rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Robert Meissner to młody człowiek, który właśnie wkracza w dorosłe życie, pełne nie tylko przyjemności, kobiet i zachwytów, lecz też problemów, trudnych decyzji i rozczarowań. Na swojej drodze poznaje niezliczone ilości ludzi o całkowicie odmiennych charakterach, z którymi znajomość nie zawsze jest prosta. Robert niejednokrotnie boryka się z trudnymi wyborami, bo nie zawsze to, co etyczne, musi być dobre dla nas. Wreszcie zakochuje się po raz pierwszy – w czarnowłosej dziewczynie o pięknych oczach. Gdy ich znajomość zaczyna rozkwitać, wybucha wojna, a on trafia na front. Tam czeka go wiele niespodzianek i zagrożeń. Robert nie poddaje się i brnie przez problemy, rzucając wyzwanie życiu. Nie spodziewa się, jak wiele jeszcze utraci, a zarazem jak wiele zyska. Ta powieść to niesamowita historia życia z jeszcze bardziej niezwykłym zakończeniem.

Los rzuca bohatera w najróżniejsze strony świata, które są kolejnymi przystankami na jego drodze do szczęścia. Niebezpieczne Niemcy, życzliwa Rumunia czy gorący Egipt – to tylko niektóre z miejsc, w których czekają na Roberta kolejne wyzwania. Bohater jednak zdaje się wszędzie czuć się jak w domu, zewsząd potrafi wyłuskać odrobinę przyjemności. To człowiek sukcesu, pewny siebie i czasem zuchwały. Zdolny mężczyzna szybko się uczy, szybko też zdobywa przyjaciół i z każdej sytuacji potrafi coś zyskać.

Czytając książkę, nie można nie zachwycić się jej intertekstualnością. Tutaj na każdym kroku napotykamy Mickiewicza, Owidiusza, Leśmiana czy fragmenty Starego Testamentu, które nadają poetyckiego wymiaru codziennym, szarym sytuacjom, w których znajduje się Meissner. Powieść Korczyńskiego wywołuje wrażenie, że kultura minionych czasów wciąż jest żywa, a jej utrzymywanie przy życiu jest naturalne. Korespondencja takiego współczesnego wytworu, jakim jest „Ku Słońcu” z dziełami wielkich twórców poprzednich epok, pomaga dostrzec w nim głębię, niezliczone wartości. Wielką umiejętnością jest połączyć je w taki sposób, by relacje pomiędzy nimi były tak żywe i harmonijne.

Mocno rozbudowane są tu sceny o tematyce erotycznej. Zwykle stanowią one największą zaletę lub wadę książki. Należy przyznać, że autor włożył w nie wiele pracy, by czytało je się z taką łatwością i uwagą. Stworzenie tego typu historii to zwykle ogromne wyzwanie. Korczyński poradził sobie z nim wyśmienicie. Z drugiej strony niektórym przeszkadzać może ilość lub intensywność opisów, niezbyt wyrafinowane słownictwo, a także powtarzalność w kolejnych relacjach Roberta z kobietami.

Przez wiele rozdziałów odnosiłam wrażenie, że autor obdarzył bohatera niebywałym szczęściem i nadkompensował największe niepowodzenia – zdawało się, że Robert niejednokrotnie dostawał od życia więcej niż potrzebował – liczne sukcesy na froncie, wiele fartownych sytuacji, kobiety niemalże na zawołanie. W końcu jednak działo się coraz więcej, sytuacje się komplikowały a problemy zagęszczały. Same kreacje wielu postaci są ogromnie ciekawe. Bohaterowie ewoluują, zmieniają się. Wiele wydarzeń wpływa na nich, zmienia ich, przez co wydają się szalenie realni. Niesamowite jest to, że czasem podejmują decyzje, o które byśmy ich nigdy nie podejrzewali. Potrafią zaskakiwać i to jest ich najmocniejszą stroną.

Miała to być powieść przygodowa, lecz jak autor sam wspomina, nadmiar pomysłów dokładał do niej kolejne wątki – obyczajowe, psychologiczne, szpiegowskie. Ostatecznie to jednak niezwykle złożona, bardzo dobra powieść. Bogata w treść, heterogeniczna książka, w której trudno nie znaleźć czegoś, co sprawiłoby każdemu czytelnikowi przyjemność. Mamy tu politykę i erotykę, romans i historię, poezję i przygodę. Choć to bardzo ryzykowne zestawienia w jednej książce, wszystko tu razem tworzy jedną całość. Autor ma wielki talent do pisania, ogromną wiedzę i inteligencję, bo nie każdy potrafi w tak przemyślany sposób zapewnić rozrywkę czytelnikowi na wszystkich płaszczyznach literatury, nie czyniąc zarazem z niej wielkiego bałaganu. Bardzo udany debiut!

Robert Meissner to młody człowiek, który właśnie wkracza w dorosłe życie, pełne nie tylko przyjemności, kobiet i zachwytów, lecz też problemów, trudnych decyzji i rozczarowań. Na swojej drodze poznaje niezliczone ilości ludzi o całkowicie odmiennych charakterach, z którymi znajomość nie zawsze jest prosta. Robert niejednokrotnie boryka się z trudnymi wyborami, bo nie zawsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Robert Meissner to młody człowiek, który właśnie wkracza w dorosłe życie, pełne nie tylko przyjemności, kobiet i zachwytów, lecz też problemów, trudnych decyzji i rozczarowań. Na swojej drodze poznaje niezliczone ilości ludzi o całkowicie odmiennych charakterach, z którymi znajomość nie zawsze jest prosta. Robert niejednokrotnie boryka się z trudnymi wyborami, bo nie zawsze to, co etyczne, musi być dobre dla nas. Wreszcie zakochuje się po raz pierwszy – w czarnowłosej dziewczynie o pięknych oczach. Gdy ich znajomość zaczyna rozkwitać, wybucha wojna, a on trafia na front. Tam czeka go wiele niespodzianek i zagrożeń. Robert nie poddaje się i brnie przez problemy, rzucając wyzwanie życiu. Nie spodziewa się, jak wiele jeszcze utraci, a zarazem jak wiele zyska. Ta powieść to niesamowita historia życia z jeszcze bardziej niezwykłym zakończeniem.

Los rzuca bohatera w najróżniejsze strony świata, które są kolejnymi przystankami na jego drodze do szczęścia. Niebezpieczne Niemcy, życzliwa Rumunia czy gorący Egipt – to tylko niektóre z miejsc, w których czekają na Roberta kolejne wyzwania. Bohater jednak zdaje się wszędzie czuć się jak w domu, zewsząd potrafi wyłuskać odrobinę przyjemności. To człowiek sukcesu, pewny siebie i czasem zuchwały. Zdolny mężczyzna szybko się uczy, szybko też zdobywa przyjaciół i z każdej sytuacji potrafi coś zyskać.

Czytając książkę, nie można nie zachwycić się jej intertekstualnością. Tutaj na każdym kroku napotykamy Mickiewicza, Owidiusza, Leśmiana czy fragmenty Starego Testamentu, które nadają poetyckiego wymiaru codziennym, szarym sytuacjom, w których znajduje się Meissner. Powieść Korczyńskiego wywołuje wrażenie, że kultura minionych czasów wciąż jest żywa, a jej utrzymywanie przy życiu jest naturalne. Korespondencja takiego współczesnego wytworu, jakim jest „Ku Słońcu” z dziełami wielkich twórców poprzednich epok, pomaga dostrzec w nim głębię, niezliczone wartości. Wielką umiejętnością jest połączyć je w taki sposób, by relacje pomiędzy nimi były tak żywe i harmonijne.

Mocno rozbudowane są tu sceny o tematyce erotycznej. Zwykle stanowią one największą zaletę lub wadę książki. Należy przyznać, że autor włożył w nie wiele pracy, by czytało je się z taką łatwością i uwagą. Stworzenie tego typu historii to zwykle ogromne wyzwanie. Korczyński poradził sobie z nim wyśmienicie. Z drugiej strony niektórym przeszkadzać może ilość lub intensywność opisów, niezbyt wyrafinowane słownictwo, a także powtarzalność w kolejnych relacjach Roberta z kobietami.

Przez wiele rozdziałów odnosiłam wrażenie, że autor obdarzył bohatera niebywałym szczęściem i nadkompensował największe niepowodzenia – zdawało się, że Robert niejednokrotnie dostawał od życia więcej niż potrzebował – liczne sukcesy na froncie, wiele fartownych sytuacji, kobiety niemalże na zawołanie. W końcu jednak działo się coraz więcej, sytuacje się komplikowały a problemy zagęszczały. Same kreacje wielu postaci są ogromnie ciekawe. Bohaterowie ewoluują, zmieniają się. Wiele wydarzeń wpływa na nich, zmienia ich, przez co wydają się szalenie realni. Niesamowite jest to, że czasem podejmują decyzje, o które byśmy ich nigdy nie podejrzewali. Potrafią zaskakiwać i to jest ich najmocniejszą stroną.

Miała to być powieść przygodowa, lecz jak autor sam wspomina, nadmiar pomysłów dokładał do niej kolejne wątki – obyczajowe, psychologiczne, szpiegowskie. Ostatecznie to jednak niezwykle złożona, bardzo dobra powieść. Bogata w treść, heterogeniczna książka, w której trudno nie znaleźć czegoś, co sprawiłoby każdemu czytelnikowi przyjemność. Mamy tu politykę i erotykę, romans i historię, poezję i przygodę. Choć to bardzo ryzykowne zestawienia w jednej książce, wszystko tu razem tworzy jedną całość. Autor ma wielki talent do pisania, ogromną wiedzę i inteligencję, bo nie każdy potrafi w tak przemyślany sposób zapewnić rozrywkę czytelnikowi na wszystkich płaszczyznach literatury, nie czyniąc zarazem z niej wielkiego bałaganu. Bardzo udany debiut!

