Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Dosyć przeciętna książka, ma swoje momenty oczywiście... ale jest trochę za długa, nie wiem, czy to wymóg od wydawcy aby autor w ten sposób miał prowadzić fabułę, bo jest to po prostu odgrzewany kotlet, najbardziej typowych momentów z serii Obcy.
Ripley nie pasuje tutaj za grosz, byłoby fajnie jakby była ciągle w czasie snu, a reszta bohaterów zastanawiała się jakie ona ma połączenie z tym wszystkim co się dzieje, a tylko nasz cudowny Ash sterował wydarzeniami tak by wyszło na jego.

Nie wiem czy kontynuacja będzie śledziła losy jednego z głównych bohaterów, czy raczej będzie czymś "świeższym".
W sumie to i tak czytało mi się to przyjemniej od trylogii Steva Perrego, która była w sumie jeszcze dłuższa, jeszcze nudniejsza i jeszcze bardziej oklepana.

Dosyć przeciętna książka, ma swoje momenty oczywiście... ale jest trochę za długa, nie wiem, czy to wymóg od wydawcy aby autor w ten sposób miał prowadzić fabułę, bo jest to po prostu odgrzewany kotlet, najbardziej typowych momentów z serii Obcy.
Ripley nie pasuje tutaj za grosz, byłoby fajnie jakby była ciągle w czasie snu, a reszta bohaterów zastanawiała się jakie ona ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Koniec historii Madsa Voortena. Mam wrażenie, że trochę za szybko? Niektóre motywy dodane tylko by akurat się udało bohaterom. Ogólnie zakończenie dosyć miłe, ale przez większa część książki nie zdaje się nam, że skończy się to akurat tak szybko.
Najsłabiej wypadł wątek elfów oraz nagły powrót mocy strażniczek, myślę, że w poprzedniej części dałoby to więcej pola do popisu a tu otworzyło by możliwość na ciekawiej poprowadzony wątek jaszczura, który np. okazałby się tym sławnym królem wieszczem.

Pan Marcin wycisnął co się dało ze swojej starej serii zapoczątkowanej jeszcze w roku 2011, widać jak bardzo zmienił się jako pisarz, jak bardzo udało mi się ulepszyć swoje dwie pierwsze książki z tej serii i wystartować z bardzo dobrym mroźnym szlakiem. Szkoda, że to już koniec, myślę że spokojnie jeszcze 2 części mógłby by tu się zmieścić, nawet takie krótkie po 100-150 stron jak przy okazji Kociołka.
Świat ma bardzo dużo jeszcze do zaprezentowania i liczę na to, że Rozkrzyczane Krainy jeszcze powrócą.
Nic tylko zabierać się za podsumowanie wszystkich części i film na youtube ;)

Koniec historii Madsa Voortena. Mam wrażenie, że trochę za szybko? Niektóre motywy dodane tylko by akurat się udało bohaterom. Ogólnie zakończenie dosyć miłe, ale przez większa część książki nie zdaje się nam, że skończy się to akurat tak szybko.
Najsłabiej wypadł wątek elfów oraz nagły powrót mocy strażniczek, myślę, że w poprzedniej części dałoby to więcej pola do popisu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po tym jak tom 3 mnie zmęczył i straciłem ochotę po 1 części czytać kolejne książki z serii Archiwum Burzowego Światła, tak 4 tom to miły powrót do klimatów z 1 i 2 tomu, gdzie bohaterowie już tak nie męczą, historia ma lepszy progres i znowu czuć pewną tajemnicę w całej historii.
Oby część 2 tego tomu wypadała jeszcze lepiej!

Po tym jak tom 3 mnie zmęczył i straciłem ochotę po 1 części czytać kolejne książki z serii Archiwum Burzowego Światła, tak 4 tom to miły powrót do klimatów z 1 i 2 tomu, gdzie bohaterowie już tak nie męczą, historia ma lepszy progres i znowu czuć pewną tajemnicę w całej historii.
Oby część 2 tego tomu wypadała jeszcze lepiej!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zdecydowanie najsłabsza część z trylogii. Nie ma tak dobrze poprowadzonej i wytłumaczonej fabuły jak Graf Zero oraz nie ma uroku Neuromancera. Prawdę mówiąc nie do końca wiem co przeczytałem, mam wrażenie że książka nie ma fabuły i jest zlepkiem losowych sesji pisarskich pod wpływem "różnych odurzaczy". Może jak się uleży kilka dni to odpowiedź na to, dlaczego tak to się czytało, przyjdzie sama.

