Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ile jesteśmy, w stanie znieść dla najpiękniejszego uczucia na ziemi?

Dla każdego z nas jest to pewnie indywidualna i osobista zdolność, zależna również od adresata naszego afektu. Niemniej jednak z pewnością jesteśmy zdolni do wytrzymania wielu rzeczy, prawda?

Monika Madej lubiana przeze mnie autorka, która umiejętnie tworzy interesujące historie, powraca do intrygującej i mrocznej rodziny Andersonów. O tyle o ile historię Mattew i Adeline pokochałam całym moim czytelniczym serduchem, tak strasznie byłam ciekawa czy w przypadku starszego brata i jego aranżowanego małżeństwa z Claudią będzie podobnie? O tym właśnie już za chwilę…

Benjamin Anderson nigdy nie robił niczego bezinteresowanie, tym bardziej, gdy tylko nadarzyła się okazja, bardzo intratnych interesów zaaranżował małżeństwo swojego najstarszego syna z córką wpływowego gubernatora Nowego Jorku. Jednak nie poszłoby to tak łatwo, gdyby nie fakt, że Collin od pierwszego spotkania zauroczył się młodziutką i utalentowaną tancerką i swoją przyszłą żoną. A i on również nie pozostał jej obojętny. Ich wzajemne uczucie, które zdecydowanie nie było na rękę seniorowi, stało się solidnym fundamentem ich przyszłego związku, dodając do całej tej biznesowej otoczki prawdziwych emocji. Niekiedy właśnie na tym skończyłyby się już niektóre historie, jednak w tym przypadku to był dopiero jej początek. Collin, choć starszy od Claudii na początku dawał z siebie sto procent, może i czasami był delikatnie zaborczy, ale wszystko w granicach normy i zdrowego rozsądku. Dbał i wspierał swoją ukochaną na każdym kroku. Claudia przy nim rozkwitła i była naprawdę szczęśliwa. Jednak w tej książce tak jak i w życiu idylla nie trwała zbyt długo…… Nie chcę i nie będę Wam zdradzać, co ich spotkało, bo tego działo się aż tyle, że nawet nie wiedziałabym, od czego tak naprawdę zacząć. Wykreowaną postać Collina, choć na początku ją polubiłam, tak po drodze diametralnie zmieniłam o niej zdanie i gdy już myślałam, że w końcu coś do niego dotarło, autorka zrobiła kolejny psikus i nie pozwoliła na szybkie ponowne polubienie jego osoby. Przyznaję, że Claudię szczerze podziwiam, za determinację i cierpliwość oraz za silną wiarę w swojego męża. Rzadko zdarza się w dzisiejszych czasach, że przy tylu problemach, żalu, złości i poczucia bezsilności nie odeszła i mimo wszystko go nie zostawiła. „Król Pik” to nie tylko zwykły romans, to opowieść bardzo realna i myślę, że z powodzeniem pokazuje, jak nie zawsze wszystko w związku jest kolorowe, że zdarzają się wzloty i upadki. Udowodniła, jak ważne jest w relacji z drugą osobą zaufanie, szczera rozmowa, wsparcie i poczucie, że dla kogoś jesteśmy ważni. Jak to wszystko jest kluczowe, aby przetrwać trudne chwile. Przyznaję, że mnie naprawdę poruszyła i zdobyła, ale też dała ogromną nadzieję, że można przetrwać razem nawet największe burze. Zdecydowanie polecam.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

#Współpraca reklamowa

Ile jesteśmy, w stanie znieść dla najpiękniejszego uczucia na ziemi?

Dla każdego z nas jest to pewnie indywidualna i osobista zdolność, zależna również od adresata naszego afektu. Niemniej jednak z pewnością jesteśmy zdolni do wytrzymania wielu rzeczy, prawda?

Monika Madej lubiana przeze mnie autorka, która umiejętnie tworzy interesujące historie, powraca do intrygującej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjaźń to zaraz po miłości jedno z najpiękniejszych uczuć. Spokojnie można ją uznać za najcenniejszą formę relacji z innymi osobami, która opiera się na zaufaniu, szacunku i sympatii. Pozwala na dzielenie się swoimi smutkami, radościami czy doświadczeniami. A zdobywanie jej w okresie nastoletnim jest bardzo ważne. Przyjaźnie zawarte właśnie w tym okresie życia często przecież zostają z nami na lata, a nawet niekiedy na całe nasze życie, prawda? Skoro jesteśmy już przy tym temacie, to chciałabym Wam przedstawić tak uroczą i sympatyczną książkę, która nie tylko urzekła mnie swoim pięknym wydaniem, ale przede wszystkim swoją treścią. To, co gotowi na kolejną krótką recenzję?

Za sprawą autorki poznajemy młodziutką Antoninę, której życie opiera się głównie na nauce, książkach i szkole. Według rodziców ma iść w ich ślady i wymagają od niej najlepszych ocen i jak najlepszych wynikach w nadprogramowych zajęciach. Mimo iż Tosia w skrytości swojego serca marzy o czymś zupełnie innym, a na dodatek pragnie jak każda nastolatka mieć swoich przyjaciół, spędzać z nimi czas i być może w końcu się zakochać, to bez najmniejszego sprzeciwu realizuje rodzicielskie wytyczne. Przypadkiem dzięki upodobaniu do pewnego popularnego serialu w jej życiu pojawiają się dwie najlepsze koleżanki, które wprowadzają w jej poukładane do granic możliwości życie odrobinę radości i rozrywki. Za namową swoich przyjaciółek nasza bohaterka, choć zdecydowanie nie wierzy w skuteczność tej metody, zakłada sobie konto na pewnym portalu randkowym. Nie mając do tego absolutnie przekonania, nawet nie umieszcza tam swojego zdjęcia. Jak wielkie jest jej zdziwienie, gdy nagle dostaje wiadomość od równie tajemniczego chłopaka. Tak zaczyna się spokojnie rozwijać przyjaźń między nią a Patrykiem — chłopakiem, którego nigdy nie widziała, ale któremu mogła zawsze wszystko powiedzieć. Dodatkowo przypadkowe spotkanie z ulubionym aktorem, wywraca jeszcze bardziej jej świat do góry nogami. Tosia zagubiona między lojalnością w stosunku do swoich jedynych przyjaciółek a złożoną obietnicą Wiktorowi, aby ich coraz częstsze spotkania pozostały w ścisłej tajemnicy, miota się i przeżywa to na swój sposób. Jednak co stanie się, jak wszystkie skrywane tajemnice ujrzą w końcu światło dzienne?

Moi kochani, choć nastoletnie czasy mam już zdecydowanie dawno za sobą, to poznając losy tego interesującego „trójkąta” oraz perypetii przyjaźni między dziewczynami bawiłam się świetnie, a nawet rewelacyjnie. Przypomniały mi się moje czasy dorastania i moich pierwszych doświadczeń. Pani Ania fenomenalnie oddała emocje i wyzwania towarzyszące młodym ludziom. Dawno nie czytałam czegoś takiego i było to dla mnie czymś odświeżającym i odprężającym. Od dawna jestem fanką twórczości autorki, choć z ręką na sercu przyznaję, że kilka książek mam do nadrobienia, to po raz kolejny się nie zawiodłam. Choć ta historia raczej delikatnie odbiega od pozostałych, które mogą emocjonalnie przeciągnąć czytelnika, to jednak ta lekkość, sympatia i uniwersalność tej historii bardzo wpłynęła na jej pozytywny odbiór. „Bądź moją gwiazdą” to nie tylko opowieść o pierwszej miłości, czy przyjaźni, to także opowieść o zaufaniu, niszczycielskiej sile kłamstwa, zbyt dużych wymaganiach i walce o swoje najskrytsze marzenia, a wszystko to spisane i opakowane w cudowną oprawę. Ja jestem w niej wręcz zakochana i z czystą przyjemnością sięgnęłabym po kolejny tom.

Za egzemplarz do recenzji pięknie dziękuję Yavibooks.

Przyjaźń to zaraz po miłości jedno z najpiękniejszych uczuć. Spokojnie można ją uznać za najcenniejszą formę relacji z innymi osobami, która opiera się na zaufaniu, szacunku i sympatii. Pozwala na dzielenie się swoimi smutkami, radościami czy doświadczeniami. A zdobywanie jej w okresie nastoletnim jest bardzo ważne. Przyjaźnie zawarte właśnie w tym okresie życia często...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miłość i rozum, tak całkiem odmienne i rzadko zgodne aspekty naszego życia, które od wieków są dylematem wykorzystywanym nie tylko w książkach czy filmach, ale przede wszystkim w naszym codziennym życiu. Z jednej strony mamy serce, które kieruje się swoimi najskrytszymi pragnieniami i marzeniami. Z drugiej zaś mamy rozum, który rozkłada wszystko na czynniki pierwsze i z niesamowitą dokładnością analizuje każdy szczególik. W idealnym przypadku najpiękniejszy jest moment, gdy oboje dochodzą do porozumienia. Co natomiast w przypadku, gdy tylko jedno z nich dochodzi do głosu? Czy miłość ma szansę wygrać nad rozumem, bez ofiar? Czy rozum na tyle zdominuje, że nie dopuści do rozpadu serca?

