-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-01-03
2022-02-18
2021-10-06
2021-09-16
2020-01-26
2017-01-24
2015-11-16
2015-06-09
2014-09-09
2014-01-18
2013-11-27
Uwielbiam odkrywanie nowych autorów, których książek do tej pory nie czytałam, a którzy stają się mi bliscy, trafiają na listę tych ulubionych, a każda ich kolejna książka jest przeze mnie wyczekiwana. Ta lista oczywiście się wydłuża, ewoluuje, bo zmieniam się ja i zmieniają się moje gusta literackie. W 2013 roku dwóch autorów, których utworów wcześniej nie znałam, stanowiło dla mnie odkrycie, pierwszy był Mo Yan, chiński pisarz współczesny, laureat Literackiej Nagrody Nobla z roku 2012, a następnie zachwyciła mnie swoją prozą Joanna Bator, polska pisarka i publicystka i to ona przede wszystkim stała się dla mnie odkryciem minionego roku. Przeczytałam do tej pory dwie pozycje z jej dorobku, kolejne mam w swoich zbiorach i czekają w kolejce, a bardzo ucieszyła mnie informacja, że w tym roku ukaże się "Rekin z parku Yoyogi", który tematycznie nawiązuje do "Japońskiego wachlarza", o którym właśnie mam zamiar napisać kilka słów.
Czytałam rozszerzoną wersję tego znakomitego eseju o Japonii, w którego tytule pojawia się hasło "powroty". Autorka podczas kolejnej wizyty w Kraju Kwitnącej Wiśni mogła zweryfikować swoje poprzednie odczucia, spostrzeżenie, obserwacje. Od pierwszej strony wiedziałam, że będę miała do czynienia z tekstem "gęstym", którego lektura przyniesie mi jednak sporo satysfakcji. Widać wyraźnie, że Bator zakochała się w Japonii, a także jej mieszkańcach, choć być może powinnam napisać "mieszkankach", gdyż to głównie kobiety są obiektem jej obserwacji. Nic w tym zresztą dziwnego, jako gajdzinka czyli obca, a w dodatku kobieta, do męskiego świata miała bardzo ograniczony dostęp. Nie rozpacza jednak z powodu tej dyskryminacji, po prostu skupia się na relacjach ze swoimi japońskimi przyjaciółkami, poznaje uroki Tokio, które ją bardzo fascynuje jako miasto i coraz głębiej wnika w japońską kulturę.
W tekście znalazłam świetne opisy współczesnej Japonii, z jej zamiłowaniem do gadżetów, miniaturyzacji, podążaniem za wiecznie zmieniającymi się trendami. Bardzo ciekawe informacje na temat obyczajowości, od wyrafinowanych upodobań kulinarnych, poprzez zwyczaje higieniczne, jednak odmienne od naszych, prezentację postrzegania przestrzeni prywatnej i publicznej, w której znajdują się między innymi głośne "hotele miłości". Fascynujące analizy zjawisk kulturowych, opozycji tradycyjnego teatru kabuki, w którym występują wyłącznie mężczyźni i teatru Takarazuka, w którym grają tylko kobiety, ale też fenomenu karaoke, obecnie już odchodzącej w przeszłość kultury "kawaii", a także powszechnego w Japonii umiłowania czytelnictwa, z którym my w Polsce mamy taki problem. Zapewne powinnam wspomnieć jeszcze o trafnych uwagach na temat języka, religii, obrazu kobiety, wyłaniającego się z tekstu, bo te zagadnienia są w nim obecne. A wszystko to przedstawione zostało po prostu w pięknym stylu, gdy trzeba delikatnie poetyckim, a niekiedy z odpowiednią dawką humoru i dystansu.
