Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Niestety, to jedna z tych wyjątkowych książek, których nie dałam rady przeczytać. Po prostu okropna, od fabuły, przez sposób pisania, aż po korektę (a w sumie jej brak).

Niestety, to jedna z tych wyjątkowych książek, których nie dałam rady przeczytać. Po prostu okropna, od fabuły, przez sposób pisania, aż po korektę (a w sumie jej brak).

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Absolutnie jedna z najgenialniejszych książek jakie czytałam, żebyście nie mieli wątpliwości :)

Jedyna książka tej autorki, z którą miałam do czynienia jest "Ruda sfora". No i "Więzy krwi", ale to zbiór opowiadań. "Ruda sfora", która też tu kiedyś trafi, była bardzo ciekawa i zaskakująca. Więc zabrałam się też za "Siewcę...", gdy zobaczyłam go w bibliotece.

Książka o aniołach, co już mnie ciekawi. Prolog dzieje się na tysiące lat przed właściwymi wydarzeniami. Poznajmy w zasadzie okoliczności powołania do życia (ponownego życia) Abbadona. Później akcja dzieje się, można mniej więcej określić, współcześnie.

Gdybym mogła połknęłabym tę książkę za jednym zamachem. Lecz ona liczy niemal 600 stron, więc byłoby ciężko. Akcja szybka, dynamiczna. Trzeba czytać uważnie, aby nadążyć za zmianami miejsc i bohaterów. Jednak absolutnie wielbię te sceny, gdzie występują archaniołowie, no i Daimon Frey (znaczy się Abbadon).

Książka jest zaprzeczeniem wyobrażenia aniołów i Nieba, a także ich kontaktów z Głębią (piekłem). Aniołowie wydają się być ludzie, tylko dodatkowo mają skrzydła i różną magię. Wyobrażeń trzymają się chyba tylko aniołowie stróżowie. No i to co najbardziej powala - sposób wypowiadania się bohaterów, ich docinki i cięte riposty (tyczy się głównie archaniołów, bo ich jest najwięcej w powieści). Nie przebierają w słowach. Pomysłowość autorki, miałam wrażenie, że nie ma granic.

Zdecydowanie polecam, oj zdecydowanie, jak chyba żadną inną książkę tutaj.

Absolutnie jedna z najgenialniejszych książek jakie czytałam, żebyście nie mieli wątpliwości :)

Jedyna książka tej autorki, z którą miałam do czynienia jest "Ruda sfora". No i "Więzy krwi", ale to zbiór opowiadań. "Ruda sfora", która też tu kiedyś trafi, była bardzo ciekawa i zaskakująca. Więc zabrałam się też za "Siewcę...", gdy zobaczyłam go w bibliotece.

Książka o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie doczytałam, nie wytrwałam, ale to co przeczytałam... To po prostu, szczerze, z głębi mojej czytelniczej duszy mówię NIE.

Nie doczytałam, nie wytrwałam, ale to co przeczytałam... To po prostu, szczerze, z głębi mojej czytelniczej duszy mówię NIE.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Do czasu - rodzina Alexa przenosi się z Irlandii do Ameryki, a chłopak wraz z nimi. Kontakt się nie urywa - prawdziwa przyjaźń nie znika. Ale ta odległość jest przyczyną zaskakujących zdarzeń - przyjaźń, która może przerodziłaby się w coś więcej przeżywa drobne kryzysy, do tego Rosie zostaje młodą mamusią, podczas gdy Alex znajduje sobie dziewczynę. Czy los na zawsze rozdzielił tych dwojga w sferze romantycznej i skazał na los trwania w przyjaźni? Czy już na zawsze Rosie będzie borykać się z problemami finansów i trudów macierzyństwa, a Alex pracoholizmu i kolejnych miłosnych zawodów?

Cecelia Ahern to autorka, którą cenię za ciekawe pomysły i nietuzinkowe podejście w kwestii ich realizacji. Zawsze zaskakiwała mnie nutą magii w swoich książkach, bo jednak w większości przypadków czytelnik oczekiwał jedynie obyczajówki. Tym razem autorka zaskoczyła mnie ledwo otworzyłam książkę. Bowiem "Na końcu tęczy" to powieść... epistolarna! Listy, maile, z rzadka smsy, różne zaproszenia, kartki z życzeniami... W ten sposób poznajemy całe życie bohaterów, od dzieciństwa do starości. Książki w takiej formie chyba jeszcze nie czytałam, pomijając nieszczęsnego "Wertera". Na początku się obawiałam - jak ja mam niby poznać odczucia bohaterów? Ich wygląd, zachowanie? W ogóle rozeznać się w treści i wydarzeniach? Ku mojemu zaskoczeniu całość jest tak zgrabnie skomponowana, że po pewnym czasie przestałam odczuwać dyskomfort. Zaproszenia z datami czy kartki urodzinowe zapewniały mi stale informacje o wieku bohaterów a mnogość korespondujących ze sobą postaci opisały mi każdą z nich. Poznałam ich tajemnice, zachowanie, obawy i nadzieje. Obserwowałam jak spełniają się niektóre marzenia, a inne legną w gruzach. Jak jedno pokolenie powtarza błędy drugiego, w porę zawracając na właściwą ścieżkę. Wątek miłosny - istotny, ale poza tym ważne są ludzkie wybory, poszukiwanie odwagi i dość silnej woli, by walczyć - walczyć o to czego się pragnie!

W pewnym momencie aż w duchu pytałam autorki - ile jeszcze? Jak długo będziesz męczyć jeszcze bohaterów? Ja już wiem, a wy moi drodzy czytelnicy, musicie przekonać się sami, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę książkę. Ze swojej strony - polecam!

Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Do czasu - rodzina Alexa przenosi się z Irlandii do Ameryki, a chłopak wraz z nimi. Kontakt się nie urywa - prawdziwa przyjaźń nie znika. Ale ta odległość jest przyczyną zaskakujących zdarzeń - przyjaźń, która może przerodziłaby się w coś więcej przeżywa drobne kryzysy, do tego Rosie zostaje młodą mamusią, podczas gdy Alex...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wojna się skończyła. To fakt. Ale walki niekoniecznie ustały. Granice się zmieniły, sytuacja w państwie nie do końca ustabilizowała, wciąż są przetrzymywani jeńcy. Oczywiście Ellie też nie zaznała spokoju zbyt długo. Od momentu, gdy będąc na spacerze w okolicach Piekła, usłyszała strzały dochodzące z jej domu, nic nie będzie takie jak wcześniej. Od tej pory przyjdzie jej walczyć w zupełnie innym sensie - musi na nowo poukładać swoje życie, walczyć o swój dom i prawo opieki nad Gavinem, a po drodze wplątuje się w nietypowe akcje powojenne.

Zastanawiałam się, o czym mogą być Kroniki Ellie. W końcu wojna się skończyła, miano zacząć prowadzić normalne życie. Byłam więc ciekawa, co autor mógł wymyślić. I przekonałam się, że autor zrzucił na barki Ellie tak wiele zmartwień i kłopotów, że aż pomyślałam, że trochę przesadził. Jednakże, wbrew moim obawom akcję tak przeprowadzono, że wyszła naprawdę interesująca. Martwiłam się też, że przyjdzie mi czytać tylko o Ellie. Na szczęście, choć bohaterowie "Jutra" mieszkają w różnych miejscach, to jednak pojawili się w tym tomie m.in. Lee oraz Fi oraz kilku nowych ciekawych bohaterów, którzy namieszają nie tylko w tym tomie, ale i w dwóch kolejnych.

Ogólnie miałam wrażenie, że książka jest zdecydowanie spokojniejsza jeśli chodzi o wydarzenia. Nie było już spektakularnych strzelanin i wysadzania stacji benzynowych. Nie brakowało wprawdzie emocji i brutalnych scen, ale autor jakby bardziej skupił się na bólu Ellie i jej wspólnych starań z Gavinem o ratowanie farmy.

Podsumowując, Kroniki Ellie uważam za ciekawe uzupełnienie serii "Jutro". A już zwłaszcza dobitnie one pokazują, że wojna nie kończy się wraz z podpisaniem kilku papierków przez rządy.

Wojna się skończyła. To fakt. Ale walki niekoniecznie ustały. Granice się zmieniły, sytuacja w państwie nie do końca ustabilizowała, wciąż są przetrzymywani jeńcy. Oczywiście Ellie też nie zaznała spokoju zbyt długo. Od momentu, gdy będąc na spacerze w okolicach Piekła, usłyszała strzały dochodzące z jej domu, nic nie będzie takie jak wcześniej. Od tej pory przyjdzie jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Długo czekałam na możliwość przeczytania drugiej części "Eona". Nie było jej jednak w bibliotece, do której wcześniej chodziłam i dopiero teraz, kilka lat po przeczytaniu części pierwszej, znalazłam "Eonę" w bibliotece w Szczecinie. Jak to z tak długim czekaniem czasem bywa - książka była interesująca, ale czegoś jej zabrakło. Jednak zacznijmy od początku.

Eona jest teraz jedynym, poza lordem Ido, lordem Smocze Oko i do tego pierwszą od pięciuset lat kobietą na tym stanowisku. Pozostała dziesiątka została zamordowana przez Szczurzego Lorda. W kraju panuje chaos, poprzez zamach stanu krajem rządzi fałszywy cesarz, a prawowity następca, Kygo, kryje się wśród buntowników. Mężczyzna musi jak najszybciej objąć władzę, lecz potrzebuje do tego mocy Eony. A Eona, niewyszkolona, atakowana w świecie duchów przez osierocone smoki i męczona wściekłymi wspomnieniami swej przodkini, nie jest w stanie udzielić mu pomocy. Bohaterowie wyruszają więc na poszukiwanie uwięzionego lorda Ido, jedynej osoby, która może wesprzeć Eonę.

Książka fascynowała mnie od początku. Główna bohaterka, silna i odważna dziewczyna to ostatnio rzadki typ w książkach. Do tego tematyka smoków, ciekawe przygody, doza brutalności i miłości - to wystarczyło bym książkę pragnęła przeczytać jak najprędzej. Tak właśnie przeczytałam pierwszy tom, z zapartym tchem, z pełnym zainteresowaniem. A ten tom?

Ten tom pozostawił niedosyt. Postać Eony jakby się "wypaliła" i stała się dość irytująco nieporadną bohaterką. Ciągle czytałam o jej braku mocy i narzekaniu na niewyszkolenie. Sama fabuła, na tylu stronach, miejscami była bardzo ślamazarna, a gdy nabrała tempa - koniec! Koniec książki, czytelniku, wymyśl sobie zakończenie. I to nie jest tak, że zżyłam się z bohaterami i chciałabym wiedzieć wszystko, ale jednak zostało tyle niewyjaśnionych wątków, których nie chcę sama sobie dopowiadać... Rozczarowało mnie to. Mimo wszystko dobrze było poznać ciąg dalszy przygód Eony, ale jednak drugi tom oceniam niestety gorzej niż pierwszy.

Długo czekałam na możliwość przeczytania drugiej części "Eona". Nie było jej jednak w bibliotece, do której wcześniej chodziłam i dopiero teraz, kilka lat po przeczytaniu części pierwszej, znalazłam "Eonę" w bibliotece w Szczecinie. Jak to z tak długim czekaniem czasem bywa - książka była interesująca, ale czegoś jej zabrakło. Jednak zacznijmy od początku.

Eona jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak tu nie kochać Anne Bishop? No jak, skoro ta autorka serwuje nam książkę za książką, z których każda jeszcze mocniej podbija serce niż poprzednia, a przynajmniej równie mocno?

"Pisane szkarłatem" rozpoczyna serię "Inni". Jej bohaterka, Meg Corbyn, to wieszczka krwi. To znaczy, że odpowiednie nacięcie na skórze pozwala jej zobaczyć przyszłość. Jest też uciekinierką - uciekła z miejsca, gdzie trzymano kobiety takie jak ona. Była tam więźniem z powodu swojego daru, a życie codzienne znała ze szkolenia, ze zdjęć i filmów instruktażowych.

