-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
Biblioteczka
2017-02-28
2015-04-18
Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com, na który serdecznie zapraszam!
"Na wprost - kto wie, jak daleko - strzela w niebo jeszcze wyższa góra, a jej poszarpany wierzchołek - zaledwie zarys - otaczała teraz aureola zachodzącego słońca. (…) W przejrzystym powietrzu wyobraźnia jakby nagle budziła się do życia i wymykała spod władzy rozumu, toteż osoba patrząca obserwowała bezradnie, jak sama spada coraz niżej i niżej, podczas gdy niebo i stoki zmieniają swe położenie, kręcąc powoli młynki, krzyk wypływa z ust niczym leniwy balonik, włosy i sukienka wydymają się…". str. 76
Moja przygoda z prozą Stephena Kinga nie trwa długo, bowiem nigdy nie byłam zwolennikiem gatunku grozy. Jednakże kolejny raz zaintrygowana bardzo pochlebnymi opiniami postanowiłam poznać powieść, która została okrzyknięta horrorem wszechczasów. Krótki opis mówiący o nawiedzonym hotelu i telepatycznych zdolnościach małego chłopca wydał mi się szalenie ciekawy. Nastawiłam się na dużą dawkę strachu, a nawet przerażenia. Może to zabrzmi kuriozalnie, ale chciałam się bać, odczuwać dreszcz na plecach, doświadczyć sił nadprzyrodzonych, które wprowadzą mnie w stan lęku, zburzą mój spokój i wywołają strach w nocnych ciemnościach. Tymczasem okazało się, że nie jest tak łatwo mnie przestraszyć, albo po prostu jestem już zanadto dorosła na tego typu książki? Ewentualnie nie powinnam zabierać się za gatunek, który nie do końca leży w moim guście czytelniczym? A może to tylko moje oczekiwania były za bardzo wygórowane? Zupełnie szczerze - nie wiem. Miałam ogromną ochotę na tę książkę, a w rezultacie czuję lekki niedosyt, bowiem powieść nie spełniła w pełni mich oczekiwań, jednakże absolutnie nie zawiódł niewątpliwy kunszt autora i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Jest mi niezwykle trudno oceniać tę powieść, bowiem moje odczucia względem niej są dwojakie.
"Lśnienie" opowiada o skomplikowanych perypetiach trzyosobowej rodziny, w której skład wchodzi Jack Torrance, jego żona Wandy oraz syn Danny. Jack uzależniony od alkoholu pisarz, były nauczyciel języka angielskiego, w chwili życiowego niepowodzenia przyjmuje posadę dozorcy w górskim hotelu "Panorama", o który ma zadbać w okresie zimowego przestoju. Jackowi towarzyszy żona oraz jego pięcioletni syn Danny. Chłopiec obdarzony jest niezwykłą umiejętnością, która pozwala mu wnikać w ludzkie myśli, ten fakt chwilami bardzo niepokoi rodziców chłopca.
Nawiedzony, odosobniony hotel, osadzony w surowym, górskim klimacie, zasypany śniegiem, zupełnie odcięty od świata wywołuje u Dannego osobliwy niepokój, wzbudza jego ciekawość, natomiast jego ojca doprowadza do niespotykanego obłędu.
Stephen King w tej powieści stworzył niebanalne portrety psychologiczne postaci, poprowadził narrację w taki sposób, aby czytelnik mógł śledzić przedstawioną historię z punktu widzenia różnych bohaterów, ukazał świat widziany okiem zagubionego dziecka, które nie potrafi odnaleźć się w skomplikowanych relacjach dorosłych. Postacią Jacka wprowadził czytelnika w świat osoby uzależnionej od alkoholu, obnażył jego skomplikowaną psychikę, pozwolił czytelnikowi na samodzielne dokonanie diagnozy tej postaci, poprzez ukazanie jego skomplikowanych relacji z rodzicami oraz braku akceptacji. W zasadzie większa część tej powieści to opis życia rodziny Torrence'ów oraz przyczyn ich skomplikowanych relacji, ich wzajemnych uczuć, przemocy i wewnętrznych dylematów. Dopiero mniej więcej od połowy powieść nabiera tempa oraz złowrogiej atmosfery, bohaterowie doświadczają dziwnych omamów, wszystko się komplikuje i wymyka spod kontroli, w życie rodziny wkrada się zupełny chaos, zaczynają prowadzić wewnętrzna walkę z demonami.
