-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-12-29
2023-12-26
Wbrew temu co może sugerować okładka, jest to książka totalnie 18+. Powiedziałabym, że jest tutaj prawdopodobnie więcej treści erotycznych niż faktycznej fabuły i akcji, jednakże jedno i drugie jest słabe. Ciągłe powtarzanie przez bohaterów tekstów w stylu: "jestem do niczego" czy "kto by zechciał kogoś takiego jak ja" po pewnym czasie jest naprawdę nużące i nie wywołuje żadnych pozytywnych uczuć w stosunku do treści. Bohaterów początkowo da się lubić, pomysł na fabułę też nie był zły i przyznaję że skusiła mnie TA okładka, ale każdy potencjalnie interesujący element został zastąpiony falą pożądania, bardzo dosadnych i poniekąd wulgarnych opisów scen bądź myśli seksualnych obojga bohaterów i finalnie dość ciężko było mi to dokończyć. Przyznaję że mogły zawieść mnie własne oczekiwania, bo czytając opis i patrząc na okładkę liczyłam na słodki i uroczy romans z elementami magicznymi w tle, a dostałam słaby, bardzo słaby erotyk, który gasi każdą nitkę magii, która mogła się tej książce przydarzyć.
Wbrew temu co może sugerować okładka, jest to książka totalnie 18+. Powiedziałabym, że jest tutaj prawdopodobnie więcej treści erotycznych niż faktycznej fabuły i akcji, jednakże jedno i drugie jest słabe. Ciągłe powtarzanie przez bohaterów tekstów w stylu: "jestem do niczego" czy "kto by zechciał kogoś takiego jak ja" po pewnym czasie jest naprawdę nużące i nie wywołuje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-22
2023-10-27
2023-12-02
2023-11-22
2023-11-12
2023-11-03
2023-09-24
2023-08-21
2023-08-10
2023-06-26
2023-06-18
2023-06-14
2018-04-19
2023-04-08
2023-03-04
2023-02-12
2018-02-28
Listy do utraconej" pojawiły się na polskim rynku wydawniczym i nie zaczepiły mnie mówiąc "hej Ty! Na pewno chcesz przeczytać tak wspaniałą książkę!". Wiem, że wiele osób bardzo sobie zachwalało powieść Pani Kemmerer, ja jednak nie czułam się do niej przekonana. Nie do końca wiedziałam o czym opowiada, nie interesowało mnie jakie emocje wywołuje w czytelniku i w sumie przeszłam obok niej bardzo, ale to bardzo obojętnie. Do czasu aż natknęłam się na jedną recenzję (niestety nie pamiętam czyją), która ujęła mnie swoją prostotą i uczuciami w niej zawartymi. Autorka tak ładnie mówiła o tym tytule, widać było że nie siliła się na wyszukane słownictwo, a mimo że pisała chaotycznie, to prosto z serca. I to mnie ujęło. Na tyle, że chciałam natychmiast zmienić ten stan rzeczy i przeczytać polecaną powieść. Minęło parę dni zanim sfinalizowałam zamówienie i zanim ono do mnie dotarło, do tego czasu minął jednak najgorszy okres, w którym oddałabym za nią jedną nerkę.
Kilka miesięcy temu Juliet straciła matkę, która była korespondentką wojenną. Od tego czasu dziewczyna często przychodzi na cmentarz i zostawia na jej grobie listy. To była taka ich mała tradycja- nie mogąc być ze sobą tak często jak to możliwe, pisały do siebie słowa i wysyłały pocztą. Teraz jednak nastolatka nie umie sobie pogodzić ze stratą, aż pewnego dnia ktoś odpisuje na jej list, a konkretnie dopisuje do niego dwa słowa. Jest to Declan, który właśnie na cmentarzu odbywa swoje prace społeczne. Swego czasu chłopaka również coś złamało, coś co sprawiło że zmieniło się całe jego życie, skutkiem czego jest właśnie obowiązkowa praca na cmentarzu. Oboje nie mają pojęcia kto kryje się po drugiej stronie kartki, jednak czy lepiej jest znać kogoś czy żyć wyobrażeniami na jego temat?
