Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jedno z pewnością trzeba tej książce przyznać: potrafi wzbudzać emocje. Obniżyłam nawet za to trochę ocenę, bo momentami robiła to do przesady, aż miałam ochotę rzucić książką o ścianę i tak zostawić. W „Bólu” poznajemy bohaterkę, która przeżyła we wczesnej młodości traumatyczne rozstanie, po którym popadła w głęboką depresję. Udało jej się z niej wyleczyć, ułożyła sobie życie... a emocjonalnie cały czas pozostała nastolatką. I nadchodzi ten dzień, kiedy spotyka swoją dawną miłość. Będąc od wielu lat żoną i matką, nawiązuje z nim romans.

Czego nie mogłam znieść? Tego romansu właśnie. Opisów tego jak im razem dobrze niczym z taniego romansidła i bohaterki, której naiwność i egoizm doprowadzały mnie do rozpaczy. Bo to, czy wybaczyć takie porzucenie jest niewątpliwie decyzją zranionej osoby, ale nie mogłam się nadziwić, że to przebaczenie nadeszło zanim Ejtan zdążył nawet porządnie przeprosić. Że właściwie ona bierze winę za rozstanie na siebie i ona biega za nim, prosząc o odnowienie kontaktu. W tym kontekście niezwykle trafne było porównanie bohaterki do biblijnego Józefa, sprzedanego przez własnych braci w niewolę. I egoizm, tak, niestety nasza bohaterka jest też straszną egoistką, zapychającą dziurę po dawnym ukochanym mężem i dziećmi, na wstępie jednak zakładając, że żadne z nich nie dorówna Ejtanowi i dzieciom, jakie mogłaby z nim mieć, gdyby się nie rozstali. Zaślepiona swoim bólem zachowuje się, jakby była jedyną cierpiącą osobą na świecie i rani wszystkich dookoła.

Tak męczyłam się z tą książką, ale coś kazało mi ją czytać dalej. Wyczuwałam obietnicę, że ta książka nie jest tylko historią miłosną i nie zawiodłam się. Widzimy jak bohaterka dojrzewa i po latach uwalnia się wreszcie od ciążącej przeszłości. Odwraca się od wyidealizowanej wizji życia ku rzeczywistości. Generalnie jest to książka, która stawia pytanie o to czym jest miłość i polemizuje z typowym jej wyobrażeniem. I o to czym jest szczęście, a to ważne pytanie w dobie internetu, kiedy zawsze mamy się z kim porównywać i zawsze znajdzie się ktoś, u kogo trawa wydaje się bardziej zielona. To, jak bardzo wątek miłosny irytuje jest z pewnością zamierzone i warto przemęczyć ten fragment książki, aby dotrzeć do mądrego i kojącego zakończenia.

Jedno z pewnością trzeba tej książce przyznać: potrafi wzbudzać emocje. Obniżyłam nawet za to trochę ocenę, bo momentami robiła to do przesady, aż miałam ochotę rzucić książką o ścianę i tak zostawić. W „Bólu” poznajemy bohaterkę, która przeżyła we wczesnej młodości traumatyczne rozstanie, po którym popadła w głęboką depresję. Udało jej się z niej wyleczyć, ułożyła sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek historii trochę się dłuży, ale jak już się rozkręci, to całkiem przyjemnie wciąga. Tożsamości zabójcy domyśliłam się na długo przed rozwiązaniem zagadki, ale nie zepsuło mi to jakoś bardzo zabawy. Dosyć ciekawa główna bohaterka oraz motyw jej poprzedniego małżeństwa, nie przekonała mnie za to jakoś historia Megan, a druga żona Toma wydaje się naprawdę płytką postacią, ale być może jest tak ze względu na to, że przez dużą część czasu widzimy ją oczami Rachel, która przecież nie darzyła jej sympatią. Ogólnie nie jest to jakaś wybitna książka, ale do przeczytania dla relaksu się nadaje.

Początek historii trochę się dłuży, ale jak już się rozkręci, to całkiem przyjemnie wciąga. Tożsamości zabójcy domyśliłam się na długo przed rozwiązaniem zagadki, ale nie zepsuło mi to jakoś bardzo zabawy. Dosyć ciekawa główna bohaterka oraz motyw jej poprzedniego małżeństwa, nie przekonała mnie za to jakoś historia Megan, a druga żona Toma wydaje się naprawdę płytką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Całkiem nowa metoda nauki języka" według Beaty Pawlikowskiej to tak naprawdę coś w rodzaju rozmówek polsko-rosyjskich. Zdania mamy wkuć na pamięć, co wbrew pozorom nie jest wcale zadaniem łatwym i przyjemnym, chyba że chcemy je wrzucić do głowy na 2 dni, a następnie zapomnieć. Co ciekawe, zdania te nie są w żaden sposób dopasowane do zagadnień gramatycznych, które mielibyśmy przyswoić, a wiem to stąd, że w innych wersjach językowych te zdania są dokładnie takie same. Poza tym, w książce są błędy, które samemu trzeba sobie wyłapać. Tutaj mamy podręcznik do języka rosyjskiego, więc ze względu na podobieństwo języków czasami coś może wzbudzić nasze wątpliwości, ale nie wyobrażam sobie uczyć się z takiej książki na przykład języka japońskiego, a taka wersja językowa również istnieje! Dodać trzeba, że jeśli ktoś ma jakiekolwiek ambicje, żeby skutecznie porozumiewać się po rosyjsku, to musi najpierw na własną rękę nauczyć się alfabetu, a potem wypracować sobie jakąś metodę na ćwiczenie również pisania zdań z książki.

Daję dwie gwiazdki, a nie jedną, ze względu na to, że mimo wszystko, jeśli ktoś upiera się, że nie chce zaczynać nauki od gramatyki i typowego wkuwania słówek, to jakichś podstaw da się z tej książki nauczyć. Jest to jednak wiedza naprawdę podstawowa i absolutnie nie wystarczy do porozumiewania się w obcym języku, a z tradycyjnego podręcznika można by było nauczyć się w tym samym czasie o wiele więcej. Jeśli komuś zależy na podręczniku, który uczy przy pomocy całych zdań, to znacznie bardziej polecam Assimil lub "Rosyjski w tłumaczeniach" wydawnictwa Preston Publishing. "Blondynka na językach" to niestety typowy skok na kasę osoby ze znanym nazwiskiem.

