakiemuś wyczuwalnemu fatum) , wspaniałą narrację, no i - last but not least - samą postać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAch, jak ja to przeżywałam! :) Także sposób narracji i przede wszystkim język autora bardzo mi się podobały. Zdecydowanie pozytywne wspomnienia!
Ach, jak ja to przeżywałam! :) Także sposób narracji i przede wszystkim język autora bardzo mi się podobały. Zdecydowanie pozytywne wspomnienia!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kocham "Widmo z Głogowego Wzgórza"!
Ta książka to dla mnie rodzaj ekstraktu z mojego dzieciństwa i za każdym razem, kiedy ją czytam, czuję się, jakbym wracała do tych szczęśliwych czasów.
"Widmo..." to kapitalnie napisana powieść, w której wyjątkowo sympatyczne dzieciaki prowadzą dochodzenie w pewnej tajemniczej sprawie, a sposób, w jaki to robią, po prostu rozbraja. Dla mnie ta książka, w której zresztą zaczytywał się wcześniej mój tata, to istny skarb. Może i do tej opinii przyczynia się sentyment, jakim darzę ten tytuł, ale nic na to nie poradzę - i nie chcę poradzić. :)
Polecam serdecznie wszystkim rodzicom dzieci w wieku "podstawówkowym" (i samym dzieciom, rzecz jasna)!
Kocham "Widmo z Głogowego Wzgórza"!
Ta książka to dla mnie rodzaj ekstraktu z mojego dzieciństwa i za każdym razem, kiedy ją czytam, czuję się, jakbym wracała do tych szczęśliwych czasów.
"Widmo..." to kapitalnie napisana powieść, w której wyjątkowo sympatyczne dzieciaki prowadzą dochodzenie w pewnej tajemniczej sprawie, a sposób, w jaki to robią, po prostu rozbraja. Dla...
Jedna z moich najukochańszych książek z czasów dzieciństwa. Wzrusza, bawi i jeszcze raz wzrusza. Słowem - magiczna!
Jedna z moich najukochańszych książek z czasów dzieciństwa. Wzrusza, bawi i jeszcze raz wzrusza. Słowem - magiczna!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Tę niepozorną książeczkę przeczytałam już dawno temu, bo w czasach gimnazjalnych, ale wciąż pamiętam, że była to bardzo przyjemna lektura. Autor opisuje życie dworu francuskiego w XVII wieku w barwny, działający na wyobraźnię sposób, a dodatkowym plusem jest tu zapoznanie czytelnika z najważniejszymi postaciami polityki francuskiej owych czasów.
Całość nie jest zbyt obszerna, lecz mimo to czyta się ją jak dobre opowiadanie, w związku z czym "Na dworze Króla-Słońce" nadaje się świetnie dla młodszych/początkujących pasjonatów historii. Być może najlepiej świadczy o tym tytule fakt, że po tylu latach wciąż wiele z niego pamiętam, łącznie z soczystą żółcią jego okładki. :)
Tę niepozorną książeczkę przeczytałam już dawno temu, bo w czasach gimnazjalnych, ale wciąż pamiętam, że była to bardzo przyjemna lektura. Autor opisuje życie dworu francuskiego w XVII wieku w barwny, działający na wyobraźnię sposób, a dodatkowym plusem jest tu zapoznanie czytelnika z najważniejszymi postaciami polityki francuskiej owych czasów.
Całość nie jest zbyt...
Wyjątkowo sympatyczna książeczka, pełna bezpretensjonalnych i zabawnych historyjek o zabarwieniu edukacyjnym - a zatem korzystająca z formuły telewizyjnej "Ulicy Sezamkowej". Złego słowa o bohaterach nie da się powiedzieć, to w końcu Ciasteczkowy i spółka! Poza tym "Bajki..." są świetnie przetłumaczone (spora ilość historyjek jest podana w formie wierszowanej), dużą zaletą są też piękne i rozweselające ilustracje w różnych stylach.
Jak już wspomniałam, opowiadania są niewymuszone i bardzo pocieszne, dzięki czemu pomimo ich prostoty czyta się je wyjątkowo przyjemnie nawet w wieku studenckim, czego jestem przykładem. :) Czysta radocha, choć całość mogłaby być obszerniejsza!
Wyjątkowo sympatyczna książeczka, pełna bezpretensjonalnych i zabawnych historyjek o zabarwieniu edukacyjnym - a zatem korzystająca z formuły telewizyjnej "Ulicy Sezamkowej". Złego słowa o bohaterach nie da się powiedzieć, to w końcu Ciasteczkowy i spółka! Poza tym "Bajki..." są świetnie przetłumaczone (spora ilość historyjek jest podana w formie wierszowanej), dużą zaletą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka w założeniach bardzo zbliżona do bardziej u nas znanej serii o Martynce, niemniej w dzieciństwie to właśnie "Martusi i Gufiemu" zawsze przyznawałam pierwszeństwo.
Być może dlatego, że ilustracje, choć podobnie jak w "Martynce" nastawione na duży realizm, mają - dzięki ciut bardziej komiksowym ekspresjom dzieci - większą siłę wyrazu. A może dlatego, że sama Martusia jest dla mnie postacią sympatyczniejszą i bardziej żywiołową. O tym, że Gufi jest fajniejszym psim bohaterem niż Pufek to nawet wspominać nie będę, w końcu bycie wymienionym w tytule zobowiązuje. :) Również historyjki były jak dla mnie ciekawsze niż te ze zbioru "Martynka i jej przyjaciele".