Reasumując, "Lśnienie" autorstwa S. Kinga to ciekawa powieść grozy z klaustrofobicznym i złowrogim klimatem, świetnie stworzonymi postaciami oraz dobrze skonstruowaną fabułą. Miłośnicy tego gatunku powinni być w pełni usatysfakcjonowani. Osobiście nie do końca potrafiłam się wczuć w ten klimat, ale wynika to chyba z tego, że nie jestem pasjonatem tego typu literatury, wolę książki o bardziej rzeczywistej treści. Mimo tego nie skreślam twórczości Pana Kinga i nadal małymi kroczkami, bez pośpiechu będę sięgać po kolejne jego dzieła, aby jeszcze lepiej poznać niepodważalny kunszt autora. W najbliższym czasie z pewnością przeczytam drugi tom cyklu.
"Jack przecknął się z lekkiego, nieprzyjemnego snu, w którym olbrzymie, niewyraźne sylwetki gnały go po śnieżnych, bezkresnych połaciach ku czemuś, co wziął zrazu za kolejny sen: ku rozbrzmiałej nagle w ciemnościach mechanicznej kakofonii - połączeniu brzęków, szczęków, buczenia, trzeszczenia, klekotów i zgrzytów". Str. 342
Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com, na który serdecznie zapraszam!
"Na wprost - kto wie, jak daleko - strzela w niebo jeszcze wyższa góra, a jej poszarpany wierzchołek - zaledwie zarys - otaczała teraz aureola zachodzącego słońca. (…) W przejrzystym powietrzu wyobraźnia jakby nagle budziła się do życia i wymykała spod...
2014-01-12
Recenzja zamieszczona także na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2015/02/dziewczyna-z-sasiedztwa-jack-ketchum.html
"Absolutnie szokująca... Nie jest jedynie obietnicą przerażenia, ale naprawdę w nie wprawia". Stephen King tak podsumował tę książkę.
„Dziewczyna z sąsiedztwa” to druga przeczytana przeze mnie powieść Jacka Ketchuma i w pełni zgadzam się ze S. Kingiem, książka nie tylko szokuje, ale autentycznie przeraża i zdumiewa swoją treścią.
Początek łagodny i spokojny, nic nie zapowiadało, że w dalszej części książka wywoła na mojej twarzy grymas bólu, bo ból odczuwałam niemalże fizycznie. Eskalacja ogromnej przemocy względem nastoletniej dziewczyny opisanej w tej książce była przerażająca i doprowadzała mnie do szaleństwa.
„Dziewczyna z sąsiedztwa” czy „Jedyne dziecko” to nie są łatwe i przyjemne w odbiorze książki, przede wszystkim dlatego, że tematy w nich poruszane nie są wyłącznie fikcją literacką, czy chorą wyobraźnią samego autora. Z tak okrutnym światem spotykamy się często niemalże każdego dnia w świecie rzeczywistym, toteż historie przedstawiane w powieściach Jacka Ketchuma są nieludzko prawdziwe. Poruszają kwestie moralności, ludzkiego sumienia, empatii i pokazują najbardziej ponurą ludzką naturę, ogromną przemoc, gigantyczną nienawiść i niewyobrażalną paranoję.
„…Byliśmy „tylko dziećmi”. Byliśmy własnością. Należeliśmy do naszych rodziców ciałem i duszą. To oznaczało, że czekała nas zagłada w obliczu każdego prawdziwego niebezpieczeństwa ze strony świata dorosłych, a także oznaczało to bezradność, upokorzenie i złość”.
Od dawien dawna przemoc w rodzinie i maltretowanie dzieci jest na całym świecie tematem bardzo kontrowersyjnym i niestety trudnym do zwalczenia. Skutki takich zachowań są niewyobrażalnie trudne do zlikwidowania, często nawet w przypadku maltretowania prowadzą do śmierci, albo tak silnego urazu, który w konsekwencji doprowadza do całkowitego zdemoralizowania.
