Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Trauma” to czwarty tom serii mrocznych kryminałów, za którą odpowiada Max Czornyj, a której głównym bohaterem jest komisarz Eryk Deryło. Fabuła tej odsłony cyklu koncentruje się na chorej i makabrycznej „Grze w szczęście”. Organizatorem morderczej rozgrywki jest zaś osobnik skrywający się pod pseudonimem „Mistrz Gry”, który przygotowuje dla uczestników, a właściwie ofiar, swoiste pułapki. Hasło „szczęście” odgrywa przy tym kluczową rolę, bowiem to w pewnym stopniu los decyduje, czy ktoś przeżyje czy zostanie brutalnie uśmiercony.

Śledztwo w sprawie Mistrza Gry, które pan Deryło przeprowadza wraz z panią podkomisarz Tamarą Haler, okazało się zręcznie przyrządzonym kryminałem. Autor z powodzeniem rozbudza ciekawość co do dokładnych motywacji winowajcy. Nie brak tutaj nerwowego napięcia i zagęszczania atmosfery. Doceniam też udane wykorzystanie motywu wyścigu z czasem, w którym policja zdaje się być spóźniona, ale bynajmniej nie przez własną nieudolność. Bo duet Deryło-Haler to zdolna drużyna, lecz ich przeciwnik to także twardy zawodnik.

Wprawdzie na dalszym etapie fabuły tempo trochę zwalnia, ale w okolicach finału znów mamy zwiększoną dawkę adrenaliny. Do tego filmowy styl narracji i zgrabne przeskoki pomiędzy różnymi scenami potrafią skutecznie przytrzymać przy lekturze, zwłaszcza w obliczu krótkich rozdziałów oraz zwięzłego języka. Zaznaczyć jednak muszę, że Max Czornyj pisze równocześnie bardzo obrazowo, nie szczędząc drastycznych detali, włącznie z dokładnymi opisami miejsc kaźni. Powieść wzbudza zatem skojarzenia z cyklem filmów „Piła” nie tylko z uwagi na modus operandi sprawcy, lecz także przez swoją brutalność. To zdecydowanie rzecz dla czytelników o mocnych żołądkach.

„Trauma” to czwarty tom serii mrocznych kryminałów, za którą odpowiada Max Czornyj, a której głównym bohaterem jest komisarz Eryk Deryło. Fabuła tej odsłony cyklu koncentruje się na chorej i makabrycznej „Grze w szczęście”. Organizatorem morderczej rozgrywki jest zaś osobnik skrywający się pod pseudonimem „Mistrz Gry”, który przygotowuje dla uczestników, a właściwie ofiar,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieściowe postacie nie będą narzekać na brak mocnych wrażeń, co w nad wyraz satysfakcjonującym stopniu powinno udzielić się również odbiorcom utworu. Ba, James Rollins niewątpliwie posiada dar rozpisywania kolejnych scen tak, że bez trudu można wyobrazić sobie nakreślone w książce wydarzenia niczym filmowe kadry. Dodam, iż mam na myśli obrazki i akcję godne pierwszoligowych blockbusterów. W omawianej powieści wyczułam znane z takich filmów szybkie tempo oraz widowiskowość. Gdy więc autor pisze o strzelaninach itp., pamięta o zachowaniu należytej dynamiki. Nie zapomina także o budowaniu napięcia ani o podkreślaniu złowróżbnej atmosfery przed wystąpieniem szczególnie dramatycznych epizodów lub ich w trakcie, kiedy to dochodzi do kolejnego wykruszania się grona bohaterów. Do tego używa plastycznego języka, dzięki któremu zwiedzana tu dżungla ani przez chwilę nie traci swojego żywego charakteru.

Opinia jest fragmentem recenzji, dostępnej na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2021/07/amazonia-james-rollins-recenzja.html

Powieściowe postacie nie będą narzekać na brak mocnych wrażeń, co w nad wyraz satysfakcjonującym stopniu powinno udzielić się również odbiorcom utworu. Ba, James Rollins niewątpliwie posiada dar rozpisywania kolejnych scen tak, że bez trudu można wyobrazić sobie nakreślone w książce wydarzenia niczym filmowe kadry. Dodam, iż mam na myśli obrazki i akcję godne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ktoś jest w moim domu” jest, według mnie, nierówną propozycją. Co prawda ma całkiem dobre fragmenty, ale i – niestety – znajdziemy również tutaj słabo angażujące momenty. Miks slashera z powieścią dla starszej młodzieży, jaki to zaserwowała odbiorcom amerykańska literatka, cierpi wobec tego na syndrom niewykorzystanego potencjału.

