rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

To ciekawe, jak szybko ludzie potrafią zmienić swoje priorytety, gdy stają w obliczu zagrożenia oraz jak przekształcają się wyznawane przez nich wartości i przekonania, gdy muszą zrobić coś złego, by ochronić swoją rodzinę. Każdy jest w stanie poświęcić bardzo wiele dla dobra bliskich. To prawda, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a perspektywa może zmienić się drastycznie, gdy do głosu dochodzi strach o najbliższych. Z taką sytuacją spotykamy się w książce "Muszę to wiedzieć" Karen Cleveland, którą miałam niesamowitą przyjemność przeczytać kilka dni temu.

Vivian Miller to kochająca matka czwórki dzieci, od dziesięciu lat szczęśliwa żona. Matt, idealny mąż i ojciec, to najlepsze, co ją w życiu spotkało. Oczywiście, prócz satysfakcjonującej pracy w CIA, gdzie jako analityczna zajmuje się rozpracowywaniem działalności rosyjskich szpiegów w Stanach Zjednoczonych.

Pewnego dnia dzięki wymyślonemu przez siebie algorytmowi udaje jej się dostać do komputera Jurija Jakowa, podejrzanego o bycie łącznikiem agentów. To, co tam znajduje, zagraża wszystkiemu, co dla niej ważne – jej rodzinie, jej pracy, jej samej… Vivian obiecała bronić swojego kraju przed wrogami. Bezpieczeństwo narodowe jest przecież najważniejsze. Ale teraz stoi przed niemożliwymi wyborami. Rozdarta między lojalnością a zdradą, miłością a podejrzliwością, komu może zaufać?

Muszę to wiedzieć to wciągający i trzymający w napięciu thriller, który wprowadza nas do niedostępnego, ale szalenie intrygującego, choć nie zawsze bezpiecznego, świata kontrwywiadu i tajnych agentów. Ten wielokrotnie wykorzystywany w literaturze czy kinie temat wciąż budzi ogromne zainteresowanie opinii publicznej, która z wypiekami na twarzy zapoznaje się z kolejnymi wariacjami na temat pracy szpiegów i organizacji mających na celu dbałość o bezpieczeństwo narodowe.

Osadzenie akcji powieści w Langley, gdzie swoją siedzibę ma Centralna Agencja Wywiadowcza, w zasadzie z obowiązku zmusza pisarza do stworzenia powieści, w której nie może zabraknąć napięcia. Poprzeczka znajduje się wysoko, ale Karen Cleveland udowadnia, że decyzja o rozpoczęciu kariery pisarskiej nie była chybiona. Jej debiutancka powieść to ni mniej, ni więcej, tylko solidny thriller szpiegowski, który zadowoli nawet wybrednych czytelników. Fani gatunku na pewno nie będą zawiedzeni. Ogromnym plusem książki Cleveland jest jej wiarygodność, autentyzm. Fakt, że jej autorka przez 8 lat pracowała w CIA, sprawia, że możemy wierzyć, że praca w kontrwywiadzie naprawdę wygląda tak, jak przedstawia ją Cleveland. Bardzo lubię, gdy thrillery medyczne piszą lekarze (np. Tess Gerritsen), a thrillery prawnicze adwokaci (np. John Grisham). Lubię wiedzieć, że autor naprawdę zna się na rzeczy, że to, o czym pisze, zna z własnego doświadczenia. Dzięki temu mogę mu zaufać. Tak właśnie jest w przypadku Cleveland, której w żadnym razie nie można zarzucić nieznajomości tematu.

Na słowa uznania z pewnością zasługuje niesamowicie mocny akcent na samym początku powieści. Piorunujące odkrycie Vivian zwiastuje rychłą katastrofę. Okazuje się, że całe jej dotychczasowe szczęście zostało zbudowane na kłamstwie, że nie ma w nim ani grama prawdy. To konflikt rodem z tragedii starogreckiej, gdzie każde rozwiązanie niesie za sobą straszne konsekwencje. Viv musi wybrać mniejsze zło. Ale jak to zrobić, skoro musi wbić nóż w plecy komuś, komu ślubowała wierność na dobre i na złe? Karen Cleveland doskonale zdołała ukazać dramatyczną sytuację, w której znalazła się główna bohaterka jej powieści. Kogo powinna wybrać Vivian: ukochanego męża czy ojczyznę, której przysięgała bronić? Kobieta świetnie rozumie swoje fatalne położenie: jeśli zdradzi ojczyznę, trafi do więzienia. Jeśli odwróci się od męża, straci rodzinę. W tej sytuacji nie ma jedynego słusznego rozwiązania. Zawsze ktoś ucierpi.

Sięgając po "Muszę to wiedzieć", piszecie się na jazdę bez trzymanki i lekturę od pierwszej do ostatniej strony. Książka wciąga, fascynuje i przeraża, gdy uświadamiamy sobie, że całe nasze życie może być zbudowane na kłamstwach i półprawdach. To kawał dobrego thrillera, choć sporo rzeczy z łatwością można przewidzieć. Przepychanki między bohaterami momentami mocno mi się dłużyły, ale zasadniczo czyta się tę powieść szybko i przyjemnie. Czuję wprawdzie pewien niedosyt, ponieważ oczekiwałam czegoś lepszego, ale to tytuł, który mimo wszystko warto polecić.

To ciekawe, jak szybko ludzie potrafią zmienić swoje priorytety, gdy stają w obliczu zagrożenia oraz jak przekształcają się wyznawane przez nich wartości i przekonania, gdy muszą zrobić coś złego, by ochronić swoją rodzinę. Każdy jest w stanie poświęcić bardzo wiele dla dobra bliskich. To prawda, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a perspektywa może zmienić się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Autorka w książce poruszyła bardzo trudny temat jakim jest niepełnosprawność. Ale we wstępie poprosiła, by przyjąć bohaterów takimi jacy są. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy i ma coś do zaoferowania nam czytelnikom...

Bohaterami książki są Casey, Tyler i Torin. Casey to 18-latka, wychowywana przez różne rodziny zastępcze, bo własna matka po urodzeniu zostawiła ją w Boże Narodzenie w szopie, po prostu jej nie chciała... Dziewczyna zmaga się z ADHD, nerwicą i paniką, nigdy nie zaznała tej prawdziwej miłości, bezpieczeństwa, aż pojawia się on -Tyler, który pragnie, aby dziewczyna zamieszkała z nim i jego młodszym bratem w zamku... O co tu chodzi??

Drogi tej trójki zeszły się dwukrotnie... Jak to możliwe?
Torin jest chorym mężczyzną, zmaga się z autyzmem... Jest to bardzo inteligentny człowiek , ale zamknięty w sobie, brat Tyler jest jego wsparciem, pozostał mu tylko on... jednak przy Casey czuje się bardzo bezpiecznie... Dlaczego Tylerowi, zależy aby dziewczyna z nimi została? Z czym zmaga się starszy brat - Tyler? Co czuje do dziewczyny? Kogo kocha Casey? Czy można kochać obydwu braci? I czy ta miłość jest taka sama?

Ta książka jest warta wylanych łez... Kolejna pozycja, która pokazuje jak traktowani są ludzie chorzy, że nie są akceptowani przez otaczające je społeczeństwo... Torin miał wszystko, wielki dom, a raczej zamek, brata, mnóstwo pieniędzy, konie, mądrość i wygląd... Do szczęścia i życia potrzebowal tylko jej, czyli Casey... Przykład Casey i Torina pokazuje, że ludzie powinni walczyć o szczęście i o swoją miłość... Każdy człowiek ma do tego prawo, nikt nie może mu tego odebrać i zabronić... Z czystym sercem mogę Wam tą książkę polecić.

Autorka w książce poruszyła bardzo trudny temat jakim jest niepełnosprawność. Ale we wstępie poprosiła, by przyjąć bohaterów takimi jacy są. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy i ma coś do zaoferowania nam czytelnikom...

Bohaterami książki są Casey, Tyler i Torin. Casey to 18-latka, wychowywana przez różne rodziny zastępcze, bo własna matka po urodzeniu zostawiła ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tym razem przenosimy się do słonecznej i pięknej Argentyny.

Główną bohaterką jest kobieta o niecodziennych zdolnościach. Fabuła zaczyna się od 2006 roku, ale wspomnienia bohaterki, Julii przechodzą w małą retrospekcję i znów jesteśmy w innym czasie i miejscu. Obecnie kobieta żyje w przekonaniu, że jej dotychczasowe życie przebiega bardzo pomyślnie, jednak nie widzi tego, że jej mąż ma coraz mniej czasu nawet dla swojej żony. Jedynym zajęciem Julii jest zajmowanie się domem i miewanie wizji, które unoszą jej ducha do innego ciała, nieważne czy mężczyzny, czy nawet dziecka.

Przenosząc się w przeszłość kobieta może stwierdzić, że jej dzieciństwo było po prostu nijakie, biorąc pod uwagę liczbę jej rodzeństwa i fakt, że ojciec wyjechał za morze poszukując pracy.

Pewnego razu dziewczyna zaczyna mieć ostrą gorączkę i paraliż całego ciała. Później oczy widzą tylko mleczną biel, a Julia znajduje się na statku. Tam dziewczynka oczami własnej matki widzi iście tragedię rodzinną. Jej ukochana i jednocześnie najstarsza z rodzeństwa siostra tonie w odmętach bezwzględnego morza. Wizja kończy się, a Julia odchorowuje to przez jakiś miesiąc nosząc w sobie przemianę psychiczną. Niedługo po tym wizja częściowo się spełni ku przerażaniu dziecka. Na dodatek Julia od babci u której zostaje na dobre, dowiaduje się, że wizje te nie dzieją się przez przypadek, a dar ten jest z pokolenia na pokolenie dziedziczny.

Wracając do rzeczywistości, dorosła już Julia dowiaduje się jaka była przyczyna częstych zaniedbań męża i to ją bardzo rani. Tuż po tym wybucha w Argentynie tak zwana brudna wojna domowa, a główna bohaterka wraz z mężem trafiają do więzienia, a raczej lochu o zaostrzonym rygorze.

Co takiego się stało, że Julię spotyka taki straszny los?

Fabuła bardzo krótka, z samego początku zapowiada się na zwykłą obyczajówkę z problemami głównych bohaterów. Jednak tym nie jest. Wściekle szalejąca wojna w kraju, tysiące ofiar, miliony ludzi wtrąconych do więzień, ale i także miłość, zdrada, nienawiść i przebaczenie. Wszystko to dopełnia obraz ukazany w książce przez autorkę.

Książka wstrząsa swoimi słowami, które są skierowane wprost do czytelnika, a fabuła jest wciągająca i poruszająca.

Tym razem przenosimy się do słonecznej i pięknej Argentyny.

