-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-16
2024-01-06
2024-02-17
2022-10-15
2022-10-10
Lubię thrillery, które rzeczywiście nimi są. Kiedy zaskakują, sprawiają, że nie możemy oderwać się od fabuły, kiedy trzymają nas w napięciu niemal do ostatnich stron. Mroczne wyznania właśnie takie są.
Trzy kobiety w różnych sytuacjach życiowych. Trzy kobiety, których życie potoczyło się inaczej niż sobie zaplanowały. Trzy kobiety, które przez lata znalazły sposób na życie. I trzy kobiety, których życie zmienia się z dnia na dzień.
Historia poskładana z kawałków umieszczonych w różnych przestrzeniach czasowych. Przyznaję, że w do pewnego momentu nie potrafiłam połączyć kawałków w całość. Próbowałam dopasować elementy do siebie, ale coś mi zgrzytało. Do momentu, w którym wszystko wskoczyło na odpowiednie miejsce, a akcja nabrała tempa. Historia rozpisana jest bardzo prawdopodobnie, widać w niej prawdopodobieństwo psychologiczne i emocjonalne. Dzięki temu bez problemu wierzymy autorce w jej opowieść, rozumiemy bohaterki, kibicujemy im lub nie zgadzamy się z nimi w ich wyborach.
Bardzo podobają mi się kobiety stworzone przez Lisę Unger. Realistyczne, pełne życia nawet w momentach bezradności. We mnie jako czytelniku wywoływały emocje, nie pozwalały na obojętność, na bycie jedynie obserwatorem.
Mroczne wyznania to dobrze rozpisany thriller psychologiczny z rozbudowanym wątkiem obyczajowym. To rozpisana historia życia kobiet, pełna kobiecego klimatu. Przepełniona emocjami, działaniami jakie towarzyszą nam na co dzień. Mamy więc miłość w wielu wymiarach, ale jest i nienawiść, współczucie, potrzeba chronienia drugiej osoby, odwet, niezabliźnione rany, które nie pozwalają na poukładanie życia sobie i swoim bliskim.
Historia spisana jest językiem codziennym, pozbawionym dodatkowych ozdobników. Prostym i potocznym, jak sama historia. Jak niekiedy bywa nasze życie. To wszystko sprawia, że czyta się ja bardzo płynnie. Z momentami spokoju, ale i drżenia emocji kiedy historia zaczyna się składać w całość.
Polecam, Mroczne wyznania to fantastyczny thriller przejmujący nie litrami rozlanej krwi, ale tym, co człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi. To historia ciężka, trudna, raniąca i smutna. Zakończona nutką optymizmu, wiary w człowieka i jego działania. Zdecydowania warta polecenia.
Lubię thrillery, które rzeczywiście nimi są. Kiedy zaskakują, sprawiają, że nie możemy oderwać się od fabuły, kiedy trzymają nas w napięciu niemal do ostatnich stron. Mroczne wyznania właśnie takie są.
Trzy kobiety w różnych sytuacjach życiowych. Trzy kobiety, których życie potoczyło się inaczej niż sobie zaplanowały. Trzy kobiety, które przez lata znalazły sposób na życie....
2022-08-31
2022-08-26
2022-09-11
Cherub to moje trzecie spotkanie z pomysłami Przemysława Piotrowskiego, ale i komisarzem Igorem Brudnym. Po każdej z poprzednich części miałam wrażenie, że autor pokazał wszystko co brudne, krwawe i okrutne. Okazuje się jednak, że każdy kolejny tom pokazuje, że Piotrowski ma jeszcze wiele do powiedzenia jeśli chodzi o brutalny świat w jakim żyją i pracują jego bohaterowie.
Podobnie jak poprzednie dwie części również Cheruba czyta się bardzo szybko. Autor nie pozwala odłożyć książki na półkę, przerwać lektury, zająć się czymś innym. Czytamy w skupieniu, pochłonięci przez kolejne wydarzenia, które coraz bardziej mrożą krew żyłach. Akcja nie pozwala na złapanie głębszego oddechu, bohaterowie robią co mogą jednak rozwiązanie zagadki brutalnych morderstw jest tym razem wyjątkowo trudne.
