-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant4
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant961
Biblioteczka
ZEMSTA WIELKICH BOGÓW
Spod skrzydeł wydawnictwa Initium wyfrunęła debiutancka powieść Adama Wyrzykowskiego. „Klątwa Czarnoboga” to pierwszy tom serii „Bliskie spotkania czarciego stopnia”. Książka pod patronatem portalu Lubię Czytać.
Makary ma trzynaście lat i jest sfrustrowany ciągłymi przeprowadzkami. Zamieszkuje wraz z ojcem w małym miasteczku, gdzie jego rodzic zajmuje się budową przeprawy na rzece. Podczas prac budowlanych zostaje odsłonięta dziwna figura przedstawiająca postać starca. W miasteczku zaczyna dochodzić do zdarzeń, które trudno jest logicznie wytłumaczyć. Makary wraz z nowymi przyjaciółmi będzie zmuszony stanąć do walki z pradawnymi siłami. Jak jednak uratować świat, gdy wokół panoszą się przedziwne figury, a jedynym przewodnikiem po świecie duchów i upiorów jest cyniczny skrzat? Ekipa młodych bohaterów stanie przed wyzwaniem, które odmieni ich życie.
Nie jest lekko, gdy jesteś nastolatkiem, często zmieniasz szkołę i twój świat nie chce się ustabilizować. Sytuacji nie poprawia fakt, że trafiasz do mieściny, gdzie zaczynają grasować pradawne bóstwa. Czy Baba Jaga to rzeczywiście zła wiedźma? Ile żywotów mają koty? Adam Wyrzykowski wrzuca nas do świata, gdzie mitologia słowiańska miesza się z ludzkim losem. Brawurowo napisana historia, w której nic nie jest oczywiste, a pozornie znane byty przybierają zaskakujące oblicza. Zjawy, czorty, duchy kryją mnóstwo tajemnic, wiodą pełne sekretów żywoty i niekoniecznie są tym, za kogo próbują uchodzić. Autor napisał historię, która skupia w sobie mnóstwo elementów fantastycznych bazujących na znanych legendach, ale zrobił to w kompletnie szalony sposób. W tym świecie nic nie jest proste i nikt nie chadza wyznaczonymi ścieżkami. Wyrzykowski bawi się konwencją. Inteligentnie lączy mity, legendy i baśnie. „Klątwa Czarnoboga” to napisana z dużą swadą przygodowa powieść dla młodzieży, w której akcja toczy się w ekspresowym tempie, bohaterowie nieustannie znajdują się w wirze galopujących zdarzeń, a świat materialny miesza się z tym nieziemskim. Bardzo interesująca konstrukcja powieści. Autor sprawnie łączy wątki, przeplata motywy, które wydawać się mogło, że nie mają prawa zetknąć się ze sobą i tworzy iście wybuchową mieszankę.
Powieść przygodowa, która łączy mnóstwo ciekawych elementów, a niezmierzalnym atutem jest to, jak Wyrzykowski prowadzi narrację : jest tu imponujące tempo akcji, plejada niejednoznacznych postaci i wyśmienity język. Pełen dowcipu, naturalny. Bardzo dobre dialogi, które sprawiają, że książka po prostu sama się czyta. Wyczuwalna jest pasja i to, że autor miał autentyczną radość z pisania tej powieści. Żałuję, że nie mogłam przeczytać takiej książki, gdy byłam nastolatką. Teraz, gdy wiek młodzieńczy mam już dawno za sobą, poczułam niesamowitą przyjemność w trakcie tej lektury. Zostałam porwana do tego świata i niechętnie go opuściłam. Jeżeli tak prezentuje się debiut Adama Wyrzykowskiego, to nie pozostaje nic innego jak oczekiwanie na kontynuację tej niesamowitej historii. Stylistycznie, językowo i literacko nie można się tutaj absolutnie do niczego przyczepić. Olbrzymia wyobraźnia pisarza i talent do oddania plastycznie wykreowanego świata, pełnego niesamowitych postaci i zaskakujących zwrotów akcji budzą szacunek. Któż z nas nie ma w sobie żylki poszukiwacza przygód? „Klątwa Czarnoboga” stanowi doskonały przykład tego, że przygoda czekać może na nas w najmniej oczekiwanym miejscu, a świat tak pozornie dobrze nam znany, skrywać może niejedną tajemnicę. Skupienie na detalach, barwne opisy, a nade wszystko moc postaci, które oddane są w bardzo interesujący sposób. Nie ma tu miejsca na nudę. Nie jest łatwo napisać taką powieść, zaprezentować swoje widzenie świata fantastycznego i przekonać do tego innych. Adamowi Wyrzykowskiemu to się udało. Ja tę wizję kupuję. Ujmujące jest zaangażowanie w przedstawienie świata na wskroś naszego, polskiego, opartego na naszych legendach słowiańskich. Wszyscy bohaterowie noszą piękne imiona, a wokół nich pradawne istoty głoszą prawdę o świecie przyrody. Ta książka niesie za sobą przesłanie, a to dodatkowo ją wzbogaca. Każdy bohater, nawet na pozór nieistotny, wnosi do tej historii swój wkład. Powieść z przesłaniem nad którym warto się pochylić.