Oczywiście pojawia się odpowiedni bohater męski. Simon Wilcza straż - jeden z Innych - Wilk. Kierowany podszeptem intuicji, zatrudnia Meg na stanowisko łącznika z ludźmi na Dziedzińcu. Ostatecznie, jeśli kobieta się nie sprawdzi, zawsze może ją zjeść i po kłopocie. Ale zarówno Simon jak i pozostali Inni odkrywają w sobie dziwny szacunek wobec przybyłej kobiety. Jednakże Kolekcjoner, "właściciel" Meg nie odda łatwo swojej najlepszej wieszczki i uparcie jej poszukuje. Również i inny wróg czyha na Dziedzińcu, więc zdecydowanie wokół Meg nie jest nudno.

U Bishop zawsze mogę liczyć na kilka rzeczy: świetnych bohaterów, interesującą fabułę, równą dawkę humoru i grozy zawartą na sporej liczbie stron, które i tak pochłonę w dwa dni. Wprawdzie tym razem autorka nie wprowadziła bezwzględnie groźnej bohaterki. Meg to nie Jaenelle Angelline czy Belladonna. To jednak nie znaczy, że jest nudna czy bezbronna. Siłą Meg jest wytrwałość, intuicja, życzliwość, dar wieszczenia i upór. Była bohaterką uroczo zagubioną i niewinną, ale w głębi duszy odważną i silną. A Simon Wilcza Straż... Cóż, Bishop potrafi stworzyć tak fascynujących mężczyzn, że chciałoby się samemu znaleźć w takiej książce - myślę, że to wystarczy za jego opis.

Bishop jednak nie próżnuje - mamy tu oczywiście całą plejadę bohaterów, które początkowo niepozorne, z czasem okazują się być przyczyną niezłego zamieszania, jedni zostają się nieoczekiwanymi sojusznikami, inni wrogami. Narracja podzielona jest między kilku bohaterów, co pozwala spojrzeć na wydarzenia z szerszej perspektywy - i niekiedy Bishop naprawdę czytelnika.

Wydawać by się mogło, że Bishop poszła na łatwiznę - na topie są wilki, wampiry więc i ona pisze o wilkach i wampirach. O nie. Bishop buduje inny świat o "Innych", wprowadza swoje zasady, swoje pomysły i ciekawych bohaterów (jak choćby niepozorna dziewczynka w białej sukieneczce - ucieleśniona Zima), a wszystko okrasza stylem, który pokochałam w "Czarnych Kamieniach".

Jednego jestem pewna - Bishop polecam zawsze z pełnym przekonaniem, a i teraz nie ma wyjątku. Kto polubił już Bishop - długo nie trzeba go namawiać. Jeśli "Czarne Kamienie" zdały się wam "przyciężkie" proponuję skusić się na "Pisane szkarłatem". Warto!

Jak tu nie kochać Anne Bishop? No jak, skoro ta autorka serwuje nam książkę za książką, z których każda jeszcze mocniej podbija serce niż poprzednia, a przynajmniej równie mocno?

"Pisane szkarłatem" rozpoczyna serię "Inni". Jej bohaterka, Meg Corbyn, to wieszczka krwi. To znaczy, że odpowiednie nacięcie na skórze pozwala jej zobaczyć przyszłość. Jest też uciekinierką -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Początkowo byłam w szoku, gdy zobaczyłam opis i tytuł tej książki połączony z nazwiskiem Evansa. Ten pisarz zdecydowanie zdobył moje serce swoimi książkami obyczajowymi, romantycznymi, wypełnionymi swoistą magią. Absolutnie nie mogłam go sobie wyobrazić w roli autora książki fantasy dla młodzieży. Zapowiadała się ona jednak interesująco i zdobyła miejsce na mojej półce. I nie był to zły wybór. Po części dlatego, że nie odebrałam tej książki jako typowej młodzieżówki.

Michael Vey to 14-latek. Cierpi na Zespół Tourette'a, co u niego objawia się głównie mruganiem. Poza tym posiada jeszcze jedną tajemnicę - elektryczność. Elektryczność, którą ma zgromadzoną we własnym ciele i którą może "wyzwalać" na zewnątrz. Gdy go poznajemy, jeszcze nie wie, że jest w niebezpieczeństwie, że ktoś szuka dzieci takich jak on. Nie wie, ale szybko się o tym przekona, gdy przyjdzie mu walczyć nie tylko za siebie. Poznaje bowiem dziewczynę obdarzoną równie nietypowym talentem co on. Wspólnie z najlepszym przyjacielem Michaela próbują rozwikłać zagadkę jaką są ich zdolności. To śledztwo ściąga jednak na nich kłopoty, a stawką w tej niebezpiecznej grze staje się życie matki Michaela, jak i samych bohaterów.

U Evansa zawsze można liczyć na jakąś nietypową niespodziankę. W tym przypadku jest nią główny bohater - od jego choroby po mentalność, decyzje jakie podejmuje. Bo mimo całej mej sympatii dla autora, nie mogę powiedzieć, że książka jest jakimś fenomenem. Ma ciekawą fabułę, ale nie uchroniła się od banalnych elementów książek młodzieżowych. Ale jednocześnie autor próbuje konkretnie podejść do tematu "elektrycznych dzieci" i reszty wydarzeń, co ja odebrałam tak, że nie traktuje nas - nastolatków - jak, kolokwialnie mówiąc, głupków. I choć wole Evansa od strony literatury pięknej to jednak jestem zadowolona z lektury tej książki. Nie sposób było się przy niej nudzić, a czasu spędzonego nad nią nie żałuję.

Początkowo byłam w szoku, gdy zobaczyłam opis i tytuł tej książki połączony z nazwiskiem Evansa. Ten pisarz zdecydowanie zdobył moje serce swoimi książkami obyczajowymi, romantycznymi, wypełnionymi swoistą magią. Absolutnie nie mogłam go sobie wyobrazić w roli autora książki fantasy dla młodzieży. Zapowiadała się ona jednak interesująco i zdobyła miejsce na mojej półce. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Ktoś na mnie patrzył. To dość niezwykłe uczucie, gdy jest się martwym."

