Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie zaciekawiła mnie. Historie (anegdotki) przedstawione w książce są przewidywalne, przez co ich humor gdzieś się ulatniał. Tylko 2 lub 3 razy uśmiechnąłem się przy lekturze. Być może na początku XX wieku była ciekawą i pełną humoru pozycją, ale dziś nuży, nie przetrwała próby czasu.

Język anachroniczny. Autor traktuje czytelnika jak pół-analfabetę, którego trzeba wodzić za rękę. Mnie to bardzo drażniło.

Nie zaciekawiła mnie. Historie (anegdotki) przedstawione w książce są przewidywalne, przez co ich humor gdzieś się ulatniał. Tylko 2 lub 3 razy uśmiechnąłem się przy lekturze. Być może na początku XX wieku była ciekawą i pełną humoru pozycją, ale dziś nuży, nie przetrwała próby czasu.

Język anachroniczny. Autor traktuje czytelnika jak pół-analfabetę, którego trzeba wodzić...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jądro ciemności" akapit za akapitem otulało mnie swoją kapitalną atmosferą. Wnikałem w gęstą, duszną maź Afryki powoli, na spotkanie zła. Świadomie, oczarowany czy omamiony przez autora, dałem się wciągnąć kreowanemu przez niego czarnemu bagnu.

Jestem zachwycony. Zagadkowość podróży Marlowa na Czarny Ląd, a potem cierpliwe wrzenie grozy w niedopowiedzeniach, domysłach, strzępach relacji, niejasnych znakach, wreszcie bezpośrednim zderzeniu u celu podróży kupiło mnie. Nie opuszczało mnie poczucie, że zaraz coś się stanie, eksploduje, urwie wszystkim głowy. Nie spodziewałem się po tej książce niczego spektakularnego, przewidywałem nudę, a ona z każdą stroną okazywała się lepsza.

Więcej na: www.ajkub.pl

"Jądro ciemności" akapit za akapitem otulało mnie swoją kapitalną atmosferą. Wnikałem w gęstą, duszną maź Afryki powoli, na spotkanie zła. Świadomie, oczarowany czy omamiony przez autora, dałem się wciągnąć kreowanemu przez niego czarnemu bagnu.

Jestem zachwycony. Zagadkowość podróży Marlowa na Czarny Ląd, a potem cierpliwe wrzenie grozy w niedopowiedzeniach, domysłach,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę Masłowskiej miałem przeczytać, gdy tylko trafiła na półki księgarń, ale im dłużej ociągałem się z jej zakupem, tym więcej negatywnych opinii na temat Pawia królowej do mnie spływało. Zniechęcony, odpuściłem temat i nawet nie przekonała mnie nagroda Nike, która tej pozycji została przyznana.

Nie powiem, z początku ta niecodzienna proza mnie bawiła. Część karkołomnych konstrukcji zdaniowych oraz wiele zaskakujących epitetów powodowały mój uśmiech. Nie!, nie będę narzekał na wulgaryzmy, bo mi to w książkach nie przeszkadza, a w tym przypadku uznaję wręcz za wymóg konwencji, jaką przyjęła Dorota Masłowska. Na serio, to był dobry start.

Tylko tak właściwie, o czym jest ta książka? Fabuły tu tyle, co kot napłakał. Całość dałoby się streścić w 5 zdaniach. Jest jakaś obserwacja stolicy, krytyka show-biznesu, opis przeróżnych patologii, ale żeby to było odkrywcze? Niekoniecznie. No to może treść ma stanowić próba obrony swojego pisarstwa poprzez swoistą autokrytykę? Sprytny zabieg, ale mnie nie przekonał.

Szczerze mówiąc, Paw królowej szybko zaczął nudzić. Były jeszcze fragmenty ciekawe, ale zbyt rzadkie, by dla mnie książka mogła się obronić.

Więcej na: www.ajkub.pl

Książkę Masłowskiej miałem przeczytać, gdy tylko trafiła na półki księgarń, ale im dłużej ociągałem się z jej zakupem, tym więcej negatywnych opinii na temat Pawia królowej do mnie spływało. Zniechęcony, odpuściłem temat i nawet nie przekonała mnie nagroda Nike, która tej pozycji została przyznana.

