Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Jestem w szoku. Jestem w szoku jak pozytywne recenzje zebrała ta książka w okolicach premiery i jakie nadal zbiera.
Zacznijmy od stwierdzenia faktu - nie każda książka musi moralizować. Pod Taflą reklamuje się jako feministyczną dystopię, brutalne, odkrywcze ponowne opowiedzenie mitu o Małej Syrence. Czy tym właśnie jest? Nie. Tym być próbowało, ale po drodze upadło i sobie ten głupi ryj rozwaliło.
Możemy wskazać kilka głównych i kilka pobocznych problemów. Pierwszym z nich jest boląca, waląca po oczach dosłowność. Zasada show don’t tell została tu zupełnie zlekceważona, obdarta ze skóry i rzucona w kąt zapomnienia. Tłumaczenie wcale tutaj nie pomaga, upraszcza i tak prosty język, jakim posługuje się autorka, dodatkowo go upośledzając.
Drugim - instrumentalne traktowanie bohaterów, przez co prawie żaden z nich nie osiąga głębi. Żaden z wyjątkiem Wiedźmy Morskiej, która jest jedyną sensowną postacią w całym tym teatrzyku. I główna bohaterka (co dziwi mnie samą) w ostatecznym rozrachunku potrafi sama nieźle się obronić. Jej charakter nie jest sztuczny, gdzieś tam widać, że uczy się na błędach, na kartach powieści przechodzi pewną przemianę. Dodatkowo nie jest postacią ani dobrą, ani złą. Potrafi posunąć się do aktów wielkiej odwagi i dobroci, oraz do niezwykle samolubnych i okrutnych czynów.
Jednak tym, co tę książkę pogrąża najbardziej jest kuriozalne, naciągane, nielogiczne i śmieszne w swoim przerysowaniu zakończenie. Miało być epicko, miało być brutalnie, miało być potężnie i szokująco, ale przez całą książkę atmosfera “epicko, brutalnie, potężnie, szokująco” zdążyła się już przejeść i dodatkowe podkręcanie jej nie było ani potrzebne, ani nie robiło już żadnego wrażenia. A jaki jest morał? - skrajny, przerysowany i właściwie to żaden.
Nie da się nie myśleć o tej książce po jej zakończeniu, to fakt. Bawią mnie jednak opinie, że to dobrze, że najwyraźniej taki był zamysł autorki i to się udało, Pod Taflą od początku miało prowokować do dyskusji. Tak, może i o to chodziło (chociaż szczerze w to wątpię), ale nie oznacza to wybaczenia błędów. Bo to, że dobrało się tanie i efekciarskie środki do osiągnięcia celu, wcale nie tych środków nie uświęca. Takie myślenie spowodowało, że wartość literacka jest tu niemal zerowa.
Gdyby książka ta nie udawała, że jest czymś więcej, nie oceniłabym jej tak surowo, sama jednak to na siebie sprowadziła. Nie godzi się okłamywać czytelnika prosto w twarz.

Jestem w szoku. Jestem w szoku jak pozytywne recenzje zebrała ta książka w okolicach premiery i jakie nadal zbiera.
Zacznijmy od stwierdzenia faktu - nie każda książka musi moralizować. Pod Taflą reklamuje się jako feministyczną dystopię, brutalne, odkrywcze ponowne opowiedzenie mitu o Małej Syrence. Czy tym właśnie jest? Nie. Tym być próbowało, ale po drodze upadło i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Taka zwykła pierdułka, ale całkiem przyjemnie odmóżdżająca. Nie jest obraźliwa, nie wystawia niczyjej inteligencji na pośmiewisko, jest szczera w tym, czym jest, a jest tylko głupią komedyjką yuri. Jak można się za to gniewać?

Taka zwykła pierdułka, ale całkiem przyjemnie odmóżdżająca. Nie jest obraźliwa, nie wystawia niczyjej inteligencji na pośmiewisko, jest szczera w tym, czym jest, a jest tylko głupią komedyjką yuri. Jak można się za to gniewać?