„… Byli czymś dużo gorszym. Przypominali bardziej sforę psów lub kotów albo rój morderczych, czerwonych mrówek… Byli jak kilka różnych gatunków zwierząt w jednym. Istotami rozumnymi, które tylko z pozoru przypominały ludzi, jednak nie miały dostępu do ludzkich uczuć…”
W trakcie czytania tej opowieści przypomniała mi się od razu książka D.J. Morrisa pt.: "Zwierzę zwane człowiekiem", którą czytałam dawno temu. Desmond Morris w tej pozycji przedstawia prawdziwą naturę człowieka, ukazuje w niej istotę ludzką, jako osobę, która ma głęboko zakorzenione instynkty i mechanizmy, których źródłem było zachowanie wywodzące się od zwierząt. Krótko mówiąc opisuje istotę ludzką, jako zwierzę, które tylko nazywa siebie człowiekiem, jednak ma w sobie mocno zagnieżdżone najgorsze, zwierzęce instynkty, których często nie potrafi pohamować, mimo iż jest istotą myślącą. Bohaterzy książki J. Ketchuma dokładnie pasują do tego opisu.
Powieści Jacka Ketchuma, z którymi zdążyłam się zapoznać do tej pory, były dość trudne w odbiorze. Natomiast historie w nich przedstawione są bardzo autentyczne, pełne napięcia i dramatycznych wydarzeń. Jednakże mimo tego, iż przerażały i szokowały, to jednak trudno nie doczytać ich do końca, gdyż wciągają czytelnika, jak bagno.
Podsumowując, „Dziewczyna z sąsiedztwa” to kolejna książka dla osób o mocnej psychice, ta pozycja zapada głęboko w pamięć, przeraża i ukazuje okrutny świat, jaki nas otacza. Dlatego nie polecam jej osobom o delikatnej naturze, książka jest chwilami drastyczna i przepełniona sadyzmem, wyłącznie dla osób lubiących mocną literaturę.
Recenzja zamieszczona także na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2015/02/dziewczyna-z-sasiedztwa-jack-ketchum.html
"Absolutnie szokująca... Nie jest jedynie obietnicą przerażenia, ale naprawdę w nie wprawia". Stephen King tak podsumował tę książkę.
„Dziewczyna z sąsiedztwa” to druga przeczytana przeze mnie powieść Jacka Ketchuma i w pełni zgadzam się...
2015-04-02
Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com, na który serdecznie zapraszam!
"Nie można poruszać się w tym świecie, nie raniąc kogoś. Na każdym kroku. Wszystko to katastrofa". str. 7
Swoją przygodę z prozą Jacka Ketchuma rozpoczęłam za sprawą książki "Jedyne dziecko", która okrutnie mną wstrząsnęła i bardzo długo nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Kolejną powieścią autora, po którą sięgnęłam była "Dziewczyna z sąsiedztwa", ta książka również wywołała niezapomniane emocje, zszokowała mnie i przeraziła. Obie powieści inspirowane były prawdziwymi wydarzeniami, toteż tym mocniej odbiły się w mojej psychice. Jack Ketchum w swoich książkach często porusza tematy trudne i bolesne i robi to w bezkompromisowy sposób. Niczego nie upiększa, nie boi się mocnych i dosadnych słów, przez co jego książki mają silny przekaz, są bardzo rzeczywiste i przekonujące. Autor nadaje swoim powieściom charakter grozy i dostarcza czytelnikowi emocji na najwyższym poziomie, ściska za gardło, szokuje do granic wytrzymałości, przeraża, zaskakuje i nie pozostawia obojętnym. Każda z dotychczas przeczytanych przeze mnie książek Jacka Ketchuma bardzo mocno, a nawet boleśnie mną wstrząsnęła, chwyciła za serce i nie pozwoliła o sobie zapomnieć, krótko mówiąc pozostawiła mnie w emocjonalnym osłupieniu.