Robert Meissner to młody człowiek, który właśnie wkracza w dorosłe życie, pełne nie tylko przyjemności, kobiet i zachwytów, lecz też problemów, trudnych decyzji i rozczarowań. Na swojej drodze poznaje niezliczone ilości ludzi o całkowicie odmiennych charakterach, z którymi znajomość nie zawsze jest prosta. Robert niejednokrotnie boryka się z trudnymi wyborami, bo nie zawsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Thirrin ma zaledwie czternaście lat, gdy nad Icemarkiem zawisa groźba wojny. Scypion Bellorum ze swoją ogromną armią liczącą setki tysięcy polipontyjskich żołnierzy pragnie podbić nowe ziemie. Do tej pory nie miał sobie równych i zawsze wygrywał. Teraz kolejne grupy jego żołnierzy zbliżają się do Frostmarris. Ojciec Thirrin, król Redrought Silnoręki Lindenshield, niespodziewanie ginie na polu walki, broniąc się przed pierwszą zalewającą Icemark falą wroga. Od tej chwili dziewczyna staje się królową i to na jej barkach spoczywa bezpieczeństwo wszystkich ludzi i stworzeń zamieszkujących kraj. Jej armia jest jednak niczym w porównaniu z siłami wroga, dlatego postanawia zjednać sobie sprzymierzeńców - wilkołaki, zombi i zjawy z Krainy Duchów, armie królów Ostrokrzewu i Dębu, bestie z dzikich puszcz i wielu, wielu innych. Tylko czy ludy, z którymi do tej pory nie żyli w zgodzie, będą chcieli pomóc? Dla młodej królowej rozpoczyna się walka z czasem i usilne starania o przetrwanie Icemarku i pomszczenie ojca.

"Krzyk Icemarku" zdobył moje serce bardzo szybko. Powieść jest napisana prostym językiem, a wartka akcja wciąga już od pierwszych stron. Niemal od razu poznajemy trudny charakter nastoletniej przyszłej królowej, który nijak nie pasuje do wizerunków potomkiń królów, które dobrze znamy. Brak jej łagodności, delikatności i innych cech, które zdawałyby się powinny cechować czternastoletnią dziewczynkę z królewskiego rodu. Thirrin jest odważna i wygadana. Wie, czego chce i nie boi się tego żądać. W czasach królów, które znamy z historii i książek, dzieci rzeczywiście musiały dorastać wcześniej - chłopcy szybko byli szkoleni do walki, dziewczynki prędko wydawane za mąż. Tutaj jednak sytuacja jest dość niespotykana. Czternastolatka wprawnie posługuje się mieczem i toporem, z pewnością siebie prowadzi armie, dowodzi i wydaje rozkazy. Jej postawa zadziwia i zachwyca zarazem. Dziwić się można, skąd taka mała i młoda osóbka bierze tyle zapału do walki.

Stuart Hill przedstawia nam szereg niesamowitych stworzeń - czarownice, wilkołaki, ogromnych rozmiarów śnieżne lamparty. Każde z tych stworzeń jest tu szczegółowo opisane, możemy poznać ich specyficzne cechy wyglądu, charakteru i historię. Autor umiejscawia istnienie każdej z tych grup w czasie, przedstawiając zażyłości między nimi, które kształtowały się na przestrzeni lat. Powieść jest ogromnie bogata w treść - opisuje przede wszystkim odpieranie ataku wroga, lecz między kolejnymi bitwami jest czas na refleksję. Pokazuje, że czasami lepiej zapomnieć o przeszłości i uprzedzeniach, gdy wróg nadciąga, bo wspólnymi siłami można przecież zdziałać najwięcej. Tu wielu bohaterów ma wątpliwości co do obcowania z innymi stworzeniami. Wspólny cel pozwala jednak im wszystkim obrać jeden kierunek, zawrzeć przyjaźń i zjednoczyć siły. I to sprawia, że dobro znów może zatryumfować.

Książka jest bardzo dynamiczna, nieustannie coś się w niej dzieje i stale coś zaskakuje. Sądziłam, że jest to powieść raczej dla młodszych czytelników, jednak się pomyliłam. Autor, mimo obsadzenia w głównej roli czternastoletniej dziewczynki, obdarzył ją cechami wojownika, czyniąc ją silną i zdecydowaną. To, co dzieje się dookoła Thirrin, niesamowicie wciąga i na pewno może być świetną rozrywką dla wszystkich miłośników fantastyki, niezależnie od wieku. "Krzyk Icemarku" to pierwszy tom "Kronik Icemarku", który wprowadza nas w niezwykły świat, w którym ściera się niezliczona ilość silnych osobowości. Wszystkim ogromnie polecam tę lekturę - to fascynujące wydarzenia, barwny i urozmaicony świat, bohaterowie, których nie mogliśmy spotkać nigdzie wcześniej. Autor miał świetny pomysł, który doskonale wykorzystał i wielki talent do spełniania czytelniczych pragnień. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać Thirrin i jest urozmaiconej, wojowniczej kompanii.

Thirrin ma zaledwie czternaście lat, gdy nad Icemarkiem zawisa groźba wojny. Scypion Bellorum ze swoją ogromną armią liczącą setki tysięcy polipontyjskich żołnierzy pragnie podbić nowe ziemie. Do tej pory nie miał sobie równych i zawsze wygrywał. Teraz kolejne grupy jego żołnierzy zbliżają się do Frostmarris. Ojciec Thirrin, król Redrought Silnoręki Lindenshield,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jerzy Stypułkowski od ponad trzydziestu lat mieszka w Sztokholmie. Po ukończonych studiach w dziedzinie historii literatury, informatyki oraz bibliotekoznawstwa przez lata pełnił funkcję bibliotekarza w National Library of Sweden. Po tym okresie postanowił zająć się wyłącznie pisarstwem. Czas urzędniczej pracy zainspirował go jednak do stworzenia niniejszej książki. W niej przewiduje, że ogół papierologii, biurokracji i niegospodarności zbudowanej na głupocie ceremonialności i przyzwyczajeniach pewnego dnia rozsypie się jak Wieża Babel.

Józef K. to Polak mieszkający w Szwecji. Na co dzień pracuje w urzędzie, który jest skupiskiem absurdów i bezsensowności. W pracy panuje atmosfera konformizmu, monotonii i lizustwa. Pracownicy uczestniczą w nieustającym wyścigu szczurów, przytakując co rusz kierownictwu i nigdy go nie krytykując. Szef jest tutaj bogiem. On ma zawsze rację, nawet jeśli brak mu jakichkolwiek talentów czy zdolności oratorskich, zawsze jest ponad szarą masę biurokratów. W tym urzędzie trzeba zaprzyjaźnić się z rutyną, z niezmiennymi biurowymi krajobrazami. Jednakowość jest tu cnotą, indywidualizm nie ma szans na przetrwanie w biurokratycznym świecie. Józef K. każdego dnia patrzy na bezcelowe działania współpracowników. Nie chce być jednym z nich, a jednak głos grzęźnie mu w gardle. Powoli zaczyna wtapiać się w urzędniczą świątynię, stając się bezczynnym obserwatorem, uczestnikiem bezsensu i pustosłowia.

Autor przedstawia nam w przewrotnie humorystyczny sposób absurdy działania urzędów. Jako niegdysiejszy pracownik jednej ze szwedzkich placówek, wiele doświadczył, a książka jest efektem jego obserwacji i przemyśleń. Według niego bezmyślna i marnotrawcza biurokracja zabija indywidualizm, twórcze myślenie i wybitne umysły, czyniąc ze swych pracowników nocne mary, niewolników przyzwyczajeń, którzy jak marionetki podążają za za swym mistrzem-szefem. W takich instytucjach liczą się wyłącznie osiągnięcia, a to prowadzi do obierania dziwnych, niepotrzebnych dróg, które stanowią tylko ułudę profesjonalizmu i sprawiedliwości.

Nie bez przyczyny nie poznajemy nazwiska Józefa K. To człowiek jak każdy z nas. Urzędnik, który każdego dnia widzi, jak obok niego świat staje się bezbarwną, szarą masą, tworząc wokół siebie jedynie homo biurocratius, bierność i brak chęci walki o swoje. Nie robi jednak nic. Izoluje się, zamyka, odgradza od innych, ale wciąż jest jednym z nich, pokornie dostosowując się do rzeczywistości, każdego dnia tracąc chęci do życia i cząstkę siebie. Dookoła niego wyrastają wciąż to nowe paranoje, niezliczone ilości projektów, które zawsze dotyczą banałów, a pochłaniają morze czasu i pieniędzy. Inwigilacja jest tu na porządku dziennym, nie pomijając nawet kamer w toaletach, jednak ludziom to nie przeszkadza. Chcą tylko jak najbardziej zbliżyć się do swojego szefa.

Książka jest genialna, wciągająca i zabawna w swojej niedorzeczności. Napisana prostym językiem, lecz w bardzo dobrym stylu. Chociaż opisywane nonsensy tych instytucji wydają się mocno wyolbrzymione, tak naprawdę są przeraźliwie blisko prawdy. Wszyscy znamy nieposkromioną i nieograniczoną biurokrację, z którą musimy spotykać się na co dzień. Pytanie brzmi, czy można jeszcze coś zmienić? Józef K. bardzo długo patrzył bezczynnie na pseudofilozoficzne paplaniny, patologiczne rozwiązania i wadliwe przedsięwzięcia. Czy kiedyś wreszcie uda mu się dojść do głosu? Czy też ostatecznie zginie w biurokratycznej szarości? I czy wyrwanie ludzi z urzędniczych kagańców rzeczywiście coś zmieni, a prawda ich wyzwoli? Józef K. ma marzenia. Piękne, lecz w tym świecie to one wydają się być całkowicie niedorzeczne.

Jerzy Stypułkowski od ponad trzydziestu lat mieszka w Sztokholmie. Po ukończonych studiach w dziedzinie historii literatury, informatyki oraz bibliotekoznawstwa przez lata pełnił funkcję bibliotekarza w National Library of Sweden. Po tym okresie postanowił zająć się wyłącznie pisarstwem. Czas urzędniczej pracy zainspirował go jednak do stworzenia niniejszej książki. W niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Trzy młode pieśni" to opowieść o losach trójki młodych bohaterów – Gudrun, córki Sigrun i Regina, jej brata Bjorna oraz Ragnara, syna Halderd, którego ta oddała na wychowanie Reginowi. Chłopcy na dworze przygotowywani są na wojowników. Muszą szybko stać się mężczyznami, już w wieku kilku lat chwytają za miecze, łuki i oszczepy. Gudrun trudno zaakceptować fakt, że jej brat, z którym do tej pory była nierozłączna, mieszka teraz w innej części dworu. Nie w głowie jej dorastanie i bycie kobietą, a niemal całą swoją uwagę poświęca nieskończonemu uwielbieniu do Bjorna. Z tych trzech całkowicie rożnych perspektyw poznajemy wydarzenia z całego okresu ich dorastania – decyzje, jakie podejmowali, które sprawiały, że czasem wiele zyskiwali, lecz czasem równie wiele tracili..