„Przeszłość upomni się po niego po raz ostatni”. I nie ukrywam, że mam nadzieję, że tak rzeczywiście będzie. Chciałabym, aby Brudnemu udało się pokonać przeszłość na ile to możliwe i aby w kolejnych częściach historia nie powracała do tragicznych wydarzeń do jakich doszło w sierocińcu. Bardzo życzę tego głównemu bohaterowi, ale i sobie jako czytelnikowi jego przygód.
Cherub to bardzo mocna książka, w której żaden z bohaterów nie może czuć się bezpiecznie. Gdzie śmierć spada na ludzi w sposób wyjątkowo okrutny i bezwzględny. Obecność doborowego zespołu może tym razem nie wystarczyć do rozwiązania zagadki śmierci kolejnych osób.
Lubię pióro Piotrowskiego, lubię jego postaci i kłopoty w jakie je wpędza. Nawet to jak radzi sobie z traumami w życiu bohaterów, jak pomaga im leczyć rany, jak stara się poukładać im życie. Jednak niewątpliwym plusem pisarstwa Piotrowskiego jest przekonanie czytelnika, że jego historie mogły wydarzyć się w naszym codziennym życiu. Są mocno osadzone w naszym kraju, piętnują jego błędy, wskazują grzechy, pokazują winnych i oczekują sprawiedliwości.
Polecam, koniecznie do czytania w kolejności. Moim zdaniem, akurat w przypadku tej serii, to bardzo ważne.
I tak, zapisałam się w bibliotece na kolejny tom, ale chyba dobrze mi zrobi chwila wytchnienia. Tak z tydzień, no może dwa.
Cherub to moje trzecie spotkanie z pomysłami Przemysława Piotrowskiego, ale i komisarzem Igorem Brudnym. Po każdej z poprzednich części miałam wrażenie, że autor pokazał wszystko co brudne, krwawe i okrutne. Okazuje się jednak, że każdy kolejny tom pokazuje, że Piotrowski ma jeszcze wiele do powiedzenia jeśli chodzi o brutalny świat w jakim żyją i pracują jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-07
Lubię Cobena. Raz na jakiś czas. Raz na jakiś czas lubię przeczytać historię spisaną jego ręką nawet jeśli mam wrażenie, że gdzieś coś podobnego u niego czytałam. Tak wiec zwykle w okolicach wakacji zabieram się za coś nowego.
Nie wiem czy ma to duże znaczenie, ale nie znam serii z Myronem Bolitarem. Z tego co udało mi się wyczytać, to osoba, która odegrała bardzo dużą rolę w życiu Windsora Hornea Lockwooda III. Może się mylę, ale być może udałoby mi się lepiej poznać głównego bohatera, może nawet udałoby mi się go polubić. Bo tego, którego poznałam w Mów mi Win, jakoś nie potrafię.
Tytułowy Win to milioner, awanturnik, mężczyzna w czepku urodzony, któremu udaje się wszystko co sobie postanowi, a świat krąży wokół niego w rymie który mu najbardziej odpowiada. Tak więc jak zawsze potwierdzam, lubię lubić bohaterów. Tego nie lubię, denerwuje mnie, wścieka i odpycha, więc szanse na polubienie książki były raczej małe.
Pomijając moją niechęć do tytułowego Wina, przyznaję, że to jedna ze słabszych książek Cobena jakie czytałam. Być może nie pomaga tutaj miłość własna Wina, jego monologi o swojej wyjątkowości, prawach i decydowanie o tym co słuszne, a co naganne.
Sama intryga nie należy do specjalnie zajmujących, ale trzeba przyznać, że Coben nadal posiada umiejętność zaciekawienia czytelnika. Pomysł porwania jak zwykle obecny u Cobena tutaj również znalazł swoje miejsce. Pomysł Chaty Grozy całkiem sprawnie przemyślany, choć miałam wątpliwości co do jego rozwiązania. Jednak trzeba przyznać, ze książkę czyta się bardzo szybko i w sumie zajmująco (pomijając wszelkie wstawki „ja” „ja” i „ja”). Obawiam się jednak, że z biegiem dni bardziej będę pamiętała motto „mam pieniądze mogę wszystko” niż samą fabułę.
Z lektury Mów mi Win wyniosę chęć zmierzenia się z Myronem Bolitarem. To on wydał mi się najbardziej interesujący z tej książki.