"Byli dziećmi. Czystą siłą stylu zamierzali zmienić świat. Nowiutcy apostołowie w farbowanych ręcznie koszulkach nieśli Słowo swoim pogańskim, zmęczonym światem starszym braciom. I oczywiście tym słowem była Miłość". Str. 131
"Miłość była furią - furią wywołaną strzałami w Kent State, śmiercią Martina Luthera Kinga. Bycie na haju to złe lekarstwo, które ciebie wypalało. Pokój szedł na wojnę z Wojną, obrywał pałką policyjną podczas jakiegoś marszu pokojowego…(...) jakby rzucić bombą zapalającą w policyjny wóz rozwalić parę łbów w samą porę na wieczorne wiadomości". Str. 132
Najnowsza powieść autora pt.: "Przejażdżka" kolejny raz dostarczyła mi bardzo intensywnych przeżyć, z każdą kolejną stroną potęgowała moje napięcie i strach, chwilami bolała, szokowała, a nawet powodowała niesmak. Jednakże kto bodaj odrobinę poznał prozę Jacka Ketchuma, doskonale wie, czym grozi czytanie jego powieści. Tym razem autor napisał książkę, której inspiracją były postaci autentyczne, przestępcy, którzy mocno zapisali się na kartach kryminalnych kartotek Ameryki. Oczywiście cała historia została misternie przez autora skonstruowana, dokładnie przemyślana, łącznie z miejscami kolejnych morderstw, które Jack Ketchum osobiście sprawdził i zmierzył. W związku z tym autorowi udało się stworzyć kolejną okrutną i wiarygodną historię, która przeraża i zdumiewa czytelnika do granic możliwości. Tak bynajmniej było w moim wypadku.
Głównym bohaterem "Przejażdżki" jest Wayne, barman oraz potencjalny morderca, dla którego ogromną podnietą jest zabijanie, jednak Wayne za każdym razem okazuje się zwykłym tchórzem i w ostatniej chwili wycofuje się z dokonania zabójstwa. Pewnego dnia, dziwnym trafem staje się świadkiem morderstwa popełnionego przez nieznaną mu kobietę i mężczyznę, w którym rozpoznaje klienta baru, gdzie jest zatrudniony. Do czego skłoni go scena zabójstwa, czy rozbudzi w nim najgłębiej skrywane instynkty i pragnienia? Jakie konsekwencje poniosą mordujący, i co ich skłoniło do tak okrutnego czynu? Nic w tej powieści nie jest tak jasne, proste i oczywiste, jakby mogło wydawać się na początku. Ale o tym przeczytajcie sami sięgając po najnowszą powieść tego bezkompromisowego i bezsprzecznego mistrza grozy, którego stałym i wiernym czytelnikiem jest sam Stephen King.
"Był pszczołą. Świat był jego kwiatem. Zapylał świat, roznosił nasiona życia, lecąc szerokim kręgiem, spuszczając je na ziemię, gdzie zmiękną, zepsują się i w końcu otworzą, wydając mrowie robactwa, rój much, niekończący się łańcuch życia". Str. 176
Reasumując, powieścią "Przejażdżka" Jack Ketchum powtórnie udowodnił, iż jest niezaprzeczalnym mistrzem grozy, którego kunszt stawia czytelnika nad przepaścią emocjonalną, powodując przerażenie i szok, po którym nie można zasnąć, bo trudno wymazać z pamięci okrucieństwo i bezduszność, którego głównym bohaterem po raz kolejny jest człowiek. Tą powieścią Jack Ketchum jeszcze raz obnażył nieudolny system karny oraz nieprzewidywalną ludzką psychikę, przedstawił jej najokrutniejsze oblicze, ukazał zezwierzęcenie ludzkiej duszy. Jack Ketchum w początkowym etapie tej powieści podaje czytelnikowi emocje małymi dawkami, ale z każdą kolejną stroną zaczyna przyspieszać, po to żeby na końcu uderzyć z pełną mocą, bowiem taka właśnie jest proza tego autora, jej zadaniem jest zszokować czytelnika i wprowadzić go w totalne osłupienie i to bez wątpienia udało się mu osiągnąć.
