Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wiedza, chaos, beztroska. Te 3 słowa nasuwają mi się po przeczytaniu tej książki. Nie mogę jej nie polecić osobie, która nie dba o siebie (nie lubię tego określenia. więc zastąpię je zwrotem - nie poświęca swojej skórze zbyt wiele uwagi). To lekka lektura o pielęgnacji skóry po koreańsku, o kulturze tamtego miejsca, zwyczajach, sposobie życia, miejscach wartych odwiedzenia, a także pamiętnik własnych przeżyć autorki.

Wiedza na temat Korei i pielęgnacji brzmi sensownie, ale chaos? Już tłumaczę. Styl literacki, systematyka książki, podejście do życia ukazują mi raczej nastolatkę, niż 30-letnią kobietę (a tyle miała lat Charlotte wydając pierwotną wersję tej książki). To w niczym nie przeszkadza, bo czego chciałam się dowiedzieć, to się dowiedziałam. Chodzi raczej o poziom dojrzałości lub jak ktoś to może inaczej powiedzieć - podejście do życia. W powyższym zawiera się także beztroska, która jest widoczna w podejściu Charlotte.

W jednym z pewnością nasza Koreanka z pochodzenia nie jest beztroska. To kwestia pielęgnacji skóry twarzy i ciała. Ta lektura pozwoli zgłębić tajniki na młody i promienny wygląd niezależnie od genów, czy warunków atmosferycznych. Wiedzieliście, że koreański rytuał pielęgnacyjny ma aż 10 kroków? Znaliście wcześniej olejek myjący? Wiecie, jak dużo dobrego dla naszej skóry może zdziałać sauna oraz złuszczanie skóry? Ja nie. Ta lektura zaciekawiła mnie, zainspirowała i sprawiła, że więcej wydaję na kosmetyki... ale efekty ich działania widziałam już po kilku dniach.

"Sekrety urody Koreanek" to nie tylko kosmetyki, to także sposób życia. Charlotte zachęca do zmian i tłumaczy, dlaczego są dla nas ważne. Co ciekawe, nie odradza picia alkoholu, tylko raczej podaje sposoby na to, by nie wpłynął on na stan cery (autorka lubi pić, a tłumaczy to tym, że każdy w Korei tak robi...). Książka zawiera także przewodnik po atrakcjach turystycznych Seulu oraz praktyczne porady dla turystów.

Nie żałuję godzin poświęconych tej lekturze. Zmieniła moje podejście do urody, jednak styl oraz systematyka mi przeszkadzały. Jeżeli interesuje Cię tylko rytuał pielęgnacyjny, to znajdź to w sieci, bo możesz mieć wrażenie zmarnowanego czasu. Mam mieszane uczucia na temat całości. Z pewnością będąc nastolatką bardziej bym się tym "podjarała".

Wiedza, chaos, beztroska. Te 3 słowa nasuwają mi się po przeczytaniu tej książki. Nie mogę jej nie polecić osobie, która nie dba o siebie (nie lubię tego określenia. więc zastąpię je zwrotem - nie poświęca swojej skórze zbyt wiele uwagi). To lekka lektura o pielęgnacji skóry po koreańsku, o kulturze tamtego miejsca, zwyczajach, sposobie życia, miejscach wartych odwiedzenia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam świadomość, że wysoka ocena wywołana jest pośrednio przez obecną sytuację życiową. Trójka małych dzieci, stres, pragnienie życia według słów Pisma Świętego i poczucie, że to często się nie spina. Moje osobiste doświadczenie po lekturze, to inspiracja.

Autorka to członek Kościoła Luterańskiego. Odgrywa tam zdaje się nie taką najmniejszą znów rolę, bo zwą ją nauczycielem biblijnym. Z właściwą dla Amerykanów odwagą przebojowo przemawia oraz pisze dla ludzi o Bogu. Jemu cała ta schizma oraz rozłam wielowiekowy Kościoła chrześcijańskiego zdaje się nie przeszkadzać w prowadzeniu nas wszystkich do zbawienia. Piszę w tak przewrotny sposób, ponieważ będąc katoliczką o niezachwianym zaufaniu do Kościoła Katolickiego widzę, że tekst owej autorki jest także dla mnie. Nie są tu zaznaczone owe różnice, które zdawałyby się nas dzielić. Książka jest uniwersalna i powinna spodobać się każdej chrześcijańskiej mamie.

