Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Cixin Liu to znakomity umysł. Ze śmiałością kreśli obraz ludzkości, reagującej na zewnętrzne zagrożenie. Wprowadza masę nowych arcyciekawych koncepcji - tytułowa teoria ciemnego lasu, będąca rozwiązaniem paradoksu Fermiego, ciąg podejrzeń, bitwa w ciemności... Jest o czym myśleć. Kiedy przeczytałem fragment o pojawieniu się kropli i rozpoczęciu przez nią dzieła zniszczenia, śniło mi się to przez całą noc. Mówi się, że najbardziej boimy się tego, co nieznane, ale prawdziwą pierwotną grozę wywołuje tu wizja zagłady, którą widzimy, rozumiemy i nic nie jesteśmy w stanie przeciw niej zrobić.

Siłą napędową fabuły powieści są Wpatrujący się w Ścianę. Przeciekawa jest sama koncepcja projektu obrony ludzkości, którą opracować ma kilka wybitnych jednostek w swoich umysłach, bo to jedyne miejsca, do których sofony nie mogą zajrzeć. Każdy z czterech wątków (a nawet pięciu, bo zaliczam do tego grona również Zhang Beihaia) był oryginalny i interesujący, oferując strategiczno-etyczne tematy do przemyśleń i twisty fabularne.

A jednak w tym genialnym awangardowym światotwórstwie autora widzę pewne luki. Nie jestem w stanie kupić tej wiary ludzkości w zwycięstwo dwa wieki po wybuchu kryzysu. Okej, może mamy większą flotę i nasze statki są szybsze, ale wciąż mamy przeciwko sobie cywilizację, która potrafi budować superkomputery w protonie, do jasnej anielki! Podobnie nie rozumiem, jak nikomu nie przyszło do głowy, że ,,sonda" Trisolarian może być bronią. Po co im sonda, skoro mają sofony? Ta naiwność ludzkości od razu wzbudziła we mnie podejrzenia, że plombie mentalnej zostali poddani wszyscy, ale wygląda na to, że wcale nie. Wszelako jestem w stanie przymknąć oko w tych i kilku innych przypadkach w imię wciągającej fabuły i arcyciekawych konceptów fantastyczno-naukowych.

Zakończenie jest zaskakujące i przepiękne. Aż strach brać się za ostatni tom trylogii, by tego pięknego stanu nie popsuć.

Cixin Liu to znakomity umysł. Ze śmiałością kreśli obraz ludzkości, reagującej na zewnętrzne zagrożenie. Wprowadza masę nowych arcyciekawych koncepcji - tytułowa teoria ciemnego lasu, będąca rozwiązaniem paradoksu Fermiego, ciąg podejrzeń, bitwa w ciemności... Jest o czym myśleć. Kiedy przeczytałem fragment o pojawieniu się kropli i rozpoczęciu przez nią dzieła zniszczenia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta krótka i ładna książka jest zbiorem iryjskich modlitw wczesnośredniowiecznych i późniejszych, uzupełnionych o posłowie, opisujące krótko chrześcijaństwo celtyckie i sylwetki najważniejszych świętych. Może świetnie posłużyć jako wprowadzenie w ten bogaty iroszkocki świat. Podziw budzi warstwa artystyczna, każda strona została przyozdobiona przepięknymi ilustracjami Pawła Kołodziejskiego. Przy tym jako modlitewnik książka zdecydowanie ma dużą wartość religijną.

Ta krótka i ładna książka jest zbiorem iryjskich modlitw wczesnośredniowiecznych i późniejszych, uzupełnionych o posłowie, opisujące krótko chrześcijaństwo celtyckie i sylwetki najważniejszych świętych. Może świetnie posłużyć jako wprowadzenie w ten bogaty iroszkocki świat. Podziw budzi warstwa artystyczna, każda strona została przyozdobiona przepięknymi ilustracjami Pawła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę najlepiej sięgnąć, nie wiedząc nic o jej świecie i fabule, by dać się wciągnąć i krok po kroku odkrywać z bohaterami intrygujące tajemnice. Proza chińskiego autora jest od pierwszych stron prosta i rzeczowa, przyziemna w swym niespiesznym tempie i języku, a jednocześnie poruszająca niezwykle głębokie tematy, które potrafią wbić w fotel, zjeżyć włos na głowie i pozostać z nami na długo po lekturze. Jest też bardzo dużo wątków naukowych, ale podanych na tyle umiejętnie, że nawet ja jako ścisłowiec analfabeta byłem w stanie raźno za nimi podążać. Rzecz zdecydowanie warta doświadczenia.

