-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Zastanawiam się, czy można znaleźć wśród pisarzy takiego, który najwierniej wciela się w postać kobiecą? Ile wysiłku przysparza ta czynność - wniknięcia w psychikę kobiecości i wyłonienia z niej więcej, więcej i jeszcze więcej...
A może wystarczy ogólne spojrzenie na naturę kobiecą, to jak powszechnie postrzegane są kobiety? - ich styl życia, charakter, cechy zachowań - etykiety nadawane przez mężczyzn kobietom. Kobieta - czego ona nie zrobi dla mężczyzny?
Wydaje się, że za tym tytułem może kryć się opinia wielu mężczyzn, którzy w obecnych czasach, co nie dziwi - też powinni być zdobywani. Mamy tutaj zatem jakby do czynienia z męskim punktem widzenia, że to nie ,,wokół kobiet kręci się świat', ale odwrotnie. Poprzestając na tych spekulacjach przejdę dalej...
Książka kusi, a owszem nie tylko samą zapowiedzią wydawcy o jej sukcesie, notą na tylnej okładce, ale już od pierwszych stron sprawia, że na naszej twarzy pojawia się uśmiech. Możemy nawet zwijać się ze śmiechu, gdy dobrniemy do momentu, w którym główna bohaterka dwudziestoośmioletnia Julie Tournelle dobierze się do skrzynki swojego nowego lokatora, jaki od pewnego momentu ciągle zaprząta jej głowę. Możliwe, że że i nam udzieli się rozbawienie Julie podczas roztrząsania groteskowości nazwiska lokatora. I jeśli polubimy ten typ kobiecości, jaki oferuje nam Legardinier G. zaczniemy razem z Julie kupować świeżutkie, pyszne croissanty w pobliskim sklepiku... I mimo, że zaczniemy przewidywać zakończenie tej historii, to w pewnym momencie możemy zostać zaskoczeni i nie jedna łza stoczy się po policzku, gdy Ricardo wyjawi Julie smutną rodzinną historię...
Polecam książkę tym, którzy potrzebują lekkiej lektury dla poprawy humoru. Jeśli przypadnie nam do gustu ten sposób postrzegania kobiet, z pasją będziemy przewracać każdą kartkę chłonąc każde słowo, niczym roślina spragniona wilgoci.
Zastanawiam się, czy można znaleźć wśród pisarzy takiego, który najwierniej wciela się w postać kobiecą? Ile wysiłku przysparza ta czynność - wniknięcia w psychikę kobiecości i wyłonienia z niej więcej, więcej i jeszcze więcej...
A może wystarczy ogólne spojrzenie na naturę kobiecą, to jak powszechnie postrzegane są kobiety? - ich styl życia, charakter, cechy zachowań - ...
KRÓTKA HISTORIA O NIESPODZIEWANYM ,,SZCZĘŚLIWI LUDZIE CZYTAJĄ KSIĄŻKI I PIJĄ KAWĘ" AGNES MARTIN-LUGAND
Sięgam po książkę i zastanawiam się - czemu taki tytuł? Ile jest w nim prawdy, a ile przekłamania? Nie przekonuje mnie stwierdzenie, że czytanie książek i picie kawy jest zależne od stanu emocjonalnego ludzi. Czytam książkę niezależnie od tego w jakim jestem nastroju, a kawą delektuję się codziennie. Czy akurat te komponenty mojej codzienności sprawiają, że jestem szczęśliwa? Upijam więc słowa z pierwszej strony książki, a każdy wers, każde słowo, nawet przecinek przekonują mnie o przewrotności tytułu. Spodziewałam się opowieści o szczęściu, a zaserwowano zupełnie inny przysmak... pełen goryczy, smutku, końca czegoś, co miało być przecież ''na zawsze', a pozostawiło po sobie rozpaczliwy stan pustki. Zczynam więc spijać już łapczywie kolejne strony książki Agnès Martin-Lugand, której książka została osławiona, jako ''francuski fenomen wydawniczy" i ''hit self-publishingu"(pierwotna wersja książki to e-book).