W kontynuacji historii Sabiny i Kingi, autorka prowadzi nas przez ich kolejne perypetie i co najważniejsze przez konsekwencje, które niosą za sobą podjęte decyzje bohaterek. O tyle o ile pierwsza z nich postanawia w końcu zacząć żyć po swojemu, a nie tylko według ścisłych wytycznych swojego męża. Przekracza swoje granice, aby powrócić do samej siebie sprzed kilkunastu lat. Wyprowadza się ze swoim synem do jedynej przyjaznej jej duszy — Kingi. Ta zaś po rozstaniu z mężem i interesującym zakończeniem poprzedniego tomu coraz bardziej zatraca się w swoim bólu i żalu. Dodatkowo pewne towarzystwo w jej domu wcale jej nie pomaga. Usilnie próbuje przekonać samą siebie i co najważniejsze swoje serce, że to, co się wydarzyło, nie ma po prostu racji bytu. Adrian, zdezorientowany zmianami w swoim dotychczasowym życiu, poszukuje nowego porządku w świecie, który wydawał się niegdyś tak bardzo uporządkowany i stabilny. Nie rozumie, dlaczego Sabina postąpiła tak, a nie inaczej. Dawid zaś wszelkimi sposobami próbuje ignorować rzeczywistość i żyć tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Ale czy rzeczywiście nic się nie stało? Co, jeśli w tej walce rozum zaczyna przegrywać?

Moi kochani co tu się wydarzyło! Pani Kasi ponownie się udało, wciągnąć czytelnika w wykreowane losy wszystkich bohaterów. Chciałabym podkreślić, że zdecydowanie nie jest to ani kryminał czy intrygujący thriller, który nie pozwala odłożyć książki, aż nie pozna się zakończenia. To historia dwóch kobiet, które są prawie dwie dekady po ślubie, Sabina ma prawie dorosłego syna, który lada chwilę podejdzie do jednego z najważniejszych egzaminów w życiu, a mimo to nie idzie tej opowieści odłożyć nawet na minutę. Ponownie ta lekkość, a zarazem pełna gama emocji zapisana na każdej stronie tej książki urzekła mnie niesamowicie. To wyróżnia ją na tle innych książek, jest oryginalna, a przy tym bliska do życia nas wszystkich. To, co wydarzyło się na końcu, znów wbiło mnie w fotel i tak prawdę powiedziawszy, kolejny tom chciałabym poznać dosłownie na wczoraj. Jeżeli szukacie niebanalnej historii rozgrywającej się w mojej rodzinnej Łodzi, co dodatkowo bardzo doceniam, gdzie miłość i rozum podejmują kolejną walkę, to z całą pewnością nie tylko ten tom, ale także cała seria „Kolory przyjaźni” będzie dla Was wręcz idealna. Obiecuję, że nie tylko będzie źródłem dobrej rozrywki, ale także okazją do refleksji nad własnym życiem. Ja szczerze polecam.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję autorce.

Miłość i rozum, tak całkiem odmienne i rzadko zgodne aspekty naszego życia, które od wieków są dylematem wykorzystywanym nie tylko w książkach czy filmach, ale przede wszystkim w naszym codziennym życiu. Z jednej strony mamy serce, które kieruje się swoimi najskrytszymi pragnieniami i marzeniami. Z drugiej zaś mamy rozum, który rozkłada wszystko na czynniki pierwsze i z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Distraction” to książka, która od samego początku mnie intrygowała i to wcale nie chodzi o promocje czy przyciągające wzrok zapowiedzi. To historia, która wręcz zarysowywała się na moich oczach. Otóż autorka zdecydowała się na nietypowe podejście i wpadła na bardzo ciekawy pomysł. Postanowiła spisać opowieść z pomocą swoich czytelników i fanów. Razem mieliśy możliwość decydować o kluczowych elementach, o imionach bohaterów, motywie, miejscu akcji i wielu, wielu innych kwestii. Gdy udało się wszystko ustalić, Pani Kinga zebrała wszystkie wytyczne i zasiadła do pisania. Jesteście ciekawi, co z tego wynikło?

Poznajemy utalentowaną i ambitną fotografkę — Caroline Forest, która przyjechała do Miami w pogoni za swoimi marzeniami. Liczy, że w dużym mieście uda jej się w końcu uniezależnić od rodziców i zdobyć odpowiednią renomę i sławę. Jednak miasto w słonecznej Florydzie to nie prowincjonale LaBelle. Caroline przytłoczona zgiełkiem, hałasem, ludźmi i całym rytmem miasta początkowo ma problemy. Jednak z dnia na dzień coraz bardziej oswaja się z wielką metropolią i zdobywa co raz to nowszych klientów. Pewnego wieczoru, jej życie bierze niespodziewany obrót, kiedy staje się świadkiem zbrodni. Zostaje świadkiem morderstwa, a morderca ma na sobie charakterystyczną kurtkę…..

Kilka dni później za namową przyjaciółki Caroline wybiera się na słynne wyścigi motocyklowe, dziewczyny mają się tam świetnie bawić, jednak nie spodziewa się, że przyniosą jej znacznie więcej niż tylko rozrywkę. Nagle panią fotograf oblatuje zimny strach — wśród tłumu dostrzega Jego — mężczyznę, którego panicznie się boi. Dominic Maxwell to lider klubu motocyklowego — Black Moon, dla którego lojalność i oddanie jest święte. W świecie pełnym ryku silników i pachnącym spalinami życie toczy się szybciej, a decyzje podejmowane są w ułamku sekundy. Choć nigdy nie chciał prowadzić takiego życia, wie doskonale, jak wielka spoczywa na nim odpowiedzialność. Po jednym z wyścigów w gąszczu osób dostrzega pewną piękną kobietę, jednak Ona nie patrzy na niego z podziwem a z prawdziwym przerażeniem….

„Distraction” to kolejna książka Pani Kingi, która już od pierwszej przerzuconej kartki dosłownie wciąga w wykreowaną historię. Zręcznie prowadzi czytelnika przez zawiłości fabuły, pozwalając na chwilę zapomnienia o szarej codzienności. A możliwość uczestnictwa w pewnym sensie w jej procesie tworzenia nadaje jej prawdziwej wyjątkowości. Jak dla mnie wyszło to wszystko ekstra. Charyzmatyczny Dominic Maxwell dla przyjaciół Dom to mężczyzna otoczony lekką aurą tajemniczości i urokiem złego chłopca, który jak pokocha to na zabój. No sami powiedzcie jak go nie lubić? Caroline z kolei wprowadza w historię nutę ostrożności i równowagi, kontrastując z Dominikiem. Czytając tę książkę, bawiłam się naprawdę bardzo dobrze i osobiście bardzo chętnie spotkałabym się ponownie z bikerami z „Black Moon”. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was to poznania tej historii, która z pewnością dostarczy Wam rozrywki i emocji.

Za egzemplarz ebooka do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

„Distraction” to książka, która od samego początku mnie intrygowała i to wcale nie chodzi o promocje czy przyciągające wzrok zapowiedzi. To historia, która wręcz zarysowywała się na moich oczach. Otóż autorka zdecydowała się na nietypowe podejście i wpadła na bardzo ciekawy pomysł. Postanowiła spisać opowieść z pomocą swoich czytelników i fanów. Razem mieliśy możliwość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Hej hej moje Kochane moliki, dawno nie przewiozłam Was swoim literackim autobusem. Dlatego też zabieram Was na spotkanie z jednym z moich ukochanych rodzeństw — rodzina Tumblerów wita nas serdecznie w klimatycznym i sympatycznym Redwood. Tym razem kolej sprawowania pieczy nad pensjonatem i winnicą przypada Seily — mężatce, której w ostatnim czasie wcale nie jest łatwo. Byłam bardzo ciekawa, co też autorka przygotowała specjalnie dla niej. To, co gotowi na przejażdżkę? Zapraszam na krótką recenzję.

Seila zmagając się z burzami małżeńskiego życia i ciągnącym się od lat kryzysem w związku, znajduje się w punkcie zwrotnym swojego życia. Przejęcie sterów rodzinnego biznesu po śmierci ukochanych rodziców na trzy miesiące staje się dla niej nie tylko próbą swoich umiejętności, ale również okazją do osobistych przemyśleń. Sprawy nie ułatwia nagła decyzja Leo — męża Seily, który nagle występuje o rozwód. Mimo iż doskonale zdawała sobie sprawę, że jej małżeństwo nie jest idealne, a Leo od dawna nie wykazywał zbytniego zainteresowania jej osobą, dla niej samej był to cios, z którym musi się zmierzyć. Nowe obowiązki w pewien sposób są dla niej ulgą a dzięki pomocy Ryana, krok po kroku brnie do przodu. Wsparcie, które okazuje jej mężczyzna, choć początkowo wydawało się jedynie przyjacielską pomocą, z każdym dniem nabiera dla niej coraz większego znaczenia. Już od dawna było widać, że tę dwójkę łączy niezwykła chemia, ale życie nie jest piękną bajką dla dzieci i często pisze skomplikowane scenariusze. Seila jest mężatką, na co dzień mieszka i pracuje w Nowym Jorku i jest osiem lat starsza od Ryana, a na dodatek on również związany jest z kimś innym. Czy jednak mimo wszystkich przeciwności ta dwójka ma szanse na szczęśliwe zakończenie? A może w tym przypadku to tylko chwilowe zauroczenie i fascynacja?

Za sprawą autorki bardzo lubię powracać do Redwood i tej rodzinki. To jest trochę tak, jakbym wracała w odwiedziny do starych znajomych. Każdy z rodzeństwa jest inny i każdy z nich ma swoje problemy. Historię Seily mam wrażenie, że potraktowałam najbardziej osobiście, poniekąd doskonale rozumiem bohaterkę i wiem jak, ciężko jest się pogodzić czy to z chwilową, czy nagminną oziębłością. Jak ciężko jest podjąć trudne decyzje w życiu. Dylematy bohaterki mogą stać się dla czytelników bardzo bliskie i mogą się z nią utożsamiać. Nie będę ukrywać, ja również podeszłam do tej historii emocjonalnie i szczerze kibicowałam bohaterce, bo przecież każdy człowiek zasługuje na szczęście. Odchodząc jednak od takich wewnętrznych przemyśleń, pani Nana z niesamowitą łatwością potrafi wprowadzić czytelnika w fantastyczny klimat. Takiej sielskiej winnicy, stadniny, rancza i takiego małomiasteczkowego spokoju. Owszem i tam także zdarzają się trudne sytuacje, ale ma to swój prawdziwy urok. O tym, że bohaterowie są fajnie wykreowani, nawet nie muszę Wam wspominać, bo to przecież oczywiste. Z prawdziwym utęsknieniem czekam na kolejnego Tumblera i jego opowieść, bo przeczuwam, że to dopiero może być genialna historia, która jak wszystkie pozostałe wciągnie i zachwyci każdego. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do poznania nie tylko tego tomu, ale również całej serii „Love & wine”. Polecam.