Opinia jest fragmentem recenzji, którą opublikowałam na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/11/ktos-jest-w-twoim-domu-recenzja.html

„Ktoś jest w moim domu” jest, według mnie, nierówną propozycją. Co prawda ma całkiem dobre fragmenty, ale i – niestety – znajdziemy również tutaj słabo angażujące momenty. Miks slashera z powieścią dla starszej młodzieży, jaki to zaserwowała odbiorcom amerykańska literatka, cierpi wobec tego na syndrom niewykorzystanego potencjału.

Opinia jest fragmentem recenzji, którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W „Odległych krainach” najbardziej czuć rozwój serii i doskonalenie narracyjnego warsztatu autora. Chociaż cykl od początku mógł pochwalić się solidnym poziomem, piąty tom najbardziej mnie zaangażował. Do tego finał pozostawia z dużym apetytem na ciąg dalszy, co wynika z otwartych na kartach owej publikacji wątków. „Piątka” przynosi też, według mnie, najwięcej zmian, mimo że całość nadal utrzymana jest w konwencji opowieści drogi. Co istotne, kierunek, w jakim autor popchnął tutaj fabułę, pociągnął za sobą rozłąkę głównych bohaterek i związaną z tym faktem koncentrację uwagi na Bajce. Niemniej suczka nie została skazana na stuprocentową samotność, gdyż na komiksową scenę zostaną wprowadzone nowe postacie, na czele z przerośniętą, acz przeuroczą Ćmą, a także z psem zwanym Pułkownikiem. Pan Podolec zdradza ponadto co nieco o enigmatycznej, zmiennokształtnej anomalii, która przewijała się na drodze Wiktorii i Bajki już we wcześniejszych częściach. Oprócz tego, dostrzegłam trochę więcej urozmaiceń od strony wizualnej, czego szczególnie wartym odnotowania przykładem jest ograniczona kolorystycznie i zdominowana przez róż retrospekcja o sercowych perypetiach Pułkownika.

Opinia opublikowana pierwotnie na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2021/04/bajka-na-koncu-swiata-t-3-4-5.html

W „Odległych krainach” najbardziej czuć rozwój serii i doskonalenie narracyjnego warsztatu autora. Chociaż cykl od początku mógł pochwalić się solidnym poziomem, piąty tom najbardziej mnie zaangażował. Do tego finał pozostawia z dużym apetytem na ciąg dalszy, co wynika z otwartych na kartach owej publikacji wątków. „Piątka” przynosi też, według mnie, najwięcej zmian, mimo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O ile poprzedni komiks, choć jak najbardziej wart uwagi, mógł wywoływać delikatne wrażenie, że „Bajka na końcu świata” zaczyna stać w miejscu, tak „Opowieść gołębia” robi pewien krok w przód. Owszem, obecność retrospekcji to nie nowość dla serii, ale dzięki wspominkowym wstawkom możemy tym razem dowiedzieć się jeszcze więcej o bezpańskiej egzystencji psinki przed apokalipsą. Rola wisienki na torcie przypada jednak społeczności gołębi, które pojawiają się w toku bieżącej akcji. Co ciekawe, owe ptaki posiadają swoistą enklawę i tworzą zorganizowaną społeczność, bardzo dobrze zresztą odnajdując się w postapokaliptycznej rzeczywistości. A niewątpliwie barwna z nich zgraja, zwłaszcza że wnoszą dodatkową garść akcentów humorystycznych. Równocześnie zaznaczyć muszę, iż nie zabraknie też bardziej melancholijnych momentów. Otóż autor – świadom, że tułaczka głównych bohaterek się przeciąga – pozwala sobie wtrącić rozmowę protagonistek o sensie dalszej podróży i szansach na realizację nadrzędnego celu. Końcowe kadry uwypuklają natomiast wątek samotności, przez co wzmacnia się emocjonalny wydźwięk utworu.