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli ktoś, tak jak ja, sięgnie po tę książkę z myślą, że fajnie by było dowiedzieć się czegoś o historii Barcelony wtedy jego oczekiwania zostaną spełnione. Jeśli jednak ktoś sięgnie po nią ze zwykłej chęci przeczytania dobrej książki, zawiedzie się.
Katedra w Barcelonie to książka tak miałka i nijaka, że nawet nie chcę tracić więcej czasu na pisanie o niej.

Jeśli ktoś, tak jak ja, sięgnie po tę książkę z myślą, że fajnie by było dowiedzieć się czegoś o historii Barcelony wtedy jego oczekiwania zostaną spełnione. Jeśli jednak ktoś sięgnie po nią ze zwykłej chęci przeczytania dobrej książki, zawiedzie się.
Katedra w Barcelonie to książka tak miałka i nijaka, że nawet nie chcę tracić więcej czasu na pisanie o niej.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobra pozycja, poruszająca wiele tematów, po części feministyczna, jednak nie femi-nazistowska. Jako siedemnastolatka bardzo się cieszę, że ją przeczytałam.

Bardzo dobra pozycja, poruszająca wiele tematów, po części feministyczna, jednak nie femi-nazistowska. Jako siedemnastolatka bardzo się cieszę, że ją przeczytałam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czerwone Dziewczyny przedstawiają historię fikcyjnej rodziny w fikcyjnym miasteczku. Za bardzo ważny uważam fakt, o którym autorka wspomniała w wywiadzie dla Wydawnictwa Literackiego. Wspomniała tam, że rozpisując dzieje Akakuchibów wzorowała się na Kennedych, ponieważ chciała opowiedzieć o bohaterach, jak również o historii powojennej Japonii. O tym jak zmieniała i przekształcała się mentalność jej rodaków, o ludziach, wolności, rolach płciowych i o magii. Co może zaskoczyć, wszystko to udało się wcisnąć już w pierwszym pokoleniu - w historii Manyo, zdecydowanie najciekawszej z trzech opisywanych bohaterek.

Słyszałam głosy mówiące mi, że pierwszych około dwadzieścia stron potrafi wynudzić, dopiero później robi się ciekawie. Nie zgadzam się z tym, mnie Czerwone Dziewczyny urzekły od pierwszego akapity, który pozwolę sobie zacytować:
"Pewnego lata dziesięcioletnia Manyo Akakuchiba - moja babka - zobaczyła na niebie latającego człowieka. Ponieważ zdarzyło się to, zanim weszła do rodziny Akakuchibów, posiadaczy wielowiekowego majątku w regionie San'in, wciąż była prymitywną wiejską dziewuchą i nie miała nazwiska. W wiosce wołano na nią po prostu Manyo." - może i nie jest to popis zdolności literackich najwyższego kalibru, jednak nie mogłam oprzeć się tym kilku zdaniom. Mają bowiem w sobie coś niezwykłego, nieuchwytnego, tak jak całe pierwsze pokolenie!
Niestety, im dalej, tym gorzej. Druga opowiedziana historia - historia Kemari - jest okropnie nudna, przewidywalna i tendencyjna. Niepokorna dziewczyna na motorze, która nie potrafi dobrzeć, zakochuje się w brzydkich chłopakach, ignoruje jedną z sióstr (lub zupełnie jej nie widzi) i ostatecznie rodzi naszą narratorkę - całkiem zwyczajną, całkiem sympatyczną pesymistkę o niskiej samoocenie.

Książka jest mocno kobieto-centryczna. Cały czas, od początku do końca towarzyszyło mi poczucie, że to kobiety rządzą tym światem, a miejsce mężczyzn jest a biurkiem, w pracy. To naprawdę duży kontrast, biorąc pod uwagę jak patriarchalne wydaje się społeczeństwo japońskie, nawet dzisiaj. Czy to zaleta? Dla mnie tak, chociaż odpowiedź na to pytanie jest płynna.
Ogólnie - polecam. Dobra książka z pomysłem, nie wybitna, ale naprawdę porządna.