Po książkę najlepiej sięgnąć, nie wiedząc nic o jej świecie i fabule, by dać się wciągnąć i krok po kroku odkrywać z bohaterami intrygujące tajemnice. Proza chińskiego autora jest od pierwszych stron prosta i rzeczowa, przyziemna w swym niespiesznym tempie i języku, a jednocześnie poruszająca niezwykle głębokie tematy, które potrafią wbić w fotel, zjeżyć włos na głowie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł zdecydowanie przyciąga uwagę, a i sama treść dziełka okazuje się bardzo interesująca. Autor przygląda się różnym nieoczywistym tekstom źródłowym z XVIII-wiecznej Francji: ludowym bajkom, wspomnieniom pewnego drukarza, opowiadającego, jak to z kamratami urządził tytułową wielką masakrę kotów, opisowi miasta Montpellier, aktom paryskiego policjanta, zajmującego się środowiskiem pisarskim, drzewami wiedzy encyklopedystów oraz spisem biblioteki pewnego kupca oraz listami, w których opisuje swoje wrażenia z lektur. Źródła te prezentowane są w społecznym kontekście, następnie autor zastanawia się, co też one same mogą powiedzieć nam o dawnym społeczeństwie, ludziach i ich mentalité - czyli umysłowości, mentalności, do której dziś dostępu już nie mamy. Przez trzy wieki świat zdążył się bardzo zmienić i nie rozumiemy już, czemu pokazowy proces urządzony kotom tak bawił pracowników paryskiej drukarni. Właśnie te niezrozumiałe dziś dla nas elementy stanowią główny punkt zainteresowania Darntona. W zrozumieniu ich szuka klucza do dawnej mentalności. Wnioski, które wyciąga, są przeciekawe, zaś metoda - zdecydowanie warta naukowej dyskusji i dalszego wykorzystywania na innych polach!

Tytuł zdecydowanie przyciąga uwagę, a i sama treść dziełka okazuje się bardzo interesująca. Autor przygląda się różnym nieoczywistym tekstom źródłowym z XVIII-wiecznej Francji: ludowym bajkom, wspomnieniom pewnego drukarza, opowiadającego, jak to z kamratami urządził tytułową wielką masakrę kotów, opisowi miasta Montpellier, aktom paryskiego policjanta, zajmującego się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W Olimpie akcja przyspieszyła, a świat się powiększył, otwierając przed czytelnikami swoje tajemnice. Częściowo rozwiązana została bolączka, którą odczuwałem w tomie poprzednim, czyli brak charakteru greckich bogów i herosów - tutaj Hefajstos z Achillesem dostali niemały czas antenowy i znakomicie go wykorzystali. Największym rozczarowaniem był dla mnie finał - zabrakło punktu kulminacyjnego spinającego wszystkie wątki z różnych stron kosmosu. Podsumowując całą dylogię Ilionu i Olimpu - znakomity oryginalny świat, średnia fabuła i nieciekawe postacie.