Zdecydowanie najsłabsza część z trylogii. Nie ma tak dobrze poprowadzonej i wytłumaczonej fabuły jak Graf Zero oraz nie ma uroku Neuromancera. Prawdę mówiąc nie do końca wiem co przeczytałem, mam wrażenie że książka nie ma fabuły i jest zlepkiem losowych sesji pisarskich pod wpływem "różnych odurzaczy". Może jak się uleży kilka dni to odpowiedź na to, dlaczego tak to się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po przeczytaniu "Nie Ma Tego Złego" byłem zachwycony, niestety "Głodna Puszcza" trochę mnie zmęczyła. Klimat niby był ten sam, żarty na tym samym poziomie, przygoda wartka... ale czułem się jakby historia była rozciągnięta jak masło na zbyt wielu kromkach chleba. Bałem się bardzo jak Skrzynia Pełna Dusz wypadnie, myślałem że Kociołek i jego ekipa przez to jak rozegrana została fabuła "Nie Ma Tego Złego", nie ma za bardzo możliwości na nową historię, która będzie trzymała w napięciu i będzie czymś odświeżającym.

Jakże się ucieszyłem gdy po 100 stronach wiedziałem, że książka zmierza w kompletnie innym kierunku i wypada dużo lepiej od dwóch poprzednich (w sumie trzech bo jeszcze jest "Przed Wyruszeniem W Drogę", ale to krótka miła historyjka) książek.

Kolejny raz Pan Marcin Mortka mnie zaskakuje fantastycznym połączeniem podwórkowego/ wiejskiego humoru z poczuciem drużyny niczym z gry RPG albo Wiedźmina. Świat również się rozszerza o wspaniałe nowe lokacje i genialne nazwy własne, nie tylko tych lokacji jak również nowych potworów i innych stworów.

Jednak znowu pozostaje pytanie.... czy Kociołek mnie czymś jeszcze zaskoczy? Czy to już pora na zmianę bohatera.

Po przeczytaniu "Nie Ma Tego Złego" byłem zachwycony, niestety "Głodna Puszcza" trochę mnie zmęczyła. Klimat niby był ten sam, żarty na tym samym poziomie, przygoda wartka... ale czułem się jakby historia była rozciągnięta jak masło na zbyt wielu kromkach chleba. Bałem się bardzo jak Skrzynia Pełna Dusz wypadnie, myślałem że Kociołek i jego ekipa przez to jak rozegrana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ocena 85/100, ale kusi by dać 90.
Po tym jak ogromnie zawiodłem się Naturą Śródziemia, podchodziłem jak pies do jeża do "Upadku Numenoru", temat ten jest jednym z moich ulubionych i po cichu miałem nadzieję, że nie będzie to taki "residentsleeper" z odrzuconymi, niedokończonymi albo po prostu kompletnie losowymi pomysłami jakie Tolkien miał na różne tematy.

The Fall of Numenor to GENIALNIE zredagowana książka! Brian Sibley przeszedł samego siebie przygotowując te książkę. Jeżeli ktoś lubi 2 erę śródziemia, a zwłaszcza Numenor, książka ta zapewni mu bardzo porządne streszczenie całej historii królestwa/wyspy wraz z przypisami i odnośnikami gdzie się udać, żeby przeczytać więcej na dany temat, który nie do końca jest sens omawiać w tej książce.
Dosłownie rozpływałem się nad fantastycznym sposobem przejścia z jednej historii do drugiej, nie ma tutaj tego do czego przyzwyczaiły mnie poprzednie książki - ściana tekstu z odnośnikami i po pewnym czasie zapominamy co czytamy. Tutaj płynnie przechodzimy przez postęp historii, tak jakbyśmy czytali kronikę - podany rok, i co się dokładnie działo.

Książka "okraszona" jest również pracami Alana Lee i myślę, że nawet nie musze za wiele pisać o jego twórczości, patrząc na obrazy Alana Lee, człowiek widzi Śródziemie.

Kompletnie nie spodziewałem się, że dostane tak wyśmienicie przygotowaną książkę o moim ulubionym temacie (co zapewne pomogło w pochłonięciu jej).
Jeżeli ktoś lubi mój materiał o historii Numenoru, to ta książka jest podkręceniem tego do potęgi 5.

Ocena 85/100, ale kusi by dać 90.
Po tym jak ogromnie zawiodłem się Naturą Śródziemia, podchodziłem jak pies do jeża do "Upadku Numenoru", temat ten jest jednym z moich ulubionych i po cichu miałem nadzieję, że nie będzie to taki "residentsleeper" z odrzuconymi, niedokończonymi albo po prostu kompletnie losowymi pomysłami jakie Tolkien miał na różne tematy.