"Całkiem nowa metoda nauki języka" według Beaty Pawlikowskiej to tak naprawdę coś w rodzaju rozmówek polsko-rosyjskich. Zdania mamy wkuć na pamięć, co wbrew pozorom nie jest wcale zadaniem łatwym i przyjemnym, chyba że chcemy je wrzucić do głowy na 2 dni, a następnie zapomnieć. Co ciekawe, zdania te nie są w żaden sposób dopasowane do zagadnień gramatycznych, które...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Małe kobietki. Wydanie ilustrowane Louisa May Alcott, Frank Thayer Merrill
Ocena 7,3
Małe kobietki.... Louisa May Alcott, ...

Na półkach:

Postaci w tej powieści są żywe i sympatyczne, ale ich przygody nie należą do szczególnie ciekawych. Rzecz w tym, że jak na dzisiejsze standardy dziewczynki były niemożliwie wręcz grzeczne i posłuszne. Bardzo dużo tutaj moralizatorstwa i to takiego wyrażonego przy pomocy przemów, co dosyć mocno irytuje, przynajmniej na początku.

Poza tym, sposób w jaki wypowiadały i zachowywały się bohaterki sprawiał, że nie potrafiłam ich sobie wyobrazić jako nastolatek, z których większość zbliża się już do dwudziestki. Cały czas miałam przed oczami grupkę dziewczynek, z których być może najstarsza (a nie najmłodsza, jak czytamy w książce) mogłaby mieć 12 lat, reszta zaś osiem czy dziesięć. Sprawia to trochę dziwne wrażenie, szczególnie gdy w pewnym momencie dosyć nagle przechodzimy od dziecinnych zabaw do myśli o zamążpójściu. Myślę, że będąc w wieku bohaterek nie zainteresowałabym się ich przygodami, w dzisiejszych czasach powieść ta spodoba się raczej dzieciom niż młodzieży.

Postaci w tej powieści są żywe i sympatyczne, ale ich przygody nie należą do szczególnie ciekawych. Rzecz w tym, że jak na dzisiejsze standardy dziewczynki były niemożliwie wręcz grzeczne i posłuszne. Bardzo dużo tutaj moralizatorstwa i to takiego wyrażonego przy pomocy przemów, co dosyć mocno irytuje, przynajmniej na początku.

Poza tym, sposób w jaki wypowiadały i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Alaina de Bottona poznałam bodajże na youtubowym kanale TED, zaciekawiło mnie jego przemówienie i od tego czasu chciałam przeczytać którąś z jego książek. Na tę konkretną trafiłam na allegro, a że była tania to kupiłam... i dopiero wtedy zobaczyłam jakie ma tutaj opinie. Ale cóż, książka już w drodze, to nie miałam wyboru, trzeba było spróbować tego na własnej skórze.

Bardzo chciałam móc tutaj napisać, że w przeciwieństwie do poprzedników mam o tej książce całkiem dobrą opinię, ale niestety nie mogę. Ta książka jest naprawdę ZŁA.

Po pierwsze, zastanawiam się jaką książkę chciał w ogóle napisać autor. Tekst wygląda trochę jak poradnik, trochę jak pozycja popularnonaukowa, a trochę jak rozprawa filozoficzna, ale bez względu na to którą z tych opcji wybierzemy, książka nie spełnia swojej funkcji. Mam też wrażenie, jakby to co przeczytałam było zaledwie planem książki, która ma zostać napisana. Dosłownie każdy rozdział wygląda jak zalążek czegoś, co dopiero należałoby stworzyć. Ale może przejdźmy do treści.

Czego możemy dowiedzieć się z tej książki? Na początek kilka zupełnie nieodkrywczych faktów oraz parę ciekawostek o seksualności człowieka. Przy okazji nie ma co liczyć na jakiekolwiek przypisy czy wyjaśnienia skąd autor wziął dane informacje. Zamiast bibliografii spis książek, które możemy przeczytać w ramach "pracy domowej". Wracając jednak do książki, dowiecie się w niej na przykład, że obrazy Matki Boskiej wywołują w wielu ludziach żądzę. Dosyć ciekawa informacja, ale nasuwa się pytanie: "Skąd autor to wie? Zrobił ankietę, zapytał kolegów, czy może stanął koło obrazu i obserwował reakcje zwiedzających?". Następnie de Botton daje nam kilka cennych rad na temat seksu, pozwolę sobie je tu wyliczyć:

1. Jeśli znudził ci się seks z twoim partnerem to spójrz na niego z innej strony.
2. Jeśli to nie zadziała, to zaproście trzecią osobę do sypialni.
3. Jeśli to również nie zadziała, to może warto by było wdać się w romans, ale może jednak lepiej nie.
4. Ogólnie to fajnie byłoby gdyby seks nie istniał, ale co byśmy bez niego zrobili.

Sami przyznacie, że są to porady, których Cosmopolitan by się nie powstydził. Poza tym autor potępia pornografię, ponieważ... traci się na nią czas. W takim razie nie chciałabym wiedzieć jakie jest jego zdanie na temat Netfliksa.

Podsumowując, autorowi radziłabym mniej myśleć o seksie, a czytelnikom trzymać się od tej książki z daleka.

