-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2019-01-16
2014-04-07
Historię tę poznałam w dzieciństwie dzięki bogato ilustrowanej książeczce będącej skróconą wersją powieści F. H. Burnett. Byłam tak oczarowana, że nawet po wielu latach słowa "Mały lord" wywoływały u mnie pozytywne skojarzenia. I w końcu przyszedł czas na skontrastowanie tych wspomnień z oryginalną książką.
Cóż mogę powiedzieć? Powieść jest właściwie dokładnie taka, jak jej tytułowy bohater - niesamowicie sympatyczna i pełna uroku. Owszem, jest także równie prostoduszna, co może przeszkadzać starszemu czytelnikowi... Ale z drugiej strony, ileż radości można wynieść z tej historii, jeśli wyłączymy na czas lektury swoją cyniczną stronę! Bo widzicie, z kart tej książki aż wylewa się wiara w siłę ludzkiej dobroci. I ciężko pozostać obojętnym, czytając o tym, jak może ona zmieniać serca. Czyni to z "Małego lorda" świetny tytuł na poprawienie sobie nastroju i dlatego z pewnością jeszcze do niego kiedyś wrócę. :)
PS. Całość czytałam w tłumaczeniu pani Alicji Skarbińskiej i muszę powiedzieć, że bardzo mi się ono podobało w swej naturalności.
Historię tę poznałam w dzieciństwie dzięki bogato ilustrowanej książeczce będącej skróconą wersją powieści F. H. Burnett. Byłam tak oczarowana, że nawet po wielu latach słowa "Mały lord" wywoływały u mnie pozytywne skojarzenia. I w końcu przyszedł czas na skontrastowanie tych wspomnień z oryginalną książką.
Cóż mogę powiedzieć? Powieść jest właściwie dokładnie taka, jak...
2014-08-24
Sama nie wiem, jak opisać tę książkę, żeby oddać w pełni to, jakie wywarła na mnie wrażenie... Relacja Nando Parrado jest przede wszystkim bardzo osobista i szczegółowa, dzięki czemu można naprawdę mocno wczuć się w snute przez niego wspomnienia. A są to wspomnienia bolesne, ale i zadziwiające. Razem z nim czytelnik przechodzi długą drogę do domu; krok po kroku, myśl za myślą - drogę fizyczną i emocjonalną. Autor wspomina, jak martwił się o życie słabnących kolegów - a ja martwiłam się razem z nim, bo wcześniej tak wiele mówił o nich czytelnikowi.
Bardzo podoba mi się, że historię katastrofy i cudu w Andach poprzedza opowieść o rodzinie i dzieciństwie Nando Parrado, a kończy - historia jego dalszych losów. Dzięki temu możemy lepiej się z nim utożsamić, jak również lepiej odebrać i zrozumieć przesłanie, które (jak sam mówi) wyniósł z andyjskich gór - przeciwieństwem śmierci jest miłość; miłość do bliskich, której nic nie jest w stanie nam odebrać i która sprawia, że życie zawsze warte jest przeżycia.
Wzruszyłam się nieraz przy tej opowieści, ale dała mi ona też pewną siłę i przypomniała na nowo o tym, co jest najważniejsze. To szczera oraz bezpretensjonalna relacja, spisana ze skromnością i wielkim szacunkiem dla towarzyszy niedoli. Polecam ją z całego serca - zobaczcie sami, że człowiek jest w stanie przetrwać wszystko, jeśli tylko się nie podda. Nie poddawajcie się i Wy.
Sama nie wiem, jak opisać tę książkę, żeby oddać w pełni to, jakie wywarła na mnie wrażenie... Relacja Nando Parrado jest przede wszystkim bardzo osobista i szczegółowa, dzięki czemu można naprawdę mocno wczuć się w snute przez niego wspomnienia. A są to wspomnienia bolesne, ale i zadziwiające. Razem z nim czytelnik przechodzi długą drogę do domu; krok po kroku, myśl za...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kocham "Widmo z Głogowego Wzgórza"!