Lubię Cobena. Raz na jakiś czas. Raz na jakiś czas lubię przeczytać historię spisaną jego ręką nawet jeśli mam wrażenie, że gdzieś coś podobnego u niego czytałam. Tak wiec zwykle w okolicach wakacji zabieram się za coś nowego.
Nie wiem czy ma to duże znaczenie, ale nie znam serii z Myronem Bolitarem. Z tego co udało mi się wyczytać, to osoba, która odegrała bardzo dużą rolę...
2022-08-05
Śmiało można by życzyć każdemu autorowi takiego debiutu. Książki, która zaciekawia, wciąga, sprawia, że ciężko się od niej oderwać i co bardzo ważne, angażuje czytelnika nie tylko czasowo, ale również emocjonalnie.
Zniknięcie dwójki studentów archeologii staje się przyczynkiem do nieoczekiwanego zbiegu wydarzeń, który swój początek ma wiele lat temu.
Podobają mi się bohaterowie Wierzby. Celowo nie napisałam, że ich polubiłam, bo muszę jeszcze chwilę zastanowić się nad tym, ale na pewno podobają mi się. Wydają się bardzo ludzcy, tacy jakimi moglibyśmy być my czy nasi znajomi. Postępują emocjonalnie, impulsywnie, robią dobre rzeczy, ale i popełniają błędy, czasami nie widzą wyraźnych sygnałów, a niekiedy dostrzegają niuanse.
Niesamowitym wsparciem, bardzo pozytywnym, mądrym jest postać emerytowanego policjanta Horsta Millera. To on stanowi świetną przeciwwagę dla tych młodych i impulsywnych. Dobrze skonstruowana postać, a jej pojawienie się w historii znakomicie przemyślane.
To trudna książka, trudna i niekiedy nawet bardzo ciężka. Oprócz głównego wątku bohaterowie muszą zmierzyć się ze swoimi demonami, muszą zawalczyć o siebie, a niekiedy nawet pokonać samych siebie. I tak jak lubię połączenie kryminału z wątkami obyczajowymi, tak tutaj poczułam się czytelniczo zaspokojona. Jest i jedno i drugie, w odpowiednich proporcjach, nieprzytłaczających tej drugiej strony.
A sam Kult? Tak, chyba oczekiwałam czegoś innego, tyle, że to nie moja historia, a Michała Wierzby, więc jego prawo do przedstawienia i choć myślałam, że będzie inaczej, wyszło całkiem nieźle. Na tyle dobrze, że nie zamierzam się czepiać, efekt końcowy jest dobry i to najważniejsze.
Historia Wierzby to dobrze skrojona marynarka. Pozszywana z części, ale pasująca do siebie i sprawiająca dobre wrażenie. Nie ukrywam, że było kilka momentów, scen czy wydarzeń, których obecność mnie zaskoczyła, ale i tak powiem, że jako całość Zły pasterz spisuje się dobrze, niekiedy nawet bardzo. Jak to i w życiu i w książkach bywa – raz lepiej, a raz gorzej.
Samą książkę czyta się znakomicie. Choć to lekko ponad 600 stron, czyta się ją bardzo szybko, głównie przez dobrą fabułę, ale również przez język. Autor nie sili się na kwiecisty i barwny język, prosto i bezpośrednio opisuje rzeczywistość, wprowadzając często opisy, wspomnienia. Sprawia, że poznanie bohaterów nie odbywa się jedynie na płaszczyźnie teraźniejszości, nadaje im wielowymiarowości.
Polecam, to rzeczywiście debiut na dobrym poziomie, wart przeczytania i oczekiwania na kolejną książkę autora. Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia, ulubienia sądzę jednak, że Zły pasterz jest w stanie zainteresować większość czytelników literatury kryminalnej. Kryminalnej rozbudowanej nie tylko o wątek główny, ale również niezapominającej o wątkach pobocznych. Myślę, że warto dać szansę tej historii i jej twórcy.
Śmiało można by życzyć każdemu autorowi takiego debiutu. Książki, która zaciekawia, wciąga, sprawia, że ciężko się od niej oderwać i co bardzo ważne, angażuje czytelnika nie tylko czasowo, ale również emocjonalnie.
