Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie odkryjesz prawdy jest czwartym tomem serii z prokurator Gabrielą Sawicką. Już od pierwszych zdań w pierwszej części poczułam ogromną sympatię do Gabi, a z każdym kolejnym tomem coraz bardziej fascynowały mnie jej losy. Nie inaczej było tym razem.
Czwarty tom nadal ma w sobie sporo kryminalnej intrygi, jednak coraz mocniej zarysowuje się też wątek obyczajowy. Do Sawickiej zgłasza się mężczyzna, który przyznaje, że to on jest zabójcą prostytutek. Prokurator ani trochę m nie wierzy, dlatego podejmuje nieco niespotykaną decyzję – razem z Michalskim i jego nową partnerką szukają dowodów na niewinność mężczyzny. Gabriela ma rację, czy to pierwszy raz, kiedy intuicja ją zawiedzie?
W międzyczasie do Sawickiej zgłaszają się rodzice Lisa chcąc zgłosić jego zaginięcie. Sprawy coraz bardziej się komplikują, a tajemnice wychodzą na światło dzienne. Przed prokurator naprawdę ciężkie zadanie – odkryć prawdę w sprawie zabójstw prostytutek, sprawa Lisa i rozwijająca się relacja z Michalskim. No, dzieje się. I to od pierwszych stron.
Może i się powtarzam, ale książki Diany czyta się w ekspresowym tempie. Wartka akcja, ciągłe zwroty akcji, lekki i przyjemny jeżyk – to cechy literatury tworzonej przez Autorkę, które nie zmieniają się od lat. Czy to sprawia, że robi się nudno? Absolutnie nie! Bohaterowie nie tracą swojego pazura, a obserwując ich przemiany i dylematy, z jakimi muszą się zmagać sprawia, że poznajemy ich lepiej i możemy jeszcze bardziej do nich zbliżyć. Po trzecim tomie byłam przekonana, że nie da się już mocniej zakończyć książki, ale to zdecydowanie je przebiło. Cóż, pozostaje tylko mieć nadzieję, że piąty tom ukaże się już niedługo.

Nie odkryjesz prawdy jest czwartym tomem serii z prokurator Gabrielą Sawicką. Już od pierwszych zdań w pierwszej części poczułam ogromną sympatię do Gabi, a z każdym kolejnym tomem coraz bardziej fascynowały mnie jej losy. Nie inaczej było tym razem.
Czwarty tom nadal ma w sobie sporo kryminalnej intrygi, jednak coraz mocniej zarysowuje się też wątek obyczajowy. Do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie książki, które na bardzo długo zapadają nam w pamięć. „Apartament” z pewnością mogę zaliczyć właśnie do tej kategorii. Izabela jeszcze z żadną swoją powieścią mnie nie zawiodła, a po przeczytaniu wielu bardzo pozytywnych opinii na temat tej książki miałam wobec niej wysokie oczekiwania.
Historia zaczyna się od przyjazdu małżeństwa Englerów do luksusowego hotelu w Karkonoszach. Nina i Tomasz liczą na wymarzony odpoczynek w przepięknej scenerii. Wyjazd zapowiada się naprawdę wspaniale, jednak w pewnym momencie Nina znika bez śladu. Zrozpaczony Tomasz próbuje szukać żony, jednak szybko okazuje się, że dojście do prawdy będzie znacznie trudniejsze, niż mu się wydaje.
Jest to fantastyczny thriller psychologiczny, pełen napięcia, bólu i rozpaczy. Izabela Janiszewska serwuje nam malownicze opisy zachowań bohaterów, scenerii i atmosfery panującej w hotelu. Wszystko to sprawiło, że cały strach, bezsilność, jaką odczuwał Tomasz, czułam także ja każdą komórką ciała. Gęsta atmosfera, tajemnica, niepewność co to tego, komu można zaufać, kto mówi prawdę, nadały tej opowieści tak fantastycznego charakteru, że wstrzymywałam oddech i z coraz większą ciekawością przewracałam kolejne kartki.
W żaden sposób nie przeszkodził mi również fakt, że zakończenia mniej więcej w połowie książki w całości się domyśliłam. Akcja zbudowana jest jednak w tak niesamowicie mroczny i pociągający sposób, że do ostatniego zdania czułam zaciekawienie i napięcie towarzyszące bohaterom. Zdecydowanie jest to najlepsza książka Izabeli, jaką do tej pory przeczytałam. Chyba nadszedł już czas, by zaopatrzyć się w jej najnowszą pozycję.

Są takie książki, które na bardzo długo zapadają nam w pamięć. „Apartament” z pewnością mogę zaliczyć właśnie do tej kategorii. Izabela jeszcze z żadną swoją powieścią mnie nie zawiodła, a po przeczytaniu wielu bardzo pozytywnych opinii na temat tej książki miałam wobec niej wysokie oczekiwania.
Historia zaczyna się od przyjazdu małżeństwa Englerów do luksusowego hotelu w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ja tu jestem szefem" to druga książka Ady Tulińskiej którą przeczytałam. I drugi raz, kiedy jestem nią zachwycona.

Diana prowadzi beztroskie życie. Jej przyszywana babcia jest właścicielką przedsiębiorstwa produkującego cydr. Dziewczyna nie martwi się o pieniądze ani swoją przyszłość, a jej życie wypełniają imprezy. Aldona nie ma jednak zamiaru pozwolić dziewczynie na więcej szaleństw. Diana musi zacząć pracę w firmie jako asystentka, by nauczyć zarządzać firmą. A tego nauczy ją Nataniel - aktualny CEO. Wymagający pracoholik...i niesamowicie irytujący przystojniak.

Pomiędzy bohaterami już od pierwszego spotkania sypią się iskry. Dianą targają sprzeczne emocje - z jednej strony z całego serca nienawidzi swojego przełożonego,a z drugiej niesamowicie ją pociąga. I nie tylko ją 😏

Jest to fantastyczny romans biurowy. Powieść jest zabawna, rozgrzewająca i niesamowicie emocjonująca. Historia nie jest przesłodzona i wyidealizowana, co sprawia, że czytelnik może się utożsamiać z bohaterami, poczuć całym sobą rosnące pożądanie. Nie jest to jedna z tych typowych, przewidywalnych historii o wielkiej miłości w biurze. Napięcie narasta stopniowo, by na sam koniec uderzyć w nas niespodziewanym zwrotem akcji.