Czerwone Dziewczyny przedstawiają historię fikcyjnej rodziny w fikcyjnym miasteczku. Za bardzo ważny uważam fakt, o którym autorka wspomniała w wywiadzie dla Wydawnictwa Literackiego. Wspomniała tam, że rozpisując dzieje Akakuchibów wzorowała się na Kennedych, ponieważ chciała opowiedzieć o bohaterach, jak również o historii powojennej Japonii. O tym jak zmieniała i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zastanawiam się i trochę nie wiem od czego zacząć, ani na czym skończyć, jest tyle aspektów, które chciałabym poruszyć. Najbezpieczniejszym punktem wyjścia wydaje mi się jasne stwierdzenie, że sama książka jest raczej kiepska, ale znaczy to, że można ją za to winić i przekreślać z tego powodu. To zwykły harlequin, czego nikt nie próbuje ukryć.

Główny bohater, Damen obejmuje rolę tytułowego zniewolonego księcia. To z jego perspektywy poznajemy świat, a jako, że praktycznie od razu staje się on niewolnikiem, który tylko okazjonalnie opuszcza ciasną komnatę, wiele niedociągnięć fabularnych można wytłumaczyć niewiedzą i zagubieniem naszego bohatera.
Drugi książę nosi imię Laurent. Jest panem Damena, jego przyszłym obiektem westchnień, a także zimnym, apatycznym skur*ysynem. To nie tak, że go nie lubię! Wręcz przeciwnie, Laurent jest moją ulubioną postacią. Cały czas miałam wrażenie, że wcale nie chce być częścią tej historii i najbardziej ucieszyłby się, gdyby wszyscy wreszcie dali mu święty spokój. Trochę go rozumiem, gdybym nagle stała się częścią takiego uniwersum, też bym sobie tego życzyła.

Fabuła. Fabuła jest... istniejąca. Miejscami dziurawa i bezsensowna, ale w ogólnym rozrachunku całkiem w porządku. Sceny erotyczne mogą być. Język jest prosty, najczęściej poprawny i służący swojej roli.

Co z wadami? Tu dopiero zaczyna się zabawa. Przysięgam, można podać dosłownie każdy aspekt tej książki i równie dobrze uznać go za zły, co za dobry. Dla każdej wady łatwo znaleźć usprawiedliwienie. Wszystko tu jest poprawne, przeciętne, raczej słabe niż "mocne". Stąd cztery gwiazdki i moja przytłaczająca nieporadność przy pisaniu tej opinii.
Na koniec dodam, że osobiście bawiłam się wyśmienicie. Uwielbiam raz na jakiś czas się zrelaksować przy czymś bardzo złym, lub przeciętnym, szczególnie jeśli w grę wchodzi tematyka LGBT.
Podobnym do nie - polecam. Całej reszcie - odradzam.

Zastanawiam się i trochę nie wiem od czego zacząć, ani na czym skończyć, jest tyle aspektów, które chciałabym poruszyć. Najbezpieczniejszym punktem wyjścia wydaje mi się jasne stwierdzenie, że sama książka jest raczej kiepska, ale znaczy to, że można ją za to winić i przekreślać z tego powodu. To zwykły harlequin, czego nikt nie próbuje ukryć.

Główny bohater, Damen...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dodałam tę książkę na półkę "przeczytane" chociaż w rzeczywistości nie dokończyłam jej. Nie widzę takiej potrzeby, "Miłość jak pole bitwy" to przecież zbiór opowiadań, a więc można go podczytywać, sięgać kiedy najdzie ochota i odkładać wedle woli, bez strachu, że zapomni się czegoś ważnego.
Szczerze mówiąc jestem dopiero po pierwszym opowiadaniu i nie wiem czy sięgnę po następne. Znam specyfikę języka chińskiego, więc rozumiem czemu styl mnie nie porwał, kultura i historia państwa środka fascynują mnie od kiedy pamiętam, a do tego - możliwe, że błędnie - wyczuwam feministyczne zapędy autorki. Wszystko co zapisałam powyżej zaliczam na plus, dlatego tym bardziej nie rozumiem co za okropne nieporozumienie tutaj zaszło. "Ostrożnie, pożądanie" (tak brzmi tytuł pierwszego opowiadania) wynudziło mnie, zupełnie nie porwało i pozostawiło z poczuciem pustki i niewykorzystanego potencjału.

