Bromance. Klub książki Lyssa Kay Adams 7,4
ocenił(a) na 950 tyg. temu Czy zdarzyło się Wam kiedyś zazdrościć tego, że ktoś ma dopiero jakąś książkę przed sobą?
Bo ja zazdroszczę każdemu, kto dopiero sięgnie po „Klub książki”.
Przepiękna i przeurocza okładka, skrywa w sobie kawał historii, która doprowadzi Was do łez. Zarówno tych ze śmiechu, jak i smutku. Ale zapewniam Was, że to wszystko będzie tego warte.
Gavin Scott wiedzie idealne życie. Jest czołowym zawodnikiem drużyny Nashville Legends. Ma piękną żonę, która zajmuje się ich córeczkami, dba o dom i ich psa. Można by powiedzieć, że jest to rodzina idealna. Czar pryska pewnego wieczora, gdy Gavin dowiaduje się, że Thea udawała wszystkie orgazmy. Ta zniewaga dla jego męskiej dumy jest tak wielka, że doprowadziła do spania w salonie i cichych dni.
Wtem z ust Thei padają słowa „chcę rozwodu”. I to działa na Gavina jak kubeł zimnej wody. Bo on nie chce rozwodu. Okej, może jest kiepski w łóżku i czuje się oszukany, ale kocha swoją żonę i córki. Przecież to nie jest powód, by rozbijać rodzinę.
I kiedy sięga dna w hotelowym pokoju, z pomocą przychodzą kumple. Del, Braden, Yan i Rosjanin wciągają go do tajemniczego Klubu Książki, który ma uratować małżeństwo Gavina i Thei. Piątka naszych bohaterów zagwarantuje Wam solidną dawkę śmiechu. Bo co innego może wyniknąć, gdy prawie dwumetrowy facet słyszy, że w odzyskaniu żony pomoże mu romansidło o tytule „Zaloty do hrabiny”?
Ogromnym plusem tej książki jest to, że widzimy perspektywę Gavina i Thei. Możemy dokładnie poznać tę historię z każdej strony i zobaczymy, że brak orgazmów to jedynie wierzchołek góry lodowej. Pokochałam naszych bohaterów i chyba już dawno nikomu tak nie kibicowałam jak im.
Gavin skradł moje serce i momentami nie wiedziałam, czy chciałabym z nim być, czy go adoptować. Wiem, brzmi to dziwnie, ale Gavin momentami był jak zagubiony szczeniaczek, który po prostu chciał wrócić do swojej żony i córek, nie zdając sobie sprawy, że to nie jest takie proste.
Gdy czytamy, że bohaterem książki jest sportowiec, mamy przed oczami kogoś w stylu macho. A on owszem, jest przystojnym mężczyzną, co sama Thea przyznała nie raz, ale jednocześnie jest bardzo nieśmiały. Nasz bohater się jąka i mimo upływu lat, wciąż woli trzymać się z tyłu. Jego obawy, że jedna z bliźniaczek odziedziczy po nim wadę wymowy, łamały mi serce. I tak były chwile, kiedy Gavin powinien pomyśleć, nim coś powiedział. Gavin Scott nie jest święty. Ale Gavin Scott jest w stanie zrobić wszystko, by odzyskać swoją kobietę i dom. I kiedy w końcu otworzy się przed swoją żoną i powie jej, dlaczego zachowywał się tak, a nie inaczej to ponownie pękło mi serce. Gavin Scott jest dobrym mężczyzną i zasługuje na całe dobro świata.
Thea po zaledwie trzech miesiącach związku odkryła, że jest w ciąży. Wzięli z Gavinem ślub i tak została żoną sportowca. Kobietą, która przez większość sezonu jest sama. Która wyrzekła się siebie, by poświęcić się rodzinie. Kiedy oznajmia, że chce rozwodu, staje przed czymś nowym. Planuje powrót na studia i skoncentrowanie się na sobie. I kiedy tak zagłębiamy się w jej perspektywę, możemy dostrzec, że przed pogodzeniem się z Gavinem blokuje ją przeszłość. Obserwujemy, jak Thea zrzuca winę na męża i nie widzi, że go odpycha. Gavin stara się uratować małżeństwo, a ona zachowuje się tak, jakby już byli po rozwodzie. I chociaż rozumiem, czemu Thea podejmowała takie decyzje, a nie inne, tak czasami miałam ochotę nią potrząsnąć, by zobaczyła, że sama siebie sabotuje. Że sabotuje swoje małżeństwo, bo wierzy w to, że poniesie klęskę jak jej rodzice. A przecież ona nie była swoją matką, a Gavin nie był jej ojcem. Byli Gavinem i Theą.
Strzałem w dziesiątkę jest przeplatanie historii małżeństwa Scottów z historią Ireny i Benedicta z „Zalotów do hrabiny”.
Podobnie jak mistrzostwem jest wątek klubu książki. Lyssa Kay Adams ma tak lekkie i przyjme pióro, że przez tę historię się płynie. Zagwarantuje Wam również całą paletę uczuć i na sam koniec zatęsknicie za bohaterami.