Za możliwość poznania „Desire” dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Pascal.

Hej hej moje Kochane moliki, dawno nie przewiozłam Was swoim literackim autobusem. Dlatego też zabieram Was na spotkanie z jednym z moich ukochanych rodzeństw — rodzina Tumblerów wita nas serdecznie w klimatycznym i sympatycznym Redwood. Tym razem kolej sprawowania pieczy nad pensjonatem i winnicą przypada Seily — mężatce, której w ostatnim czasie wcale nie jest łatwo....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sama okładka to temat wałkowany już niejednokrotnie. Jest takim pierwszym elementem, który wabi potencjalnego czytelnika, aby wziąć ją do ręki. A Wy zwracacie na nią uwagę czy niekoniecznie jest Waszym odnośnikiem? Ja jak dobrze wiecie, często na nie zerkam i przyznaję, to ona musi mieć w sobie to coś, żeby mnie zaintrygować. Czasami dopiero później zaglądam w opis, choć szczerze mówiąc, nie zawsze to czynię. W przypadku tej książki było właśnie tak samo, urzekła mnie już sama oprawa, a opis tej historii dopełnił moją niebywałą chęć poznania Bastiana i Rocklin. Jednak czy tym razem również moja intuicja mnie nie zwiodła i poprowadziła mnie w świat niezwykłych postaci i ich przewrotnego losu? O tym właśnie już za chwilę.

Przyznaję, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale to dzięki niej poznajemy Rocklin Revenaw — bogatą dziedziczkę przestępczego świata, której ojciec trzyma w swoim ręku pół kraju. Młoda dziewczyna przewodzi prestiżowej uczelni dla najbogatszych. To ona jest dumą i chlubą całej akademii. Jednak to nie tylko zwykła szkoła dla elity. To zdecydowanie cos więcej. Bastian Bishop to zaś biedny młody chłopak po traumatycznym dzieciństwie i braku perspektyw. Każde z nich różni się od siebie niczym ogień i woda. Ich drogi nigdy nie powinny się przeciąć, jednak los decyduje inaczej…

Muszę Wam powiedzieć, że opowieść o Rockin i biednym zbuntowanym chłopaku to bardzo „klasyczny” motyw przeciwieństw nie tylko w literaturze. Ich przeszłość i teraźniejszość tak bardzo różne, a jednak mimo małej szansy, splatają się, by walczyć z przeciwnościami losu. Ich nieoczekiwane spotkanie i wzajemne oddziaływanie to dowód na to, że życie pisze najbardziej zaskakujące scenariusze. Sami powiedzcie czy to nie brzmi fascynująco i nie obiecuje świetnej lektury? Dodatkowo w połączeniu z piękna i delikatną okładką gwarantują przyjemnie spędzony czas? No właśnie, idealnie pasowałoby tu określenie „nie dajcie się zwieść okładce” bo ja czuję się delikatnie rozczarowana tą historią. Dawno nie miałam takiego problemu i do napisania tej opinii zbierałam się kilka dni. Na początku nie mogłam się w nią wciągnąć, czytałam, bo czytałam. Ani postać Bastiana, ani panny Revenaw nie przypadła mi do gustu. Rozumiem, że życie Bishopa go nie rozpieszczało, a Rocklin musiała spełniać jak największe wymagania względem rodziny i akademii, ale mimo tego naprawdę nie wzbudzili mojej sympatii. Jakoś to wszystko było takie chaotyczne, dość brutalne a bohaterowie ledwo wydorośleli. Niestety „Złodziej mojego serca” nie podbił mi mojego czytelniczego serducha. Może to akurat nie był dla niej i dla mnie odpowiedni czas. Niemniej jednak zachęcam do wyrobienia sobie o niej swojego zdania, bo przecież każda książka ma swojego czytelnika i nie każda tak samo jest odbierana. Pamiętajcie, że to, co mi się w niej nie podobało, nie oznacza, że i Wam nie będzie.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Luna.

Sama okładka to temat wałkowany już niejednokrotnie. Jest takim pierwszym elementem, który wabi potencjalnego czytelnika, aby wziąć ją do ręki. A Wy zwracacie na nią uwagę czy niekoniecznie jest Waszym odnośnikiem? Ja jak dobrze wiecie, często na nie zerkam i przyznaję, to ona musi mieć w sobie to coś, żeby mnie zaintrygować. Czasami dopiero później zaglądam w opis, choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Panie i Panowie, i przede wszystkim Ci młodsi czytelnicy 📣📣
Przedstawiam Wam dzisiaj kolejną w dorobku niesamowitego autora @pisarzmarek książeczkę pełną fantastycznych rymowanek, które w łatwy i zabawny sposób pomogą wprowadzić nasze małe pociechy w tak ważny świat pielęgnacji jamy ustnej.
Pokażą dzieciom jak paskudne robaki z królestwa próchniaków czyhają każdego dnia na upolowanie naszych ząbków i pomalowanie ich na czarno 😉 Historyjka przybliża również w przyjazny sposób pracę dentysty, który w szybki sposób naprawi każdy uśmiech. Dodatkowo przypomni że dieta to także podstawa zdrowego uzębienia 😊 Oczywiście fajną całość dopełniają pięknie ilustrowane strony.
Ja szczerze i gorąco ją polecam ‼️
Mojemu I. bardzo przypadła do gustu 😊

Aaaa i wiecie, że to mój kolejny patronat

Panie i Panowie, i przede wszystkim Ci młodsi czytelnicy 📣📣
Przedstawiam Wam dzisiaj kolejną w dorobku niesamowitego autora @pisarzmarek książeczkę pełną fantastycznych rymowanek, które w łatwy i zabawny sposób pomogą wprowadzić nasze małe pociechy w tak ważny świat pielęgnacji jamy ustnej.
Pokażą dzieciom jak paskudne robaki z królestwa próchniaków czyhają każdego dnia na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, o której chciałabym Wam dzisiaj troszeczkę opowiedzieć, to nie tylko kolejna interesująca historia, ale przede wszystkim jest dla mnie wyjątkowa i ma osobiste znaczenie. Gdy parę tygodni temu napisał do mnie autor z pytaniem, czy zechciałabym objąć patronatem jego kolejne „książkowe dziecko”, nie posiadałam się z radości i nie wahałam się nawet przez moment. Choć już dzięki uprzejmości pana Marka miałam przyjemność niejednokrotnie patronować jego książkom, to jednak skierowane były one dla młodszej grupy czytelniczej, a ta zdecydowanie od nich odbiega. I to właśnie ta wcześniejsza „współpraca” pozwoliła mi na głębsze spojrzenie na wszechstronność autora i co tu wiele mówić na niebywały talent.

W świecie wielkich pieniędzy, gdzie każdy ruch może zaważyć na przyszłości, Andrew Freshet staje przed wyzwaniem, które ponownie zdefiniuje jego karierę. Zmagając się z konsekwencjami dawnych decyzji, próbuje odnaleźć drogę powrotną na zawodowy szczyt. Jego opowieść to przestroga o ryzyku związanym z pracoholizmem i nieustannym dążeniem do osiągnięcia zysku, które z kolei mogą prowadzić do nieuniknionej katastrofy. W dynamicznym świecie Wall Street, gdzie presja i oczekiwania są nieugięte, łatwo jest stracić z oczu to, co najcenniejsze. Autor przedstawia nam człowieka, który w pogoni za sukcesem, może stracić więcej niż tylko pieniądze. To historia o tym, jak łatwo można się zagubić we własnej ambicji i zapomnieć o najważniejszych wartościach. W grze, gdzie stawka jest bardzo wysoka, a przeciwnicy nieprzewidywalni, trzeba zachować wyjątkową czujność i nie dać się zwieść pozorom. To także przypomnienie, że w biznesie, podobnie jak w życiu, ważne jest, aby mieć jasno określone priorytety i nie pozwolić, aby chwilowe porażki określiły nas samych. Andrew, stoi na rozdrożu. Jego walka, by wrócić na sam szczyt, jest godna podziwu, ale czy jest w stanie zrozumieć, że prawdziwe zwycięstwo nie zawsze mierzy się w liczbie zer na koncie bankowym? Czy zdoła przeanalizować swoje dotychczasowe błędy i wyciągnąć z nich właściwe wnioski? Czy w końcu zrozumie, że sukces to nie tylko wynik finansowy, ale także zdolność do zachowania równowagi między życiem zawodowym a osobistym?

„Wiele do stracenia. Cienie przeszłości” to książka skłaniająca do refleksji. To opowieść o życiu pod ciężarem szantażu, pełnego intryg i tajemnic i choć to jeden z najczęstszych spotykanych motywów w literaturze, to jednak nieustannie fascynuje on czytelników. Zmagania bohaterów z potęgą pieniądza, dylematy wewnętrzne dotyczące tego, ile są gotowi poświęcić i zaryzykować w pogoni za bogactwem, to uniwersalne tematy, które odzwierciedlają ludzkie pragnienia i obawy. Autor wywołał całą gamę emocji i zaskoczył czytelnika nieoczekiwanymi zwrotami akcji, z całą pewnością zasługuje na prawdziwą uwagę. Panie Marku serdecznie gratuluje i choć lektura delikatnie odbiega od tych, po które sięgam najczęściej, to zdecydowanie bawiłam się z nią świetnie. Serdecznie polecam.