Nie powiem, z początku ta niecodzienna proza mnie bawiła. Część...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Hektolitry alkoholu wylewają się z książek Bukowskiego, a w Hollywood płynie ich w dwójnasób. Butelka wina goni tutaj poprzednią i rzadko okazuje się ostatnią. Ale to nie powieść o piciu trunków, ale o pisaniu i realizacji scenariusza Ćmy barowej – filmu o alkoholikach.

Problemy z finansowaniem i realizacją produkcji pojawiają się w treści co rusz. W Hollywood liczy się przede wszystkim sukces kasowy, dlatego mało kto chce podjąć się scenariusza o alkoholiku przesiadującym cały dzień w barze. W tym wszystkim uczestniczy Henry Chinaski – autor scenariusza, główny bohater książki, a zarazem alter ego Charlesa Bukowskiego.

Z Henrym spotkałem się już w Listonoszu. Polubiłem tę postać, cynicznego mizantropa, nie stroniącego od alkoholu i kobiet. W Hollywoodzie jest starszym facetem, mogę napisać ustatkowanym (ma stałą partnerkę i pieniądze), który jest rozpoznawalny jako pisarz wśród swoich czytelników. I chyba przez to wydaje się bardziej wyważony, chłodny i spokojny, już nie tak ostry i bezkompromisowy. Jasne, nadal jest świetnym obserwatorem i komentatorem świata, w którym przyszło mu się obracać.

Jak mi się czytało Hollywood? Szybko i przyjemnie. Trafia do mnie prosty styl autora. Bawi mnie drwina wisząca nad każdą postacią, włącznie z alter ego Bukowskiego. Ta powieść jest żywa, wydaje się mocno prawdziwa. Nie jest to arcydzieło, ale kawałek dobrej, choć łatwej literatury.

Więcej na: www.ajkub.pl

Hektolitry alkoholu wylewają się z książek Bukowskiego, a w Hollywood płynie ich w dwójnasób. Butelka wina goni tutaj poprzednią i rzadko okazuje się ostatnią. Ale to nie powieść o piciu trunków, ale o pisaniu i realizacji scenariusza Ćmy barowej – filmu o alkoholikach.

Problemy z finansowaniem i realizacją produkcji pojawiają się w treści co rusz. W Hollywood liczy się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

No i co? No i mam po tej lekturze mieszane uczucia. Literacko nie mam jej nic do zarzucenia. Stephen King to świetny pisarz i Miasteczko Salem dla mnie to potwierdza. Do pewnego momentu była to książka, której śmiało dałbym 5 w szkolnej skali.

Długi czas elektryzowało mnie budowane napięcie: poznawanie miasteczka i jego mieszkańców, zagadkowość domu Marstenów, tajemnica wokół pierwszych niewyjaśnionych śmierci/zaginięć. Nawet wątek fascynacji Bena i Susan nie okazał się jakoś dramatycznie infantylny – był ok. Ale gdy tylko na scenę weszły wampiry, to cały czar książki prysł.

Miasteczko Salem doczytałem i nawet się przy tym nienajgorzej bawiłem, choć patrzyłem na nią już z przymrużeniem oka, jak na dziecinadę, bzdurę. Z tyłu głowy miałem pretensje do autora, że całe napięcie runęło jak domek z kart. Fabuła zaczęła galopować, ale nie wywoływała emocji, których spodziewałbym się po horrorze.

Więcej na: www.ajkub.pl

No i co? No i mam po tej lekturze mieszane uczucia. Literacko nie mam jej nic do zarzucenia. Stephen King to świetny pisarz i Miasteczko Salem dla mnie to potwierdza. Do pewnego momentu była to książka, której śmiało dałbym 5 w szkolnej skali.

Długi czas elektryzowało mnie budowane napięcie: poznawanie miasteczka i jego mieszkańców, zagadkowość domu Marstenów, tajemnica...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznę trochę inaczej. Nie o bohaterze książki, ale o robocie, jaką wykonał biograf, który stworzył przytłaczająco świetną pozycję w swoim gatunku. To nie tylko kwestia objętości (nieskromne 500 stron), ale przede wszystkim zawartości. Artur Hajzer. Droga słonia jest dla mnie pozycją kompletną. Mnóstwo rozmówców, przypisów, szeroka bibliografia, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Bartek Dobroch niewiarygodnie poświęcił się swemu dziełu. I można to wyczuć na każdej stronie książki.