Ada Tulińska po raz kolejny zachwyciła mnie swoją książką, a ja już nie mogę doczekać się, aż poznam historię Kordiana...😏

"Ja tu jestem szefem" to druga książka Ady Tulińskiej którą przeczytałam. I drugi raz, kiedy jestem nią zachwycona.

Diana prowadzi beztroskie życie. Jej przyszywana babcia jest właścicielką przedsiębiorstwa produkującego cydr. Dziewczyna nie martwi się o pieniądze ani swoją przyszłość, a jej życie wypełniają imprezy. Aldona nie ma jednak zamiaru pozwolić dziewczynie na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bardzo cicha noc Ewelina Dobosz, Emilia Szelest
Ocena 6,4
Bardzo cicha noc Ewelina Dobosz, Emi...

Na półkach:

Jeszcze nigdy nie zawiodłam się na żadnej książce Emilki Szelest, dlatego podświadomie gdzieś czułam, że „Bardzo cicha noc” w duecie z Eweliną Dobosz na pewno mi się spodoba. Ten jeden raz nie miałam jednak racji.
Historia zapowiada się naprawdę dobrze. Małżeństwo Igi, z pozoru idealne, jest totalnym nieporozumieniem. Kiedy kobieta przyłapuje męża między nogami sekretarki ojca z pomocą przyjaciółki obmyśla plan pozbycia się niewiernego małżonka. Kobieta niespodziewanie spotyka Wiktora – niegdysiejszego bogatego podrywacza, który właśnie opuścił więzienie. Co się stanie, gdy ta dwójka będzie musiała spędzić razem święta?
Ten opis totalnie do mnie przemówił i spodziewałam się gorącej, świątecznej akcji. Niestety bohaterowie okazali się niezwykle irytujący i rozchwiani emocjonalnie. Zazwyczaj doceniam wybuchowe charaktery, ale kiedy co drugą czy trzecią stronę nakręcają bezsensowne dramy, to mówię kategoryczne NIE. Iga usilnie stara się przekonać wszystkich wkoło, że nie jest tylko ładną, głupiutką córeczką bogatych rodziców, ale swoim zachowaniem tylko bardziej utwierdza nas w tym przekonaniu.
Wiktor mnie do siebie totalnie przekonał i tylko dla niego tak naprawdę dotrwałam do ostatniej strony. Mroczny, tajemniczy, intrygujący…po prostu ma wszystko, co powinien mieć mój książkowy ideał.
To, co dla mnie najważniejsze w świątecznych książkach – czyli święta – tutaj są kompletnie niewyczuwalne. Opisane zaledwie na kilku stronach tylko po to, by akcja wróciła do Igi – królowej dram. Równie dobrze akcja mogłaby dziać się w środku lata, i nic w fabule by się nie zmieniło. Jestem bardzo zawiedziona, bo naprawdę liczyłam na szalenie gorący romans z grzańcem i choinką w tle.

Jeszcze nigdy nie zawiodłam się na żadnej książce Emilki Szelest, dlatego podświadomie gdzieś czułam, że „Bardzo cicha noc” w duecie z Eweliną Dobosz na pewno mi się spodoba. Ten jeden raz nie miałam jednak racji.
Historia zapowiada się naprawdę dobrze. Małżeństwo Igi, z pozoru idealne, jest totalnym nieporozumieniem. Kiedy kobieta przyłapuje męża między nogami sekretarki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie mam w zwyczaju zostawiać książki nieprzeczytane. Nawet najbardziej przewidywalna historia zasługuje na to, by poznać jej zakończenie. Kiedy jednak opowieść okazuje się płytka, wyidealizowana i naiwna - mówię stanowcze NIE.
Tak było niestety w tym przypadku. Carlę i Williama poznajemy na imprezie urodzinowej dziewczyny. Bardzo szybko wpadają sobie w oko i jeszcze szybciej lądują w łóżku. Dwa dni później okazuje się, że William jest jej szefem. Okej, pospolicie ale czytam dalej. Kiedy jednak Carla zaczyna rozkazywać szefowi już po kilku tygodniach pracy, wręcz wymuszając na nim urlop, myślę sobie, że jednak nie dam rady. Największym hitem było jednak, kiedy William zgodził się jechać do obcej dziewczyny na święta. Żeby pracować. No sorry ale nie.
Nie chcę się tutaj przesadnie rozwodzić, bo książki nie skończyłam. Sam początek i te nieracjonalne i nierealne zachowania bohaterów skutecznie odstraszyły mnie od dalszej części tej historii. Jestem bardzo zawiedziona, bo naprawdę liczyłam na gorącą, świąteczną opowieść.

Nie mam w zwyczaju zostawiać książki nieprzeczytane. Nawet najbardziej przewidywalna historia zasługuje na to, by poznać jej zakończenie. Kiedy jednak opowieść okazuje się płytka, wyidealizowana i naiwna - mówię stanowcze NIE.
Tak było niestety w tym przypadku. Carlę i Williama poznajemy na imprezie urodzinowej dziewczyny. Bardzo szybko wpadają sobie w oko i jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie historie, które zapadają nam w pamięć na bardzo długo. „Zdążyć do domu na święta” jest właśnie jedną z nich.

Kaja i Filip poznają się na lotnisku w Brukseli, gdy okazuje się, że ich samolot do Polski zostaje odwołany, a oni mogą nie dotrzeć do domu na święta. Kaja jednak nie zamierza się poddać i planuje podróż pociągiem…a potem kolejnym. I wszystkim czym się da, byle tylko zdążyć do domu na święta.
Filip nie rozumie jej determinacji, ale postanawia towarzyszyć dziewczynie w tej przeprawie.
Zaczynamy podróż przez zaśnieżoną Europę. Podróż pełną oczekiwania, niepewności, zapachu churrosów i wzruszających opowieści. Bohaterowie spotkali się przypadkiem, czy to może los postanowił postawić ich na swojej drodze?