Elżbieta Cherezińska w "Trzech młodych pieśniach" doprowadza swoich czytelników na sam koniec „Północnej Drogi”. Po trzech emocjonujących tomach, pełnych przygód, walki i poświęceń, trudno zaakceptować fakt, że ten jest już tym ostatnim. Cherezińska w swoich książkach otwiera wspaniały świat Norwegii z przełomu X i XI wieku, który nasycony jest życiem i śmiercią, męstwem i strachem. Obserwujemy, jak przez lata bohaterowie dorastają, dojrzewają do szlachetnych czynów i decyzji, lecz też do przelewania krwi i demonstracji władzy. W jednej chwili śmieją się, bawią i popijają miód, w drugiej walczą i umierają z mieczem w ręku i oddaniem w sercu.

Powieść rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat, dzięki czemu widzimy, co dojrzewa w bohaterach przez ten czas i w jaki sposób reagują na zmiany. Różne punkty widzenia zapewniają nam różnorodność treści – to często zawiłe polityczne problemy, misternie opisane sceny walki, pojedynek o władzę i rywalizacja między młodymi wojownikami, lecz nie zabrakło tu też kobiecej strony o niewinności, przywiązaniu i marzeniach. Dzięki starej wieszczce Urd z bagien znów zostajemy wprowadzeni w mistyczny świat przepowiedni i przeznaczenia, lecz teraz dane jest nam poznać dokładniej ją samą. To tutaj, w ostatnim tomie "Północnej drogi" rozwiązują się wszystkie tajemnice i wszystko dobiega końca. Historia jednak nie umiera, a bohaterowie wciąż żyją. Już nie tylko na kolejnych stronach książki, lecz w głowie każdego, kto choć raz miał z nimi do czynienia.

Elżbiecie Cherezińskiej po raz kolejny udało się mnie oczarować. Już odkąd trzymałam tę książkę w rękach, byłam pewna, że się w niej zakocham, jednak po jej przeczytaniu wciąż jestem zdumiona – bohaterami, biegiem wydarzeń i samym zakończeniem. Na tych stronach tak wiele się dzieje, że nie sposób o tym wszystkim zapomnieć i wyrzucić z głowy. Autorka kusi nas humorem i zagadką, rywalizacją wojowników, wyrazistymi zasadami oraz zarówno kobiecym, jak i męskim do cna punktem widzenia. Ten świat, opisany z taką dbałością i pasją, wydaje się być na wyciągnięcie ręki, tuż przed naszymi oczami. Cherezińska szybko przywiązuje nas do siebie i wplątuje w uciechy i cierpienie bohaterów. Cykl "Północna droga" to niezwykła, wspaniała przygoda, która w "Trzech młodych pieśniach" ma swoje zakończenie. Trudno żegnać się z tym światem, lecz bez wątpliwości polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji go powitać.

"Trzy młode pieśni" to opowieść o losach trójki młodych bohaterów – Gudrun, córki Sigrun i Regina, jej brata Bjorna oraz Ragnara, syna Halderd, którego ta oddała na wychowanie Reginowi. Chłopcy na dworze przygotowywani są na wojowników. Muszą szybko stać się mężczyznami, już w wieku kilku lat chwytają za miecze, łuki i oszczepy. Gudrun trudno zaakceptować fakt, że jej brat,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świat w XXII wieku wygląda już zupełnie inaczej. Przetaczają się przez niego fale intensywnej konsumpcji. Nie ma już obywatela, zastąpił go konsument. Nie ma już Boga, jest tylko hedonizm – wolność reklamy, seksu i kupowania. Stany Zjednoczone Świata zalewa fala billboardów, podręczników dla dzieci, które mówią, jak mają żyć, a substytutem dla uczuć staje się produkt. Zhomogenizowane społeczeństwo przeistacza się w bezbarwną masę; ujednolica się normy i przepisy, kulturę i potrzeby, walutę i wszystkich obywateli.

W tym świecie, jak u Sienkiewicza, odnajdują się dwie całkowicie różne osoby. Ona - niewinna i nieufna pani weterynarz, głęboko wierząca w Boga. I on - generał armii, jeden z funkcjonariuszy systemu. Angel nie chce podporządkowywać się temu konsumpcyjnemu światu, przerażają ją zabawy, w jakich uczestniczy Szymon. Choć tak wiele ich dzieli, wciąż pokonują ten dystans, starając się zwalczyć przeciwności i wyeliminować różnice. Kiedy rząd wpada na pomysł ożywienia konsumpcji kosztem ostatnich struktur religijnych, przyszłość ich i tego świata staje pod znakiem zapytania.

Autor przedstawia nam całą masę niezwykłych bohaterów. Wszyscy oni stworzeni są od początku do końca, dopracowani, bardzo przemyślani; każdego poznajemy z imienia i nazwiska, z zestawu jego specyficznych cech osobowości i przekonań. Książka opowiada o wierzących w świecie, w którym lepiej jest nie wierzyć. Zakaz publicznego wyznawania kultu religijnego wpisany tu jest w konstytucję. Przez lata świat przechodził coraz większy kryzys wiary. Coraz mniej było wyznawców wszystkich religii, choć ci, którzy przy swoich przekonaniach pozostali, jeszcze mocniej się w nich utwierdzili. Autor ukazuje nam bowiem dwie skrajności myślowe – ludzi, którzy zupełnie porzucili swój rozwój duchowy oraz tych wierzących, których wiara doprowadza niemalże do fanatyzmu.

Bardzo podobała mi się mentalna konstrukcja społeczeństwa przyszłości. Jest niczym proroctwo ciążące na współczesnym świecie, do którego niestety nieustannie dążymy. Doskonale dopracowana pod względem przekonań politycznych, społecznych i religijnych. Ludzie u władzy, którzy manipulują konsumentami, poddają ich marketingowemu eksperymentowi, zapewniają demokrację, lecz tylko złudną, bo wciąż popychają ich niewidzialną ręką ku swoim celom... Wszystko to brzmi już dziś zatrważająco znajomo.

Nie jestem miłośniczką książek o charakterze religijnym, ale to futurystyczne „Quo Vadis”, uaktualniona wizja zepsucia społecznego wstrząsnęła mną do cna. Ponad sześćset stron przeczytałam jednego dnia, z fascynacją pochłaniając kolejne rozdziały o moralnym upadku bezmyślnego społeczeństwa, które coraz bardziej pogrąża się przez swe ludzkie słabości. Ta historia przez uwspółcześnienie nie traci na jakości. Zyskuje jednak przedstawienie upadku człowieka w społeczeństwie kolejnego wieku. Tu znów rodzi się refleksja – kto jest prawdziwym wrogiem? I dokąd tak naprawdę zmierza nasz świat? Istotą jest odkryć to zanim system zacznie przynosić pierwsze ofiary. Polecam, to niewiarygodnie piękna i przejmująca lektura!

Świat w XXII wieku wygląda już zupełnie inaczej. Przetaczają się przez niego fale intensywnej konsumpcji. Nie ma już obywatela, zastąpił go konsument. Nie ma już Boga, jest tylko hedonizm – wolność reklamy, seksu i kupowania. Stany Zjednoczone Świata zalewa fala billboardów, podręczników dla dzieci, które mówią, jak mają żyć, a substytutem dla uczuć staje się produkt....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Francesca Massi nie przeżywa teraz najlepszego okresu w swoim życiu. Jej marzenia o zostaniu aktorką legły w gruzach już dawno, choć wciąż nie potrafiła pogodzić się z tą myślą. Na domiar złego zostaje wyrzucona z pracy i tego samego dnia rzuca ją chłopak. Pora jednak przejrzeć na oczy. Trzeba wziąć się w garść i przestać bujać w obłokach. Gdy zyskuje możliwość pracy jako asystentka gwiazdy, wie, że to szansa na nowe życie, która dodatkowo pomoże jej pozostać w świecie filmu. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak trudne zadanie ma do wykonania. Pani M. jest szefową trudną i apodyktyczną, a Fran odkrywa, że świat aktorki skrywa jeszcze wiele tajemnic.


Szefowa rodem z piekła. Tak można określić Caroline Mason, aktorkę-gwiazdę, bo jej zachcianki są iście diabelskie. Fran musi codziennie dokonywać rzeczy niemożliwych, załatwiać wszystko, czego zażyczy sobie pani M. jak najszybciej się da, nie licząc nawet na żadne pochwały. Ta lektura nie bez przyczyny przywodzi na myśl dobrze już znane "Diabeł ubiera się u Prady", bo historie są niezwykle podobne. Kobieta władcza, która ma wszystko na kiwnięcie palcem i jej ambitna asystentka, wypełniająca zadania nie do wykonania. Z tym, że tu nie mamy do czynienia ze światem mody, lecz sceną filmową. Reszta wygląda podobnie - i pragnienia, i test wytrzymałości przebiegają w podobny sposób.

W zasadzie w tej książce nie występuje nic nowego, a historia jest dość przewidywalna. Kolejne wydarzenia niejednokrotnie wydają się być dość surrealistyczne, a autorka chyba zbyt często patrzyła przez różowe okulary, pisząc tę powieść. Jeśli nawet bohaterka popełnia jakieś błędy, te bardzo szybko działają na jej korzyść. Wyrzucona z pracy? I tak jej nie znosiła i niemal natychmiast znalazła coś odpowiedniego. Rzucił ją chłopak? I tak go nie kochała, a na dodatek niemal od razu spotyka mężczyznę marzeń. Poza tym są tu takie banały, jak: nieszczęśliwe życie sław, romans, zdrada, kłótnie, ciąże i cała masa problemów, które albo okazują się nieporozumieniem, albo magicznie się rozwiązują.

Chociaż powieść jest tak prosta i nierzeczywista - co nie omija nawet idealnego zakończenia, gdzie wszystko się udaje i jest pięknie jak w bajce - czytało się ją bardzo szybko, raczej z uśmiechem na twarzy. Napisana jest z humorem, a historie zza kulis potrafią zaciekawić. Trudno mi jednak oprzeć się wrażeniu, że ta historia jest mocno oderwana od rzeczywistości. To opis małych problemów, które przestają mieć znaczenie, bo szybko usuwają się w cień, ludzi, którzy podejmują życiowe decyzje tylko dzięki bohaterce i Fran, która zdecydowanie urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą. Przyjemna lektura, lecz powtarzalna i pełna frazesów, przedstawiająca nam "życie-cukierek" z mocno przerysowanym zakończeniem "i żyli długo i szczęśliwie".

Francesca Massi nie przeżywa teraz najlepszego okresu w swoim życiu. Jej marzenia o zostaniu aktorką legły w gruzach już dawno, choć wciąż nie potrafiła pogodzić się z tą myślą. Na domiar złego zostaje wyrzucona z pracy i tego samego dnia rzuca ją chłopak. Pora jednak przejrzeć na oczy. Trzeba wziąć się w garść i przestać bujać w obłokach. Gdy zyskuje możliwość pracy jako...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dom tajemnic Chris Columbus, Ned Vizzini
Ocena 7,2
Dom tajemnic Chris Columbus, Ned...