Zawsze wiedziałam, że Japonia to kraj tyleż fascynujący, co niesłychanie odległy kulturowo i obyczajowo. Eseje Bator mnie tylko w tym upewniły, ale też delikatnie przybliżyły obraz Domu Słońca, pozwoliły uchylić przysłowiowego "rąbka tajemnicy", dały odrobinę zrozumienia. Chyba najbardziej niesamowite dla mnie były portrety kobiet, tak różnorodnych, o wielu twarzach i wcieleniach, bardzo wnikliwie przedstawione. I to fragmenty o nich pozostaną najdłużej w mojej pamięci, a także pewien krótki cytat, który opisuje w dużej mierze także moje podejście:
"(...) niebo w wersji japońskiej to wielka biblioteka w otoczeniu dobrych restauracji. Jest to przy tym jedyna wizja nieba, do której dałabym się przekonać." (s. 40)
Opinię umieściłam na swoim blogu: http://urshana.blox.pl/2014/01/Kobieta-w-Kraju-Kwitnacej-Wisni-Joanna-Bator.html
Uwielbiam odkrywanie nowych autorów, których książek do tej pory nie czytałam, a którzy stają się mi bliscy, trafiają na listę tych ulubionych, a każda ich kolejna książka jest przeze mnie wyczekiwana. Ta lista oczywiście się wydłuża, ewoluuje, bo zmieniam się ja i zmieniają się moje gusta literackie. W 2013 roku dwóch autorów, których utworów wcześniej nie znałam,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-12
Literatura japońska nie jest mi zupełnie obca, choć na pewno nie jestem wielkim znawcą w tej dziedzinie. Czytałam utwory kilku twórców, zwłaszcza Murakamiego, bo to "modne" nazwisko i w Polsce chyba pisarz najbardziej obecny. Sam kraj oraz jego kultura są na pewno niezwykle interesujące, choć przyznać muszę, że Europejczykowi o wiele trudniej czyta się zawarte w niej sygnały, większość zakodowanych symboli umyka naszej uwadze. Nie zmienia to faktu, że Japonia mnie na pewno pociąga i jeśli mam taką możliwość, to staram się choć w dziedzinie literatury trochę ten kraj poznać.
Hiromi Kawakami zadebiutowała w Polsce świetnym zbiorem "Nadepnęłam na węża", poetycką prozą, w klimacie realizmu magicznego, jednocześnie odwołującą się do biologicznych doświadczeń samej autorki. Sporym zaskoczeniem dla mnie była więc niedawno przeczytana powieść "Sensei i miłość", zupełnie inna w stylistyce. To właściwie realistyczna proza, przedstawiająca historię dwójki bohaterów, emerytowanego nauczyciela języka japońskiego i jego dawnej uczennicy, którzy przypadkowo spotkali się w barze, składając dokładnie takie samo zamówienie.
Ten kameralny, niewielki objętościowo utwór w bardzo delikatny, subtelny sposób obrazuje rodzącą się więź między głównymi bohaterami. Przy okazji jest też całkiem niezłym podręcznikiem na temat japońskiego stylu życia, a zwłaszcza kuchni. Opisywane potrawy, jedzone w barze, dla mnie bardzo egzotyczne, dla Japończyków są zapewne codziennością. Powieść wprawdzie nie zaskakuje, ale może stanowić naprawdę przyjemną lekturę. Ciekawe jest też to, że autorka potrafi tworzyć w bardzo odmiennych stylistykach, zaskoczyć swoich odbiorców. Ta różnorodność mnie zaintrygowała, na pewno sięgnę po inne utwory Kawakami obecne na polskim rynku wydawniczym. To piękna proza jak muśnięcie pędzelka do kaligrafii, ulotna jak płatek wiśni, ale na pewno warta poświęconego jej czasu.
Opinię umieściłam na swoim blogu: http://urshana.blox.pl/2013/10/Mistrz-i-ja-Hiromi-Kawakami-Sensei-i-milosc.html
Literatura japońska nie jest mi zupełnie obca, choć na pewno nie jestem wielkim znawcą w tej dziedzinie. Czytałam utwory kilku twórców, zwłaszcza Murakamiego, bo to "modne" nazwisko i w Polsce chyba pisarz najbardziej obecny. Sam kraj oraz jego kultura są na pewno niezwykle interesujące, choć przyznać muszę, że Europejczykowi o wiele trudniej czyta się zawarte w niej...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-31
Haruki Murakami to jeden z moich ulubionych pisarzy. Co roku jesienią robi się o nim głośniej, gdyż wymieniany jest jako pewny kandydat do Literackiej Nagrody Nobla. Nie wiem, czy akurat ta nagroda jest Japończykowi potrzebna do szczęścia, ma bowiem uznanie czytelników chyba na całym świecie, jest popularny i czytany. Każda jego nowa pozycja budzi żywe zainteresowanie odbiorców, choć być może Nobel nad kominkiem byłby jakimś dodatkowym wyróżnieniem.
