-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2017-12-31
Brandona Sandersona możecie kojarzyć dzięki takim książkom jak „Z mgły zrodzony” czy „Droga Królów”. To jedynie dwa tytuły spośród pisarskiego dorobku autora, a jest on zaiste imponujący. Moja półka ugina się pod ciężarem obszernych tomiszczów i nieco krótszych powieści. Pragnę skolekcjonować wszystkie jego dzieła, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że to prawie niemożliwe. Na razie zadowalam się tymi, które wyszły w Polsce. I nie tak dawno miała premierę kolejna książka, tym razem przeznaczona dla nieco młodszych czytelników. „Piasek Raszida” bo właśnie o nim tutaj mowa, to pierwszy tom serii „Alcatraz kontra bibliotekarze”. Spodziewałam się czegoś na kształt popularnego serialu „Bibliotekarze” emitowanego przez stację TNT i oczywiście dostałam coś zgoła innego.
Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/02/piasek-raszida-brandon-sanderson.html
Brandona Sandersona możecie kojarzyć dzięki takim książkom jak „Z mgły zrodzony” czy „Droga Królów”. To jedynie dwa tytuły spośród pisarskiego dorobku autora, a jest on zaiste imponujący. Moja półka ugina się pod ciężarem obszernych tomiszczów i nieco krótszych powieści. Pragnę skolekcjonować wszystkie jego dzieła, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że to prawie niemożliwe....
więcej mniej Pokaż mimo to
Naprawdę długo musiałam czekać na wydanie Bezkresu magii. Chyba nigdy czas mi się tak nie dłużył w oczekiwaniu na książkę. Oczywiście po drodze były jeszcze wznowienia Rozjemcy i Elantris, jednak najlepsze dopiero miało nadejść. I kiedy wydawnictwo zapowiedziało ten zbiór opowiadań, z niecierpliwością odliczałam dni do jego premiery. I uwierzcie mi: było warto! Dziewięć tekstów mistrza Sandersona zebranych w jednym miejscu i opatrzonych pięknymi ilustracjami. To perełka w zbiorze prawdziwego wielbiciela twórczości pisarza! Jeżeli jeszcze nie jesteście przekonani, czy warto sięgnąć po tę pozycję to zapoznajcie się z całą opinią.
Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/01/bezkres-magii-brandon-sanderson.html
Naprawdę długo musiałam czekać na wydanie Bezkresu magii. Chyba nigdy czas mi się tak nie dłużył w oczekiwaniu na książkę. Oczywiście po drodze były jeszcze wznowienia Rozjemcy i Elantris, jednak najlepsze dopiero miało nadejść. I kiedy wydawnictwo zapowiedziało ten zbiór opowiadań, z niecierpliwością odliczałam dni do jego premiery. I uwierzcie mi: było warto! Dziewięć...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-15
Dwutysięczny szesnasty to kolejny wielki rok dla Brandona Sandersona. Całe mnóstwo wydanych książek i kolejnych zapowiedzi, na które czekam z wielkim zniecierpliwieniem i podekscytowaniem. „Żałobne opaski” to już szósty tom z serii „Ostatnie Imperium”, a zarazem trzeci tom sagi o Waxilliumie Ladrianie. Jestem wdzięczna wydawnictwu za to, że długo nie musiałam czekać na kontynuację losów moich ulubionych bohaterów, po szokującym zakończeniu „Cieni tożsamości”.
Od wydarzeń z ostatniego tomu minęło sześć miesięcy. Tajna organizacja zwana Kręgiem zaczyna wywierać coraz większe naciski na cały świat. Waxillium po ostatnich wydarzeń próbuje dojść do siebie. Jest rozczarowany Haromnią, a swoją złość próbuje wyładować poprzez angażowanie w coraz to bardziej niebezpieczne akcje. W tym samym czasie przygotowuje się do ponownego ślubu ze Steris. Ich szczęście nie trwa długo, gdyż kolejna ceremonia zostaje gwałtownie przerwana przez walącą się wieżę ciśnień. Na domiar złego, dowiaduje się, że jego porwana siostra, zamieszana została w sprawy Bezimiennych Nieśmiertelnych. Wax postanawia wyruszyć w długą i niebezpieczną podróż na południe, obfitującą w przeżycia, których nie spodziewał się nawet po piętnastu latach spędzonych w Dziczy.