Opinia opublikowana pierwotnie na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2021/04/bajka-na-koncu-swiata-t-3-4-5.html

O ile poprzedni komiks, choć jak najbardziej wart uwagi, mógł wywoływać delikatne wrażenie, że „Bajka na końcu świata” zaczyna stać w miejscu, tak „Opowieść gołębia” robi pewien krok w przód. Owszem, obecność retrospekcji to nie nowość dla serii, ale dzięki wspominkowym wstawkom możemy tym razem dowiedzieć się jeszcze więcej o bezpańskiej egzystencji psinki przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak jasno podpowiada tytuł trzeciego tomu, za wiodący motyw tej części można uznać opady. Mianowicie Bajkę i Wiktorię zastaje podczas wędrówki deszcz, którego to wybrane krople okazują się mieć nad wyraz osobliwe właściwości. W sumie nic dziwnego, skoro postapokaliptyczne realia sprzyjają występowaniu różnorakich anomalii oraz toksycznych zjawisk. I mimo że przez taką pogodę świat przedstawiony zdaje się momentami nabierać jeszcze bardziej posępnego charakteru, a protagonistek nie ominą drobne nieporozumienia, to sympatyczny duet nadal potraci czerpać radość z życia, dostarczając fabule optymistycznych nut. Ba, nawet dziwny deszcz może tu posłużyć za pretekst do beztroskiego wygłupiania się. Co prawda trzecia odsłona w zasadzie nie wnosi nic nowego do cyklu, ale wciąż mamy do czynienia z atrakcyjną historią obrazkową dla dzieci. Tak na marginesie dodam jeszcze, iż deszczowa aura pozwoliła autorowi wtrącić pewien smaczek, który spodoba się fanom potworów pokroju Godzilli.

Opinia opublikowana pierwotnie na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2021/04/bajka-na-koncu-swiata-t-3-4-5.html

Jak jasno podpowiada tytuł trzeciego tomu, za wiodący motyw tej części można uznać opady. Mianowicie Bajkę i Wiktorię zastaje podczas wędrówki deszcz, którego to wybrane krople okazują się mieć nad wyraz osobliwe właściwości. W sumie nic dziwnego, skoro postapokaliptyczne realia sprzyjają występowaniu różnorakich anomalii oraz toksycznych zjawisk. I mimo że przez taką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na kartach „Opuszczonego domu”, czyli drugiego tomu komiksowej serii „Bajka na końcu świata”, duet głównych bohaterek kontynuuje swoją wędrówkę po zniszczonym przez potężny kataklizm świecie. Marcin Podolec, który odpowiada za ten cykl, nie skąpi protagonistkom komplikacji, acz zarazem nie odbiera nadziei na osiągnięcie upragnionego celu, jakim jest odnalezienie rodziców jednej z nich. Co więcej, delikatnie uchyla też przed czytelnikami rąbka tajemnicy w kwestii pewnych wydarzeń z przeszłości. (...)

Kto dobrze wspomina pierwszą część „Bajki na końcu świata”, nie będzie żałować sięgnięcia po jej następczynię ani nie straci ochoty na dalsze zapoznawanie się z cyklem, tym bardziej że pan Podolec ma jeszcze wiele kart do odkrycia, jeśli chodzi o wykreowane realia.

Opinia jest fragmentem recenzji, dostępnej w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2021/04/bajka-na-koncu-swiata-2-opuszczony-dom.html

Na kartach „Opuszczonego domu”, czyli drugiego tomu komiksowej serii „Bajka na końcu świata”, duet głównych bohaterek kontynuuje swoją wędrówkę po zniszczonym przez potężny kataklizm świecie. Marcin Podolec, który odpowiada za ten cykl, nie skąpi protagonistkom komplikacji, acz zarazem nie odbiera nadziei na osiągnięcie upragnionego celu, jakim jest odnalezienie rodziców...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Amerykańska pisarka już od pierwszych stron buduje należyte napięcie i skutecznie je podkręca wraz z rozwojem akcji, by w dalszej fazie utworu z werwą uraczyć odbiorcę elementem zaskoczenia. Sugestywnie przy tym kreśli atmosferę chorej gry, którą główny czarny charakter toczy z pozostałymi postaciami. (…)

Pozycja spod pióra pani Gerritsen posiada również więcej zalet, a do plusów można chociażby zaliczyć obecność różnych medycznych detali, będących efektem lekarskiego wykształcenia autorki.