Dodatkowo w książce zostało zamieszczone krótkie opowiadanie autora pt.: "Chwasty", i tymże właśnie opowiadaniem moja psychika została kompletnie dobita i zmiażdżona. Niezwykle perwersyjne i okrutne, bardzo mocne, bezwzględne i kontrowersyjne w przekazie, myślę, że niejednego zatwardziałego i wytrwałego czytelnika może oburzyć, zbulwersować i tęgo zaskoczyć. Wobec tego ostrzegam, szczególnie tych czytelników, których cechą charakterystyczną jest wysoka wrażliwość i delikatność, przeczytajcie na własną odpowiedzialność. Książek Jacka Ketchuma nie można czytać jednej po drugiej, trzeba je sobie dawkować, małymi porcjami, w dużych odstępach czasowych, tak aby zdążyć się otrząsnąć i odetchnąć, troszkę zapomnieć, bo zupełnie wymazać z pamięci stanowczo się nie da.
Powieść, a zwłaszcza końcowe opowiadanie polecam miłośnikom mocnej i szokującej, ale bardzo realistycznej literatury, zwolennikom książek grozy na najwyższym poziomie.
Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com, na który serdecznie zapraszam!
"Nie można poruszać się w tym świecie, nie raniąc kogoś. Na każdym kroku. Wszystko to katastrofa". str. 7
Swoją przygodę z prozą Jacka Ketchuma rozpoczęłam za sprawą książki "Jedyne dziecko", która okrutnie mną wstrząsnęła i bardzo długo nie pozwoliła o...
2014-04-20
„Misery” S. Kinga to pierwsza książka tego pisarza, z którą miałam przyjemność się zapoznać. W trakcie jej czytania pomału zaczął przypominać mi się film nakręcony na jej podstawie, który jak się okazało oglądałam dawno temu. Całe szczęście nie pamiętałam zakończenia, dlatego czytałam z wypiekami na twarzy. Historia przedstawiona przez S. Kinga jest zatrważająca i momentami dramatyczna. Autor w doskonały sposób wciąga czytelnika w mroczny i tajemniczy klimat. Mimo tego, iż akcja powieści rozgrywa się w jednym miejscu, nawet przez moment nie odczuwałam znudzenia. Wręcz przeciwnie, historia stworzona przez autora porywała mnie coraz bardziej i z każdą kolejną stroną moja ciekawość i napięcie wzrastało. S. King w znakomity sposób wykreował postać niezrównoważonej i nieobliczalnej Annie Wilkes oraz więzionego przez nią pisarza, Paula Sheldona. Powiedziałbym, że autor nakreślił znakomite portrety psychologiczne głównych bohaterów. Oj nigdy nie chciałabym znaleźć się na miejscu Paula.
Reasumując ta książka była dla mnie świetną rozrywką, której nadal potrzebuję po przeczytaniu druzgocących książek związanych z tematyką wojenną. Gorąco polecam, miłośnicy gatunku na pewno nie będą zawiedzeni tą pozycją. Ja bez wątpienia sięgnę jeszcze nie raz po powieści Stephana Kinga.
„Misery” S. Kinga to pierwsza książka tego pisarza, z którą miałam przyjemność się zapoznać. W trakcie jej czytania pomału zaczął przypominać mi się film nakręcony na jej podstawie, który jak się okazało oglądałam dawno temu. Całe szczęście nie pamiętałam zakończenia, dlatego czytałam z wypiekami na twarzy. Historia przedstawiona przez S. Kinga jest zatrważająca i momentami...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
2013
2013-10-18
Czytając tą książkę miałam przyjemność zapoznać się z zupełnie inną stroną twórczości tej pisarki, to zdecydowanie nie jest thriller medyczny, to historia z gatunku grozy z elementami horroru. Tym razem Tess Gerritsen całą historię opiera na mitycznym wątku zaczerpniętym ze starożytnego tekstu Księgi Enocha, który został napisany dwa wieki przed narodzeniem Chrystusa. Jak zwykle w całej historii nie brakuje makabrycznych morderstw, przerażających opisów miejsc dokonanych zbrodni, pojawiają się symbole, odwrócone krzyże i szeroko pojmowane, wszechobecne zło. Książkę czyta się szybko i mimo dość kontrowersyjnego tematu związanego z demonami oraz wiarą w szatana, historia jest ciekawa i wciągająca. Polecam.