Zniknięcie dwójki studentów archeologii staje się przyczynkiem do nieoczekiwanego zbiegu wydarzeń, który swój początek ma wiele lat temu.
Podobają mi się...
2022-07-28
2022-07-01
2022-07-29
W książkach potrzebny jest pomysł. Zarówno na historię jak i sposób jej przedstawienia. Moim zdaniem, Jane Heafield udało się spełnić oba te wymagania. W swojej książce dotyka kobiet w sytuacji zaginięcia bliskiego im mężczyzny – męża i brata.
Nie wierzcie jej to thriller psychologiczny. To historia o kobietach, mężczyźnie i relacjach międzyludzkich. O miłości i nienawiści. Również o tym, jak daleko potrafi nas zaprowadzić chciwość i bezwzględność.
Książka przedstawia starcie dwóch kobiet. Fabuła w większości rozpisana jest na partie opowiadane przez żonę i siostrę jej męża. Każda przedstawia swój punkt widzenia, realizuje swój plan i tworzy własną historię. Szybko można zorientować się również, że każda z nich tworzy swoją opowieść, zupełnie odmienną od tej drugiej.
Zarówno Lucy – żona, jak i Mary – siostra od początku nie potrafiły wzbudzić we mnie sympatii. Ani jedna ani druga, nie przekonały mnie do swojego punktu widzenia. Mary epatująca złością i zazdrością i Lucy niepewna i zmieniająca zdania skutecznie odgradzały się od czytelnika. W efekcie zła byłam na obie.
Tajemnicza postać Toma - męża i brata dodatkowo wprowadzała zamęt (zamierzony i kontrolowany). Nie ukrywam, że w pewnym momencie poczułam się skołowana i naprawdę nie wiedziałam kto stoi po której ze stron. Która z kobiet mówi prawdę? Która realizuje swój plan i jaki ma być jego efekt końcowy? Pojawiało się coraz więcej pytań, a trudno było znaleźć na nie odpowiedź.
To co uderzyło mnie w tej historii, to narastająca nienawiść, która może doprowadzić do zachowania mającego niewiele wspólnego z człowieczeństwem. Autorka pyta - Jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się, aby zniszczyć człowieka stojącego na naszej drodze? Jak długo można w sobie pielęgnować niechęć czy nienawiść? Jak to wpływa na nas i jak przesuwa nasze granice?
Nie na wszystkie pytania postawione przez autorkę znajdziemy odpowiedzi w tej historii. Myślę, że na część z nich musimy odpowiedzieć sobie sami. Zastanowić się nad negatywnymi emocjami jakie są w stanie wzbudzić w nas inni ludzie.
Ja odebrałam tę historię mocno. Z jednej strony z niedowierzaniem, z drugiej z pewną obawą. Okazuje się, że emocje niekiedy potrafią zaprowadzić nas w zupełnie nieznane rejony.
Jane Heafield napisała wiarygodną historię o ludziach, ich emocjach, zachowaniu.
Polecam, warto poświęcić tej książce trochę czasu. Warto zastanowić się nad tym, jak sami zachowalibyśmy się w takiej sytuacji oraz na ile mamy kontrolę nad naszymi emocjami.
W książkach potrzebny jest pomysł. Zarówno na historię jak i sposób jej przedstawienia. Moim zdaniem, Jane Heafield udało się spełnić oba te wymagania. W swojej książce dotyka kobiet w sytuacji zaginięcia bliskiego im mężczyzny – męża i brata.
Nie wierzcie jej to thriller psychologiczny. To historia o kobietach, mężczyźnie i relacjach międzyludzkich. O miłości i...
Przeczytałam książkę kilka dni temu jednak musiałam pewne sprawy poukładać sobie w głowie zanim usiadłam do spisania tych kilkunastu zdań swoich wrażeń czy przemyśleń.
Chyba po pierwsze zaskoczyła mnie ta książka. Momentami jest jak dramat rozpisany na dwie osoby. Rozpisany ze świetną znajomością ludzkich zachowań, psychiki, ułomności, dążeń i pragnień. Ze znajomością ludzkiej psychiki, która tak często marzy o dwóch przeciwstawnych rzeczach, sprawach czy wydarzeniach. Z wiedzą o tajemnicach, które przetrzymywane w sobie potrafią zniszczyć zbyt wiele rzeczy, nie pozwalają pójść dalej, utrzymują człowieka w jednym miejscu, a niekiedy zmuszają do działania. Do czego doprowadziły naszych bohaterów?