Opinia jest fragmentem recenzji, dostępnej w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2021/03/chirurg-tess-gerritsen-recenzja.html

Amerykańska pisarka już od pierwszych stron buduje należyte napięcie i skutecznie je podkręca wraz z rozwojem akcji, by w dalszej fazie utworu z werwą uraczyć odbiorcę elementem zaskoczenia. Sugestywnie przy tym kreśli atmosferę chorej gry, którą główny czarny charakter toczy z pozostałymi postaciami. (…)

Pozycja spod pióra pani Gerritsen posiada również więcej zalet, a do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Agatha Christie. Herkules Poirot. Śmierć na Nilu Isabelle Bottier, Damien Callixte
Ocena 7,6
Agatha Christi... Isabelle Bottier, D...

Na półkach:

Komiksowa inkarnacja „Śmierci na Nilu” to interesująca i solidna propozycja dla miłośników twórczości autorki powieściowego pierwowzoru. Możliwość poznania znanej historii w wersji przygotowanej na potrzeby innego medium. Owszem, mowa o formie wciąż mieszczącej się w kategorii literackiej, aczkolwiek nierozerwalnie połączonej z silnie rozbudowaną warstwą ilustracyjną. Jeżeli zatem lubicie prozę Agathy Christie i jednocześnie jesteście otwarci na wszelkiego rodzaju przeróbki jej książek, warto poznać egipskie śledztwo Poirota pod postacią tej konkretnej opowieści graficznej, zwłaszcza że starano się zachować ducha oryginału.

Opinia jest fragmentem recenzji, którą zamieściłam w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2021/03/herkules-poirot-smierc-na-nilu.html

Komiksowa inkarnacja „Śmierci na Nilu” to interesująca i solidna propozycja dla miłośników twórczości autorki powieściowego pierwowzoru. Możliwość poznania znanej historii w wersji przygotowanej na potrzeby innego medium. Owszem, mowa o formie wciąż mieszczącej się w kategorii literackiej, aczkolwiek nierozerwalnie połączonej z silnie rozbudowaną warstwą ilustracyjną....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ostatni ogród” to słodko-gorzka opowieść graficzna o przyjaźni, a także klimatyczna wizja przygnębiającej rzeczywistości, w której – by przeżyć – trzeba umieć zadbać o własną skórę nawet wtedy, kiedy jest się dzieckiem. Marcin Podolec podjął się ryzykownego zadania, przygotowując postapokaliptyczną opowieść dla dziecięcego grona odbiorców. Jednakże solidnie sobie poradził, gdyż sugestywny obraz upadku ludzkości posiada tutaj jednocześnie pokrzepiającą wymowę, wyrażoną przede wszystkim przez wytrwałość i silną więź protagonistek. Debiutancki tom „Bajki na końcu świata” zachęca więc, by poznać następne odsłony cyklu, a tym samym dalszy ciąg tułaczki głównych bohaterek.

Opinia jest fragmentem recenzji, dostępnej w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2021/03/bajka-na-koncu-swiata-1-ostatni-ogrod.html

„Ostatni ogród” to słodko-gorzka opowieść graficzna o przyjaźni, a także klimatyczna wizja przygnębiającej rzeczywistości, w której – by przeżyć – trzeba umieć zadbać o własną skórę nawet wtedy, kiedy jest się dzieckiem. Marcin Podolec podjął się ryzykownego zadania, przygotowując postapokaliptyczną opowieść dla dziecięcego grona odbiorców. Jednakże solidnie sobie poradził,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kotki z płotka czyli od jednego do dziesięciu i z powrotem Justyna Hołubowska-Chrząszczak, Małgorzata Strzałkowska
Ocena 7,8
Kotki z płotka... Justyna Hołubowska-...

Na półkach:

Śliczne i przesłodkie mruczki oraz melodyjny w swoim wierszowym rytmie tekst. Co więcej, taka właśnie przyjemna rozrywka została tu doprawiona prostym, acz ważnym akcentem edukacyjnym. Słowem, „Kotki z płotka, czyli od jednego do dziesięciu i z powrotem” to kwintesencja literatury dla najmłodszych czytelników.

Pełna recenzja dostępna na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/11/kotki-z-plotka-recenzja.html

Śliczne i przesłodkie mruczki oraz melodyjny w swoim wierszowym rytmie tekst. Co więcej, taka właśnie przyjemna rozrywka została tu doprawiona prostym, acz ważnym akcentem edukacyjnym. Słowem, „Kotki z płotka, czyli od jednego do dziesięciu i z powrotem” to kwintesencja literatury dla najmłodszych czytelników.