Diane traci w niefortunnym wypadku najbliższych - męża Colina i córeczkę Clarę. Wraz z odejściem tych dwojga młoda kobieta próbuje podjąć walkę ponownego scalenia swojego życia i pogodzenia się z tym co niedowracalne. Wszelkie działania Diane w ciągu roku nie zmierzały jednak do budowania dystansu, przebycia żałoby, a jedynie zapędzały ją w pułapkę. Otaczając się w swoim domu pamiątkami po znarłych, nosząc koszule męża, czy przytulając maskotki córki kobieta pogrążała się jeszcze bardziej w depresji. Diane niewzruszenie trwała przy swoim mimo wszelkich wysiłków ze strony jej przyjaciela Feliksa. To dzięki bezinteresownej pomocy Feliksa nadal tliła się kawiarnia literacka o nazwie, która dała tytuł książce: ,, Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę", a niegdyś została założona przez Diane i Colina, jako zapowiedź ich szczęśliwego życia. Diane nie jest szczęśliwa, dlatego już nie czyta i postanawia porzucić własną kawiarnię nieznośnie przypominającą jej o mężu, dawnym życiu. Kobieta chce samej otrząsnąć się z letargu więc podejmuje szybką decyzję o wyjeździe do Irlandii, miejsca które chciał odwiedzić jej zmarły mąż. W drodze losowej zostaje wybrana mała miejscowość - Mulranny z którą bohaterka wiąże wielką nadzieję ukojenia swojego bólu. Z początku decyzja Diane wydaje się szaleństwem dla Feliksa, jednak ustępuje widząc w niej cień szansy. W Mulranny kobieta musi zmierzyć się nie tylko z oziębłym klimatem, ale i podobnie wrogo nastawionym najbliższym sąsiadem Edwardem. Sytuacja okazuje się dość kłopotliwa dla Diane, gdy ta dowiaduje się, że Edward jest synem gospodarzy wynajmujących jej domek. Odczuwa niechęć wobec mężczyzny, który jest całkowitym przeciwieństwem swoich rodziców, życzliwych i gościnnych starszych ludzi. Intrygujący jest styl życia Edwarda, który całe dnie spędza ze swoim wiernym towarzyszem psem w ciszy nad brzegiem morza, fotografując. Różnica zdań dwojga sąsiadów, zupełna nieprzystawalność, niechęć do siebie trwa do czasu... Burzliwość relacji ustępuje w pewnym momencie potrzebie współpracy, rozmowy, zrozumienia. I tylko chęć rozwikłania tajemnicy, która pojawia się nieoczekiwanie, zakłóca, mąci i nadaje cierpki posmak temu, co dopiero zaczęło kiełkować sprawia, że zaczynamy wątpić - Czy można przeżywać szczęście na nowo?
Pozostaje nam poznać zakończenie, a jeśli nie zgodzimy się z takim, jakie spiliśmy z ostatnich kart książki pozostaje nam sięgnąć po coś bardziej przekonującego - może ''Smutek'' Clive'a Staples'a Levis'a (autora cyklu ,,Opowieści z Narnii")?. Historia Diane może być odbierana przez niektórych, jako nasza ''własna tragedia'', gdy doświadczymy czegoś przykrego, bądź, jako ''własne szczęście'', jakie udziela się w niespodziewanym momencie, sposobie w postaci takiego silnego uczucia, jakim jest miłość. Jednak „Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" może zrazić nas swoją bajkowo opowiedzianą historią, dość ogólnikową, gdzie zbyt mało miejsca poświęcono refleksji, głębszemu przybliżeniu sylwetki każdej z postaci, jakie wywarły wpływ na główną bohaterkę, a nadto napędzono czas by odsłonić, jak szybko bohaterka odnalazła szczęście, które niektórzy latami próbują z mizernym skutkiem odzyskać.
,,Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" to krótka opowieść o stracie, wychodzeniu z samotności i o miłości, która pojawia się niespodziewanie. Polecam książkę tym, którzy nie oczekują od zawartości więcej niż wskazuje na to tytuł i lubią czasem wzruszyć się, ale bez zużywania całego zapasu chusteczek.
KRÓTKA HISTORIA O NIESPODZIEWANYM ,,SZCZĘŚLIWI LUDZIE CZYTAJĄ KSIĄŻKI I PIJĄ KAWĘ" AGNES MARTIN-LUGAND
Sięgam po książkę i zastanawiam się - czemu taki tytuł? Ile jest w nim prawdy, a ile przekłamania? Nie przekonuje mnie stwierdzenie, że czytanie książek i picie kawy jest zależne od stanu emocjonalnego ludzi. Czytam książkę niezależnie od tego w jakim jestem nastroju,...