Tekst czyta się płynnie, treść zdaje się być wciągająca, a przy tym bliska realizmowi. Mam na myśli wspominanie o trudnościach, nie owijanie w bawełnę, bazowanie na własnym doświadczeniu. zrozumienie dla wszystkich negatywnych stron macierzyństwa. Joyce musi mieć talent, nazwijmy to kaznodziejski, ponieważ daje nadzieję, inspiruje, a to wszystko w oparciu o fragmenty Pisma Świętego (mam wrażenie, że katolicy zaczytują się w nim jednak mniej żarliwie).

Piszę nie zbyt szczegółowo, raczej emocjonalnie. 15 rozdziałów z podrozdziałami to poradnik nie tylko dla mam. Gdy pominąć kilka fragmentów oraz patrzeć nieco szerzej, to także pozycja dla taty. Meritum to relacja rodzica z Bogiem oraz szukanie odpowiedzi na trudności dnia codziennego w Biblii. Polecam rodzicom oraz osobom, które chcą w zgodzie z wiarą wychowywać dzieci.

Mam świadomość, że wysoka ocena wywołana jest pośrednio przez obecną sytuację życiową. Trójka małych dzieci, stres, pragnienie życia według słów Pisma Świętego i poczucie, że to często się nie spina. Moje osobiste doświadczenie po lekturze, to inspiracja.

Autorka to członek Kościoła Luterańskiego. Odgrywa tam zdaje się nie taką najmniejszą znów rolę, bo zwą ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby zebrać razem tylko fragmenty dotyczące osobistego doświadczenia autora w niebie, to tej książki nie byłoby tak wiele. Mamy około 200 stron, gdzie miejscami nie możemy się doczekać. kiedy poznamy szczegóły "podróży do nieba". To swego rodzaju pamiętnik życia, podsumowanie swojej historii, wspomnienia nie tylko swoje, ale też innych osób.

Autor podkreśla kilka razy, że jest Holendrem i chociażby z tego powodu nie należy wątpić w tę opowieść. Jego naród nie jest skory do bajkopisarstwa, a wszystkie dziedziny życia wypełnione są racjonalizmem. Był to już człowiek nie najmłodszy (w roku, kiedy doświadczył opisywanego widzenia, miał 72 lata). Zmarł niedługo po zakończeniu rękopisu tej książki w 2012 r.

12 rozdziałów, a w nich podrozdziały. Czytało się miejscami męcząco, gdyż historia życia Marv'a nie interesowała mnie aż tak bardzo. Autor wspominał o przeczytaniu chociażby książki "Niebo istnieje... Naprawdę!" Todda Burpo, której wcześniejsza recenzja tutaj. Porównuje niejako własne doświadczenia oraz opowieść tego chłopca. Zauważa, że nie został dopuszczony aż tak blisko i na tak długo.

Czy polecam... 5/10 to ocena wywołana dużą dawką wspomnień życiowych i innych doświadczeń. Nie jest to pozycja "must have", ale może właśnie ten rodzaj narracji oraz opowieści komuś przypadnie bardziej do gustu, niż mi. Zapada w pamięci, daje wyobrażenie, mobilizuje do uważności na Bożą obecność w naszym życiu tu i teraz.

Gdyby zebrać razem tylko fragmenty dotyczące osobistego doświadczenia autora w niebie, to tej książki nie byłoby tak wiele. Mamy około 200 stron, gdzie miejscami nie możemy się doczekać. kiedy poznamy szczegóły "podróży do nieba". To swego rodzaju pamiętnik życia, podsumowanie swojej historii, wspomnienia nie tylko swoje, ale też innych osób.

Autor podkreśla kilka razy, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana przez osobę świecką zafascynowaną tematyką "anielską". Pomysł sam w sobie nie jest zły chociażby z uwagi na fakt, że stosunkowo mało zwraca się uwagę na te osoby bez ciała. Tak o nich pisze autor. Jeżeli szukasz szybkiej lektury, aby co nieco więcej zastanowić się kim są oraz po co są aniołowie, to polecam.

Wydawnictwo zobowiązuje. RTCK kojarzy mi się z książkami dającymi do myślenia, estetycznymi, o tematyce religijnej, które nie nazbyt nachalnie prowadzą nas trochę bliżej nieba. Jeżeli masz podobne skojarzenia, to ta pozycja nie rozczaruje. Jedną z rzeczy, jakie zostały mi w pamięci był sposób, w jaki autor opowiada o swojej relacji do Anioła Stróża. Jak go traktuje, a raczej jak stara się o nim nie zapominać (nie zdradzę tego wątku).