Muszę przyznać, że od samego początku miałam wygórowane oczekiwania jeśli chodzi o tę książkę. Widziałam masę wychwalających opinii, dlatego długo nie zwlekałam z poznaniem tej historii. Na początku ciężko było mi się wciągnąć. Filip od pierwszego spotkania nieco mnie irytował swoim zbyt analitycznym myśleniem. Przecież są święta, to nie czas na chłodne kalkulacje! Kiedy jednak razem z Kają poznałam go bliżej, nasza dalsza podróż okazała się dużo przyjemniejsza. Zdecydowanie nie jest to lekka, świąteczna pozycja w jakich zaczytujemy się w tym czasie. Jest to historia pełna refleksji, bólu i niespełnionych marzeń. Niesamowicie świąteczna, ale jednocześnie wzruszająca i bolesna. Ta opowieść osadza się w najgłębszych zakamarkach naszej duszy i rozrywa nas od środka z każdym kolejnym zdaniem. Jest piękna. Jest mądra. Jest ważna.

Spodziewałam się zakończenia, od jakiegoś czasu byłam na nie przygotowana, jednak kiedy już nastąpiło to rozerwało moje serce na milion kawałków. A mimo to była to jedna z najlepszych świątecznych historii, jakie przeczytałam. I Ania Chaber po raz kolejny udowodniła, że potrafi bawić, uczyć i wzruszać.

Są takie historie, które zapadają nam w pamięć na bardzo długo. „Zdążyć do domu na święta” jest właśnie jedną z nich.

Kaja i Filip poznają się na lotnisku w Brukseli, gdy okazuje się, że ich samolot do Polski zostaje odwołany, a oni mogą nie dotrzeć do domu na święta. Kaja jednak nie zamierza się poddać i planuje podróż pociągiem…a potem kolejnym. I wszystkim czym się da,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najlepsze podobno zawsze zostawia się na sam koniec. Wzięłam to sobie do serca jeśli chodzi o świąteczne recenzje i tak w ten sposób opowiem Wam dziś nieco o historii Norberta i Doroty. Uwaga! Będzie zachwyt!

Dorotę poznajemy jako spokojną barmankę, która ledwo wiąże koniec z końcem. Po godzinach jednak zamienia się w niegrzeczną Mademoiselle D. – dziewczynę występującą na seks – kamerkach. Ma oddane grono fanów i jeden warunek – nigdy nie pokazuje swojej twarzy.

Norbert jest denerwującym i głośnym sąsiadem z apartamentowca naprzeciwko. Od samego początku działa Dorocie na nerwy – sprawia wrażenie bogatego dupka, który lubi się ostro zabawić. Tylko bardzo łatwo jest ocenić kogoś po pozorach, prawda?

Przypadek sprawia, że tych dwoje poznaje się w niezbyt przyjemnych okolicznościach, a na domiar złego los zmusza ich do wspólnego spędzania Bożego Narodzenia. Myślicie, że jest tu miejsce na jakiś świąteczny cud?

Ta opowieść od samego początku nie jest tak oczywista, na jaką się wydaje. Historia Doroty jest powiewem świeżości w tych wszystkich przesłodzonych świątecznych schematach. Mamy tutaj wszystkie elementy, które definiują genialną świąteczną powieść: jest śnieg, jest humor, jest chemia między bohaterami. Po raz kolejny przekonałam się, że książki Ani Langner to nie są wyidealizowane romansidła z tępymi osiłkami chcącymi zaliczyć główną bohaterkę. Nie. Ta książka jest zabawna, wzruszająca, cholernie podniecająca i ekstremalnie świąteczna. Ostatnio często odnoszę wrażenie, że tego ostatniego elementu we wszystkich świątecznych powieściach jest jak na lekarstwo. Tutaj naprawdę mogłam poczuć zapach tego przypalonego bigosu, długo wybieranej idealnej choinki i Kinderków (KTO NIE KOCHA KINDERKÓW?!?!). Nie chcę pisać, że jest to powieść idealna. Żadna taka nie jest, a tutaj minusem jest zdecydowanie jej przewidywalność. Jednak towarzyszące mi emocje i ten magiczny klimat wynagradzają wszystko. Dzięki temu bez cienia wątpliwości mogę stwierdzić, że jest to najlepsza świąteczna książka, jaką przeczytałam w tym roku.

Najlepsze podobno zawsze zostawia się na sam koniec. Wzięłam to sobie do serca jeśli chodzi o świąteczne recenzje i tak w ten sposób opowiem Wam dziś nieco o historii Norberta i Doroty. Uwaga! Będzie zachwyt!