Helen nie żyje. To fakt. Od 130 lat jest Światłem, duchem. Zna jedynie swoje imię, wiek i to, że jest kobietą. Ma swojego gospodarza, którym się "opiekuje" w nadziei, że jej niedola w końcu się skończy. Tymczasem dużo czasu spędza w szkole, u boku gospodarza, który jest nauczycielem. I to właśnie tam, pierwszy raz od dziesiątek lat, Helen czuje, że ktoś na nią patrzy. Prosto na nią, a nie przez nią. Kobieta jest tym wstrząśnięta, ale w miarę swoich możliwości rozpoczyna śledztwo. Wyniki są zaskakujące, ale Helen się nie poddaje. Wspólnie z chłopakiem, który ją widzi, chce rozwikłać tajemnicę śmierci i być w końcu szczęśliwą. Odnaleźć spokój i przebaczenie.

Przyznam, że spodziewałam się czegoś lepszego. Tematyka śmierci w książkach zawsze przyciąga uwagę i choć nie sądziłam, że dostanę "Nostalgię anioła", to też nie sądziłam, że dostanę coś zupełnie przeciwnego. Wiek bohaterów też był obiecujący, bo byli nimi dorośli ludzie, choć w ciałach nastolatków. I z początku sądziłam, że będzie ciekawie. Zdawało się, że będzie o odkupieniu, o dobru i złu, jakieś głębsze przemyślenia... Szybko sprowadzono mnie na ziemię i oblano wiadrem zimnej wody. Książka ze strony na stronę okazywała się coraz nudniejsza, płytsza, wręcz naciągana. Historia Helen zamiast mnie zaciekawić, jedynie mnie zanudziła. Jej relacja z chłopakiem, który ją widział rozwinęła się w tempie godnym książek paranormal romans, a nawet szybciej. Aż zaczęłam sprawdzać, czy na pewno nikt mi kilku rozdziałów nie wyrwał. No i opisy. Moją udręka w tej książce, naprawdę. Były tak chaotyczne, a kwieciste porównania tak naciągane, że aż wszystko stało się bezsensowne i na granicy komizmu. Wręcz znienacka traciłam w czasie czytania wątek i nie mogłam go odnaleźć.

Nie jest to książka, którą polecam. A przynajmniej ostrzegam, że z pewnością nie powali was ona na kolana. Lepiej sięgnąć po coś innego, a "Światła pochylenie" przesunąć na dół listy książek planowanych do przeczytania lub wręcz całkowicie ją z niej skreślić.

"Ktoś na mnie patrzył. To dość niezwykłe uczucie, gdy jest się martwym."

Helen nie żyje. To fakt. Od 130 lat jest Światłem, duchem. Zna jedynie swoje imię, wiek i to, że jest kobietą. Ma swojego gospodarza, którym się "opiekuje" w nadziei, że jej niedola w końcu się skończy. Tymczasem dużo czasu spędza w szkole, u boku gospodarza, który jest nauczycielem. I to właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Władzę ma ten, kogo ludzie uważają za sprawującego władzę.”

"Starcie królów" to drugi tom sagi "Pieśni Lodu i ognia". Ponownie przyglądamy się wydarzeniom z punktu widzenia wielu bohaterów, w tym kilku nowych. A w Królestwie nie jest dobrze. Kilku lordów ogłosiło się królami, po śmierci króla Roberta. Wśród osób roszczących sobie prawa do tronu jest młody Robb Stark. Rozpoczyna się zatem wiele bitew pustoszących ziemie, pojawiają się kolejne spiski, knowania i zdrady. Oprócz tego obserwujemy też ponure przygody Aryi, udającej chłopca, by ocalić życie. W Winterfell nie dzieje się wiele lepiej, Bran zmaga się ze swoim kalectwem, jednocześnie próbując sprostać obowiązkom lorda. Nadciąga też niebezpieczeństwo, którego chłopiec się nie spodziewa. Natomiast za morzem, Deanerys wędruje ze swoim khalasarem i smokami w poszukiwaniu żywności, ludzi, a nade wszystko statku, by móc odzyskać swoje dziedzictwo, swoje królestwo.

„Słyszałem, że odwaga i szaleństwo są kuzynami.”

Przeczytanie książki trochę mi zajęło, po części z braku czasu, a po części dlatego, że niektóre rozdziały mnie nużyły. Choć były też takie momenty, kiedy serce biło mi szybciej i czym prędzej kontynuowałam lekturę, by poznać losy bohaterów. To zabawne, bo przywiązałam się do postaci głównie dziecięcych oraz Tyriona. Aryi dlatego, że jestem niesamowicie ciekawa jak dziewczynka sobie poradzi, zaś Bran ciekawi mnie ze względu na jego więź z Latem. Natomiast Tyrion zaskakuje mnie swoją bystrością i zachowaniem, złożona postać. Zawiodłam się natomiast na Deanerys. Ciekawił mnie jej wątek ze względu na smoki i choć lubię o niej czytać, jednocześnie mnie ona trochę nudzi. Brakuje jakiś większych akcji, emocji z nią. No i Jon Snow. Jak do tej pory, najchętniej czytam rozdziały o nim. Sama nie wiem, dlaczego tak go lubię, może za odwagę, a może za tę dozę tajemnicy życia w Straży i za Murem, ale rozdziałów z nim wyczekuję zawsze.

„Kiedy spada śnieg i wieje biały wiatr, samotny wilk umiera, ale stado przeżyje.”

Podsumowując, nie potrafię ocenić, czy było lepiej czy gorzej niż w tomie pierwszym. Wtedy dopiero wdrażałam się w świat, teraz czytałam dość długo, książka miała lepsze i gorsze momenty. Jakby nie było, zabrałam się za tom trzeci, bo po prostu warto.