Nie ma w tej książce rzeczy, która by mi się nie podobała. Naprawdę nie ma. Bardzo dawno nie spotkałam się z tak mądrą i przejmującą powieścią dla młodzieży i jestem pewna, że znalazłam właśnie perełkę wśród gatunku. Jeśli mielibyście przeczytać tylko jedną książkę w tym miesiącu, to niech to będą "Listy do utraconej". Zobaczycie jak autorka cudownie relacjonuje nam historię, jak splata ze sobą losy Juliet i Declana, w jaki piękny sposób pisze o radzeniu sobie ze stratą, a to wszystko na powierzchni niecałych czterystu stron. Ta opowieść nie zawiera w sobie scen erotycznych, nie jest ckliwa, ani przedramatyzowana, a jej głównym filarem wcale nie jest wątek romantyczny między dwójką nastolatków, a rodząca się między nimi nić porozumienia. Ta książka przypomina mi moje ulubione tytuły, które czytałam parę lat wstecz, a jednocześnie wiem że się od nich różni, tak samo jak różni się mój gust i moje podejście do nich.
Juliet i Declan to postacie bardzo realistyczne, mają problemy z którymi radzą sobie najlepiej jak mogą, ale czasem nawet to nie wystarcza. Na przestrzeni stron widzimy jak zmienia się (głównie) podejście Juliet do Declana (będę nadużywać tych imion, ponieważ są piękne!), która na początku uważa go za gbura, który chciałby każdego skrzywdzić. Sam Declan jest przyzwyczajony do takich spojrzeń i zachowań, chociaż jest tak daleki od robienia krzywdy innym, jak tylko być może. Cała historia ma dwóch narratorów i to bardzo mi się podoba! Wiem co czuje Declan, co czuje Juliet, jak patrzą na siebie wzajemnie i jak ich relacja ewoluuje do przyjaźni. Opowieści z tajemniczymi korespondentami jest dość sporo, chociażby "P.S. I like you", "Tak wygląda szczęście"czy "Lato koloru wiśni"- każdą z nich uwielbiam, co może świadczyć też o tym, że po prostu motyw pisania listów lubię bardziej niż podejrzewałam. Jeśli chodzi o moje prywatne polecenia, to "Listy do utraconej" przypominają mi lekko "Idealną chemię" i "Pułapkę uczuć". W zasadzie to łączy je tylko miejsce akcji, którym jest szkoła średnia i moje wrażenia po przeczytaniu każdej z nich. Ale podskórnie czuję, że jeśli komuś spodobała się któraś z tych dwóch, to i "Listy do utraconej" zapisze do grona ulubieńców.
Powieść Brigid Kemmerer zaczęłam czytać wieczorem z zamiarem poznania najwyżej kilku rozdziałów, ale położyłam się spać o drugiej w nocy. Bardzo ciężko było mi się oderwać, choćby po to by zaparzyć sobie nowy kubek herbaty, co już samo w sobie jest wystarczającą rekomendacją. Brakowało mi takiego wieczoru, takiego zarwania nocy dla powieści, tego uczucia rozpakowania paczki i zabrania się za książkę od razu, a nie po odstawieniu na półkę i czytaniu pół roku później. Podobało mi się uczucie ciepła i nadziei jakie daje ta lektura, jednocześnie będąc jednak opowieścią o radzeniu sobie z bólem i ze stratą. Polecam z całego serduszka i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu, tym razem o Revie, która mam nadzieję zostanie wydana.
Listy do utraconej" pojawiły się na polskim rynku wydawniczym i nie zaczepiły mnie mówiąc "hej Ty! Na pewno chcesz przeczytać tak wspaniałą książkę!". Wiem, że wiele osób bardzo sobie zachwalało powieść Pani Kemmerer, ja jednak nie czułam się do niej przekonana. Nie do końca wiedziałam o czym opowiada, nie interesowało mnie jakie emocje wywołuje w czytelniku i w sumie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Spośród 3 przeczytanych przeze mnie książek Eleny Armas, nadal na miejscu pierwszym stoi The Spanish Love Deception. Tej tutaj przyznaję drugie miejsce na podium, nadal dobrze się bawiłam czytając, ale myślę że pojedyncza perspektywa z której opowiadana jest historia bardziej do mnie przemawia. Tak czy siak z niecierpliwością czekam na nową książkę autorki.
Spośród 3 przeczytanych przeze mnie książek Eleny Armas, nadal na miejscu pierwszym stoi The Spanish Love Deception. Tej tutaj przyznaję drugie miejsce na podium, nadal dobrze się bawiłam czytając, ale myślę że pojedyncza perspektywa z której opowiadana jest historia bardziej do mnie przemawia. Tak czy siak z niecierpliwością czekam na nową książkę autorki.
Pokaż mimo to