Alaina de Bottona poznałam bodajże na youtubowym kanale TED, zaciekawiło mnie jego przemówienie i od tego czasu chciałam przeczytać którąś z jego książek. Na tę konkretną trafiłam na allegro, a że była tania to kupiłam... i dopiero wtedy zobaczyłam jakie ma tutaj opinie. Ale cóż, książka już w drodze, to nie miałam wyboru, trzeba było spróbować tego na własnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przykro patrzeć jak wiele świetnych pomysłów zmarnowała autorka przy pisaniu tej książki. Pomysł stworzenia dystopii, w której odbiera się prawo jednostki do istnienia w społeczeństwie poprzez odebranie jej mowy jest świeży i niezwykle trafny. Jako osoba zajmująca się niegdyś lingwistyką głęboko wierzę w to, że język, którym się posługujemy kształtuje naszą rzeczywistość, stąd też trafiła do mnie ta koncepcja. Niestety jednak potencjał tego pomysłu nie został odpowiednio wykorzystany. Skoro wolność miała być ograniczana za pomocą słów, to można było zrobić dużo więcej, na przykład odnieść się do kwestii feminatywów, zastosować nowomowę, propagandę, przekaz medialny. Trudno mi uwierzyć, że same opaski byłyby w stanie utrzymać społeczeństwo w ryzach. Poza tym, dużo tu retrospekcji, a jednak brakuje mi trochę obrazu wprowadzania nowych praw. Podczas czytania nasuwały mi się pytania typu "Ok, kobiety są dyskryminowane, ale jak skłonili mężczyzn do tego, by zgodzili się na umieszczenie kamer w ich własnych domach?". Gdzieś w tle autorka przebąkuje o egzekucjach, ale to za mało, aby poczuć typową dla dystopii atmosferę terroru i zagrożenia.

Druga sprawa, zastanawiam się czy autorka próbowała cokolwiek przekazać czy przeanalizować w swojej książce. Tak wiele jest tutaj wątków, które mogłyby prowadzić do naprawdę ciekawych rozmyślań, na przykład nad rozkładem relacji rodzinnych spowodowanym dyskryminacją, systemem który zmienia zwykłych ludzi w potwory czy tego jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, aby pozostać wolnym. Zaskakujące jest dla mnie jak te wszystkie wątki, mające tak wiele potencjału, otrzymały tylko jedną funkcję - budowanie intrygi.

Intrygi, która mówiąc szczerze, jest naprawdę słaba i bardzo przewidywalna. Aż nie chce mi się wierzyć, że ponoć tak przebiegły i uciskający naród rząd zatrudnił masę genialnych naukowców i praktycznie nie zabezpieczył się przed ich ewentualnym buntem. Do tego trzeba dodać fakt, że za każdym razem, gdy sytuacja robi się trochę bardziej niebezpieczna, okazuje się, że ktoś z "tych złych" jest tak naprawdę członkiem ruchu oporu i ratuje bohaterów. A zakończenie to "żyli długo i szczęśliwie", słodkie do bólu zębów i niewywołujące jakichkolwiek emocji czy wrażenia, że bohaterom przydarzyło się cokolwiek istotnego.

Podsumowując, dobrych pomysłów jest tutaj tyle, że starczyłoby na napisanie arcydzieła, ale potrzeba by było jeszcze kogoś, kto potrafi lepiej pisać. Sięgając po tę powieść myślałam, że wywoła we mnie zachwyt, a tymczasem nie sprawdza się ona nawet jako książka do przeczytania dla samej rozrywki.

Przykro patrzeć jak wiele świetnych pomysłów zmarnowała autorka przy pisaniu tej książki. Pomysł stworzenia dystopii, w której odbiera się prawo jednostki do istnienia w społeczeństwie poprzez odebranie jej mowy jest świeży i niezwykle trafny. Jako osoba zajmująca się niegdyś lingwistyką głęboko wierzę w to, że język, którym się posługujemy kształtuje naszą rzeczywistość,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek książki trochę się dłuży, ale tempo gwałtownie przyspiesza, gdy Martha wyprowadza się z domu. W sumie ma to sens - dzięki takiemu zabiegowi możemy na własnej skórze poczuć, to co czuje bohaterka: znudzenie na rodzinnej farmie i niekontrolowany upływ czasu w mieście.

Sama bohaterka jest zbudowana doskonale, jest wprawdzie odrobinę irytująca, szczególnie na początku (i trochę szkoda mi było jej rodziców), ale z drugiej strony ucieleśnia typowe cechy nastolatki: pragnienie wyjątkowości i przynależności do grupy jednocześnie, niechęć do ideałów wyznawanych przez starsze pokolenie czy romantyzowanie przyszłości i pragnienie wielkich zmian. Doskonale pokazane są również realia epoki i postrzeganie płci oraz stosunków damsko-męskich w tamtych czasach. Bardzo podobało mi się to, że autorka pokazała przede wszystkim jak Martha postrzega samą siebie jako kobietę i jak sama się tym ogranicza. Widzimy też, że w efekcie takiego postrzegania siebie relacje bohaterki z mężczyznami są pozbawione jakiejkolwiek asertywności z jej strony. Efektem tego jest dosyć smutne zakończenie, w którym bohaterka zaskakująco szybko przechodzi od myślenia "prędzej umrę niż to zrobię" do "zrobię to, nie mam już wyjścia". Mam jednak nadzieję że w kontynuacji tej książki Martha, obdarzona już ciekawością świata, ambicją i zdolnością do nieszablonowego myślenia, zdobędzie trochę odwagi, która pozwoli jej przeciwstawić się innym i zawalczyć o własne szczęście.

Początek książki trochę się dłuży, ale tempo gwałtownie przyspiesza, gdy Martha wyprowadza się z domu. W sumie ma to sens - dzięki takiemu zabiegowi możemy na własnej skórze poczuć, to co czuje bohaterka: znudzenie na rodzinnej farmie i niekontrolowany upływ czasu w mieście.

Sama bohaterka jest zbudowana doskonale, jest wprawdzie odrobinę irytująca, szczególnie na początku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Biografie muzyków są nudne. W każdej znajdziemy mniej więcej to samo: używki, seks, skandale, a jeśli przeczytało się już parę tego typu pozycji, to ani to nie szokuje, ani nie ciekawi. Z tego powodu właściwie nie czytam biografii, ale jednocześnie jestem ogromną fanką Davida Bowie i dla niego zrobię wyjątek zawsze, pomimo tego, że jego życiorys znam już chyba na pamięć. Muszę jednak przyznać, że "Strange Fascination" zdecydowanie wyróżnia się wśród pozycji poświęconych Bowiemu.