Główną bohaterką jest kobieta o niecodziennych zdolnościach. Fabuła zaczyna się od 2006 roku, ale wspomnienia bohaterki, Julii przechodzą w małą retrospekcję i znów jesteśmy w innym czasie i miejscu. Obecnie kobieta żyje w przekonaniu, że jej dotychczasowe życie przebiega bardzo pomyślnie, jednak nie widzi tego,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Publikacja "Księżniczka musi umrzeć" to książka, którą powinna przeczytać każda kobieta. Z książki dowiesz się, jak możesz poznać mężczyznę jak ze snu, jak skutecznie rozpoznać i omijać toksycznych facetów, jak najszybciej zagoić złamane serce oraz stać się pewną siebie, silną i szczęśliwą kobietą. W tej książce znajduje się ponad 240 stron z historiami, radami i przemyśleniami.

Z książki dowiadujemy się, dlaczego bycie kobietą jest zarówno wielkim darem, jak i przekleństwem. Przekonujemy się, że nazwanie kogoś „cipką“ wcale nie jest obrazą, tylko ogromnym komplementem. Autorka sprawia, że już nigdy więcej nie będziemy zazdrosne o inną kobietę i zrozumiemy, jak ważna jest solidarność jajników.
Po przeczytaniu staniemy się pewniejsza siebie i świadoma swojej wartości. Odetniemy się od sytuacji, ludzi i miejsc, które już dawno przerosłyśmy. Dowiadujemy się, jak uwierzyć w siebie i zaczniesz spełniać swoje najskrytsze marzenia.
Każda z nas już kiedyś oddała swoje serce facetowi, który je połamał na tysiąc kawałków. Ale dlaczego tak często ufamy facetom, którzy nie mają wobec nas szczerych zamiarów? Dowiadujemy się, jak rozpoznać toksycznego kolesia i jakie są jego manipulacyjne techniki. Autorka zdradza swoje skuteczne rady na złamane serce, dowiadujemy się jakie są największe błędy popełniane przez kobiety w relacjach damsko-męskich.

Specjalnie dla Nas (kobiet) Autorka napisała też bajkę, która towarzyszy przez całą książkę i która uświadamia, że spotkamy w swoim życiu wiele cudownych osób i przeżyjemy wiele pięknych chwil, jeśli tylko uwierzymy, że zasłużyłyśmy na wszystko co najlepsze.

Publikacja "Księżniczka musi umrzeć" to książka, którą powinna przeczytać każda kobieta. Z książki dowiesz się, jak możesz poznać mężczyznę jak ze snu, jak skutecznie rozpoznać i omijać toksycznych facetów, jak najszybciej zagoić złamane serce oraz stać się pewną siebie, silną i szczęśliwą kobietą. W tej książce znajduje się ponad 240 stron z historiami, radami i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zbrodnie są znane od dawien dawna na całym świecie. Wraz z ewolucją człowieka, ewoluowały również formy dokonywania przestępstw. W jaki sposób dokonuje się ich w czasach teraźniejszych? Jak będą one wyglądać w bardzo niedalekiej przyszłości? No i najważniejsze pytanie, jak bardzo my sami jesteśmy na nie podatni?

Nikt z nas nie wyobraża sobie życia bez telefonu, komputera i dostępu do Internetu. To przez sieć załatwiamy wiele spraw związanych z codziennym życiem. Płacimy rachunki, robimy zakupy czy udzielamy się towarzysko poprzez portale społecznościowe. Często nie zdajemy sobie sprawy ze sposobów narażania się na ataki teraźniejszych kryminalistów – cyberprzestępców. Okazuje się, że nawet najlepsze programy antywirusowe zatrzymują tylko 5% nowo tworzonego złośliwego oprogramowania.

Niestety również nasze dane są notorycznie wykorzystywane przez korporacje, w zamian za korzystanie z darmowych usług. Przykładowo produkty Google analizują zebrane informacje, następnie sprzedają je reklamodawcom, którzy to dostosowują reklamy do naszych aktualnych „potrzeb”. Na domiar złego takie praktyki stają się chlebem powszednim gigantów działających w zinformatyzowanym świecie.

Nowoczesne technologie niosą ze sobą nie tylko sprzęt i oprogramowanie, ale również sposoby inwigilacji każdego podłączonego użytkownika. W wielu krajach istnieją oddziały wojskowe składające się ze specjalistów potrafiących zdobywać w legalny i nielegalny sposób potrzebne informacje. Zdarzają się nawet kradzieże własności intelektualnej, a w tym projektów i kodów źródłowych przez konkurujące ze sobą firmy.

Marc Goodman, autor książki „Zbrodnie przyszłości” to autorytet w dziedzinie bezpieczeństwa. Współpracował on z FBI i Interpolem. Jest również założycielem Future Crimes Institute w Dolinie Krzemowej. Zagłębia się on w pogranicze nauki i bezpieczeństwa, okrywa rodzące się niebezpieczeństwa i zwalcza ciemną stronę technologii.

Okładka książki „Zbrodnie Przyszłości” jest bardzo stonowana. Przedstawia ona obrazek futurystycznych gadżetów co ładnie nawiązuje do tematyki. Tekst został podzielony na trzy części, a każda z nich na rozdziały. Informacje zawarte w książce są obszernie opisane, przez co książka liczy 500 stron.

Osobiście brakuje mi przedstawienia odrobiny szczegółów technicznych wykorzystywanych przy opisywanych zabiegach. Uważam, że ten tytuł warto przeczytać, chociażby po to, aby zrozumieć obecne możliwości pozwalające na wydobycie od nas poufnych informacji.

Zbrodnie są znane od dawien dawna na całym świecie. Wraz z ewolucją człowieka, ewoluowały również formy dokonywania przestępstw. W jaki sposób dokonuje się ich w czasach teraźniejszych? Jak będą one wyglądać w bardzo niedalekiej przyszłości? No i najważniejsze pytanie, jak bardzo my sami jesteśmy na nie podatni?

Nikt z nas nie wyobraża sobie życia bez telefonu, komputera i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Krwawy Księżyc" to historia pisarskich obsesji, małżeńskiego kryzysu i morderczych demonów ukrytych na dnie wyobraźni.

Dawno temu zawód pisarza naznaczony był aurą romantyczności. Pisarz jawił się jako postać niemal mityczna, symboliczna, za którą szła nieskończona fantazja i czysty, nieskażony intelekt. Przez lata pisarze pokazywani byli właśnie z takiej perspektywy i dopiero wraz z popularyzacją gatunku jakim jest groza, horror i thriller ten portret nieco się odmienił, przekształcił, zdewaluował. Mit ten obalił chociażby Stephen King, który do literatury wprowadził pisarzy ogarniętych manią, zagubionych między światem realnym a światem wyobraźni, niebezpiecznych zarówno dla samych siebie, jak i dla tych, którzy podejdą za blisko. K.C. Hiddenstorm poszła śladami Króla Horroru.

Victoria Page i Thomas Wilde to małżeństwo światowej sławy pisarzy. Ona od jakiegoś czasu próbuje pokonać pisarską blokadę, natomiast on rozkwita i po serii książek non-fiction decyduje się napisać swój pierwszy kryminał. Jego Księżycowy zabójca z miejsca staje się hitem i bestsellerem, Thomas bryluje w towarzystwie, natomiast Victoria obserwuje męża i z przerażeniem dostrzega dziwne zmiany w jego zachowaniu. Kiedy niedługo po premierze po Nowym Jorku zaczyna grasować morderca naśladujący książkowego Księżycowego zabójcę Victoria zaczyna podejrzewać Thomasa. I tak zaczyna się prawdziwy koszmar!

W Krwawym księżycu pisarskie demony rodzą się powoli i niespiesznie dochodzą do głosu, ale kiedy już atakują, to z impetem i siłą, której nie sposób pokonać. Okazuje się, że wyobraźnia i jej niezbadane zasoby nie są wcale darem, ale przekleństwem, są skazą, którą trzeba nosić w sobie całe życie, a które mogą to życie bezpowrotnie zniszczyć. Zarówno Victoria jak i Thomas stają się ofiarami własnych możliwości, pragnień i namiętności. Problemy piętrzą się, narastają i w końcu eskalują, wybuchając krwawym gejzerem przemocy.

"Krwawy księżyc" oscyluje między dreszczowcem, małżeńskim dramatem a czystą, niezmąconą grozą. To opowieść o mocy, jaką ma słowo, o pasji i rozpaczy, jaką można ukrywać pomiędzy stronami. To historia potworów i demonów czających się na dnie duszy, podglądających z czeluści podświadomości, czyhających na ten jeden moment słabości, jedną chwilę bezsilności. K.C. Hiddenstorm zaskakuje czytelnika ze strony na stronę, skrzętnie buduje tajemnicę, sprowadza na manowce i sprawia, że nie sposób przewidzieć zakończenia całej intrygi. Dobrze czyta się takie historie to czysta radość z lektury.

"Krwawy Księżyc" to historia pisarskich obsesji, małżeńskiego kryzysu i morderczych demonów ukrytych na dnie wyobraźni.

Dawno temu zawód pisarza naznaczony był aurą romantyczności. Pisarz jawił się jako postać niemal mityczna, symboliczna, za którą szła nieskończona fantazja i czysty, nieskażony intelekt. Przez lata pisarze pokazywani byli właśnie z takiej perspektywy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nasze życie jest pełne emocji, które sprawiają, że jeden dzień może stać się tym najlepszym w życiu, by za chwilę zasłużyć na miano najgorszego. Reagujemy emocjami na pewne wydarzenia. Czasami wydają się one neutralne, innym razem niepodważalnie ważne, a jeszcze innym razem nikt, nawet my sami, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czemu odczuliśmy akurat tę emocję w tym przypadku. Często, a może nawet prawie zawsze jest to zależne od innych ludzi. To właśnie między innymi ludzie potrafią sprawić, że się śmiejemy, płaczemy, wstydzimy albo boimy. Relacje dyktują naszym zachowaniem i pozwalają na istnienie empatii. Jednak czy każdy z nas jest zdolny do niej?

Socjopaci są dla wielu ludzi pasjonującym tematem, który w sposób wyjątkowo silny oddziaływuje na naszą wyobraźnię. Prawdopodobnie wiele do powiedzenia ma tu popkultura, która od lat sprawnie wykorzystuje tę tematykę, by snuć mroczne historie. Jednak gdyby one nie były tak bardzo intrygujące, nie znaleźliby się odbiorcy. W końcu socjopaci najczęściej są przedstawiani jako pozbawione duszy i serca kreatury gotowe na wszystko, by osiągnąć sukces lub spełnić swoje chore fantazje. Czy właśnie tak naprawdę jest? Czy wiemy, kim są prawdziwi socjopaci i jak ich odróżnić od normalnych ludzi?

Tak jak wielu innych czytelników zostałam przyciągnięta sekretami osób, które nie są w stanie czuć miłości i wykazywać się empatią. Dla człowieka, który naturalnie posiada te umiejętności, jest to tak niewyobrażalna rzecz, że żadna książka, film czy artykuł nie będą w stanie wytłumaczyć, jak w rzeczywistości funkcjonują socjopaci. Niemniej można przynajmniej spróbować zrozumieć i przewidzieć ich zachowania. Z pomocą w tym zadaniu przyszła mi książka "Socjopaci są wśród nas".