Co jeszcze lepsze. Biografia himalaisty nie jest laurką. Wspomniana przeze mnie mnogość wypowiedzi rozlicznych osób pokazuje go w różnym świetle, by ocenę ostatecznie zostawić czytelnikowi.

Dla kogoś, kto nie interesuje się alpinizmem, Słoń – jak był nazywany przez kolegów Artur Hajzer – może być osobą nieznaną. Tylko i aż 6 ośmiotysięczników osiągniętych przez niego nie stawia go bowiem w równym szeregu z Kukuczką i Wielickim. Ale nie liczba wejść na góry najwyższe jest najważniejsza.

Bohater biografii w alpinizmie osiągnął coś więcej. Powołał do życia Polski Himalaizm Zimowy, który miał kontynuować ideę z poprzedniego wieku narodowego zdobycia szczytów z tzw. Korony Himalajów i Karakorum zimą. Dzięki temu programowi Polacy jako pierwsi weszli zimą na Gaszerbrum I (2012 rok) i Broad Peak (2013), a za rok będą kolejny raz próbować wspiąć się na K2.

Jaką osobę rysuje Bartek Dobroch w napisanej biografii? Dziecka z rozbitej rodziny, co na długo nie pozostanie bez wpływu na relacje z bliskimi. Solidnego wspinacza, mimo niesprzyjających warunków fizycznych. Świetnego ucznia Kukuczki. Rzutkiego współzałożyciela i prezesa firmy, która wypromowała znaną swego czasu markę Alpinus. Troskliwego mentora Martyny Wojciechowskiej. Pomysłodawcę i organizatora programu Polski Himalaizm Zimowy, który tak bardzo zwrócił uwagę mediów, a zatem i naszą na ten piękny, ale niebezpieczny sport. Kontrowersyjnego i upartego przedstawiciela środowiska wspinaczy.

Więcej nie będę już ujawniał. Jeśli kogoś interesują polskie sukcesy w himalaizmie, powinien po biografię Artur Hajzer. Droga słonia sięgnąć. Jakby nie patrzeć bohater tej książki, o czym nie wspomniałem jeszcze, jest swoistym pomostem między tym, co udało się w górach najwyższych zrobić w poprzednim wieku, a tym co osiągnęli Polacy całkiem niedawno. To niezwykle ciekawa, pełna treści historia człowieka z wielką wizją.

Więcej na: www.ajkub.pl

Zacznę trochę inaczej. Nie o bohaterze książki, ale o robocie, jaką wykonał biograf, który stworzył przytłaczająco świetną pozycję w swoim gatunku. To nie tylko kwestia objętości (nieskromne 500 stron), ale przede wszystkim zawartości. Artur Hajzer. Droga słonia jest dla mnie pozycją kompletną. Mnóstwo rozmówców, przypisów, szeroka bibliografia, tylko utwierdza mnie w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed lekturą nie wiedziałem, czy dobrym pomysłem na poznanie twórczości Doris Lessing jest czytanie jej debiutanckiej powieści Trawa śpiewa. Nie miałem pojęcia, jak bardzo reprezentatywna jest dla myśli autorki. Nie wnikałem, ile w niej tego, z czym noblistka jest utożsamiana, choć intuicja podpowiadała mi, że niemało.
The Grass is Singing

Książkę czytałem w oryginale, po angielsku. Trudno będzie mi przez to pisać o jej stylu, który nazwałbym umiarkowanie prostym. Może na to wskazywać choćby to, że debiut Lessing był dla mnie zrozumiały w 98 lub 99% i musiałem z niego sprawdzić nieco ponad 90 słówek.

Już na samym początku książki jasne staje się, kto został zamordowany i kto tego zabójstwa dokonał. Cały dalszy ciąg, to opowieść o tym, jak do tego tragicznego finału doszło. Proste! Na szczęście ta struktura klamrowa przytula swoimi potężnymi ramionami poruszającą i żywą historię.

Oto południowa Afryka w czasach kolonialnych. Biali farmerzy próbują się dorobić wykorzystując do pracy miejscową czarną ludność. Próbują, bo nie każdy osiąga sukces. I co mi się spodobało w opowieści Lessing: nie jest to wina autochtonów, bo nieudolni są sami farmerzy. Na związek z jednym z tych nieudolnych decyduje się główna bohaterka Mary, co właściwie jest początkiem całego dramatu.