Już na wstępie autor zaznacza, że skupi się raczej na medialnej personie, jaką jest David Bowie, a nie na szukaniu prawdy o Davidzie Robercie Jonesie, który kryje się pod tym pseudonimem. I faktycznie, wydarzenia z życia osobistego Bowiego są tutaj jedynie tłem dla procesu twórczego, nagrywania nowych płyt czy zmiany wizerunku. Nie znajdziemy w tej książce szczegółowych opisów narkotykowych ekscesów czy skandali, których w życiu Bowiego nie brakowało, znajdziemy za to niezliczoną ilość relacji współpracowników artysty dotyczących ich pracy z nim, dowiemy się o jego źródłach inspiracji, stylu pracy, impulsach skłaniających go do zmiany kierunku w swojej karierze czy o zabiegach marketingowych, które stosował. Pomimo tego, że czytałam już kilka biografii Bowiego, udało mi się dowiedzieć z tej książki paru nowych rzeczy. Momentami było mi trochę nieprzyjemnie, bo książka trochę odczarowuje mój wyidealizowany obraz Davida jako genialnego artysty wiecznie tworzącego natchnione dzieła, pokazuje że często był on dosyć zagubiony, podejmował decyzje niekorzystne dla swojego wizerunku, źle przewidywał trendy czy robił coś myśląc głównie o aspekcie marketingowym. Ale cóż, nie powinno mnie to szokować, nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi. Jestem fanką już parę lat i przeszła mi już faza fanatyzmu, toteż potrafię przyjąć na klatę parę słów krytyki skierowanych w stronę mojego idola.

Jeszcze kilka słów dotyczących wydania książki. Ja czytałam to z 2004 roku, opisujące życie Davida do 2000 roku. Straciło ono na aktualności nie tylko ze względu na to, że brakuje w niej ostatnich kilkunastu lat (niezwykle zresztą owocnych pod względem artystycznym), lecz także ze względu na dosyć chłodną ocenę albumów Bowiego z końca lat 90-tych - Outside i Earthling - które po latach stały się znacznie bardziej doceniane.

Biografie muzyków są nudne. W każdej znajdziemy mniej więcej to samo: używki, seks, skandale, a jeśli przeczytało się już parę tego typu pozycji, to ani to nie szokuje, ani nie ciekawi. Z tego powodu właściwie nie czytam biografii, ale jednocześnie jestem ogromną fanką Davida Bowie i dla niego zrobię wyjątek zawsze, pomimo tego, że jego życiorys znam już chyba na pamięć....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fajnie, że takie książki powstają, argumentów za wegetarianizmem jest tu mnóstwo... ale kompletnie nie przekonuje mnie forma. Dialogi czyta się łatwo i właśnie w tym tkwi problem - za łatwo. Większość poruszanych kwestii wymagałaby zatrzymania się na chwilę i jakiegoś głębszego przeanalizowania, żeby informacje naprawdę do nas dotarły i zrobiły na nas wrażenie. Tymczasem w tym dialogu argumenty są rzucane jeden po drugim i skacze się z tematu na temat. Poza tym, mam wrażenie, że do przeciętnego czytelnika bardziej przemówiłyby argumenty odwołujące się do empatii, niż rozważania filozoficzne. Gdybym była osobą jedzącą mięso, to ta książka na pewno nie przekonałaby mnie do przejścia na wegetarianizm. Raczej nie polecę, niewiele czytam na ten temat, ale mam nadzieję, że istnieją jakieś lepsze książki pozwalające zapoznać się z tym problemem.

Fajnie, że takie książki powstają, argumentów za wegetarianizmem jest tu mnóstwo... ale kompletnie nie przekonuje mnie forma. Dialogi czyta się łatwo i właśnie w tym tkwi problem - za łatwo. Większość poruszanych kwestii wymagałaby zatrzymania się na chwilę i jakiegoś głębszego przeanalizowania, żeby informacje naprawdę do nas dotarły i zrobiły na nas wrażenie. Tymczasem w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam mieszane odczucia co do tej książki. Z jednej strony poleciłabym ją i uważam, że warto było ją przeczytać ze względu na sposób w jaki Jong pokazuje pokręconą seksualność kobiet, które chcą wyznawać ideały feministyczne, ale gdzieś w głębi siebie nadal chowają "tradycyjne" podejście do roli kobiety, stereotypy, poczucie winy i brak własnej wartości zakodowane im przez społeczeństwo, w którym dorastały. Powieść ta pokazuje również dobitnie różnicę w mentalności pomiędzy feministką z lat 70-tych, a tą współczesną, pokazuje jak bardzo niewystarczający był feminizm drugiej fali, jak wielu spraw nie dotykał.

Z drugiej strony, nie była to zbyt ciekawa lektura. Czytałam jednocześnie dwie książki i tak jak w tej drugiej dosłownie pożerałam rozdział za rozdziałem, tak do czytania tej musiałam się trochę zmuszać. Niestety nie potrafię kompletnie identyfikować się główną bohaterką - każda dziewczyna ma chyba jedną taką koleżankę, która non stop wplątuje się w jakieś dziwne związki i ciągle o tym opowiada, a nam więdnie już ucho od słuchania tego - taką właśnie postacią jest Isadora. Dla mnie jest ona jak zdechła ryba płynąca z nurtem rzeki - jest kompletnie bierna, a wszystko jej się przydarza. Rozumiem, że miała być to książka o pewnego rodzaju wewnętrznym wyzwoleniu, że bohaterka cierpiała na zaburzenia emocjonalne, ale mimo wszystko nie potrafiłam nic poradzić na to, że strasznie mnie irytowała. Jeszcze gorsi byli wszyscy jej mężczyźni, postaci dosłownie karykaturalne - czy takie było zamierzenie autorki, a jeśli tak to jaki był tego cel? Pokazanie, że bohaterka ma problem ze sobą i dlatego pociągają ją nieodpowiedni mężczyźni? Niby ma to sens, ale z drugiej strony kasuje to od razu wszelkie zaangażowanie w romanse bohaterki.

Co do scen seksu, to dziwię się tym, którzy uznają je za wulgarne, nie są one nawet jakoś szczególnie opisowe i tak naprawdę jest ich w książce stosunkowo mało. W pierwszej lepszej powieści męskiego autora znaleźlibyśmy znacznie bardziej dosadne opisy seksu. Pokazuje to, że seksualność kobieca nadal szokuje o wiele bardziej niż męska. Może choćby z tego powodu, nawet pomimo wad tej książki, warto ją przeczytać.