Nie będę tu po raz kolejny rozprawiać o moim zafascynowaniu głównymi bohaterami. O tym, możecie przeczytać we wcześniejszych recenzjach. Tym razem, szczególną uwagę poświęcę Steris, narzeczonej Waxa. Od samego początku darzyłam ją wielką niechęcią, przede wszystkim ze względu na jej nieciekawą i irytującą postać. Skupiałam się bardziej na siostrze, Marasi. I w tym momencie popełniłam błąd, ponieważ zepchnęłam na margines bohaterkę, która tak naprawdę ewoluowała przez cały ten czas. Nagle okazało się, że Steris posiada mnóstwo poczucia humoru, a przewidywanie nieoczekiwanych sytuacji to jej najlepsza cecha. Dzięki temu niejednokrotnie udało jej się uratować sytuację. Jej komentarze rozbawiały mnie do łez, dzięki czemu Steris trafiła na szczyt moich ulubionych postaci w „Ostatnim Imperium”. Teraz, będę bacznie jej się przyglądać – pod każdym kątem i notować sobie w głowie jej nieraz błyskotliwe wypowiedzi.
Już kilka razy wspominałam, że z całej serii „Ostatnie Imperium”, to właśnie saga Waxa i Wayne'a najbardziej przypadła mi do gustu. I chociaż mam sentyment do złodziejki Vin, czy szlachcica Elenda, to przygody rodem z Sherlocka Holmesa stały się moim numerem jeden. Oczywiście i tak pozostaję zakochana w „Archiwum Burzowego Światła”, ale nie zmienia do faktu, że wszystko, co wyjdzie spod ręki mistrza Sandersona, staje się bestsellerem. Weźmy na przykład Allomancję i Feruchemię – czyli „fizykę magii”, która jest genialnym pomysłem. Jestem bardzo ciekawa, co autor będzie jeszcze chciał stworzyć w tym świecie. Jak się okazuje, ma on w sobie jeszcze wiele tajemnic, które mam nadzieję wkrótce odkryć.
Kolejny raz jestem zmuszona oddać pokłon pisarzowi. Myślałam, że nikt już mnie nie zaskoczy, jeżeli chodzi o fantastykę. Natomiast, Brandon Sanderson jest mistrzem bawienia się światami, które sam tworzy. Byłam przekonana, że już nic więcej nie wymyśli względem systemu magii, o którym wcześniej wspomniałam. I jakże byłam zdziwiona, kiedy zobaczyłam, co jeszcze da się z nim zrobić, jak twórczo go zinterpretować i tym samym wytyczyć sobie nową ścieżkę dla kolejnych powieści. Dlatego też, „Żałobne opaski” są najlepszą jak dotąd napisaną częścią, oprócz pierwowzoru, którego autor nie jest w stanie pobić.
„Żałobne opaski” to kolejna świetna pozycja, którą polecam wielbicielom pisarza. Z czystym sumieniem rekomenduję całą serię tym, którzy wahają się po nią sięgnąć. Tracicie kawał dobrej fantastyki i wiele wspaniałych przygód, jakie funduje ten pisarz. Sięgnijcie, a sami się o tym przekonacie!
Dwutysięczny szesnasty to kolejny wielki rok dla Brandona Sandersona. Całe mnóstwo wydanych książek i kolejnych zapowiedzi, na które czekam z wielkim zniecierpliwieniem i podekscytowaniem. „Żałobne opaski” to już szósty tom z serii „Ostatnie Imperium”, a zarazem trzeci tom sagi o Waxilliumie Ladrianie. Jestem wdzięczna wydawnictwu za to, że długo nie musiałam czekać na...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-14
2015-09-20
Brandon Sanderson znajduje się na szczycie listy uwielbianych przeze mnie autorów. Serie „Archiwum Burzowego Światła” i „Ostatnie Imperium” oczarowały mnie przede wszystkim swoją historią i niezwykłym klimatem. Ten pisarz podbił nie tylko moje serce, ale również listy bestsellerów na całym świecie. Swój sukces może zawdzięczać niesamowitej wyobraźni, którą z precyzją mistrza przelewa na papier i przekazuje czytelnikom. Kiedy ogłoszono, że Sanderson wydaje powieść YA, byłam zachwycona i już nie mogłam się doczekać polskiej edycji. Wiedziałam, że to będzie dobre. I właśnie takie było.
Akcja „Stalowego serca” rozgrywa się w bliskiej przyszłości. Świat, który znamy, uległ diametralnej przemianie, kiedy na niebie pojawiło się nowe ciało niebieskie, zwane Calamity. Zaczęło ono zmieniać ludzi, a wybrańcy, tak zwani Epicy, odkryli w sobie nadprzyrodzone moce. Jednak wraz z pojawieniem się dziwnego obiektu zanikła moralność i zaczęła się walka o władzę pomiędzy Obdarowanymi a zwykłymi śmiertelnikami, co zapoczątkowało powolną dewastację świata. Grupa Mścicieli, która nie chce pogodzić się z takim losem, staje do walki z władającym Newcago (dawniej Chicago) Stalowym Sercem, potężnym Epikiem, który jest niemal niepokonany. Do tej grupy buntowników dołącza David, młody człowiek cudownie ocalały z masakry, w której zginął między innymi jego ojciec. Pała on nienawiścią do Epika, który stał się niemal obsesją chłopaka.