Może warto zwrócić uwagę dla kogo jest przeznaczona ta książka. Bez wątpienia podchodzi ona pod literaturę popularno-naukową. Dlatego uważam, że wszystkie osoby zainteresowane tym tematem, powinny w niej się odnaleźć, ponieważ autorka używa tutaj bardzo przystępnego języka. Nie trzeba być żadnym specjalistą, czy wyjątkowo wykształconym człowiekiem, by zrozumieć treści, które doktor Stout chce przekazać. Wystarczy trochę zaangażowania i naturalnej ciekawości. O to nie trudno, gdyż książka zawiera wiele interesujących anegdotek, które pozwalają odpocząć chwilę od naukowych informacji. Stąd jest to lektura o szybko płynącej treści i rzadko kiedy czytelnik ma możliwość oderwania się od książki.

Myślę, że momentami osoby o rozbudowanej wiedzy psychologicznej mogłyby poczuć pewną niechęć. Ostatnimi czasami spędzałam dużo czasu nad naukową literaturą z dziedziny psychologii i przyznam, że brakuje mi tego ciężkiego stylu, gdzie każda nowa informacja musi oznaczać multum statystyk z badań i być zakończona rozbudowaną bibliografią. To bardziej kwestia przyzwyczajenia i mimo tego braku jestem ostatecznie zadowolona, że z taką przyjemnością zapoznawałam się z treściami, które wiele wnoszą do mojej wiedzy. Ale zarazem ostrzegam, że naukowcy nie do końca mogą być przekonani do takiego sposobu pisania. W tym momencie każdy sam musi sobie odpowiedzieć, co lubi i bardziej ceni. Autorka zgrabnie żongluje przydatnymi informacjami oraz pasjonującymi anegdotkami. Początkowo wywołało to we mnie niepewność co do rzetelności tej książki. Chcę wiedzieć, że nie są to zmyślone informacje. Przed chwilą wspominałam, że każda informacja nie jest potwierdzona pełną bibliografią. Nie oznacza to, że ona nie istnieje w ogóle. Pisarka powołała się na wiele cenionych artykułów i książek. Sama z niektórych z nich korzystałam w ramach pisania pracy rocznej. Przekonało mnie to, że nie są to fakty wyssane z palca.

Ta książka okazała się dla mnie ciekawą przygodą. Mam wiele zastrzeżeń do niej, ale zarazem dowiedziałam się wielu intrygujących rzeczy, które pchnęły mnie, by dalej pogłębiać temat. Myślę, że dla pasjonatów to naprawdę godna uwagi lektura pozwalająca wnieść nowe spojrzenie i dająca motywację, aby nie kończyć tylko na tym.

Nasze życie jest pełne emocji, które sprawiają, że jeden dzień może stać się tym najlepszym w życiu, by za chwilę zasłużyć na miano najgorszego. Reagujemy emocjami na pewne wydarzenia. Czasami wydają się one neutralne, innym razem niepodważalnie ważne, a jeszcze innym razem nikt, nawet my sami, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czemu odczuliśmy akurat tę emocję w tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Sezon na lisa" to ostatni tom romantycznej i emocjonującej trylogii Agaty Czykierdy-Grabowskiej. Paula rozpoczyna pracę w mazurskim pensjonacie Lisia Dolina. Jej jedynym celem jest zdobycie funduszy na rehabilitację chorego brata, za którego czuje się odpowiedzialna. Nie spodziewa się jednak, że te wakacje zmienią jej życie, ponieważ po raz pierwszy poczuje, że nie musi dźwigać rodzinnych problemów sama. Dzięki chłopakowi na tandemowym rowerze po raz pierwszy zrozumie, co znaczy być beztroską i szczęśliwą.
Zakochany w Sarze Olek wyjeżdża do pracy na Mazury, żeby zarobić na wyjazd do Kanady. Beztroski i przyjazny chłopak natychmiast zjednuje sobie przychylność pracowników Lisiej Doliny. Jego urokowi nie może się oprzeć nawet właścicielka pensjonatu, Anna, która nie cofnie się przed niczym, aby uwieść młodego chłopaka. Jego uwagę jednak przyciąga drobna piegowata dziewczyna o płomiennorudych włosach i niewyparzonym języku.
Czy jedne wakacje wystarczą, aby zostać ze sobą na zawsze? Czy miłość jest wstanie wybaczyć wszystko?

„Sezon na lisa” jest ostatnim tomem romantycznej trylogii Agaty Czykierdy-Grabowskiej, która w piękny, pełen emocji sposób opisuje związki młodych ludzi. To moje pierwsze spotkanie z jej twórczością i jestem pewna, że nie ostatnie, a mam sporo do nadrobienia. Nie miałam żadnych problemów z brakiem wiedzy na temat poprzednich części, dlatego ten cykl można czytać, jako niezależne części. Mimo wszystko warto sięgnąć poprzedniczki i poznać wszystkich bohaterów, których historie zechciała nam przekazać autorka. Jak mi się podobała historia Olka i Pauli? Co w niej jest takiego urokliwego?

Wyżej wspomniany Olek rozpoczyna pracę w pensjonacie o klimatycznej nazwie Lisia Dolina, bardzo marzy mu się wyjazd do Kanady, jednak chciałby mieć pewność, ze jego babcia sobie poradzi, kiedy go nie będzie. Robi wszystko, aby wyleczyć się ze swojego zauroczenia Sarą, dziewczyną, która związała się z innym mężczyzną, co ciąży mu mocno na sercu. Daje sobie czas na realizację planów dotyczących wyjazdu i zbiera na realizację potrzebne fundusze. Jakim jest człowiekiem? Bardzo sympatycznym i przyjacielskim, łatwo nawiązuje kontakty z współpracownikami, a także z szefostwem. Olek jest też bardzo atrakcyjnym mężczyzną, który na pewno będzie miał powodzenie u pań. Takiego to ze świecą szukać, więc czytelniczki romansolubne będą zachwycone, nie jest postacią bierną i bladą. Szybko zyskuje sympatię i kibicowałam mu, aby poukładał sobie życie tak, jak o tym marzył.

Paula przybywa do pensjonatu i staje się jego nową pracownicą, ma niepełnosprawnego brata, więc każdy grosz się przyda, aby zapewnić mu odpowiednie warunki. Dziewczyna z pozoru wydaje się bardzo cicha, nieśmiała i krucha, taka, którą mężczyzna chętnie otoczy ramieniem i swoją opieką. Jest jednak jedno ale, to tylko pozory, albo tylko cześć tej rudowłosej kobiety. Twardo stąpa po ziemi i ma charakterek diablicy, jest pyskata, a przy tym potrafi o siebie walczyć. Kreacja tej postaci bardzo mi się spodobała, jest wielowymiarowa, potrafi nas ująć sobą i swoją barwnością. Stara się być niezwykle samodzielna, dźwiga brzemię i problemy na własnych barkach nie oczekując księcia w lśniącej zbroi. To niezwykle zdeterminowana dziewczyna, o którą warto walczyć i się starać. Odmienność charakterów sprawia, że można mieć wątpliwość, czy Olek jest tym, który naprawdę pasuje do Pauli, jednak jego charyzma i zaangażowanie nie pozostawia czytelnikowi żadnych wątpliwości, tylko czy zauważy to bohaterka? Czy dla niej Olek będzie mężczyzną, któremu będzie w stanie zaufać? Czy to tylko letni romans i fascynacja?

Agata Czykierda-Grabowska przypomina nam, że tych pierwszych razów w życiu mamy naprawdę wiele, pierwszy raz angażujemy się w coś emocjonalnie, wsiadamy na rower, zakochujemy się, walczymy o to, w co wierzymy. Każdy z nich jest w życiu człowieka bardzo cenny, pozwala nam zdobyć doświadczenie i wyciągnąć z nauki wnioski. Autorka przedstawiła Lisią Dolinę niezwykle barwnie, mazurski klimat sprawił, że sama miałam ochotę wynająć tam pokój i poobserwować bohaterów i ich urocze przekomarzanki.

Autorka ukazuje nam realia rodziny, która musiała zebrać siły, aby zapewnić osobie niepełnosprawnej warunki do rehabilitacji, chociaż Paula została przez życie zmuszona do szybkiego dorośnięcia nie buntowała się przeciwko temu. Emocje zostały opisany w taki sposób, że nie sposób było mi się od tej książki oderwać. Byłam ich głodna i chłonęłam zachwycając się realizmem tej sytuacji. „Sezon na lisa” nie jest książką smutną, melancholijną, ale bardzo ciepłą i romantyczną. Daje czytelnikowi wiele nadziei i przyjemności, znajdujemy w niej humor, romantyzm i stopniowe zdobywania zaufania drugiego człowieka.
Jest mi bardzo przykro, że opowieść, którą właśnie opisuję dobiegła końca, jednocześnie mam ten komfort, że przede mną wiele książek Agaty Czykierdy-Grabowskiej, które musze poznać. Tak, muszę, bo kiedy raz złapiecie w ręce coś tej autorki nie będzie łatwo na tym poprzestać.

Po „Sezon na lisa” polecam Wam sięgnąć zwłaszcza, kiedy będziecie spragnieni pięknej i niecodziennej historii o miłości, pełnej subtelności i delikatności. Nie zabraknie momentów, które chwycą za serce, sprawią, że w oku zakręci się łza.

"Sezon na lisa" to ostatni tom romantycznej i emocjonującej trylogii Agaty Czykierdy-Grabowskiej. Paula rozpoczyna pracę w mazurskim pensjonacie Lisia Dolina. Jej jedynym celem jest zdobycie funduszy na rehabilitację chorego brata, za którego czuje się odpowiedzialna. Nie spodziewa się jednak, że te wakacje zmienią jej życie, ponieważ po raz pierwszy poczuje, że nie musi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sara jest ambitną studentką, która kocha muzykę i dzieci. Pewnego dnia kończy fatalny związek z Damianem. Nie może dłużej być z mężczyzną, który jej nie szanuje. Pragnie odskoczni od wielkiego miasta i przykrych wspomnień, więc postanawia wrócić na wakacje w rodzinne strony.

Przypadek, los lub fatum sprawia, że w tym samym czasie powraca tam brat jej najlepszej przyjaciółki, Paweł — przystojny, przebierający w panienkach mężczyzna. Sara uważa, że jedyne, czego może chcieć od kobiety ten człowiek, to zaciągnąć ją do łóżka. Nic dziwnego, że tak sądzi, skoro jako osoba bliska jego siostrze, słyszała o nim i jego podbojach wiele historii, które nie zachęcały do zacieśnienia z nim więzi. Gdy ich drogi się krzyżują, młoda studentka nie zamierza zostać jego kolejną zdobyczą, zwłaszcza że nienawidzi tego typu facetów.

Sara ma silne postanowienia. Nie wie jednak, że niedługo nadejdzie Noc Kupały, a ten zaczarowany czas niezwykle sprzyja miłości. Czyżby łączyło ich więcej, niż którekolwiek chciałoby przyznać?