Odfajkowałem kolonializm, ale co jeszcze znalazłem w książce? Dużo w niej psychologii o lekkim zabarwieniu feministycznym. Sporo miejsca poświęcone jest relacjom białych i czarnych. Ale według mnie ani psychologia ani rasizm nie stanowią o sile tej powieści.

Jej najmocniejszą stroną jest atmosfera. Duszna, gorąca, ciężka, upalna, nie do wytrzymania, gęsta, przepocona i malaryczna. I nie mam tylko na myśli afrykańskiej pogody, ale tego, co dzieje się między bohaterami. Bo choć pozornie niewiele tu akcji, to trudno nie czuć stałego napięcia.

Więcej na blogu: www.ajkub.pl

Przed lekturą nie wiedziałem, czy dobrym pomysłem na poznanie twórczości Doris Lessing jest czytanie jej debiutanckiej powieści Trawa śpiewa. Nie miałem pojęcia, jak bardzo reprezentatywna jest dla myśli autorki. Nie wnikałem, ile w niej tego, z czym noblistka jest utożsamiana, choć intuicja podpowiadała mi, że niemało.
The Grass is Singing

Książkę czytałem w oryginale, po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Pięć kilometrów do bomby. Rowerem przez Afrykę Tomasz Budzioch, Elżbieta Wiejaczka
Ocena 7,3
Pięć kilometró... Tomasz Budzioch, El...

Na półkach:

Namibia, Zambia, Botswana, Zimbawe, Mozambik, Malawi, Tanzania, Burundi, Rwanda, Uganda i wreszcie Kenia rowerem? Czemu nie! Pomysł zwariowany i bardzo odważny, do tego pełniący rolę podróży poślubnej.

Na szczęście o rowerach jest w tekście niewiele, napiszę: konieczne minimum. Autorzy skupiają się na krajobrazach, mijanych wioskach i spotkanych osobach, a książce to wychodzi tylko na dobre.

Najlepszymi fragmentami książki są te, w którym małżeństwo próbuje zrozumieć zjawiska zachodzące na kontynencie. Ciągle wraca pytanie: skąd w mijanych krajach bierze się bieda i dlaczego międzynarodowa pomoc jest tak nieskuteczna. Odpowiedź zawsze jest ta sama: brak edukacji.

Problemy Afryki to nie jedyny temat tej rowerowej relacji. W książce roi się od opisów pięknych i intrygujących miejsc. Niemało miejsca poświęcone jest zwyczajom i mentalności miejscowej ludności. Raz po raz odmalowany zostaje bogaty portret osoby, zazwyczaj kogoś ubogiego, kto zdecydował się pomóc Polakom z jakimś problemem. W pozycji nie zabrakło także urzekających fotografii. Wszystko to razem działa na plus.

Więcej na blogu: www.ajkub.pl

Namibia, Zambia, Botswana, Zimbawe, Mozambik, Malawi, Tanzania, Burundi, Rwanda, Uganda i wreszcie Kenia rowerem? Czemu nie! Pomysł zwariowany i bardzo odważny, do tego pełniący rolę podróży poślubnej.

Na szczęście o rowerach jest w tekście niewiele, napiszę: konieczne minimum. Autorzy skupiają się na krajobrazach, mijanych wioskach i spotkanych osobach, a książce to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zmagam się od lat, by raz po raz przeczytać książkę z różnych powodów dla literatury ważną, którą po prostu wypada znać (i rozumieć). Wstyd mi w tym miejscu przyznać, jak wiele pozycji przede mną. "Rzeźnia numer pięć" Kurta Vonneguta tę listę uszczupliła.

Czy da się napisać coś nowego o książce, która należy do kanonu światowej literatury? Tak, ale nie będę się na to silił.
Siła absurdu

"Rzeźnię numer pięć" zapamiętam na długo. Najbardziej przyczynił się do tego wybrany przez Vonneguta styl. Przesiąknięty czarnym humorem, groteską i absurdem wciągał mnie od pierwszej strony. Sprawiał, że była to dla mnie taka ponuro-śmieszna lektura. Autor lekkim piórem opisał poważny temat: wojnę i bombardowanie Drezna, a każdą śmierć kwitował krótkim: Zdarza się.

Miejscami fenomenalna i zaskakująca. Ach, jak lubię, gdy książka potrafi wywołać we mnie czytelniczy zachwyt, gdy po jakimś fragmencie myślę „Wow! Ale weszło! Ale urwał!”. Przy "Rzeźni" miałem tak kilka, jeśli nie kilkanaście razy.