Na półkach: ,

Dom tajemnic daje początek nowej, przygodowej serii pełnej niebezpieczeństw i nieprzeciętnych postaci. Autorami książki są Chris Columbus - znany reżyser Harry'ego Pottera, Służących czy Percy'ego Jacksona oraz amerykański pisarz Ned Vizzini. Razem postanowili stworzyć powieść dla młodzieży, która przyciągnie czytelników nieograniczoną wyobraźnią i historią, w której naprawdę wszystko może się zdarzyć.

Rodzeństwo Brendan, Kordelia i Eleanor wraz z rodzicami przeprowadzają się do nowego, wspaniałego domu zachwycającego rustykalnym wnętrzem i cennym wystrojem. Okazuje się niegdyś był on posiadłością pisarza Denvera Kristoffa, który pozostawił po sobie bogatą bibliotekę i sekretną przeszłość. Teraz ktoś nie chce, aby rodzina Walkerów przeniosła się do tego miejsca, dlatego wkrótce dzieci stają przed obliczem podstępnej Wichrowej Wiedźmy i tajemnic skrywanych przez swego pradziadka. Tym samym rozpoczyna się ich przygoda, rzucając je w wir niebezpieczeństwa i bohaterów wyrwanych ze stronic książek.

Książka w ciekawy sposób przedstawia nam morze osobliwych postaci i niejednokrotnie poraża swoją fantazją. Tutaj nic nie jest niemożliwe, a gdy już raz zadrze się z tajemniczymi, mrocznymi siłami, trzeba przejść długą drogę, aby wyplątać się z kłopotów. Tego zadania podejmuje się trójka rodzeństwa, która musi wykazać się swoim bohaterstwem i pomysłowością, by wyjść cało z opresji i ocalić swoich rodziców. Książka potrafi zainteresować, choć jej porównania do Harry'ego Pottera są mocno przesadzone. Czuć tu pióro reżysera, nie pisarza, a sama historia nie porywałaby, gdyby nie wyjątkowe, często nieprzewidywalne postacie.

Język książki jest bardzo nieskomplikowany, w sam raz dla nastoletnich czytelników, lecz nie tak uniwersalny, by chciało się do niej wracać przez kolejne lata. Jedno jest pewne - autorzy zrobili wszystko, by jak najczęściej zaskakiwać swoich odbiorców. Tutaj nigdy nie wiadomo, co czeka nas w następnym rozdziale, z kim tym razem przyjdzie się zmierzyć trójce rodzeństwa i czy na pewno wyjdą z tego bez szwanku. Olbrzymy, szkielety, piraci i Król Burz - to jeszcze nie wszystko, co czai się na kolejnych stronach. Wciąż pojawiają się nowi, coraz bardziej niebezpieczni przeciwnicy.

Bohaterowie książki stają niejednokrotnie przed trudnymi bohaterami, muszą zwalczać pokusy i wykazywać się wielką odwagą, by powrócić do realnego świata. To i sposób wprowadzania kolejnych postaci do historii na pewno czynią z tej książki rzecz niezwykłą i niepodobną do innych. Nie trudno jednak zarzucić tej powieści przewidywalność i zbyt lekki styl, który nie wymaga wiele od czytelnika. Ciekawa historia dla młodszych odbiorców, którzy lubią rzucić się w wir przygody. I choć niesłusznie promowana jako dzieło na miarę sławnego Pottera, wciąż bardzo twórcza i zajmująca.

Dom tajemnic daje początek nowej, przygodowej serii pełnej niebezpieczeństw i nieprzeciętnych postaci. Autorami książki są Chris Columbus - znany reżyser Harry'ego Pottera, Służących czy Percy'ego Jacksona oraz amerykański pisarz Ned Vizzini. Razem postanowili stworzyć powieść dla młodzieży, która przyciągnie czytelników nieograniczoną wyobraźnią i historią, w której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na tę książkę czekałam z utęsknieniem po bardzo pamiętnej lekturze "W otchłani", która kompletnie mnie zachwyciła w ubiegłym roku. Podobało mi się w niej niemal wszystko - cały wielki, wspaniały świat, gdzieś daleko we wszechświecie podążający ku nowej Ziemi i ku konkretnym celom. Bohaterowie, którzy mają swoje mocno określone przeznaczenie i które, jakby się wydawało, ciężko jest zmienić. Swoim debiutem autorka zachwyciła wielu. Teraz wreszcie możemy poznać ciąg dalszy historii Amy, Starszego i pozostałych mieszkańców statku, który jest coraz bliżej swojego celu. "Milion słońc" na nowo otwiera przed nami wszechświat.

Na pokładzie "Błogosławionego" obalono dyktaturę Najstarszego i wreszcie mają zapanować nowe porządki. Koniec z otumanianiem ludzi fidusem, czas na wyzwolenie ich spod jego szkodliwych wpływów i spokojne podążanie do Centauri-Ziemi. Pojawiają się jednak nowe przeszkody. Kiedy okazuje się, że silniki nie działają i statek stoi w miejscu, a na pokładzie zaczyna dochodzić do dziwnych morderstw, ludzie zaczynają się buntować. Starszy pomimo starań nie potrafi zyskać ich przychylności, a Amy musi ruszyć tropem zawiłych wskazówek pozostawionych jej przez jednego z uczestników misji, które mają doprowadzić ją do odkrycia tajemnicy skrywanej przez załogę. Nikt nie wie, czy misja ma wciąż szansę zakończyć się powodzeniem i czy gdzieś tam rzeczywiście jeszcze czeka na nich nowy świat.

Druga część odysei wydaje się mniej porywająca od pierwszej. Ten świat już nie zaskakuje, gdy znamy zasady w nim panujące, gdy wiemy, do czego zdolni są zamieszkujący go ludzie. Autorka opiera się więc na powolnym odkrywaniu kart całej misji, które poddają w wątpliwość jej pomyślne zakończenie. O ile proces ten przebiega bez większych emocji i niespodzianek, o tyle ujawnienie wszystkich tajemnic pozwala nam na nowo pokochać tę historię. Autorka skutecznie przypomina, za co uwielbiać można jej książki. Powieść rozbudza pewną nostalgię za tym, co było i za tym, co być może już nigdy nie nastąpi. Uświadamia piękno świata, za którym tęsknić mogą tylko ci, którzy dawno lub nigdy nie mieli okazji go ujrzeć.

Głównej bohaterce, Amy, która znalazła się na pokładzie "Błogosławionego", szybko udało się zdobyć moją sympatię. Potrafi wziąć sprawy w swoje ręce, nie rzuca się bezmyślnie w ramiona miłości, zawsze działa z rozmysłem i wielką odwagą, ale cechuje się bardzo subiektywnym spojrzeniem na świat. Dzielnie przemierza kolejne kroki ku odkryciu tajemnicy, nie zawsze zgadza się ze Starszym i ma swoje często kontrowersyjne zdanie. Nie jest postacią taką, jakiej się od niej oczekuje, co tchnęło w nią wiele życia. Starszy to z kolei postać momentami zbyt przewidywalna, o niedocenionej dobroci, podejmująca zawsze słuszne decyzje. Tym razem nie zaskakuje, choć wyraźnie wyrasta z niego przywódca, którego załoga będzie potrzebować w kolejnej części.

Beth Revis kończąc tę książkę efektywnie rozbudza pragnienie na kolejne rozdziały. Ostatnie strony otwierają przed nami dalszy ciąg historii, która na razie musi pozostać jedynie niezwykle kuszącą tajemnicą. Bardzo lubię tę książkę za to, że jest tak pełna emocji i skomplikowanych wyborów, konfrontacją różnych osobowości i różnych celów. Bohaterowie ewoluują i czasem podejmują złe decyzje, które zawsze mają wielki wpływ na innych. Myślałam, że zapomniałam już, czym wcześniej urzekła mnie ta "śmiertelna odyseja". Beth Revis jednak znów mi to przypomniała. Polecam gorąco!

Na tę książkę czekałam z utęsknieniem po bardzo pamiętnej lekturze "W otchłani", która kompletnie mnie zachwyciła w ubiegłym roku. Podobało mi się w niej niemal wszystko - cały wielki, wspaniały świat, gdzieś daleko we wszechświecie podążający ku nowej Ziemi i ku konkretnym celom. Bohaterowie, którzy mają swoje mocno określone przeznaczenie i które, jakby się wydawało,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cykl Północna droga Elżbieta Cherezińska rozpoczęła Sagą Sigrun, która szybko zdobyła uznanie krytyki i przychylność w oczach czytelników. Składają się na niego cztery części, które przedstawiają nam pasjonującą epokę wikingów i uświadamiają piękno tamtych czasów ukryte za szczękiem miecza. Ja jestem Halderd to druga część cyklu, rozgrywająca się na przestrzeni wielu lat, przez co stanowi bogatą i intrygującą opowieść o X-wiecznej Norwegii.

Czasy wikingów, wojen i męskich potyczek o władzę. Tutaj wkracza Halderd, młoda dziewczyna, która nam wydaje się być dzieckiem, lecz dla tamtych czasów była już kobietą gotową do wydania za mąż. Wkrótce odbywa się jej ślub z jarlem Helgim, a ona zyskuje dość majątku, by zapłacić za niejasne, lecz mroczne czyny swego brata. Zaczyna się jednak jej droga przez mękę. Teraz musi godnie reprezentować swego męża, prostaka, który wciąż pragnie dla niej tylko rodzenia dzieci i niejednokrotnie stosuje wobec niej siłę. Halderd zaciska jednak zęby i wytrzymuje tak wiele lat, czekając, aż los się do niej uśmiechnie.

Długo zastanawiałam się nie "co", lecz "jak" napisać by oddać geniusz tej książki i wrażenie, jakie na mnie wywarła. To wspaniała opowieść, która poruszyła mnie i zajęła na długo. Czytałam ją powoli, chcąc rozkoszować się atmosferą, precyzyjnie zbudowanym światem, losami bohaterów opartymi o prawdziwą historię Norwegii tamtych lat. Książka, która długo żyje w myślach za każdym razem, gdy się ją odłoży. Czy to na chwilę, by wrócić do rzeczywistości, czy już po jej ostatnich stronach i zakończeniu. Wkrada się do snu i wciąż odgrywa na nowo, bohaterowie nadal tam żyją, a historia toczy się dalej.