Czytając tą książkę miałam przyjemność zapoznać się z zupełnie inną stroną twórczości tej pisarki, to zdecydowanie nie jest thriller medyczny, to historia z gatunku grozy z elementami horroru. Tym razem Tess Gerritsen całą historię opiera na mitycznym wątku zaczerpniętym ze starożytnego tekstu Księgi Enocha, który został napisany dwa wieki przed narodzeniem Chrystusa. Jak...
więcej mniej Pokaż mimo to
7,5/10
Już na wstępie muszę zaznaczyć, że rzadko sięgam po literaturę grozy, choć dawno temu byłam jej zwolenniczką. Jednakowoż skuszona intrygującym opisem, pochlebnymi recenzjami, a także informacją, że książka posiada również elementy z gatunku thrillera i obyczajówki, postanowiłam zapoznać się z literackim debiutem Artura Urbanowicza. Lektura Gałęzistych okazała się dla mnie interesującym doświadczeniem, chociaż bywały momenty, w których pomyślałam, że chyba jestem nadto "dojrzała" na tego rodzaju historie. Ostatecznie jednak autorowi udało się wybrnąć, przenikliwie uzasadniając kilka nieprawdopodobnych zdarzeń, które wywołały moją ogromną konsternację. Końcowe wnioski po lekturze? Zaskakujące!
Główni bohaterowie to Tomek i Karolina, bardzo niekonwencjonalna para, która przyciąga się na zasadzie przeciwieństw. Różnią się tak bardzo, że trudno doszukać się cech wspólnych, zaczynając od temperamentu, poprzez formę spędzania wolnego czasu, aż po światopogląd. Karolina, studentka psychologii, głęboko wierząca i praktykująca katoliczka, dla której fundamentalne zasady katechizmu stanowią ważną część życia. Stroni od alkoholu, nie przepada za imprezami, jest otwarta na ludzi i ich potrzeby, empatyczna, troskliwa, uprzejma i zawsze chętna do pomocy. Tomek to urodzony analityk, ateista umiejący gruntownie uzasadnić swoje podejście do kwestii wiary, furiat niestroniący od imprez. Chłopak choruje na cukrzycę, jednak często zapomina o swojej kłopotliwej przypadłości, przez co nierzadko wpada w tarapaty — to bardziej Karolina stoi na straży jego dobrego samopoczucia. Ta para jest niczym wulkan, którego wybuch jest nieunikniony. Wielokrotnie popadają w różnorodne konflikty, przez co ich związek staje się zagrożony rychłym rozstaniem. Karolina chcąc ratować ich wspólną przyszłość, wpada na pomysł, aby w ramach terapii wyjechać podczas przerwy świątecznej w ustronne miejsce, z dala od codziennego zgiełku, uczelni, rodziny i przyjaciół. Tomek, choć niechętnie, ostatecznie przystaje na jej propozycję. Tak, z niemałymi przygodami trafiają do tajemniczej wioski Białodęby, gdzieś na Suwalszczyźnie, gdzie mieści się nie tylko rezerwat przyrody, ale i zabytkowe cmentarzysko Jaćwingów. Dookoła nich rozpościerają się gęste lasy, ludzie żyją w zgodzie z naturą, jakby oderwani od rzeczywistości. Tymczasem dom, w którym wynajmują pokój, zaczyna wzbudzać w nich niepokojące lęki, a nad całą okolicą rozciąga się osobliwie mroczna atmosfera. Czy w tak zagadkowym, absurdalnym otoczeniu uda im się naprawić związek, czy może doświadczą raczej czegoś w rodzaju katharsis?