O tej autorce słyszałam pozytywne opinie już od dłuższego czasu, ale nigdy nie było nam po drodze. Gdy w końcu nadarzyła się okazja do przeczytania czegoś ze zbioru jej twórczości, nie wahałam się ani chwili. Z niecierpliwością czekałam na przesyłkę, a później w każdym wolnym momencie, zapoznawałam się z kolejnymi wydarzeniami z ich życia. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że nie znam pierwszego tomu, nic nie było dla mnie niejasne.

Od pierwszych stron zakochałam się w stylu pisania Agaty Czykierdy-Grabowskiej, który okazał się lekki i przyjemny. Wszystkie wydarzenia zostały spójnie i niezwykle ciekawie opisane. Nie mogłam się oderwać od tej powieści. Cała fabuła zainteresowała mnie do tego stopnia, że jeżeli miałam taką możliwość, to czytałam nawet w trakcie zajęć praktycznych w szkole. Całość dopełniały świetne, realne i naturalne dialogi, które z wyczuciem zostały przesiąknięte sporą dawką humoru i sarkazmu. Uwielbiałam przepychanki słowne Sary i Pawła.

W "Stand by me" zostały zamieszczone opisy scen łóżkowych. Nie w każdej książce są one napisane w dobry sposób. Tutaj jednak bardzo przypadły mi do gustu. Na szczęście ani razu nie dostrzegłam w tym tekście wulgarności, tylko uczucia. Nigdy nie zostały przekroczone granice dobrego smaku, co bardzo mi się spodobało.

Dzięki tej historii czytelnik może uświadomić sobie, że nie warto słuchać plotek i tego, co mówią o danej osobie inni ludzie. Najczęściej okazuje się bowiem, że jesteśmy negatywnie nastawieni do podmiotu obgadywania, tylko dlatego, że ktoś go nie lubi. Najpierw powinniśmy dobrze poznać tę osobę, przekonać się, jaki ma charakter i według własnej opinii zdecydować, czy chcemy mieć z nią kontakt.

Dzięki stylowi pisania autorki zaangażowałam się w życie bohaterów, ogromnie ciekawiło mnie, co jeszcze się wydarzy. Gorąco kibicowałam Sarze i Pawłowi. Miałam nadzieję, że między nimi zaiskrzy.

Mimo tego, że na początku powieści Paweł został wykreowany na niestałego w uczuciach kobieciarza, to później jego zachowanie mnie urzekło. Według mnie przeszedł przemianę, a także okazał się męski, troskliwy i wbrew pozorom bardzo porządny. Sara w niektórych momentach mnie lekko irytowała. Co prawda, nie dawała sobie w kaszę dmuchać, ale z drugiej strony często reagowała przesadnie. Nie była dla mnie idealną postacią, ale absolutnie nie trafiła do grupy nielubianych przeze mnie bohaterów. Żywiłam do niej mieszane uczucia.

"Stand by me" okazało się naprawdę dobrą książką. Ja jestem zachwycona. Mam nadzieję, że Wy także po nią sięgniecie i będziecie mieli podobne odczucia.

Sara jest ambitną studentką, która kocha muzykę i dzieci. Pewnego dnia kończy fatalny związek z Damianem. Nie może dłużej być z mężczyzną, który jej nie szanuje. Pragnie odskoczni od wielkiego miasta i przykrych wspomnień, więc postanawia wrócić na wakacje w rodzinne strony.

Przypadek, los lub fatum sprawia, że w tym samym czasie powraca tam brat jej najlepszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W książce „Pierwszy raz”, poznajemy młodych bohaterów – Lenę i Kubę, których od zawsze łączyła dziwna więź nie tylko ze względu na fakt, że brat dziewczyny – Łukasz był jego najlepszym przyjacielem Kuby. Chłopak, odkąd pamięta, był w niej zakochany, czym ona nie miała pojęcia, ponieważ niestety nie odwzajemniała tego uczucia.

Spotkali się, gdy oboje byli już dorośli. Dawne uczucie, jakim darzył ją Jakub przetrwało mimo upływającego czasu i uderzało w niego ze zdwojoną siłą, czego młoda kobieta zdawała się nie zauważać. Coś ją jednak przyciągało do przyjaciela z lat nastoletnich. Coś, czego na obecną chwilę nie potrafiła nazwać, ale to było jednak silniejsze od niej. Nagle zaczęła patrzeć na mężczyznę inaczej, w zupełnie niezrozumiały dla niej sposób. Oboje więc postanowili wejść w dość dziwny układ, który – mimo woli – przeradzał się w coś głębszego. Czy uda jej się zrzucić tę maskę obojętności i pokochać mimo traumy z przeszłości? Czy będzie potrafiła na nowo komuś zaufać?

Lena była zagadką. Miała w sobie tajemnicę, której nie chciała nikomu zdradzić – nawet Kubie. Z tego też powodu nigdy nie pozwoliła zbliżyć się do siebie żadnemu mężczyźnie. Strach oraz obawa przed mężczyznami spowodowały, że dziewczyna nie potrafi kochać. Otuliła więc swoje zranione serce skorupą obojętności budowaną przez wiele lat. Bała się kolejnego cierpienia, co nie pozwalało jej doświadczyć szczęścia. Nagle jednak pojawił się Kuba i w dziewczynie powoli zaczęło wszystko pękać. Oboje zaczynają niebezpieczną grę skrywaną pod pozorem przyjacielskiej relacji. Od teraz nic już nie ma znaczenia i liczą się tylko ich emocje, które towarzyszą czytelnikowi aż do samego końca powieści.

Wydawać by się mogło, że już sam kontrowersyjny tytuł zdradza fabułę i wskazuje na jej jednoznaczny charakter. Oczywiście, jest to trafione skojarzenie, ale nie będzie ono głównym wątkiem powieści, ponieważ autorce nie chodzi tylko o wątek seksualny. Bohaterka przeżywa ten swój „pierwszy raz” na wielu polach. Pod tym tytułem chowa się treść niezwykle pouczająca oraz wielowymiarowa.

Jest to historia niezwykle prawdziwa, pełna bólu, cierpienia, niewyjaśnione i pełnej tajemnic przeszłości. Kryje też w sobie nadzieję na lepsze jutro, jeśli tylko pozwolimy sobie na odrobinę szczęścia oraz spotkamy odpowiednią osobę, która zacznie nas rozumieć, akceptować. To pozwoli nam na przezwyciężenie lęków czy ograniczeń, uwolnić się od przeszłości. Tak zrobiła bohaterka. Lena postanowiła zaufać oraz przeżyć swoje życie bez ciężaru cierpienia, z którym zmagała się przez wiele lat. Pozwoliła, aby ktoś dzielił z nią ten los. Zaczęła na nowo doświadczać, a nie obserwować. Poczuła się wolna.

Kuba zaś to chodzący ideał – przystojny, kochający i szczerze oddany swojej wybrance mężczyzna, który stara się zrozumieć i pocieszyć ukochaną. Ujmuje swoją nienachalną opiekuńczością. Nie chce wszystkiego od razu. Nie spieszy się. Czeka. Pozwala Lenie na chwile słabości. Pomaga walczyć z cierpieniem. Stara się ją rozumieć i wspierać na każdym kroku.

Fabuła książki nie jest specjalnie skomplikowana, ale za to bardzo wciągająca. Każdy czytający przeżyje wszystkie emocje wraz z bohaterami, ponieważ nie będzie umiał oderwać się od lektury dopóki nie pozna jej zakończenia. Jednocześnie, wszystkich spragnionych tzw. „momentów” muszę rozczarować, ponieważ tutaj ich po prostu nie ma. Autorka pozbawiła tutaj gwałtownych emocji oraz uniesień właściwych dla kiczowatych romansów.

Konstrukcja zachowania bohaterów przyprawia o palpitację serca. Raz irytuje, raz rozbawia. Nie pozostawia nas obojętnym na ich losy. Uczy cierpliwego oczekiwania na dalszy ciąg historii. Dużo jest tu czułości i delikatności. Miłość wypływa niemal z każdego napisanego przez pisarkę słowa. Sama autorka czaruje nas każdym wyrazem i dawkowaniem emocji. Dzięki temu nic nie jest oczywiste. To opowieść o młodych ludziach, których los złączył ze sobą już dawno, ale oni zdają się tego nie zauważać. Tę książkę po prostu trzeba przeczytać.

„Pierwszy raz” pokazuje, że cierpliwość popłaca i jeśli się kogoś naprawdę kocha i widzi się, że jest faktyczna szansa, że ta miłość zostanie odwzajemniona – to się o tę osobę walczy. Nie każdy od razu zdaje sobie sprawę z własnych uczuć, a jeśli ktoś ma jakieś uprzedzenia do związków, miłości, czy coś w tym rodzaju, to jest jeszcze ciężej, ale... nie ma co się poddawać zbyt łatwo. I Kuba jest tego właśnie świetnym przykładem.

W książce „Pierwszy raz”, poznajemy młodych bohaterów – Lenę i Kubę, których od zawsze łączyła dziwna więź nie tylko ze względu na fakt, że brat dziewczyny – Łukasz był jego najlepszym przyjacielem Kuby. Chłopak, odkąd pamięta, był w niej zakochany, czym ona nie miała pojęcia, ponieważ niestety nie odwzajemniała tego uczucia.

Spotkali się, gdy oboje byli już dorośli. Dawne...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki I nie wróciłeś... Marceline Loridan-Ivens, Judith Perrignon
Ocena 7,3
I nie wróciłeś... Marceline Loridan-I...

Na półkach: ,

Życie w obozie koncentracyjnym, do którego autorka trafiła, mając kilkanaście lat, stanowi jedynie tło opowieści o powrocie do wolności i życia. To długa rozmowa z ojcem, który tam zginął, list pisany po wielu latach do jedynego człowieka, który potrafiłby zrozumieć. Wzbudzająca wiele kontrowersji francuska dziennikarka w nietypowy sposób dołącza do grona piszących o obozach koncentracyjnych. To nie jest relacja z miejsca, w którym trzeba było staczać walkę o każdą chwilę życia, ale opowieść o niemożliwym powrocie do świata, który stał się obcy i nieprzychylny, o tęsknocie za tymi, którym niczego nie trzeba by tłumaczyć. O życiu na zawsze naznaczonym tragedią.