Wspomniałam, że czyta się to szybko. Oczywiście gdyby inaczej sformatować tekst, to lektura nie miałaby ok. 158 stron, jak teraz. Mamy tu 15 rozdziałów, które poruszają różne zagadnienia. Od próby uświadomienia czytelnikowi, wzajemnej zależności nas i bohaterów książki po zaznajomienie z pojęciami i sposobem w jaki istnieją. Jeżeli nawet właściwie to wszystko już wiesz, to zawsze nowością będzie sposób, w jaki autor chce "zarazić" cię swoim specjalnym stosunkiem do tej tematyki. Nie da się nie czuć zaangażowania i osobistego stosunku do aniołów.

Dlaczego tylko 7/10? Ja tę książkę polecam, jednak nie bez znaczenia jest dla mnie fakt budowania objętości większą interlinią, a także w pewnym sensie zbieranie czego się da (w sensie źródłowym), aby mieć o czym pisać. Bardzo często autor odwołuje się do św. Tomasza. Czytanie wiele życia nie zabierze. Przy moim zabieganiu nie żałuję, że wolne pół godziny, kiedy syn pływał na basenie, poświęcałam tej lekturze. W pamięci kilka zagadnień zostało i sprawiło, że tematyka ta stała się bliższa i oswojona.

Książka napisana przez osobę świecką zafascynowaną tematyką "anielską". Pomysł sam w sobie nie jest zły chociażby z uwagi na fakt, że stosunkowo mało zwraca się uwagę na te osoby bez ciała. Tak o nich pisze autor. Jeżeli szukasz szybkiej lektury, aby co nieco więcej zastanowić się kim są oraz po co są aniołowie, to polecam.

Wydawnictwo zobowiązuje. RTCK kojarzy mi się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorem książki jest pastor mieszkający w USA. Todd Burpo opisał historię swojej rodziny od 2002 do 2004 r. W tym czasie on sam miał problemy ze zdrowiem, a jego syn doświadczył śmierci klinicznej. To był dla wszystkich ciężki czas.

Opowieść to swego rodzaju świadectwo prób, zmagań, upadków i radosnych zakończeń. Do tego autor przekazuje rozmowy z synem, w których ten opowiada swoje doświadczenia z Nieba. Dziecięcym językiem ubiera w słowa rzeczywistość dosłownie nie z tego świata.

Książka stała się podstawą scenariusza filmowego. To wydanie jest rozszerzone o zdjęcia z planu filmowego, więcej informacji o rodzinie, ich stosunek do filmu oraz szereg wywiadów.

Lekka lektura, prawdziwa historia, interesujący temat Nieba, polecam.

Autorem książki jest pastor mieszkający w USA. Todd Burpo opisał historię swojej rodziny od 2002 do 2004 r. W tym czasie on sam miał problemy ze zdrowiem, a jego syn doświadczył śmierci klinicznej. To był dla wszystkich ciężki czas.

Opowieść to swego rodzaju świadectwo prób, zmagań, upadków i radosnych zakończeń. Do tego autor przekazuje rozmowy z synem, w których ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Psycholog z własnym biznesem stara się przekazać na łamach tej książki uniwersalne sposoby radzenia sobie z trudnymi dziećmi. Sprzedaje gotowe patenty, przy okazji tłumacząc, dlaczego bardziej intuicyjne, albo raczej bardziej impulsywne sposoby działania nie przyniosą skutku. Jak to czytałam, wydawało się być przekonujące.

Wiem, że ten autor działa również na You Tube, chociaż nie przesłuchałąm jeszcze żadnej pogadanki. Tu natomiast widzę, że poruszonych zostało wiele problemów, z którymi można się spotkać na różnym etapie wychowania. Oczywiście, nie wszystkie. Poza tym, problemy wieku przedszkolnego są inne niż te u dzieci starszych, toteż czytany tekst należy czytać z rozsądkiem. Autor podpowiada, do jakiej grupy wiekowej odnosi się dany fragment.

10 rozdziałów na 256 stronach. Pod koniec czytało mi się to już ciężko. Na plus wyróżnienie części tekstu kolorem czerwonym. Publikacja pod tym względem jest przemyślana i tym wyróżnia się na rynku. Co więcej, to polski autor, a tych jest mało w tej tematyce. Jak w każdej innej dziedzinie kultury polegamy raczej na rynku amerykańskim, a tu nasz rodak. O tyle jest to cenne, gdyż poruszane problemy dotyczą naszej kultury i nie są oderwane od polskiej mentalności.