Przyznam szczerze - najpierw obejrzałam film (kilka lat temu), poznałam zakończenie tej historii, a mimo to postanowiłam przeczytać książkę. Staram się najpierw czytać książki, a następnie oglądać filmy. I muszę przyznać, że książka zachęciła mnie do tego by ponownie obejrzeć film, ale tym razem już w celu - konfrontacji. I chciałabym sprawdzić, czy przedstawiona na ekranie historia z ,,Jeden dzień" będzie emanowała pewnego rodzaju aurą i przekona mnie -widza, tak jak przekonała mnie historia z książki... Przyznam, że sceptycznie podchodziłam do przeczytania tej książki, spodziewając się pewnych faktów, mając mglisty obraz tej historii obejrzanej na ekranie. A mimo to sięgnęłam po książkę i muszę przyznać - jestem nie rozczarowana, ale zaczarowana! Zdaję sobie sprawę, że nie łatwo jest przekonać wymagającego czytelnika do przedstawienia jednej z historii miłosnych, która przecież mogłaby zdarzyć się naprawdę! Literatura zazwyczaj - przedstawia, zniekształca, zmyśla i tylko naśladuje rzeczywistość, ale nie jest na tyle przekonująca, co np. fotografia! Czasem wpatruję się w swoje zdjęcie, zastanawiam się - jak to możliwe, że ,,ja'' z lustra i ,,ja'' ze zdjęcia potrafią być tak identyczne? Pokazują mnie, mogę poznać swoją twarz, która dla mnie jest ukryta. To samo dzieje się ze zdjęciami innych ludzi, krajobrazów itd. - są takie realne! A książka to coś jeszcze... książka to słowa, które z innymi słowami tworzą dopiero obrazy, ale tylko nasz umysł może je przekształcać i to, w jaki sposób tego dokonamy może dać mniej, lub bardziej - realny obraz. I najważniejsze, czyli to w jaki sposób autor operuje słowem jest istotne w odbiorze przez nas -czytelników - danego dzieła.
Dla mnie David Nicholls wprawnie włada słowem, ma sprawny warsztat pisarski - często miałam wrażenie, że to co opisuje jest wynikiem jego obserwacji, jakby podglądał scenki i starał się je ''odmalować'' ale poprzez słowo. Dla mnie przekonywujące były postaci - Emmy i Dextera, które kształtował od samego początku - plastycznie, z namaszczeniem wręcz wyposażał je w cechy tak ważne dla każdego etapu ich życia. Najpierw skupiał się na ukazaniu cech typowych - ale i wyznaczających indywiduwalizm każdej z postaci - dla wieku młodzieńczego, następnie poprzedzający dorosłość, samą dorosłość... Muszę przyznać, że najbardziej wzruszała mnie konwersacja obojga nieświadomie kochających siebie dwoje ludzi - pełne wyznań rozmowy telefoniczne jak i listy, które skwapliwie wypisywała Emmma do aroganckiego Dextera. I ten pobrzmiewający przez powieść humor, jakim obdarzył autor dialogi sprawiał, że powieść była atrakcyjniejsza i naprawdę przystępna nawet dla tych, którzy zapewne nie gustują w opowieściach opartych na romansie. I chyba tym, co najbardziej urzekło mnie w tej książce była -przemiana, mozolna i bolesna dla większości bliskich, pewien przełom jaki dokonał się w psychice głównego bohatera Dextera. Nie jest to lekka historyjka miłosna!, więc jeśli ktoś takiej spodziewa się, lepiej niech sięgnie po powieści Nicholasa Sparksa!, a ,,Jeden dzień'' pozostawi posmakowania tym, którzy chcą nasycić się różnorodnością smaków słów, jakie oferuje D. Nicholls.
Przyznam szczerze - najpierw obejrzałam film (kilka lat temu), poznałam zakończenie tej historii, a mimo to postanowiłam przeczytać książkę. Staram się najpierw czytać książki, a następnie oglądać filmy. I muszę przyznać, że książka zachęciła mnie do tego by ponownie obejrzeć film, ale tym razem już w celu - konfrontacji. I chciałabym sprawdzić, czy przedstawiona na...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to