Ta książka to dla mnie rodzaj ekstraktu z mojego dzieciństwa i za każdym razem, kiedy ją czytam, czuję się, jakbym wracała do tych szczęśliwych czasów.
"Widmo..." to kapitalnie napisana powieść, w której wyjątkowo sympatyczne dzieciaki prowadzą dochodzenie w pewnej tajemniczej sprawie, a sposób, w jaki to robią, po prostu rozbraja. Dla mnie ta książka, w której zresztą zaczytywał się wcześniej mój tata, to istny skarb. Może i do tej opinii przyczynia się sentyment, jakim darzę ten tytuł, ale nic na to nie poradzę - i nie chcę poradzić. :)
Polecam serdecznie wszystkim rodzicom dzieci w wieku "podstawówkowym" (i samym dzieciom, rzecz jasna)!
Kocham "Widmo z Głogowego Wzgórza"!
Ta książka to dla mnie rodzaj ekstraktu z mojego dzieciństwa i za każdym razem, kiedy ją czytam, czuję się, jakbym wracała do tych szczęśliwych czasów.
"Widmo..." to kapitalnie napisana powieść, w której wyjątkowo sympatyczne dzieciaki prowadzą dochodzenie w pewnej tajemniczej sprawie, a sposób, w jaki to robią, po prostu rozbraja. Dla...
Jedna z moich najukochańszych książek z czasów dzieciństwa. Wzrusza, bawi i jeszcze raz wzrusza. Słowem - magiczna!
Jedna z moich najukochańszych książek z czasów dzieciństwa. Wzrusza, bawi i jeszcze raz wzrusza. Słowem - magiczna!
Pokaż mimo to
W zbiorze tym znalazło się około 50 wierszy Słowackiego (w tym większość najbardziej znanych) oraz trzy poematy i to ze względu na nie warto poszukać tej książeczki.
Pierwszy z nich, "W Szwajcarii" przepełniony jest pewną fantastyczną atmosferą, wspaniale oddającą to, co dzieje się w sercu zakochanego do szaleństwa człowieka. Nastrojowa to i przejmująca opowieść, polecam zwłaszcza romantycznym duszom.
Jan Bielecki to również poemat pełny smutku i zrezygnowania, który bardzo przypadł mi do serca. Jednakże ani ten, ani poprzedni utwór, mimo iż piękne, nie wytrzymują porównania z "Ojcem zadżumionych".
"Ojciec..." to utwór, który dosłownie ściska duszę! Nie sposób nie czuć w sercu fali litości oraz sprzeciwu wobec losów biednego bohatera. Jeśli kogoś nie poruszy ta napisana wierszem, a oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść - to żaden inny utwór liryczny tego nie dokona. Cudowna, choć przeszywająca bólem, perła wśród krótszych utworów Słowackiego. Ten poemat polecam wszystkim, nawet jeśli nie przepadają szczególnie za poezją.
W zbiorze tym znalazło się około 50 wierszy Słowackiego (w tym większość najbardziej znanych) oraz trzy poematy i to ze względu na nie warto poszukać tej książeczki.
Pierwszy z nich, "W Szwajcarii" przepełniony jest pewną fantastyczną atmosferą, wspaniale oddającą to, co dzieje się w sercu zakochanego do szaleństwa człowieka. Nastrojowa to i przejmująca opowieść, polecam...
Książka w założeniach bardzo zbliżona do bardziej u nas znanej serii o Martynce, niemniej w dzieciństwie to właśnie "Martusi i Gufiemu" zawsze przyznawałam pierwszeństwo.
Być może dlatego, że ilustracje, choć podobnie jak w "Martynce" nastawione na duży realizm, mają - dzięki ciut bardziej komiksowym ekspresjom dzieci - większą siłę wyrazu. A może dlatego, że sama Martusia jest dla mnie postacią sympatyczniejszą i bardziej żywiołową. O tym, że Gufi jest fajniejszym psim bohaterem niż Pufek to nawet wspominać nie będę, w końcu bycie wymienionym w tytule zobowiązuje. :) Również historyjki były jak dla mnie ciekawsze niż te ze zbioru "Martynka i jej przyjaciele".