Mam mieszane odczucia co do tej książki. Z jednej strony poleciłabym ją i uważam, że warto było ją przeczytać ze względu na sposób w jaki Jong pokazuje pokręconą seksualność kobiet, które chcą wyznawać ideały feministyczne, ale gdzieś w głębi siebie nadal chowają "tradycyjne" podejście do roli kobiety, stereotypy, poczucie winy i brak własnej wartości zakodowane im przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wbrew tytułowi sugerującemu poradnik jest to raczej pozycja popularnonaukowa. I dobrze, bo trudno byłoby mi uwierzyć, że ktoś w dzisiejszych czasach ma gotową receptę na wieczną młodość. Autor przedstawia różne kierunki współczesnych badań nad starością. Podoba mi się sposób, w jaki to robi: za każdym razem najpierw gwałtownie rozbudza nasze nadzieje, by następnie je ugasić. To sprawia, że książka jest naprawdę angażująca. Styl książki jest lekki i bogaty w anegdoty, mi szczególnie do serca przypadły wtrącenia o podejściu autora do starzenia jego psów. Jeśli chodzi o informacje na temat tego, co możemy zrobić, aby dłużej zachować młodość, to nie ma tutaj jakichś niesamowicie odkrywczych rzeczy, ale z drugiej strony fajnie jest dowiedzieć się, że takie rzeczy jak wpływ aktywności fizycznej czy diety na starzenie się zostały dokładnie przebadane i wiemy nawet w jaki sposób zapobiegają one starzeniu się. Niektórych wspomnianych w książce sposobów nie znałam i zamierzam w przyszłości wypróbować je na sobie. Poza tym, książka mocno rozbudziła moją ciekawość w kwestii tego ile w ciągu mojego życia będzie jeszcze w stanie osiągnąć nauka.

Wbrew tytułowi sugerującemu poradnik jest to raczej pozycja popularnonaukowa. I dobrze, bo trudno byłoby mi uwierzyć, że ktoś w dzisiejszych czasach ma gotową receptę na wieczną młodość. Autor przedstawia różne kierunki współczesnych badań nad starością. Podoba mi się sposób, w jaki to robi: za każdym razem najpierw gwałtownie rozbudza nasze nadzieje, by następnie je...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana w 1994 roku, ale problemy poruszone w niej nadal pozostają aktualne, prawdopodobnie w naszym kraju nawet bardziej niż w innych, bo u nas ta przemiana moralności zachodzi w zdecydowanie wolniejszy sposób, choć niewątpliwie także jest widoczna.

Autor porusza szereg najbardziej kontrowersyjnych kwestii, takich jak eutanazja, aborcja, skracanie życia chorych dzieci, a także niesłuszne postawienie granicy pomiędzy człowiekiem, a innymi zwierzętami.
W prologu książki pisze: "Ocena moich poglądów nie powinna zależeć od tego jak bardzo są one niezgodne z panującymi przekonaniami moralnymi, lecz od argumentów wysuniętych na ich obronę". I faktycznie, jego argumenty są moim zdaniem w stanie obronić stawiane przez niego tezy. Autor pokazuje absurdy etyki opartej na świętości każdego życia i udowadnia, że już teraz nie kierujemy się tą etyką, kiedy stwierdzamy, że istnieją przypadki, w których ze względu na cierpienia spowodowane chorobą, życie nie warte jest przeżycia, albo kiedy traktujemy człowieka z martwym mózgiem, lecz zachowanym krążeniem jako osobę martwą po to, aby móc pobrać z niej narządy. Nie sposób nie zgodzić się z tym, że okłamywanie się, że obecny system moralny nadal działa nie pomoże w rozwiązywaniu problemów, przed którymi stawia nas nieustannie rozwijająca się medycyna.

Czytając tę książkę zakładałam, że może dam jej nawet 10 gwiazdek. Skończyło się na ośmiu, bo w jednej kwestii autor nie zdołał mnie przekonać. Chodzi o kwestię aborcji postnatalnej, która według Singera powinna być legalna nawet w przypadku, gdy dziecko urodzi się całkowicie zdrowe. Nie chodzi już o to, że pomysł ten jest dla mnie szokujący (chociaż trochę jest), ale bardziej o to, że podane przez niego 28 dni jako moment, w którym niemowlę nabiera takich samych praw jak dorośli jest moim zdaniem zdecydowanie bardziej umowną granicą niż moment jego przyjścia na świat. Autor sam zresztą wspomina o tym w książce.

Po drugie, nie do końca zgadzam się z pomysłem stosowania rozróżnienia na osobę i istotę, przy czym ta pierwsza miałaby większe prawo do życia. Wydaje mi się, że sama możliwość odczuwania przez istotę bólu lub przyjemności i unikanie śmierci, choćby było tylko instynktowne, powinny wystarczyć za powody, aby szanować prawo takiej istoty do życia. W tej kwestii nie odróżniam ryby od świni i świni od człowieka, chociaż oczywiste jest, że ich poziom świadomości jest znacząco różny.

W większości kwestii zgadzam się jednak z autorem i uważam, że naprawdę warto przeczytać tę książkę, aby zmierzyć się z dylematami moralnymi przedstawionymi przez autora oraz skonfrontować swoje poglądy z jego argumentami.

Książka napisana w 1994 roku, ale problemy poruszone w niej nadal pozostają aktualne, prawdopodobnie w naszym kraju nawet bardziej niż w innych, bo u nas ta przemiana moralności zachodzi w zdecydowanie wolniejszy sposób, choć niewątpliwie także jest widoczna.