Mógłbym się rozpisywać o tej książce długo. Pozostanę przy bezpiecznym dla mnie stwierdzeniu, że wszystko już o niej napisano. Książkę polecam. Krótka, łatwa – powinna ucieszyć czytelniczych malkontentów.

Zmagam się od lat, by raz po raz przeczytać książkę z różnych powodów dla literatury ważną, którą po prostu wypada znać (i rozumieć). Wstyd mi w tym miejscu przyznać, jak wiele pozycji przede mną. "Rzeźnia numer pięć" Kurta Vonneguta tę listę uszczupliła.

Czy da się napisać coś nowego o książce, która należy do kanonu światowej literatury? Tak, ale nie będę się na to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytając biografię zawsze próbuję odnieść ją do siebie i sprawdzać na ile bliski jest mi opisywany bohater. Muszę przyznać, że Wojtek Kurtyka ujął mnie w wielu aspektach.

Z przyjemnością czytałem o trącącym lekkim romantyzmem a zarazem przesiąkniętym filozofią podejściu do gór, o silnym trwaniu przy swojej drodze – zdobywaniu szczytów w stylu alpejskim, o wyznaczaniu sobie trudnych celów, czy o umiejętności rezygnowania i przyjmowania niepowodzenia.

Z kart książki rysuje się postać wyjątkowa, mocno bezkompromisowa, niezależna, inteligentna, autonomiczna. Być może, a może tylko na papierze to najciekawsza postać wśród legend polskiego wspinania

Przy książce Bernadette McDonald od pierwszych rozdziałów wypełniła się moja wewnętrzna powstała w ostatnich miesiącach czytelnicza i eksploracyjna pustka. Choć czytałem z doskoku, historie wypraw silnie mnie pochłaniały. Z żalem odkładałem książkę wzywany przez rodzinne obowiązki.

Chętnie przyznam, że to najlepsza pozycja o życiu himalaisty, jaką do tej pory przyszło mi czytać. Wszystko w niej jest akurat, w odpowiedniej ilości, w dobrym miejscu, niezwykle przemyślane.

Czytając biografię zawsze próbuję odnieść ją do siebie i sprawdzać na ile bliski jest mi opisywany bohater. Muszę przyznać, że Wojtek Kurtyka ujął mnie w wielu aspektach.

Z przyjemnością czytałem o trącącym lekkim romantyzmem a zarazem przesiąkniętym filozofią podejściu do gór, o silnym trwaniu przy swojej drodze – zdobywaniu szczytów w stylu alpejskim, o wyznaczaniu sobie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co tu dużo pisać. Świetne opowiadania, chyba najlepsze, jakie miałem przyjemność czytać.

Przedstawione historie są niesamowite. Pokazują absurdalną rzeczywistość PRLowskiego miasta i wsi. Rzuceni w system ludzie, próbują się dopasować, wyrwać coś dla siebie, znaleźć sobie miejsce.

Co mnie podjarało najbardziej? Język bohaterów. Dialogi są świetne, barwne, dowcipne. Autor musiał mieć świetne ucho, bo wypowiedzi wydają się żywcem wyciągnięte z ulicy, urzędów i domów.

No i ten humor. Raz po raz śmiałem się przy książce. Po części to zasługa wspomnianych dialogów, ale swoje zrobił absurd i sam opis narracyjny.

Polecam wszystkim. Jeśli ktoś nie chce od razu rzucić się na książkę, może obejrzeć film "Kurs na lewo" nakręcony na podstawie jednego z opowiadań.

Co tu dużo pisać. Świetne opowiadania, chyba najlepsze, jakie miałem przyjemność czytać.

Przedstawione historie są niesamowite. Pokazują absurdalną rzeczywistość PRLowskiego miasta i wsi. Rzuceni w system ludzie, próbują się dopasować, wyrwać coś dla siebie, znaleźć sobie miejsce.

Co mnie podjarało najbardziej? Język bohaterów. Dialogi są świetne, barwne, dowcipne. Autor...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka piękna, choć niektórych może odrzucić nieco już archaiczny język. Opowiada o Izaku - osadniku, który buduje wysoko w lesie swoją gammę, by ciężką pracą dojść do wielkiego majątku.