„Władzę ma ten, kogo ludzie uważają za sprawującego władzę.”

"Starcie królów" to drugi tom sagi "Pieśni Lodu i ognia". Ponownie przyglądamy się wydarzeniom z punktu widzenia wielu bohaterów, w tym kilku nowych. A w Królestwie nie jest dobrze. Kilku lordów ogłosiło się królami, po śmierci króla Roberta. Wśród osób roszczących sobie prawa do tronu jest młody Robb Stark....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kilka lat temu oglądałam serial na podstawie serii o Chloe. Ale dopiero w jego trakcie odkryłam, że jest on na podstawie książek, które niestety w Polsce wydane nie były. A na koniec serial urwano po pierwszym sezonie, w najciekawszym momencie i nie miałam już co liczyć na poznanie tej historii. Dlatego niezmiernie się ucieszyłam, gdy zobaczyłam zapowiedź polskiego przekładu Chloe.


Tytułowa bohaterka to 16-latka, która w dniu urodzin odkrywa u siebie nadludzkie moce jak: wyostrzony słuch, węch, a nawet pazury. Innymi słowy: kocie atrybuty. Niestety, na takie osoby jak ona polują ludzie, którzy przysięgli odebrać życie każdej takiej nieludzkiej istocie. Cóż, jednak Chloe o tym nie wie. Zbuntowana nastolatka ma dość wiecznych szlabanów i zakazów, i wymyka się z domu na imprezę świętować własne urodziny. Poznaje na niej sympatycznego chłopaka, jednak ten wkrótce umiera... Los na jej drodze stawia też przystojnego Briana, który choć zdaje się ja bardzo lubić, nie chce się zbytnio do niej zbliżyć. Zaś czym więcej niż szkolnym kolegą zdaje się też być zagadkowy Alec. Oprócz zawirowań miłosnych, Chloe zdaje sobie sprawę, że ktoś ją śledzi, co skutkuje też atakami na jej skromną osobę i jej mniej skromne, bo liczne, życia.


Książka jednocześnie jest i nie jest taka jak serial. Wiadomo, powiecie. Jednakże miejscami uważam, że książka przedstawia lepiej pewne fragmenty, które potraktował niedbale. Z kolei w innych serial nadał więcej energii i dynamiki, podczas gdy w książce było w sumie nudniej. Sami bohaterowie dość wiernie zostali przedstawieni, a więc Chloe była naprawdę ciekawą postacią z charakterem, Brian bardziej przystojny niż intrygujący i tylko Alekowi brakowało, moim zdaniem, "tego czegoś" co ujmowało mnie w serialu.


Koniec końców, książka ma swoje wady i zalety, ale zdecydowanie zasługuje na przeczytanie. Kto wie, może w drugim tomie będzie tylko lepiej?

Kilka lat temu oglądałam serial na podstawie serii o Chloe. Ale dopiero w jego trakcie odkryłam, że jest on na podstawie książek, które niestety w Polsce wydane nie były. A na koniec serial urwano po pierwszym sezonie, w najciekawszym momencie i nie miałam już co liczyć na poznanie tej historii. Dlatego niezmiernie się ucieszyłam, gdy zobaczyłam zapowiedź polskiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Wybrani" to książka, która nie zaszokowała okładką czy opisem. Po prostu kolejny paranormal. I każdy był mocno zdziwiony, gdy okazywało się, że paranormal to to nie jest w żadnym stopniu. I najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że przez wiele stron miałam wrażenie, że zaraz z krzaków wyskoczy wilkołak, a zza kaplicy zombie czy inny wampir.

„Nie wszystko jest tym, na co wygląda, a ludzie nie zawsze są tymi, za których się podają.”

Książka rozpoczyna się w momencie, gdy Allie zostaje aresztowana. Trzeci raz. W ciągu jednego roku. Rodzice odsyłają ją więc do szkoły z internatem, gdzie gadżety z XXIw. typu laptop czy komórka są zabronione. Za to jest wysoki poziom nauki i tradycyjne rozrywki, typu: rozmowy czy szachy. Ponadto część uczniów należy do elitarnej Nocnej Szkoły. A co to za szkoła i kim są jej członkowie? To tajemnica. I takich tajemnic oraz dziwnych zjawisk jest więcej. Dochodzi nawet do morderstwa, ale bohaterce nikt nie chce nic zdradzić, a intryga się zagęszcza. W dodatku na drodze Allie staje oczywiście dwóch chłopaków: czarujący Sylvain i ponury Carter.

„Nic nie wiesz. Naprawdę nic nie wiesz. To... głupie. Nikt ci nic nie powie. Nikt ci nic nie powie...”

Ta książka mnie zadziwiła. Naprawdę. Autorka zaskakiwała mnie na każdym kroku. Nie mówię, że fabuła jest mega oryginalna, a powieść wybitna. Ale autorka zaskakuje już w momencie, gdy zdajemy sobie sprawę, że to zwykła powieść, a nie paranormalny romans, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały. Zaskoczyła mnie też bohaterka i jej postępowanie oraz przebieg akcji. Z przyzwyczajenia do książek wyżej wymienionych spodziewałam się zupełnie innego obrotu spraw. Tymczasem autorka kierowała wszystkim wręcz rozsądnie. Pewnym minusem jest to, że początek wydaje się być trochę nudny. Akcja później jednak tak się rozkręca, że lektura błyskawicznie mi minęła, zostawiając pewien niedosyt. I mam nadzieję, że tak jak "Wybrani" mile mnie zaskoczyli, tak i "Dziedzictwo" pochłonie mnie zupełnie.

"Wybrani" to książka, która nie zaszokowała okładką czy opisem. Po prostu kolejny paranormal. I każdy był mocno zdziwiony, gdy okazywało się, że paranormal to to nie jest w żadnym stopniu. I najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że przez wiele stron miałam wrażenie, że zaraz z krzaków wyskoczy wilkołak, a zza kaplicy zombie czy inny wampir.