„Stalowe serce” jest powieścią, która już po pierwszym rozdziale zachwyca swoją odmiennością od innych książek z tego gatunku. Przede wszystkim nie mamy tutaj do czynienia ze stereotypowymi superbohaterami, którzy zostają obdarzeni nadprzyrodzonymi mocami i zaczynają ratować świat. W tym przypadku ci herosi stają się Epikami chcącymi przejąć władzę za wszelką cenę, nawet po trupach. To jest właśnie jeden elementów, który mnie zachwycił i dał początek naprawdę świetnej przygodzie.
Jak zawsze przy każdej książce Sandersona to bohaterowie najbardziej mnie zaskakują. Ich wykreowanie jest mistrzowskie, mam wrażenie, że oni naprawdę istnieją. Sam prolog rokuje nadzieję na coś niesamowitego, a kiedy poznaje się Davida jako osobę już dorosłą, to czuć bijące od niego zapał i determinację. Pozostali bohaterowie zostali przedstawieni równie barwnie. Są przede wszystkim różnorodni, zwłaszcza Epicy i ich moce – od panowania nad żywiołami, latania, niezwykłej siły czy umiejętności uzdrawiania, po te bardziej skomplikowane jak na przykład tworzenie iluzji. Każda z postaci jest indywidualna i sporo wnosi do powieści. Dzięki temu czyta się ją z wielką przyjemnością.
Sama budowa świata przedstawionego jest niesamowita i naprawdę brakuje mi słów, aby go opisać. Wyobrażenie ziemi po apokalipsie było bardzo realistyczne i przekonywujące, między innymi dzięki klimatowi książki i opisom, które pobudziły moją wyobraźnię. Do tego Epicy posiadający nadprzyrodzone moce, które sprawiły że, zapragnęłam żyć w takim świecie. I to wszystko uzupełniają jeszcze sceny walk i pościgów, które były mroczne i intrygujące, jakby oglądało się film akcji lub czytało komiksy mistrza Marvela.
„Stalowe serce” obfituje w mnóstwo niespodziewanych zwrotów akcji, które są świetnie dopasowane do zawrotnego tempa historii. Wszelakie aspekty polityki w świetle nikczemności, moralności i ludzkiej natury zostały ze sobą doskonale połączone. Fabuła jest bardzo intensywna i nie daje czytelnikowi w ogóle odetchnąć przy nadmiarze kolejnych działań bohaterów, co najbardziej pokochałam w tej książce.
Zakończenie ogromnie mnie zaskoczyło i karze mi sięgnąć po kolejny tom, którego z niecierpliwością wyczekuję. Dlatego też z czystym sumieniem mogę polecić „Stalowe serce” każdemu czytelnikowi, nawet tym, którzy nie przepadają za gatunkiem YA. Według mnie ta powieść zasługuje na najwyższe laury, jak zresztą wszystko, co napisał Brandon Sanderson.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
Brandon Sanderson znajduje się na szczycie listy uwielbianych przeze mnie autorów. Serie „Archiwum Burzowego Światła” i „Ostatnie Imperium” oczarowały mnie przede wszystkim swoją historią i niezwykłym klimatem. Ten pisarz podbił nie tylko moje serce, ale również listy bestsellerów na całym świecie. Swój sukces może zawdzięczać niesamowitej wyobraźni, którą z precyzją...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-01
Wielu pisarzy często postanawia wrócić do świata, które sami stworzyli. Byłoby to wielką stratą, gdyby odrzucili te wspaniałe miejsca, ludzi i kultury, które powołali do życia. Natomiast Sanderson poszedł o krok dalej! Użył trylogię „Ostatnie Imperium” jako fundament do nowych opowiadań i epok w świecie zwanym jako Scadrial. Jego wyobraźnia nie ma sobie równych, a dzięki talentowi, który przelewa na karty powieści, to my mamy ogromny zaszczyt uczestniczyć w tych wydarzeniach.
„Prawdziwie wielkim człowiekiem jest ten, który umie odłożyć na bok sprawy ważne, by zająć się tymi niezbędnymi.”
W „Stopie prawa” główną rolę odgrywa Waxillium „Wax” Ladrian, który jest jednocześnie Allomantą i Feruchemikiem. Przed powrotem do miasta, zajmował się pilnowaniem, aby wszyscy w Dziczy przestrzegali prawa. Kiedy jednak odziedziczył spadek, zmuszony został zapomnieć o przygodach pełnych wrażeń i zająć się nudnym życiem arystokratów.