W skrócie - jeśli podobała się tobie/twoim dzieciom Martynka, warto sięgnąć i po Martusię. Ja do dzisiaj pamiętam te urocze historyjki i równie urocze buzie. :) Tak więc polecam gorąco!
Książka w założeniach bardzo zbliżona do bardziej u nas znanej serii o Martynce, niemniej w dzieciństwie to właśnie "Martusi i Gufiemu" zawsze przyznawałam pierwszeństwo.
Być może dlatego, że ilustracje, choć podobnie jak w "Martynce" nastawione na duży realizm, mają - dzięki ciut bardziej komiksowym ekspresjom dzieci - większą siłę wyrazu. A może dlatego, że sama...
2012-09-23
Pierwsza część "Bożej Opatrzności" dotyczy roli modlitwy przy osobie umierającej i tego, jak nasza wiara (lub jej brak) wpływa na przebieg naszej śmierci. Lektura jest poruszająca i skłania do rozmyślań... Na pewno każdy chciałby odchodzić w tak spokojny sposób jak matka autorki, a trzeba na to "pracować" całe życie przez pogłębianie swych osobistych więzi z Bogiem. Autorce jak zwykle udaje się zachęcić czytelnika do doskonalenia się w tej kwestii.
Fragment dotyczący sakramentu spowiedzi to to samo świadectwo, które zostało umieszczone w "Tajemnicy spowiedzi i Mszy Św.", co oczywiście nie wpływa na jego jakość. Bardzo pomocna lektura przed spowiedzią, pomaga odczuć, że w istocie grzechy wyznajemy przed samym Chrystusem i zachęca do dobrego przygotowania się do tego momentu.
Polecam wszystkim pragnącym znaleźć inspirację i pomoc na drodze pogłębienia swoich przeżyć duchowych w Kościele. Książeczki są krótkie, napisane przystępnym językiem i bardzo treściwe!
Pierwsza część "Bożej Opatrzności" dotyczy roli modlitwy przy osobie umierającej i tego, jak nasza wiara (lub jej brak) wpływa na przebieg naszej śmierci. Lektura jest poruszająca i skłania do rozmyślań... Na pewno każdy chciałby odchodzić w tak spokojny sposób jak matka autorki, a trzeba na to "pracować" całe życie przez pogłębianie swych osobistych więzi z Bogiem. Autorce...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-08-15
Staram się byś ostrożna, jeśli chodzi o mniej znane świadectwa objawień, jednak książeczki Cataliny Rivas został opatrzone zgodą lokalnego arcybiskupa na ich rozpowszechnianie. Zresztą w tym akurat przypadku byłabym skłonna polecać ich lekturę nawet bez takowej zgody, ponieważ doznałam na własnej skórze, że przynosi ona jedynie dobre skutki. To właśnie "Tajemnica Mszy Św.", przeczytana we fragmentach, zapoczątkowała u mnie swoiste "nawrócenie", tzn. początek głębokiego (a nie, jak dotąd - powierzchownego) przeżywania mojej wiary.
Lektura tych objawień bardzo mnie poruszyła i otworzyła oczy na cud, jakim jest Eucharystia, w czasie której nigdy już nie zdarzyło mi się odtąd rozmyślać o niebieskich migdałach. Co więcej - książeczka ta napełniła mnie potrzebą dalszego poznawania Boga, co później, wraz z poczynionymi postępami, przyniosło ogromne owoce w moim życiu duchowym. Byłam szczęśliwa jak nigdy - dzięki przylgnięciu do Boga - a to wszystko zaczęło się od tej broszurki. Brzmi to pewnie patetycznie, ale nic nie poradzę, że tak właśnie było i tak się czułam. :)
Być może w Waszym przypadku będzie to tylko kolejna lektura na temat chrześcijaństwa, a 'przełom' nastąpi/nastąpił gdzie indziej i kiedy indziej - ale mimo to polecam wszystkim "Tajemnicę spowiedzi i Mszy Św.". Szczególnie osobom, które mają trudności ze skupieniem się i czerpaniem korzyści duchowych z Eucharystii. Pomaga!