Dawno nie sięgałam po jego prozę, więc zatęskniłam za specyficzną rzeczywistością i atmosferą pełną nostalgii, delikatnego smutku i tajemnicy. Tym razem wybór padł na opublikowany w Polsce przed rokiem zbiór opowiadań "Zniknięcie słonia". Nie zawiera on nowych tekstów, jest raczej przekrojem twórczości, co pozwala na szerokie zapoznanie się z jego pisarstwem i wydaje mi się, że jest to dobra pozycja do polecenia komuś, kto z Murakamim jeszcze nie miał do czynienia. Mamy tu bowiem zbiór motywów, tematów charakterystyczny dla jego twórczości i łatwo się można przekonać, czy autor trafia w nasz gust czytelniczy czy zupełnie nam nie odpowiada.
Jedno jest pewne, utwory Japończyka nie poprawiają nastroju, nie należy on w twórczości do optymistów, raczej jest piewcą zagubienia, przemijania i niespełnienia. Takie motywy pojawiają się choćby w tekście o dość długim tytule "O tym, jak w pewien pogodny kwietniowy poranek spotkałem stuprocentowo idealną dziewczynę" czy w "Ostatnim trawniku popołudnia". Charakterystyczne dla autora jest też umieszczenie w tekstach dziwnych postaci, zdecydowanie wykraczających poza realistyczne postrzeganie rzeczywistości, w tym zbiorze mamy choćby TV People, którzy nieodwracalnie zaburzają spokojne życie bohatera czy groźnego Tańczącego Karła lub zielonego zwierza. Narracja w opowiadaniach Murakamiego jest zawsze pierwszoosobowa, częściej bohaterem jest mężczyzna, zwykle około trzydziestki. Niezależnie od tego czy historię opowiada nam kobieta czy mężczyzna, bardzo często są to postaci zagubione, znudzone, smutne i samotne. Charakterystyczne dla pisarza jest też pewne odkształcanie rzeczywistości, które nie pojawia się w każdym tekście, ale stanowi pewną dominantę.
Jeśli ktoś zna i ceni Murakamiego, to nie muszę mu tego zbiorku polecać, bo sięgnie po niego na pewno. Dla tych, którzy chcą się przekonać, czy jest to autor odpowiadający ich czytelniczym upodobaniom będzie to na pewno trafny wybór. Mogą dać się uwieść dziwnemu światu, w którym małżonkowie cierpiący nagle na nieopanowany głód napadają nocą na McDonalds'a, z braku czynnej piekarni, pewna kobieta po prostu przestaje sypiać, czytając w zamian namiętnie klasykę literatury, a stary słoń znika wraz ze swoim równie wiekowym opiekunem ze słoniarni, jakby się rozpłynął w powietrzu. Ja się tylko utwierdziłam w przekonaniu, że lubię tego typy klimaty i prozę. Trafiłam ponownie do świata tajemniczego, depresyjnego, ale w dziwny sposób pociągającego i oczywiście nie żałuję tej wizyty i spotkania z bohaterami wyobraźni japońskiego pisarza.
Opinię umieściłam na swoim blogu: http://urshana.blox.pl/2013/09/Male-odchylenia-rzeczywistosci-Haruki-Murakami.html
Haruki Murakami to jeden z moich ulubionych pisarzy. Co roku jesienią robi się o nim głośniej, gdyż wymieniany jest jako pewny kandydat do Literackiej Nagrody Nobla. Nie wiem, czy akurat ta nagroda jest Japończykowi potrzebna do szczęścia, ma bowiem uznanie czytelników chyba na całym świecie, jest popularny i czytany. Każda jego nowa pozycja budzi żywe zainteresowanie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mo Yan to chiński powieściopisarz, laureat Literackiej Nagrody Nobla, którego twórczość odkryłam w zeszłym roku. Zachwyciłam się groteskową "Krainą wódki" i postanowiłam kontynuować znajomość. Tym razem mój wybór padł na "Obfite piersi, pełne biodra", utwór obszerniejszy, zdecydowanie też bardziej tradycyjny formalnie, choć nie pozbawiony pewnych cech wspólnych z czytaną wcześniej przeze mnie powieścią.