W książce ukazane jest całe dorosłe życie Izaka. Poznajemy jego rodzinę, sąsiadów i inne osoby, które docierają do jego osiedla. Ten cały wachlarz bohaterów pokazuje zmiany zachodzące w społeczeństwie i obyczajowości na przestrzeni wielu lat.

Powieść to apoteoza kultu pracy. Ciężkiej, upartej, codziennej, od świtu do zmierzchu. Pracy, która daje człowiekowi największe plony i bogactwo, odciąga od pokus postępującego świata.

Ważnym wątkiem książki jest też rozwijający się przemysł, który tylko chwilowo daje wsi dobrobyt, a potem wpycha na powrót w biedę.

Powieść jest może zbyt idealistyczna, ale mimo to bardzo mnie urzekła. Ciekawi bohaterowie, niezwykłe historie i jasny wydźwięk zakończenia.

Książka piękna, choć niektórych może odrzucić nieco już archaiczny język. Opowiada o Izaku - osadniku, który buduje wysoko w lesie swoją gammę, by ciężką pracą dojść do wielkiego majątku.

W książce ukazane jest całe dorosłe życie Izaka. Poznajemy jego rodzinę, sąsiadów i inne osoby, które docierają do jego osiedla. Ten cały wachlarz bohaterów pokazuje zmiany zachodzące w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Wataha w podróży. Himalaje na czterech łapach Przemek Bucharowski, Agata Włodarczyk
Ocena 7,0
Wataha w podró... Przemek Bucharowski...

Na półkach:

Książka mnie rozczarowała. Myślałem, że będzie to książka o podróży, ale podróży jest w niej naprawdę niewiele. Ale może zacznę od początku.

Przede wszystkim mam wątpliwości, co do samego pomysłu. Podróż z psem. Koncepcja wydaje się super, ale czytając kolejne przygody odnoszę wrażenie, że autorzy przegięli, nie byli na taką podróż gotowi i mają dużo szczęścia, że psu nic się nie stało.

Co mnie irytowało? Powtarzające się śmieciowe wątki: o szukaniu transportu i o kasie w podróży. Pozycja i tak jest krótka, a te fragmenty wydały mi się takim naciąganym wypełniaczem treści. O samej podróży jest niewiele, pojawiają się miasta, miejsca i ludzie, ale jest to na tyle zdawkowe, że trudno mi odpowiedzieć, jakie te Himalaje są. Plusem w tych opisach jest przytoczenie kilkunastu ciekawostek.

Książka napisana jest prostym językiem. Jasne, od literatury podróżniczej nie oczekuję nie wiadomo jakiej literackości, ale irytowało mnie choćby mieszanie w dialogach języka polskiego i angielskiego.

Same opisy są miałkie, zwyczajne, nie urywają głowy, przez co same Himalaje nie zachwycają. Wydają się górami jak każde inne, a wierzę, że tak nie jest.

Zaletą książki są fotografie. Stosunkowo dobre i w sensownej ilości.

Podróży zazdroszczę, ale ogólnie uważam książkę za mocno przeciętną i nie wartą swojej ceny. Rozumiem, że w środowisku podróżniczym książka jest doceniana, bo nieczęsto ktoś wybiera się w Himalaje z psem. Szkoda, że z samej książki co rusz dowiadujemy się, że to nie było przemyślane i podróżujący mieli po prostu sporo szczęścia. Niestety, czymś innym jest podróż, a czymś innym napisanie dobrej książki o tym.

Książka mnie rozczarowała. Myślałem, że będzie to książka o podróży, ale podróży jest w niej naprawdę niewiele. Ale może zacznę od początku.

Przede wszystkim mam wątpliwości, co do samego pomysłu. Podróż z psem. Koncepcja wydaje się super, ale czytając kolejne przygody odnoszę wrażenie, że autorzy przegięli, nie byli na taką podróż gotowi i mają dużo szczęścia, że psu nic...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Węgra to opowieść 15-letniego Żyda, który trafia z Budapesztu do niemieckich obozów koncentracyjnych. Relacja chłopca jest esencjonalna, pozbawiona wzniosłości, emocji i dramatyzowania, jest mocno naiwna. Brakuje w niej śmierci, użalania się na okrutny los i gehenny. Ba! Fabryki śmierci i obozy pracy są docenianie przez 15-latka za sprawne działanie, a przeszkadza mu w nich to, że się nudzi. Lektura "Losu utraconego" z każdym paragrafem robiła mojemu czytelniczemu umysłowi mindfucka.