Dorotę poznajemy jako spokojną barmankę, która ledwo wiąże koniec z końcem. Po godzinach jednak zamienia się w niegrzeczną Mademoiselle D. – dziewczynę występującą na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Grudzień drugich szans to moje drugie spotkanie z twórczością Ani Langner i musze przyznać, że było ono bardzo udane. Dlaczego?
Klaudia widzie na pozór idealne życie – imprezy, zakupy z przyjaciółkami i życie przepełnione sielanką. Taki obrazek widzą wszyscy znajomi dziewczyny. Nikt nie wie jaki skrywa sekret. Jako nastolatka była kimś zupełnie innym – wyśmiewanym przez rówieśników odludkiem, który chciał jedynie akceptacji innych. Klaudia miała swojego jednego przyjaciela – Filipa, z którym mogła godzinami grać w planszówki i rozmawiać o popkulturze. W końcu jednak dziewczyna ulega presji bycia lubianą przez innych i diametralnie zmienia wygląd i nastawienie do życia. Zapomina przy tym jak ważną osobą był dla niej Filip.
Po latach spotykają się w pracy. Od młodzieńczych lat zasadniczo nic się nie zmieniło – Klaudia nadal jest przebojową imprezowiczką wyśmiewającą „nerdów” pokroju Filipa. Nie znoszą się, a na domiar złego szef zmusza ich do służbowego wyjazdu do Zakopanego na same święta. Myślicie, że wyjazd pozwoli na odbudowanie dawnej relacji?
Muszę przyznać, że na samym początku byłam niesamowicie zirytowana zachowaniem głównej bohaterki. Klaudia zachowuje się jak rozpieszczona małolata, której wszystko się w życiu należy. W dodatku to, jak traktuje swojego dawnego przyjaciela doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Musiała minąć naprawdę długa chwila, bym zrozumiała jej zachowanie i poznała ją bliżej. A w tej historii nic nie jest takie, jakim się wydaje. Spędzając razem z bohaterami ten najbardziej magiczny czas w roku obserwujemy ich przemiany i ukryte pod wieloma warstwami cechy. Powrót do czasów dzieciństwa jest dla nich doskonałą okazją, by dostrzec, że pomimo różnic nadal wiele ich łączy.
Ania Langner po raz kolejny stworzyła fantastyczną świąteczną historię, pełną ciepła, czułości i namiętności. Jest to poruszająca historia o przemianie, zrzucaniu masek i dawaniu drugich szans. Prawdziwa, wzruszająca i zaskakująca. Idealnie wprowadziła mnie w ten przedświąteczny klimat.

Grudzień drugich szans to moje drugie spotkanie z twórczością Ani Langner i musze przyznać, że było ono bardzo udane. Dlaczego?
Klaudia widzie na pozór idealne życie – imprezy, zakupy z przyjaciółkami i życie przepełnione sielanką. Taki obrazek widzą wszyscy znajomi dziewczyny. Nikt nie wie jaki skrywa sekret. Jako nastolatka była kimś zupełnie innym – wyśmiewanym przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie czytać świąteczne książki? Ja muszę przyznać, że to jest mój drugi raz, kiedy zaczytuję się w tych rozgrzewających pozycjach. A Rockin’ Winter zdecydowanie zalicza się do tej kategorii.

Eliza zarabia na życie sprzątając szafy celebrytów. Dziewczyna marzy o karierze modelki plus size, ale dotychczas nie udało jej się tego marzenia spełnić. Kiedy jej najważniejsza klientka proponuje jej pomoc w rozwinięciu kariery w zamian za opiekę nad jej zmagającym się z uzależnieniem synem, dziewczyna podejmuje się tego zadania. Nie wie jednak, że Nikodem zmaga się z własnymi demonami i przeszłością – ani, że jest frontmanem zespołu The Black Suede.

Już od samego początku pomiędzy tą dwójką sypią się iskry, co dodaje akcji dodatkowej pikanterii. Nikodema bardzo ciężko rozgryźć, a Eliza podchodzi do swojego zadania bardzo profesjonalnie. Mimo początkowej niechęci stopniowo między bohaterami nawiązuje się nić porozumienia. Opowieść jest bardzo klimatyczna, zimowa i rozgrzewająca. Autorka wyszła nieco poza schemat świątecznych historii, wplatając tutaj wątki depresji, samoakceptacji, walki o siebie i swoje marzenia. Pomimo tej, pozornie dołującej tematyki, w czytelniku budzi się nadzieja – na to, że nie ma rzeczy niemożliwych, że z każdej sytuacji można znaleźć wyjście. Że miłość znajduje się właśnie tam, gdzie nie spodziewa się jej znaleźć.

Początkowo oceniłam tę powieść jako typowy świąteczny romans – z dawką humoru, dobrego seksu i zakazanej relacji. Szybko zmieniłam zdanie. To historia o czymś więcej. Nie ma tutaj lukrowanej opowieści o wielkiej miłości i motylkach w brzuchu. Jest walka – o siebie, o drugą osobę, o miłość i życie. Historia ta na pewno rozgrzeje wiele serc w tym zimowym czasie.

Lubicie czytać świąteczne książki? Ja muszę przyznać, że to jest mój drugi raz, kiedy zaczytuję się w tych rozgrzewających pozycjach. A Rockin’ Winter zdecydowanie zalicza się do tej kategorii.

Eliza zarabia na życie sprzątając szafy celebrytów. Dziewczyna marzy o karierze modelki plus size, ale dotychczas nie udało jej się tego marzenia spełnić. Kiedy jej najważniejsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Organizowaliście kiedyś wesele? Sobie, a może pomagaliście bliskiej osobie? Ja nie stanęłam jeszcze nigdy przed takim zadaniem. Tak samo, jak bohaterka książki Ani Chaber „Do wesela się wyrobię”.
Oli nie spieszy się do małżeństwa. Biała suknia, welon i eleganckie przyjęcie to zdecydowanie nie są jej klimaty. Kiedy jednak jej najlepsza przyjaciółka na kilka miesięcy przed ślubem zostaje wystawiona przez organizatorkę, Ola wkracza do akcji i obiecuje przygotować najlepsze wesele. Zadanie nie jest zbyt proste, bo ktoś cały czas zdaje się sabotować jej przygotowania. Czy Oli uda się zorganizować wszystko na czas?
Było to moje drugie spotkanie z twórczością Autorki i okazało się niemniej udane niż to przy pumpkin latte. Przygotowania do wesela przeplatane z prywatnymi rozterkami bohaterki sprawiły, że historię się wręcz pochłania. Był śmiech, były łzy wzruszenia i mnóstwo emocji związanych z przygotowaniami do tego najważniejszego dnia. Czyli wszystko to, co powinna zawierać naprawdę dobra książka. Ania Chaber pokazała już, że jej powieści są lekkie i pełne humoru, pokazują prawdziwe życie i problemy, przez co już od pierwszych zdań utożsamiamy się z bohaterami. To idealna książka na poprawę humoru przy kubku dobrej herbaty (albo lampce wina).
A teraz czas, bym zabrała się za świąteczną powieść Ani!