Jednak nie jemu jest pisane rozmyślanie o ślubie i wielkich uroczystościach. W Elendel dzieją się złe rzeczy. Tajemniczy gang Znikaczy w nikomu nieznany sposób rabuje pociągi i zabiera ze sobą zakładniczki. Te okoliczności sprawiają, że do miasta przybywa jego najlepszy przyjaciel, Wayne. Za jego namową, Wax powraca do znanego mu życia i dzięki swoim zdolnościom pomaga rozwikłać zagadkę tajemniczych uprowadzeń.
„Przesada, nawet w czymś dobrym, może się okazać niszczycielska.”
Trylogia „Zrodzonego z mgły” osadzona była w klimacie średniowiecznym, gdzie nie było jeszcze znane pojęcie nowoczesnej technologii. Natomiast trzysta lat po opisanych tam wydarzeniach, Scadrial zrobiło ogromny cywilizacyjny krok na przód. Na ulice wyjechały pierwsze samochody, a w domach i na ulicach zaczęła działać elektryczność. Pojawiły się również rewolwery, które uatrakcyjniły rozgrywające się wydarzenia. Więc śmiało można powiedzieć, że wydarzenia opisane w „Stopie prawa” dzieją się w epoce wiktoriańskiej.
Allomancja i feruchemia zdążyły przez ten czas wyewoluować, wzbogacając się o nowe stopy i zastosowania. Metal nadal dominuje nad światem i ma większe wpływy niż do tej pory. Pojawia się więcej mieszanek – Podwójnych, czyli osób posiadających nowe kombinacje mocy. Podwójni nie są jednak równi Zrodzonym, którzy w „Stopie prawa” już nie istnieją – owszem, jest ich więcej, ale nie posiadają tak wielkiej siły, jak ich poprzednicy. Jednak, połączenie mocy allomatycznej z feruchemiczną potrafi stworzyć wielkie możliwości dla osoby, która potrafi się nią umiejętnie posłużyć.
Książka, choć bardzo cienka (porównując do innych dzieł tego autora), jest naprawdę godna uwagi. Nie tylko okładka przyciąga wzrok, ale samo wykonanie obwoluty. Wysoka jakość tektury, oraz papieru jest godna uwagi oraz zasługuje na pochwałę. Natomiast w środku znajdziemy dodatki w postaci ilustracji, których zabrakło przy poprzedniej wersji (dlatego warto sięgnąć po odnowioną część). Jak zawsze Sanderson zamieścił na końcu „Ars Arcanum”, czyli pełną listę metali i ich właściwości oraz dokładny opis wszystkich trzech sztuk metalicznych, więc bez problemu każdy odnajdzie się w jego świecie.
„Najlepsze przedstawienia to te, których nie da się powtórzyć.”
Podsumowując, „Stop prawa” to doskonałe rozpoczęcie nowej trylogii. Polecam ją przede wszystkim tym, którzy zapoznali się już z „Z mgły zrodzonym”. Osoby, które najpierw sięgnął po tę część, mogą mieć mały problem ze zrozumień niektórych sytuacji.
Cieszę się, że na horyzoncie widać powoli kolejny tom. Ten świat wciągnął mnie i nie pozwala odejść, dopóki całkowicie mnie nie pochłonie. Pozostaje mi tylko odliczać czas do premiery „Cieni tożsamości”.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
Wielu pisarzy często postanawia wrócić do świata, które sami stworzyli. Byłoby to wielką stratą, gdyby odrzucili te wspaniałe miejsca, ludzi i kultury, które powołali do życia. Natomiast Sanderson poszedł o krok dalej! Użył trylogię „Ostatnie Imperium” jako fundament do nowych opowiadań i epok w świecie zwanym jako Scadrial. Jego wyobraźnia nie ma sobie równych, a dzięki...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-21
Czytałam już wiele książek. Moja biblioteka jest naprawdę imponująca i wypełniona głównie powieściami fantasy, science fiction i kryminałami, a ponad to napisałam już mnóstwo opinii na Lubimy Czytać. Przez cały ten czas nie przeczytałam równie fascynującej trylogii, jaką okazało się być Ostatnie Imperium, a ostatni tom dosłownie „wbił mnie w fotel”. Aby w pełni zrozumieć i docenić tę serię, trzeba poznać wszystkie trzy tomy. Brandon Sanderson wykonuje świetną pracę i grzechem byłoby obojętnie przejść obok jego dzieł. Dlatego też, staram się was zachęcić do poznania mojego mistrza pióra.