Głównym bohaterem, a jednocześnie w przeważającej części utworu jego narratorem, jest Shanguan Jintong, jedyny syn urodzony wraz z siostrą bliźniaczką w czasie japońskiej inwazji jako dziewiąte dziecko w rodzinie. Losy mieszkającego na prowincji rodu Shanguanów, zwłaszcza kobiet, właściwie na przestrzeni całego XX wieku, stanowią doskonałą ilustrację zachodzących przemian, wszelkich burz i niepokojów, jakie nawiedzały Chiny, od powstania bokserów do narodzin drapieżnego kapitalizmu w latach 90-tych. Wyłaniający się z kart powieści obraz, utrzymany w klimacie realizmu magicznego, mimo poetyckich lub groteskowych przekształceń ukazywanej rzeczywistości, nie kryje jej przejmującego okrucieństwa. Ma też niestety bardzo pesymistyczny wydźwięk.
Choć postać Jintonga wysuwa się na pierwszy plan, trudno go uznać za bohatera. Prędzej antybohatera, człowieka słabego, bez specjalnych dążeń i aspiracji, marnującego wszelkie życiowe szanse, obsesyjnie uzależnionego od kobiecych piersi, których pokarmem żywił się przez wiele lat. To przywiązanie mężczyzny od matczynego mleka, następnie koziego, stawia go w sytuacji człowieka podległego, uzależnionego od woli kobiet. I to one w powieści są samodzielne, silne, potrafią decydować o własnym losie, choć ich wybory często są powodem tragedii. Nie wszyscy mężczyźni są tacy jak zdominowany przez matkę i siostry Jintong, który zawodzi wszystkie pokładane w nim nadzieje. Życiowi partnerzy dziewcząt to bohaterowie charyzmatyczni, nierzadko żołnierze, reprezentujący zresztą różnorakie, często przeciwstawne siły polityczne. Jedno ich łączy, dla żadnego z nich los, czy też historia nie okazują się łaskawe.
Język powieści i sposób obrazowania są, podobnie jak w czytanej przeze mnie wcześniej Krainie wódki, połączeniem poetyckości, subtelnego piękna niektórych fraz i prezentowanych obrazów z dość dosadnymi opisami fizjologii i groteskowymi wykrzywieniami rzeczywistości. I ta dwoistość jest chyba cechą stałą twórczości Mo Yana. Wydaje mi się jednak, że to dobry sposób na przedstawienie chińskich realiów. Prezentowana przez autora historia rodu Shanguan w wersji realistycznej byłaby nie do zniesienia, ponadto wypadłaby niewiarygodnie. Odkształcenie rzeczywistości, poza wyraźną funkcją estetyczną, pozwala odczytywać losy rodziny Jintonga w sposób symboliczny. Można ją uznać za reprezentantów sporej części chińskiej prowincji na przestrzeni XX wieku.
"Obfite piersi, pełne biodra" nie zachwyciły mnie może tak bardzo jak zwariowana "Kraina wódki", ale na pewno jest to powieść interesująca. Z kolei jej dość tradycyjna forma oraz obyczajowa tematyka mogą uczynić ją bardziej przystępną dla szerszego grona odbiorców. Osobiście mam w planach dalsze spotkania z chińskim autorem i jego dziełami, kolejne pozycje są już dostępne na rynku. Jestem ich bardzo ciekawa.
Opinię umieściłam na swoim blogu: http://urshana.blox.pl/2014/01/Sto-lat-chinskiej-prowincji-Obfite-piersi-pelne.htm
Mo Yan to chiński powieściopisarz, laureat Literackiej Nagrody Nobla, którego twórczość odkryłam w zeszłym roku. Zachwyciłam się groteskową "Krainą wódki" i postanowiłam kontynuować znajomość. Tym razem mój wybór padł na "Obfite piersi, pełne biodra", utwór obszerniejszy, zdecydowanie też bardziej tradycyjny formalnie, choć nie pozbawiony pewnych cech wspólnych z czytaną...
więcej Pokaż mimo to