„Nie wszystko jest tym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Długo czekałam, by móc przeczytać kolejny tom. Kupić za co nie miałam, wymienić się nikt nie chciał... W końcu natrafiłam na "Jutro" w bibliotece. I choć przyszłam tam w zupełnie innym celu (książka na studia) to gdy zobaczyłam właśnie tę serię, te brakujące tomy... to czym prędzej je wypożyczyłam, zagłuszając ten wredny głosik w głowie, który zdecydowanie to odradzał.

Po wydarzeniach z tomu czwartego, Ellie, Fi, Homer, Kevin i Lee przebywają w Piekle. Porucznik Finley nie chce/nie może ich zabrać, a oni w końcu mają dość bezczynności. Odchodzą więc z kryjówki, a jednym z przystanków w ich wędrówce jest wysypisko śmieci. Zostają tam zaskoczeni przyjazdem ciężarówek. W wyniku niespodziewanego przebiegu akcji bohaterowie trafiają w sam środek jednego z najważniejszych, najbardziej chronionych terenów wroga. Znajdują się w miejscu, w którym nawet nie śmieli marzyć, że się znajdą.

„Gdybyśmy nadal mogli żyć tak jak dawniej, oglądając cudze wojny w telewizji.”

Muszę przyznać, że kolejny tom wydaje się być powtórką poprzednich. Znowu najpierw marazm, potem nagła decyzja, akcja, wybuchy i strzelaniny, dość spokojne zakończenie. Ponownie czytałam o wątpliwościach i strachu bohaterów, a za chwilę o ich odważnych wyczynach. Ale z drugiej strony byłam tak ciekawa jak to wszystko się potoczy, że pochłonęłam książkę błyskawicznie. Nie można odmówić autorowi lekkości pióra, a opisy są tak dynamiczne, że aż czasem w napięciu wstrzymywałam oddech, czekając na nieuniknione. Bo z jednej strony jestem pewna, że Ellie przeżyje - ona to pisze. Ale reszta? Tu już nie mam gwarancji. Zresztą - nie mam nawet gwarancji, że Ellie ma wszystkie kończyny... Jednakże, mimo powtórki schematów, autor przynajmniej zaskakuje wciąż nowymi akcjami, pomysłami bohaterów i nie sposób długo się nudzić.

Cieszę się, że po tak długiej przerwie przygody nastolatków z Piekła mogły towarzyszyć mi w podróżach pociągiem. Cała seria już za mną, opinie już wkrótce, a tymczasem szczerze zachęcam do sięgnięcia po serię lub jej kontynuowania.

Długo czekałam, by móc przeczytać kolejny tom. Kupić za co nie miałam, wymienić się nikt nie chciał... W końcu natrafiłam na "Jutro" w bibliotece. I choć przyszłam tam w zupełnie innym celu (książka na studia) to gdy zobaczyłam właśnie tę serię, te brakujące tomy... to czym prędzej je wypożyczyłam, zagłuszając ten wredny głosik w głowie, który zdecydowanie to odradzał.

Po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Bo przecież, żeby trzymać kogoś za rękę, trzeba najpierw swoją dłoń otworzyć."

Długo przyszło mi czekać na kolejny tom "Broszki". Szczerze mówiąc, myślałam, że już nie będzie kolejnego tomu, a tymczasem zostałam mile zaskoczona. Wspaniale móc było znowu poczytać o Broszce i jej skłonnościach do wpadania w kłopoty, i zamiłowania do kryminalistyki.

Tym razem Broszka jest wolontariuszką na obozie dla niepełnosprawnych, w dobrze znanym już z serii miejscu, bo w Kostomłotach. Jednakże to nie wokół niepełnosprawnych dzieci kręci się akcja. Jednym z bohaterów jest nastoletni chłopak, prawdopodobnie narkoman, który musi odpracować w stadninie trochę godzin za to, że rzucił petardą w klacz, która straciła przez to oko. Jego ojciec to książkowy przykład rodzica, który syna trzyma twardą ręką (co w sumie i tak nie wyszło). Tytułowa prymuska to kolejna bohaterka, młoda dziewczyna, zawsze śliczna, mądra, zdolna, idealna. Ma jednak swoją tajemnicę. A Broszka, jak to Broszka, zawsze węsząca kryminalną intrygę i mająca całkiem niezłe podejście do ludzi, stara się wszystkim dookoła pomóc i wybadać, co się dzieje. I tylko do własnego chłopaka nie potrafi odpowiednio podejść... Bo jak na nowo odzyskać zaufanie?

"Ale kiedy mu ufam, to znaczy wierzę, że poradzę sobie z każdą sytuacją. Że ona mnie nie złamie, ale da na przyszłość większą siłę."


Książki Ewy Bagłaj to po trochu kryminał, przygoda, konie i psychologia. Czyta się je w mgnieniu oka, lekko i z przyjemnością. Nie są duże objętościowo, a akcja w tym tomie nie obejmuje zbyt wielu dni, poza końcowymi stronami, będącymi czymś w rodzaju epilogu. Przemyślenia bohaterki mogą przyprawiać o śmiech, gdy za daleko zapędza się w podejrzeniach, ale z kolei "złote myśli" nie męczą odbiorcy, są wypowiedziane naturalnie, są wnioskami bohaterki, które wyciąga z tego, co przeżyła i doświadczyła. Tym razem dotyczą problemów nastolatków: bycia ofiarą ambicji rodziców lub przeciwnie - braku miłości i zrozumienia z ich strony.

"Dzięki niej teraz to wiem. Że szczęście nie zależy od tego, jak wyglądam, co posiadam, co umiem, a czego nie. Ani kim jestem dla świata. Liczy się to, czy wierzę w siebie i czy siebie lubię."

Lubię tę serię, lubię do niej wracać, a najnowsza książka mnie nie zawiodła. Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się i czwarty tom. Choć muszę przyznać, że tym w razem w pewien osób historia została bardziej "domknięta" niż przy "Dublerce". A jednak... chciałabym poczytać dalej o Broszce.

"Bo przecież, żeby trzymać kogoś za rękę, trzeba najpierw swoją dłoń otworzyć."