Pełna recenzja dostępna na moim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wesołe przypadki kociej gromadki” to udana komedia familijna, której autorka – Agnieszka Stelmaszyk – doprawia konwencję historii o zwierzętach nutami dowcipnej fantastyki. Tytułowe koty potrafią bowiem mówić, a na dokładkę, mają głowy pełne szalonych pomysłów. I choć perypetie ekscentrycznych mruczków zostały stworzone głównie z myślą o dzieciach, nie tylko one mogą tutaj liczyć na miłą zabawę.

Opinia jest fragmentem recenzji, dostępnej w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2021/02/wesole-przypadki-kociej-gromadki.html

„Wesołe przypadki kociej gromadki” to udana komedia familijna, której autorka – Agnieszka Stelmaszyk – doprawia konwencję historii o zwierzętach nutami dowcipnej fantastyki. Tytułowe koty potrafią bowiem mówić, a na dokładkę, mają głowy pełne szalonych pomysłów. I choć perypetie ekscentrycznych mruczków zostały stworzone głównie z myślą o dzieciach, nie tylko one mogą tutaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka potrafi poruszyć czułe strony czytelniczej wrażliwości. Umie też przemycić subtelne pierwiastki niesamowitości, jakie to wiążą się z udanym mariażem motywów podróży w czasie i magii Bożego Narodzenia. Co więcej, okołogwiazdkowa atmosfera daje o sobie znać na dwóch płaszczyznach. Prócz tej bardziej fantastycznej, wedle której w święta wszystko jest możliwe, mamy wszak jeszcze tą realną, acz – na swój urokliwy sposób – również niezwykłą. Myślę oczywiście o elementach takiego klimatu, na jaki składają się chociażby przykryte śniegiem tereny czy przyozdabianie choinki. I tak jak w przypadku innych pozycji z serii „Zaopiekują się mną”, wszystko zostało opowiedziane pod postacią skromnej objętościowo publikacji oraz za pomocą prostego, zwięzłego, lecz zarazem plastycznego języka.

Opinia jest fragmentem recenzji, którą zamieściłam w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/12/opowiesc-o-zimowym-kotku-holly-webb.html

Autorka potrafi poruszyć czułe strony czytelniczej wrażliwości. Umie też przemycić subtelne pierwiastki niesamowitości, jakie to wiążą się z udanym mariażem motywów podróży w czasie i magii Bożego Narodzenia. Co więcej, okołogwiazdkowa atmosfera daje o sobie znać na dwóch płaszczyznach. Prócz tej bardziej fantastycznej, wedle której w święta wszystko jest możliwe, mamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Zwyczajne cuda” autorstwa Agnieszki Jeż skłaniają odbiorców do refleksji, a także sprawiają, że człowiekowi robi się po prostu cieplej na sercu. Pozwalają wszak uwierzyć w nadejście lepszych dni, mobilizując przy tym do działania. To niewątpliwie pokrzepiająca i zarazem życiowa pozycja, która – dodatkowo – okrasza prozę życia domieszką magii Bożego Narodzenia. Warto zatem przeczytać, jeżeli lubicie takie obyczajowe historie ze świąteczną posypką.

Opinia jest fragmentem recenzji, dostępnej w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/12/zwyczajne-cuda-agnieszka-jez-recenzja.html

„Zwyczajne cuda” autorstwa Agnieszki Jeż skłaniają odbiorców do refleksji, a także sprawiają, że człowiekowi robi się po prostu cieplej na sercu. Pozwalają wszak uwierzyć w nadejście lepszych dni, mobilizując przy tym do działania. To niewątpliwie pokrzepiająca i zarazem życiowa pozycja, która – dodatkowo – okrasza prozę życia domieszką magii Bożego Narodzenia. Warto zatem...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zosia i jej zoo. Odważny leniwiec Amelia Cobb, Sophy Williams
Ocena 7,3
Zosia i jej zo... Amelia Cobb, Sophy ...