Nie uważam abym mogła wypowiedzieć się o całym zbiorku, jednak moja subiektywna opinia jest taka, że na "Miłość jak pole bitwy" nie warto wydawać więcej niż 15 zł. Nadal jednak cieszę się że miałam okazję zapoznać się z prozą autorki. Za jakiś czas przeczytam pozostałe opowiadania i wtedy - jeśli nie zapomnę - pewnie coś tu dopiszę.

Dodałam tę książkę na półkę "przeczytane" chociaż w rzeczywistości nie dokończyłam jej. Nie widzę takiej potrzeby, "Miłość jak pole bitwy" to przecież zbiór opowiadań, a więc można go podczytywać, sięgać kiedy najdzie ochota i odkładać wedle woli, bez strachu, że zapomni się czegoś ważnego.
Szczerze mówiąc jestem dopiero po pierwszym opowiadaniu i nie wiem czy sięgnę po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Być może zbyt wysoko oceniłam tę książkę. Gdyby wyjąć z niej jedynie warstwę fabularną, musiałabym przyznać, że jest okropnie nudna. Para kochanków - Mary i Colin - spędza wakacje odcięta od świata, w dalekiej, dusznej Wenecji. Spacerują wąskimi uliczkami, rozmawiają, milczą, myślą, odczuwają i spotykają kogoś, kto swoją obecnością już niebawem wpłynie na cały obraz miasta. I cały czas coś - jakaś dziwna, osobliwa aura - wisi nisko w powietrzu. O bohaterach nie wiemy zbyt wiele poza tym, czego poznaniu sprzyja sytuacja w jakiej się znajdują. Są przede wszystkim symbolami, a historia - fabuła - drogą prowadzącą do zakończenia.


Mam nadzieję, że powyższy akapit zachęcił przynajmniej jedną osobę. Jeśli tak - uprzedzam, nic więcej nie zdradzę. "Ukojenie" najlepiej czytać nie wiedząc nic więcej. Nie każdemu książka się spodoba, to pewne, mnie jednak zachwyciła i nie wstydzę się tego.

Oczywiście książka ma też swoje wady - jeśli przerwie się jej czytanie da dłuższy czas, domyślam się, że trudno później wrócić. Dopiero kilkanaście ostatnich stron rzuca światło i odkrywa sens poprzednich wydarzeń. Samego zakończenia można się domyślić - zawsze można, w każdym wypadku, przy każdej historii!

"Ukojenie" jest przede wszystkim doświadczeniem, książką dopiero na drugim miejscu.

Być może zbyt wysoko oceniłam tę książkę. Gdyby wyjąć z niej jedynie warstwę fabularną, musiałabym przyznać, że jest okropnie nudna. Para kochanków - Mary i Colin - spędza wakacje odcięta od świata, w dalekiej, dusznej Wenecji. Spacerują wąskimi uliczkami, rozmawiają, milczą, myślą, odczuwają i spotykają kogoś, kto swoją obecnością już niebawem wpłynie na cały obraz miasta....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mistrzostwo krótkiej formy, narracyjne i konstrukcyjne. Książka jest krótka, nie ma nawet 200 stron, a porusza niesamowicie. Opowiada historię Eduarda, młodego, dwudziestoletniego chłopaka, który pewnej szczególnej nocy został okradziony, sterroryzowany i zgwałcony. Przeżył tak wielki szok, że nawet rok później nie jest w stanie uciec od przeszłości.