The Fall of...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

67/100
Przeczytałem naprawdę dużo Tolkiena i trafiła się taka okazja, że w końcu mogłem przeczytać/przesłuchać te oto książkę Nika Pierumowa.
Pierwszy raz z panem Pierumowem zetknąłem się za sprawą książki o jakże drętwej nazwie "Brylantowy miecz drewniany miecz", która to okazała się być naprawdę niesamowitą przygodą czytelniczą, niestety wydano tylko 1 część w Polsce ze względu na słabą sprzedaż (ciekawe dlaczego słabą... może okładka i tytuł coś mają do powiedzenia?).

Ostrze Elfów, czyli 1 część trylogii Pierumowa, kontynuacji raczej jakże znanej książki jaką jest "Władca Pierścieni". Akcja dzieje się 300 lat po zniszczeniu pierścienia, w Śródziemiu które jest kompletnie inne, elfów prawie nie ma, ludzie dominują. Nasz główny bohater to Folko Brandybuck - typowy Gary Sue, czyli od 0 do wielkiego boga (no może przesadzam, ale tak nasz bohater czego się nie dotknie, to robi wspaniale).

Fabuła książki stara się za na każdym kroku prezentować nam dobrze znane lokacje, przywoływać wielkie nazwiska, raz jesteśmy w Bree, nagle Moria, tu spotykamy Radaghasta, Drzewca, jednak to nie jest Tolkien. Pierumow to inny pisarz, inny styl i niestety jak ktoś spodziewa się stylu Tolkiena, wielce się zawiedzie - 300 lat po pokonaniu Saurona, spokój w Śródziemiu zaczyna być znowu psuty, coś stało się w Morii, Angmar się burzy, ludność Arnoru jest nękana przez bandytów, ktoś donosi o działalności Orków. Nasz mały bohater zostaje przypadkiem uwikłany (tak samo jak Bilbo czy Frodo) w zdarzenia odmieniające Śródziemie.

Jako że jest to 1 część z 3, nie będę się skupiał na fabule, jest prosta i widać (powtórzę), że autor stara się "imitować" Tolkiena. Mimo wszystko, Śródziemie nigdy wcześniej nie było tak ŻYWE jak u Pierumowa, podczas podróży z krasnoludami Folko co chwile spotyka wioski, karczmy, innych ludzi, na każdej stronie coś się dzieje, gdzie u Tolkiena bohaterowie maszerowali pół roku (tak wiem, przez ostępy i niegościnne rejony) i nie spotykali nikogo, tutaj natomiast to wszystko przywodzi na myśl żywego świata. Pierumow skrupulatnie przestudiował Władce, Silmarillion i inne wielkie książki Tolkiena, bowiem znalazłem bardzo mało pomyłek, a jak już jakieś znalazłem, to tylko dlatego, że czytałem Historię Śródziemia i po prostu wiem, że dopiero te książki poprawiają niektóre aspekty Silmarillionu, albo klasyczny przykład - Góry Księżycowe (Ered Luin to Góry Błękitne), Luin Sindarskie słowo zostało zapożyczone przez hobbitów i zrobili z tego Lhûn - Lune i nazwali tak rzekę, a polscy tłumacze przetłumaczyli to - jako księżyc, co jest błędem, ale tu trzeba znać już dobrze cały skomplikowany proces tłumaczeń Tolkiena i innych rzeczy, więc nie uważam tego za potężny błąd ;).

Bohaterowie może i sztampowi w dużej mierze, są bardzo przyjemni i każdy ma swój charakter. Autor wprowadza sporo nowych nazw własnych, które gryzą się z nazwami jakie podał Tolkien, niestety tutaj zrozumienie Śródziemia zawiodło pisarza.

Mimo wszystko, momentami czułem się jakbym czytał zapętlającą się historię będącą monologiem samych myśli Folka, czuje że świat to Śródziemie, ale istoty zamieszkujące go już nie, pod rozbrykanym kucykiem jawił mi się jak pijacki pub w Londynie, Moria niczym wyprawa po nic, bez celu i sensu, więc raz czytało mi się to przyjemnie, by po chwili nudzić się i sięgać po audiobook żeby coś tam w tle mi gadało przy np. sprzątaniu.

Lektor - pan Krzysztof Plewako-Szczerbiński, nie wiedzieć mi czemu czyta tak dziwnie nazwy własne. Shire to .. nie Szajer, tylko właśnie tak jakbyśmy literowali s h i r e. Khazad Dum to nagle Hazad du, Bree to nie Bri tylko B r e e... no komicznie to brzmi i wsłuchując się w to naprawdę niejednokrotnie kręciłem głową, bo nie wiem czy to problem z prawami autorskimi wymusił taki sposób odczytywania, czy lektor niezbyt wiedział jak.