"W obozie nie istniała żadna logika, liczyła się wyłącznie ich obsesja liczb, a umierało się albo natychmiast, albo trochę później, stamtąd się już nie wychodziło." Tylko człowiek potrafi tak dotkliwie i boleśnie zranić drugiego człowieka, naznaczyć jego życie cierpieniem i poczuciem krzywdy, odcisnąć silny ślad na psychice i sercu, wywrócić uczucia z bezwzględną i mroczną siłą, bestialsko pozbawić chęci odczuwania, wprowadzić w stan czerpania z resztek podświadomości, aby tylko przetrwać. Obozy koncentracyjne, masowe morderstwa, nienawiść, upodlenie, traktowanie ludzi w najgorszy z możliwych sposobów, przypisanie im numerów i postrzeganie tylko w kategoriach kolejnych cyfr. Nie ma możliwości, aby w pełni opisać ogrom tragedii, dramatycznych losów, wstrząsających zdarzeń czy przerażających doświadczeń. Straszne i niewyobrażalne, zaledwie nielicznym udało się przeżyć tę gehennę, przejść przez piekło utracenia własnej tożsamości, poczucia wartości, a nawet istoty człowieczeństwa. Jak po takich doświadczeniach nauczyć się na nowo funkcjonować w świecie, przedefiniować samego siebie, pozbyć się ponurego cienia? Czy można, jakby na przekór oprawcom, zachować pogodę ducha, kumulować nadzieję, wciąż wierzyć, czerpać, choć małymi łykami, radość z codziennych dni? Nie jest łatwo wyrzucić obóz ze świadomości, dać sobie szansę na ułożenia szczęśliwego życia, powrócić do normalności, cieszyć się z wolności. Przecież nie da się już odzyskać tego, co się straciło, co zabrały tragiczne wydarzenia, ani pogodnego dzieciństwa, ani pełnej rodziny, ani dni spędzonych przy ukochanym ojcu, ani tego, jaki inny, pomyślny i sprzyjający, scenariusz mógłby przybrać los. I właśnie ta książka, w formie listu do ojca, który nie przetrwał obozu, napisana przez ponad osiemdziesięcioletnią kobietę, dziennikarkę, filmowca, a nade wszystko córkę, staje się zespoleniem wszystkich tych odczuć, niezwykle wzruszającym, przenikliwym dowodem siły i determinacji jednej z nielicznie ocalonych, świadectwem doznanego okrucieństwa i jego całkowitego potępienia. Niebywale mocno chwyta za serce, rozsądnie przestrzega, jednocześnie pozwala na zrzucenie ogromnego balastu przeszłości. Stanowi przekaz do każdego z nas, prośbę do ludzkości, aby z takimi demonami nikt nigdy nie musiał już stawać do walki. Ogromna koncentracja emocji, mądrości, życiowej wiedzy, refleksji i poruszania sumienia, napisana pięknym stylem, z otwartością i szczerością. Cieniutka książeczka, o tak ważnym i cennym przesłaniu. Po jej przeczytaniu każdy z nas nabiera jeszcze większego szacunku do życia, zarówno swojego, jak i innych.

Życie w obozie koncentracyjnym, do którego autorka trafiła, mając kilkanaście lat, stanowi jedynie tło opowieści o powrocie do wolności i życia. To długa rozmowa z ojcem, który tam zginął, list pisany po wielu latach do jedynego człowieka, który potrafiłby zrozumieć. Wzbudzająca wiele kontrowersji francuska dziennikarka w nietypowy sposób dołącza do grona piszących o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy przeszłość wpływa na teraźniejszość są tylko dwie drogi: walka lub ucieczka. Czasem jednak nie można się skryć przed przeznaczeniem, a wtedy zostaje już tylko jedno rozwiązanie...

Farah Hafi jest dziennikarką, która nie boi się obnażyć nawet najgorszej prawdy. Poszukiwana przez służby specjalne całego świata musi uciekać, aby rozwiązać sprawę, którą zajęła się w poprzednim tomie Trylogii Hartlandzkiej. Przez własne działania została niesłusznie oskarżona za porwanie zakładników w Moskwie. Udało się jej jednak zbiec i zamierza odkryć prawdę za wszelką cenę.

Ucieka do Dżakarty, gdzie zamierza dalej zajmować się rozpracowaniem przestępczej działalności rosyjskiego oligarchy Walentina Ławrowa. Za dużo niewidomych i ślepych uliczek spowalnia dochodzenie, ale kobieta się nie poddaje. Z pomocą Paula Chapelle, również dziennikarza, ma zamiar upublicznić sprawę. Mężczyzna odkrywa nowe informacje w Johannesbugu oraz Moskwie. Tym sposobem rozpracowują grupę przestępczą, która działa na całym świecie. Niestety będą musieli walczyć o przetrwanie oraz z własną przeszłością. Czy wyjdą z tego całego? Czy społeczeństwo nareszcie pozna prawdę o nielegalnych działalnościach?

Trylogia Harlandzka porównywana jest do Millenium Stiega Larsssona. Każda powieść jest wyjątkowa i unikatowa. Mogą pojawiać się podobne schematy, ale nie będzie dwóch takich samych dzieł. Dlatego chętnie sięgnęłam po Walkę cieni. Pierwszy tom był naprawdę dobry, dlatego liczyłam na powtórkę.

Kiedy widzę słowo thriller, oczekuje czegoś wstrząsającego, życiowego, zdumiewającego i przez co nie będę mogła zasnąć. Nie ze strachu, ale z obawy co do prawdziwości opisywanych wydarzeń. A co, jeśli to wszystko dzieje się właśnie teraz, a ja żyje sobie w Polsce, całkowicie nieświadoma? Właśnie takie książki: dające do myślenia i prawdziwe, to idealna odskocznia, od przesłodzonych romansów. To właśnie dostałam, kiedy sięgnęłam po Walkę cieni. Spiski polityczne, emocje, rozterki, walkę, chęć przetrwania, brudne spiski. Normalnie czułam krew, pot i łzy.

Bohaterka jest bardzo silną postacią, nie obdartą jednak z realizmu. Mistrzyni pencak silat, dziennikarka, ale również uczuciowa kobieta. Ma ognisty temperament, jest bystra, zagadkowa i nie wiadomo, co zrobi za chwilę. Ma jednak swoje słabości, które pakują ją w kłopoty. Inni bohaterowie są tylko tłem dla jej działań. Nawet Paul Chapelle, który wspiera Farah, nie może się z nią równać. Trzeba jednak przyznać, że postacie są wyraziste i dobrze wykreowane.

Wydarzenia z pierwszego tomu: handel dziećmi, wyzysk, narkotyki i prostytucja są cały czas tłem historii. Farah chce oczyścić swoje imię i ujawnić globalny spisek. Autor bardzo dobrze pokazał walkę jednostki ze skorumpowanym systemem. Wydarzenia w drugiej części są jeszcze bardziej realistyczne, brutalne. Fabuła czasami aż za bardzo pędzi do przodu. Brakowało mi trochę momentów przestoju, które choć trochę dałyby wytchnienie.

Styl twórcy jest przystępny, a powieść czyta się szybko. W lekki sposób opisuje naprawdę ciężkie tematy. Ma się dostęp do wszystkich wydarzeń, co pozwala na lepsze śledzenie fabuły. Narracja jest wieloosobowa. Wykreowany świat pobudza wyobraźnię, dzięki czemu lepiej można zrozumieć powieść. Zakończenie daje niedosyt i pragnienie posiadani kolejnego tomu.

"Walka cieni", to książka warta polecenia wielbicielom gatunku, jak i zastanawiającym się nad startem z thrillerem. Mnogość wątków daje porządnego kopa wyobraźni, a ciekawi bohaterowie podsycają akcję. Połączenie trudnych tematów z wewnętrznymi demonami postaci to strzał w dziesiątkę. Walter Lucius zrobił kolejny raz rozpiernicz w moim wnętrzu.

Kiedy przeszłość wpływa na teraźniejszość są tylko dwie drogi: walka lub ucieczka. Czasem jednak nie można się skryć przed przeznaczeniem, a wtedy zostaje już tylko jedno rozwiązanie...

Farah Hafi jest dziennikarką, która nie boi się obnażyć nawet najgorszej prawdy. Poszukiwana przez służby specjalne całego świata musi uciekać, aby rozwiązać sprawę, którą zajęła się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Motyl i burza" Luciusa Waltera to książka, w której mieszają i przenikają dwa światy. Europejski – przyziemny i rzeczywisty oraz orientalny – skąpany we wspomnieniach i urzeczywistniający się w świadomych bądź podświadomych nawykach i zachowaniach. Na granicy tych światów żyją bohaterowie tego holenderskiego thrillera.

Farah Hafez to dobiegająca czterdziestki piękna dziennikarka i mistrzyni sztuki walki pencak silat, która przed trzydziestoma laty zmuszona była uciekać z Afganistanu i osiedliła się w Holandii. W Amsterdamie znalazła oazę – specyficznie przez nią rozumianego – spokoju i zapomnienia. Na co dzień pracuje w ogólnokrajowej gazecie „Algemeen Nederlands Dagblad”, czekając na temat – wyzwanie życia.

Farah bierze również udział w galach brutalnych walk, i po jednej nich jedzie do szpitala, by dowiedzieć się, co się stało z ciężko znokautowaną przez nią rywalką. To właśnie tam trafia na dziecko, które przywieziono w krytycznym stanie po potrąceniu przez samochód w lasku amsterdamskim. Chłopiec ma orientalne rysy oraz dziewczęcy strój i makijaż na sobie. Kiedy dziennikarka z jego ust słyszy: „padar” – słowo oznaczające w języku dari „ojca” – zaczyna podejrzewać, że to nie był zwykły wypadek, a dziecko wcześniej padło ofiarą okrutnego i obrzydliwego afgańskiego rytuału bacha bazi. Hafez rozpoczyna dziennikarskie śledztwo, w trakcie którego okaże się, że natrafiła na wielką aferę o międzynarodowym zasięgu. Czy zdoła odkryć prawdę, nie zatracając przy tym siebie i wiary w ludzi i wartości, którym hołdowała od najmłodszych lat?

Oceniając "Motyla i burzę" miałam mieszane odczucia. Mogę wybaczyć Walterowi Luciusiowi brak umiarkowania, który spowodował, że w jednej powieści umieścił sumę wszystkiego, o czym chciał napisać. I tak połączył thriller z romansem i antropologiczną monografią. Jednak największym grzechem jego powieści jest sztampowość. Stereotypowe są postacie, wydarzenia, które stają się ich udziałem, oraz postępowanie i motywacje, jakimi się kierują. Żałuję, bowiem jest to powieść, która poza warstwą sensacyjną i społeczno-kulturową, niesie uniwersalną opowieść o upadku wartości, niespełnionych marzeniach i okrutności współczesnego świata.

Akcja książki jest nużąca, a mnogość wątków dodatkowo ją spowalnia. Pomimo to – co może wydawać się sprzeczne i zadziwiające – fabuła książki wciąga i trzyma w napięciu aż do samego końca. Wspomniana obfitość jest nie tylko wadą, lecz bywa również zaletą. Autorowi udaje się równolegle zainteresować czytelnika intrygą, jak i rozbudowanymi opisami nie tylko Amsterdamu i Holandii wraz z ich topografią i atmosferą, ale i odległych im geograficznie i kulturowo chociażby Kabulu czy Johannesburga.

Bardzo ciekawa jest warstwa społeczna, która ukazuje różnice kulturowe. Zestawienie historii, obyczajów i mentalności ludzi pochodzących z różnych zakątków świata oraz zderzających się w holenderskiej rzeczywistości, niesie w sobie większą wartość niż interesująca i poruszająca intryga będąca osią powieści.