Organizowaliście kiedyś wesele? Sobie, a może pomagaliście bliskiej osobie? Ja nie stanęłam jeszcze nigdy przed takim zadaniem. Tak samo, jak bohaterka książki Ani Chaber „Do wesela się wyrobię”.
Oli nie spieszy się do małżeństwa. Biała suknia, welon i eleganckie przyjęcie to zdecydowanie nie są jej klimaty. Kiedy jednak jej najlepsza przyjaciółka na kilka miesięcy przed...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Porażony życiem. Jak wyjechać z piekła Rafał Miszkiel, Ewa Raczyńska
Ocena 8,2
Porażony życie... Rafał Miszkiel, Ewa...

Na półkach:

Każdy z nas z pewnością ma jakieś plany, marzenia, pasje. Każdy z nas do czegoś dąży. Czasem jednak los potrafi pokazać nam środkowy palec i obrócić to wszystko w proch.
„Porażony życiem. Jak wyjechać z piekła” to historia zwyczajnego chłopaka, który podjął w życiu jedną, tragiczną w skutkach decyzję.
"Na mojej drodze stał słup wysokiego napięcia. Wspiąłem się na niego bez trudu. Spadłem po tym, jak złapałem przewody i poraził mnie prąd. Nic więcej nie pamiętam. Błysk. Karetka. Patrzę na moją czarną, spaloną rękę. Ciemność.”
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co musiał czuć, gdy obudził się w szpitalu i usłyszał diagnozę lekarzy. Druzgocącą. Niejeden z nas pewnie by się załamał, ale nie on. Rafał Miszkiel w swojej książce opisuje, jak wygląda życie na wózku. A właściwie jak tego życia musiał powoli uczyć się na nowo, kiedy z każdej strony słyszał tylko coraz gorsze rokowania. A jednak nie poddał się i z każdym dniem udowadniał sobie i całemu światu, że z niepełnosprawnością można normalnie żyć.
Jest to książka, która zdecydowanie skłania do refleksji. Dzięki niej zaczynami bardziej doceniać to co mamy i cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy, jakie nam się przytrafiają. Jest inspirująca, poruszająca i dająca porządnego kopa, by nie bać się walczyć ze słabościami. Bo możemy je przekuć w nasz największy atut.
„Porażony życiem” to obowiązkowa lektura dla każdego, kto potrzebuje właśnie takiego kopniaka, inspiracji i siły do walki o samego siebie. A przy okazji dla wszystkich, których ciekawi, jak wygląda życie na wózku.

Każdy z nas z pewnością ma jakieś plany, marzenia, pasje. Każdy z nas do czegoś dąży. Czasem jednak los potrafi pokazać nam środkowy palec i obrócić to wszystko w proch.
„Porażony życiem. Jak wyjechać z piekła” to historia zwyczajnego chłopaka, który podjął w życiu jedną, tragiczną w skutkach decyzję.
"Na mojej drodze stał słup wysokiego napięcia. Wspiąłem się na niego bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ilekroć zaczynam jakąś książkę @iza_maciejewska_pisarka to wiem, że będzie to genialna opowieść. Nie inaczej było w przypadku Zaplątanych, choć była to nieco inna historia od tych, które już poznałam.
Kto jest na bieżąco z pozostałymi książkami Izy, ten główną bohaterkę na pewno już zna. Jako, że sama miałam wątpliwą przyjemność poznania Marty, to nie ciągnęło mnie za bardzo do zajrzenia w jej życie. Ale kiedy już to zrobiłam, to przepadłam bez reszty. Ale o czym jest ta książka?
Marta nigdy nie chciała mieć dzieci. Kiedy jednak zgodziła się na szalony plan przyjaciółki i zaszła w ciążę z nieznajomym facetem z klubu nie było już odwrotu. Została samotną matką, ale synek od razu stał się jej oczkiem w głowie. Porzuciła więc życie beztroskiej imprezowiczki na rzecz pieluch, kaszek i grających nieustannie zabawek. Ma nadzieję nigdy nie spotkać już tego przypadkowego faceta z klubu. Jak to zawsze w takich historiach bywa los szybko mówi jej: „a wiesz gdzie ja to mam?”
Adam jest zapatrzonym w siebie samolubnym dupkiem, który uwielbia towarzystwo kobiet. Na jednej z imprez spotyka tę, która zapadła mu w pamięć, a która nie chce go znać. Nie wie jeszcze, że to kolejne spotkanie odmieni jego życie o sto osiemdziesiąt stopni. Jest typem bohatera, który od razu zdobywa moją sympatię – dupek z mrocznymi sekretami. Bohater idealny. Marta z kolei niesamowicie mnie irytuje, co w połączeniu z tym cholernie pociągającym dupkiem daje mieszankę wybuchową.
Wydawać by się mogło, że to opowieść jak każda inna – on i ona, na początku wielka nienawiść, a potem wielka miłość. W tej książce nic nie jest jednak takie jak się wydaje. Autorka stworzyła historię tak zaplątaną i emocjonalną, że wydaje się wręcz nieprawdopodobna, przez co pochłania się ją z zapartym tchem. Kolejny raz się nie zawiodłam i kolejny raz mogę powiedzieć: CHCĘ WIĘCEJ.