W Olimpie akcja przyspieszyła, a świat się powiększył, otwierając przed czytelnikami swoje tajemnice. Częściowo rozwiązana została bolączka, którą odczuwałem w tomie poprzednim, czyli brak charakteru greckich bogów i herosów - tutaj Hefajstos z Achillesem dostali niemały czas antenowy i znakomicie go wykorzystali. Największym rozczarowaniem był dla mnie finał - zabrakło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klasyczny przykład mikrohistorii, czyli dziedziny historii, opowiadającej o dawnych dziejach, lecz nie przez pryzmat wielkiej polityki i królewskich dworów, a codziennego życia ówczesnych ludzi, których losy odzwierciedlają zawiłości epoki. XVI wiek w północnych Włoszech to zdecydowanie fascynująca epoka w ogniu chłopskich walk, reformacyjnych prądów, upowszechnienia się druku i impetu kontrreformacji. Czy jednak młynarz Menocchio był taką zwyczajną i reprezentatywną postacią dla swojej epoki? Z pewnością nie. Jak na chłopa - choć, jako młynarz, bogatszego od reszty wsi - odznaczał się pewną światowością - sporo czytał, uczył pisać i rachować oraz rościł sobie miano astrologa, filozofa i proroka! Lektury i własne przemyślenia inteligentnego młynarza doprowadziły go do wykształcenia ciekawej i oryginalnej wizji świata, o której Menocchio żywo rozprawiał wśród współziomków. Wszelako wizja ta daleka była od doktryny Kościoła i doprowadziła go dwukrotnie na proces inkwizytorskich, z których drugi skończył się stosem. Szczęście w nieszczęściu - właśnie dzięki aktom procesowym znamy dzisiaj poglądy tego młynarza-filozofa, które włoskich inkwizytorów interesowały nie mniej jak nas dzisiaj. Lektura jest ciekawa nie tylko ze względu na zgrabne pióro Ginzburga, bo i sama materia to wielka gratka dla ludzi zainteresowanych historią religijnych przemian, ale także oryginalną recepcją nowych prądów filozoficzno-literackich przez przedstawiciela klasy chłopskiej. Ginzburg wszelako w światopoglądzie młynarza każe widzieć coś więcej - głęboką kulturę ludową przekazywaną w tradycji ustnej, zawierającą pozostałości archaicznego mitu kosmogonicznego. Chodzi o tytułowy ser i robaki, z których według młynarza wyłonić miał się świat. Podobne motywy autor odkrywa w indyjskich Wedach i we wierzeniach Kałmuków. Czy rzeczywiście można mówić o wspólnym pierwotnym micie, którego echa przetrwały w kulturze ludowej do XV-wiecznych Włoch? Teza raczej wątpliwa, a na pewno dyskusyjna. Niemniej ciekawa. No i jak pisze Lech Szczucki w posłowiu do polskiego wydania: ,,Zachowujmy tedy ostrożność i krytycyzm wobec takich nowatorów, pamiętajmy jednak, że bez ich poczynań historiografia byłaby tylko składnicą niemych faktów".

Klasyczny przykład mikrohistorii, czyli dziedziny historii, opowiadającej o dawnych dziejach, lecz nie przez pryzmat wielkiej polityki i królewskich dworów, a codziennego życia ówczesnych ludzi, których losy odzwierciedlają zawiłości epoki. XVI wiek w północnych Włoszech to zdecydowanie fascynująca epoka w ogniu chłopskich walk, reformacyjnych prądów, upowszechnienia się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka, acz treściwa i przyjemnie napisana książka o kulisach polskiej polityki wobec wojny na Ukrainie, zbudowana w całości (poza autorskim epilogiem) na anonimowych wypowiedziach ludzi z otoczenia władzy - dyplomatów, ministrów, wojskowych, pracowników KPRM i KPR. U historyka oczywiście budzi się krytycyzm wobec tego rodzaju źródeł - anonimowych, nieweryfikowalnych i definitywnie poddanych głębokiej redakcji autora, co widać choćby w samym podobieństwie stylu wszystkich wypowiedzi. A jednak jest w tej anonimowości również i pewna legitymizacja - zasłona dla wypowiadających się, którzy mogą rzeczywiście powiedzieć to, co chcą, nie zaś to, co im wolno. Co wcale wszak nie znaczy, że nie konfabulują i nie budują pewnego wizerunku własnych środowisk!

Książka przedstawia nam, jak odmienne mogą być wizje wspólnej polityki po obu stronach, jak różne sposoby jej prowadzenia, jak nieporozumienia potrafią przerodzić się w poważne kryzysy, jak sentymenty zastępują interesy i czym to się kończy. Obnażona zostaje krótkowzroczność polskiej elity rządzącej. Po przykłady - odsyłam do reportażu.

