-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2018-03-17
2018-03-15
2018-03-10
2018-03-05
2018-02-18
2018-02-06
2018-02-03
2018-02-02
2018-02-01
2018-01-29
2018-01-26
2018-01-25
2018-01-21
2018-01-19
Przyznam się od razu, że mam spore kłopoty z określeniem swoich wrażeń po lekturze „Nieznajomej w domu”. Z jednej strony muszę zgodnie z prawdą wyznać, że był to mile spędzony czas. Ładny język i styl (choć zazwyczaj nie jestem fanką trzecioosobowej narracji), ciekawy pomysł na fabułę i pewna swoista prostota przekazu, która nadaje całości wrażenie autentyczności. Ale jednocześnie jest to opowieść od początku do końca przewidywalna, minimalistyczna – rozpisana tylko na trójkę bohaterów i choć emocjonalna, to jednocześnie nie emocjonująca ;) Mam nadzieję, że ostanie zdanie ma sens nie tylko dla mnie ;) Do czytania motywowała mnie ciekawość, nie zaś jakiekolwiek pozytywne czy negatywne uczucia względem bohaterów.
Tom i Karen są młodym szczęśliwym małżeństwem. Ich związek jest prosty i spójny, a przynajmniej tak sądzą, dopóki Karen nie powoduje wypadku, w wyniku, którego doznaje pourazowej amnezji. Nie potrafi powiedzieć, dlaczego znalazła się w tamtej części miasta, ale policja szybko wiąże jej wypadek z odnalezionymi nieopodal zwłokami nieznanego mężczyzny. Padają pytania na które żadne z małżonków nie może odpowiedzieć. Tom orientuje się jak niewiele wie o własnej żonie, choć sam także wolałby nie odpowiadać na niektóre pytania.
Tak naprawdę wypadek i poprzedzające go zdarzenia są dla autorki tylko pretekstem by zaprezentować pełną napięcia sytuację jaka powstaje między małżonkami. By zapytać o granice zaufania i poznania. O to co tak naprawdę wiemy o drugiej osobie, nawet tej najbliższej. Pozornie normalne, pod każdym względem przeciętne małżeństwo staje przed konsekwencjami sytuacji, które zdają się je przerastać. Autorka z wielką wprawą i wyczuciem przedstawiła nam targające bohaterami emocje – to bez wątpienia największy atut tej książki (choć żałuję, że nie zrobiła tego w pierwszoosobowej narracji).
Fabuła jest przemyślana i spójna – nie ma większych luk w tej historii, co często zdarza się w tego typu książkach, gdy autor chce jak najdłużej i jak najczęściej zwodzić czytelnika. Nie zaskoczyło mnie rozwiązanie – czegoś takiego właśnie się spodziewałam, co jednak nie znaczy, że zakończenie jest złe. Zapewne wielu czytelników uzna je za bardzo interesujące. Tak jak i całą książkę. Bo to dobra książka. Nie wspaniała ani nie słaba. Po prostu dobra :)
Przyznam się od razu, że mam spore kłopoty z określeniem swoich wrażeń po lekturze „Nieznajomej w domu”. Z jednej strony muszę zgodnie z prawdą wyznać, że był to mile spędzony czas. Ładny język i styl (choć zazwyczaj nie jestem fanką trzecioosobowej narracji), ciekawy pomysł na fabułę i pewna swoista prostota przekazu, która nadaje całości wrażenie autentyczności. Ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-20
2018-01-17
„Tajemny ogień” pań C.J. Daugherty, Cariny Rozenfeld jest jedną z książek, którą planowałam przeczytać od momentu gdy się ukazała – skierowany do młodzieży dwutomowy cykl z wątkiem fantastycznym – jest właśnie tym czego potrzebowałam w zimny styczniowy wieczór.
Mamy tutaj dwójkę nastoletnich bohaterów – Francuza imieniem Sacha, na którym ciąży śmiertelna klątwa rzucona wiele wieków wcześniej na pierworodnych potomków jego rodu. Trzynastu chłopców z trzynastu pokoleń umrze w dniu swoich osiemnastych urodzin, co znaczy, że Sachy zostało już tylko kilka tygodni. Jedyną nadzieją dla niego jest potomkini potężnej alchemiczki, która rzuciła klątwę – tylko trzynasta może pomóc trzynastemu. Problem w tym, że mieszkająca w Anglii Taylor dopiero – z niemałym zdumieniem – odkrywa drzemiące w niej moce. A o ich kontrolowaniu czy świadomym wykorzystywaniu nie ma więc mowy. Czas ucieka, a młodzi bohaterowie musza zmierzyć się z niejedną przeszkodą, która stanie na ich drodze, by wspólnie stawić czoła niebezpieczeństwu.