Książka, o której chciałabym Wam dzisiaj troszeczkę opowiedzieć, to nie tylko kolejna interesująca historia, ale przede wszystkim jest dla mnie wyjątkowa i ma osobiste znaczenie. Gdy parę tygodni temu napisał do mnie autor z pytaniem, czy zechciałabym objąć patronatem jego kolejne „książkowe dziecko”, nie posiadałam się z radości i nie wahałam się nawet przez moment. Choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Armin” to kolejna książka, która zdecydowanie przyciąga wzrok swoją intrygującą okładką i kusi lekką domieszką tajemniczości, dzięki braciom van Lander. Muszę przyznać, że byłam jej strasznie ciekawa, rzekłabym nawet, że nawet więcej niż bardzo. Jak myślicie, była warta mojego czasu?

Oczywiście, że tak!!!

Po tragicznych wydarzeniach nad pewnym jeziorem Milan van Lander, który przez dwadzieścia lat żył w ogromnym poczuciu winy, w końcu odnalazł spokój i szczęście u boku swojej ukochanej Wiktorii. Niestety jego brat bliźniak nie miał takiego szczęścia. Armin mógłby z powodzeniem odzwierciedlać synonim „odpowiedzialności” – zawsze taktowny, zawsze wspierający, zawsze spokojny, zawsze łagodny, zawsze… nudny? Zasadniczość i perfekcyjność to jego drugie imię, a uśmiech i humor wydają się być dla niego czymś zbędnym. Nikt nie wie, że skrywa przed całym światem pewien mroczny sekret. Wraz ze zbliżającym się ślubem Milana i Wiktorii, Armin coraz częściej spotyka się z najlepszą przyjaciółka przyszłej bratowej — Natalią Grońską. To młoda zdolna prawniczka, która szturmem bierze świat. Z pozoru silna, odważna i przebojowa, ale to tylko fasada, za którą stara się ukryć rodzinną tajemnicę. Chroniąc swoich najbliższych, wpada w sidła bezwzględnego człowieka. Stłamszona i zaszczuta trafia do tajemniczego i ekskluzywnego klubu „Black Mirror”, gdzie fama głosi, że spełniają się tam wszystkie, nawet te najskrytsze pragnienia. Poznaje tam jego — Mister Reda — mężczyznę w masce, który wydawać by się mogło, że czyta w jej duszy jak w otwartej książce.

Kochani moi „Tamto lato” i Milan zniszczyli mnie emocjonalnie, ale to zdecydowanie „Armin” podbił moje czytelnicze serducho. To kolejna historia w dorobku Pani Agnieszki, która zdecydowanie nie należy do lekkich i cukierkowych romansidełek, które czasami pełnią funkcję „odmóżdżającą” i które wpadają z jednej i wypadają z drugiej strony naszej głowy. Powracamy do bólu, bezradności, ogromnego poczucia winy i straty. Przyglądamy się, jak te same wydarzenia wpłynęły na kolejną osobę i jak warunkowały jego dalsze życie przez niemal dwie dekady. Dodatkowo poznajemy przeszłość Natalii i razem z nią próbujemy poradzić sobie w sytuacji bez „dobrego” wyjścia. Autorka ponownie genialnie wykreowała swoich bohaterów, a pomysł klubu „Black Mirror” uważam za idealną kropką nad i, dodającą pikanterii i elektryzującego erotyzmu. Opowieść o braciach van Lander udowadnia, że nawet po najczarniejszej nocy, w końcu wyjdzie słonce. Przypomina, że niezależnie od trudności, które napotykamy, zawsze jest nadzieja. Kochani dajcie się porwać, gwarantuje Wam świetnie spędzony czas. Ja pochłonęłam ją na raz, co uwierzcie mi, nie zdarza mi się za często przy dwójce dzieci. Gorąco polecam.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Luna.

„Armin” to kolejna książka, która zdecydowanie przyciąga wzrok swoją intrygującą okładką i kusi lekką domieszką tajemniczości, dzięki braciom van Lander. Muszę przyznać, że byłam jej strasznie ciekawa, rzekłabym nawet, że nawet więcej niż bardzo. Jak myślicie, była warta mojego czasu?

Oczywiście, że tak!!!

Po tragicznych wydarzeniach nad pewnym jeziorem Milan van Lander,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak bardzo będziecie zdziwieni, jak powiem Wam, że mam dla Was kolejna interesującą lekturę? Zapewne nie bardzo, jednak rzeczywiście mam dla Was coś ciekawego.

Otóż przedstawiam Wam historię Victorii — młodej kobiety, której życie z początku toczyło się spokojnie u boku kochającej rodziny. Jednak jak można się tego domyślić, sielanka nie trwa zbyt długo. Pewnej tragicznej nocy jej poukładane życie wywraca się do góry nogami. Nagle staje się świadkiem egzekucji własnych rodziców i razem z młodszym bratem musi uciekać przed bardzo niebezpiecznymi ludźmi. Lata mijają, a Victoria zdołała ułożyć sobie jakoś życie, mimo ciągłego oglądania się za siebie, a niestety uzależnienie braciszka generuje kolejne kłopoty. Przez cały ten czas dziewczyna szkoliła się na tyle, aż stała się prawdziwą mistrzynią walk w klatce. Ostatnia spektakularna wygrana sprowadza na Victorię kolejny życiowy zwrot. Zostaje uprowadzona przez tajemniczego Slade’a, który ma dla niej propozycję nie do odrzucenia. Czy dziewczyna przystanie na jego warunki? Jak wysoka okaże się cena za jej prawdziwą wolność i co takiego będzie musiała zrobić Victoria?

Autorka postawiła na coś zupełnie innego i nie ukrywam, podobało mi się to. Z jawną premedytacją nie chcę Wam zdradzać całego pomysłu, abyście sami mogli go odkryć. Pani Agnieszka stworzyła niebanalną historię, której zdecydowanie daleko od miłej i lekkiej przygody. To opowieść o dwóch pokiereszowanych duszach, które muszą uporać się ze swoją przeszłością, a przy tym pałają prawdziwą żądzą zemsty.
Główna bohaterka to silna, choć trochę zagubioną osobowość z prawdziwym charakterem i pazurem, a za to kreacja Slade jest niesamowicie intrygująca. To postać, która dla zemsty jest gotowa do zejścia do samego piekła, to mężczyzna tajemniczy i emanujący siłą oraz nieustępliwością. Pomimo jawnego uczucia do Victorii, nie waha się nawet przez moment i dąży do realizacji swojego celu. Victoria zaś, zmagając się z traumą i przeciwnościami losu, musi podjąć trudne decyzje.
Do tego wszystkiego fenomenalnie została wpleciona intryga i dość ryzykowny plan. Dla takiego mola książkowego jak ja, który lubi takie historie to był prawdziwy rarytas i połączenie idealne. Autorka fajnie dopracowała całość w najdrobniejszych szczegółach i za to należy się ogromny plus. „Nieposkromiona” to prawdziwa emocjonalna przejażdżka bez trzymanki i już nie mogę się doczekać dalszej części tej historii. Gorąco polecam!

Jak bardzo będziecie zdziwieni, jak powiem Wam, że mam dla Was kolejna interesującą lekturę? Zapewne nie bardzo, jednak rzeczywiście mam dla Was coś ciekawego.

Otóż przedstawiam Wam historię Victorii — młodej kobiety, której życie z początku toczyło się spokojnie u boku kochającej rodziny. Jednak jak można się tego domyślić, sielanka nie trwa zbyt długo. Pewnej tragicznej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjaźń,

to jedna z piękniejszych i wyjątkowych relacji w naszym życiu. Jedne przyjaźnie są krótkotrwałe, a inne trwają niezachwianie przez lata. Tak solidnych i mocnych więzi nie buduje się w kilka sekund. Potrzeba do tego na prawdę dużo czasu, cierpliwości i wzajemnego zaangażowania. Przyjaciel, a przynajmniej dla mnie, to trochę taki członek rodziny z wyboru, który zarówno ma wpływ na moje życie tak samo, jak i ja na jego.

To właśnie między innymi przyjaźń stała się tematem przewodnim książki Pani Kasi, w której śledzimy losy dwóch przyjaciółek z czasów szkolnych. Sabina i Kinga to kobiety sukcesu, które nie zapomniały o swojej dawnej więzi mimo upływu kilkunastu lat. Sabina to spełniona matka pełnoletniego syna, szczęśliwa mężatka i jedna z najlepszych adwokatek w Łodzi. Kinga zaś to pani psycholog i szczęśliwa mężatka z dwudziestoletnim stażem. Choć ograniczyła swoją zawodową działalność jedynie do pracy w fundacji i funkcjonuje w cieniu sławnego i bogatego męża, czuje się spełniona. Jednak jeden sms i jeden wieczór wywraca do góry nogami życie obu kobiet. Nagle obu kobietom spadają „różowe okulary” i zaczynają dostrzegać, że nie wszystko jest takie cudowne, jak się wydawało. Dodatkowo ich wzajemna relacja otrzymuje porządny cios. Co takiego je spotkało? Czy kobietom uda się mimo wszystko ocalić przyjaźń? Oczywiście ja Wam tego nie zdradzę.