Polecam? Jak masz trudne dzieko i rozkładasz już ręce, to tak. Możliwe, że ten psycholog naświetli problem z grubsza, podpowie rozwiązanie i twoje życie stanie się łatwiejsze.

Psycholog z własnym biznesem stara się przekazać na łamach tej książki uniwersalne sposoby radzenia sobie z trudnymi dziećmi. Sprzedaje gotowe patenty, przy okazji tłumacząc, dlaczego bardziej intuicyjne, albo raczej bardziej impulsywne sposoby działania nie przyniosą skutku. Jak to czytałam, wydawało się być przekonujące.

Wiem, że ten autor działa również na You Tube,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Byliście kiedyś w niebie? Autor twierdzi, że w skutek śmierci klinicznej odwiedził to miejsce i w tej książce opisuje to, czego doświadczył. Patrząc na komentarze osób, które przeczytały tę pozycję, muszę stwierdzić, że opinie są podzielone. Jedni wierzą w autentyczność doznań Richarda Sigunda, inni zaś nie. Ja sama z początku byłam nastawiona sceptycznie. W pewnym momencie jednak byłam w stanie uwierzyć, iż to, co zobaczył, istnieje.

Książka skupia się głownie na opisie nieba. Tego, co zobaczył, poczuł, doświadczył autor. Na początku opisy te wydawały mi się być nudnymi, póżniej podeszłam do nich z większym zainteresowaniem. Mamy 21 rozdziałów na 165 stronach dosyć sporą czcionką. Do tego świadectwa oraz cytaty Pisma Świętego. Czyta się bardzo szybko.

Nie chcę zdradzać wszystkiego. Czy warto po tę książkę sięgnąć? Tak, ponieważ poszerza horyzonty. Nawet, jeżeli jesteś sceptykiem w sprawach nadprzyrodzonych, warto mieć o tym swoją opinię. Wierzącym zaś polecę lekturę niezależnie od finalnego do niej nastawienia. Tekst zwraca uwagę na to, co ważne być powinno dla każdego. Oczywiście idea niebiańska odbiega znacząco od tego, co uważamy za ważne w życiu doczesnym. Może choćby dlatego warto sobie przypomnieć, jakie wartości należy w sobie pielęgnować.

Byliście kiedyś w niebie? Autor twierdzi, że w skutek śmierci klinicznej odwiedził to miejsce i w tej książce opisuje to, czego doświadczył. Patrząc na komentarze osób, które przeczytały tę pozycję, muszę stwierdzić, że opinie są podzielone. Jedni wierzą w autentyczność doznań Richarda Sigunda, inni zaś nie. Ja sama z początku byłam nastawiona sceptycznie. W pewnym momencie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzieci to ludzie, których kochamy mocniej, niż byśmy to sobie wyobrazili przed ich pojawieniem się w naszym życiu. Nie zmienia to faktu, że to także istoty testujące naszą cierpliwość, organizację, wytrzymałość na stres. Jeżeli umiecie być zawsze spokojni i opanowani, to chylę czoła. Mnie się to nie udaje i dlatego sięgnęłam po tę książkę.

Autorka sama doświadczyła trudności na tym polu. Jest mamą, jej wykształcenie każe przypuszczać, że powinna sobie poradzić ze wszystkimi trudnościami bez najmniejszych problemów. Nic bardziej mylnego. Sama odbyła terapię, nadal przyznaje, że miewa napady złości. Nikt z nas doskonały nie jest.

Książka Carli Naumburg to poradnik, który rozkłada na czynniki pierwsze reakcje naszego organizmu. Tłumaczy mechanizmykierujące nami. Uświadamia pewne niezaprzeczalne fakty, z którymi musimy się pogodzić. Daje także rady, jak znaleźć więcej spokoju, a tym samym mieć więcej szans na spokojną reakcję.

Opisane jest to w 9 rozdziałach na około 230 stronach. "Złote myśli" są wyłapane z tekstu na kilka sposobów. Na końcu autorka streszcza hasłowo wcześniejsze opisy zagadnień.