Po upadku Ostatniego Imperium, popiół, co raz częściej spada z nieba dławiąc florę, a gęste mgły zabijają ludzi. Zagłada jest nieunikniona. Studnia Wstąpienia okazała się więzieniem Zniszczenia, boskiej siły, której teraz nic nie stoi na przeszkodzie przed unicestwieniem życia. Nie lada wyzwanie stoi przed cesarską parą Elendem i Vin Venture. Bohaterowie, wraz z wiernymi przyjaciółmi z ekipy Kelsiera, podejmują się zadania zatrzymania mechanizmu zagłady. Wydawałoby się, że próbują dokonać niemożliwego. A co jeśli Ostatni Imperator przewidział własną śmierć i przygotował na ewentualność powrotu Zniszczenia? Wyścig z czasem w poszukiwaniu wskazówek do wyzwolenia mocy Zachowania, może okazać się ocaleniem lub śmiertelną pułapką.
W rezultacie historia jest kontynuacją, więc nie wiele mogę zrobić, aby nie zdradzić samej fabuły, ale za to ukazać znakomite umiejętności pisarza i ogrom napisanej przez niego historii. Przez całą książkę przechodziłam z jednego stanu emocjonalnego, w drugi. Moi znajomi mogą zaświadczyć, jak czułam się po zakończeniu lektury, kiedy uświadomiłam sobie, że to naprawdę już koniec. Pomimo tego, jestem naprawdę szczęśliwa, że mogłam obcować z takim talentem, który według mnie zasługuje na najwyższe laury i uznania, jakie tylko istnieją.
Wielu autorów, na początku serii, umieszcza wskazówki, które w miarę czytania zostają rozwikłane i powoli prowadzą ku zakończeniu. Najbardziej tęsknię za tymi, którzy burzą wszystkie moje koncepcje, zaskakując mnie zupełnie innymi, ale jakże oczywistymi rozwiązaniami. Niekiedy jednak mam ochotę zamknąć książkę i umieścić ją z powrotem na półce, żałując wydanych pieniędzy na pisarza, który nie ma w sobie za grosz oryginalności. Brandon Sanderson należy do tej pierwszej grupy. Zapewnia on wiele zagadek, które wydają się nazbyt oczywiste do odgadnięcia, ale tak naprawdę kryją w sobie drugie dno – niestety, autor mnie nie oszczędził i wiele ze swoich tajemnic zachował dla kolejnej trylogii.
Wyobraźnia pisarza, szczególnie w tej serii, zapiera dech w piersiach. Sanderson połączył wiele aspektów fantazji, na które natknęłam się już dużo razy w innych powieściach, ale w tym wypadku zostały one zawarte w historii, która jest zupełnie nieszablonowa. Autor miesza ze sobą niekonwencjonalne tematy, np. religię ze śmiercią, władzę z bezsilnością, korupcję z prawością, itd. i do tego dodaje jeszcze szczyptę miłości i straty, która złamała moje serce na milion kawałków.
Wiele mówi się, o możliwościach Sandersona do tworzenia intrygujących systemów magicznych. Myślę, że większą uwagę należy skupić na opanowaniu przez niego historii i ludzkości. Orson Scott Card opisuje Sandersona jako „zadziwiająco mądrego” i biorąc pod uwagę zakres i głębokość opowiadanych przez niego historii, które przykuły moją uwagę, tak, że nie potrafiłam się od nich oderwać, zgadzam się w stu procentach z tym stwierdzeniem.
Konkludując. Ostatnie Imperium to trylogia, obok której nie można przejść obojętnie. Samo zakończenie powieści to majstersztyk pośród innych z tego gatunku. Wiele spraw zostaje jeszcze nierozwiązanych, zachęcając tym samym do sięgnięcia po nową serię. Wydawnictwo Mag jest tak uprzejmie, że będziemy się mogli cieszyć kontynuacją już na początku przyszłego roku.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
Czytałam już wiele książek. Moja biblioteka jest naprawdę imponująca i wypełniona głównie powieściami fantasy, science fiction i kryminałami, a ponad to napisałam już mnóstwo opinii na Lubimy Czytać. Przez cały ten czas nie przeczytałam równie fascynującej trylogii, jaką okazało się być Ostatnie Imperium, a ostatni tom dosłownie „wbił mnie w fotel”. Aby w pełni zrozumieć i...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-05
Brandon Sanderson jest indywidualistą w pisaniu. Tworzy nowe światy, nie opierając się na niczym już znanym. Dowodzą tego m.in. serie Archiwum burzowego światła oraz Ostatnie Imperium, gdzie wydawałoby się, że wszystko już zostało powiedziane, a każdy kolejny rozdział dowodzi temu, że tak nie jest. Dlatego ten autor jest moim mistrzem. Jego książki są dla mnie numerem jeden i zrobię wszystko, żeby wszystkie jego dzieła mieć u siebie na półce.