Powiem Wam szczerze, że lektura „Miłości wbrew regułom” sprawiła mi prawdziwą przyjemność. i ciesze się bardzo nie tylko z możliwości poznania tej historii, ale także dlatego, że miałam przyjemność spotkać się z autorką osobiście. Zupełnie inaczej odbieram losy Sabiny i Kingi, traktuje je bardziej osobiście, bo wraz z nimi mogłam przechodzić się ulicami rodzimej Łodzi. Wraz z Dawidem biegać po „Zielonym Smulsku” czy z Sabiną wybrać się na najlepsze naleśniki w mieście. Swoją drogą muszę tam koniecznie zajrzeć. Ma to naprawdę swój niepowtarzalny urok. Pani Kasia po raz kolejny stworzyła wciągająca fabułę, która zaskoczyła mnie swoją lekkością, humorem, ciepłem i porządną dawką emocji. Autorka fenomenalnie wykreowała wiarygodnych i sympatycznych (może poza Adrianem) bohaterów i ich codzienne życie, ich rozterki, wątpliwości czy problemy. Ukazała ich nie jako chodzące ideały, ale jako ludzi, którzy także popełniają błędy, którzy próbują zawalczyć o siebie i swoje szczęście. Opowieść udowadnia, że miłość i przyjaźń wcale nie są takie łatwe. Jestem strasznie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów i czekam z utęsknieniem na kolejny tom. Nie pozostaje mi nic innego ja tylko zachęcić Was gorąco do sięgnięcia właśnie po tę lekturę. Polecam z czystym sumieniem.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję autorce.

Przyjaźń,

to jedna z piękniejszych i wyjątkowych relacji w naszym życiu. Jedne przyjaźnie są krótkotrwałe, a inne trwają niezachwianie przez lata. Tak solidnych i mocnych więzi nie buduje się w kilka sekund. Potrzeba do tego na prawdę dużo czasu, cierpliwości i wzajemnego zaangażowania. Przyjaciel, a przynajmniej dla mnie, to trochę taki członek rodziny z wyboru, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za sprawą Pani Kingi po raz trzeci wracamy do intrygującego i tajemniczego klubu Mistic. Miejsca skrywanego przed światem, o którym wiedzą tylko nieliczni. Doskonale zdajecie sobie sprawę, że to nie jest zwykły lokal rozrywkowy, lecz miejsce spotkań ludzi o podobnych i specyficznych upodobaniach. Czy razem ze mną przekroczycie jego próg?

Zapraszam na krótką recenzję.

Tym razem poznajemy Hazel — najlepszą asystentkę wielkiego i osobliwego Jamesa Collinsa, kobietę, która dowiedziała się, że jej przyszły mąż nagminnie ją zdradza. Z dnia na dzień została bez dachu nad głową, a jej wybawieniem jest tylko praca. Na szczęście jej przyjaciółki Raven i Emily oferują jej tymczasowe schronienie w apartamencie należącym do firmy Jamesa. Na dodatek szef wpadł na genialny pomysł — ma pojechać do Londynu na targi mody z NIM. Mężczyzną, który jej nie dostrzega. Hazel nie wie, jak się zachować wobec Dylana, który od dawna jest przedmiotem jej skrywanych uczuć. Dylanowi pomysł Jamesa również się nie podoba. Nie dość, że ma wrócić do domu, który nie koniecznie przywołuje miłe wspomnienia, to na dodatek ma spędzić klika dni z kobietą, którą od lat szaleńczo kocha, ale wie, że nigdy by nie zaakceptowała tego, co głęboko ukrywa. Oboje kochają się do szaleństwa, ale żadne nie ma odwagi zaryzykować i zawalczyć o prawdziwe szczęście. Co jednak stanie się podczas jednej londyńskiej burzy? Czy to będzie okazja do wyznania sobie prawdy, czy początek końca ich relacji?
No cóż, musicie sprawdzić to sami…

Nie mogłam się doczekać kolejnej wizyty w Mistic, choć zdecydowanie daleko mi do upodobań członków tego klubu. Przyznaje, że bardzo spodobała mi się kreacja Hazel i Dylana. Może nawet w tym przypadku to męska postać podobała mi się nawet bardziej. Dylan miał w sobie to coś, tę lekką nutkę tajemnicy oraz ten rodzaj uporu, który sprawiał, że cierpiał po cichu i nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby być szczęśliwy z Hazel. Autorka po raz kolejny porusza tematykę BDSM i to w mistrzowski sposób. Nie będę ukrywać o tym także trzeba umieć pisać. Pani Kinga robi to w sposób subtelny i delikatny. Nie powoduje niesmaku i udowodnia, że nie trzeba być pokiereszowanym przez życie czy doświadczonym człowiekiem po traumatycznych doświadczeniach, aby mieć takie, a nie inne upodobania. To nie tylko niezdrowe fascynacje a przede wszystkim relacje oparte na zaufaniu i jasno określonych zawczasu zasadach. Jest to w tej historii element, który dodaje prawdziwej pikanterii i napięcia do opowieści, ale co najważniejsze absolutnie nie dominuje nad nią. To książka o marzeniach, nadziei, tajemnicach, strachu, ale także o sile przyjaźni i oczywiście o pięknej miłości. Osobiście spędziłam z nią świetnie czas i szczerze mogę Wam ją polecić.

Za możliwość poznania tej historii dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Pascal.

Za sprawą Pani Kingi po raz trzeci wracamy do intrygującego i tajemniczego klubu Mistic. Miejsca skrywanego przed światem, o którym wiedzą tylko nieliczni. Doskonale zdajecie sobie sprawę, że to nie jest zwykły lokal rozrywkowy, lecz miejsce spotkań ludzi o podobnych i specyficznych upodobaniach. Czy razem ze mną przekroczycie jego próg?

Zapraszam na krótką recenzję.

Tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chciałabym Was dzisiaj zabrać na wycieczkę do słonecznej Australii i to wcale nie takiej, o jakiej zapewne pomyśleliście. Zapraszam Was do miejsca, gdzie każdy dzień rozpoczyna się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Nie znajdziecie tam luksusowych plaż ani ekskluzywnych kurortów. To miejsce jest o wiele bardziej fascynujące. Tutaj, o świcie, zamiast mrożonego latte, dostaniecie kubek gorącego Milo. Tak więc za sprawą Pani Karoliny zapraszam Was na nietypową wycieczkę. Nie będzie to luksusowe spa ani plaża z białym piaskiem, ale obiecuję, że będziecie mieli okazję poczuć prawdziwego ducha Australii.

Australia miała być dla Sky spełnieniem największego marzenia i bezapelacyjnym dowodem, że w końcu jej się coś udało. Przeleciała przez pół świata, doświadczyła najgorszego jetlagu w historii, a z jej wymarzonej pracy niestety wyszło jedno wielkie nic. Dodatkowo ktoś wrzucił do jej kubka po kawie trzydzieści dolarów jak dla żebraczki. Sky choć przybita i sfrustrowana, ma dwa wyjścia — albo wrócić z podkulonym ogonem do Portland i przyjąć pracę w zapyziałej klitce w studiu fotograficznym jej wujka i usłyszeć od rodziny, że jak zawsze do niczego się nie nadaje, albo mimo wszystko, nie poddać się i spróbować znaleźć jak najszybciej coś innego. Jedyne sensowne ogłoszenie, jakie udało się znaleźć naszej młodej amerykance to praca na farmie, kilka kilometrów od Brisbane. Chociaż Sky nie jest do końca przekonana do takiej pracy, tak wikt i opierunek jak najbardziej do niej przemawia. Nie ma przecież nic do stracenia. Wbrew wszystkiemu Sky podejmuje prace na farmie, nie spodziewając się, jak ciężkie będą to obowiązki, a do tego ON — czepiający się dosłownie wszystko i do tego gburowaty szef wcale nie pomaga. Na dodatek to ten sam mężczyzna, który obdarował ją trzydziestodolarowym „datkiem” zaraz po przyjeździe.

Autorka wykreowała bardzo barwną i sympatyczną bohaterkę — Sky — młodą i utalentowaną fotografkę, która często wpada w różne mniejsze czy większe tarapaty. To dziewczyna, która zawsze stawia dobro innych nad swoim własnym, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. I choć praca w pocie czoła na farmie, opieka nad owcami, końmi, kotami i innymi zwierzętami, czy sprawdzanie stanu ogrodzenia nie znajdowała się na jej liście marzeń, to jednak nie poddawała się tak łatwo. Sytuacja, w której się znalazła, pozwoliła jej w końcu nabrać odpowiedniego dystansu do swojego życia i swojej rodziny. To dla niej w pewnym sensie szansa a przy tym nie lada wyzwanie. Jednak Sky w zestawie z pięknym fragmentem antypodów ma również w pakiecie JEGO — mrocznego i tajemniczego właściciela farmy — Noah, starszego od niej o dziesięć lat mężczyznę, który nie tylko nosi na swoim ciele blizny, ale również, a może i przede wszystkim na duszy.

On chce jak najszybciej się jej pozbyć.

Ona chce, udowodnić, że da radę.

On jest zafascynowany małą łobuzicą.

Ona zaś dostrzega w swoim szefie kogoś więcej.

Czy tej dwójce uda się nie pozabijać do czasu wygaśnięcia wizy?

No cóż, musicie to sprawdzić sami, a powiem Wam w sekrecie, że działo się między nimi nie mało….