Mimo wszystko, książka oberwała niesamowicie od miłośników Tolkiena, nie jest to może super niesamowite fantasy, ale Pierumow daje naprawdę porządną historię i stara się żeby działo się DUŻO, bowiem więcej tu akcji niż spokojnego gadania, co akurat mi się spodobało.

67/100
Przeczytałem naprawdę dużo Tolkiena i trafiła się taka okazja, że w końcu mogłem przeczytać/przesłuchać te oto książkę Nika Pierumowa.
Pierwszy raz z panem Pierumowem zetknąłem się za sprawą książki o jakże drętwej nazwie "Brylantowy miecz drewniany miecz", która to okazała się być naprawdę niesamowitą przygodą czytelniczą, niestety wydano tylko 1 część w Polsce ze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po przeczytaniu Głodnej puszczy i kolejnej książki (nie z historii kociołka) Mroźnego Szlaku, bałem się, że historia przedstawiana przez Autora zacznie zlewać się w.. w sumie jednolitą masę, zmieniają się imiona bohaterów, ale charakter zostaje ten sam. Jak to dobrze, że ta krótka opowieść odmieniła to spostrzeżenie we mnie i znowu zachęciła do poczytania kolejnych książek od Pana Marcina ;)

Po przeczytaniu Głodnej puszczy i kolejnej książki (nie z historii kociołka) Mroźnego Szlaku, bałem się, że historia przedstawiana przez Autora zacznie zlewać się w.. w sumie jednolitą masę, zmieniają się imiona bohaterów, ale charakter zostaje ten sam. Jak to dobrze, że ta krótka opowieść odmieniła to spostrzeżenie we mnie i znowu zachęciła do poczytania kolejnych książek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Książka ta dziwnie się zestarzała, slang i żargon adekwatny do tego co obecnie jest w internecie kontrastuje z dosyć chaotycznym sposobem prowadzenia przebiegu fabuły.

Słyszałem o "Neuromancer" od bardzo dawana i w końcu nadarzyła się okazja zapoznać się z tą książką.
Po pierwsze, książka uderza niesamowicie barwnymi opisami otoczenia, czy raczej tego co widzi główny bohater. Nie wiem czy autor po prostu tak postanowił wszystko opisywać, czy jest to jego próba oddania jeszcze mocniejszego powiązania głównego bohatera z narkotykami, które zakrzywiają jego postrzeganie świata.
Po drugie, książka wyprzedziła swoje czasy jeżeli chodzi o aspekt "cyber", komputery i wszystko powiązane z nimi, żargon informatyczny, typowe hakerskie odzywki, hardware i software komputerów, wszystko wspaniale opisywane i wiarygodne.

Czytając opinie zauważyłem, że ludzie często niezbyt miło oceniają tę książkę, że jest chaotyczna, bohaterowie mało wyraziści, nie wiadomo o co w tym wszystkim chodzi itp.
Prawda jest taka, że nie widzę tej książki w innej narracji, jak ta z punku widzenia kompletnego ćpuna nie odróżniającego rzeczywistości od wirtualnego świata albo snu, a jak śni to i tak nie wie czy przypadkiem nie jest to sen wirtualny.
Książka razem z Bladerunnerem to podstawa tego brudnego - cyberpunkowego sci fi z lat 80, gdzie ludzkość myślała że przyszłość ma przed nimi tylko jaskrawe kolory neonów, wszczepy, narkotyki i śmierć.

Finalna ocena 88/100, możliwe że przeczytam za kilka lat i zobaczę jak wtedy poprawi się... albo pogorszy ocena ;p

Książka ta dziwnie się zestarzała, slang i żargon adekwatny do tego co obecnie jest w internecie kontrastuje z dosyć chaotycznym sposobem prowadzenia przebiegu fabuły.

Słyszałem o "Neuromancer" od bardzo dawana i w końcu nadarzyła się okazja zapoznać się z tą książką.
Po pierwsze, książka uderza niesamowicie barwnymi opisami otoczenia, czy raczej tego co widzi główny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Postanowiłem podzielić się kilkoma spostrzeżeniami co do tej książki. Gdy jeszcze pod koniec roku 2020 obiegła internet informacja, że ta książka zostanie wydana, byłem w szoku! Christopher zmarł w styczniu tego samego roku, a tu proszę nowa książka. Im bliżej było wydania tym bardziej cieszyłem się z tego, bowiem udostępniano, że coś tam o Gondorze się znajdzie, coś o Numenorze i ogólnie liczyłem na to, że będzie to ta "Natura Śródziemia".