Studnia wstąpienia rozgrywa się rok po Z mgły zrodzony i po raz kolejny akcja toczy się w mieście Luthadel, które znajduje się w samym sercu Środkowego Dominium. Główne wydarzenia dotyczą Elenda Venture, idealistycznego młodego szlachcica, który zdobył tron i stoi w obliczu wielu zagrożeń, m.in. rady parlamentarnej, która nie chce mieć go za króla. W tym samym czasie do miasta zbliżają się trzy armie z zamiarem odbicia Luthadelu. Najpotężniejsza z nich wykorzystuje niezwyciężone do tej pory kolossy. Tymczasem Vin ma pełne ręce roboty. Próbuje chronić Elenda i jednocześnie poszukuje mistyczną Studnię Wstąpienia, która może być ich jedyną szansą na przetrwanie tej wojny.
Sanderson kontynuuje swoją fantastyczną budowę świata, jaką zaczął w pierwszym tomie. Nadal popiół spada z nieba, słońce jest czerwone, nocą mgła jest gęsta, a ludzie niewiedzą jak wygląda błękitne niebo i zielone rośliny. Jednak pierwsze, co natychmiast przyciąga uwagę jest magia. System Allomanci / Feruchemicy jest zdecydowanie jednym z najbardziej innowacyjnych koncepcji, jaką kiedykolwiek widziałam w fantasy. Są to bardzo potężne osoby, a punktem kulminacyjnym książki jest zobaczyć ich razem w akcji, zwłaszcza w walce, która przypomniana coś, co można zobaczyć w komiksie, grze wideo lub animacji.
Jednym z wielu atutów Sandersona są niewątpliwie jego bohaterowie. Udaje mu się rozwijać postacie, tak aby każdy z nich był zupełnie inną osobą niż tą poznaną w pierwszej części. Autor potrafi nawet wzbudzić w nas sympatię do Zane, jednego z antagonistów w tej powieści. Jest to niebywałe osiągnięcie, ponieważ w większości przeczytanych przeze mnie fantasy, czarne charaktery są jednowymiarowe i nie czuje się dla nich w ogóle współczucia. Oni są po prostu źli do szpiku kości. Zupełne przeciwieństwa czarnych charakterów można znaleźć w książkach tego pisarza.
Vin nadal jest jedną z najmocniejszych żeńskich postaci w jakiejkolwiek powieści fantasy, które czytałam. Ma wady, jak wszyscy bohaterowie Sandersona, ale pokazuje, że można stać się silnym, nawet jeżeli życie wciąż daje jej po tyłku. Inne postacie, takie jak Elend czy Sazed występują jeszcze częściej i są równie atrakcyjni, jak byli w pierwszej części. Na dodatek można im kibicować w zmaganiach z wrogiem i dzielić z nimi ich własne emocje.
Studnia wstąpienia jest jeszcze bardziej urzekająca i nieprzewidywalna niż poprzednia część, a także wprowadza więcej ważnych postaci i fascynujących wątków. Niewątpliwie mocną stroną książki są wprowadzenia do kolejnych rozdziałów, opowiadające o czasach przed panowaniem Ostatniego Imperatora.
Okładka, jak zwykle przyciąga wzrok i jest zrobiona z twardej oprawy, której nie jestem zwolenniczką. W środku mamy dodatek w postaci przyczepionej do książki zakładki, oraz na końcu umieszczony słowniczek, który został wzbogacony o nowe terminy. Książka liczy sobie ponad osiemset stron, które czyta się jednym tchem.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com
Brandon Sanderson jest indywidualistą w pisaniu. Tworzy nowe światy, nie opierając się na niczym już znanym. Dowodzą tego m.in. serie Archiwum burzowego światła oraz Ostatnie Imperium, gdzie wydawałoby się, że wszystko już zostało powiedziane, a każdy kolejny rozdział dowodzi temu, że tak nie jest. Dlatego ten autor jest moim mistrzem. Jego książki są dla mnie numerem jeden...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-01
Na tę chwilę to właśnie Brandon Sanderson jest dla mnie mistrzem fantastyki, z niezwykłą wyobraźnią, z jaką przyszło mi się spotkać. Jego magiczne światy, wraz z fabułą i bohaterami nie mają sobie równych. Choć niektórzy mogą mnie ukamienować za te słowa, to moim skromny zdaniem, Sanderson przerósł ojca współczesnej fantastyki, JRR Tolkiena. Jego światy są bardzo szczegółowe, ale nigdy nie plączą się ze sobą, co czyni je bardziej czytelne dla takich ludzi jak ja.