Polecam przeczytać tę pozycję literacką tym, których nerwy są poszarpane przez dzieci. Po pewnym czasie autorka powtarza wymienione wcześniej rady, ale wydaje się, że to raczej z troski o naszą terapię. Tak właśnie można nazwać starania Carli. Przeprowadza nas przez pewien proces poznania, zrozumienia i przyswojenia jej przemyśleń. Czemu w takim razie tylko 7/10? W zasadzie nie odkryłam tu czegoś, czego nie mogłabym sama wydedukować. Pomysł polegał jak widać na tym, by zebrać wszystko razem i po ludzku przeprowadzić nas przez to. Tak, czy inaczej, polecam.

Dzieci to ludzie, których kochamy mocniej, niż byśmy to sobie wyobrazili przed ich pojawieniem się w naszym życiu. Nie zmienia to faktu, że to także istoty testujące naszą cierpliwość, organizację, wytrzymałość na stres. Jeżeli umiecie być zawsze spokojni i opanowani, to chylę czoła. Mnie się to nie udaje i dlatego sięgnęłam po tę książkę.

Autorka sama doświadczyła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka balansuje na granicy pamiętnika i reportażu z doświadczeń w innym kraju. To zbiór historii i własnych przemyśleń autorki oraz jej rodziny. Ta pozycja czytelnicza nie porwała mnie i nawet nie jestem w stanie doczytać ostatnich kilku stron do końca...

Sara Zaske była przez kilka lat emigrantką z USA w Niemczech. Opowiada o swich doświadczeniach i porównuje je do tego, co jest naturalne w Stanach Zjednoczonych. Wywody oscylują wokół dzieci, sposobu ich wychowania, a także edukacji, także tej wczesnoszkolnej.

Osobiście uważam, że to zbyt subiektywna książka, aby móc wyrobić sobie własne zdanie co do poruszanych tu kwestii. Autorka ma dwoje dzieci, poznała zaledwie kilka placówek w Niemczech i na tej podstawie podsumowuje cały system szkolnictwa i opieki w tym kraju. To znaczy - nie cały - bo w pewnym momencie wraca do USA i przenosi dieciaki do innej podstawówki.

To, co pozwala mi dać ocenę na 4 (a nie niżej), to moje przemyślenia po tej książce na temat dawania wolności i pozwalania na samodzielność dzieci. Z jednej strony nie da się ukryć, jak bardzo zafascynowana jest Pani Sara tym, że może pozwolić sobie i dzieciom na odrobinę swobody. Z drugiej mi, jako mamie przedszkolaków, dało do myślenia, że przełomy w podejściu do ich bezpieczeństwa i ochrony muszą się pojawiać, choćby w niewielkim zakresie.

Oprócz wspomnianyc przemyśleń i subiektywnemu porównaniu wychowania dzieci w obu krajach nie wyniosłam z tej książki nic. Nie polecam, no chyba że macie bardzo dużo czasu.

Książka balansuje na granicy pamiętnika i reportażu z doświadczeń w innym kraju. To zbiór historii i własnych przemyśleń autorki oraz jej rodziny. Ta pozycja czytelnicza nie porwała mnie i nawet nie jestem w stanie doczytać ostatnich kilku stron do końca...

Sara Zaske była przez kilka lat emigrantką z USA w Niemczech. Opowiada o swich doświadczeniach i porównuje je do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dlaczego mężczyźni kłamią a kobiety płaczą Allan Pease, Barbara Pease
Ocena 6,3
Dlaczego mężcz... Allan Pease, Barbar...

Na półkach:

Małżeństwo autorów z wielką uwagą stara się zgłębić kilka różnic, jakie dzielą płcie męską i żeńską. Treść, mimo iż jest uniwersalna do czytania, zdaje się czasem celować bardziej do kobiet, a czasem bardziej do mężczyzn. To świetna strategia.

Osobiście, jako kobieta, z chęcią przeczytałam o tym, czym jest zrzędzenie i dlaczego nie przynosi żadnych rezutlatów. Trafiło do mnie również to, jak podświadomie oceniam czynności wykonywane przeze mnie i faceta, a jak na to samo patrzy płeć przeciwna. Dowiedziałam się, czemu mężczyźni są, jacy są i jakie potencjalne problemy przychodzą wraz z posiadaniem teściowej. Ciekawe było porównanie umiejętności komunikacji, oceny atrakcyjności płci nawzajem oraz zagadnień związanych z postrzeganiem emerytury, jako kolejnego etapu życia.

