-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2017-09-07
2017-05-21
Dobra historia napisana w kiepskim stylu. To najprawdopodobniej ostatnia książka Morgana, jaką przeczytałem. Mimo, że "Trzynastka" nie ma nic wspólnego z trylogią Takeshiego Kovacsa, główny bohater zdaje się być dokładnie taki sam. Ciągle toczy wewnętrzne dialogi, przypomina sobie nauki sensei, zabija z łatwością, zawsze jest najmądrzejszym gościem w pokoju i sypie na zmianę one-linerami i głębokimi przemyśleniami nt. cywilizacji. Podobnie jak Kovacs, Carl Marsalis jest samcem alfa. Tym razem jednak autor postanowił to fabularnie uzasadnić i główny bohater faktycznie jest genetycznie zmodyfikowany tak, aby być uber-samcem alfa.
Mimo, że poziom refleksji społecznej jest w "Trzynastce" płyciutki, to znalazło się tutaj kilka ciekawych konceptów. Szczególnie historia rozpadu USA na Wybrzeże oraz Jezusowo (to robi tyle sensu w 2017 roku!), traktowanie przez społeczeństwo "wariantów" (ludzi zmodyfikowanych genetycznie) i szerzej - ukazanie postaci "potwora" w historii ludzkości. Także wątpliwości, które zaczęły trapić każdego, nie tylko warianty - na ile moje decyzje zależą od mojej woli, a na ile są wynikiem kombinacji genów?
O ile świat książki i historia są ciekawe, to styl jej opowiadania już niekoniecznie. Główny bohater jest irytujący i podobnie jak on, także inne postacie toczą nieustanne wewnętrzne dialogi. Autor posługuje się oklepanymi schematami (ile razy jeszcze zobaczymy scenę: ten zły przystawia broń do skroni bohatera, padają strzały i okazuje się, że nadeszła niespodziewana pomoc), kluczowe informacje spadają z nieba, a śledczy w XXII wieku stają się idiotami, gdy badają zabójstwa dokonane przez głównych bohaterów.
Jeszcze wczoraj oceniałem "Trzynastkę" na 4 gwiazdki, ale czytałem ją cały dzień, w każdej wolnej chwili i nie zasnąłem dopóki jej nie skończyłem. Więc chyba nie jest tak złą książką, jak mi się wydawało. Na pewno jednak zrobię sobie dłuższą przerwę od fantastyki i poszukam po prostu dobrze napisanych książek z dobrymi bohaterami.
Dobra historia napisana w kiepskim stylu. To najprawdopodobniej ostatnia książka Morgana, jaką przeczytałem. Mimo, że "Trzynastka" nie ma nic wspólnego z trylogią Takeshiego Kovacsa, główny bohater zdaje się być dokładnie taki sam. Ciągle toczy wewnętrzne dialogi, przypomina sobie nauki sensei, zabija z łatwością, zawsze jest najmądrzejszym gościem w pokoju i sypie na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06
Najlepsza książka Gibsona od lat. Niestety polskie tłumaczenie bardzo słabe.
Najlepsza książka Gibsona od lat. Niestety polskie tłumaczenie bardzo słabe.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05
2016-04
2016-02
2016-01
2016-01-10
2016-01-02
2015-09-05
2014-07-06
2013-02-21
Ogromne rozczarowanie. Nie wiem jak to możliwe, że ta książka zgarnęła kilka branżowych nagród (m.in. Arthur C. Clarke Award). Na moją złą opinię duży wpływ ma fatalny polski przekład.
Na początek zaleta i główny powód, dla którego sięgnąłem po tę książkę - miejsce akcji, współczesne RPA z elementami fantasy. To się autorce udało, świat jest barwny (choć ponury), realistyczny (mimo fantasy) i wciągający. Niestety barwny, pełen slangu język autorki został zmasakrowany przez tłumacza. Zacząłem czytać e-book w oryginalne i po przerzuceniu się na polskie tłumaczenie (mój angielski był jednak za słaby) nieustannie miałem wrażenie "WTF?! Nie wierzę, aby tak to brzmiał o oryginale!". Przykład? "Kolapsująca gwiazda". W wielu miejscach tłumacz wyraźnie nie poradził sobie z idiomami. Mam jednak przeczucie, że drętwe dialogi to nie tylko wina tłumacza, ale także samej autorki...