Krótka, acz treściwa i przyjemnie napisana książka o kulisach polskiej polityki wobec wojny na Ukrainie, zbudowana w całości (poza autorskim epilogiem) na anonimowych wypowiedziach ludzi z otoczenia władzy - dyplomatów, ministrów, wojskowych, pracowników KPRM i KPR. U historyka oczywiście budzi się krytycyzm wobec tego rodzaju źródeł - anonimowych, nieweryfikowalnych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po obu dylogiach Hyperiona myślałem, że poznałem szczyt fantastyczno-naukowo-metafizycznych wizji Simmonsa. Jakże się myliłem! Na kartach Ilionu Simmons maluje kompletne szaleństwo. Na Ziemi pełnej odtworzonych gatunków prehistorycznych stworzeń grupa niepiśmiennych ludzi, niepamiętająca swojej przeszłości, obsługiwana przez roboty, żyjąca w nadziei dołączenia do przebywających na ziemskiej orbicie postludzi. Na Jowiszu grupa rozmiłowanych w nowożytnej literaturze robotów kolonizatorów, ruszająca w kosmiczną misję zbadania zakłóceń kwantowych na Marsie. A na Marsie wojna trojańska na pełna skalę z bogami i herosami, oraz obserwującym ją badaczem literatury klasycznej z XXI wieku. Brzmi szalenie? Jest jeszcze bardziej szalone. I wsiąknąłem w to od pierwszej chwili, zafascynowany pomysłem. Z ciekawością odkrywałem kolejne elementy fantastycznie intrygującego świata. Co sprawiło, że wygląda on jak wygląda? Skąd wojna trojańska na Marsie? Dlaczego ludzkość cofnęła się w rozwoju? Kim są roboty jej służące? Kto tu pociąga za sznurki - postludzie, olimpijscy bogowie czy jeszcze ktoś inny? I co, do ciężkiej cholery, ma z tym wspólnego Szekspir??

Przyznam, że fabuła umiarkowanie przypadła mi do gustu (poza świetnym wątkiem trojańskim), a postacie niespecjalnie. Pewnej indywidualności zabrakło zwłaszcza greckim bogom, obrazowanym z grubsza stereotypowo i na jedno kopyto (choć może taki był zamiar autora). Niemniej wszystko to nadrabiane jest przez diabelnie fascynujący świat, którego tajemnice odkrywa się z czystą przyjemnością. Olimpie, nadciągam.

Po obu dylogiach Hyperiona myślałem, że poznałem szczyt fantastyczno-naukowo-metafizycznych wizji Simmonsa. Jakże się myliłem! Na kartach Ilionu Simmons maluje kompletne szaleństwo. Na Ziemi pełnej odtworzonych gatunków prehistorycznych stworzeń grupa niepiśmiennych ludzi, niepamiętająca swojej przeszłości, obsługiwana przez roboty, żyjąca w nadziei dołączenia do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziełko powstało przed ,,Rzeczpospolitą Obojga Narodów" tegoż autora i stanowi w zasadzie przyczynek do niej. Jasienica zarysowuje część zagadnień, później rozwiniętych w Rzplitej, czyli - rozprawia się z dziwnym, a pokutującym do dziś założeniem, jakoby XVIII-wieczną anarchię miały tłumaczyć nasze ,,wady narodowe", z werwą uderza w deterministów gotowych całkowicie lekceważyć rolę jednostek i przypadku w procesie historycznym (zwłaszcza silny nurt w historiografii marksistowskiej czasów autora), a także z zapałem godnym lepszej sprawy krytykuje kontrreformację, robiąc z niej głównego winnego naszych nowożytnych nieszczęść.

Eseistyka Jasienicy jak to eseistyka Jasienicy - język piękny i żywy w swej złośliwości, zaś tezy - kontrowersyjne, zachęcające do przemyśleń i dyskusji. Jako źródło wiedzy o naszej historii pozycja już ździebko przestarzała, jednak jest to świetne świadectwo epoki, w której Jasienica pisał jako niepokorny syn Polski ludowej, mądrze przemycający krytykę systemu pod nosem cenzury. Autorka wstępu do wydania audio próbuje czynić analogie do czasów współczesnych, moim zdaniem na wyrost.