Długo przyszło mi czekać na kolejny tom "Broszki". Szczerze mówiąc, myślałam, że już nie będzie kolejnego tomu, a tymczasem zostałam mile zaskoczona. Wspaniale móc było znowu poczytać o Broszce i jej skłonnościach do wpadania w kłopoty, i zamiłowania do kryminalistyki.

Tym razem Broszka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Nadchodzi zima"

Grunt to uważać, o co się prosi, nieprawdaż? Poprosiłam przyjaciółkę, by pożyczyła mi "Grę o tron" od kogoś z jej rodziny. Oczekiwałam pierwszego tomu, by móc się wstępnie zapoznać z historią. A tymczasem dostałam osiem grubych ksiąg, a przecież pierwszy rok studiów za pasem. Książkę czytałam pięć dni. I wierzcie mi, codziennie nad nią zasiadałam.

"Gra o tron" to książka na topie. Głównie za sprawą serialu. I ja zainteresowałam się serią, chciałam jednak wpierw przeczytać książkę nim sięgnę po serial. Gdy w końcu zyskałam możliwość jej przeczytania zdałam sobie sprawę, że w sumie nawet nie wiem o czym konkretnie ona jest. W internecie padały różne nazwiska, rody, nazwy, które kompletnie nic nie mówiły. Takie ciekawostki, strzępki informacji, a jak człowiek tak się zastanowi to zupełnie nic konkretnego.

„Serce kłamie, a głowa nas zwodzi. Jedynie oczy widzą prawdę. Patrz oczyma. Słuchaj uszami. Wąchaj nosem i czuj przez skórę. Potem dopiero myśl. W ten sposób poznasz prawdę.”

Umiera Namiestnik, druga najważniejsza osoba w Królestwie - zaraz po Królu. Król Robert osobiście przybywa więc do Winterfell, gdzie władzę sprawuje Eddard Stark i składa mu propozycję nie do odrzucenia - aby to on przejął ten zaszczytny urząd. Mężczyzna przyjmuje propozycję z różnych powodów - w tym tego, że Namiestnik najpewniej został zamordowany przez żonę Króla lub jej rodzinę. A to tylko początek przeróżnych sekretów, intryg i walk, rozpoczynających grę o tron. Narracja podzielona jest między ośmiu bohaterów (pomijając prolog), głównie Starków, choć nie tylko. Nie każdy bohater jest pozytywny, niektórzy są dziećmi, niektórzy dopiero muszą szybko dorosnąć. Bohaterowie są w różnych miejscach, o różnych misjach, co daje czytelnikowi dość szerokie pojęcie o sytuacji w Królestwie i prawdziwości różnych zdarzeń.

„W grze o tron zwycięża się albo umiera. Nie ma ziemi niczyjej.”

Z początku książkę czytało się ciężko. Prawie byłam gotowa zaopatrzyć się w kartkę i długopis, i notować wszystkie imiona i rody, bo sądziłam, że pogubię się całkiem. Jednak po kilkudziesięciu stronach, a już zwłaszcza po kilkuset już całkiem swobodnie operowałam nazwami i imionami. Jednak z pewnością nie jest to lekka i szybka lektura. Jest zawiła, wielowątkowa, bohaterowie nie są tym kim wydają się na pierwszy rzut oka. Z pewnością każda postać jest dopracowana, ma swoją przeszłość, cele i motywację. Spędzałam nad książką kilka godzin dziennie, ale musiałam czytać wolno i uważnie. Nie żałuję jednak ani chwili czasu nad nią spędzonego. I z chęcią zabiorę się za drugi tom.

"Nadchodzi zima"

Grunt to uważać, o co się prosi, nieprawdaż? Poprosiłam przyjaciółkę, by pożyczyła mi "Grę o tron" od kogoś z jej rodziny. Oczekiwałam pierwszego tomu, by móc się wstępnie zapoznać z historią. A tymczasem dostałam osiem grubych ksiąg, a przecież pierwszy rok studiów za pasem. Książkę czytałam pięć dni. I wierzcie mi, codziennie nad nią zasiadałam.

...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Życie ogólnie jest proste. Tylko ludzie je sobie niepotrzebnie komplikują.”

Kiedyś czytałam książkę tego autora, ale jak to się mówi "dawno temu i nie prawda". Praktycznie nic już nie pamiętam. Uznałam, że pora sięgnąć po książki fantasy polskich autorów i akurat "Wampir z M-3" trafił się w bibliotece. No cóż, uznałam, że w sumie można i od tego zacząć.

Że to polska odpowiedź na "Zmierzch" odkryłam dopiero, gdy natrafiłam na mały fragment o Edwardzie i jego rodzeństwie. Poza tym książka w sumie nie ma nic wspólnego z wizją Stephanie Meyer. Może poza młodą bohaterką, ale zdecydowanie różniącą się od Belli. I, no właśnie, to mnie zdziwiło. Nie spodziewałam się, że bohaterką będzie nastolatka. A mówiąc ściślej, Gosia. Po udanym samobójstwie budzi się po pół roku w rodzinnym grobowcu jako wampirzyca. Oczywiście pierwsze kroki kieruje do domu, a tam... rodzina próbuje ją zabić strzelając z dubeltówki i sypiąc czosnkiem w proszku importowanym z Czechosłowacji. Ciężkie to życie wampira w PRL-u.

"- Obława? [..]
- Wali tu oddział weteranów z AK pod dowództwem twojej babci. Niosą kanister nafty!
- Yyyy...?
- Chodu, dziewczyno, zaraz cię tu spalą!"

Oprócz Gosi mamy całą masę innych bohaterów: ślusarza Marka, Pana Samochodzika, Profesora, egipską mumię szukającą ukochanej, przystojnego wilkołaka Grega, trafiła się nawet Czarna Wołga. Losy postaci poznajemy w kolejnych opowiadaniach, które łączą się w spójną całość. Mamy więc poszukiwania zaginionej wieki wcześniej księgi, która pomogłaby współczesnym wampirom odzyskać wiedzę o nadnaturalnych mocach. Jest historia o mumii, która szuka ukochanej, porachunki z właścicielami Czarnej Wołgi, a nawet o wystrzeleniu rakiety w kosmos z biednym Profesorem na pokładzie. Komunizm niekoniecznie sprzyja wampirom.