To świat widziany oczami kobiety, a jednak w tak dużym stopniu o wojnie, męskich nałogach, mężczyznach u władzy, agresji i ich woli, a także o przelewanej krwi. Chyba dzięki temu każdy może tu znaleźć kawałek świata dla siebie, którym się zachwyci i który doceni. To obraz kobiety, która musiała sprostać pewnym zadaniom, postawy, jakiej od niej oczekiwano, lecz też jej walka o wypełnianie losów przeznaczenia i o władzę, która przez lata musiała pozostać uśpiona. Wszystko to wzbogacone o przepowiednie wieszczki z bagien, które wprowadzają do powieści swego rodzaju mistycyzm i tajemnicę. A to także ma tu swój urok. W tle widzimy mroźny kraj Północy, w który bohaterowie tak wspaniale się wtapiają i w którym żyją.

Jedna z lepszych, bardziej wciągających książek, które ostatnio czytałam. Jest dopracowana w każdym calu, bohaterowie tętnią życiem i ciężko po lekturze nie uznać Elżbiety Cherezińskiej za mistrzynię. Peany na cześć tego cyklu są jak najbardziej zasłużone, a ja z radością mogę stwierdzić, że polska literatura wciąż potrafi zaskakiwać swym geniuszem, oferując takie piękno słowa. To niełatwa w odbiorze książka ze względu na bogatą tematykę wojenną i koneksje kolejnych wojowników i rodów, jednak warto zagłębić się w tym świecie, by poznać jego czar.

Czytając tę książkę, rodzi się pytanie, czy na pewno przedstawione czasy wikingów to władza mężczyzn? Czy może też kobiet, które prowadzą swoją własną, małą wojnę z mężem, jego matką, jego przyjaciółmi obserwującymi ją na każdym kroku, tylko po to, by wreszcie mogły osiągnąć więcej niż ktokolwiek mógłby się tego po nich spodziewać. W tej książce można się zakochać, Cherezińskiej składać pokłony i jak najszybciej dotrzeć do pozostałych części cyklu.

Cykl Północna droga Elżbieta Cherezińska rozpoczęła Sagą Sigrun, która szybko zdobyła uznanie krytyki i przychylność w oczach czytelników. Składają się na niego cztery części, które przedstawiają nam pasjonującą epokę wikingów i uświadamiają piękno tamtych czasów ukryte za szczękiem miecza. Ja jestem Halderd to druga część cyklu, rozgrywająca się na przestrzeni wielu lat,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Julian Tuwim pewnie większości czytelników kojarzy się z pogodną, humorystyczną twórczością. Niemal każdy zna jego lekkie wiersze dla dzieci, twory nawołujące do pacyfistycznych ruchów przeciwko zbrojnej wojnie czy satyryczne dzieła, które uczyniły go jednym z najpopularniejszych poetów dwudziestolecia międzywojennego. Jego bystry umysł i twórcze spojrzenie na świat, liczne neologizmy i gry słów w jego twórczości uwydatniały jasną, piękną stronę jego pisarstwa. Autor, który uznawany był za uosobienie radości życia, miał jednak także inne zainteresowania. Niewątpliwie były one zaskoczeniem dla jego czytelników, lecz zarazem nurtującą ciekawostką. Ta książka to zbiór trzech dzieł Tuwima napisanych w latach 1924-1925. Ujawniają one mroczną stronę zamiłowań autora oraz demonizm przejawiający się w jego twórczości, który nieraz stawiał go w obliczu oskarżeń o diabelskie czy nawet satanistyczne wtajemniczenie w mroczne praktyki.

Książka to zestawienie najciekawszych obrazów historii szeroko rozumianych czarów w Polsce. Jest to obszerne przedstawienie najważniejszych fragmentów i idei wyłaniających się z różnych dzieł o diabłach i czarownicach, które autor wnikliwie zebrał i zestawił ze sobą. Zawarte jest tu wiele odniesień do słynnego "Malleus Maleficarum", z którego autor wybrał najciekawsze fragmenty, lecz również liczne przytoczenia dzieł polskich autorów i księży.

Pierwsza część "Czary i czarty polskie" ilustruje nam dzieje rozwijającego się zabobonu w Polsce, przedstawia nazwy diabłów, które tworzyły się na przełomie lat oraz przypadki obcowania z nimi ludzi. Podobnie w bogaty sposób opisuje wiarę w moc czarów, kobiety, które brały udział w sabatach, zaprzysiężenia diabłu i szkody wyrządzane wobec ludzi. "Wypisy czarnoksięskie" to misterny opis samej historii czarnoksięstwa, opisy czarów pod wodzą Lucyfera oraz liczne nawiązania do wspomnianego już wcześniej "Malleus Maleficarum", czyli podręcznika dla łowców czarownic. Ostatnia część zatytułowana "Czarna msza" prezentuje genezę mrocznej ceremonii, jej rodzaje, przebieg oraz przykłady ludzi uwikłanych w konszachty z diabłem.

Książka ta, jak zaznacza sam autor, nie jest naukowym zbiorem faktów z historii czarnoksięstwa, a jedynie zestawieniem najciekawszych wiadomości opisanych przez bibliofila uwikłanego w tę tematykę. Dla mnie to jednak podsumowanie niemal doskonałe, które zawiera najważniejsze informacje zarówno teoretyczne, wszystkie obowiązujące zasady, specyfikacje, jak i same opowieści prawdziwych ludzi. "Czary i czarty polskie" skutecznie uzupełniły moją wiedzę o najbardziej pożądane informacje i rozbudziły pragnienie na więcej. Tuwim zadbał o bogactwo wiedzy i mnogość tematów. Czytelnicy znajdą tu recepty z zielników, historię tych demonicznych zjawisk w Polsce oraz powody ich rozprzestrzeniania. To zadziwiające fakty, które samemu trudno byłoby odnaleźć i zebrać, jak na przykład wzmianka o krakowskiej nauce alchemii czy wierze w zabobony Zygmunta Augusta, który ponoć brał udział w "schadzkach z czarownicami".

Książka to różnorodny, bogaty zbiór informacji, prawdziwe kompendium wiedzy o czartach, czarnoksięstwie, napojach, ziołach, amuletach i snach. To zabobony przedstawione w swobodnych, rozmaitych formach, jak opisy, cytaty, fragmenty dzieł czy nawet wywiad. Wszystko to opatrzone zostało dużą ilością rycin, które pomagają zagłębić się w mroczną atmosferę i rozbudzić chęć na jej dalsze odkrywanie.

"Czary i czarty polskie" stały się ważną pozycją na mojej półce, czyniąc ze mnie w tym temacie fanatyka na miarę Tuwima. Ten zbiór faktów z dziejów czarostwa w Polsce zaraża zamiłowaniem autora, ilustrując trochę złowrogą i ciemną historię, lecz niezwykle zajmującą i ciekawą. Polecam miłośnikom tematu, którzy nie boją się mrocznych wyzwań.

Julian Tuwim pewnie większości czytelników kojarzy się z pogodną, humorystyczną twórczością. Niemal każdy zna jego lekkie wiersze dla dzieci, twory nawołujące do pacyfistycznych ruchów przeciwko zbrojnej wojnie czy satyryczne dzieła, które uczyniły go jednym z najpopularniejszych poetów dwudziestolecia międzywojennego. Jego bystry umysł i twórcze spojrzenie na świat, liczne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak często słuchamy opowieści rodziców czy dziadków o dawnych czasach? Wspominają je, niejednokrotnie pamiętając je jako czasy trudne, a jednak zawsze z tęsknota. Świat był przecież inny, ludzie byli inni i choć nie mieli tyle, co my teraz, mieli jakby więcej. Autorka wraca do powojennej wsi, w której spędzała dzieciństwo, do rzeczywistości, która zapisała się w jej pamięci, pomimo upływu wielu lat.

Kiedyś ludzie byli bardziej otwarci. Każdy we wsi znał każdego, plotki roznosiły się szybko i nikt nigdy nie był obcy. Dziś, mimo że wciąż żyjemy razem, to już jakby obok siebie, każdy zamyka się w swoim świecie, dbając o swoją przestrzeń, prywatność. Uroki wsi nie są już takie same, praca i odpoczynek wyglądają inaczej, a postęp trochę zaślepia nas na piękno świata. Autorka wraca myślami do wsi, która sama uległa już przeobrażeniom - nie latają tu już wszędzie muchy, ludzie nie żyją obok zwierząt, a każdy jest teraz czysty, dobrze ubrany i najedzony. Inaczej niż było kiedyś.

Autorka szuka swojego miejsca, próbuje odnaleźć siebie tam, gdzie wszystko uległo zmianom i nie jest takie, jak zapamiętała. Książka to pełny sentymentu obraz wiejskiego życia, gdzie ludzie żyją powoli, ciężko pracując w gospodarstwach, lecz też bawiąc się, tańcząc i śpiewając. Ta wieś to historie ludzi, którzy kiedyś w niej żyli, planowali śluby, doświadczali tragedii, zajadali się wypiekami cioci Róży, bili się o dziewczyny i zrywali zielone jabłka z drzew w cudzych sadach. Historie z tamtych lat konfrontowane są ze współczesnym życiem, nowoczesnym, rozwiniętym, choć nieco materialnym, samotnym i nieczułym.

Czytając, miałam wrażenie, jakbym dobrze znała te wieś. Opowieści te, historie tych ludzi brzmiały tak znajomo, bo były tak podobne do tych, które opowiadali moi dziadkowie z uśmiechem na twarzy. Książka to cała masa wierszyków i piosenek, które kiedyś znało każde dziecko i podśpiewywało pod nosem, tradycje, które panowały we wsi, obyczaje, z którymi każdy dawniej się spotykał. Autorka często odnosi się do Boga, który dziś już niekoniecznie zajmuje tak ważne miejsce w życiu człowieka, żałując, że zamiast niego dziś króluje materializm, odosobnienie i postęp - telewizja czy internet.

Nie sądziłam, że książka aż tak mi się spodoba, a jednak - smakowałam każde słowo, każdą historię, każde wspomnienie. Tak bliskie, jak własne. Dla mnie trochę za dużo odniesień do Boga, lecz same przypomnienia tych wszystkich wydarzeń sprzed lat czytało się niezwykle miło. Wspaniała konfrontacja pokoleń, zmian, które nadchodzą i wywracają systemy wartości do góry nogami. Czytałam z przyjemnością. Polecam!