Dziełko powstało przed ,,Rzeczpospolitą Obojga Narodów" tegoż autora i stanowi w zasadzie przyczynek do niej. Jasienica zarysowuje część zagadnień, później rozwiniętych w Rzplitej, czyli - rozprawia się z dziwnym, a pokutującym do dziś założeniem, jakoby XVIII-wieczną anarchię miały tłumaczyć nasze ,,wady narodowe", z werwą uderza w deterministów gotowych całkowicie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W wykreowanym na potrzeby książki świecie Kristoff odwołuje się do znanych nam motywów: mamy oklepany w innych settingach obraz wampirów, mamy bardzo silną inspirację Bloodbornem, mamy organizację będącą fantastyczną wariacją na temat Kościoła (służącej zresztą autorowi do krytyki tegoż - równie subtelnej, co cios łopatą), zaś zamiast jakowychś conlangów, mamy po prostu losowo wrzucane słówka francuskie. Świat nie jest więc specjalnie oryginalny, jednak ma to swoje zalety - jako czytelnicy w żadnym momencie nie jesteśmy zagubieni, od razu wiemy gdzie stoimy, z czym niestety fantastyka czasem miewa problemy, zwłaszcza przy bardziej złożonych światach. A ten, choć niekoniecznie oryginalny, jest na pewno solidny, rozbudowany i przemyślany. Poznawanie organizacji Srebrnego Zakonu czy mocy poszczególnych wampirzych rodów było czystą przyjemnością.

Jednak tym, co sprawiło, że lektura wciągnęła mnie bez reszty, był nie świat, a fabuła. I tutaj ponownie - z początku zalatuje kliszami: młodzieniec-wyrzutek, odkrywający, że posiada niesamowite moce, trochę Mary Sue, wątek miłości od pierwszego wejrzenia, znęcający się koledzy w szkole... W miarę czasu jednak wrażenie pryska, a fabuła nabiera poważnej głębi, także emocjonalnej. Przy tym nie brakuje kupy akcji oraz solidnych plot twistów (choć momentami niestety cierpi na tym logika).

Książka jest opowiadana z perspektywy jednego bohatera, lecz w trzech liniach chronologicznych - skutkiem czego linie późniejsze niejako spoilerują te wcześniejsze. Jest to jednak zrobione na tyle umiejętnie, że tylko jeszcze bardziej rozbudza ciekawość czytelników. A im bliżej końca, tym lektura dostarcza coraz to większej satysfakcji z poznania świetnie skonstruowanej narracji (poza jednym wątkiem z finału, ale nie chcę wchodzić w spoilery).

W każdym razie na kolejny tom czekam jak skurczybyk.

W wykreowanym na potrzeby książki świecie Kristoff odwołuje się do znanych nam motywów: mamy oklepany w innych settingach obraz wampirów, mamy bardzo silną inspirację Bloodbornem, mamy organizację będącą fantastyczną wariacją na temat Kościoła (służącej zresztą autorowi do krytyki tegoż - równie subtelnej, co cios łopatą), zaś zamiast jakowychś conlangów, mamy po prostu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem sympatyczne fantasy w klasycznym stylu. Mamy wielkie złe imperium, mamy smoki, elfy i krasnoludy, przypadkowo poskładaną drużynę bohaterów i misję ratowania świata. Ale nie brakuje i oryginalnych pomysłów światotwórczych, jak przekleństwa, którym podlegają całe narody. Same postaci nie są specjalnie wybitne, fabuła zaś specjalnie wciągająca. Niemniej niewielka objętość i szybkie tempo akcji sprawiały, że czytało się żwawo i przyjemniie.

Całkiem sympatyczne fantasy w klasycznym stylu. Mamy wielkie złe imperium, mamy smoki, elfy i krasnoludy, przypadkowo poskładaną drużynę bohaterów i misję ratowania świata. Ale nie brakuje i oryginalnych pomysłów światotwórczych, jak przekleństwa, którym podlegają całe narody. Same postaci nie są specjalnie wybitne, fabuła zaś specjalnie wciągająca. Niemniej niewielka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To było naprawdę solidne zwieńczenie cyklu.