„- Czy wy w tej ubecji w ogóle wiecie, co to znaczy starożytny, obdarzony mocą, wkurzony byt bionekrotyczny?”

Narracja w tej książce jest specyficzna, a i do tego typu humoru trzeba mieć przekonanie, podobnie jak akceptować przekleństwa i nie zawsze wyszukane rozmowy. Ot, typowo polskie zachowanie. Samo umiejscowienie akcji w PRL-u jest niecodzienne. Do mnie jednak to trafia. I jeśli się uda, będę wypożyczać kolejne książki Pilipiuka.

„Życie ogólnie jest proste. Tylko ludzie je sobie niepotrzebnie komplikują.”

Kiedyś czytałam książkę tego autora, ale jak to się mówi "dawno temu i nie prawda". Praktycznie nic już nie pamiętam. Uznałam, że pora sięgnąć po książki fantasy polskich autorów i akurat "Wampir z M-3" trafił się w bibliotece. No cóż, uznałam, że w sumie można i od tego zacząć.

Że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Michelle Paver poznałam przy czytaniu Kronik Pradawnego Mroku, gdzie wraz z Torakiem i jego wilkiem wędrowałam po lasach sprzed tysięcy lat. Przygody chłopca szybko mnie wciągnęły, a choć ta lektura jest dla młodych czytelników to jednak autorka nie traktowała ich/nas "po macoszemu". Wystarczy poczytać końcowe komentarze od autorki, by docenić jej przygotowanie do pisania serii. I czytając, czuło się jak wiernie autorka przedstawia zwyczaje wilków, ich zachowania a także życie Toraka i wierzenia.

A jak ma się sprawa z "Bogami i wojownikami"? Bohater - Hylas - jest młody, ma 12 lat. Jest Osobnym - wykluczonym ze społeczności. Nie obca jest mu kradzież czy kłamstwo. Do tej pory żył względnie bezpiecznie, dopóki nie został zaatakowany przez wojowników, zwanych Krukami. To przez nich został rozdzielony z młodszą siostrzyczką, Issi. Gdy gubi napastników, rozpoczyna poszukiwania dziewczynki. Jednak z depczącymi mu na piętach Krukami nie trafia tam, gdzie trzeba. Koniec końców ląduje na wyspie, za wiernego przyjaciela ma Ducha, za niespodziewaną towarzyszkę - Pirrę, córkę Kapłanki, która uciekła nie godząc się na obowiązki nakazywane przez matkę. Ale Kruki nie spoczną, póki nie odzyskają ważnego dla nich przedmiotu, który przypadkowo wpadł w ręce Hylasa...

"Oni wiedzą, że nadchodzisz. [...] Szukają cię w swoim głębokim, błękitnym świecie... Znajdą cię... [...] Płetwowy Lud zabierze się na swoją wyspę... latające ryby i śpiewające jaskinie... wzgórza, które potrafią chodzić... drzewa z brązu..."

Jestem pod wrażeniem tego jak pisze Michelle Paver. Z szacunkiem dla młodszych czytelników, tworzy zgrabnie skonstruowaną, dopracowaną książkę, którą czyta się z zaciekawieniem i w napięciu. Bohaterowie, choć młodzi, to podobnie jak w "Kronikach..." są bystrzy, popełniają błędy, ale wyciągają z nich wnioski. Początkowo sobie nie ufają, ale łączy ich jedno - chęć przetrwania. Istotnym elementem są wierzenia i bóstwa, co odzwierciedla się w takim zachowaniu jak: składanie ofiary, magiczne znaki, modlitwa, wiara w boskie zwierzęta.

"A mimo to Hylas wiedział, że delfin nie należy do świata, z którym on sam był związany. Jego spojrzenie zdawało się głębokie jak Morze, a choć był on żyjącym stworzeniem z ciała, krwi i kości, był również duchem Morza, który należał do Pani Dzikich Stworzeń."

W "Kronikach Pradawnego Mroku" istotny był wilk. Tutaj, przynajmniej w tej części, ważny był... delfin. Delfin, zwierzę święte i inteligentne (z czym w książce spotykam się nie pierwszy raz). On i jego pobratymcy mieli swoją rolę do odegrania w przygodach Hylasa i mam nadzieję, że i w kolejnych tomach się pojawią.

Jedno jest pewne - nie zawiodłam się na Michelle Paver. I zdecydowanie polecam tę książkę jak i "Kroniki Pradawnego Mroku". Polecane są dla czytelników 9+, ale zapewniam że i starsi będą zadowoleni z tej lektury.

Michelle Paver poznałam przy czytaniu Kronik Pradawnego Mroku, gdzie wraz z Torakiem i jego wilkiem wędrowałam po lasach sprzed tysięcy lat. Przygody chłopca szybko mnie wciągnęły, a choć ta lektura jest dla młodych czytelników to jednak autorka nie traktowała ich/nas "po macoszemu". Wystarczy poczytać końcowe komentarze od autorki, by docenić jej przygotowanie do pisania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moja opinia:
http://amica-libri.blogspot.com/2013/08/309-311-zazdrosc-bunt-czas-odwetu-lili.html

Moja opinia:
http://amica-libri.blogspot.com/2013/08/309-311-zazdrosc-bunt-czas-odwetu-lili.html

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moja opinia:
http://amica-libri.blogspot.com/2013/08/309-311-zazdrosc-bunt-czas-odwetu-lili.html

Moja opinia:
http://amica-libri.blogspot.com/2013/08/309-311-zazdrosc-bunt-czas-odwetu-lili.html

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moja opinia:
http://amica-libri.blogspot.com/2013/08/309-311-zazdrosc-bunt-czas-odwetu-lili.html

Moja opinia:
http://amica-libri.blogspot.com/2013/08/309-311-zazdrosc-bunt-czas-odwetu-lili.html

Pokaż mimo to