Romantyczny wyjazd wykładowcy literatury ze studentką dla uczczenia rocznicy ich związku, staje się początkiem odkrycia bolesnej przeszłości, zapłatą za krzywdę, odkupieniem. Strona winna i strona wymierzająca sprawiedliwość. Jak dla mnie wcale nie jest to tutaj takie jednoznaczne. Autorka umiejętnie miesza emocje i wrażenia. I choć można potępić głównego bohatera za jego działania, to czy nie należy potępić również głównej bohaterki za jej? Bywały momenty kiedy przyklaskiwałam którejś ze stron, ale bywały też chwile kiedy widziałam tę drugą stronę coraz wyraźniej.
Nie udało mi się polubić bohaterów. Chociaż sądzę, że akurat w tym przypadku to lubienie nie było obowiązkowe. Są zbyt kontrowersyjni i jako sprawcy i jako ofiary.
Jak dla mnie książka nie należała do najłatwiejszych w lekturze. To całkiem niezły trzymający w napięciu thriller, jednak taki, który wzbudza obawy o zakończenie. Bo czy w takim układzie można powiedzieć kto zostanie zwycięzcą? I na ile to zwycięstwo będzie powodem do chwały, da poczucie zwycięstwa?
Nikt tylko my napisane jest ciekawie. Dobry język, opisy bardzo pobudzające wyobraźnię czytelnika. Świat widziany oczami głównych bohaterów sprawdza się i zaciekawia. I rzeczywiście, podobnie jak w tytule, tworzy świat wokół dwójki bohaterów.
Duży plus trzeba przyznać książce za klimat. Otoczenie budowane słowami i wrażeniami bohaterów. Przez zainteresowanie, zaciekawienie przez niedowierzanie, grozę, przerażanie. Napięcie które powstaje na pierwszych stronach ewoluuje, ale towarzyszy nam do samego końca.
Polecam, to bardzo ciekawa książka. Historia o ludzkim zachowaniu i jego konsekwencjach. Opowieść o ludziach i ich potrzebach. Historia do zastanowienia, do przemyślenia. Może nie najłatwiejsza, ale warta poświęconego czasu.
Przeczytałam książkę kilka dni temu jednak musiałam pewne sprawy poukładać sobie w głowie zanim usiadłam do spisania tych kilkunastu zdań swoich wrażeń czy przemyśleń.
Chyba po pierwsze zaskoczyła mnie ta książka. Momentami jest jak dramat rozpisany na dwie osoby. Rozpisany ze świetną znajomością ludzkich zachowań, psychiki, ułomności, dążeń i pragnień. Ze znajomością...
2022-05-26
Strasznie długo było. I niestety, ja przynajmniej nie znalazłam fabularnego usprawiedliwienia dla tej długości książki. Wyrzuciłabym połowę bez szkody dla fabuły i jeśli w ogóle, to z bardzo niewielką szkodą dla klimatu. Przykład? Na dwóch stronach opisana jest sytuacja zmuszająca bohatera do pójścia na zebranie do szkoły, telefony, wyjaśnienia, tłumaczenia, jakaś historyjka ojca o lądowaniu szybowca na Okęciu w skutek czego, jego klientka nie może dotrzeć do kancelarii, ponieważ od dwóch godzin krąży nad lotniskiem. Ja zmęczyłam się samym opisywaniem… W toku rozważań Mateusza wystarczyło jedno, dwa, czy nawet dziesięć zdań o ojcu, który zmusił go do udziału w zebraniu. Nie powiem, gdyby to była sytuacja jednostkowa, nie narzekałabym, ale taka sytuacja jest charakterystyczna powiedziałabym. Elementy które są by być. Nawet nie po to, aby dopełnić coś i uzupełnić. By być.