Jasne, na rozdziałach Raula zdarzało się przysypiać, ale rozdziały ojca kapitana, sam epicki finał i wszystkie momenty odkrywające tajemnice tego świata zdecydowanie to wynagrodziły. Druga dylogia fabularnie nie porywa tak jak pierwsza, ale dopiero ona rzuca pełne światło na hyperiońskie uniwersum - doprawdy fascynujące, a wszystko służy głębokiej refleksji nad człowiekiem - jednostką i jej cywilizacją.

To kolejne fantasy z motywem mesjasza i z tych dotychczas przeze mnie poznanych - najlepsze. Rand z Koła Czasu czy Paul z Diuny to pozbawieni ludzkich uczuć tyrani. Tu mamy coś zgoła przeciwnego - dziewczynę z krwi i kości, której mesjańskie cele wcale nie przesłaniają codziennej radości życia - mało tego! Tu owa radość życia stanowi sedno jej nauki. Nauki bardzo prostej., zawartej w dwóch słowach...

Wybierz ponownie.

To było naprawdę solidne zwieńczenie cyklu.

Jasne, na rozdziałach Raula zdarzało się przysypiać, ale rozdziały ojca kapitana, sam epicki finał i wszystkie momenty odkrywające tajemnice tego świata zdecydowanie to wynagrodziły. Druga dylogia fabularnie nie porywa tak jak pierwsza, ale dopiero ona rzuca pełne światło na hyperiońskie uniwersum - doprawdy fascynujące, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słyszałem, że po dylogii Hyperiona jakość Pieśni gwałtowanie spada. Po lekturze mogę to potwierdzić - fabuła nie jest już tak ciekawa i pociągająca tajemnicą, postacie nie są tak dobre jak Pielgrzymi czy Maina Gladstone. Szczerze mówiąc, z większym zainteresowaniem czytałem rozdziały ojca kapitana, niżeli głównych bohaterów. Klimat mistycznej grozy Hyperiona ustąpił tu miejsca czemuś na wzór odysei kosmicznej. Niektórzy to pewnie polubią, ale ja zdecydowanie wolałem konstrukcję narracji z poprzednich powieści.

Niemniej jednak sięgnąć było warto, bo choć Upadek Hyperiona zakończył swą opowieść, to pozostawił wiele niewiadomych. Co się stało z Technojądrem? Jakie były dalsze losy Pielgrzymów? Jakie skutki dla Kościoła wywołało odkrycie krzyżokształtów? Czym są tajemnicze Lwy, Tygrysy i Niedźwiedzie? Na część tych pytań odpowiada Endymion, na inne, mam nadzieję, odpowie ostatni tom Pieśni, chociaż jestem pewien, że pozostawi bardzo wiele do własnej interpretacji.

W każdym razie obcowanie z tym światotwórczo dopieszczonych uniwersum to zawsze przyjemność. A mówię to jako człowiek, który na ogół nie gustuje w sf.

Słyszałem, że po dylogii Hyperiona jakość Pieśni gwałtowanie spada. Po lekturze mogę to potwierdzić - fabuła nie jest już tak ciekawa i pociągająca tajemnicą, postacie nie są tak dobre jak Pielgrzymi czy Maina Gladstone. Szczerze mówiąc, z większym zainteresowaniem czytałem rozdziały ojca kapitana, niżeli głównych bohaterów. Klimat mistycznej grozy Hyperiona ustąpił tu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pamięć światłości Robert Jordan, Brandon Sanderson
Ocena 8,1
Pamięć światłości Robert Jordan, Bran...

Na półkach:

Finał niewątpliwie epicki. Co do całej serii... cóż, Robert Jordan był niezłym światotwórcą, lecz niestety średnim pisarzem.

Finał niewątpliwie epicki. Co do całej serii... cóż, Robert Jordan był niezłym światotwórcą, lecz niestety średnim pisarzem.

Pokaż mimo to

Okładka książki Bastiony mroku Robert Jordan, Brandon Sanderson
Ocena 8,2
Bastiony mroku Robert Jordan, Bran...