Fabuła książki „Z mgły zrodzony” rozgrywa się w Ostatnim Imperium, spustoszonym kraju, gdzie popiół spada z nieba, a noce okryte są płaszczem mgły. Imperator zamieszkujący w pałacu w Luthadelu, żelazną pięścią panuje nad swoim królestwem, współpracując ze szlachtą i zniewalając skaa. Jednym z takich skaa jest Kelsier, główny bohater zdeterminowany, aby wzniecić bunt, zdetronizować Imperatora i zniszczyć szlachtę. Tym samym chce wyzwolić skaa z łańcuchów niewolnictwa. Pragnie, aby w kraju rządziła sprawiedliwość i równość. Podczas gdy większość ludzi uważa go za szaleńca, Kelsier ma sekret, który przechyla szalę zwycięstwa na jego stronę. Jest mglistym, rzadką osobą posiadającą legendarne moce. Kiedy poznaje Vin, skromną złodziejkę z ulicy, która również okazuje się posiadać magiczne zdolności, bierze ją pod swoje skrzydła i przyłącza ją do swojego planu.
Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam w książce, jest to jak bardzo różni się ona od każdej innej powieści fantasy, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Fabuła nie rozgrywa się w średniowiecznym świecie fantasy, a la „Władca Pierścieni.”. Jest to bardziej wiek wiktoriański, z ludźmi noszącymi kolorowe garnitury i kapelusze, oraz laski pojedynkowe. Fantastyczne jest same Imperium, co widać przez masywne wieże dominujące nad miastem, a które nie byłyby możliwe do zbudowania w prawdziwym świecie. Jednak budynki są tylko namiastką wspaniałego świata stworzonego przez autora. Fakt, że popiół spada z nieba jak śnieg, a mgła pokrywa krajobraz każdej nocy, jest niecodziennym, interesującym zjawiskiem.
Sam świat nie jest jedyną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę. Autor stworzył nowy rodzaj magii, zwanej allomancją. Ludzie, którzy posiadają ten dar, poprzez przełykanie metali, mogą oddziaływać na inne osoby. Niektóre metale pozwalają działać jak magnes, odpychać i przyciągać inne pobliskie metale. Jednym dają nadludzkie siły, a innym pozwalają na manipulowanie emocjami drugiego człowieka. I jak już wspomniałam wcześniej, istnieją również Zrodzeni z Mgły, którzy potrafią korzystać z wszystkich tych darów, podczas gdy pozostali są ograniczeni tylko do jednego.
Okładka kolejnego już wydania „Z mgły zrodzony” jest doprawdy godna podziwu. Znajdująca się w centralnym miejscu dziewczyna, która przyciąga spojrzenie czytelnika, to zapewne Vin. Jest to wydanie w twardej oprawie z wysoką jakością przekładu, oraz dodatkiem w postaci przyczepionej do książki zakładki. Samą książkę, chociaż liczy ona ponad sześćset stron, czyta się bardzo szybko.
Brandon Sanderson to dla mnie wybitny pisarz, o jasnej przyszłości. Uwielbiam go, od momentu sięgnięcia po „Archiwum burzowego światła” i z ogromną niecierpliwością wyczekuję jego kolejnych dzieł, po które niezwłocznie sięgnę.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
Na tę chwilę to właśnie Brandon Sanderson jest dla mnie mistrzem fantastyki, z niezwykłą wyobraźnią, z jaką przyszło mi się spotkać. Jego magiczne światy, wraz z fabułą i bohaterami nie mają sobie równych. Choć niektórzy mogą mnie ukamienować za te słowa, to moim skromny zdaniem, Sanderson przerósł ojca współczesnej fantastyki, JRR Tolkiena. Jego światy są bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-05-28
„Nauczyłem się akceptować świat takim, jaki jest.”
W ubiegłym roku „Droga królów” znalazła się na pierwszym miejscu zestawionych przeze mnie książek. Brandon Sanderson podbił nie tylko moje serce, ale również listy bestsellerów w całej Polsce i na świecie. Licząca prawie tysiąc stron powieść otrzymywała najwyższe oceny od krytyków literackich. Co sprawiło, że mało znany dotychczas autor, zdołał odnieść taki sukces? Niewątpliwe kluczowym elementem stał się niesamowity świat wykreowany przez pisarza, który potrafił zachwycić wymagającego czytelnika. Do tego dodana szczypta zaplanowanej krok po kroku, fascynującej fabuły i wspaniale wykreowani bohaterowie, których nie można pomylić z żadnymi innymi postaciami w literaturze młodzieżowej. Z całą pewnością „Droga królów” może konkurować z takimi dziełami jak: „Pieśń Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina czy też „Koło Czasu” Roberta Jordana.