Jak często słuchamy opowieści rodziców czy dziadków o dawnych czasach? Wspominają je, niejednokrotnie pamiętając je jako czasy trudne, a jednak zawsze z tęsknota. Świat był przecież inny, ludzie byli inni i choć nie mieli tyle, co my teraz, mieli jakby więcej. Autorka wraca do powojennej wsi, w której spędzała dzieciństwo, do rzeczywistości, która zapisała się w jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ludzie chorzy psychicznie są milczeniem. Odbiera im się głos, który zwykle nie brzmi poważnie w ustach schizofrenika, zdolności, bo chory z wieloma rzeczami nie potrafi sobie poradzić i ból, bo przecież jest on tylko w głowie. Wielu nie traktuje poważnie ich potrzeb, nie potrafi zrozumieć sposobu myślenia, tego co rozgrywa się w ich myślach i skazuje na trwanie w tym milczeniu przez lata. Niezrozumiani, wyniszczeni, pełni strachu i nieufności - Lauveng w tej psychologicznej rozprawie wyjaśnia, jak wiele błędów popełniali wobec niej lekarze, którzy niejednokrotnie nie potrafili jej pomóc, jak bardzo cierpiała z krzyczącym w jej świadomości Kapitanem i kto z ludzi, którzy znaleźli się dookoła niej, naprawdę potrafił jej pomóc odbić się od dna.

Arnhild Lauveng to kobieta, która przeszła ciężką, długą drogę, by móc wreszcie nazwać siebie zdrowym człowiekiem. Lata spędzone w szpitalach psychiatrycznych przyniosły jej wiele bólu i cierpienia psychicznego, chociaż ostatecznie pozwoliły jej żyć w pełni, być szczęśliwą, śmiać się i rozwijać. Schizofrenia zabrała jej wszystko. Zabiła wszelkie wartości, sprowadziła ją na samo dno, lecz nauczyła też wiele, zbudowała jej świat od nowa. Lauveng udało się wygrać z wyniszczającą chorobą, uciszyć głosy w swojej głowie i spełnić swoje marzenie o zostaniu psychologiem. Dziś wyciąga rękę do wszystkich tych, w których jak kiedyś w nią, wszyscy stracili już nadzieję.

Piękna książka o trudach choroby psychicznej jaką jest schizofrenia. Autorka opowiada o swoim życiu w szpitalach, o ludziach, których spotkała, o innych pacjentach. Dowiadujemy się, dlaczego cięła się odłamkami szkła, nie chciała jeść i czego tak naprawdę potrzebowała. Dla Lauveng schizofrenia to choroba samotności, kiedy czuła się odepchnięta i niezrozumiana, izolowana, gdy pragnęła kontaktu z ludźmi, wrzucana w tłum, gdy chciała spokoju. Choroba nieraz zamykała jej usta, nie pozwalając mówić wprost o swoich potrzebach, a w zamian za to kazała jej cierpieć z bólu, głodować i myśleć, że to właśnie jest życie, na jakie zasługuje.

"Niepotrzebna jak róża" to książka, która zachwyca, choć dotyka trudnego tematu. Czyta się ją niezwykle szybko, ponieważ autorka umiejętnie i subtelnie opisuje swoje lepsze i gorsze dni spędzone w szpitalach. Wspomina ludzi, których spotkała na swojej drodze z punktu widzenia dziś i wszystkiego, czego nauczyła się przez te lata. Teraz Lauveng to wykształcona kobieta, która jednak nie zapomina o swojej przeszłości i potrafi mówić o niej otwarcie, dając nadzieję innym na wyzdrowienie. Książka otwiera oczy, zwłaszcza gdy zna się ludzi cierpiących na tę chorobę i pozwala lepiej spostrzegać ich problemy. Takim osobom polecam ją w pierwszej kolejności, na pewno znajdą tu odpowiedzi na wiele pytań. Choć taka lekcja zrozumienia i wrażliwości nie powinna pozostać obca nikomu.

Ludzie chorzy psychicznie są milczeniem. Odbiera im się głos, który zwykle nie brzmi poważnie w ustach schizofrenika, zdolności, bo chory z wieloma rzeczami nie potrafi sobie poradzić i ból, bo przecież jest on tylko w głowie. Wielu nie traktuje poważnie ich potrzeb, nie potrafi zrozumieć sposobu myślenia, tego co rozgrywa się w ich myślach i skazuje na trwanie w tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W wesołych miasteczkach jest coś niepokojącego. Ich przeznaczeniem jest nas bawić, zaspokajać nasze ludyczne pragnienia. Zapewniają morze atrakcji, rozrywek na cały dzień, kolorowych postaci, niezdrowego jedzenia i wielobarwnych, mrugających światełek. Posiadają jednak też drugą stronę - pod osłoną przyjemności mają przynieść również strach. Wysokie na kilkadziesiąt metrów karuzele, domy pełne duchów i tunele grozy - to wszystko czeka tam na tych, którzy chcą poczuć coś więcej niż tylko uciechę, ten mały dreszczyk emocji. Lunapark nie zasypia, wciąż panuje tu zgiełk, wszędzie pełno jest rozemocjonowanych ludzi. W gwarze przecież nie słychać krzyków, a śmierć jest elementem dekoracji.

Devin Jones przeżywa właśnie nie najlepszy okres w swoim życiu. Pewna dziewczyna, Wendy Keegan, właśnie złamała mu serce, a jemu trudno pozbierać się po rozstaniu. Zatrudnia się w lunaparku, który ma być lekiem na jego samotność w czasie wakacji. Joyland pozwala mu rzucić się w wir pracy i rozrywki, ale zarazem skrywa też mroczną tajemnicę śmierci młodej kobiety. Devin spotyka się tu z wizjami przyszłości madame Fortuny, dziewczynką w czerwonej czapce oraz kobietą i jej chorym na dystrofię mięśniową synem z zagadkowym darem. Ich losy splatają się tu, w Joylandzie i razem prowadzą Devina coraz bliżej ku mrocznej tajemnicy.

Już dawno nie spotkałam u Kinga tak mocno "niekingowej" powieści. Autor, który zawsze był mistrzem budowania napięcia, atmosfery grozy i przerażających bohaterów, którzy nie pozwalali nam spać po nocach, tym razem przedstawił mi się w dość lekkiej, spokojnej historii. Mimo że wykreowane postacie ocierają się gdzieś o mistycyzm, widzimy tu zjawy, poznajemy bohaterów z niezwykłymi zdolnościami, a Joyland skrywa tajemnicę nierozwiązanej sprawy morderstwa - panuje tu względny spokój. To rzeczywiście opowieść o dorastaniu, nabywaniu nowych doświadczeń, podejmowaniu wyborów, pierwszych miłości i zawodów. To raczej historia, którą opowiada się po latach, wspominając jednak te najlepsze dni, a nie koszmarny okres. Narrator to już starszy człowiek, który wspomina ów czas z nostalgią, zatapiając się we wspomnieniach, które przywołują uśmiech na twarzy nawet po tak wielu latach.

To coś innego, nowego, bo bez klimatu horroru. To bardziej kryminalna intryga, gdzie po kolejnych śladach zbliżamy się do winnego, testując uczciwość wielu bohaterów przed poznaniem prawdy. Powieść nie trzyma w napięciu, bo nie to było jej zadaniem. Nawet jeśli wiemy, że morderca czai się gdzieś w pobliżu, to raczej tylko beztroskie oczekiwanie na koniec. Joyland rzeczywiście sprzedaje zabawę, bo książkę czyta się lekko, z wielką przyjemnością, poznając łagodną stronę Stephena Kinga. Starość czeka każdego z nas, a autor pokazuje jak długa droga jeszcze przed nami, jak wiele zawirowań i zmian czeka nas po drodze. Bardzo miła lektura, która pozostawia niezwykłe wspomnienia. Zupełnie, jakby to była nasza opowieść.

W wesołych miasteczkach jest coś niepokojącego. Ich przeznaczeniem jest nas bawić, zaspokajać nasze ludyczne pragnienia. Zapewniają morze atrakcji, rozrywek na cały dzień, kolorowych postaci, niezdrowego jedzenia i wielobarwnych, mrugających światełek. Posiadają jednak też drugą stronę - pod osłoną przyjemności mają przynieść również strach. Wysokie na kilkadziesiąt metrów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Połamane skrzydła to społeczno-obyczajowa powieść, która powstała w 1912 roku i szybko zyskała miano inspiracji dla powstających na początku XX wieku ruchów emancypacyjnych w krajach arabskich. Autor bestsellerowego Proroka, jednej z najlepiej sprzedających się książek wszech czasów, tym razem skłania do refleksji nad tym, wobec czego człowiek często bywa bezsilny - nad miłością, oddaniem i obowiązkiem.

Salma Karama to piękna dziewczyna, córka bogatego kupca, która stała się ofiarą tradycji obowiązujących w arabskich krajach. Poznaje młodego mężczyznę, syna dawnego przyjaciela swego ojca. Gdy ten pojawia się w jej domu ich oczy spotykają się i oboje od pierwszych chwil wiedzą, że razem tworzą niesamowity i nierozłączny związek dusz. Ręka dziewczyny jest jednak obiecana komuś innemu. Komuś, kto stoi na drodze do jej szczęścia i wolności. Przed Salmą niełatwa droga oznaczona bólem i tęsknotą, która rozdziera jej serce i zamyka w bezwzględnym świecie powinności.

Powieść w barwny choć delikatny sposób porusza problem kobiet w krajach arabskich, które poprzez pozycje swoich ojców, były zmuszane do małżeństw dla celów czysto politycznych i zysku. Tutaj nie ma miejsca na miłość i wolność. Kobieta ma być sługą swojego pana, jak podkreśla to sama bohaterka. To opowieść o miłości, która nie mogła się spełnić, o uczuciu, które nie miało szansy rozkwitnąć, zarazem jednak też o ludziach pogrążonych w niemocy, robiących to, co trzeba, zamiast tego, czego pragnie serce i dusza.

Czytając, zanurzamy się w świecie mocno poetyckim. Tutaj wszystko jest rzeczą niezwykłą. Pierwszym obrazem w oczach ślepca, pierwszym dźwiękiem w uszach głuchoniemego i pierwszym powiewem wolności w życiu wieloletniego więźnia. Świat jest piękny, barwny, niebiańskie są wypowiadane słowa, cudowna jest cisza. Salma porusza się jak anioł, a jej bladość jest cudem. Jej niepewność wdziękiem, a oddanie ideą. Autor używa bardzo wielu epitetów i porównań, którymi stara się oddać słowa tak, by jak najlepiej odzwierciedlały skomplikowane i niełatwe uczucia bohaterów. Są one czystą poezją, choć pisane prozą.