Książkę zamówiłem w przedsprzedaży i 1 psikus, przyszła z 3 tygodniowym opóźnieniem, jednak ja byłem zachęcony pozytywnymi recenzjami więc od razu siadłem do czytania.

No i tu pies pogrzebany.... Lubię Tolkiena, zresztą mój kanał na youtube skupia się głownie na tłumaczeniu całego Śródziemia, ale ta książka niesamowicie mnie zmęczyła, mogę ją podzielić na 3 części, nudne, okej i takie, które faktycznie mnie zainteresowały. Najpierw przekopujemy się przez ogrom informacji o Elfach, wszystko fajnie, jednak blisko 1/3 książki jest poświęcona tematowi, jak elfy szybko się rozmnażały itp., a to niestety nie jest mój konik.

Z tych informacji o Gondorze to mamy tutaj wytłumaczenie skąd dokładnie wzięła się taka i owaka nazwa własna rzeki, czy góry. Numenor wypada nieco lepiej, często cytowany wszędzie wspaniały - niedźwiedzi taniec! Nie wywarł na mnie ogromnego wrażenia.
Tak samo fragmenty o opisach jak poszczególne postacie powinny wyglądać.

Mam wrażenie, że zapaliłem się za mocno na tę książkę, finalnie blisko połowa jej zawartości mi się podobała, jednak druga połowa nudziła bo według mnie skierowana jest do innego odbiorcy.

Jeżeli jesteście zapalonymi czytelnikami twórczości Tolkiena, wręcz badaczami jego dokonań, chcecie zrozumieć jego sposób myślenia i rozkładać na czynniki pierwsze całe śródziemie, to jest to książka dla was.
Jeżeli czytanie Tolkiena tylko dla książek takich jak Hobbit, Władca Pierścieni, a nawet Silmarillion, książka ta nie jest dla was.
Czekam na polskie tłumaczenie i liczę na to że Pan Ryszard Derdziński spowoduje, że poprawie ocenę z 6 do 8.

Postanowiłem podzielić się kilkoma spostrzeżeniami co do tej książki. Gdy jeszcze pod koniec roku 2020 obiegła internet informacja, że ta książka zostanie wydana, byłem w szoku! Christopher zmarł w styczniu tego samego roku, a tu proszę nowa książka. Im bliżej było wydania tym bardziej cieszyłem się z tego, bowiem udostępniano, że coś tam o Gondorze się znajdzie, coś o...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: , , , , , ,

Zdecydowanie najprzyjemniejsze doznanie czytelnicze tego roku. Brandon Sanderson kolejny raz pokazuje mi jak fantastycznymi pisarzem jest, jak potrafi naprawdę prostą historią porwać serca czytelników i coś co na pierwszy rzut oka zdawało się sztampową książką z serii YA, okazało się bardzo dobrym kawałkiem książki z tego pogranicza gdzie fantastycznie odnajdą się młodsi czytelnicy jak i ci, którzy czytają już nieco bardziej "dorosłe" książki.

Z wielką chęcią sięgnę po kontynuację i znając Sandersona, kontynuacja może być nawet lepsza od pierwszej części.

Zdecydowanie najprzyjemniejsze doznanie czytelnicze tego roku. Brandon Sanderson kolejny raz pokazuje mi jak fantastycznymi pisarzem jest, jak potrafi naprawdę prostą historią porwać serca czytelników i coś co na pierwszy rzut oka zdawało się sztampową książką z serii YA, okazało się bardzo dobrym kawałkiem książki z tego pogranicza gdzie fantastycznie odnajdą się młodsi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Nie dopuszczam do siebie tej informacji, że książka ta wydana została w roku 1961. Czytając ją, miałem wrażenie przeniknięcia kilka stuleci do przodu, gdzie technologia tak bardzo wyprzedza to co obecnie jest nam znane, że nawet nie da się opisać tego, a przecież technologia obecna tam to zwykłe narzędzia dostępne w połowie ubiegłego wieku. Mózgi elektronowe zamiast komputerów wprawiają wszystko w ruch, nim jeszcze człowiek na księżycu stanął, Lem już pisał, niesamowicie opisywał może tak lepiej to ująć, lądowania ludzi na obcych nam planetach, nasze badania na nich i kontakt z... czymś? Niesamowita przygoda, jestem w szoku i wielkim gniewie do samego siebie, że zwlekałem z przeczytaniem tej książki tyle lat. Obecnie mój absolutny top.