I właśnie tu zaczynamy - rok później, aby stopniowo poznawać historię przemocy, której doświadczył. Ale nie będziemy jej poznawać widzianej tylko oczami Eduarda. Narracja składa się z opowieści siostry głównego bohatera i jego samego. Pomimo tego, nie ma pojawiają się tu żadne, niepotrzebne cięcia między rozdziałami, perspektywa Eduarda, co jego siostry są równie ważne i przeplatają się ze sobą. Niekiedy zupełnie się ze sobą porywają, a czytelnik sam musi wybrać co uzna za prawdę, komu uwierzy, a to wcale nie jest prosty wybór.
"Historii przemocy nie polecam osobom zbyt młodym. W tekście pojawiają się wątki i sceny, które mogą obrzydzić osobę będącą przed wiekiem nastoletnim. Uważam, że należało to zaznaczyć w recenzji.

Mistrzostwo krótkiej formy, narracyjne i konstrukcyjne. Książka jest krótka, nie ma nawet 200 stron, a porusza niesamowicie. Opowiada historię Eduarda, młodego, dwudziestoletniego chłopaka, który pewnej szczególnej nocy został okradziony, sterroryzowany i zgwałcony. Przeżył tak wielki szok, że nawet rok później nie jest w stanie uciec od przeszłości.

I właśnie tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy tom był w porządku. Autorka ma całkiem niezłe wyczucie, jeśli chodzi o graficzną stronę komiksu. Potrafi przedstawić czytelnikowi postacie i napisać je w ciekawy (może lekko infantylny, ale nadal ciekawy) sposób, chociaż budowanie wiarygodnego świata idzie jej znacznie gorzej. Cieszy mnie, że w Polsce powstał komiks o takiej tematyce, dlatego przymykam oko na drobne błędy. Nie będę się rozpisywać, o drugim tomie mam znacznie więcej do powiedzenia, bo nieźle mnie wkurzył.

Pierwszy tom był w porządku. Autorka ma całkiem niezłe wyczucie, jeśli chodzi o graficzną stronę komiksu. Potrafi przedstawić czytelnikowi postacie i napisać je w ciekawy (może lekko infantylny, ale nadal ciekawy) sposób, chociaż budowanie wiarygodnego świata idzie jej znacznie gorzej. Cieszy mnie, że w Polsce powstał komiks o takiej tematyce, dlatego przymykam oko na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobre na początek, ale nic specjalnego dla osób, które książek w stylu "Opowieści Podręcznej" przeczytały więcej niż sześć. Polecam raczej młodym osobom.

Dobre na początek, ale nic specjalnego dla osób, które książek w stylu "Opowieści Podręcznej" przeczytały więcej niż sześć. Polecam raczej młodym osobom.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka jest dla mnie bolesnym rozczarowaniem, a moje odczucia podsyca fakt, że potencjał historii był ogromny. Niestety został wykorzystany w niewielkim stopniu. Prawda, liczyłam na coś innego, ale dosyć szybko zorientowałam się co dostanę i wtedy zmieniłam oczekiwania. Prawda, miejscami śledziłam fabułę z zainteresowaniem, jednak znacznie częściej odbijałam się od nieporadnie napisanych zdań, a czasem nawet całych fragmentów. Drobne błędy interpunkcyjne, namnożenie zdrobnień, które z czasem zaczynają irytować, mało realistyczne dialogi i rozdziały kończące się w iście serialowym stylu - bo wszystko składa się na przykry obraz książki, która z dobrą literaturą (czy też po prostu KSIĄŻKĄ) ma niewiele wspólnego.

Najbardziej bolesny jest dla mnie drobny fragment, którego nie mogłam pominąć, a przez który zaznaczyłam moją opinię jako spojler. Otóż w tekście pojawia się MIKROSKOPIJNY WĄTEK NAPASTOWANIA SEKSUALNEGO. Tytułowy bohater w wieku około ośmiu lat zostaje na noc w domu sąsiadki, która ma niepełnosprawnego intelektualnie syna. W tym samym rozdziale dowiadujemy się, że chłopak był w szpitalu, lub w jakimś ośrodku przypominającym szpital rażony prądem i molestowany. I co z tego wynika?... Otóż Ludwig (tak nazywa się niepełnosprawny bohater) mówi nam o tym i w towarzystwie obrzydliwych, zdystansowanych i pozbawionych smaku opisów próbuje namówić Gustava do dotykania się. Ten wątek, co należy zaznaczyć, wraca jeszcze parę razy we wspomnieniach tytułowego bohatera, ale sam w sobie niczego nie wnosi! Zostaje rzucony każdy inny, z czasem rozmywa się i znika zupełnie!