Jak widać, książka w swej treści odnosi się do konkretnych zagadnień, a powyższe nie są wszystkimi, jakie znajdziemy w recenzowanej pozycji. Podejście bazuje na pierwotnych dążeniach płci w czasie, kiedy ludzie byli w epoce prehistorycznej. Tak podparte stwierdzenia stanowią bazę do omówienia różnic w zachowaniu i myśleniu współcześnie.

Książka ma 13 rozdziałów, a dalej podrozdziałów. Ponad 300 stron, dodatkowo grafiki i zdjęcia, a także wyróżnione z treści stwierdzenia. To sprawia, że lektura nie jest nudna i czasem w humorystyczny sposób stara się się zostać zapamiętana. Polecam przeczytać te treści osobom w każdym wieku, które są ciekawe poznać lub zweryfikować zaobserwowane różnice między płciami. Może nie dowiesz się wszystkiego, ale tyle na początek wystarczy :)

Małżeństwo autorów z wielką uwagą stara się zgłębić kilka różnic, jakie dzielą płcie męską i żeńską. Treść, mimo iż jest uniwersalna do czytania, zdaje się czasem celować bardziej do kobiet, a czasem bardziej do mężczyzn. To świetna strategia.

Osobiście, jako kobieta, z chęcią przeczytałam o tym, czym jest zrzędzenie i dlaczego nie przynosi żadnych rezutlatów. Trafiło do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świadectwa 10 rodzin, z czego 9 dotyczy dzieci poczętych lub już urodzonych, a jedna - osoby starszej ciężko chorej. Te historie podnoszą na duchu i wlewają nadzieję, iż każde, nawet najcięższe doświadczenie, może mieć dobre zakończenie. Może nie zawsze takie, o jakie nam chodzi od początku...

Książka ta jest zbiorem reportaży ujętych w 10 rozdziałów. Ma około 180 stron, czyta się ją dosyć szybko. Poza tym każda z tych historii wciąga czytelnika w inny świat. Pozwala mu stanąć obok i być niemym świadkiem wydarzeń. Chcę przez to powiedzieć, iż język autorki jest bardzo przystępny i to też jest plusem tej pozycji wydawniczej.

Nie zwróciłam uwagi, kto patronował tę książkę i nie zdawałam sobie sprawy, jaka będzie treść oraz jej wymowa. Ku mojemu zaskoczeniu, jest to pozycja będąca całkowicie w zgocie z religią chrześcijańską. Osobom wierzącym da to otuchę wobec interpretacji swoich własnych trudnych doświadczeń, a także umocnienia swoich przekonań. Ci, którzy wyznają zupełnie inne wartości, mogą tam odnaleźć zwyczajnie historie życiowych bohaterów, którzy nie wybierali własnego ego w obliczu ciężkich zmagań z rzeczywistością.

Czytam tę książkę będąc w ciąży. Nie wiedziałam, o czym są te opowieści. Fakt, że w większości dotyczą historii dzieci nienarodzonych i ich najbliższych, czyni mi tę pozycję literacką jeszcze bliższą. Czy warto przeczytać? Warto. Polecam każdemu, Wartościowe i pełne heroicznych decyzji świadectwa z życia przeciętnych ludzi w Polsce.

Świadectwa 10 rodzin, z czego 9 dotyczy dzieci poczętych lub już urodzonych, a jedna - osoby starszej ciężko chorej. Te historie podnoszą na duchu i wlewają nadzieję, iż każde, nawet najcięższe doświadczenie, może mieć dobre zakończenie. Może nie zawsze takie, o jakie nam chodzi od początku...

Książka ta jest zbiorem reportaży ujętych w 10 rozdziałów. Ma około 180 stron, ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę napisał mężczyzna. Warto zaznaczyć na początku tę informację, ponieważ uniemozliwia to zrzucenie całej pochwały dla organizmu kobiet na kark feminizmu. A pochwał jest tu co nie miara. Lekarz i badacz naukowy, opierając się na swoich doświadczeniach zawodowych i prywatnych, a także na wynikach badań, stara się bronić hipotezy, iż genetycznie, to kobiety są płcią silniejszą.

Pozornie to prawie 300 stron, jednak samej esencji, bez uwag, jest nieco ponad 200. Z kolei ta treść podzielona jest na 6 rozdziałów i dalej na części. Język, w jakim jest większość książki, jest trudny dla kogoś, kto nie zna się i nie interesuje medycyną. Pisarz operuje pojęciami skomplikowanymi, chociaż stara się to wytłumaczyć i przeplatać z czymś lżejszym do czytania.