Mogłabym w tym miejscu postawić kropkę, gdyby nie okładka. To na niej umieszczony został blurb, buńczucznie zapowiadający, że Motyl i burza to „Holenderska odpowiedź na MILLENNIUM Stiega Larssona”. I na zapowiedzi się skończyło. Powieść Luciusa nie przystaje do legendarnej szwedzkiej trylogii, która wyznaczyła nowe trendy w literaturze popularnej, stając się obiektem ciągłych – zazwyczaj zupełnie chybionych – odniesień. To kolejny raz, kiedy osoba odpowiedzialna za umieszczenie blurbu na okładce wyrządza – narzucając kontekst konfrontacji – książce i jej autorowi krzywdę. Dobra powieść obroni się sama, podobnie, jak same nasuną się ewentualne porównania. Z kolei krzykliwa i – najczęściej – pusta reklama nic nie zdziała, stawiając lekturę z góry na straconej pozycji.

Farah Hafez to nie Lisbeth Salander. I nie zmienią tego ani blizny na jej ciele i duszy, ani uczynienie jej dziennikarką i mistrzynią sztuk walki jednocześnie, uciekinierką i właścicielką porsche zarazem. Wykreowana przez autora bohaterka jest przerysowana, brakuje jej czegoś, co cechowało postać z Millennium. Tym czymś była naturalność i oryginalność. Tak, jak bohaterce, tak i samej książce zabrakło polotu, który sprawiłby, że to holenderska powieść stałaby się wzorem dla innych.

"Motyl i burza" Luciusa Waltera to książka, w której mieszają i przenikają dwa światy. Europejski – przyziemny i rzeczywisty oraz orientalny – skąpany we wspomnieniach i urzeczywistniający się w świadomych bądź podświadomych nawykach i zachowaniach. Na granicy tych światów żyją bohaterowie tego holenderskiego thrillera.

Farah Hafez to dobiegająca czterdziestki piękna...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Gra o tron i filozofia. Słowo tnie głębiej niż miecz William Irwin, Henry Jacoby
Ocena 6,1
Gra o tron i f... William Irwin, Henr...

Na półkach: , ,

Rozsądni redaktorzy książki, Henry Jacoby i William Irwin, prawie na samym początku umieszczają ostrzeżenie o „spoilerach”, które mają ustrzec mniej zaawansowanych w czytaniu „Pieśni Lodu i Ognia” miłośników George’a Martina przed sytuacją, w której przeczytają coś, co zdradzi im fabułę i pozbawi przyjemności czytania. Mowa w niej bowiem o zdarzeniach, które mają miejsce na przestrzeni całego cyklu, nie tylko w pierwszych, zekranizowanych częściach. „Gra o Tron i filozofia” to zbiór dwudziestu esejów na różne tematy związane z filozofią i etyką, który trafił do rąk czytelników dzięki wydawnictwu Helion.

Powszechne na Zachodzie, coraz częstsze w Polsce zjawisko zestawiania ze sobą kultury popularnej oraz filozofii ma w sobie pewien potencjał, zarazem piękny, jak i użyteczny. Tym większa szkoda, że jego realizacja przebiega w sposób mierny, a skutki są zniechęcające.

"Gra o tron i filozofia" zdradza w tytule zawartość zbioru pod redakcją Henry'ego Jacoby'ego i Williama Irwina. To dwadzieścia esejów, których twórcy starają się wykazać filozoficzne elementy w stworzonej przez George'a R. R. Martina sadze Pieśń Lodu i Ognia. Podzielony jest na pięć części zapewniających spójność tematyczną. Część pierwsza, W grze o tron zwycięża się albo umiera, dotyczy władzy, sposobów jej zdobywania i utrzymywania. Część druga, Czego się nie robi z miłości, skupia się na zagadnieniu moralności i idei w ujęciu prywatnym, w przeciwieństwie do części czwartej (Kto wydaje wyrok, sam powinien go wykonać), która również dotyczy moralności, lecz moralności w ujęciu społecznym, o odpowiedzialności wobec zbiorowości, nie wobec siebie samego. Dzieląca je część trzecia, Nadchodzi zima, obejmuje eseje poświęcone metafizyce i epistemologii. Ostatnia, piąta część, nosząca podtytuł Zadajesz cios ostrym końcem, posiada najbardziej luźne związki tematyczne. Znajdują się w niej eseje dotyczące zarówno miłości, jak i władzy, lecz intelektualny środek ciężkości przeniesiony jest bardziej na nowoczesną (czy raczej ponowoczesną) filozofię, obejmując teorię gier czy zależność wiedzy i władzy w ujęciu Foucaulta, więc wyraźnie odróżnia się od dość tradycjonalistycznych ujęć poprzednich części.

Założenie zbioru: by w Pieśni Lodu i Ognia odnaleźć tropy filozoficzne, stało się niestety jego przekleństwem. Większość autorów podeszła do tego projektu w schematyczny sposób – wybrali odpowiadającą im koncepcję filozoficzną, a następnie dobrali takie elementy świata literackiego Martina, by mogły stanowić swoistą ilustrację wcześniej podjętych założeń. W ten sposób Gra o tron i filozofia staje się serią intelektualnej ekwilibrystyki, lecz poprzez swoją stanowczość nie zyskuje na ciekawości ani na wiarygodności, bo analogicznie dałoby się zapewne dorobić do sagi każdą interpretację filozoficzną. Zresztą zwykle teksty nie stanowią filozoficznych interpretacji całości, lecz składają się na mozaikę możliwości filozoficznego problematyzowania pojedynczych lub archipelagicznych problemów, bez pretensji do całościowego odczytania, co może być postrzegane zarówno jako wada, jak i zaleta – w zależności od przekonań czytelnika.

Od strony filozoficznej zbiór nie jest zaskakujący. Przywołany już Foucault jest najpewniej najbardziej oryginalnym myślicielem, do którego odnieśli się twórcy (a konkretnie Chad William Tim) Gry o tron i filozofii. Pozostałe nazwiska należą do podstawowego kanonu zachodniej filozofii, od starożytności (Platon, Arystoteles), przez renesans i oświecenie (Machiavelli, Kartezjusz, Hobbes), po modernizm (Nietzsche). Brakuje jednak bardziej współczesnych nurtów filozoficznych: postkolonializmu, gender/queer studies, psychoanalizy czy marksizmu. Wydaje się, że wybór został dokonany i przedstawiony w ten sposób, by mógł trafić do możliwie najszerszego grona czytelników, nie wymagając od nich żadnej wiedzy filozoficznej.

Głównym minusem "Gry o tron i filozofii" jest jednostronne postrzeganie tytułowej relacji. Biorąc dzieło mocno zakorzenione w kulturze popularnej, autorzy naginają je tak, by móc wskazać w nim egzemplifikację filozoficznych teorii. Natomiast nie działa to w drugą stronę. Gra o tron (czy szerzej: Pieśń Lodu i Ognia) jest przecież zarówno literackim uniwersum, jak i zjawiskiem kulturowym. Jako takie samo wykształca pewną filozofię, samo oddziałuje na świat wobec siebie zewnętrzny. O tym jednak zbiór konsekwentnie milczy.

Rozsądni redaktorzy książki, Henry Jacoby i William Irwin, prawie na samym początku umieszczają ostrzeżenie o „spoilerach”, które mają ustrzec mniej zaawansowanych w czytaniu „Pieśni Lodu i Ognia” miłośników George’a Martina przed sytuacją, w której przeczytają coś, co zdradzi im fabułę i pozbawi przyjemności czytania. Mowa w niej bowiem o zdarzeniach, które mają miejsce na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czy do gabinetu psychoterapeuty zaglądamy dlatego, że dojrzeliśmy do głębokiej zmiany, czy raczej pragniemy, by osoba postronna utwierdziła nas w kłamstwach, którymi karmimy się od lat? Książka Jona Fredericksona nie tylko nauczy nas dostrzegać złudzenia i iluzje naszej codzienności, lecz także dostarczy wskazówek, jak zmierzyć się z prawdą o samym sobie i uczynić swoje życie lepszym.

Książka "Kłamstwa, którymi żyjemy" wydana nakładem wydawnictwa W Drodze ma na celu pokazanie czytelnikowi jak zmierzyć się z prawdą, spróbować zaakceptować siebie oraz jak podjąć próbę zmiany samego siebie. Wbrew pozorom książka ta jest faktycznie interesująca. Nie jest to kolejny, nudny poradnik, który pokazuje jak w dziesięciu krokach stać się innym, lepszym człowiekiem. To książka, która bazując na prawdziwych sytuacjach i wydarzeniach przedstawia jak my, ludzie, potrafimy odbierać sytuacje oraz jak wyciągamy tylko pozytywne dla nas wnioski.

Jon Frederickson to terapeuta oraz założyciel Instytutu Intensywnej Krótkoterminowej Psychoterapii Dynamicznej i to właśnie jego obserwacje możemy poznać w tym utworze. Autor pokazuje jak bardzo oszukujemy samych siebie, jak naginamy rzeczywistość tylko po to, aby było nam łatwiej ją zaakceptować. Przedstawione są same życiowe problemy, z którymi każdy z nas musiał się zmagać. Zwrócona jest również uwaga na to, jak bardzo boimy się uczuć, robimy wiele by przed nimi uciec czy też przeczekać trudny dla nas czas. Frederickson daje nam do zrozumienia to, że często przez krzywdy, które spotkały nas w przeszłości, my w teraźniejszości często mamy skłonności, aby zadawać sobie podobny ból. To książka naszpikowana psychologicznymi analizami, jednak za sprawą prostego języka i wieloma życiowymi przykładami z całą pewnością jest zrozumiała dla każdego odbiorcy. Znajdziemy w niej także mnóstwo złotych myśli, które odnoszą się do każdych aspektów życia. Może ona służyć jako pocieszenie dla osób, które zostały zdradzone, zranione, dla tych, którzy przeżyli traumatyczne wydarzenia, czy zwyczajnie nie radzą sobie z emocjami. Jeśli wyciągnie się dobre wnioski po lekturze tej pozycji, można otworzyć oczy na świat i zobaczyć, że faktycznie, nie wszystko co nas otacza jest takie za jakie cały czas to uważaliśmy. Książka pokazuje świat w całkiem innych barwach i pozwala udoskonalić nasz tok myślenia.

Pozycja konieczna do przeczytania dla każdego człowieka bez względu na płeć, wiek czy status materialny. Pod względem psychicznym i uczuciowym każdy z nas jest taki sam i wszyscy chcielibyśmy mieć życie piękne i beztroskie, a problemy omijać lub radzić sobie z nimi bez większego wysiłku.