Mimo wszystko książka nie jest najgorsza. Podczas czytania potrafi dostarczyć rozrywki, niestety później, kiedy zaczynamy myśleć o historii, zdajemy sobie sprawę jak bardzo... miałka ona jest i jak mało życiowa.

Ta książka jest dla mnie bolesnym rozczarowaniem, a moje odczucia podsyca fakt, że potencjał historii był ogromny. Niestety został wykorzystany w niewielkim stopniu. Prawda, liczyłam na coś innego, ale dosyć szybko zorientowałam się co dostanę i wtedy zmieniłam oczekiwania. Prawda, miejscami śledziłam fabułę z zainteresowaniem, jednak znacznie częściej odbijałam się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Delikatny i namiętny jednocześnie. Najbardziej przemyślny romans jaki czytałam od dawna - a warto zaznaczyć, nie przepadam za tym gatunkiem. Warto sięgnąć, to kawał świetnej, mięsistej literatury!

Delikatny i namiętny jednocześnie. Najbardziej przemyślny romans jaki czytałam od dawna - a warto zaznaczyć, nie przepadam za tym gatunkiem. Warto sięgnąć, to kawał świetnej, mięsistej literatury!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Osobiście oczekiwałam więcej. Wyznania Gejszy są określane jako klasyka opowieści miłosnej, co jest olbrzymią bujdą. Tak, romans tu istnieje, ale nie jest wcale przesadnie ważny, przynajmniej przez znaczną część książki. Pomijając liczne przekłamania względem prawdziwej obyczajowości gejsz (w końcu to fikcja literacka, więc autor mógł sobie pozwolić na co chciał) nacisk historii kładzie się na inne zagadnienia. Podczas lektury pojawiło się w mojej głowie pytanie o na przykład słuszność przestrzegania tradycji.

Nastawiłam się na fascynującą powieść, która przedstawi mi obcą kulturę i przybliży ją, a dostałam... Wyznania Gejszy - dzieło próbujące udawać romans, a w rzeczywistości będące jedynie całkiem niezłą historią o dorastaniu w trudnych warunkach. Polecam sprawdzić, jednak nie nastawiać się na przesadne rewelacje.

Osobiście oczekiwałam więcej. Wyznania Gejszy są określane jako klasyka opowieści miłosnej, co jest olbrzymią bujdą. Tak, romans tu istnieje, ale nie jest wcale przesadnie ważny, przynajmniej przez znaczną część książki. Pomijając liczne przekłamania względem prawdziwej obyczajowości gejsz (w końcu to fikcja literacka, więc autor mógł sobie pozwolić na co chciał) nacisk...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słyszałam bardzo wiele pochwał pod adresem autora, więc kiedy trafiłam na jedno z jego dzieł w całkiem niezłej cenie, uznałam, że warto spróbować. Nie było warto. W mojej opinii tomik poezji jest pozbawiony jakiejkolwiek głębszej wartości. Truizm goni truizm, a kiedy akurat truizmu nie ma to zastępuje go dziwna anegdota, zrozumiała chyba tylko dla samego autora. Przez "dziwna" rozumiem BEZSENSOWNA.

Kiedy podczas czytania przychodzi mi na myśl, że sama potrafiłabym napisać coś takiego, a może nawet coś lepszego, to znaczy, że pacjent nie rokuje dobrze. Osobiście żałuję czasu spędzonego z ta lekturą i pieniędzy, które na nią wydałam.