Wiele historii z tych, które przedstawiono czytelnikowi wydaje się potwierdzać, że kobiety są niewiarygodnie twardymi zawodnikami, gdy dotyka ich wypadek, choroba, lecz ich odporność może przyjąć oblicze groźniejsze ze względu na ryzyko chorób autoimmunologicznych. Teza lekarza ma potwierdzać się także w ilości lat, jakie przeżywa statystyczna kobieta w stosunku do mężczyzny.

Jeżeli jesteś osobą zainteresowaną takimi zagadnieniami, to to jest książka zdecydowanie dla ciebie. Mnie osobiście ciężko się to czytało, chociaż doceniam wiedzę, która została mi przekazana. Jako kobieta, czuję się pewniej ze świadomością, iż geny tworzą ze mnie super istotę. Moje osobiste doświadczenia także potwierdzają tę tezę i teraz dają mi argumenty, by wytłumaczyć super odporność oraz chorobę autoimmunologiczną.

Książkę napisał mężczyzna. Warto zaznaczyć na początku tę informację, ponieważ uniemozliwia to zrzucenie całej pochwały dla organizmu kobiet na kark feminizmu. A pochwał jest tu co nie miara. Lekarz i badacz naukowy, opierając się na swoich doświadczeniach zawodowych i prywatnych, a także na wynikach badań, stara się bronić hipotezy, iż genetycznie, to kobiety są płcią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka o tajemnicy szczęśliwego małżeństwa. Tak w jednym zdaniu można podsumować ponad 300-stronnicową lekturę. Fawn Weaver, będąc szczęśliwą żoną, chciała spotkać życiowo dojrzałe pary i kobiety, które swoimi historiami utwierdziłyby ją w przekonaniu, że bycie szczęśliwym we dwoje wiele lat po ślubie jest możliwe. To było głównym celem podjęcia pewnych wyrzeczeń.

Autorka, jak pomyśłała, tak zrobiła i zaprowadziło ją to do wydania tej książki. Nie byłoby w tym zdaniu nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Pani Fawn Weaver zwiedziła cały świat i na podstawie przeprowadzonych wywiadów stworzyła to... i właśnie tu nie wiadomo, jak to skategoryzować. Powieść to nie jest, poradnik też nie do końca, pamiętnik? Może do tego mu najbliżej, jednak ta pozycja ma w sobie cechy wszystkich tych rodzajów literackich.

Czytając książkę czułam się, jak towarzyszka autorki w czasie jej wyprawy. Dowiedziałam się wielu rzeczy. Zarówno tych, które chciałam poznać, jak i tych, bez których książka byłaby przeze mnie lepiej wspominana. Podsumowanie wypada na plus. To świetna propozycja dla każdego, kto ma trochę czasu i chce poznać przepis na szczęśliwy i długoletni związek. To także dobry prezent.

Cała treść podzielona jest na części, każda kolejna, to inny kontynent. Dodatkowo podrodziały rozdzielają od siebie wywiady oraz osobiste historie autorki. Jako bonus na końcu znaleźć można rozdział pt.: "Specjalna notka dla nowożeńców". Całość została dosyć przemyślana, a przy tym nie znudzi osób, które poradników nie znoszą z racji na sposób narracji właściwy dla powieści i opowiadań.

Książka o tajemnicy szczęśliwego małżeństwa. Tak w jednym zdaniu można podsumować ponad 300-stronnicową lekturę. Fawn Weaver, będąc szczęśliwą żoną, chciała spotkać życiowo dojrzałe pary i kobiety, które swoimi historiami utwierdziłyby ją w przekonaniu, że bycie szczęśliwym we dwoje wiele lat po ślubie jest możliwe. To było głównym celem podjęcia pewnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po tę książkę z czystej ciekawości. Przede wszystkim chcąc się dowiedzieć, czy są to dywagacje osoby religijnej o życiu pozagrobowym, czy inny twór. Zakładałam także czysto filozoficzną rozprawę światopoglądową w ujęciu dalekim od moich wierzeń i przekonań. Okazało się, że jest to praca (ale nie naukowa, jak podkreśla sam autor) oparta na relacjach osób, które przeżyły śmierć kliniczną lub były w bliskim niebezpieczeństwie utraty życia (np w czasie wypadku).