Na półkach:

Były Pomruki Burzy, a oto cisza przed burzą. Akcja ponownie zwolniła, jakby w pełnym grozy oczekiwaniu na wielki finał, który czuć w powietrzu. Tradycyjnie najbardziej wciągał wątek Randa, pozostałe niestety się dłużyły.

Były Pomruki Burzy, a oto cisza przed burzą. Akcja ponownie zwolniła, jakby w pełnym grozy oczekiwaniu na wielki finał, który czuć w powietrzu. Tradycyjnie najbardziej wciągał wątek Randa, pozostałe niestety się dłużyły.

Pokaż mimo to

Okładka książki Pomruki Burzy Robert Jordan, Brandon Sanderson
Ocena 8,2
Pomruki Burzy Robert Jordan, Bran...

Na półkach:

Już mogę powiedzieć, że dla finałowych tomów warto było przedzierać się przez slog. Wygląda na to, że Koło Czasu to seria z dobrym początkiem, słabym środkiem i dobrym finałem. A że będzie dobry wiem, bo na Brandonie Sandersonie jeszcze się nie zawiodłem. W Pomrukach burzy zaserwował znakomity wątek wewnętrznej walki Randa, arcyciekawe intrygi wewnątrz Białej Wieży i niesamowicie klimatyczny wątek Mata w pewnym małym miasteczku. Akcja wyraźnie ruszyła z kopyta i zmierza do wielkiego finału. Światotwórstwo żmudnie eksponowane na przestrzeni poprzednich tomów zaczyna oddawać. Czytam dalej z wypiekami na twarzy.

Już mogę powiedzieć, że dla finałowych tomów warto było przedzierać się przez slog. Wygląda na to, że Koło Czasu to seria z dobrym początkiem, słabym środkiem i dobrym finałem. A że będzie dobry wiem, bo na Brandonie Sandersonie jeszcze się nie zawiodłem. W Pomrukach burzy zaserwował znakomity wątek wewnętrznej walki Randa, arcyciekawe intrygi wewnątrz Białej Wieży i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakoś wymęczyłem. Cóż za okropny tom - totalnie bez akcji, bez finału. Jedyne, co sprawiało, że go nie porzuciłem, to błąd utopionych kosztów. Mam nadzieję, że finałowe tomy mi to wynagrodzą.

Jakoś wymęczyłem. Cóż za okropny tom - totalnie bez akcji, bez finału. Jedyne, co sprawiało, że go nie porzuciłem, to błąd utopionych kosztów. Mam nadzieję, że finałowe tomy mi to wynagrodzą.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze moje spotkanie z Terrym Pratchettem. Sympatyczna, zabawna i bezpretensjonalna opowieść. Na pewno sięgnę po kolejne. Żałuję, że nie odkryłem Świata Dysku, będąc młodszym.

Pierwsze moje spotkanie z Terrym Pratchettem. Sympatyczna, zabawna i bezpretensjonalna opowieść. Na pewno sięgnę po kolejne. Żałuję, że nie odkryłem Świata Dysku, będąc młodszym.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wywiad-rzeka: z jednej strony o badaniach Dumézila, z drugiej - o jego życiu. Żwawy język, dobre tłumaczenie. Bardzo przyjemna lektura. Dobrze jest zobaczyć w tak wielkim naukowcu po prostu człowieka.

Wywiad-rzeka: z jednej strony o badaniach Dumézila, z drugiej - o jego życiu. Żwawy język, dobre tłumaczenie. Bardzo przyjemna lektura. Dobrze jest zobaczyć w tak wielkim naukowcu po prostu człowieka.

Pokaż mimo to

Okładka książki O bogach i wierzeniach dawnych Żmudzinów, Litwinów i Prusów Jan Łasicki, Jan Sandecki-Malecki
Ocena 8,8
O bogach i wie... Jan Łasicki, Jan Sa...

Na półkach:

Krótki, ale jakże ciekawy tekst źródłowy. A jakimż lekkim a ciętym językiem napisany!

Krótki, ale jakże ciekawy tekst źródłowy. A jakimż lekkim a ciętym językiem napisany!

Pokaż mimo to