W skrócie - jeśli podobała się tobie/twoim dzieciom Martynka, warto sięgnąć i po Martusię. Ja do dzisiaj pamiętam te urocze historyjki i równie urocze buzie. :) Tak więc polecam gorąco!
Książka w założeniach bardzo zbliżona do bardziej u nas znanej serii o Martynce, niemniej w dzieciństwie to właśnie "Martusi i Gufiemu" zawsze przyznawałam pierwszeństwo.
Być może dlatego, że ilustracje, choć podobnie jak w "Martynce" nastawione na duży realizm, mają - dzięki ciut bardziej komiksowym ekspresjom dzieci - większą siłę wyrazu. A może dlatego, że sama...
Jak mogłabym zapomnieć o tej książce... Przypominam sobie do dziś, że sposób, w jaki mała dziewczynka przeżywa świat został tutaj wspaniale uchwycony, a każda historyjka bardzo ciekawiła, nawet jeśli traktowała o dość przyziemnych sprawach. I te piękne ilustracje! Jako mała estetka uwielbiałam ten realistyczny, a zarazem pełny wyrazu styl. Zresztą, czy on w ogóle może się nie podobać? Co tu dużo mówić - polecam!
Oceny 10/10 nie ma tylko dlatego, że posiadałam również b.podobną w założeniach książkę "Martusia i Gufi", która bardziej mi się podobała, chociaż, jak mówiłam, Martynka jest świetna :)
Jak mogłabym zapomnieć o tej książce... Przypominam sobie do dziś, że sposób, w jaki mała dziewczynka przeżywa świat został tutaj wspaniale uchwycony, a każda historyjka bardzo ciekawiła, nawet jeśli traktowała o dość przyziemnych sprawach. I te piękne ilustracje! Jako mała estetka uwielbiałam ten realistyczny, a zarazem pełny wyrazu styl. Zresztą, czy on w ogóle może się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dla mnie to jedna z tych książek z dzieciństwa, których nie sposób zapomnieć. Dzięki niej zapoznałam się zarówno z bajkami, jak i z niektórymi balladami Mickiewicza. Pomijając treść i styl samych utworów, które zachwyciły mnie same w sobie, chciałabym skupić się raczej na warstwie graficznej książki.
Co tu dużo mówić - ilustracje są po prostu genialne! Tryskające kolorami, pełne szczegółów, dynamiczne, uderzające tworzonym przez nie klimatem, słowem: najlepsze w swojej klasie. Myślę, że okładka daje piękny przykład ich jakości, choć prawdziwe cuda dzieją się w środku, gdy połączymy ilustracje z samymi utworami. Odtąd zawsze miałam wyśrubowane wymagania co do szaty graficznej zbiorów baśni wszelakich... Przy tym nie są to typowe ilustracje "dla dzieci", tak więc równie dobrze może się nimi delektować dorosły czytelnik.
Polecam, polecam, polecam wszystkim!
Dla mnie to jedna z tych książek z dzieciństwa, których nie sposób zapomnieć. Dzięki niej zapoznałam się zarówno z bajkami, jak i z niektórymi balladami Mickiewicza. Pomijając treść i styl samych utworów, które zachwyciły mnie same w sobie, chciałabym skupić się raczej na warstwie graficznej książki.
Co tu dużo mówić - ilustracje są po prostu genialne! Tryskające...
Prawdziwa "nowa klasyka". Pani Rowling odwaliła kawał dobrej roboty, stwarzając świat i postacie, co do których czuję, że były ze mną od zawsze, jak Ania z Zielonego Wzgórza czy Zorro - chociaż to nieprawda, ten szał rodził się przecież przy mnie, a z powieścią zapoznałam się "dopiero" bodajże w trzeciej/czwartej klasie podstawówki.
To uniwersum (mówię teraz jednak tylko o pierwszym tomie, ewentualnie jeszcze drugim) jest po prostu żywcem wyjęte z serca dziecka. Szczegółowo opisany świat czarodziejów ze wszystkimi jego zwyczajami to dla mnie mistrzostwo; ciężko mi wyobrazić sobie, w jaki sposób miałby być przedstawiony, by bardziej zachwycić młodego czytelnika. Taki sam jak nasz, tylko że pełen magii - takiej pociesznej magii "dnia codziennego", jaką tylko dziecko może sobie wymarzyć. Jest trochę tajemniczości, bo co to za książka dla dzieci bez strachu? Są przyjaźnie, wrogowie i główny bohater, któremu nie sposób nie współczuć i nie dopingować go od pierwszego rozdziału. I, powiedzmy sobie szczerze, na którego miejscu każdy chciałby się znaleźć, choć przecież dzieciak nie ma idealnego życia. Ale przecież nikt z nas nie ma - i o to chodzi.
Prawdziwa "nowa klasyka". Pani Rowling odwaliła kawał dobrej roboty, stwarzając świat i postacie, co do których czuję, że były ze mną od zawsze, jak Ania z Zielonego Wzgórza czy Zorro - chociaż to nieprawda, ten szał rodził się przecież przy mnie, a z powieścią zapoznałam się "dopiero" bodajże w trzeciej/czwartej klasie podstawówki.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo uniwersum (mówię teraz jednak tylko o...