Imre Kertesz napisał coś wyjątkowego. Wyłamał się z pewnego schematu, podobnie jak na naszym poletku zrobił to Tadeusz Borowski. Relacja jego bohatera nie przeraża tematem, ale przeraża sposobem opowiadania. Może to się podobać i może bulwersować. Mnie swoim zabiegiem Węgier kupił.

Książka Węgra to opowieść 15-letniego Żyda, który trafia z Budapesztu do niemieckich obozów koncentracyjnych. Relacja chłopca jest esencjonalna, pozbawiona wzniosłości, emocji i dramatyzowania, jest mocno naiwna. Brakuje w niej śmierci, użalania się na okrutny los i gehenny. Ba! Fabryki śmierci i obozy pracy są docenianie przez 15-latka za sprawne działanie, a przeszkadza...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Najpierw przeczytałem "Los utracony" i siłą rozpędu sięgnąłem po "Fiasko".

Po pierwszych 10 stronach chciałem książkę porzucić. Ta dokładność, ciągłe nawiasy, powtarzalność męczyła mnie. Zmusiłem się jednak do dalszej lektury i nie żałuję.

Historia Starego przytłacza, a absurdalna historia Kovesa pozbawia nadziei. "Fiasko" to dla mnie książka o kilku książkach, bo i rozmowę Kovesa z Bergiem rozumiem jako kolejny tekst w tekście. Może to źle interpretuję, ale miałem wrażenie, że czytając książkę schodzę na jej coraz niższe piętra.

Najpierw przeczytałem "Los utracony" i siłą rozpędu sięgnąłem po "Fiasko".

Po pierwszych 10 stronach chciałem książkę porzucić. Ta dokładność, ciągłe nawiasy, powtarzalność męczyła mnie. Zmusiłem się jednak do dalszej lektury i nie żałuję.

Historia Starego przytłacza, a absurdalna historia Kovesa pozbawia nadziei. "Fiasko" to dla mnie książka o kilku książkach, bo i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Z angielskim pisarzem miałem długą, kilkuletnią rozłąkę. Do momentu, gdy na bibliotecznym regale zauważyłem jego ostatnią powieść. Z ciekawością oddałem się lekturze. Od początku spodobał mi się temat dżihadu i terroryzmu, wokół którego jest zbudowany główny wątek, jak i czas przedstawiony czyli czasy współczesne. Dawno czegoś tak aktualnego nie czytałem.

Nie spodobała mi się za to konstrukcja głównego bohatera – Tropiciela. Zbyt doskonały i wyraźnie w czepku urodzony. Przy każdym problemie los obdzielał go innymi, chętnymi do współpracy pomocnikami. To zresztą wada całej powieści: każdy kłopotliwy punkt fabuły jest rozwiązywany na korzyść głównego bohatera, przez co od samego początku wiadomo, do czego wszystko zmierza. Niewiadomą pozostaje czas, okoliczności i towarzystwo, jakie autor postanowi zgromadzić w rozwiązaniu fabuły.

Trudno mi napisać, by Forsyth mnie zaskoczył lub zawiódł. Pisarz od lat lubuje się w szczegółach, rzetelnych i drobiazgowych opisach, co dla mnie jest zaletą. Ciężko za to o spektakularne zwroty akcji i wszystko przebiega według ustalonego z góry planu – niestety to wada. Stąd też ten powrót do twórczości Anglika nie wypadł dla mnie spektakularnie, ale też nie wypadł źle. Przyjemność z czytania „Czarnej listy” czułem, ale za żadne skarby nie powaliłaby mnie książka na kolana. I tyle.

Z angielskim pisarzem miałem długą, kilkuletnią rozłąkę. Do momentu, gdy na bibliotecznym regale zauważyłem jego ostatnią powieść. Z ciekawością oddałem się lekturze. Od początku spodobał mi się temat dżihadu i terroryzmu, wokół którego jest zbudowany główny wątek, jak i czas przedstawiony czyli czasy współczesne. Dawno czegoś tak aktualnego nie czytałem.