Rzeczywiście autorka lubuje się w szczegółach i detalach pobocznych, dodanych, niekoniecznie koniecznych. Nie da uniknąć się pytania - ile te informacje wnoszą? Czy coś budują? Czy współtworzą coś? Czy coś dodają czytelnikowi? Mnie nie dawały. Gubiłam się w kolorach płytek na jakie patrzyła bohaterka, zjedzonych łyżkach zupy czy innych zupełnie nieważnych rzeczownikach okraszonych przymiotnikami.
Wszystko było bardzo, bardzo poukładane. Nawet wypowiedzi bohaterów. Od linijki do linijki. Od sensu do sensu. To tego stopnia, że w pewnych momentach brzmiały jak wypracowania dzieci ze szkoły. Rozpoczęte dużą literą, z odpowiednimi przecinkami i zakończone kropką. W moim własnym przekonaniu odbiera to dialogom życie. Giną śmiercią tragiczną, przywalone regułami konstrukcji zdań. Nawet faceci, którzy w swoich wypowiedziach próbują „świntuszyć” robią to tak intelektualnie, że aż ciężko.
Było mi nudno podczas lektury. Z ręką na sercu, ta książka aż się prosi o jakiś zgrzyt. Wszystko jest w niej tak doskonałe, że aż brakuje tchu, aby tę doskonałość objąć. Bohaterowie, ich miłość, relacje, nawet to co jest powszechnie uznawane za wadę, tutaj błyszczy w świetle chwały z wieńcem laurowym na głowie. Nawet wielka tragedia, utrata rodziców i męża dzień po ślubie jest idealna. Doskonała.
Dawno, bardzo dawno nie czytałam tak nijakiej bohaterki. Bez życia, bez serca swojego, ale z kilkoma innymi w piersi i duszy, z cierpieniem w oczach, od choroby do choroby i od nieszczęścia do nieszczęścia. Ona zawsze jest na czas, wszyscy inni zawalają a ona musi ich ratować sytuację, przeżywać, martwić się. Zero atrakcyjności. Zero ciekawości.
Okropne jest również to, że facet, który przy pierwszym spotkaniu sprawia pozytywne wrażenie, dobrze rokuje, głupieje. I staje się kolejną wielką kluchą.
Jak dla mnie największą porażką tej książki dla tak mało współczującego czytelnika jakim pewnie ja jestem, jest fakt, że w sumie zupełnie nie interesuje mnie co będzie dalej. Co wydarzy się w kolejnej części i ile jeszcze stron autorka poświęci na rozważania na ten temat.
Strasznie długo było. I niestety, ja przynajmniej nie znalazłam fabularnego usprawiedliwienia dla tej długości książki. Wyrzuciłabym połowę bez szkody dla fabuły i jeśli w ogóle, to z bardzo niewielką szkodą dla klimatu. Przykład? Na dwóch stronach opisana jest sytuacja zmuszająca bohatera do pójścia na zebranie do szkoły, telefony, wyjaśnienia, tłumaczenia, jakaś...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-20
2022-05-26
Pokochałam Luanne Rice kilka lat temu. Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z jej książkami urzekły mnie swoim klimatem, kreśleniem postaci, plastycznością bohaterów, opisów. Wszystkim tym, co sprawia, że książkę czyta się z wielką przyjemnością, niemal stojąc obok bohaterów. Uczestnicząc w ich życiu, a nie patrząc na nich z daleka. Taką Luanne Rice znałam do dzisiaj.
Nie ukrywam, że zastanawiałam się na ile połączenie tego co znałam, lubiłam, poważałam zda egzamin w połączeniu z wątkiem kryminalnym. Tak, miałam obawy.
Tak, były one niepotrzebne.
Jak dla mnie Luanne Rice udało się znakomicie wprowadzić wątki sensacyjne w klimat swoich książek. Tak więc nadal mamy historię pokoleniową, nadal mamy problemy dnia codziennego, mamy rodzinę, związanych ze sobą ludzi. Mamy jednak dodatkowy element. Wątek spajający, burzący, wprowadzający czytelnika w błąd. Wątek drażniący, dający początek. Przyczynek do odkrycia tego, co niektórzy chcieliby zakopać głęboko.
Autorka podobnie jak w poprzednich książkach wyraziście kreśli postaci swoich bohaterów. Pokazuje ich wielowymiarowo, stara się oddać prawdę ich zachowaniu, działaniu. Nie zaniedbuje tych pomniejszych i umiejętnie domyka ich charaktery.