Ilekroć zaczynam jakąś książkę @iza_maciejewska_pisarka to wiem, że będzie to genialna opowieść. Nie inaczej było w przypadku Zaplątanych, choć była to nieco inna historia od tych, które już poznałam.
Kto jest na bieżąco z pozostałymi książkami Izy, ten główną bohaterkę na pewno już zna. Jako, że sama miałam wątpliwą przyjemność poznania Marty, to nie ciągnęło mnie za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W ramach akcji #polskietakpoprostu w końcu zmotywowałam się do sięgnięcia po Piętno Przemysława Piotrowskiego. Ani trochę nie żałuję tego spotkania.
Komisarz Igor Brudny jest komisarzem stołecznej policji, który starannie pilnuje dostępu do swojej przeszłości. Nie jest zdolny do okazywania jakichkolwiek uczuć i wydaje się być niesamowitym gburem. Samo to sprawiło, że od razu go polubiłam. Uwielbiam bohaterów z trudną przeszłością, którą trzeba rozłożyć na czynniki pierwsze, by choć trochę zrozumieć zachowanie postaci. Tak właśnie było w przypadku Igora, a odkrywanie kolejnych kart tej historii było zajęciem fascynującym.
Sprawa kryminalna, z którą w tej części musi zmierzyć się Brudny jest jedną z lepszych jakie poznałam już w polskiej literaturze kryminalnej. Zaczyna się naprawdę krwawo i brutalnie…i tak naprawdę pozostaje już tak do samego końca. W Zielonej Górze grasuje wyjątkowo brutalny morderca. Szybko okazuje się, że jest bliźniaczo podobny do komisarza Brudnego. Czyżby zaginiony brat bliźniak? Na to pytanie musicie sami poznać odpowiedź. Jedno jest pewne, nie zawiedziecie się.
Historia z jednej strony wydaje się dość przewidywalna – główny bohater z trudną przeszłością, która teraz daje o sobie znać. Nic jednak nie jest takie jak się wydaje i do samego końca czytelnik ma wątpliwości co do zakończenia sprawy. Akcja jest bardzo dynamiczna i dzięki temu książkę czyta się naprawdę szybko, a gęsta atmosfera i mroczne karty historii Brudnego odkrywane przez komisarza na każdym kroku, dodają jej tylko świetności. Z pewnością niedługo rozpocznę razem z Igorem kolejne śledztwo.

W ramach akcji #polskietakpoprostu w końcu zmotywowałam się do sięgnięcia po Piętno Przemysława Piotrowskiego. Ani trochę nie żałuję tego spotkania.
Komisarz Igor Brudny jest komisarzem stołecznej policji, który starannie pilnuje dostępu do swojej przeszłości. Nie jest zdolny do okazywania jakichkolwiek uczuć i wydaje się być niesamowitym gburem. Samo to sprawiło, że od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Losu nie da się oszukać. Zmienić tego, co nam sądzone. Przyszłość jest z góry ustalona, to przeszłość jest tym, co uderza z zaskoczenia.”
„Nie chcesz wiedzieć” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Bartosza Szczygielskiego. Zdecydowanie mogę uznać je za bardzo udane i wiem już na pewno, że z przyjemnością sięgnę po kolejne powieści Autora.
Agata Nowak zna przyszłość każdego, kto pojawi się w jej domu. Nie przewidziała jednak tego, co dla niej samej przygotował los. Pierwszy raz od bardzo dawna spotkałam się z tym, że główna bohaterka nie jest policjantką, prokuratorką czy dziennikarką śledczą. Jest wróżką, a to zdecydowanie wyróżnia tę powieść na tle innych kryminałów. Autor wprowadził tym samym do książki pewien niepowtarzalny klimat. Agata dotychczas wiodła spokojne życie na skraju wioski. Sama bezpieczna we własnym domu. Wszystko zmienia się, kiedy na sesję przychodzi do niej pewien mężczyzna…i na jej oczach podcina sobie gardło.
Rozpoczyna się ucieczka – przed policją, dziennikarzami i przeszłością. Agata bez problemu potrafi zajrzeć w przyszłość nie wiedząc jednak co kryje się za historią jej rodziny. Czy rozgrzebywanie przeszłości to dobry pomysł?
Autor od początku wprowadza nas w sam środek rodzinnych tajemnic i niejasnych powiązań, które chcemy jak najszybciej rozwikłać. Gęsta atmosfera i wątek związany z wróżeniem z kart tarota sprawia, że czytelnik wsiąka całym sobą w tę opowieść i chce jak najszybciej rozwiązać zagadkę. Zakończenie jest nieprzewidywalne i raczej niespotykane, co jest absolutnie największym plusem tej powieści. Żałuję, że tak późno poznałam twórczość Autora i na pewno sięgnę po jego kolejne powieści.

„Losu nie da się oszukać. Zmienić tego, co nam sądzone. Przyszłość jest z góry ustalona, to przeszłość jest tym, co uderza z zaskoczenia.”
„Nie chcesz wiedzieć” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Bartosza Szczygielskiego. Zdecydowanie mogę uznać je za bardzo udane i wiem już na pewno, że z przyjemnością sięgnę po kolejne powieści Autora.
Agata Nowak zna przyszłość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakiś czas temu przeżyłam kolejne spotkanie z prokurator Gabrielą Sawicką, i po raz kolejny mam ochotę krzyczeć „ALE DLACZEGO?”
Tym razem zastajemy Gabi w naprawdę nieciekawym momencie jej życia. Wydarzenia z poprzedniej części ciągną się za nią i nie dają zapomnieć, a życie osobiste skomplikowało się już do tego stopnia, że nie widać żadnych szans na naprawę. Ale przecież Sawicka tak łatwo się nie poddaje, prawda?
Zaczyna się z grubej rury – prokurator okręgowa zostaje zakładnikiem w jednej ze szczecińskich kawiarni. Wojewódzka policja po raz kolejny zostaje postawiona na nogi, gdyż okazuje się, że to nie byli przypadkowi zamachowcy, tylko członkowie sekty. Bohaterowie muszą zmierzyć się z naprawdę trudnym śledztwem, a każda upływająca godzina tylko przybliża ich do kolejnej tragedii.
Nie to jednak skupia najbardziej uwagę czytelnika. Gabriela dotarła do ściany, a jedyne co jej pozostaje to przebić ją głową. Tyle, że wydarzenia z poprzednich części nieco ją osłabiły, a prokuratorka musi mierzyć się jeszcze z osobistymi problemami. Jest to niesamowicie emocjonalna część. Sawicka odkrywa się ze swoimi uczuciami nie tylko przed nami i przy okazji poznajemy ją z nieco innej perspektywy. Kobieta z każdym kolejnym krokiem, zamiast pozbywać się problemów tylko ich sobie dokłada. Atmosfera staje się coraz gęstsza, a my zastanawiamy się ile ta kobieta musi jeszcze przeżyć, by w końcu zaczęło się układać.
Autorka nie daje nam ani chwili wytchnienia, akcja pędzi na łeb na szyję, co czyni z tej książki zdecydowanie nieodkładalną pozycję. Każdy kolejny problem na drodze Sawickiej popycha ją ostatecznie na skraj urwiska. Czy spadniemy w otchłań razem z nią, czy w ostatniej chwili ktoś wyciągnie do nas pomocną dłoń? Mam nadzieję, że już niedługo się tego dowiemy. Jedno jest pewne: Nie wygrasz ze mną postawiło poprzeczkę niezwykle wysoko.