No moi kochani, co to była za historia! Moje przeczucie absolutnie mnie nie zawiodło, choć początkowo czcionka mnie lekko zatrwożyła. Niemniej jednak takiej bohaterki jak Sky nie da się nie polubić, to anioł, który czasami wpada w tarapaty, ale swoją dobrocią i sympatią zjednuje sobie wszędzie przyjaciół. To ona dostrzega w swoim szefie to coś, co niekonieczne jest widoczne dla innych. On zaś walczy ze swoimi demonami z przeszłości, nigdy nie interesowały go żadne poważniejsze związki, zależało mu tylko na powrocie do wojska. Oboje, choć są niczym ogień i woda, to pasują do siebie idealnie, a ich wzajemne rozmówki czy cięte riposty wzbudziły na mojej twarzy szczery uśmiech. Cała fabuła jest bardzo fajnie wymyślona. Autorka stworzyła historię pełną emocji, kiełkującego uczucia, prawdziwej przyjaźni, lojalności, poświęcenia i zaufania, oraz o akceptacji i wybaczeniu samemu sobie. Spędziłam z tą opowieścią naprawdę bardzo przyjemny czas, choć muszę szczerze przyznać, że miałam małe momenty, że delikatnie mi się dłużyła. Trzeba jednak przyznać, że bohaterowie mieli do przejścia naprawdę długą drogę do szczęścia. Ja jak najbardziej polecam i szczerze zachęcam do poznania tej historii i z prawdziwą przyjemnością sięgnę po kolejny tom. Polecam.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję oraz Wydawnictwu EditioRed.

Chciałabym Was dzisiaj zabrać na wycieczkę do słonecznej Australii i to wcale nie takiej, o jakiej zapewne pomyśleliście. Zapraszam Was do miejsca, gdzie każdy dzień rozpoczyna się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Nie znajdziecie tam luksusowych plaż ani ekskluzywnych kurortów. To miejsce jest o wiele bardziej fascynujące. Tutaj, o świcie, zamiast mrożonego latte,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić wrażeniami z lektury, która zdecydowanie różni od tego, co zwykle gości w moich czytelniczych progach. Była to dla mnie bardzo ciekawa zmiana, ponieważ dawno nie miałam okazji zanurzyć się w takiej historii. Zapraszam serdecznie na krótką recenzją.

Autorka zabrała nas na spotkanie z Biancą Miller — kobietą będącą gwiazdą amerykańskiej telewizji, która zdobyła popularność, współtworząc z ukochanym mężem program telewizyjny o domowych metamorfozach Jest utalentowaną architektką, która cieszy się prawdziwym uznaniem i podziwem. Wydawać by się mogło, że ma wszystko, czego tylko można zamarzyć. Robi to, co kocha i to z ukochanym przy boku. Jednak za fasadą idealnego życia, kryje się niestety smutna prawda. Bianca odkrywa romans męża. Gdy chcąc nabrać dystansu do całej sytuacji, wsiada za kierownice swojego auta, nie przypuszcza, jak ta podróż wpłynie na nią i na całe jej życie.

Miała nadzieję, że kilkudniowy wyjazd do przyjaciółki na Alasce pomoże jej uporządkować swoje życie. Nie spodziewała się jednak, że droga do niej będzie taka nieprzewidywalna. W pewnym momencie straciła kontrolę nad kierownicą i wypadła z drogi. Na szczęście nic poważnego jej się nie stało, ale auto nie nadawało się do jazdy, a dodatkowo telefon także przestał działać. Będąc na całkowitym odludziu, zostawiła pojazd i ruszyła w poszukiwaniu pomocy. Nie wiedziała, że w lesie czeka na nią kolejne niebezpieczeństwo — niedźwiedź, któremu zdecydowanie daleko było do słodkich i milusich pluszaków. Żegnając się po raz kolejny z życiem, Bianca usłyszała strzał, a dogorywające zwierze padło u jej stóp. Z pomocą przeszedł jej ON — tajemniczy mężczyzna wyglądający jak skandynawski wojownik, niczym nordycki Thor, ale czy rzeczywiście był jej wybawcą?

„Serca ze śniegu i płomieni” to książka, która zaskakuje i zachwyca. Pani Monika stworzyła niepowtarzalną i niebanalną fabułę, w której miłość przeplata się z zagadkami i tajemniczą „magią”. Bohaterowie są pełni życia i emocji, a ich relacje są napięte, złożone i przede wszystkim wyczuwa się wzajemne przyciąganie. Fabuła jest dynamiczna i trzyma w napięciu do samego końca. Nie brakuje tu romansu, intryg i akcji. Nie znajdziemy w niej przesadnych opisów czy nie potrzebnych przedłużeń akcji, czy zbyt długich dialogów. Jest to lektura, która zadowoli zarówno fanów fantastyki, jak i czytelników szukających oryginalnej historii o nietuzinkowej miłości. Jest to świetna książka dla każdego, kto ma ochotę na coś niebanalnego. Ja gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę właśnie lekturę. Polecam.

Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić wrażeniami z lektury, która zdecydowanie różni od tego, co zwykle gości w moich czytelniczych progach. Była to dla mnie bardzo ciekawa zmiana, ponieważ dawno nie miałam okazji zanurzyć się w takiej historii. Zapraszam serdecznie na krótką recenzją.

Autorka zabrała nas na spotkanie z Biancą Miller — kobietą będącą gwiazdą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje kochane Moliki lubicie motyw sportowców w książkach?

Osobiście uwielbiam czytać o bohaterach, którzy mają swoją pasję do jakiejś dyscypliny i potrafią nią zarażać nawet za pośrednictwem kolejnych przerzucanych stron. Nie muszą być to nawet profesjonalni sportowcy, wystarczy, że mają w sobie prawdziwego ducha rywalizacji i to coś. Lubię też, gdy sam sport jest otoczką dla romansu lub kryminału, bo to dodaje to historii dynamiki i elektryzującej nutki emocji. A wy jakie macie ulubione książki ze sportowcami w tle? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

Tymczasem mam dla Was krótką recenzję najnowszej książki AT. Michalak, po którą sięgnęłam z prawdziwą przyjemnością. Zapewne nie zaskoczę Was stwierdzeniem, że pióro autorki bardzo sobie cenię i wiem, że z każda kolejną opowieścią spędzę świetnie czas. „Cole” to kolejna pozycja, która zasługuje na uwagę czytelników. Opowiada historię młodego mężczyzny, który wyjeżdża z rodzinnego miasta i rozpoczyna studia na bostońskim uniwersytecie. Jako dość utalentowany rozgrywający szybko zdobywa nie tylko sympatię wśród kolegów z drużyny, ale staje się jednym z ulubionych zawodników u płci przeciwnej. Serce Cola jednak niezachwianie należy do Nikki — dziewczyny, którą kocha od szkoły średniej. W czasie przerwy wakacyjnej wraca do domu i do swojej ukochanej. Jednak jego powrót nie jest taki, jakiego się spodziewał. Różne problemy i konflikty zakłócają jego życie rodzinne i uczuciowe. Gdy sprawy pomału się w miarę unormowały, jego wakacje niestety dobiegły końca. Chłopak wraca do Bostonu i do swoich przyjaciół, jednak jeden telefon wywraca jego świat do góry nogami. Zdruzgotany chłopak postanawia do końca studiów z nikim się nie spotykać i co najważniejsze nie dopuszczać nikogo do swojego serca. Chce skupić się na osiągnięciu sukcesów sportowych i nauce, tyle tylko, że to sprowadza na niego kolejne problemy. Dopiero gdy poznaje Harmony, zimną i dystansowaną dziewczynę, która może mu pomóc, wpada na pewien pomysł.

Czy plan zakładający obopólne korzyści ma szanse na sukces? Co się stanie, gdy między tą dwójką zaiskrzy? Czy Cole będzie w stanie zapomnieć o przeszłości i ponownie komuś zaufać?

Za każdym razem wykreowane historie trafiają w sam środek mojego czytelniczego serducha. W tym przypadku również nie było inaczej. Bardzo polubiłam głównych bohaterów i przyznaję, liczyłam na ich osobną historię, tak samo, jak teraz trzymam kciuki za Sama i Amy. Cieszę się, że mogłam ponownie spotkać się z Val i Taylerem i dowiedzieć się co u nich słychać. Podoba mi się, że autorka daje nam szansę zobaczyć wydarzenia z różnych punktów widzenia, co pozwala lepiej zrozumieć i polubić postacie, a także bardziej zaangażować się w fabułę. Dodatkowo oprócz młodego mężczyzny z zasadami i Księżniczki Lodu, mamy do czynienia z intrygą, rodzinnymi sekretami, marzeniami i nadziejami, krzywdzącymi opiniami i niesamowitą męską przyjaźnią. Koniecznie poznajcie „Cole, uwięziona pokusa” a gwarantuję dobrze spędzony czas.

Bardzo dziękuję autorce i Wydawnictwu Najlepsze za możliwość poznania tej historii.

Moje kochane Moliki lubicie motyw sportowców w książkach?

Osobiście uwielbiam czytać o bohaterach, którzy mają swoją pasję do jakiejś dyscypliny i potrafią nią zarażać nawet za pośrednictwem kolejnych przerzucanych stron. Nie muszą być to nawet profesjonalni sportowcy, wystarczy, że mają w sobie prawdziwego ducha rywalizacji i to coś. Lubię też, gdy sam sport jest otoczką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moją opinią na temat najnowszej książki polskiej pisarki, która zdecydowanie podbiła moje czytelnicze serducho. Pani Iga nie zwalniała tempa nawet na moment i w ciągu ostatnich kilku miesięcy zaprezentowała nam kolejną intrygującą historię. O tyle o ile historia Olivii i Dylana w „Szpilkach z Wall Street” czy perypetie Melody i Prestona bardzo przypadły mi do gustu, to jak myślicie, jak sprawa wyglądała w przypadku „I kto tu jest diabłem”? O tym właśnie już za chwilę.