Na półkach:

„Odważny leniwiec” posiada to, do czego przyzwyczaiły nas perypetie poczciwej Zosi i innych mieszkańców azylu. Ponownie dostajemy zatem niedługą, prostą, a przy tym ciepłą opowieść, którą napisano nieskomplikowanym językiem. Przystępność utworu obejmuje również bardzo łatwy próg wejścia dla nowych czytelników (…) Dlatego nie zabraknie wzmianek, które mają za zadanie przypomnieć odbiorcom podstawowe informacje o kluczowych postaciach i miejscu akcji. Pozostając w temacie rozmaitych wzmianek, warto także odnotować obecność zgrabnie wplecionych do fabuły ciekawostek przyrodniczych (głównie o leniwcach, ale nie tylko). Ponadto, spodobało mi się nienachalne przesłanie, płynące z tej konkretnej odsłony cyklu. Mianowicie przedstawiona historia pokazuje, że czasami rozwiązanie pewnych problemów może nadejść z dość nieoczekiwanej strony.

Opinia jest fragmentem recenzji, dostępnej w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/11/zosia-i-jej-zoo-odwazny-leniwiec-recenzja.html

„Odważny leniwiec” posiada to, do czego przyzwyczaiły nas perypetie poczciwej Zosi i innych mieszkańców azylu. Ponownie dostajemy zatem niedługą, prostą, a przy tym ciepłą opowieść, którą napisano nieskomplikowanym językiem. Przystępność utworu obejmuje również bardzo łatwy próg wejścia dla nowych czytelników (…) Dlatego nie zabraknie wzmianek, które mają za zadanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Otwierający fabułę prolog rozbudza ciekawość odbiorcy odnośnie do tego, jak opisane w nim, skądinąd przykre zdarzenie ma się do dalszego ciągu utworu. W następnych rozdziałach autorka często posługuje się natomiast pewnym zabiegiem, który za każdym razem zdaje egzamin. Gwoli ścisłości, myślę o stopniowym ujawnianiu ważnych informacji przy równoczesnym podrzucaniu nowych znaków zapytania. (…)

„Sobowtór” został należycie skrojony pod gusta zwolenników mrocznych dreszczowców. Oferuje mocną dawkę napięcia, potrafi zaskoczyć i snuje sugestywną opowieść o okrutnych zbrodniach. W tle zaś przemyca z udanym skutkiem pytanie o to, czy kod genetyczny może wpływać na nasze życie oraz osobowość.

Opinia jest fragmentem recenzji, którą opublikowałam w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/09/sobowtor-tess-gerritsen-recenzja.html

Otwierający fabułę prolog rozbudza ciekawość odbiorcy odnośnie do tego, jak opisane w nim, skądinąd przykre zdarzenie ma się do dalszego ciągu utworu. W następnych rozdziałach autorka często posługuje się natomiast pewnym zabiegiem, który za każdym razem zdaje egzamin. Gwoli ścisłości, myślę o stopniowym ujawnianiu ważnych informacji przy równoczesnym podrzucaniu nowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Czerwone światło hańby” to przyzwoita propozycja dla zwolenników mocnych thrillerów i kryminałów, których nie razi obecność drastycznych scen, będących, tak na marginesie, charakterystycznym elementem twórczości Mastertona. (...) Trzecia odsłona cyklu wypada – w ogólnym rozrachunku – trochę słabiej niż pierwsze dwie części. Owszem, na pewno nie nuży, ale całościowo akcja, mimo że potrafi wciągnąć, nie oferuje równie silnego napięcia, jakim odznaczały się „Białe kości” (tom 1) oraz „Upadłe anioły” (t. 2). Generalnie przedstawiona historia przeważnie toczy się raczej umiarkowanym tempem, aczkolwiek jednocześnie nieco zbyt szybko wyłożono parę istotnych kart na stół.

Opinia jest fragmentem recenzji, którą opublikowałam w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/05/czerwone-swiatlo-hanby-recenzja.html

„Czerwone światło hańby” to przyzwoita propozycja dla zwolenników mocnych thrillerów i kryminałów, których nie razi obecność drastycznych scen, będących, tak na marginesie, charakterystycznym elementem twórczości Mastertona. (...) Trzecia odsłona cyklu wypada – w ogólnym rozrachunku – trochę słabiej niż pierwsze dwie części. Owszem, na pewno nie nuży, ale całościowo akcja,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Upadłe anioły”, czyli drugi tom cyklu z irlandzką panią komisarz Katie Maguire, to trzymający w napięciu thriller, acz zaznaczyć przy tym trzeba, że mamy do czynienia z historią dla ludzi o mocnych nerwach czy miejscami nawet o wytrzymałych żołądkach. W książce znajdziemy bowiem charakterystyczną dla Grahama Mastertona makabrę. Co więcej, dochodzi do tego kontrowersyjny temat przewodni. (…)

Autor zdołał utrzymać solidny poziom, jakim odznaczało się moje pierwsze czytelnicze spotkanie z Katie Maguire. „Upadłe anioły” powinny wobec tego ukontentować niejednego miłośnika mocnych dreszczowców.