Autor porusza szereg najbardziej kontrowersyjnych kwestii, takich jak eutanazja, aborcja, skracanie życia chorych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam mieszane uczucia w stosunku do tej książki. Z technicznej strony ta książka to chaos. Autorka przedstawia wiedzę biologiczną dotyczącą procesów starzenia, przytacza przykłady różnej pozycji społecznej starych ludzi w historii, analizuje motyw starości w literaturze i sztuce, wskazuje na niegodne warunki życia starców we współczesnych jej czasach, próbuje dowiedzieć się jak wygląda starość z perspektywy osoby jej doświadczającej i zastanawia się czy możliwe jest, aby starość była dla nas wartościowym okresem życia. Rozumiem, że te różne problemy są ze sobą związane i trudno, mówiąc o jednym aspekcie starości, nie wspomnieć o innych, ale wydaje mi się, że ta książka mogłaby być dużo lepsza gdyby skupiała się na jednym z aspektów, wplatając pozostałe informacje tylko wtedy, gdyby wnosiły one coś do tej jednej analizowanej kwestii. Tutaj mamy książkę o wszystkim po trochu i dlatego ma się wrażenie, że żaden temat nie został wyczerpany. Muszę też dodać, że nie przekonuje mnie przytaczanie losów znanych pisarzy i polityków jako przykładów potwierdzających tezy autorki, bo powszechnie wiadomo, że artyści i osoby publiczne prowadzą często tryb życia inny niż zwykli ludzie, bywają ekscentrykami, a ich spojrzenie na świat cechuje się nieraz większą wrażliwością. Dlatego fakt, że Hugo czy Voltaire zrobił coś lub powiedział nie świadczy o tym, że każdy stary człowiek też tak robi czy myśli. A tych biografii było w tej książce wiele i w pewnym momencie zaczęło mnie to już nużyć.

Teraz czas na pozytywy. Po pierwsze, autorka poruszyła temat bez wątpienia ważny, ale przede wszystkim oryginalny. Faktycznie nawet w dzisiejszych czasach niewiele widzi się książek na ten temat. Po drugie, książka ma naprawdę ogromną siłę rażenia, autorka rzuca nam prawdę w oczy w brutalny wręcz sposób. Lektura tej książki była dla mnie przygnębiająca, ale niewątpliwie zmusiła mnie do głębokich przemyśleń, a o to chyba chodziło. Po trzecie, chociaż książka została napisana w latach siedemdziesiątych, większość poruszanych przez nią kwestii jest nadal boleśnie aktualna.

Dodatkowo muszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Książka przedstawia wiedzę na temat starości, którą posiadano w latach siedemdziesiątych, zarówno tę dotyczącą biologicznych procesów starzenia, jak i sytuacji społecznej starców. Podejrzewam, że do 2020 roku coś niecoś mogło się w tej kwestii zmienić. Oczywiście trudno mieć o to żal do autorki i nie wpływa to zanadto na odbiór książki. Ale czytałam wydanie książki z 2011 roku i żałuję, że wydawnictwo nie wpadło na pomysł, aby dołączyć posłowie, w którym jakaś osoba znająca się na rzeczy opowiedziałaby krótko jak wygląda sytuacja starych ludzi dzisiaj, co się zmieniło od czasu pierwszego wydania tej książki i z jakimi problemami musielibyśmy jeszcze się zmierzyć.

Mam mieszane uczucia w stosunku do tej książki. Z technicznej strony ta książka to chaos. Autorka przedstawia wiedzę biologiczną dotyczącą procesów starzenia, przytacza przykłady różnej pozycji społecznej starych ludzi w historii, analizuje motyw starości w literaturze i sztuce, wskazuje na niegodne warunki życia starców we współczesnych jej czasach, próbuje dowiedzieć się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nieboskie stworzenia. Jak Kościół wyklucza Tomasz Jaeschke, Irena A. Stanisławska, Dorota Sumińska
Ocena 6,2
Nieboskie stwo... Tomasz Jaeschke, Ir...

Na półkach:

Pamiętam, że jako nastolatka, będąc jeszcze praktykującą katoliczką zadawałam sobie pytanie "Dlaczego Kościół stawia tak wyraźną granicę pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem? Dlaczego odcinamy się od natury?". Tytuł książki i kotek na okładce zapowiadał więc interesującą mnie zawartość. Lektura tej książki poszła gładko i nie mogę powiedzieć, żebym się nudziła, ale niestety niczego też się z niej nie nauczyłam. Czytając miałam wrażenie jakbym przysłuchiwała się rozmowie znajomych przy kieliszku wina, Tomasz Jaeschke i Dorota Sumińska rzucają po prostu swoimi przemyśleniami, w większości przypadków opierając je jedynie na stwierdzeniu, że "ja czuję, że tak jest". Poza tym, mam problem z postawioną przez rozmówców tezą, że religia chrześcijańska jest z założenia prozwierzęca, to tylko Kościół sprzeniewierzył się przesłaniu Boga i wszystko przeinaczył. Miałam okazję czytać Pismo Święte niejednokrotnie i nie przypominam sobie, aby przypisywano tam zwierzętom jakąś podmiotowość czy prawa. Pamiętam za to wiele fragmentów, które pokazują zwierzęta jako przedmioty, z którymi człowiek robi co chce: Izraelici w niewoli egipskiej na boży rozkaz zabijają baranka, by pomalować drzwi jego krwią, Maryja z Józefem przynosząc małego Jezusa do świątyni składają ofiarę z pary gołąbków, Jezus wyrzuca złe duchy z człowieka i pozwala im wejść w stado świń, które następnie rzucają się do morza. Nie ma powodu, aby się temu dziwić, Pismo Święte było pisane tysiące lat temu i odzwierciedla moralność ówczesnych czasów. Jako ateistka nie wyniosłam więc niestety z tej książki właściwie niczego, przyznaję jednak, że w przypadku osoby wierzącej mogłoby to wyglądać trochę inaczej. Faktem jest, że współczesne społeczeństwo różni się znacznie od tego z czasów Jezusa, mierzymy się często z innymi problemami, stąd może nasuwać się pytanie: Czy prawda głoszona w Biblii jest absolutna, czy w dzisiejszych czasach należałoby spojrzeć na nią jakoś inaczej? Co ze współczesnymi dylematami moralnymi, o których nie wspomniano ani słowa w Piśmie Świętym? Przyznaję, że osoba wierząca znajdzie w tej dyskusji szansę na poszerzenie swoich horyzontów i rozwijanie empatii w temacie, który faktycznie w Kościele (i generalnie w polskim społeczeństwie) poruszany jest rzadko.