Erin Haines to inteligentna i dowcipna młoda kobieta, która pracuje jako architektka w firmie swojego ojca. Jej prawdziwą pasją jest projektowanie, dlatego nie może odmówić, gdy dostaje niepowtarzalną i ważną propozycję zaprojektowania drapacza chmur w centrum Chicago. Jest jednak jeden problem: jej partnerem w tym projekcie ma być Hudson Walters, mężczyzna, który kiedyś zrujnował jej życie i sprawił, że przez dwa lata czuła się jak w prawdziwym piekle. Erin nie jest jednak typem kobiety, która łatwo się poddaje i odpuszcza. Postanawia udowodnić sobie, ojcu, a nawet Hudsonowi, że jest równie dobra w swojej pracy, jak on, a może nawet lepsza. Wspólnie mogą stworzyć zgrany i profesjonalny tream, który ma szansę stworzyć coś naprawdę wyjątkowego. Ale czy Erin i Hudson będą potrafili pogodzić się ze swoją przeszłością i znaleźć wspólny język nie tylko w pracy, ale i poza nią?

„I kto tu jest diabłem” to znakomita opowieść, która zachwyca czytelnika od pierwszej do ostatniej przeczytanej strony. Nie można się przy niej nudzić, gdy śledzimy losy Erin i Hudsona, dwojga ludzi z różnymi życiowymi bagażami i doświadczeniami, którzy zakochują się w sobie pomimo początkowej niechęci. Pannę Haines nie można nie polubić, jej cięty język i liczne utarczki słowne z Hudsonem czynią lekturę lekką i przyjemną, a to, co potrafi „przygotować” bez mrugnięcia okiem dla Władcy piekieł jest wręcz fantastyczne. Pani Inga ma niebywały talent i lekkość w tworzeniu interesujących postaci. Zarówno Erin jak i Hudson to bohaterowie, którzy pasują do siebie pod każdym nawet najmniejszym względem. Oprócz kreacji fajnych osobowości to w książce znajdziemy również prawdziwy lęk, traumatyczne przeżycia, trudne relacje z poprzednimi partnerami, rodzące się stopniowo piękne i delikatne uczucie, a także nieprzeciętny humor. Pomysły żartobliwie nazwanej Jane Doe przysparzają prawdziwy uśmiech na twarzy. Oczywiście dodatkowo to wszystko okraszone jest delikatną pikanterią i namiętnością, ale z wyczuciem i smakiem. Jest to książka, która zapewnia doskonałą rozrywkę i sprawia, że chce się po nią sięgać ponownie. Szczerze gratuluję kolejnej fajnej historii i czekam na kolejne książki spod pióra autorki. Polecam ją wszystkim miłośnikom romansów z nutką humoru.

Za świetnie spędzony czas dziękuję autorce oraz Wydawnictwu NieZwykłemu.

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moją opinią na temat najnowszej książki polskiej pisarki, która zdecydowanie podbiła moje czytelnicze serducho. Pani Iga nie zwalniała tempa nawet na moment i w ciągu ostatnich kilku miesięcy zaprezentowała nam kolejną intrygującą historię. O tyle o ile historia Olivii i Dylana w „Szpilkach z Wall Street” czy perypetie Melody i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie mogę się doczekać, żeby podzielić się z Wami moimi wrażeniami z lektury najnowszej książki tej autorki, która jest jedną z moich ulubionych. Więc dzisiaj będzie dość krótko, a przynajmniej tak mi się wydaje. Znalazłam ją przypadkiem na Legimi i nie zastanawiałam się ani sekundy, dodałam ją na półkę i otworzyłam. Nie spodziewałam się, że tak bardzo mnie pochłonie. Przeczytałam ją w zaledwie dwa wieczory, co szczerze mówiąc dawno mi się nie zdarzyło. Nie tylko pokochałam tę historię, ale także ich bohaterów. Ona - pełna życia i optymizmu. On - zamknięty w sobie i zgorzkniały. Ona dążąca do spełnienia swojego marzenia. On - skrywający swój sekret przed światem. Razem byli niczym słonce i księżyc, na pierwszy rzut oka nie pasowali do siebie. A jednak coś ich do siebie przyciągnęło, coś nieuchwytnego i niezwykłego. Czy jednak będą mieli dość siły, aby zachować to co ich połączyło? Tego absolutnie Wam nie zdradzę. „Dream a little dream of me” to książka, która z pewnością przypadnie do gustu fanom nietuzinkowych romansów. Autorka przedstawia nam sympatycznych i wiarygodnych bohaterów, którzy nie spieszą się z wyznawaniem sobie uczuć, ale jednocześnie wyczuwa się od nich prawdziwą chemię. Julia pisze lekko, z humorem i trzeba przyznać ze świetnym przygotowaniem, a jej opowieść wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Podobało mi się, jak zakończyła tę historię i jestem strasznie ciekawa, co przygotowała dla najmłodszej córki rodziny Sanclair. Mam nadzieję, że nie będę musiała na nią długo czekać. Podsumowując, ja szczerze polecam i gorąco zachęcam Was do poznania Flory i Haydena.

Nie mogę się doczekać, żeby podzielić się z Wami moimi wrażeniami z lektury najnowszej książki tej autorki, która jest jedną z moich ulubionych. Więc dzisiaj będzie dość krótko, a przynajmniej tak mi się wydaje. Znalazłam ją przypadkiem na Legimi i nie zastanawiałam się ani sekundy, dodałam ją na półkę i otworzyłam. Nie spodziewałam się, że tak bardzo mnie pochłonie....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Colombian mafia. Nierozerwalne więzi Ana Rose, K. A. Zysk
Ocena 8,2
Colombian mafi... Ana Rose, K. A. Zys...

Na półkach:

W mojej skromnej domowej biblioteczce ponownie zawitała książka napisana przez duet Anę Rose i K.A. Zysk. Obie autorki są znane z kreowania ciekawych i wciągających historii i po raz drugi mamy okazje poznać połączenie ich wyjątkowych talentów. Nie do końca jestem pewna, jak przebiegał sam proces pisania, czy każda z pań odpowiadała za inną postać lub scenę, czy też współpracowały nad każdym rozdziałem. Jednak znam dobrze styl każdej z nich i przede wszystkim pierwszy wspólny tom o rodzinie Sanchezów i liczyłam na to, że ta książka będzie mi się podobać. Jednak Czy rzeczywiście tak się stało? Oto moja krótka recenzja.

„Nierozerwalne więzi” to opowieść o niezwykle żywiołowej, impulsywnej, bezkompromisowej i młodej kobiecie, która nie bała się walczyć o swoje miejsce w świecie zdominowanym przez brutalnych i niebezpiecznych mężczyzn. Od zawsze chciała być partnerką swojego brata w prowadzeniu rodzinnych interesów. O dziewczynie, która pokazała, że potrafi być zarówno piękna, jak i diabelnie skuteczna. Jednak jej plany legły w gruzach. Musi się zgodzić na małżeństwo z Florentino, człowiekiem, którego nie zna i nie kocha. Musi zmierzyć się z własnymi uczuciami i pragnieniami oraz dokonać wyboru między lojalnością wobec rodziny a przyszłym mężem. To jest opowieść Gudelupe Sanchez, księżniczki mafii, której po historii Macaria i Aleny nie mogłam się doczekać.

Florentino jest następcą tronu meksykańskiej mafii. Jest bezwzględny, niebezpieczny i nieprzewidywalny. Nie zna litości ani tym bardziej miłości. Jego jedynym celem jest zdobyć władzę i pieniądze. Nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć swoje plany. Dla niego rodzina jest najważniejsza, a zdrada jest nie do wybaczenia. Kiedy dowiaduje się, że jego kuzyn został zamordowany przez Sanchezów, postanawia za wszelką cenę się zemścić, wykorzystując do tego Lupitę. Flo w ramach zadość uczynienia i w zamian za pokój między rodzinami żąda ręki młodej Sanchezówny. To dopiero początek burzliwego i szalonego niczym huragan związku, pełnego nienawiści, namiętności, manipulacji i intryg. Czy Guadalupe i Flo będą w stanie, chociaż minimalnie się dogadać? Czy miłość zwycięży nad chęcią zemsty i wzajemną niechęcią? Oto opowieść księżniczki, która zmieniła życie najpotężniejszego bossa meksykańskiej mafii.

Autorki zaserwowały nam coś, co od pierwszej strony pochłania naszą uwagę. Fabuła jest starannie zaplanowana i dopracowana w każdym możliwym szczególe. Akcja nabiera odpowiedniego tempa i spójnej fajnej dynamiki. Ten pisarski duet zabrał nas na wycieczkę do okrutnego i brutalnego świata. Poruszył bardzo ważne i trudne tematy porwania, tortur i handlu ludźmi. Przyznaję, że jest to trudna tematyka i na pewno nie jest ona dla każdego. Nie chcę sobie wyobrażać, co przeżywają i co czują porwane i sprzedawane dziewczyny. Bardzo podobają mi się wykreowane postacie Lupity i Flo. Lubię właśnie takie charakterne bohaterki z prawdziwym pazurem i ich interesujących partnerów. Ich wzajemna konfrontacja aż strzela prawdziwymi iskrami, które aż się czuje. Nie ustępują sobie ani na milimetr. Między nimi iskrzy i czuć tę chemię. Muszę przyznać, że bardzo ich polubiłam. Jeśli szukacie oryginalnej historii, pełnej emocji, rodzącego się uczucia, namiętności, pożądania z nutką elektryzującego erotyzmu w tle to ta książka będzie dla Was idealna. Ja zdecydowanie polecam i czekam z nadzieją na kolejną opowieść o tej kolumbijskiej mafii.

Za egzemplarz do recenzji przede wszystkim bardzo dziękuję autorkom oraz Wydawnictwu Dlaczemu.