Dla mnie Ostatni dzień to bardzo dobra książka obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Odpowiada mi rozłożenie akcentów, rozbudowanie sfery codziennej, nawiązania do przeszłości. Nie narzekam na brak wartkiej sensacyjnej akcji, na brak wystrzałów i pościgów. To nie ten typ książki. I myślę, że to nie to pióro pisarskie. Autorka po raz kolejny pokazała, że można pisać zajmująco o dniu codziennym. Udowodniła, że samo życie potrafi wymyśleć tragiczne i bolesne scenariusze.
Ostatni dzień jest spokojniejszy, bardziej refleksyjny. A wymiar obyczajowości sprawia, że historia momentami wydaje się bardziej tragiczna, bolesna, refleksyjna.
To mój klimat nie tylko opowiadania historii, ale również prezentacji postaci. Jednak sądzę, że osoby poszukujące podkreślonych, dominujących wątków kryminalnych mogę czuć się nieco zagubione w wolnym życiu i dniu codziennym bohaterów.
Polecam z całego serca. Nie tylko jako lekturę, ale również jako przyczynek do refleksji, do zastanowienia się nad sobą i swoimi relacjami z otoczeniem.
Pokochałam Luanne Rice kilka lat temu. Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z jej książkami urzekły mnie swoim klimatem, kreśleniem postaci, plastycznością bohaterów, opisów. Wszystkim tym, co sprawia, że książkę czyta się z wielką przyjemnością, niemal stojąc obok bohaterów. Uczestnicząc w ich życiu, a nie patrząc na nich z daleka. Taką Luanne Rice znałam do dzisiaj.
Nie...
2022-04-20
Aneta Nowak – część czwarta.
Dla czytelników, którzy poznali bohaterkę w poprzednich częściach, polubili ją, docenili jako człowieka, ambitną policjantkę każda możliwość spotkania z nietuzinkową dziewczyną, kobietą warta jest każdej godziny spędzonej nad książką. Dla nowych czytelników nieznajomość poprzednich części moim zdaniem, nie będzie stanowiła problemu. Ćwirlej dba o nich. Przypomina najważniejsze elementy, wprowadzając bohaterów daje sygnał ich poprzedniej bytności w swoich książkach.
Dla mnie, podobnie jak w poprzednich częściach, jest dobrze. Miejscami może nawet bardzo dobrze. Lubię bohaterów Ćwirleja, zarówno jako policjantów, ale również jako ludzi, jako grupę osób mniej lub bardziej współpracujących, pomagających sobie, a co również bardzo ważne – żartujących.
Tak, humor Ćwirleja jest specyficzny i być może nie spodobałby się każdemu, ja jednak bardzo go lubię i doceniam.
Ćwirlej lubi wpisywać się w rzeczywistość. Tym razem wkraczamy w rok 2020, rok przełomowy pod wieloma względami nie tylko dla nas Polaków, ale i dla całego świata. Trzy wydawać by się mogło niepowiązane z sobą śledztwa biegną w jednym kierunku. Do Szamotuł. Do miejsca pracy młodej policjantki na motorze. Co wspólnego ma tajemnicze zaginięcie, ciało martwej kobiety oraz odkrycie dwóch wędkarzy?
I jak to u autora bywa, nie mamy fajerwerków na każdej stronie, pościg nie goni morderstwa, zbrodnia nie ozdabia każdej kartki. Powiedziałabym, że jest bardzo prawdziwie. Jak to w życiu bywa. Raz szybciej, raz wolniej, nawet nie zawsze do przodu. Wszystko w swoim rytmie, z pewnością że co ma zostać rozwiązane zostanie. Ale co najważniejsze – jest historia która składa się w całość, zaskakuje, zachęca czytelnika do odgadnięcia rozwiązania.
Mnie bardzo odpowiada taki sposób pisania autora. Doceniam ten nieśpieszny rytm, to pulsowanie wydarzeń, tą rzeczywistość, dzień codzienny który tak znakomicie oddaje w swoich historiach. Dbałość o szczegóły, gwarę bohaterów. To wszystko nadaje książkom Ćwirleja znany i lubiany klimat. W zasadzie czujemy się tutaj jak w domu.