Zakończenie pierwszego tomu serii „Archiwum Burzowego Światła” wręcz nakazywało mi sięgnąć po jej kontynuację. Jednakże miałam ogromne obawy o to, czy autor zdołał utrzymać wysoki poziom, jaki sobie postawił. „Słowa światłości” to drugi tom powieści, na który długo nie musiałam na szczęście czekać. I znowu dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mag mogłam w pełni cieszyć się lekturą tej książki. Wróciłam do Rosharu, gdzie było mi dane poznać kolejne przygody Kaladina, Dalinara i Shalan Davar.
„To wy jesteście dziwni. Jeśli rozbijesz skałę, ona wciąż istnieje. Jeśli złamiesz sprena, on nadal istnieje. W pewnym sensie. Jeśli złamiesz człowieka, coś odchodzi. Coś się zmienia. Pozostaje tylko mięso. Jesteście dziwaczni.”
W tej części ponownie główne wątki skupiają się na dwóch bohaterach: Kaladinie i Shallan. Lecz tym razem, w przeciwieństwie do „Drogi królów” pierwszoplanowe skrzypce odgrywa młoda uczennica Jasnah. Równie ważne są przygodny arcyksięcia Dalinara i jego syna Adolina. Zresztą, każda postać jest postawiona na jednej szali i w sumie nie umiem stwierdzić, za którą z nich po lekturze książki tęsknię najbardziej. Bohaterowie są nieprzewidywalni – zaskakują czytelnika, jak i nawet samych siebie. Widać, że autor panuje nad wszystkim idąc według obranego scenariusza i nawet na chwilę nie stacza się w przepaść. Fabuła jest wielowątkowa, pozwala na chwilę odetchnąć od jednego wydarzenia, do którego zaraz chce się wracać.
Kontynuacja „Drogi królów” moim zdaniem obroniła się na całej linii. Jest jeszcze bardziej ciekawa i wciąga czytelnika już od pierwszych stron. Czytając tę książkę nie mogłam się wprost od niej oderwać. Wiedziałam, że nie zdołam sięgnąć po żadną inną, dopóki nie skończę przygody z tym autorem. Według mnie ta książka ta majstersztyk sztuki literackiej. Jak dla mnie „Archiwum Burzowego Światła” bardzo długo będzie pozostawał na szczytach bestsellerów, a kwestią czasu jest tylko dostrzeżenie jej przez reżysera i stworzenie ekranizacji, lub jak w przypadku „Pieśń Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina – wersji serialowej. Czego sobie jak i innym miłośnikom małego ekranu serdecznie życzę!
„Słońce świeci. Arcyburze przechodzą. A ojciec wrzeszczy. Takie jest życie.”
Jakie są więc „Słowa światłości”? Pierwszorzędne, imponujące i doskonałe! Więcej słów nie potrzeba! Drogi czytelniku zagłębiający się w tę recenzję. Biegnij jak najszybciej do pobliskiej księgarni i wykupuj dwie pierwsze części „Archiwum Burzowego Światła” nim ktoś inny zgarnie Ci je sprzed nosa!
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
„Nauczyłem się akceptować świat takim, jaki jest.”
W ubiegłym roku „Droga królów” znalazła się na pierwszym miejscu zestawionych przeze mnie książek. Brandon Sanderson podbił nie tylko moje serce, ale również listy bestsellerów w całej Polsce i na świecie. Licząca prawie tysiąc stron powieść otrzymywała najwyższe oceny od krytyków literackich. Co sprawiło, że mało znany...
Chociaż książki młodzieżowe już dawno przestały mnie interesować, to nie mogłabym przejść obojętnie obok powieści Brandona Sandersona. Nawet, jeżeli byłaby to ilustrowana bajka dla dzieci. Ten pisarz posiada niebywały dar do pisania, który sprawia, że każde jego dzieło jest swoistą ucztą dla wyobraźni. I tak też było w przypadku Piasku Raszida – pierwszego tomu cyklu Alcatraz kontra Bibliotekarze. Przy lekturze tej książki bawiłam się wyśmienicie i z przyjemnością wracam myślami do czasu spędzonego z Alcatrazem Smedry. Oczywiście, samo wydawnictwo szybko nie dało nam o nim zapomnieć, bo już dwa miesiące później zaserwowali nam kolejną część. Kości skryby - to właśnie o niej postaram się wam nieco opowiedzieć.
Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/07/kosci-skryby-brandon-sanderson.html
Chociaż książki młodzieżowe już dawno przestały mnie interesować, to nie mogłabym przejść obojętnie obok powieści Brandona Sandersona. Nawet, jeżeli byłaby to ilustrowana bajka dla dzieci. Ten pisarz posiada niebywały dar do pisania, który sprawia, że każde jego dzieło jest swoistą ucztą dla wyobraźni. I tak też było w przypadku Piasku Raszida – pierwszego tomu cyklu...
więcej Pokaż mimo to