W mojej opinii autorowi udało się wykreować efektowne sylwetki bohaterów, które rodzą niejednolite emocje, chwilami złoszczą, irytują, ale wzbudzają także sympatię, zaskakując swoją postawą. Klimat powieści posiada mroczną, gęstą, psychodeliczną atmosferę, która rozpala u czytelnika kuriozalne poczucie lęku. Już po lekturze prologu czułam napięcie i dziwną świadomość zagrożenia, a gęsty las, już zawsze będzie mi się kojarzył z tym tytułem i tajemniczą grupą ludzi, która przywodzi na myśl najbardziej niezrównoważone wspólnoty, mamiące ludzką psychikę urojonymi poglądami. Czytałam tę książkę nocami, przez co każdy nieoczekiwany szmer potęgował moją wyobraźnię, wzbudzając coraz większy niepokój. Twórcy doskonale udało się uzyskać zamierzony rezultat, czyli przestraszyć i zaburzyć spokój czytelnika.
Artur Urbanowicz wplótł w fabułę także odważne przemyślenia na tematy związane z dogmatami wiary, kwestią istnienia Boga, zarówno z naukowego, jak i duchowego punktu widzenia. Podobało mi się, że książka niesie w sobie ciekawe rozważania na tematy ważne, rodzące wiele wątpliwości, sporów, przez co fabuła nie jest jednolita, skoncentrowana wyłącznie na nasileniu poczucia zagrożenia. Dzięki temu powieść skłania do refleksji, motywując do zgłębienia niełatwych zagadnień. Ponadto dostrzegam ciekawą narrację, która pozwala czytelnikowi obserwować zdarzenia nie tylko z perspektywy narratora, ale także poznać myśli bohaterów — to one czasem wywoływały u mnie skrajne emocje.
Moje zastrzeżenia kieruję w stronę licznych inwektyw i bardzo kolokwialnego sposobu porozumiewania się głównych bohaterów. Nie jestem nadwrażliwa, doskonale też zdaję sobie sprawę, że młodzież w obecnych czasach prowadzi podobny dialog i że gatunek grozy daje pozwolenie na ostry, wyrazisty styl, jednak uważam, że można było uniknąć tak dużego nasycenia fabuły ulicznym językiem. Zwłaszcza że autor potrafi doskonale operować poprawną polszczyzną, o czym świadczą liczne opisy, odwołania do miejscowych legend, które podane są w bardzo atrakcyjnym, smacznym stylu i niewątpliwie zachęcają do bliższego poznania Suwalszczyzny.
Mimo obszerności, licznych opisów, a także spokojnie rozwijającej się akcji powieść czyta się lekko, z nieustającym zaciekawieniem, niepokojem i rosnącym napięciem. Natomiast zakończenie daje pożądany efekt bowiem zupełnie zaskakuje, pozostawiając czytelnika z uczuciem niedowierzania. To jedna z tych książek, do której należy podejść z dystansem, nie doszukując się pełnego realizmu, wówczas lektura powinna dać poczucie pełnej satysfakcji. Mimo zastrzeżeń czuję się zaintrygowana twórczością autora, dlatego trzymam kciuki za jego rozwój oraz kolejne, zaskakujące tytuły.
Jeżeli nie odstrasza Was ostry język, odważna scena erotyczna, która nie pozostawia miejsca dla wyobraźni, a także psychodeliczna atmosfera powieści, koniecznie sięgnijcie po debiut literacki Artura Urbanowicza, a po Waszych plecach niewątpliwie popłynie lodowaty dreszcz, natomiast ciemny las już zawsze będzie budził w Was osobliwy lęk i nasuwał złe skojarzenia. Oby nigdy nie zagubić się w nim nocą! Odważycie się?
_________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/02/recenzja-gaeziste-artur-urbanowicz.html
7,5/10
więcej Pokaż mimo toJuż na wstępie muszę zaznaczyć, że rzadko sięgam po literaturę grozy, choć dawno temu byłam jej zwolenniczką. Jednakowoż skuszona intrygującym opisem, pochlebnymi recenzjami, a także informacją, że książka posiada również elementy z gatunku thrillera i obyczajówki, postanowiłam zapoznać się z literackim debiutem Artura Urbanowicza. Lektura Gałęzistych okazała się...