Autor to filozof, psycholog i dokor nauk medycznych. Stara się być neutralnym narratorem przedstawianych historii. Przytacza ogrom wypowiedzi swoich licznych rozmówców. Autor zwraca uwagę na powtarzalność pewnych elementów opowiadanych historii. Zarówno to, jak i fakt, iż osoby badane nie znały się, miały różne podejście do wiary, były wychowawane w innym światopoglądzie, itp. potwierdzają prwdziwość przedstawionych przeżyć. R. Moody odnosi się do ewentualnych zarzutów oszustwa i stara sie podać kontrargumenty.

Książka składa się z 6 rozdziałów, a następnie z podrozdziałów. Czyta ją się szybko i lekko. Przeważające część to ta poświęcona przedstawieniu osobistych historii osób badanych. Czasem zdawało mi się, że już jest tego zbyt dużo, jednak rozumiem intencję takiego układu tekstu.

W moim odczuciu i dla mnie osobiście książka potwierdza istnienie życia pozagrobowego. Odsłania rąbka tajemnicy z tego, co będzie po śmierci. Zwraca uwagę na to, co powinno być w tym życiu dla nas najważniejsze. Skłania do refleksji odnośnie własnego postępowania, ponieważ każdego z nas czeka moment, kiedy umrze.

Polecam każdemu, zwłaszcza sceptykom istnienia życia po śmierci. Nie wiem, czy to ich przekona, bowiem te osoby zawsze będą badać świat "szkiełkiem i okiem", ale może zasieje chociaż jakąś wątpliwość co do ich osobistych przekonań. Ja po tej lekturze mniej boję się śmierci ;)

Sięgnęłam po tę książkę z czystej ciekawości. Przede wszystkim chcąc się dowiedzieć, czy są to dywagacje osoby religijnej o życiu pozagrobowym, czy inny twór. Zakładałam także czysto filozoficzną rozprawę światopoglądową w ujęciu dalekim od moich wierzeń i przekonań. Okazało się, że jest to praca (ale nie naukowa, jak podkreśla sam autor) oparta na relacjach osób, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka książki to dermatolog, która ze zrozumiałą fascynacją opowiada o skórze. Nazywa ją narządem, czego nigdy wcześniej nie praktykowałam. Tym bardziej zderzenie się z takim poglądem mnie zaciekawiło i zachęciło do doczytania tej pozycji w całości.

Książka jest podzielona na 3 części, a te z kolei na rozdziały. Całość oczywiście poprzedza przedmowa. Treść obfituje w ciekawostki, zwłaszcza te z historii stosowania środków upiększających. Nie zabraknie czegoś dla pasjonatów biologii i naukowego podejścia do ciała i kosmetyków. Czasem mnie to przytłaczało, ale może dlatego, że nie jest to dziedzina, którą się interesuję.

Znajdziemy wiele porad dotyczących całego ciała od stóp do głów i to dosłownie. Jedna część książki skupia się wokół zmian naszego ciała począwszy od dziecka (nawet w łonie matki) do okresu starości. To było akurat bardzo pouczające. Zabrakło mi osobiście jakiegokolwiek odniesienia się do okresu ciąży.

Kolejna część odnosi się do budowy skóry, zagdnień dotyczących włosów i paznokci. Ostatnia o tytule "Lepiej zapobiegać, niż leczyć" ma na celu uświadomić nas, że prewencja oraz właściwe kosmetyki to podstawa. Właściwie celem całej książki jest takie przekazanie wiedzy, byśmy my, jako podejrzewam, laicy, mogli żyć zdrowiej.

Czy polecam? Tak. Nawet, jeżeli część historyczna, biologiczna, czy obfitujące w zachwalanie tego narządu, jakim jest skóra przez autorkę będzie was męczyć, to każdy znajdzie coś dla siebie. Może dzięki tej lekturze obalone zostaną pewne mity, doradzicie coś swoim dzieciom lub zwyczajnie upewnicie się, że funkcjonujące kosmetyczne rytuały mają ogromne znaczenie.

Autorka książki to dermatolog, która ze zrozumiałą fascynacją opowiada o skórze. Nazywa ją narządem, czego nigdy wcześniej nie praktykowałam. Tym bardziej zderzenie się z takim poglądem mnie zaciekawiło i zachęciło do doczytania tej pozycji w całości.

Książka jest podzielona na 3 części, a te z kolei na rozdziały. Całość oczywiście poprzedza przedmowa. Treść obfituje w...

więcej Pokaż mimo to