Największą wadą książki jej chaotyczność fabuły. Sceny i wydarzenia następują po sobie bez wyraźnej (i zrozumiałej dla czytelnika) przyczyny. Mini-rozdziały budujące tło świata - OK. Ale po co w ogóle zabójstwo pani Luditsky? Zakończenie zaś woła o pomstę do nieba - jest tak nielogiczne i nierealistyczne (tak, pamiętam, że to fantasy). Poza tym zdarzają się kilkakrotnie sytuacje jak ze słabego filmu - bohaterka trafia w dane miejsce IDEALNIE W TYM MOMENCIE.
Podsumowując. Jeśli z jakiegoś powodu zależy ci na przeczytaniu tej książki, znajdź wersję angielską. Jeśli twój angielski jest zbyt słaby - odpuść ją zupełnie. Nie warto. Żałuję, że nie wiedziałem tego wcześniej.
Ogromne rozczarowanie. Nie wiem jak to możliwe, że ta książka zgarnęła kilka branżowych nagród (m.in. Arthur C. Clarke Award). Na moją złą opinię duży wpływ ma fatalny polski przekład.
Na początek zaleta i główny powód, dla którego sięgnąłem po tę książkę - miejsce akcji, współczesne RPA z elementami fantasy. To się autorce udało, świat jest barwny (choć ponury),...
2012-11-23
2012-09-19
2002-01-01
Jedna z najważniejszych książek XXI wieku, która ma szansę zmienić to, jak dyskutujemy o technologii i jej wpływie na różne dziedziny życia.
Wbrew opinii wielu osób (i mojej do niedawna) Morozov nie jest wrogiem technologii. Wprost przeciwnie, autor wierzy, że technologie mogą uczynić ludzi lepszymi i zwiększyć naszą świadomość nt. otaczającego świata i jego problemów. Autor krytykuje natomiast dwie powszechne postawy:
1) Solucjonizm, czyli przekonanie, że z odpowiednimi narzędziami i wystarczającą mocą obliczeniową da się rozwiązać wszystkie problemy ludzkości.
2) Interneto-centryzm, czyli wrzucanie bardzo różnych technologii i usług do jednego worka „Internetu” (autor używa tego terminu w cudzysłowie, aby odróżnić go od infrastruktury technicznej) oraz przypisywanie temu „Internetowi” uniwersalnych, niezmiennych praw, które rzekomo mają zastosowanie we wszystkich sferach życia.
Morozov pisze błyskotliwie, dowcipnie i z niesamowitą erudycją (sięga od filozofii, przez socjologię i politologię do psychologii i historii). Zwraca uwagę, że nasz obecny dyskurs nt. technologii jest zdominowany przez ludzi, którzy na nowych technologiach zarabiają – przedsiębiorców i konsultantów – sprzedających nam pop-idee, ale pozbawionych szerokiej wiedzy z dziedziny nauk społecznych. Autor po kolei analizuje tezy przeróżnych guru i bezlitośnie je miażdży, obnażając płytkość i szkodliwość głoszonych przez nich koncepcji.
Słabsze fragmenty książki to te o gamifikacji, lifeloggingu oraz trendzie quantified self. Morozov poświęca im dużo uwagi, widząc w nich poważne zagrożenie. Tymczasem w 2017 roku już wiemy, że trendy te są raczej w odwrocie. A może czeka nas ich renesans?
„To save everything…” to doskonały przykład dlaczego w świecie pełnym technologii tak bardzo potrzebujemy nauk społecznych. Bez nich poruszamy się po omacku, nie rozumiejąc tego, co się dzieje wokół i bezkrytycznie łykając kolejne buzzwordy. To trudna książka, prawdopodobnie ostatni raz czytaliście coś podobnego na studiach (tak przynajmniej było ze mną). Mimo to warto się przez nią przegryźć, bo ogromnie poszerza horyzonty i dająca wielką satysfakcję. Gwarantuję, że zmieni Wasze myślenie.
Dla kogo: każdego, kto choć trochę zawodowo zajmuje się technologiami cyfrowymi. Szczególnie dziennikarzy, blogerów, product managerów, designerów.
Jedna z najważniejszych książek XXI wieku, która ma szansę zmienić to, jak dyskutujemy o technologii i jej wpływie na różne dziedziny życia.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWbrew opinii wielu osób (i mojej do niedawna) Morozov nie jest wrogiem technologii. Wprost przeciwnie, autor wierzy, że technologie mogą uczynić ludzi lepszymi i zwiększyć naszą świadomość nt. otaczającego świata i jego problemów....