Jakiś czas temu przeżyłam kolejne spotkanie z prokurator Gabrielą Sawicką, i po raz kolejny mam ochotę krzyczeć „ALE DLACZEGO?”
Tym razem zastajemy Gabi w naprawdę nieciekawym momencie jej życia. Wydarzenia z poprzedniej części ciągną się za nią i nie dają zapomnieć, a życie osobiste skomplikowało się już do tego stopnia, że nie widać żadnych szans na naprawę. Ale przecież...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mimo, że bardzo nie lubię jesieni, to już nie mogłam doczekać się aż będę mogła z czystym sumieniem wrzucić jesienne zdjęcie. Od niejednej osoby w tym momencie mogłabym usłyszeć : „typowa, niezdecydowana kobieta”. Tylko czy na pewno każda kobieta jest niezdecydowana? Czy każdą musimy zamykać w tej klatce „typowości”? Czy my – kobiety – musimy spełniać oczekiwania świata, który wymaga od nas takiego czy innego zachowania?
„Być tak naprawdę” to nie tylko historia młodej dziewczyny, która wiele doświadczyła w swoim życiu. Jest to opowieść o każdej z nas: o mnie, o tobie, o twojej mamie, babci, o pani kasjerce i sąsiadce, która codziennie wita się z Tobą pięknym uśmiechem. I o tym, że za każdą z nich stoi jakaś historia.
Jest to książka o klatkach, w których tkwimy zamknięte już od chwili narodzin. A co najważniejsze, o tym jak z tych klatek wyjść.
Bo grzeczne dziewczynki nie muszą podążać za schematami.
Grzeczne dziewczynki mogą mówić i robić to, co im się podoba.
Grzeczne dziewczynki uciekają ze swoich klatek.
Marianka na bazie własnych doświadczeń nie tylko opisuje drogę, jaką przeszła, by żyć w zgodzie ze sobą i swoim ciałem, ale daje wskazówki dla nas, jak możemy osiągnąć tę równowagę. Piękna, szczera do bólu, niesamowicie emocjonalna i przytłaczająca – taka właśnie jest ta książka. Porusza i skłania do przemyśleń, a nawet otwiera stare, niezagojone rany. Jest to historia o nas i dla nas. Skłania do stanięcia oko w oko z własnymi lękami i bólem. Do poszukiwania miłości do samej siebie. I zdecydowanie każda kobieta powinna ją przeczytać.

Mimo, że bardzo nie lubię jesieni, to już nie mogłam doczekać się aż będę mogła z czystym sumieniem wrzucić jesienne zdjęcie. Od niejednej osoby w tym momencie mogłabym usłyszeć : „typowa, niezdecydowana kobieta”. Tylko czy na pewno każda kobieta jest niezdecydowana? Czy każdą musimy zamykać w tej klatce „typowości”? Czy my – kobiety – musimy spełniać oczekiwania świata,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam szczerze, że moje pierwsze spotkanie z twórczością Eweliny Dobosz nie należało do udanych. Z tego powodu historia Michała i Ewy musiała trochę odczekać na swoją kolej. Jak już po nią sięgnęłam, tak nie mogłam się od niej oderwać.
Historia wydaje się być, jak każda inna. Jest on – Michał. Bawidamek, imprezowicz i menager w jednym z krakowskich hoteli. Innymi słowy: przepis na problemy. Jest też ona – Ewa. Kobieta, której miał nadzieję już nigdy nie spotkać. Pech chciał, że szef przenosi go do zakopiańskiej filii hotelu, gdzie pracuje dziewczyna. Co z tego wyniknie?
Ewelina stworzyła bohaterów z krwi i kości – prawdziwych z problemami i przejmującą przeszłością. Chyba właśnie to spodobało mi się najbardziej w tej książce. Nie była przesłodzona i idealna, jak większość romansów po które sięgam, tylko prawdziwa i emocjonalna i nieco mroczna, bo poza gorącymi scenami znajdziemy tutaj misternie zaplanowaną intrygę. Każdy z bohaterów musiał zmierzyć się z przeszłością i jej demonami, które nie dały o sobie zapomnieć.
Miłym zaskoczeniem było to, że całą historię widzimy oczami mężczyzny – głównego bohatera, co jest bardzo miłą odmianą. Być może dzięki temu ta historia nabrała takiej głębi i prawdziwości. Czytało się świetnie. Romans połączony z wątkiem kryminalnym to jest coś, co lubię najbardziej i co dodaje pazur całej fabule. Zdecydowanie jest to świetna pozycja na wieczór z lampką wina i nietuzinkowymi bohaterami.
„Zresztą zamiast żałować wszystkiego, co się wydarzyło, lepiej się skupić na przyszłości, na którą mamy jeszcze jakikolwiek wpływ”