Opinia jest fragmentem recenzji, dostępnej w całości u mnie na blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/03/upadle-anioly-graham-masterton-recenzja.html

„Upadłe anioły”, czyli drugi tom cyklu z irlandzką panią komisarz Katie Maguire, to trzymający w napięciu thriller, acz zaznaczyć przy tym trzeba, że mamy do czynienia z historią dla ludzi o mocnych nerwach czy miejscami nawet o wytrzymałych żołądkach. W książce znajdziemy bowiem charakterystyczną dla Grahama Mastertona makabrę. Co więcej, dochodzi do tego kontrowersyjny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Posługując się zwięzłym i prostym stylem, Tess Gerritsen dynamicznie przeprowadza czytelników przez kolejne wydarzenia, czemu towarzyszy zarówno ujawnianie rozmaitych informacji, jak też podrzucanie bohaterom nowych, ciężkich orzechów do zgryzienia. (…) Całość w ogólnym rozrachunku czyta się szybko i bez znużenia, tyle że nie uświadczymy tzw. efektu WOW. Ot, rzemieślnictwo, które nie unika sztampowych momentów ani nie sili się na głębię. (…)

„Telefon o północy” najlepiej sprawdzi się według mnie wtedy, kiedy szukalibyśmy czegoś ze żwawym tempem akcji, nie musząc nadto wnikać w fabularne meandry. Tytuł w zasadzie na jeden raz, bo nawet jak zapewni stosunkowo przyzwoitą rozrywkę, to nie zachwyci do takiego stopnia, żeby chcieć później wracać do tej historii. Czy to poprzez ponowne jej przeczytanie, czy to jedynie poprzez przywoływanie w myślach. Przewróciwszy ostatnią stronę książki, nie będziemy wobec tego zbyt długo pamiętać o owej mieszance powieści sensacyjnej i szpiegowskiej z nutami romansu. Co najwyżej rozluźnieni uznamy, że było generalnie miło, ale się skończyło.

Opinia jest fragmentem recenzji, którą opublikowałam w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/07/telefon-o-polnocy-tess-gerritsen-recenzja.html

Posługując się zwięzłym i prostym stylem, Tess Gerritsen dynamicznie przeprowadza czytelników przez kolejne wydarzenia, czemu towarzyszy zarówno ujawnianie rozmaitych informacji, jak też podrzucanie bohaterom nowych, ciężkich orzechów do zgryzienia. (…) Całość w ogólnym rozrachunku czyta się szybko i bez znużenia, tyle że nie uświadczymy tzw. efektu WOW. Ot, rzemieślnictwo,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ukrywam, polubiłam pannę Sanchez i pana Hancocka. Spodobał mi się ponadto sposób, w jaki ukazano rozwój związku tej pary. Owszem, jest bardzo romantycznie, lecz równocześnie subtelnie i wiarygodnie. A co z wątkiem rodem z thrillera tudzież kryminału, który to zapowiedziany zostały w prologu? Sparks koncentruje się na takowym aspekcie w dalszej fazie utworu. Konstrukcja „Spójrz na mnie” przypomina zatem „Anioła stróża” – inną powieść w dorobku Amerykanina, w której także można wyodrębnić pierwszą, spokojniejszą część oraz drugą połowę, z powodzeniem niosącą dla odmiany większy ładunek napięcia. (…)

„Spójrz na mnie” to wciągająca powieść, bratająca romans i obyczaj z elementami kryminalnymi.

Opinia jest fragmentem recenzji, którą opublikowałam w całości na moim blogu:
https://crouschynca.blogspot.com/2020/06/spojrz-na-mnie-nicholas-sparks-recenzja.html

Nie ukrywam, polubiłam pannę Sanchez i pana Hancocka. Spodobał mi się ponadto sposób, w jaki ukazano rozwój związku tej pary. Owszem, jest bardzo romantycznie, lecz równocześnie subtelnie i wiarygodnie. A co z wątkiem rodem z thrillera tudzież kryminału, który to zapowiedziany zostały w prologu? Sparks koncentruje się na takowym aspekcie w dalszej fazie utworu. Konstrukcja...

więcej Pokaż mimo to