Polecam

Czy do gabinetu psychoterapeuty zaglądamy dlatego, że dojrzeliśmy do głębokiej zmiany, czy raczej pragniemy, by osoba postronna utwierdziła nas w kłamstwach, którymi karmimy się od lat? Książka Jona Fredericksona nie tylko nauczy nas dostrzegać złudzenia i iluzje naszej codzienności, lecz także dostarczy wskazówek, jak zmierzyć się z prawdą o samym sobie i uczynić swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wyszczekana Miłość" to drugi tom serii "Bluff Point", którą miałam okazję przeczytać. Bardzo polubiłam się z tymi bohaterami, bo książka była świetną odskocznią od wymagających lektur i wiedziałam, że muszę kontynuować kolejne tomy. Co prawda leżały na półce od dłuższego czasu, ale o nich nie zapomniałam, czekałam chyba na odpowiedni moment, kiedy to będę miała ochotę na coś lekkiego i zabawnego. "Wyszczekana Miłość" była do tego idealna - przezabawna, słodka, czysta przyjemność.

Główną bohaterką jest Carly, którą znamy już z pierwszego tomu. Carly to kobieta, która nie bawi się w związki. Bez wyjątków. Interesują ją tylko przygody na jedną noc i jest jej z tym bardzo dobrze. Kiedy w jej życiu pojawia się James, jej zasady ulegają zawahaniu, ale nadal trwa w swoim postanowieniu - nawet pomimo wyraźnej dezaprobaty jej przyjaciółek, które próbują przemówić jej do rozumu i pokazać, że James może być tym jedynym. Autorka przez dużą część książki wskazuje na to, że w przeszłości zdarzyło się coś, co sprawiło, że Carly nie ma zaufania do mężczyzn i nie chce otworzyć na nich swojego serca. Ale tak naprawdę dopiero pod koniec dowiadujemy się, co tak naprawdę się wydarzyło. Z łatwością się polubiłyśmy i fajnie było obserwować, jak próbuje zrozumieć czego chce od życia. Było mi jej szkoda, że przydarzyło jej się coś takiego, ale jednocześnie byłam dumna, że w końcu zrozumiała, że jej przeszłość nie musi definiować przyszłości.

Natomiast James to zupełne przeciwieństwo Carly. W momencie, w którym położył na niej swój wzrok, wiedział, że nie będzie w stanie wyrzucić jej ze swojej głowy. Ja nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia i inne takie bzdety, zdecydowanie uważam, że miłość potrzebuje czasu, by się rozwinąć. Ale James i jego zauroczenie Carly były przeurocze, bo on nie miał zamiaru się poddawać, a jednocześnie respektował jej uczucia i problemy. Zabieganie o jej względy zdecydowanie zajęło mu bardzo dużo czasu, ale jednocześnie jasne jak słońce było przyciąganie między nimi. Polubiłam go, ale pod koniec książki sprawił, że miałam ochotę rzucić mu kapciem w głowę. Nie zdradzę wam, co takiego zrobił, ale zdecydowanie nie popieram jego zachowania. Całe szczęście, że potrafił dojrzeć swój błąd i postarał się Carly wynagrodzić swoje głupie zachowanie.

Jak tytuł książki wskazuje, w historii dużą rolę odgrywają zwierzęta. I jak w pierwszej części mieliśmy słodkiego pieska, tak tutaj bez dwóch zdań całe show skradł Ike, gadająca papuga. Papuga, która ma poważne problemy z przeklinaniem w nieodpowiednich momentach i wprowadzaniem Carly oraz Jamesa w zażenowanie, naśladując ich w łóżku. Każdy fragment z nim w roli głównej sprawiał, że płakałam ze śmiechu, a momentami nawet nie mogłam złapać oddechu. To chyba Ike sprawił, że lektura tej książki była tak bardzo przyjemnym doświadczeniem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio aż tyle się śmiałam podczas lektury! W książce powracają także postaci z poprzedniej części i mamy wgląd w ich życie. Podobało mi się to, bo każda z tych postaci ma już szczególne miejsce w moich sercu. Zwłaszcza Zach, który swoją drogą, byłam przekonana, że dostanie szansę z Carly...

"Wyszczekana Miłość" to nie tylko dobry, zabawny i namiętny, małomiasteczkowy romans, ale też ciepła historia o przyjaźni i rodzinie. Czytając tę historię miałam wrażenie, jakbym była częścią ich grupy i świetnie się bawiłam. Polubiłam Jamesa i Carly, ich przekomarzanki były zabawne, a miłość słodka i piękna. Co prawda było trochę dramatu, ale i tak historia była taka radosna i urocza. Idealnie nadała się na jeden wieczór. Jestem ciekawa kolejnego tomu.

"Wyszczekana Miłość" to drugi tom serii "Bluff Point", którą miałam okazję przeczytać. Bardzo polubiłam się z tymi bohaterami, bo książka była świetną odskocznią od wymagających lektur i wiedziałam, że muszę kontynuować kolejne tomy. Co prawda leżały na półce od dłuższego czasu, ale o nich nie zapomniałam, czekałam chyba na odpowiedni moment, kiedy to będę miała ochotę na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Wciągająca komedia romantyczna z merdającym ogonkiem w tle!

Mac opuściła rodzinne miasteczko Bluff Point po tym, jak siedem lat wcześniej została porzucona przed ołtarzem. Teraz wraca na dwa tygodnie z okazji zbliżającego się wesela przyjaciółki. To idealny moment, by raz na zawsze rozprawić się z bolesnymi wspomnieniami.

Gavin jest weterynarzem i od zawsze miał słabość do Mac. Cieszy się, że będą mogli spędzić ze sobą czas na imprezie ślubnej. Nie spodziewa się jednak, że połączy ich coś zupełnie innego. Tak właściwie, to ktoś.

Kiedy Mac znajduje wystraszonego małego pieska, szuka pomocy u Gavina. Kobieta stara się znaleźć mu nowy dom. Czy jednak zdecyduje się go oddać? Czy dzięki uroczemu szczeniakowi Mac i Gavin odkryją, że czują do siebie coś więcej?”

„Zakochani po uszy” to pierwszy tom serii Bluff Point, czyli serii z merdającym ogonkiem w tle. Osobiście kocham zwierzaki, więc oczywistością było to, że tam gdzie pies, tam i ja. Niestety muszę przyznać, że w całej tej historii tego merdającego ogonka jest zdecydowanie za mało. Jednak idzie to przeboleć, bo historia Mac i Gavina dostarczyła mi naprawdę fajnej rozrywki i umiliła czas. W książce poznajemy Mac, młodą kobietę, która została rzucona przed ołtarzem. Po tym wstydliwym wydarzeniu dziewczyna opuściła rodzinne miasto i ułożyła sobie życie od nowa. Więc kiedy po dziesięciu latach musi wrócić na stare śmieci na ślub przyjaciółki, nie jest z tego powodu szczęśliwa. Obawia się konfrontacji z przeszłością, z byłym narzeczonym, jego żoną oraz bratem najlepszej przyjaciółki, który „pocieszył ją” po porzuceniu. Czy Mac ma się czego obawiać? Czy koszmary z przeszłości muszą być straszne? Czy uratowany przez nią pies połączy ją i Gavina? Tego musicie dowiedzieć się sami. Ja mogę Wam tylko zagwarantować, że przy tej książce na pewno nie będziecie się nudzić i świetnie spędzicie z nią czas.

"Zakochani po uszy” to lekka i przyjemna w odbiorze komedia romantyczna, w której może nie znajdziecie nic nowego, ale dostarczy Wam ona rozrywki i umili czas. Autorce udało się idealnie przedstawić mentalność mieszkańców małego amerykańskiego miasteczka, jego klimat, urok i czar. Na uwagę zasługują także relacje, które łączyły paczkę przyjaciół i tego im aż zazdrościłam. Tak każdy za każdym wskoczyłby w ogień, to była prawdziwa przyjaźń taka na całe życie.

Jeżeli chodzi o głównych bohaterów, to muszę przyznać, że Mac była taką postacią, którą momentami miałam ochotę udusić. Starsza od Gavina, a momentami zachowywała się jak dziecko. Naprawdę strasznie irytowało mnie jej zachowanie i podziwiam Gavina, że potrafił z nią wytrzymać i cierpliwie czekał na podjęcie przez nią jakiejkolwiek decyzji dotyczącej ich przyszłości.

Jeżeli lubicie książki lekkie, zabawne i przyjemne w odbiorze to historia Mac i Gavina będzie dla Was idealna. Ta książka naprawdę umili Wam czas.

„Wciągająca komedia romantyczna z merdającym ogonkiem w tle!

Mac opuściła rodzinne miasteczko Bluff Point po tym, jak siedem lat wcześniej została porzucona przed ołtarzem. Teraz wraca na dwa tygodnie z okazji zbliżającego się wesela przyjaciółki. To idealny moment, by raz na zawsze rozprawić się z bolesnymi wspomnieniami.

Gavin jest weterynarzem i od zawsze miał słabość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Filmy o szpiegach i agentach wywiadu (np. James Bond czy Ethan Hunt) przyzwyczaiły nas do niepokonanych mężczyzn, którzy kiedy tylko chcą, owijają sobie wokół palca każdą kobietę. Taki mit obala najnowsza książka Sebastiana Rybarczyka, w której to płeć piękna gra pierwsze skrzypce. Kobiety rozkochują w sobie agentów przeciwnika, werbują nowych szpiegów, swym pięknym ciałem wabią niepokornych wrogów, a w pracy wywiadowczej bywają często lepsze i bardziej bezwzględne od mężczyzn.

Sebastian Rybarczyk, według informacji podanej na stronie Wydawcy jest dziennikarzem i publicystą specjalizującym się w historii służb specjalnych, który publikował m. in. w czasopismach: „Uważam Rze„, „Do Rzeczy„, „Fokus Historia”, ”Międzynarodowy Przegląd Polityczny”. W latach 1997-2001 był pracownikiem Departamentu Ministra Służb Specjalnych. W ubiegłym roku opublikował książkę pt. Niewidzialna Wojna Szpiegów.

"Najtajniejsza broń wywiadu" zawiera piętnaście historii szpiegowskich, które wydarzyły się naprawdę. Książkę otwiera opowieść o sowieckim agencie Andrieju Bystrolotowie, który w przedwojennej Europie działał na rzecz Kraju Rad. W tej części poznajemy jego tajną pracę, kolejne twarze, ale również jego miłość do Isoldy i Jolanty. W drugim rozdziale autor przedstawia początki działalności jednego z najbardziej rozpoznawalnych sowieckich agentów – Kima Philby’ego i jego zwerbowanie na „plaster miodu„ (lub „słodką pułapkę„), czyli młodziutką i piękną Alice. Następny rozdział w pewnym sensie zaprzecza, że to kobieta jest tytułową „najtajniejszą bronią wywiadu”, choć i tym miejscu mamy do czynienia z bogiem miłości Erosem… Ten fragment opowiada o ”piątce z Combridge”, ich homoseksualnych związkach i fascynacją marksizmem… Kolejne części książki są nie mniej fascynujące. Jedna opowiada o Erneście Hemingwayu i jego związku z Martą, inna o Judith – sekretarce Departamentu Sprawiedliwości, a następna o związku brytyjskiego ministra z byłą prostytutką.