Polecam, to dobra książka. Sprawnie napisany kryminał z świetnymi bohaterami, oddający klimat naszej wcale nie tak odległej przeszłości.
Historia ze znakomitym zakończeniem!
Można nabrać apetytu na więcej!
Aneta Nowak – część czwarta.
Dla czytelników, którzy poznali bohaterkę w poprzednich częściach, polubili ją, docenili jako człowieka, ambitną policjantkę każda możliwość spotkania z nietuzinkową dziewczyną, kobietą warta jest każdej godziny spędzonej nad książką. Dla nowych czytelników nieznajomość poprzednich części moim zdaniem, nie będzie stanowiła problemu. Ćwirlej dba...
2022-03-24
Dobry początek to jeden z kluczy do dobrego kryminału. I Porzuceni taki posiadają. Mroczny, mocny i bardzo intrygujący, zmuszający do zagłębienia się w treść, szukania razem z bohaterami odpowiedzi na pojawiające się pytania.
Przyczynkiem do zawiązania opowieści jest odnalezienie w miejskim parku ciała zabitego chłopca w otoczeniu pomordowanych psów. Odkrycia dokonuje pies myśliwski ze swoim panem, a jego świadkiem jest kobieta z małym psem. Bohaterowie mniej lub bardziej świadomie zostają wplatani w fabułę, zaczynają brać udział w poszukiwaniu prawdy. Czasami można mieć wrażenie, że robią więcej niż policja, a już na pewno, wykazują się większą inicjatywą, podrzucając od czasu do czasu swoje tropy. A policja pracuje swoim rytmem i niekoniecznie nastawiona jest na pogłębianie pomysłów bohaterów.
Kaźmierczak opowiada bardzo mroczną historię. Opowieść o nieszczęściu, porzuceniu, niedoli, ludziach zatraconych i poszukujących. Zwykłych ludziach, którzy w pewnym momencie pogubili się i ciężko odzyskać im równowagę, ciężko znaleźć wyjście z trudnej sytuacji.
Choć krzywda u Kaźmierczaka dotyka dzieci, to pokrzywdzeni są również starsi. To o nich w głównej mierze jest ta opowieść. O piekle, które zgotowali sobie i swoim bliskim. O tym, jak trudno jest podejmować decyzje, które nie krzywdzą innych.
Bardzo odpowiada mi klimat Porzuconych. Ciężki, mroczny, uwypuklający bezradność dorosłych, osób, które powinny żyć, cieszyć się dniem codziennym, radować szczęściem i mierzyć z kłopotami dnia codziennego. Bohaterowie Kaźmierczaka tacy nie są. Z dnia na dzień trwają, niekiedy sparaliżowani swoją bezradnością w obliczu dawno podjętych decyzji.
Myślę, że nie jest trudno uwierzyć, że historia Porzuconych mogła wydarzyć się dzisiaj, wczoraj i a najpewniej również jutro. To historia z jednej strony niemal nieprawdopodobna, z drugiej boleśnie prawdziwa.
To moja pierwsza książka Macieja Kaźmierczaka, ale na pewno nie ostatnia. Odpowiada mi reporterskie oko autora, dystans do bohaterów i wydarzeń. Nie ukrywam, że w pewnym momencie zastanawiałam się czy znajdzie się bohater którego polubię (bo jak zawsze podkreślam, lubię lubić bohaterów). I nie, w sumie nie znalazł się, ale ku mojemu zdziwieniu, wcale mi to nie przeszkadzało. Wszystko tutaj pasowało jedno do drugiego.
Polecam, warto poświęcić chwilę czasu historii spisanej w Porzuconych. Myślę, że zwolennik polskiej literatury kryminalnej, sensacyjnej powinien bliżej przyjrzeć się autorowi i jego książkom. Ja mam taki plan.
Dobry początek to jeden z kluczy do dobrego kryminału. I Porzuceni taki posiadają. Mroczny, mocny i bardzo intrygujący, zmuszający do zagłębienia się w treść, szukania razem z bohaterami odpowiedzi na pojawiające się pytania.
więcej Pokaż mimo toPrzyczynkiem do zawiązania opowieści jest odnalezienie w miejskim parku ciała zabitego chłopca w otoczeniu pomordowanych psów. Odkrycia dokonuje pies...