Książka zdecydowanie zbyt szybko przemyka pod palcami. Jest krótka, a zawiera w sobie bardzo wiele ogromnie ważnej treści. Zachwyca i porusza. Autor buduje historię na emocjach i to one odgrywają tu największą rolę. Początkowo trudno było mi przywyknąć; w literaturze współczesnej ciężko spotkać tak urozmaicony i piękny język. Bogactwo figur stylistycznych z początku wydawało mi się odrobinę przytłaczające, gdzieś poza celem powieści, jednak szybko zrozumiałam, że inaczej całego tego bagażu uczuć nie dało się opisać. W efekcie otrzymałam wspaniałą historię ze wzruszającym zakończeniem, opowieść, która uświadamia, że szczęście niestety nie dla wszystkich jest na wyciągniecie ręki.

Spodziewałam się historii odrobinę innej. Oczekiwałam bogatej kultury arabskiej i przedstawiania pozycji kobiet, jak w setkach innych książek. Tutaj jednak dostałam coś całkowicie odmiennego, zaskakującego, co chwyta za serce i zmusza do refleksji nad życiem i hierarchią potrzeb oraz obowiązków człowieka. Zjawiskowa historia, która przedstawia całą gamę uczuć, od tych dobrych dla nas, do tych, których czuć nie chcemy. Wspaniałe wydanie. Przejmująca opowieść. Pozostaje w myślach na długo. Czegóż chcieć więcej?

Połamane skrzydła to społeczno-obyczajowa powieść, która powstała w 1912 roku i szybko zyskała miano inspiracji dla powstających na początku XX wieku ruchów emancypacyjnych w krajach arabskich. Autor bestsellerowego Proroka, jednej z najlepiej sprzedających się książek wszech czasów, tym razem skłania do refleksji nad tym, wobec czego człowiek często bywa bezsilny - nad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Purytańskie szkarłatne „A” jako symbol hańby i cudzołóstwa, stało się inspiracją Nathaniela Howthorna dla stworzenia opowieści o kobiecie, która musiała nosić ów znak na swej piersi. Hester Prynne, główna bohaterka powieści, to jedna z najważniejszych bohaterek amerykańskiej literatury. Jej historia była przetwarzana wiele razy w kinematografii, a książka szybko stała się najsłynniejszym utworem pisarza. Szkarłatna litera to druga powieść Howthorna wydana w 1850 roku, która mocno odzwierciedla obsesję autora na punkcie grzechu. W swoich książkach odkrywał nonkonformistyczny charakter purytańskiego świata, umieszczając go w moralnych dylematach.

Mąż Hester Prynne zaginął bez śladu. Podczas jego nieobecności kobieta zachodzi w ciąże i rodzi dziecko, małą Pearl. Teraz musi odpowiedzieć za zdradę, jak wymagają tego od niej mieszkańcy. Zwyczaje nakazują, aby cudzołożnica nosiła na piersi literę „A” (od ang. adultery - cudzołóstwo). Hester z czerwonego sukna wycina literę i przytwierdza do swej sukni. Następnie musi wystawić się na widok konserwatywnej społeczności, godząc się na krzywe spojrzenia, śmiech i ostre słowa. Okryta hańbą nosi odkryty znak na piersi przez kolejne lata, ukrywając imię swego kochanka i wychowując Pearl, która - jak mówi - utrzymuje ją przy życiu, choć zarazem jest też jej karą.

Howthorne przedstawia problem ludzkiej moralności tamtych czasów. Purytanie chcieli stworzyć społeczeństwo idealne. Dążyli do skrajnej moralności, odrzucając wszystkie niewygodne doktryny katolickie. Nic więc dziwnego, że tutaj społeczeństwo mocno reaguje na "występek" Hester - chcą ją wychłostać, napiętnować znakiem na samym czole, chcą jej śmierci. Uważają, że rozpustnica wśród nich ściąga hańbę na wszystkie kobiety. Hester zostaje odrzucona przez społeczeństwo, choć i to podejście podczas trwania powieści mocno ewoluuje, jak i sama Hester. Kodeks społeczny i głęboka religijność stoją na pierwszym miejscu w hierarchii wartości tej społeczności, choć sami nie ukrywają początkowo swej nienawiści wobec kobiety, atakują ją złymi słowami i chcą odebrać dziecko. Szkarłatna litera na piersi Hester ją jednak uszlachetnia, grzech staje się przyczyną edukacji jej duszy. Książka przedstawia społeczeństwo skostniałe, trzymające się sztywno reguł, które upadlają tak naprawdę ich, a nie Hester, bo to społeczeństwo przestaje już czuć cokolwiek.

Do powieści podeszłam z dużym entuzjazmem, choć przyznam, że czytało mi się ją niełatwo. Howthorne stworzył doskonałą historię, spisując ją językiem odpowiednim dla swoich czasów i niełatwym. To minimalna ilość dialogów i cała masa długich opisów, które mogą zniechęcić niezakochanych w klasyce. Autor raczy nas wieloma szczegółami, które potrafią zmęczyć, choć szkoda zrezygnować z takiego powodu z takiej historii. Przyznam, że dużo bardziej odpowiadały mi filmowe wersje tej opowieści, z którymi zapoznałam się już jakiś czas temu. Przekazują samo sedno problemu, cały tragizm tych wydarzeń, lecz w równie dobry sposób, jak sądzę, nie spłycając powieści. Szczególnie polecam Szkarłatną literę z 1926 roku z urokliwą Lillian Gish, popularną aktorką kina niemego tamtych lat w roli Hester. Nie sposób nie pokochać tej historii w tym wydaniu.

Taką książkę warto polecić fanom klasyki, którym niegroźny trudny, ciężki język i skomplikowany styl. Warto poznać tę historię, w której grzech tak naprawdę dotyka każdego. W zasadzie każdy z tego purytańskiego społeczeństwa mógłby na piersi przyszyć swoją literę, która odpowiadałaby jego grzechom. Łatwiej im jednak spoglądać na innych, zapominając, że każdy powinien wykrzesać z siebie odrobinę wielkoduszności, zamiast opierać się jedynie o sztywne, niezłomne zasady. Hester okryła się hańbą, jednak nie okazała się gorsza od pozostałych. Sama potrafiła uczynić dla nich więcej, niż oni wszyscy dla niej jednej.

Purytańskie szkarłatne „A” jako symbol hańby i cudzołóstwa, stało się inspiracją Nathaniela Howthorna dla stworzenia opowieści o kobiecie, która musiała nosić ów znak na swej piersi. Hester Prynne, główna bohaterka powieści, to jedna z najważniejszych bohaterek amerykańskiej literatury. Jej historia była przetwarzana wiele razy w kinematografii, a książka szybko stała się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Agnieszka Hałas do tej pory pozostawała dla mnie anonimowa, choć wielu innym czytelnikom dała się już poznać jako obiecująca autorka kilku książek o tematyce fantasy, a także niejednego opowiadania. Tutaj znów zabiera czytelnika do złowrogiego świata, odsłaniając mechanizmy ludzkich nadziei i niemocy zarazem. Po stronie mroku to zbiór opowiadań, utrzymujących się w silnie mrocznej atmosferze, które poruszają tematykę życia i śmierci, choć także i życia po śmierci.

Książka to dwanaście opowiadań skupiających się wokół jednego miejsca: Szeolu - ziemi umarłych, gdzie nie zaznają oni już żadnej radości. To całe piekło, jakie człowiek może sobie wyobrazić - kłamstwa, manipulacje, kuszenie, ludzie podążający złymi drogami, bo gdzieś, kiedyś popełnili błąd lub odwrotnie - chcieli jakiś błąd naprawić. Opowiadania przedstawiają nam zależność obu stron - Nieba i Piekła, które tak często biorą udział w niebezpiecznych przechadzkach człowieczej duszy poza ciałem.

Autorka porusza wiele problemów, które w umyśle człowieka urastają do ogromnych rozmiarów, niszcząc go od środka, strącając na samo dno, zabierając resztki ufności, że jeszcze coś może się zmienić. To trochę o nadziei, spojrzeniu na człowiecze wybory, na drogi, które się otwierają i czekają tylko na ruch, który ma być przełomowy dla zmizerniałej duszy człowieka. Trochę też o strachu i wiedzy tajemnej, o kłamstwach i manipulacji. Okrucieństwo z delikatnością i zło z dobrem zmieniają się tu co chwilę, choć zwykle i tak wygrywa śmierć. Są tu ludzie samotni i opuszczeni z zaniedbanymi duszami, do których tylko demony wyciągają już rękę.

Świat, w którym autorka umieszcza swoje opowiadania jest precyzyjnie skonstruowany. Czytając ma się wrażenie, że każde słowo, każde określenie, każdy użyty kolor ma tutaj znaczenie i należy do tego mrocznego świata. Przygnębia i napawa niepokojem, doskonale buduje chmurną rzeczywistość, sprawiając, że czujemy się nie tyle czytelnikiem, ile widzem. To język prosty, choć mocno poetycki, jednak ilość odwołań, do rożnych tekstów kulturowych sprawia, że historie są lekkie i czytelne. Mamy tu nawiązania do wierzeń współczesnych, do dawnych mitologii, do obrazów, rzeźb i muzyki.

Autorka ma zdolność kreacji bohaterów, z których każdy zbudowany jest ze specyficznych cech. To także dobrze skonstruowane światy, choć czasem zbyt szablonowe. Ma się wrażenie, jakby niczym nie zaskakiwały i były dokładnie tym, czego czytelnik mógłby oczekiwać. Tam "na dole" słychać dziwne dźwięki, jęki, łomot i krzyki, czuć zapach stęchlizny, praca jest bezowocna i zawsze na marne, a miasta nieustannie spowite mgłą i dymem. Ostatecznie jednak nie sposób nie poczuć mrocznej magii tej złej strony świata i niepokojów bohaterów.

Dla mnie ten zbiór to interesująca pozycja ze względu na przedstawienie tego, co już znamy, lecz w różnych sytuacjach słabości i bezsilności człowieka. Niektóre opowiadania były doskonałe w każdym calu. Artystę, Powrót do ogrodu czy Rytuał Piasku czytałam z przyjemnością. W innych brakowało mi czegoś nowego, kreatywności w budowaniu historii. Wszystkie opierały się na stałych konstrukcjach: bohater umierał i trafiał na dół albo poszukiwał duszy kogoś bliskiego, na koniec i tak zanurzając się w uldze.

Opowiadania są bardzo atrakcyjne, struktura świata i bohaterów są niemal perfekcyjne, choć słabiej wypada sam przebieg zdarzeń, które wydają się ogromnie sztampowe i często już bez tej iskry, która powinna sprawiać, że niechętnie odkładalibyśmy książkę. Chciałabym większych popisów wyobraźni, choć wiele z tego, co tu przeczytałam i tak podbiło moje serce.