„John Profumo był bohaterem wojennym. Lądował w Normandii w dniu „D”. Brał udział jako major Królewskiego Korpusu Pancernego w wielu ciężkich bitwach o wyzwolenie Francji. Po wojnie został wybrany do parlamentu jako najmłodszy jego członek z ramienia Partii Konserwatywnej. Tak zaczęła się jego fantastyczna kariera polityczna, którą zwieńczyło powołanie na ministra obrony (…). Christine Keeler miała dwa lata, gdy dzielny Profumo prowadził swoje czołgi przez żywopłoty północnej Francji. Była młodsza od niego o dwadzieścia siedem lat i gdy był już ministrem, rozwijała tez swoją karierę, tyle że na deskach Murraya Cabaret Club, typowego topless baru na Beak Street. Soho w tamtych latach nie było miejscem dla grzecznych dziewczynek. Słynęło z domów publicznych i klubów go-go.”

Książka Sebastiana Rybarczyka to pasjonująca przygoda, podróż do świata istniejącego naprawdę, a przez lata zamkniętego przed zwykłymi śmiertelnikami za pancernymi drzwiami tajnych archiwów. Ta publikacja pokazuje, że fikcyjne życie agenta 007 mogło istnieć naprawdę. Tajne operacje, niesamowite akcje, życie na krawędzi mieszają się z podstawionymi kochankami, miłością, związkami damsko-męskimi i homoseksualnymi. I często pieniądze, władza i sława przegrywają w konfrontacji z pięknymi kobietami i seksem.
Publikację czyta się wyśmienicie. Lektura wciąga czytelnika i zabiera do świata szpiegów i ich kochanek na kilka, kilkanaście jesienno-zimowych wieczorów.
Nie mam zastrzeżeń do wydania książki. Praca, chociaż klejona i w miękkiej oprawie, wygląda na solidną publikację, której nie zaszkodzi wielokrotne czytanie. Wysoko oceniam również ilustrację na okładce, która zaciekawia, inspiruje i zachęca, by sięgnąć po publikację Wydawnictwa Fronda.
Jeśli chodzi o uwagi, to w pracy zabrakło moim zdaniem zdjęć opisywanych w książce postaci. Zawsze łatwiej zaczytywać się w publikacji, mogąc zobaczyć fotografie prawdziwych bohaterów pracy. Kolejną uwagą jest zbyt duża liczba literówek w publikacji, jaką dało się zauważyć podczas poznawania treści.
Podsumowując, książka Sebastiana Rybarczyka to bardzo intrygująca i ciekawa lektura, którą mogę polecić osobom interesującym się tajnymi służbami, zainspirowanych takimi filmami jak Mission Impossible, czy o agencie 007. To również sporo dawka (głównie powojennej) historii świata, w której agenci ZSRR brylowali na salonach Europy i wykradali najtajniejsze dane naiwnemu często Zachodowi. To lektura dla każdego, kto lubi czytać i poznawać prawdziwe historie z kobietami w rolach głównych.
Polecam.

Filmy o szpiegach i agentach wywiadu (np. James Bond czy Ethan Hunt) przyzwyczaiły nas do niepokonanych mężczyzn, którzy kiedy tylko chcą, owijają sobie wokół palca każdą kobietę. Taki mit obala najnowsza książka Sebastiana Rybarczyka, w której to płeć piękna gra pierwsze skrzypce. Kobiety rozkochują w sobie agentów przeciwnika, werbują nowych szpiegów, swym pięknym ciałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wielu miłośników książek uparcie twierdzi, że film nigdy nie będzie lepszy od książki. Mimo to często zdarza się tak, że dopiero za sprawą spektakularnego filmu dana książka robi się bardzo popularna. Kinomani, zachęceni tym, co zobaczyli na ekranie, gorączkowo zaczynają poszukiwać książki czy ebooka, licząc na to, że po raz kolejny doświadczą tych samych emocji. Nie inaczej jest w przypadku Czerwonej jaskółki. Jej treść jednak dla wielu może okazać się rozczarowaniem...

Współczesna Rosja i bezwzględne służby specjalne. Tu nie ma miejsca na sentymenty, wymaga się bezgranicznego oddania i ślepej wiary w potęgę i nieomylność władzy. Dominika Jegorowa nigdy nie marzyła, by stać się częścią takiego świata. Niestety, los zadecydował inaczej. Choć bardzo chciałaby zdobyć uznanie dzięki swoim umiejętnościom, wiele osób sprowadza ją do roli profesjonalnej uwodzicielki. Mimo to liczy, że zadanie, które właśnie otrzymała, wszystko zmieni. Jej celem staje się Nathaniel Nash, agent CIA, oficer prowadzący niezwykle ważnego dla Ameryki „kreta". Dziewczyna jeszcze nie przypuszcza, że ta operacja zupełnie zmieni jej życie i postawi pod znakiem zapytania wszystko, w co dotąd wierzyła.

Fabuła zapowiada się całkiem obiecująco, szybko jednak okazuje się, że nie jest aż tak porywająca, jak można by było zakładać. Autor książki, Jason Matthews, jest emerytowanym oficerem CIA z trzydziestoletnim stażem w tej instytucji, co może sugerować, że powieść dobrze oddaje realia pracy szpiegów. Jak jest naprawdę, wie tylko Matthews. Być może zdradził parę interesujących szczegółów, a może po prostu manipuluje czytelnikami, co - biorąc pod uwagę jego doświadczenia - nie powinno zaskakiwać. Z pewnością jednak książka obfituje w szczegóły pracy agentów i przeprowadzanych przez nich operacji, spisków, strategii itd. Dla wielu osób ta drobiazgowość będzie dość męcząca, nie zawsze bowiem wprowadza istotne dla fabuły informacje, czasem wręcz odwracając uwagę od tego, co w książce najbardziej interesujące.

Rozczarowuje również postać Dominiki. Początkowo można by zakładać, że będzie to prawdziwa super-woman, która dzięki swoim niezwykłym (nadprzyrodzonym) umiejętnościom będzie w stanie wstrząsnąć całym rosyjskim mocarstwem. Niestety, o ile na początku bohaterka bardzo dobrze się zapowiada, z czasem jej rola coraz bardziej ogranicza się do nieco sfrustrowanej agentki, która próbuje udowodnić całemu światu, że ma mu coś więcej do zaoferowania niż ponadprzeciętna uroda. Czy jej się to udaje? W moim przekonaniu nie. Raz po raz daje się zmanipulować - czy to Rosjanom, czy Amerykanom - a wzmianki o jej niezwykłych umiejętnościach nie znajdują odzwierciedlenia w opowieści.

Dość zaskakującym, nie do końca zrozumiałym zabiegiem ze strony pisarza jest umieszczanie na końcu każdego rozdziału przepisu kulinarnego. Cóż, być może znajdzie się osoba, która zechce je przestudiować, a nawet wypróbować, większość czytelników będzie je jednak omijać, bo w końcu nie sięgnęli po tę książkę, by nauczyć się gotować.

Czerwona jaskółka to powieść z potencjałem, który jednak nie został do końca wykorzystany. Czyta się ją z umiarkowanym zainteresowaniem, licząc (raczej na próżno), na nadejście porywających wydarzeń. Brak lekkości pióra, brak umiejętności budowania napięcia sprawiają, że jest to lektura co najwyżej przeciętna. Trudno mi było przekonać się do tej historii, jak również do autentyczności szczegółów życia agentów. Niestety, to raczej jedna z tych książek, o których szybko się zapomni. Film podobno okazał się o wiele ciekawszy, więc może tym razem przy nim warto pozostać.

Wielu miłośników książek uparcie twierdzi, że film nigdy nie będzie lepszy od książki. Mimo to często zdarza się tak, że dopiero za sprawą spektakularnego filmu dana książka robi się bardzo popularna. Kinomani, zachęceni tym, co zobaczyli na ekranie, gorączkowo zaczynają poszukiwać książki czy ebooka, licząc na to, że po raz kolejny doświadczą tych samych emocji. Nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bezlitosne kobiety Monika Batko, Angelika Wylęgała
Ocena 7,6
Bezlitosne kob... Monika Batko, Angel...

Na półkach: ,

"Dobre książki zapadają nam w pamięć i zostają na dłużej, ale wśród tych dobrych są te, które trafiają do naszych serc i zostają z nami na zawsze."

Czy zastanawialiście się kiedyś kim jest bezlitosna kobieta?
Jak wygląda?

Zanim przeczytałam tę książkę nigdy nie rozmyślałam na ten temat, dlatego nie zaskoczyło mnie zdziwienie na twarzy osób, którym zadałam to pytanie.

Większość miała problem z odpowiedzią.
Niektórzy mówili, że bezlitosna kobieta kojarzy im się ze złą królową z Królewny Śnieżki, lub z Cruellą De Mon.
Innym od razu do głowy przychodzi wojownicza księżniczka Xena.

Ale czy naprawdę by być bezlitosną kobietą trzeba machać mieczem na prawo i lewo, albo być villain'em z Disney'a?
Angelika Wylęgała i Monika Batko udowadniają w swojej książce, że taką kobietą może być każda z nas i to bez częstowania zatrutymi jabłkami.

Autorki na pierwszej stronie informują, że nie są coachami, a ich książka to nie poradnik. Są takie jak my, chcą kochać i być kochane. Mają swoje życiowe doświadczenia, którymi się z nami dzielą.

Książka została podzielona na 3 części : Bezlitosne Kobiety, Związki, Rozstania. Monika i Angelika wyczerpująco i z humorem opisały każdy z rozdziałów. Nie raz czytając uśmiałam się do łez, wzruszyłam się, by na następnej stronie skłonić się do głębszych refleksji. Chociaż książka nie jest poradnikiem, jak wspominałam wcześniej znajdziemy w niej historie i sytuacje, które mogły, a może się nawet zdarzyły każdej z nas. Opowiada o kobietach, o tym czego oczekuje od nas świat kiedyś i dziś, o mężczyznach i związkach i o kompleksach, które jak łańcuch związują nasze skrzydła i nie pozwalają wzlecieć ku górze. Nie zabrakło też inspirujących i zabawnych cytatów oraz pięknych ilustracji. Książka jest pełna pozytywnych emocji, wręcz zalewają czytelnika przywracając mu wiarę w siebie. To niesamowite uczucie. Uświadamia, że książęta na białych koniach żyją tylko w bajkach , a słaba płeć wcale nie musi być słaba. Dlatego polecam tę książkę każdej kobiecie, nawet tym, które są bezlitosne na co dzień.

Polecam :)

"Dobre książki zapadają nam w pamięć i zostają na dłużej, ale wśród tych dobrych są te, które trafiają do naszych serc i zostają z nami na zawsze."

Czy zastanawialiście się kiedyś kim jest bezlitosna kobieta?
Jak wygląda?

Zanim przeczytałam tę książkę nigdy nie rozmyślałam na ten temat, dlatego nie zaskoczyło mnie zdziwienie na twarzy osób, którym zadałam to...

więcej Pokaż mimo to