Nie dopuszczam do siebie tej informacji, że książka ta wydana została w roku 1961. Czytając ją, miałem wrażenie przeniknięcia kilka stuleci do przodu, gdzie technologia tak bardzo wyprzedza to co obecnie jest nam znane, że nawet nie da się opisać tego, a przecież technologia obecna tam to zwykłe narzędzia dostępne w połowie ubiegłego wieku. Mózgi elektronowe zamiast...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieść o Kullervo Verlyn Flieger, J.R.R. Tolkien
Ocena 6,2
Opowieść o Kul... Verlyn Flieger, J.R...

Na półkach: , , , , ,

Postaram się ocenić te książkę na 3 sposoby by każdy mógł zdecydować czy warto przeczytać.

1. Jeżeli nie znasz twórczości Tolkiena i zawiłości jego badań nad chociażby starymi mitami i baśniami, to trzymaj się od tego z daleka i wtedy ocena wynosi jakieś 3/10

2. Jeżeli kojarzysz Tolkiena tylko z Hobbita czy Władcy i coś tam Silmarillion, ale niezbyt jego wspomniane badania i próby przekładów, to wtedy książka raczej cię znudzi 6/10

3. Jeżeli oczywiście znasz większość Tolkienowych książek to ta bardzo dobrze wpisze się w próbę poznania tego jak ten pisarz myślał, dzięki tej książce zrozumiesz w sumie jak powstało Śródziemie - ocena 7 i więcej

Odniosę się jeszcze do ocen innych ludzi tutaj, niektórzy wspomnieli, że książka jest zapchajdziurą i nawet autorka tak wspomina (bo nomen omen autorką książki nie jest do końca Tolkien, a Verlyn Flieger (cała redakcja)). Ludzie nie rozumieją chyba, że wspominany fragment o zapychaczu to są słowa Tolkiena, jakie wypowiedział w swojej przemowie, spisane najpierw na brudno a później przepisane maszynowo.

Faktyczna opowieśc o Kullervie ma 30 stron i jest w wersji polskiej i angielskiej. Osoba obyta z Tolkienem odnajdzie tutaj mnóstwo odpowiedzi na przeróżne pytania i format książki idealnie wpasuje do w sumie studiowania przemyśleń tego pisarza.

Postaram się ocenić te książkę na 3 sposoby by każdy mógł zdecydować czy warto przeczytać.

1. Jeżeli nie znasz twórczości Tolkiena i zawiłości jego badań nad chociażby starymi mitami i baśniami, to trzymaj się od tego z daleka i wtedy ocena wynosi jakieś 3/10

2. Jeżeli kojarzysz Tolkiena tylko z Hobbita czy Władcy i coś tam Silmarillion, ale niezbyt jego wspomniane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka, którą najprędzej mi polecić osobie, która co nieco programowania zna, a przynajmniej potrafi zrozumieć "logikę".
Nie jest to podręcznik mający nauczyć, a zachęcić do nauczenia się języka Python, przedstawia on podstawy, ale nie analizuje je dogłębnie (To nie jest "Automatyzacja nudnych zadań z Pythonem"),w końcu ma nieco ponad 200 stron. Przedstawione jednak projekty mogą pomóc zrozumieć wielu początkującym programistom w jakim kierunku chcą się udać dalej, czego dokładnie chcą się uczyć. Myślę, że książka pasuje idealnie dla ludzi, którzy przy okazji jej czytania uczą się pythona z innego źródła i mogą sprawdzać sobie co ciekawego jeszcze przed nimi, albo dla ludzi, którzy programują od dłuższego czasu w konkretny sposób i chcą poznać coś innego.

Przewijało się też kilka drobnych błędów np. brak "", : itp. dlatego miłe jest to, że autor postanowił założyć również repozytorium na GitHub, gdzie można sprawdzać swój kod i ewentualnie poprawiać ten już istniejący.

Książka, którą najprędzej mi polecić osobie, która co nieco programowania zna, a przynajmniej potrafi zrozumieć "logikę".
Nie jest to podręcznik mający nauczyć, a zachęcić do nauczenia się języka Python, przedstawia on podstawy, ale nie analizuje je dogłębnie (To nie jest "Automatyzacja nudnych zadań z Pythonem"),w końcu ma nieco ponad 200 stron. Przedstawione jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Dziwna książka, rozbicie jej na kilka opowiadań każdego z bohaterów powoduje, że momentami staje się nudnawa, by po chwili przeskoczyć w górską kolejkę bez hamulców - bo tak nie da się oderwać wzroku od tekstu. Początkowo książka mnie jednak nużyła, dopiero po około 200-300 stronach (czyli połowa książki!) zmieniłem ocenę z - Okej niezły SF, do - Genialny nie tylko SF ale w sumie... poezja, thriller, dokument naukowy. Książka naprawdę powinna być na liście każdego kto lubi fantastykę naukową