W mojej skromnej domowej biblioteczce ponownie zawitała książka napisana przez duet Anę Rose i K.A. Zysk. Obie autorki są znane z kreowania ciekawych i wciągających historii i po raz drugi mamy okazje poznać połączenie ich wyjątkowych talentów. Nie do końca jestem pewna, jak przebiegał sam proces pisania, czy każda z pań odpowiadała za inną postać lub scenę, czy też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje kochane Moliki, czy łatwo jest się dać uwieść opisowi w książce lub jej okładce? No cóż, chyba nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Niektórzy z pewnością są bardziej podatni na słowa czy ilustracje, a inni podchodzą do tego z mniejszym lub większym dystansem. Osobiście rzadko kieruję się opisem a bardziej wyglądem okładki i to nie to, że szukam na niej czegoś konkretnego, po prostu musi mieć to coś, co mnie zaintryguje, lub w magiczny sposób obieca nam podróż do całkiem innego świata, pozwalając, chociaż na moment zapomnieć o rzeczywistości. Ale czy to jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że dajemy się uwieść? A może jest to zwyczajnie nasz wybór, który ma sprawić nam odrobinę przyjemności? W przypadku mojej ostatniej lektury to właśnie opis sprawił, że chciałam ją koniecznie poznać a czy warto było mu się dać uwieść?

Za sprawą autorki, choć to było moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Smoak i sama dokładnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, poznajemy młodziutką dziewczynkę — Summer Brooks. Radosna ośmiolatka ma wspaniały dom, kochających rodziców, spokojne życie i najlepszego przyjaciela, z którym często w domku na drzewie godzinami podziwiają cudowne gwiazdy. Oczami swojej wyobraźni widziała, że w przyszłości to właśnie Miles będzie tym najważniejszym mężczyzną w jej życiu i zawsze będą razem. Niestety życie to nie przepiękna i cukierkowa bajka, gdzie za sprawą magicznej różdżki całe zło tego świata znika. Dotychczasowe życie Summer w zaledwie jeden wieczór legło w gruzach. Jej ukochani rodzice giną w wypadku, musi zostawić za sobą ukochany dom i jego — najlepszego i jedynego przyjaciela, aby przeprowadzić się do babci. Niestety nawet bezpieczne schronienie u babci nie trwa zbyt długo, a mała Brooks rozpoczyna „wędrówkę” od jednej rodziny zastępczej do drugiej. Przez pewien czas przyjaciele pozostają w kontakcie i wysyłają do siebie listy, niestety z biegiem czasu i ta nikła nić łączącą Summer z jej prawdziwym „domem” zostaje zerwana. Mijają lata, Summer Brooks przestaje istnieć, a na jej miejsce pojawia się Sadie Davis, młoda początkująca studentka, która zamieszkała w Nowym Jorku i nawet podjęła pracę. Sadie musiała ukryć się w tłumie, nie wychylać się i nie zwracać na siebie uwagi i tak też do pewnego momentu było. Aż przewrotny los postanowił ponownie dorzucić swoje trzy grosze i na jej drodze postawił — JEGO — Milesa Younga, który nigdy nie zapomniał swojej najlepszej przyjaciółki z dzieciństwa…..

Muszę Wam szczerze powiedzieć, że na początku bardzo wciągnęła mnie ta historia. Zwłaszcza początkowe rozdziały z listami przyjaciół, którzy mimo przeciwności starają się za wszelką cenę podtrzymać miedzy sobą to szczególne uczucie. Rozczuliły mnie one bardzo i przypomniały jak kiedyś, z koleżankami wymieniałyśmy się podobnymi zapiskami. Autorka bardzo fajnie przeskoczyła w czasie gdy ostatni list nie doczekał się odpowiedzi. Nagle wiemy, że coś strasznego musiało się wydarzyć w rodzinie zastępczej Summer, ale do końca oprócz oczywiście naszych domysłów nie wiemy nic pewnego. Wiemy, że Sadie rozpoczyna nowy rozdział swojego życia w Nowym Jorku z całkiem czystą kartą. Jednak mimo tego nadal grozi jej niebezpieczeństwo i gdyby tylko ktoś ją rozpoznał, musiałaby jak najszybciej uciec i ponownie zacząć swoje życie od nowa. Pomysł z przyjacielem z dzieciństwa też uważam za całkiem trafny, zwłaszcza że spotykają się po latach, gdzie każde z nich ma delikatny żal do drugiego. On podejrzewa, że to ona — Ona nie może mu nic powiedzieć. Na uwagę również zasługuje budowanie przez autorkę swoistego napięcia i całkiem fajnej spirali niepewności, która z każdym rozdziałem przybiera na sile aż do kulminacyjnego momentu. Nie wiadomo, komu można tak naprawdę zaufać, a może nikt nie jest odpowiedni. Jedynie do końca nie przemawia do mnie wykreowana postać Strażnika, owszem wzmaga trochę tajemniczość tej opowieści, ale jakoś do całej prawdopodobnej historii on mi jakoś tu nie pasuje. Mimo tego jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Summer (Sadie) i Milesa, bo zakończenie było szalenie interesujące. I wiecie co, wcale nie żałuje swojego wyboru ani tym bardziej tego, że dałam się uwieść opisowi 🙂

Za możliwość poznania Summer dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

Moje kochane Moliki, czy łatwo jest się dać uwieść opisowi w książce lub jej okładce? No cóż, chyba nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Niektórzy z pewnością są bardziej podatni na słowa czy ilustracje, a inni podchodzą do tego z mniejszym lub większym dystansem. Osobiście rzadko kieruję się opisem a bardziej wyglądem okładki i to nie to, że szukam na niej czegoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj moje kochane Moliki za sprawą Pani Pauliny chciałabym Wam trochę opowiedzieć o jednym z najpiękniejszych uczuć — o miłości. „Czarne żagle. Miłość” to trzecia i ostatnia część trylogii o przygodach trzech braci Noir, którzy z pasją i odwagą pływają po morzach i oceanach w poszukiwaniu skarbów, przygód i zemsty. W tej części dowiadujemy się, jak toczyły się losy najstarszego z nich. Severo Noir Navarro najbardziej odpowiedzialny z całej trójki, opanowany i zamknięty w sobie mężczyzna, który odkąd tylko pamięta, zakochany był tylko w jednej kobiecie. Jednak los, fata czy inne bóstwa stawiają na jego drodze odważną i silną Fransiscę, którą według złożonej obietnicy ma strzec i obdarzyć wszelką opieką. Severo musi podjąć trudną decyzję: czy pozostać wierny swojej pierwszej miłości, czy dać szansę nowemu uczuciu? Czy uda mu się przełamać klątwę, która ciąży nad mężczyznami z jego rodziny? Czy zwycięży przyjaźń z Fransiscą i odnajdzie swoje szczęście? I co najbardziej istotne, czy uda im się pokonać znienawidzone „Bractwo Wybrzeża”?

Jednak w tej historii to nie Severo zawładnął moim czytelniczym serduchem, a postać Fransisci, która wiernie i z niebywałą determinacją, gotowa była zawalczyć z całym światem. Nie zastanawiała się ani chwili i ruszyła na ratunek. Nie obchodziło jej, że musi stawić czoła potężnym wrogom, zdradzieckiemu morzu i własnym lękom czy nauczyć się bycia kapitanem, a nie tylko diablim balastem na pokładzie. Ona wie, że miłość jest silniejsza niż wszystko inne.

Pani Paulina stworzyła niesamowitą sagę o pirackim świecie, pełnym przygód, walki, zdrady, ale także namiętności, poświęcenia i miłości. Każda część trylogii jest inna i pokazuje inną stronę braci Noir. Książka „Czarne żagle. Miłość” to pełna emocji i napięcia opowieść o miłości przyjaźni, lojalności i odwadze, która porusza i wzrusza czytelnika. To historia także o tym, jak istotne jest zaufanie, przebaczenie i akceptacja. To także hołd dla kobiet, które potrafią być silne, niezależne i wiernie kochać mimo różnych przeciwności. Autorka ponowie zręcznie łączy elementy historyczne, potwierdzone informacje z niesamowitego researchu z fikcyjnymi dodatkami, tworząc kolorowy i prawdziwy obraz korsarskiego świata. Każdy z bohaterów jest ciekawie wykreowany i ma swoje mocne i słabe strony. Nie są wyidealizowani i kryształowi, popełniają błędy, unoszą się gniewem czy dumą. Przy tym styl pisania jest lekki i przyjemny, a język bogaty i bardzo obrazowy. Książkę, mimo swojej sporej objętości (ponad 600 stron), czyta się niesłychanie szybko i z prawdziwym zainteresowaniem, a zakończenie jest …. no cóż, tego Wam nie powiem, nie będę Wam tego odbierać. Przyznaję, że z jednej strony bardzo chciałam poznać tę historię i jednocześnie wcale nie chciałam jej czytać. Bałam się, co też może się tam wydarzyć i nie powiem — byłam zaskoczona.

Nie przedłużając i nie zanudzając, szczerze polecam tę książkę nie tylko wszystkim miłośnikom historii o piratach i romansów historycznych a przede wszystkim tym którzy chcą przenieść się na pokład statku i poczuć wiatr we włosach, sól na ustach i prawdziwą gorącą miłość w sercu. Ta trylogia to świetna propozycja na długie zimowe wieczory, która przeniesie Was w świat pełen przygód i namiętności.

Za możliwość poznania Marcosa, Cruza i Severo dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Otwartemu.

Dzisiaj moje kochane Moliki za sprawą Pani Pauliny chciałabym Wam trochę opowiedzieć o jednym z najpiękniejszych uczuć — o miłości. „Czarne żagle. Miłość” to trzecia i ostatnia część trylogii o przygodach trzech braci Noir, którzy z pasją i odwagą pływają po morzach i oceanach w poszukiwaniu skarbów, przygód i zemsty. W tej części dowiadujemy się, jak toczyły się losy...

więcej Pokaż mimo to