Nie spodobała mi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Brakuje mi słów, by dobrze rozpocząć notatkę o tej książce. Coś wspaniałego, pięknego, wielkiego. Myśliwski tą jedną powieścią urósł w moich oczach do pozycji mistrza. Nie da się opowiedzieć Widnokręgu, każdy opis byłby wybrakowany – trzeba przeczytać.

Książkę Myśliwskiego czytałem z poczuciem, że to opowieść o mnie. Mógłbym wypisać z niej mnóstwo zdań, z którymi w jakiś sposób identyfikuję się. Co dla mnie najdziwniejsze; nie mająca większej chronologii historia głównego bohatera, co rusz otwierająca nowe oblicza, nie jest w żaden sposób niezwykła, a mimo to wchłania jak gąbka wodę. To opowieść dorosłego już Piotra o tym, co za nim: pełna refleksji, słusznych prawd, szczerości i dobra. Jest tu wszystko: dzieciństwo, rodzina, polska wieś, wojna, matka i ojciec, rodząca się miłość, dorastanie, relacje międzyludzkie, żądze, sny, więzi, korzenie, uczucia, bieda. Wszystko, co mieści się w widnokręgu głównej postaci. I może przez to „wszystko” jest to tak sugestywne i bliskie.

Pięknie napisana powieść, z wielkim kunsztem, a przy tym prosto i naturalnie. Snuje się mimochodem do przodu, a i tak porwała mnie zupełnie. Niezwykła perła. Jestem pełen uzasadnionych obaw, że długo nie przeczytam czegoś lepszego.

Brakuje mi słów, by dobrze rozpocząć notatkę o tej książce. Coś wspaniałego, pięknego, wielkiego. Myśliwski tą jedną powieścią urósł w moich oczach do pozycji mistrza. Nie da się opowiedzieć Widnokręgu, każdy opis byłby wybrakowany – trzeba przeczytać.

Książkę Myśliwskiego czytałem z poczuciem, że to opowieść o mnie. Mógłbym wypisać z niej mnóstwo zdań, z którymi w jakiś...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski
Ocena 7,8
Kukuczka. Opow... Dariusz Kortko, Mar...

Na półkach:

Kortko i Pietraszewski starali się napisać biografię kompletną. Źródeł w książce jest sporo, wypowiedzi i opinii innych osób niemało, notatek samego Kukuczki zadziwiająco dużo. Trudno mi wskazać wyprawę, która opisana była niedostatecznie. Wszystko wydaje się zszyte na miarę.

Wrażenie, że książka niewiele nowego wnosi do tego, co już widziałem, co jakiś czas było demolowane przez niuanse i szczegóły, których w filmach mógłbym szukać na próżno. Oceniam, że biografia dla obytych w temacie jest pozycją uzupełniającą, ale dla osób, które o Kukuczce niewiele wiedzą słuszną bazą informacji.

Kortko i Pietraszewski starali się napisać biografię kompletną. Źródeł w książce jest sporo, wypowiedzi i opinii innych osób niemało, notatek samego Kukuczki zadziwiająco dużo. Trudno mi wskazać wyprawę, która opisana była niedostatecznie. Wszystko wydaje się zszyte na miarę.

Wrażenie, że książka niewiele nowego wnosi do tego, co już widziałem, co jakiś czas było...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziennik miał istotny mankament. Pierwsza połowa podróży zajęła około 2/3 książki i w mojej ocenie była starannie przygotowana, przemyślana i dopieszczona pod względem detali. Mnie jako czytelnika usatysfakcjonowała w pełni.

Druga część wyprawy zajęła o połowę mniej miejsca. Podczas jej lektury miałem nieodparte wrażenie, że Fiedler z każdą kolejną kartką spieszył się, by książkę skończyć. Wiele dni nagle okazało się podobnych do siebie; brakowało szczegółów, rozwinięć czy zwykłych ciekawostek. Szkoda to wielka, bo Maluchem przez Afrykę mogło być w całości, a nie tylko połowicznie bardzo mocną pozycją wśród relacji z Czarnego Kontynentu.

Dziennik miał istotny mankament. Pierwsza połowa podróży zajęła około 2/3 książki i w mojej ocenie była starannie przygotowana, przemyślana i dopieszczona pod względem detali. Mnie jako czytelnika usatysfakcjonowała w pełni.

Druga część wyprawy zajęła o połowę mniej miejsca. Podczas jej lektury miałem nieodparte wrażenie, że Fiedler z każdą kolejną kartką spieszył się, by...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to