Cała historia została rozpisana na dwa tomy, od razu uprzedzę więc, że w „Tajemnym ogniu” nie doczekamy się rozwiązania. Tak naprawdę możemy co najwyżej poznać bohaterów, ich zmagania z własnym przeznaczeniem, oraz delikatnie odczuć siły zła z którymi będą się musieli zmierzyć. Sądzę, że wszystkie fabularne fajerwerki przypadną na drugą odsłonę tej opowieści. Co nie zmienia jednak przyjemności jaką można czerpać z czytania pierwszej.
Obie autorki mają już na swoim koncie kilka wydanych powieści – co wyraźnie widać po sposobie i lekkości z jaką posługują się słowem, zarówno do budowania napięcia jak i oddawanie uczuć bohaterów. I choć sama fabuła wydaje mi się dosyć przewidywalna, to nie da się ukryć, że książkę po prostu świetnie się czyta. Polubiłam zarówno Taylor jak i Sachę i jestem bardzo ciekawa ich dalszych losów, autorki pozostawiły ich bowiem w takim miejscu, że właściwie wszystko może się wydarzyć – liczę więc na to, że tym razem zostanę co najmniej kilka razy zaskoczona ;)
„Tajemny ogień” pań C.J. Daugherty, Cariny Rozenfeld jest jedną z książek, którą planowałam przeczytać od momentu gdy się ukazała – skierowany do młodzieży dwutomowy cykl z wątkiem fantastycznym – jest właśnie tym czego potrzebowałam w zimny styczniowy wieczór.
Mamy tutaj dwójkę nastoletnich bohaterów – Francuza imieniem Sacha, na którym ciąży śmiertelna klątwa rzucona...
2018-01-16
O „Ogarze Boga” można powiedzieć jedno, z pewnością nie jest to zbyt wymagająca lektura. Nie wymaga zaangażowania ani intelektualnego (czego zresztą wcale się nie spodziewałam, ani nie chciałam) ani niestety emocjonalnego. Styl jest lekki i prosty – czasami zbyt prosty, i teoretycznie czyta się szybko. Teoretycznie, bowiem podczas lektury wynudziłam się tak, że czas ciągnął się w nieskończoność. O czy jest książka?
Fabułę rozpoczyna opis wędrówki tytułowej wilczycy (to ona jest owym Ogarem Boga), która postanawia porzucić życie w głuszy i wrócić na łono cywilizacji. Następnie historia przeskakuje kilka lat w przód, i nasza wilczyca – Kira, jest już dobrze zadomowioną obywatelką niewielkiego miasta. Na co dzień prowadzi zajęcia w centrum sportu, a od czasu do czasu, gdy sytuacja tego wymaga angażuje się w polowania na istoty nadnaturalne, które zagrażają spokojnej koegzystencji bardzo różnorodnej społeczności. Gdy wampir o imieniu Amelia zwraca się do niej o pomoc w polowaniu na młodych przedstawicieli swojego gatunku, którzy zabijają ludzi, Kira angażuje kilku przyjaciół (o różnych umiejętnościach) i zaczyna prowadzić śledztwo, by wytropić „stwórcę” niebezpiecznych istot.
Trudno jest ocenić tę książkę. Nie mam jej do zarzucenia nic, prócz faktu, że jest nieciekawa. Nie znalazłam w całej opowieści niczego innowacyjnego lub niezwykłego. Wilkołaki, wampiry, czarodzieje a nawet demony – wszyscy opisani i przedstawieni według typowych powszechnych stereotypów. Postacie, fabuła, świat przedstawiony – wszystko to już gdzieś było. Jedynym wyjątkiem jest główna bohaterką, którą autorka tak bardzo stara się przedstawić jako wyjątkową, że osiąga tym odwrotny skutek. Wszystko w Kirze jest niezwykłe (dwukolorowe oczy i odcień włosów to tylko początek), a ona sama wydaje się raczej arogancka i bezczelna, niż silna i niezależna. Ale może to tylko moje odczucie, bo nie lubię tego typu postaci.
Jak już wspominałam książka jest częścią cyklu – nie uważałabym tego za wadę – jeśli komuś się podobało, niech czyta dalej, gdyby nie prosty fakt, że fabuła pierwszego tomu po prostu się urywa, nie serwując nam żadnego, nawet cząstkowego rozwiązania. No cóż, wygląda na to, że ja w tym stanie zawieszenia już pozostanę, uważam bowiem, że kolejne wymęczone godziny z lekturą nie są warte tej wiedzy (choć życzę autorce jak najlepiej i mam nadzieję, że jej kolejne książki będą coraz lepsze).