Agnieszka Hałas do tej pory pozostawała dla mnie anonimowa, choć wielu innym czytelnikom dała się już poznać jako obiecująca autorka kilku książek o tematyce fantasy, a także niejednego opowiadania. Tutaj znów zabiera czytelnika do złowrogiego świata, odsłaniając mechanizmy ludzkich nadziei i niemocy zarazem. Po stronie mroku to zbiór opowiadań, utrzymujących się w silnie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wszystkie dziewczyny kochają brylanty Anna Litwinow, Siergiej Litwinow
Ocena 6,7
Wszystkie dzie... Anna Litwinow, Sier...

Na półkach: ,

Annę i Siergieja Litwinów poznałam już przy okazji pierwszej części serii o Tanii Sadownikowej "Wycieczka na tamten świat". Już wtedy zachwycili mnie umiejętnością zawierania w powieści tego, czego czytelnik pragnie. Zagadki, akcji i kłopotów. Na tę część musiałam trochę poczekać, ale wiem, że było warto. Połączenie sensacji i kryminału ze wspomnieniami przeszłości i mentalności Rosjan końca ubiegłego wieku oraz wielka wyprawa po skarb. Przygotujcie się na wielką przygodę!

Jeśli wszystkie dziewczyny kochają brylanty, Tatiana Sadownikowa jest tego najlepszym przykładem. Młoda, piękna, pewna siebie, dążąca zawsze prosto do celu. Teraz na dodatek, jej matka nawiązała kontakt z niemłodą już księżną z rodu Fribourg-Sawiczewej z Paryża, Marią Pietrowną, która zdaje się należeć do rodziny. W liście zdradza im pewien sekret. Dotyczy on skarbu wartego ogromną sumę pieniędzy pozostawionego gdzieś w Rosji. Tanieczce nie pozostaje nic innego, jak tylko odnaleźć go jak najszybciej.

Tatiana to dziewczyna, którą zawsze trudno mi było pokochać. Może przez to dążenie po trupach do celu albo zbytnie dbanie głównie o siebie. Przyznać trzeba jednak, że to dzięki niej powieść nabiera tempa. Gdy skarb zaczyna zaprzątać jej umysł, od razu bierze się do roboty, by go odnaleźć. Rzuca się w wir przygody, która stawia na jej drodze wiele przeszkód i niespodziewanych wydarzeń. Tania, jako silna osobowość, wciąż idzie dalej, do celu. Czasami ujawnia swoją subtelniejsza naturę, jednak wciąż nie wyzbywa się cech wyzwolonej Rosjanki, która chce podążać własną drogą.

Książka to ciekawe przedstawienie współczesnej literatury rosyjskiej. Poza tym mamy tu spory wycinek mentalności i systemu z końca XX wieku i lat 70. Zatapiając się w lekturze, widzimy jednak, że jest on mocno zwariowany, ryzykowny i niepoprawny. Dziś często nie do pomyślenia. Autorzy pokazują nam Rosję nie bez problemów, nie idealną, w której nie koniecznie łatwo się żyje. Dodatkowo retrospekcje do roku 1973 doskonale budują napięcie i historię, zbliżając nas powoli do celu.

Litwinowie, jak już przekonałam się w poprzedniej części przygód Tanii, potrafią budować historię niezwykłą, uwikłać bohaterów w wydarzenia nieprawdopodobne i niebezpieczne, umieścić gdzieś w powieści to "złote jabłko", które będzie przedmiotem pożądania jednak sprowadzi też wiele problemów. Jeśli ktoś szuka dobrej sensacji i intrygującej zagadki, sądzę, że tutaj znajdzie coś dla siebie. Za tym lekkim, prostym językiem kryje się dobrze zbudowana powieść, która nieraz potrafi zaskoczyć i wciągnąć na kilka godzin. Polecam!

Annę i Siergieja Litwinów poznałam już przy okazji pierwszej części serii o Tanii Sadownikowej "Wycieczka na tamten świat". Już wtedy zachwycili mnie umiejętnością zawierania w powieści tego, czego czytelnik pragnie. Zagadki, akcji i kłopotów. Na tę część musiałam trochę poczekać, ale wiem, że było warto. Połączenie sensacji i kryminału ze wspomnieniami przeszłości i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W sklepach zwykle łodygi róż są gładkie. Każdy kolec wcześniej zostaje usunięty, by dzięki temu większy komfort zapewnić klientom. Czy jednak warto pozbawiać je tej naturalności, charakterystycznej cechy, która nieraz uświadamia, że piękno nie zawsze jest idealne i pozbawione wad? Autorka przedstawia wspaniałą historię o życiu usianym udrękami, w którym jednak istnieją przebłyski słońca.

Galilee Garner jest nauczycielką biologii, która po szkole z pasją hoduje kwiaty. Dokładniej - róże. Marzy jej się, by pewnego dnia jej kwiaty zyskały sławę. Wiele godzin poświęca na żmudną pracę przy pielęgnacji i krzyżowaniu różnych odmian. One bowiem dają jej radość w życiu, które nie było dla niej już tak łaskawe. Od lat poważnie choruje na nerki i czeka na przeszczep. Dodatkowo w jej domu pojawia się Railey, jej siostrzenica, która sama - podobnie zresztą jak Gal - szuka swojego miejsca w świecie.

Sztuka uprawiania róż z kolcami to dla mnie zaskoczenie. Sądziłam, że będzie to kolejna opowieść o zamkniętej w sobie bohaterce, która radość widzi tylko w kwiatach. Na tym jednak ta opowieść się nie kończy. Może to przez problemy zdrowotne Gal, może przez to, jak wyglądają jej więzy z rodziną, siostrą i rodzicami, a także stosunki z ludzki w pracy. Poza tym jest tu jednak też rywalizacja - i o kwiaty i o nerkę, niezwykła przyjaźń i siła, by żyć jak najpełniej i akceptować, co daje los.

Gal to osoba na pierwszy rzut oka przytłoczona problemami, z którą ciężko się zaprzyjaźnić. Z biegiem czasu jednak zaczynamy ją rozumieć, a ona sama zaczyna się otwierać na świat i na ludzi. Poza tym wciąż goni za swoimi marzeniami, chociaż biorąc pod uwagę stan jej zdrowia, nie jest to łatwe.

Margaret Dilloway stworzyła wspaniałą opowieść o życiu, miłości, przyjaźni i przede wszystkim o marzeniach. Zawarła w niej wszystko, o czym żaden człowiek nie powinien zapominać. Prostym językiem przedstawia nam rzeczywistość, która jest tą różą z kolcami. Zarówno piękna, jak i krzywdząca. Jednak na jej piękno składa się wiele elementów. Kształt płatków, ich ilość, zapach czy barwa... A kolce? To tylko ten drobny element, który pozwala nam dostrzegać to, co najważniejsze. A z życiem przecież jest tak samo... Polecam!

W sklepach zwykle łodygi róż są gładkie. Każdy kolec wcześniej zostaje usunięty, by dzięki temu większy komfort zapewnić klientom. Czy jednak warto pozbawiać je tej naturalności, charakterystycznej cechy, która nieraz uświadamia, że piękno nie zawsze jest idealne i pozbawione wad? Autorka przedstawia wspaniałą historię o życiu usianym udrękami, w którym jednak istnieją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ach, ci single! Z nimi nie ma lekko. Chociaż Meredith Goldstein udowadnia, że kiedy pojawia się ich wielu w jednym miejscu, może dojść do niebywałych zdarzeń. Nawet jeśli przeszłość ich dogania i muszą się z nią uporać. Tylko tu i teraz, bo ileż można uciekać? Czasami zwyczajnie trzeba stawić jej czoła. Czasem zacząć od nowa i zostawić za sobą to, co było. A czasem życie stawia przed nami nowe wyzwania. I z tymi także trzeba sobie jakoś poradzić. Ci single odkrywają przed nami nowe sposoby w zabawnej opowieści o życiu.

Bee to przyszła panna młoda, której wesele zbliża się wielkimi krokami. Tylko co zrobić z tymi singlami? Ta piątka osób, nieparzysta liczba, choć kłopotliwa, jest niezwykle dla niej ważna. Musi ich jakoś usadzić przy tym stole, by żadne z nich nie czuło się skrępowane i dobrze się bawiło. Zwłaszcza, że Hannah będzie musiała całą noc oglądać swojego byłego chłopaka u boku innej, a Vicky zmaga się z lekką depresją. Pozostała trójka także nie ma lekko. W końcu jednak udaje się zaradzić problemom i ceremonię ślubną czas zacząć! A może podczas niej ta piątka znajdzie sobie towarzystwo?

Single to ciepła opowieść, z urokliwym humorem w sam raz na leniwe wieczory. Trochę o przyjaźni i dużo o miłości. Odrobina tego, co teraz rozgrywa się w życiu każdego z nich, ze wspomnieniami, które jednak wciąż na nich wpływają i niejednokrotnie wprowadzają zamęt. Autorka pokazuje nam rany z przeszłości i tę odrobinę szaleństwa, która rodzi się na widok drugiej osoby. Książka pokazuje, jak rożni są ludzie, jak różnych rzeczy pragną. I że gdzieś tam poza wszystkimi szczegółami uprzyjemniającymi życie, wszyscy szukają szczęścia.

Bohaterowie są wyjątkowi. Każdy ma swoje małe tajemnice i wielkie oczekiwania wobec życia. Chociaż to z pozoru ludzie poważni, z własnymi karierami i poukładanym życiem, z przeszłości wciąż wynurzają się jakieś zgrzyty. Tyle samo ich łączy, co dzieli. Tak rożni ludzie, a jednak ich drogi wciąż się splatają. Spotkania po latach może takie właśnie bywają. Przecież to chwile idealne na wspomnienia. I na poukładanie tego, co nieustannie zaprząta nam głowę.

Książka krótka i lekka, naprawdę przyjemnie się ją czytało. Nieskomplikowany lecz wspaniały humor doskonały dla kobiet, odprężający po ciężkim dniu. Ta książka to idealne zestawienie różnych charakterów, których niejednokrotnie spotykamy w swoim życiu, którymi być może sami jesteśmy. To nie przypadek, jeśli gdzieś w nich widzimy nasze lustrzane odbicia. Bardzo prawdziwa i może dlatego tak szybko można się w niej zaczytać.

Ach, ci single! Z nimi nie ma lekko. Chociaż Meredith Goldstein udowadnia, że kiedy pojawia się ich wielu w jednym miejscu, może dojść do niebywałych zdarzeń. Nawet jeśli przeszłość ich dogania i muszą się z nią uporać. Tylko tu i teraz, bo ileż można uciekać? Czasami zwyczajnie trzeba stawić jej czoła. Czasem zacząć od nowa i zostawić za sobą to, co było. A czasem życie...

więcej Pokaż mimo to