Pamiętam, że jako nastolatka, będąc jeszcze praktykującą katoliczką zadawałam sobie pytanie "Dlaczego Kościół stawia tak wyraźną granicę pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem? Dlaczego odcinamy się od natury?". Tytuł książki i kotek na okładce zapowiadał więc interesującą mnie zawartość. Lektura tej książki poszła gładko i nie mogę powiedzieć, żebym się nudziła, ale niestety...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Myślę, że wszyscy mamy jakąś podstawową wiedzę na temat problemu niewolnictwa w Ameryce, nie jest to jednak temat często poruszany w naszej kulturze. Czytając "Umiłowaną" mamy możliwość spojrzenia na tę kartę historii oczami czarnoskórych bohaterów - byłych niewolników, którzy choć odzyskali wolność, dręczeni są wspomnieniami własnej przeszłości. Każdy z przytoczonych w książce losów jest tragiczny, a autorka opowiada o nich w pozbawiony emocji sposób, jakby chcąc pokazać, że "owszem, ta historia była straszna, ale tutaj każdy taką ma". W efekcie czytanie tej książki jest momentami bardzo bolesne, biorąc pod uwagę fakt, że opisany w niej świat nie jest czystą fikcją literacką lecz czymś, co naprawdę kiedyś miało miejsce i na co panowało powszechne przyzwolenie. Czytając te książkę wyraźnie widzimy jak niewolnictwo odzierało ludzi z godności i człowieczeństwa. To jest chyba podstawowa różnica pomiędzy "Umiłowaną", a filmami czy książkami dotyczącymi niewolnictwa, z którymi zetknęłam się dotychczas: inne źródła skupiały się zwykle na fizycznym aspekcie niewoli - na ciężkiej pracy, niemożności decydowania o własnym losie, przemocy. "Umiłowana" pokazuje wpływ tych czynników na wnętrze człowieka: utratę moralności, brak miłości, ideałów. Pokazuje, że to nie jest tak, że choć fizycznie jestem skuty łańcuchami, to wewnątrz jestem wolny. Wynikającym z tego paradoksem jest fakt, że zbrodnia dokonana przez główną bohaterkę jest desperacką próbą obrony swojego człowieczeństwa, a także wyrazem macierzyńskiej miłości wobec dziecka, któremu odebrała życie.
Poza tym, autorka w niezwykle szczegółowy sposób oddaje realia epoki, co czyni całą historię jeszcze bardziej wiarygodną. Również postaci są zbudowane doskonale. Co do realizmu magicznego, to ja osobiście go tutaj nie widzę, powieść ma raczej w sobie coś z przypowieści biblijnej, a taka forma świetnie pasuje do poruszanych w książce tematów.
Podsumowując, zasłużona Nagroda Nobla, warto przeczytać.

Myślę, że wszyscy mamy jakąś podstawową wiedzę na temat problemu niewolnictwa w Ameryce, nie jest to jednak temat często poruszany w naszej kulturze. Czytając "Umiłowaną" mamy możliwość spojrzenia na tę kartę historii oczami czarnoskórych bohaterów - byłych niewolników, którzy choć odzyskali wolność, dręczeni są wspomnieniami własnej przeszłości. Każdy z przytoczonych w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Według opisu umieszczonego z tyłu książki jest ona przeznaczona głównie dla studentów kierunków filologicznych. Chociaż studiowałam filologię romańską i na studiach miałam taki przedmiot jak literaturoznawstwo, to lektura tej książki nie należała do najłatwiejszych. Rozdziały dotyczące teorii, które były mi znane przechodziłam w miarę gładko, ale te mówiące o nieomówionych na zajęciach teoriach bywały trudne do przyswojenia. Język książki jest mało przystępny, chociaż trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że same zagadnienia są dość skomplikowane. Z pewnością nie polecam nikomu zrobienia tego co ja, czyli czytania tej książki jednym ciągiem jak powieść. Jeśli chodzi o merytoryczną stronę tej książki, to chyba jest w porządku, faktycznie można się wiele dowiedzieć. Potrafię sobie wyobrazić, że ten podręcznik może sprawdzić się podczas zajęć na uczelni, gdzie można omówić przeczytany tekst z wykładowcą. Do samodzielnej pracy i dla laików tylko przy ogromnych pokładach cierpliwości i gotowości na czytanie jednego fragmentu po kilka razy.

Według opisu umieszczonego z tyłu książki jest ona przeznaczona głównie dla studentów kierunków filologicznych. Chociaż studiowałam filologię romańską i na studiach miałam taki przedmiot jak literaturoznawstwo, to lektura tej książki nie należała do najłatwiejszych. Rozdziały dotyczące teorii, które były mi znane przechodziłam w miarę gładko, ale te mówiące o nieomówionych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka rozpoczyna się dramatycznym wydarzeniem i dramatycznym wydarzeniem się kończy. Wszystko co jest "pomiędzy" to rutyna dnia codziennego kobiety, która przetrwała apokalipsę i żyje prostym, pełnym pracy życiem, mając za towarzyszy jedynie zwierzęta. Nie brzmi zbyt ciekawie?

W takim razie można by sobie wyobrazić, że skoro w książce niewiele jest zwrotów akcji i fabuła nie jest zbyt rozbudowana (bo tego, że w książce mało się dzieje powiedzieć nie mogę), to pewnie urzeka dogłębną psychologią postaci? No cóż, i tego tutaj nie ma. O głównej bohaterce dowiadujemy się strzępków informacji i nigdy nie otrzymujemy dostępu do jej uczuć czy poglądów. Zamiast tego mamy opisy przyrody i prac rolnych.

Zauważyłam też, że autorka intencjonalnie ujawnia nam niemal każde wydarzenie wiele stron naprzód, tak jakby nie chciała pozwolić czytelnikowi na taką prostą przyjemność z lektury wynikającą z bycia zaskoczonym.