Dziwna książka, rozbicie jej na kilka opowiadań każdego z bohaterów powoduje, że momentami staje się nudnawa, by po chwili przeskoczyć w górską kolejkę bez hamulców - bo tak nie da się oderwać wzroku od tekstu. Początkowo książka mnie jednak nużyła, dopiero po około 200-300 stronach (czyli połowa książki!) zmieniłem ocenę z - Okej niezły SF, do - Genialny nie tylko SF ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mroźny Szlak to moje trzecie zetknięcie się z książką Pana Marcina Mortki. Po blisko 100 stronach czytania coś mi nie grało i jak się okazało, ta książka będąca podpisana jako tom 1, jeszcze 10 lat temu miała być tomem 3 przygód Madsa Voortena.... trochę to skomplikowane?

Dopiero po zapoznaniu się z faktem, że 10 lat temu pan Marcin już napisał 2 książki o przygodach Madsa, zrozumiałem dlaczego te książkę czyta się tak dziwnie, jakbym został wrzucony w samo centrum akcji. Przeredagowanie i przekręcenie wielu wątków jak się domyślam, pozwoliło jednak na otworzenie drogi dla kolejnych książek, i mimo początkowego chaosu, czytało mi się Mroźny Szlak z taką samą przyjemnością jak "Nie ma tego złego" i "Głodna Puszcza".

Historia opowiada o Madsie Voortenie, szaleńczo odważnym dowódcy (z niezłym charakterkiem), który na myśl o misji samobójczej, uśmiecha się i biegnie w jej objęcia, tak też poznajemy naszego bohatera, w niewoli u krasnoludów, a jego misja jest, cóż... "prosta". Wystarczy, że Mads odzyska dla krasnoludów ich dawno utracone państwo.
W książce nie brakuje typowego dla pana Marcina humoru, wartkiej akcji.. naprawdę wartkiej i oczywiście niezwykle fajnie skonstruowanego świata. Nie można oczywiście zapomnieć o smokach, które nie są przedstawione jako niezniszczalne ziejące ogniem bestie, tylko czasami, jako głupie niczym but istoty, którymi targa tylko to, żeby zjeść krówkę.

Możliwe też, że z racji szybkości w jakiej pan Marcin wydaje teraz książki, jego bohaterowie lekko zlewają się w jedność.
Przynajmniej Ja tak miałem. Kociołek w wielu aspektach był dla mnie Madsem, tylko że Mads nie jest hamowany sprawami rodzinnymi.

Z powodu też tego, że książka miała być kontynuacją, niektórych bohaterów poznajemy w trybie TURBO przyspieszonem, i musimy sobie sami wyobrazić co to wcześniej mogło ich łączyć z naszym głównym bohaterem.

Kolejny jednak raz dostałem w ręce bardzo dobrą i bardzo przyjemną w czytaniu książkę, którą gorąco polecam.

Mroźny Szlak to moje trzecie zetknięcie się z książką Pana Marcina Mortki. Po blisko 100 stronach czytania coś mi nie grało i jak się okazało, ta książka będąca podpisana jako tom 1, jeszcze 10 lat temu miała być tomem 3 przygód Madsa Voortena.... trochę to skomplikowane?

Dopiero po zapoznaniu się z faktem, że 10 lat temu pan Marcin już napisał 2 książki o przygodach...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: , , , , , ,

Każdy kto słyszał o tej książce doskonale wie co przeczyta w recenzjach.
Wszystko o "1984" zostało już raczej opowiedziane, Ja może tylko dodam, że ta fikcja literacka miała być ostrzeżeniem... nie instrukcją.

Każdy kto słyszał o tej książce doskonale wie co przeczyta w recenzjach.
Wszystko o "1984" zostało już raczej opowiedziane, Ja może tylko dodam, że ta fikcja literacka miała być ostrzeżeniem... nie instrukcją.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zaintrygowała mnie okładka. Fabryka Słów umie przyciągnąć oko, mimo że z bliska nie robiła już takiego wrażenia, trudno oddać jest na okładce dobrze wyglądające postacie ludzkie, a zwłaszcza ich twarz.