Słyszałam bardzo wiele pochwał pod adresem autora, więc kiedy trafiłam na jedno z jego dzieł w całkiem niezłej cenie, uznałam, że warto spróbować. Nie było warto. W mojej opinii tomik poezji jest pozbawiony jakiejkolwiek głębszej wartości. Truizm goni truizm, a kiedy akurat truizmu nie ma to zastępuje go dziwna anegdota, zrozumiała chyba tylko dla samego autora. Przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co ja sobie robię ostatnio. Powinnam skończyć z czytaniem książek, co do których nie mam pewności czy mi się spodobają, a wręcz wątpię czy tak się stanie.
Fabuła jest nielogiczna, bohaterowie irytujący, wszystkie wydarzenia naciągane, chemia nie istnieje tak jak konstrukcja. Na jednej stronie dowiadujemy się, że bohater lubi "wiotkie" panny, aby za chwilę przeczytać, że w sumie to jednak całkiem chętnie by zmacał taką puszystą kobietę, a następnie robi to.
Absurd goni nielogiczność i macha głupotą jak jaskiniowiec maczugą.

Boli mnie, że "romans historyczny" staje się czasem synonimem dla słowa "harlekin". Nie bójmy się nazywać książek po imieniu, to żaden wstyd konsumować takie dzieła literatury jakie nam się podoba, więc nie oszukujmy samych siebie. To jest harlekin z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Co ja sobie robię ostatnio. Powinnam skończyć z czytaniem książek, co do których nie mam pewności czy mi się spodobają, a wręcz wątpię czy tak się stanie.
Fabuła jest nielogiczna, bohaterowie irytujący, wszystkie wydarzenia naciągane, chemia nie istnieje tak jak konstrukcja. Na jednej stronie dowiadujemy się, że bohater lubi "wiotkie" panny, aby za chwilę przeczytać, że w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam wrażenie, że książki na sześć gwiazdek - przeciętne, ale raczej dobre niż złe - mnie prześladują. "Tulipanowa gorączka" jest naprawdę pięknie napisaną (a przez "pięknie napisaną" mam na myśli styl autorki), osadzoną w ciekawych realiach historycznych, mającą na siebie konkretny pomysł opowieścią o romansie malarza i jego muzy. Takie historie w teorii można rozpatrywać na wiele sposobów, zastanawiać się nad nimi i polecać dalej, wszak miłość to najbardziej uniwersalna z emocji, czyż nie? W teorii - tak, za to w praktyce wiele dzieł kultury i popkultury operuje tymi samymi, wałkowanymi od zarania dziejów schematami.

Największymi zaletami książki są narracja i styl - nienachalny, obrazowy i wyjątkowo dobrze współgrający z epoką. Na przykład czytając książkę natrafimy na rozdziały pisane z perspektywy każdego z ważniejszych bohaterów, jak i elementów ekspozycji takich jak list, malowidło itd.
Największej wady doszukałam się w fabule pełnej nielogiczności i zwykłych błędów. Naprawdę nie wyobrażam sobie co miała w głowie osoba, która wpadła na pomysł, aby stworzyć z tego film.
Tutaj również podam przykład - główna bohaterka jak i jej służąca przedstawiane są jako niezwykle młode i pełne perspektyw na przyszłość, choć w rzeczywistości mają dwadzieścia kilka lat, a więc wcale nie są młode zważywszy na realia XVII wieku.
To tylko szczegół, ale od takich drobnostek aż się w książce roi.

Polecam tylko osobom lubujących się w tradycyjnym, historycznym romansie. Myślę, że rozpatrywana w takiej kategorii "Tulipanowa gorączka" jest lepsza niż większość dostępnych pozycji, co nie zmienia faktu, że najpewniej nie zostanie z czytelnikiem na dłużej.

Mam wrażenie, że książki na sześć gwiazdek - przeciętne, ale raczej dobre niż złe - mnie prześladują. "Tulipanowa gorączka" jest naprawdę pięknie napisaną (a przez "pięknie napisaną" mam na myśli styl autorki), osadzoną w ciekawych realiach historycznych, mającą na siebie konkretny pomysł opowieścią o romansie malarza i jego muzy. Takie historie w teorii można rozpatrywać...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Niesłychane losy Ivana Kotowicza, tom 2: Zamek rybiej dynastii Michał Ambrzykowski, Kajetan Kusina
Ocena 6,3
Niesłychane lo... Michał Ambrzykowski...