O „Ogarze Boga” można powiedzieć jedno, z pewnością nie jest to zbyt wymagająca lektura. Nie wymaga zaangażowania ani intelektualnego (czego zresztą wcale się nie spodziewałam, ani nie chciałam) ani niestety emocjonalnego. Styl jest lekki i prosty – czasami zbyt prosty, i teoretycznie czyta się szybko. Teoretycznie, bowiem podczas lektury wynudziłam się tak, że czas ciągnął...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12
Choć w opisie można znaleźć zdanie: „pełna przygód kosmiczna wyprawa z barwną załogą oraz zuchwałą młodą podróżniczką, która w odległych zakątkach wszechświata odkrywa znaczenie rodziny” to z żalem muszę stwierdzić, że jest ona nieprawdziwe. Owa pełna przygód wyprawa, to tak naprawdę niesamowicie długa (o czym lojalnie ostrzega nas sama autorka w tytule) i niestety równie niesamowicie nudna podróż. Akcji nie ma żadnej, a fabułę można streścić w jednym zdaniu. Cała „Daleka droga…” jest tak naprawdę tylko pretekstem do zaprezentowania czytelnikowi kulturowego bogactwa jakie niesie ze sobą pokojowe koegzystowanie kosmicznych ras. A pod tym względem wyobraźnia pani Chambers nie zawodzi – nie szczędzi nam też informacji o każdym z wymyślonych przez siebie gatunków. Wygląd, historia, wierzenia, kultura, zwyczaje, język – wszystko, cała kosmiczna etnologia, która zajmuje około 80% tej książki. A wszystko to w sielankowej atmosferze wzajemnej akceptacji pod hasłem – jakie to fajne, że jesteśmy różni. Naprawdę. Nie wiem jakim cudem dobrnęłam do końca, ale sama siebie za to podziwiam :)
Choć w opisie można znaleźć zdanie: „pełna przygód kosmiczna wyprawa z barwną załogą oraz zuchwałą młodą podróżniczką, która w odległych zakątkach wszechświata odkrywa znaczenie rodziny” to z żalem muszę stwierdzić, że jest ona nieprawdziwe. Owa pełna przygód wyprawa, to tak naprawdę niesamowicie długa (o czym lojalnie ostrzega nas sama autorka w tytule) i niestety równie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-01
Książka pani Pinborough jest thrillerem. Dość mrocznym – choć lekko napisanym, świetnie skonstruowanym thrillerem, w którym napięcie i wzajemne manipulacje bohaterów sprawiają, że czytelnik zaczyna w końcu rozważać to, co na pierwszy rzut oka wydaje się nie do pomyślenia. Najciekawszym zabiegiem jest jednak to, że autorka osadziła całą historię w środowisku nastolatków. To sprawia, że „13 minut” tak bardzo wyróżnia się wobec wielu podobnych pozycji. Gdyby zamiast uczniów znaleźli się tam na przykład pracownicy jakiejś korporacji lub inna „dorosła” społeczność książka straciła by wiele ze swej siły rażenia. Bo to właśnie zestawienie niewinności bohaterek, bądź co bądź zwykłych nastolatek martwiących się na przykład rolą w szkolnym przedstawieniu z brutalnym światem zbrodni, robi największe wrażenie. Przynajmniej na mnie.
Nieco mniejsze wrażenie robi na mnie sama historia. Bo choć jako thriller psychologiczny książka napisana jest bezbłędnie, to wątki kryminalne nieco zawodzą. Inaczej mówiąc dla wprawnego czytelnika przewidzenie torów jakimi biegnie fabuła już od połowy książki nie sprawia właściwie żadnej trudności. Nie czuję się zaskoczona zakończeniem, ale też nie jest to coś czegoś bezwzględnie wymagam od dobrej lektury. A „13 minut” mimo wszystko właśnie taką jest.
Książka pani Pinborough jest thrillerem. Dość mrocznym – choć lekko napisanym, świetnie skonstruowanym thrillerem, w którym napięcie i wzajemne manipulacje bohaterów sprawiają, że czytelnik zaczyna w końcu rozważać to, co na pierwszy rzut oka wydaje się nie do pomyślenia. Najciekawszym zabiegiem jest jednak to, że autorka osadziła całą historię w środowisku nastolatków. To...
więcej Pokaż mimo to