Przyznam szczerze, że moje pierwsze spotkanie z twórczością Eweliny Dobosz nie należało do udanych. Z tego powodu historia Michała i Ewy musiała trochę odczekać na swoją kolej. Jak już po nią sięgnęłam, tak nie mogłam się od niej oderwać.
Historia wydaje się być, jak każda inna. Jest on – Michał. Bawidamek, imprezowicz i menager w jednym z krakowskich hoteli. Innymi słowy:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas ma takich Autorów, którzy nigdy nas nie zawodzą. Emilka szelest należy właśnie do tej grupy. Cokolwiek bym nie sięgnęła, to zawsze jestem zadowolona z wyboru. Nie inaczej było w przypadku historii Kusicielek i Diabłów z Ventury. I choć momentami niektóre wątki wydawały mi się nieco naciągane, to w ogólnym rozrachunku uważam, że to całkiem niezła pozycja. Ale o czym tak naprawdę jest?
Michael Banks spełnia swoje marzenie i zostaje zawodnikiem sławnej drużyny hokejowej. Gdy na pierwszej imprezie poznaje piękną Alison, jeszcze nie wie, że jego życie w tym momencie zamieni się w piekło.
Alison jest córką właściciela drużyny…i przewodniczy Kusicielkom. Dziewczynom, które pilnują zawodników przed robieniem głupot i są ich opiekunkami. Związki miedzy zawodnikami a Kusicielkami są zakazane i bardzo surowo karane. Ale zakazany owoc smakuje najlepiej, prawda?
Brzmi nieco dziwnie? Też mi się na początku tak wydawało. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem wszystkie brakujące elementy trafiały na swoje miejsce, dlatego po zakończeniu mogę powiedzieć, że to była bardzo fajna opowieść.
Niewątpliwie największym atutem tej historii był hokej. Emilka naprawdę wykazała się tutaj ogromną wiedzą i pasją, którą przelała na karty powieści. Nie spotkałam nigdy w książce tej dyscypliny i było to naprawdę fantastyczne przeżycie.
Jeżeli szukacie lekkiej i niezobowiązującej opowieści na chłodny, jesienny wieczór, to Kusicielka będzie odpowiednim wyborem. Lekka, nieco zabawna i czasem przewidywalna, ale z pewnością też bardzo rozgrzewająca zdecydowanie umili wam wieczór.

Każdy z nas ma takich Autorów, którzy nigdy nas nie zawodzą. Emilka szelest należy właśnie do tej grupy. Cokolwiek bym nie sięgnęła, to zawsze jestem zadowolona z wyboru. Nie inaczej było w przypadku historii Kusicielek i Diabłów z Ventury. I choć momentami niektóre wątki wydawały mi się nieco naciągane, to w ogólnym rozrachunku uważam, że to całkiem niezła pozycja. Ale o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie latać samolotem? A może macie jeszcze to przeżycie przed sobą?
Nie ważne, do której grupy należycie, zapraszam na pokład samolotu!
Ona - Ida Halko - genialna pilotka, która na skutek redukcji etatów traci pracę.
On - Artur May - pilot w jednej na największych linii lotniczych.
Los - który niespodziewanie stawia tę dwójkę na swojej drodze po pięciu latach.
Wspomnienia wracają. Niezagojone rany dają o sobie znać. Ale co najważniejsze, uczucia nadal są silniejsze niż wszystkie przeciwności losu.
Trochę czasu musiało minąć, zanim przekonałam się do tej książki. Bardzo szybko pożałowałam, że czekała na mojej półce tak długo.
To był istny rollercoaster emocji, połączony z niesamowitym, podniebnym klimatem. Znalazłam tutaj wszystko, co tak bardzo kocham w Niegrzecznych Książkach - śmiech, łzy, gorący romans i nieprzyzwoity seks. Niewątpliwym plusem tej książki jest to, że nieco odbiega od dobrze znanego schematu. Potrafi zaskoczyć, rozśmieszyć, a nawet porządnie wkurzyć. Bohaterów nie sposób nie lubić. Każde z nich ma niepowtarzalnych charakter i coś, co od razu przyciąga uwagę czytelnika.
Zakończenie może i jest nieco przewidywalne, ale ani trochę nie przeszkadza to w odbiorze całości. Świetnie się bawiłam, a bohaterów z pewnością mogę zaliczyć do moich ulubionych od Emilki Szelest.

Lubicie latać samolotem? A może macie jeszcze to przeżycie przed sobą?
Nie ważne, do której grupy należycie, zapraszam na pokład samolotu!
Ona - Ida Halko - genialna pilotka, która na skutek redukcji etatów traci pracę.
On - Artur May - pilot w jednej na największych linii lotniczych.
Los - który niespodziewanie stawia tę dwójkę na swojej drodze po pięciu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeden z autorów, który jest najlepszym wyborem na przełamanie kryzysu czytelniczego jest zdecydowanie @marcelmoss.autor
"WIEM CO ZROBILIŚCIE. I DOPILNUJĘ, ŻEBYŚCIE ZA TO ZAPŁACILI."
"Nie wiesz nic" jest kontynuacją historii grupy nastolatków z liceum Freuda w Warszawie. Marta, Sara, Kuba, Nina i Wiktoria muszą zmierzyć się z demonami przeszłości. Ktoś zna ich mroczny sekret, i grozi, że go ujawni.
Kto to może być? Czy nastolatkowie rzeczywiście nie wygrzebią się z problemów?
W międzyczasie każde z nich mierzy się ze swoim problemem. Marcel Moss jak zwykle porusza trudne tematy, z jakimi musi mierzyć się dzisiejsza młodzież. Brak akceptacji, prześladowania, chęć imponowania znajomym. Zaburzenia psychiczne. To tylko kropla w morzu tego, co czeka na nas w tej książce. Wszystkie wydarzenia, początkowo wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, w końcu układają się w logiczną, mroczną i przerażającą historię. Kto poznał już autora, ten wie, że jego opowieści zazwyczaj mają gęstą i psychopatyczną otoczkę. Tym razem nie było inaczej, a to sprawia, że książka jest jedną z tych, które ciężko odłożyć.

Jeden z autorów, który jest najlepszym wyborem na przełamanie kryzysu czytelniczego jest zdecydowanie @marcelmoss.autor
"WIEM CO ZROBILIŚCIE. I DOPILNUJĘ, ŻEBYŚCIE ZA TO ZAPŁACILI."
"Nie wiesz nic" jest kontynuacją historii grupy nastolatków z liceum Freuda w Warszawie. Marta, Sara, Kuba, Nina i Wiktoria muszą zmierzyć się z demonami przeszłości. Ktoś zna ich mroczny...

więcej Pokaż mimo to