Historia opowiada o Beniamie Ashwoodzie, prostym piwowarze z wioski, który z powodu troski ojczyma postanowił udać się na wyprawę jako osoba towarzysząca i mająca postarać się o bezpieczeństwo dla siostry.
Początkowo myślałem, że to trochę kalka "Malowanego Człowieka", na okładce widać jakieś potwory, a w książce szybko dowiadujemy się, że są to demony napastujące ludzi, wątek ten jednak jest nawet 4 planowy. Książka ma bardzo prostą, wręcz oklepaną fabułę - od zera do bohatera, jednak trudno mi tu doczepić się do czegoś, zarówno pozytywnego jak i negatywnego, mógłbym na siłę narzekać, że już było, temat oklepany, inni robili lepiej itp. Uważam jednak, że książka zaczyna się dosyć leniwie i jest pisana w taki sposób, żebyśmy czuli, że nasz główny bohater to żółtodziób, do którego po prostu uśmiechnął się los, i wtedy gdy nie spodziewamy się dzieje się coś, czego jednak po tej lekkiej i jak się nam wydawało dosyć przewidywalnej opowieści, się nie spodziewaliśmy.

Według mnie jest to przyjemna książka, zwłaszcza dla osób niezbyt wgryzionych w fantasty, ale trzymał bym ja z daleka od osób, które czytają za dużo i mają zbyt wygórowane oczekiwania, książka jest, żeby nie zabrzmiał to obraźliwie "prymitywnie" prosto i dobrze napisana.
Typ idealny do czytania w podróży pociągiem, albo gdy mamy za dużo zmartwień na głowie i potrzebujemy odmóżdżacza.

Myślę że w skali 1-10 ocena adekwatna dla części 1 z cyku to 6.5

Zaintrygowała mnie okładka. Fabryka Słów umie przyciągnąć oko, mimo że z bliska nie robiła już takiego wrażenia, trudno oddać jest na okładce dobrze wyglądające postacie ludzkie, a zwłaszcza ich twarz.

Historia opowiada o Beniamie Ashwoodzie, prostym piwowarze z wioski, który z powodu troski ojczyma postanowił udać się na wyprawę jako osoba towarzysząca i mająca postarać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzecia już część cyklu "Furia Wikingów" wychodzącego w piorunującym wręcz tempie. Nie sposób jest opowiedzieć coś o książce, bez zdradzania jej fabuły. Ivar, główny bohater od poprzedniej już części, postanowił zebrać skandynawskich wikingów by ruszyli i pomścili śmierć jego ojca Ragnara, jednak wikingowa natura niektórych, jakby się zdawało przyjaciół postanowiła zagrać Ivarowi na nosie i narobić mu problemów tam, gdzie miało ich nie być, w taki sposób Ivar traci swoje Hedeby, a jego bracia trafiają do niewoli.
Udaje się on więc na Sycylię, by zdobyć potężną broń - Ogień Bizantyjski.

Kolejny raz dostajemy lekko napisaną przygodę, w sam raz do przeczytania podczas podróży, momentami można jednak czuć się przygnieciony Ivarem, który w 100% mi jawił się jako gary sue, zawsze wszystko mu się udaje i każdego może pokonać.

Trzecia już część cyklu "Furia Wikingów" wychodzącego w piorunującym wręcz tempie. Nie sposób jest opowiedzieć coś o książce, bez zdradzania jej fabuły. Ivar, główny bohater od poprzedniej już części, postanowił zebrać skandynawskich wikingów by ruszyli i pomścili śmierć jego ojca Ragnara, jednak wikingowa natura niektórych, jakby się zdawało przyjaciół postanowiła zagrać...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: ,

Bezpośrednia kontynuacja książki "Furia Wikingów", przyjemnej i lekkiej książki opowiadanej o losach Ragnara, króla Danii i jego synów. W tej części głównym bohaterem wraz z każdą kolejną stroną staje się Ivar, niekiedy przez to można mieć go dość - wpada on bowiem pod syndrom mary/gary sue, co nie każdemu może się spodobać. Fabuła książki jest przyjemna, bardzo szybko pochłania się strony dzięki częstej akcji oraz głównie z powodu, że książka napisana jest prostym i lekkim stylem, nie każdemu oczywiście to przypadnie do gustu, ale jest to wg mnie na plus, celem bowiem książki jest zobrazowanie historii wielkich wikingów, znanych z opowieści albo kart historii, która tutaj stara się być wierna realiom, ale autor sprytnie zamienia niektóre wydarzenia w ramach czasowych.

Jak dla mnie trochę za dużo Ivara, ale ogólnie książka nawet przyjemniejsza od poprzednika do szybkiego zabicia czasu ;)

Bezpośrednia kontynuacja książki "Furia Wikingów", przyjemnej i lekkiej książki opowiadanej o losach Ragnara, króla Danii i jego synów. W tej części głównym bohaterem wraz z każdą kolejną stroną staje się Ivar, niekiedy przez to można mieć go dość - wpada on bowiem pod syndrom mary/gary sue, co nie każdemu może się spodobać. Fabuła książki jest przyjemna, bardzo szybko...

więcej Pokaż mimo to video - opinia