Staram się byś ostrożna, jeśli chodzi o mniej znane świadectwa objawień, jednak książeczki Cataliny Rivas został opatrzone zgodą lokalnego arcybiskupa na ich rozpowszechnianie. Zresztą w tym akurat przypadku byłabym skłonna polecać ich lekturę nawet bez takowej zgody, ponieważ doznałam na własnej skórze, że przynosi ona jedynie dobre skutki. To właśnie "Tajemnica Mszy Św.",...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-19
Szczerze - chociaż lubię taką tematykę, to nie spodziewałam się, że "Amintas" aż tak mi "podejdzie". Język sztuki (napisanej rymem) jest zręczny i brzmiący, aż miło czytać, bohaterowie natomiast zaskakująco (jak na tak krótki utwór) dobrze naświetleni i ciekawi, fabuła zaś... No cóż, to kwestia gustu i przyznam się, że znalazłam w niej tak dużo z moich ulubionych schematów stosowanych przy wątkach miłosnych, że miałam wręcz wrażenie, iż "Amintas" został napisany dla mnie. ;) A takie rzeczy to (niestety) rzadko grają w teatrze książek, także utwór idzie do ulubionych. Ja chcę jeszcze raz!*
*I mogę jeszcze raz, bo Jan Andrzej Morsztyn "jedynie" przetłumaczył i zaadaptował sztukę autorstwa Torquato Tassa. Ciekawe, jak wypadnie porównanie z oryginałem... Może kiedyś!
Szczerze - chociaż lubię taką tematykę, to nie spodziewałam się, że "Amintas" aż tak mi "podejdzie". Język sztuki (napisanej rymem) jest zręczny i brzmiący, aż miło czytać, bohaterowie natomiast zaskakująco (jak na tak krótki utwór) dobrze naświetleni i ciekawi, fabuła zaś... No cóż, to kwestia gustu i przyznam się, że znalazłam w niej tak dużo z moich ulubionych schematów...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dla mnie to jedna z tych książek z dzieciństwa, których nie sposób zapomnieć. Dzięki niej zapoznałam się zarówno z bajkami, jak i z niektórymi balladami Mickiewicza. Pomijając treść i styl samych utworów, które zachwyciły mnie same w sobie, chciałabym skupić się raczej na warstwie graficznej książki.
Co tu dużo mówić - ilustracje są po prostu genialne! Tryskające kolorami, pełne szczegółów, dynamiczne, uderzające tworzonym przez nie klimatem, słowem: najlepsze w swojej klasie. Myślę, że okładka daje piękny przykład ich jakości, choć prawdziwe cuda dzieją się w środku, gdy połączymy ilustracje z samymi utworami. Odtąd zawsze miałam wyśrubowane wymagania co do szaty graficznej zbiorów baśni wszelakich... Przy tym nie są to typowe ilustracje "dla dzieci", tak więc równie dobrze może się nimi delektować dorosły czytelnik.
Polecam, polecam, polecam wszystkim!
Dla mnie to jedna z tych książek z dzieciństwa, których nie sposób zapomnieć. Dzięki niej zapoznałam się zarówno z bajkami, jak i z niektórymi balladami Mickiewicza. Pomijając treść i styl samych utworów, które zachwyciły mnie same w sobie, chciałabym skupić się raczej na warstwie graficznej książki.
Co tu dużo mówić - ilustracje są po prostu genialne! Tryskające...