Na półkach: ,

Drugi tom zamówiłam zaraz po przeczytaniu pierwszego, kompletnie zauroczona jego treścią i... rozczarowałam się. Zupełnie tak jakby ten świetny pomysł na świat, w którym antropomorficzne zwierzęta i ludzie żyją w BARDZO BLISKIEJ relacji, w czasach komunizmu, wypalił się. Widać wyraźnie, że wszystko co się tu dzieje, dzieje się po to, żeby zareklamować kolejne tomy. Na akcję nie ma konkretnego pomysłu, problem jaki główny bohater napotkał na końcu poprzedniej części swoich przygód (ten kto czytał wie o jaką spektakularną tragedię mi chodzi) zupełnie... wyparował! Aż trudno uwierzyć, co za zmarnowany potencjał!

Kupić polecam tylko osobom pewnym na 100% że chcą zgromadzić całą serię, innym poleciałabym poczekać z werdyktem do wydania kolejnej części.

Drugi tom zamówiłam zaraz po przeczytaniu pierwszego, kompletnie zauroczona jego treścią i... rozczarowałam się. Zupełnie tak jakby ten świetny pomysł na świat, w którym antropomorficzne zwierzęta i ludzie żyją w BARDZO BLISKIEJ relacji, w czasach komunizmu, wypalił się. Widać wyraźnie, że wszystko co się tu dzieje, dzieje się po to, żeby zareklamować kolejne tomy. Na akcję...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Niesłychane losy Ivana Kotowicza Michał Ambrzykowski, Kajetan Kusina
Ocena 6,9
Niesłychane lo... Michał Ambrzykowski...

Na półkach: ,

To był najlepszy polski komiks jaki dotąd czytałam i jeden z najlepszych komiksów w ogóle.

To był najlepszy polski komiks jaki dotąd czytałam i jeden z najlepszych komiksów w ogóle.

Pokaż mimo to

Okładka książki Bicz. Początek legendy. Wojownicy. Manga 1 Erin Hunter, Dan Jolley, Bettina M. Kurkoski
Ocena 7,5
Bicz. Początek... Erin Hunter, Dan Jo...

Na półkach: ,

Ach, Wojownicy. Koci Wojownicy. Mający własną mitologię, walczący o terytorium na śmierć i życie, Koci Wojownicy. Mieszkający w różnych miejscach - od lasów do ludzkich, betonowych dżungli. Czy jest coś piękniejszego? Prawdopodobnie tak, ale nie o tym dzisiaj rozmawiamy.

"Bicz. Początek legendy" to manga na podstawie serii książek dla młodzieży starszej i młodszej. Ja zaczynałam przygodę z "Wojownikami" w podstawówce, kiedy były dostępne tylko dwie pierwsze części. Muszę przyznać, że na moją bardzo pozytywną opinię w sporym stopniu wpływa sentyment.

Komiks ma zaledwie około 80 stron, pozostałych 20 zajmuje wycinek z książki. Historia przedstawiona na rysunkach opowiada o dzieciństwie i drodze do władzy przywódcy Klanu Krwi - Bicza. Treść pisanego fragmentu wolę pozostawić w tajemnicy, zdradzę tylko, że czytając go, miałam wrażenie, że nadal nie wyrosłam z historii o walecznych kotach.
Całość jest ładnie narysowana i wydana, ale też krótka, więc nie ma o czym się rozpisywać. Polecam osobom takim jak ja - miłośnikom kotów młodszym ciałem i/lub duchem.

Ach, Wojownicy. Koci Wojownicy. Mający własną mitologię, walczący o terytorium na śmierć i życie, Koci Wojownicy. Mieszkający w różnych miejscach - od lasów do ludzkich, betonowych dżungli. Czy jest coś piękniejszego? Prawdopodobnie tak, ale nie o tym dzisiaj rozmawiamy.

"Bicz. Początek legendy" to manga na podstawie serii książek dla młodzieży starszej i młodszej. Ja...

więcej Pokaż mimo to