Cechy te, które z pewnością były zamysłem autorki, prowadzą czytelnika prosto do rdzenia opowieści. A o czym jest ta książka? Najprościej mówiąc: o życiu. O narodzinach, przemijaniu, śmierci, utracie, bezsilności, zmaganiu się ze światem, o małości wobec świata. I uwierzcie, ta książka ma na ten temat do powiedzenia naprawdę wiele, chociaż bardzo rzadko robi to wprost.

Ciekawe jest też to, że książka nie podejmuje nawet próby wytłumaczenia czym jest ściana. Do pewnego momentu liczyłam na rozwiązanie tej zagadki, później miałam już przeczucie, że nie warto tego oczekiwać. Bardzo mi się podoba to, że autorka tak potraktowała tę kwestię. Pochodzenie ściany miałoby znaczenie, gdyby książka była powieścią przygodową, thrillerem albo antyutopią. Tutaj tak naprawdę nie ma znaczenia dlaczego ściana istnieje, liczy się to jak wpływa ona na odgrodzoną nią bohaterkę i co ona może (lub czego nie może) zrobić w tej sytuacji. To faktycznie rzuca trochę kafkowskiej aury na tę opowieść, co absolutnie nie oznacza, że książka jest odtwórcza. Wydaje mi się, że pomimo poczucia bezsilności i zagrożenia, które aż emanuje z tej książki, autorce udało się znaleźć w tym motywie trochę pozytywnych uczuć, akceptacji sytuacji, w jakiej się znajdujemy i wewnętrznej harmonii. W efekcie książka wywołuje emocje różnorakie i nieraz sprzeczne ze sobą: poczucie beznadziei i lęk, a także swojego rodzaju katharsis. I emocje te utrzymują się długo po odłożeniu książki na półkę.

Książka rozpoczyna się dramatycznym wydarzeniem i dramatycznym wydarzeniem się kończy. Wszystko co jest "pomiędzy" to rutyna dnia codziennego kobiety, która przetrwała apokalipsę i żyje prostym, pełnym pracy życiem, mając za towarzyszy jedynie zwierzęta. Nie brzmi zbyt ciekawie?

W takim razie można by sobie wyobrazić, że skoro w książce niewiele jest zwrotów akcji i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem wielką miłośniczką czytania sztuk, stąd też moja ocena może nie być do końca sprawiedliwa. Sztukę niewątpliwie czyta się przyjemnie, jest zabawna w inteligentny sposób i jeśli będę miała kiedyś możliwość zobaczenia jej w teatrze, to na pewno z niej skorzystam. Niestety chociaż sztuka porusza dosyć ciekawą kwestię, to w mojej opinii zostawia ją bez żadnego podsumowania. Przeszłam przez tę książkę jak błyskawica i niestety nic z niej we mnie nie zostało. Nie powiem, że jest zła, ale oczekiwałam czegoś więcej.

Nie jestem wielką miłośniczką czytania sztuk, stąd też moja ocena może nie być do końca sprawiedliwa. Sztukę niewątpliwie czyta się przyjemnie, jest zabawna w inteligentny sposób i jeśli będę miała kiedyś możliwość zobaczenia jej w teatrze, to na pewno z niej skorzystam. Niestety chociaż sztuka porusza dosyć ciekawą kwestię, to w mojej opinii zostawia ją bez żadnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka w cudowny sposób łączy świat realny i magiczny, od samego początku angażuje. Przez dużą część książki miałam obawy, że fabuła nie zaprowadzi mnie donikąd i nic się nie wyjaśni, jednak obawy te nie sprawdziły się. Nie jest to książka przeintelektualizowana, lecz w prosty sposób mądra i szczera. Uwielbiam główną bohaterkę, dostojną w swojej brzydocie i monstrualnej sile, przypominającą mi Wenus z Willendorfu, nieugiętą, mającą własne, specyficzne spojrzenie na świat, zdystansowaną wobec świata, ale jednocześnie mającą wyjątkową, silną więź z synem. Nie wiem czy każda kobieta chciałaby mieć w sobie taką boginię, ale ja na pewno. Książka bywała zabawna, bywała w najprostszy sposób ciekawa, ale przede wszystkim była dla mnie bardzo inspirująca i dała mi ogromną dawkę pozytywnej energii. Za jakiś czas planuję przeczytać ją jeszcze raz, ponieważ podejrzewam, że gdyby nie to, że czytałam ją na raty, moja ocena byłaby jeszcze wyższa.

Książka w cudowny sposób łączy świat realny i magiczny, od samego początku angażuje. Przez dużą część książki miałam obawy, że fabuła nie zaprowadzi mnie donikąd i nic się nie wyjaśni, jednak obawy te nie sprawdziły się. Nie jest to książka przeintelektualizowana, lecz w prosty sposób mądra i szczera. Uwielbiam główną bohaterkę, dostojną w swojej brzydocie i monstrualnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść, którą można przeczytać w jeden wieczór, nie tylko krótka, lecz również napisana prostym językiem. Przyznam, że mnie wciągnęła. W mojej opinii największą zaletą tej książki jest jej subtelność. Sięgając po tę książkę spodziewałam się, że opisana w niej relacja pomiędzy matką, a córkami będzie czymś bardzo dramatycznym, kontrowersyjnym. Zamiast tego otrzymujemy studium relacji nie tyle złej, co niedoskonałej. Główna bohaterka, która na początku pragnie być matką idealną, lecz po jakimś czasie ponosi w tym klęskę, po latach przechodzi drogę do zaakceptowania tej niedoskonałości. Pomimo tego, że refleksje autorki są momentami do bólu szczere, na koniec zostawia nas ona z poczuciem akceptacji i ukojenia. Podoba mi się to, że jest to zarówno książka, którą można przeczytać dla relaksu po ciężkim dniu, jak i coś co zostaje w nas na dłużej.

Powieść, którą można przeczytać w jeden wieczór, nie tylko krótka, lecz również napisana prostym językiem. Przyznam, że mnie wciągnęła. W mojej opinii największą zaletą tej książki jest jej subtelność. Sięgając po tę książkę spodziewałam się, że opisana w niej relacja pomiędzy matką, a córkami będzie czymś bardzo dramatycznym, kontrowersyjnym. Zamiast tego otrzymujemy...

więcej Pokaż mimo to