5 nie tylko przepięknie zilustrowanych i świetnie opowiedzianych, ale również bardzo starannie wydanych klasycznych baśni; całość zamknięta w poręcznym i wyjątkowo ładnym kuferku - czego chcieć więcej od bajek dla dzieci? Dawniej nie mogłam się wprost od tej serii oderwać, tak bardzo poruszały mnie te historie, a szata graficzna pobudzała wyobraźnię... Coś wspaniałego!
Polecam z całego serca, jeśli któraś mama wypatrzy je gdzieś w księgarni, niech się nie zastanawia, tylko bierze jak najwięcej kuferków. :)
5 nie tylko przepięknie zilustrowanych i świetnie opowiedzianych, ale również bardzo starannie wydanych klasycznych baśni; całość zamknięta w poręcznym i wyjątkowo ładnym kuferku - czego chcieć więcej od bajek dla dzieci? Dawniej nie mogłam się wprost od tej serii oderwać, tak bardzo poruszały mnie te historie, a szata graficzna pobudzała wyobraźnię... Coś wspaniałego!
...
Ach, wspomnienia... Pamiętam, że była to zdecydowanie moja ulubiona książka-nagroda na koniec klasy. :)
Bardzo dobre, pobudzające wyobraźnię ilustracje i odpowiednia do tematu objętość (książkom z tej serii zdarza się czasem brać "na barki" zagadnienia zbyt rozległe jak na założoną grubość jednego tomu) sprawiają, że mogę polecić ten tytuł wszystkim, którzy chcą się sporo dowiedzieć o antycznych 7 cudach świata bez sięgania po "poważne i grube" opracowania historyczne. A na prezent dla ciekawej świata pociechy - świetna! Niestety, obecnie trudno ją dostać.
Ach, wspomnienia... Pamiętam, że była to zdecydowanie moja ulubiona książka-nagroda na koniec klasy. :)
Bardzo dobre, pobudzające wyobraźnię ilustracje i odpowiednia do tematu objętość (książkom z tej serii zdarza się czasem brać "na barki" zagadnienia zbyt rozległe jak na założoną grubość jednego tomu) sprawiają, że mogę polecić ten tytuł wszystkim, którzy chcą się sporo...
Prawdziwa "nowa klasyka". Pani Rowling odwaliła kawał dobrej roboty, stwarzając świat i postacie, co do których czuję, że były ze mną od zawsze, jak Ania z Zielonego Wzgórza czy Zorro - chociaż to nieprawda, ten szał rodził się przecież przy mnie, a z powieścią zapoznałam się "dopiero" bodajże w trzeciej/czwartej klasie podstawówki.
To uniwersum (mówię teraz jednak tylko o pierwszym tomie, ewentualnie jeszcze drugim) jest po prostu żywcem wyjęte z serca dziecka. Szczegółowo opisany świat czarodziejów ze wszystkimi jego zwyczajami to dla mnie mistrzostwo; ciężko mi wyobrazić sobie, w jaki sposób miałby być przedstawiony, by bardziej zachwycić młodego czytelnika. Taki sam jak nasz, tylko że pełen magii - takiej pociesznej magii "dnia codziennego", jaką tylko dziecko może sobie wymarzyć. Jest trochę tajemniczości, bo co to za książka dla dzieci bez strachu? Są przyjaźnie, wrogowie i główny bohater, któremu nie sposób nie współczuć i nie dopingować go od pierwszego rozdziału. I, powiedzmy sobie szczerze, na którego miejscu każdy chciałby się znaleźć, choć przecież dzieciak nie ma idealnego życia. Ale przecież nikt z nas nie ma - i o to chodzi.
Prawdziwa "nowa klasyka". Pani Rowling odwaliła kawał dobrej roboty, stwarzając świat i postacie, co do których czuję, że były ze mną od zawsze, jak Ania z Zielonego Wzgórza czy Zorro - chociaż to nieprawda, ten szał rodził się przecież przy mnie, a z powieścią zapoznałam się "dopiero" bodajże w trzeciej/czwartej klasie podstawówki.
więcej Pokaż mimo toTo uniwersum (mówię teraz jednak tylko o...