W trakcie lektury „Kłątwy Czarnoboga” nie miałam czasu na dłuższe refleksje ponieważ ta książka jest od początku do końca tak fenomenalnie napisana, że nie można jej odłożyć choćby na chwilę. Zaskakująca, misternie opracowana i mądra. Życzyłabym sobie czytać tego typu powieści częściej. Niewiarygodne, że to debiut. Diabeł gorąco poleca.
ZEMSTA WIELKICH BOGÓW
Spod skrzydeł wydawnictwa Initium wyfrunęła debiutancka powieść Adama Wyrzykowskiego. „Klątwa Czarnoboga” to pierwszy tom serii „Bliskie spotkania czarciego stopnia”. Książka pod patronatem portalu Lubię Czytać.
Makary ma trzynaście lat i jest sfrustrowany ciągłymi przeprowadzkami. Zamieszkuje wraz z ojcem w małym miasteczku,...
2024-04-19
CIEMNO WSZĘDZIE...
Nakładem wydawnictwa Filia ukazał się kolejny w tym roku debiut. „Pustać” Agaty Zamarskiej to thriller psychologiczny, którego akcja toczy się w pewnym domku letniskowym.
Ada jest młodą kobietą bardzo zakochaną w swoim chłopaku Kamilu. Ich związek wydaje się idealny do czasu, gdy dziewczyna poznaje jego znajomych z dzieciństwa i siostrę. Od tej pory wydaje jej się, że nie jest już dla niego najważniejsza. Gdy w trakcie pewnej imprezy wszyscy postanawiają zagrać w pewną grę, wydarzenia przybierają nieoczekiwany obrót... Późniejszy wyjazd do domku położonego na odludziu sprawia, że nic już w życiu Ady nie będzie takie samo...
Agata Zamarska w swojej debiutanckiej książce starała się stworzyć duszny klimat i atmosferę ciągłego napięcia. Od początku nie wiemy jak potoczy się ta opowieść ani co naprawdę wydarzyło się w domku Pustać. Prawdziwe zdarzenia wciąż mieszają się z tym, co tworzy umysł kobiety. Interesujący początek sprawia, że z dużym zainteresowaniem czekamy na dalszy rozwój akcji. Niestety, im dalej, tym bardziej ta powieść zaczyna kuleć. Ada i pozostali bohaterowie tej książki to osoby w okolicach trzydziestki, ale czytając ich rozmowy, śledząc zachowanie i targające nimi rozterki pomyśleć można, że są to nastolatkowie. I to w dolnej granicy nastoletniego wieku. Fatalne dialogi. Płytkie, nie wnoszące niczego do fabuły, a nawet infantylne. Ci ludzie rozmawiają ze sobą tak jak gimnazjaliści na koloniach. Bardzo źle czyta się te dialogi szczególnie, że jest ich sporo. Postaci w thrillerze psychologicznym powinny być nakreślone z dużą starannością – głębokie i przemawiające do odbiorcy. Tutaj, niestety, tak nie jest. Dość rozbudowana postać Ady wraz z rozwojem akcji staje się coraz bardziej męcząca. To dziewczę zachowuje się jak czternastolatka na szkolnej dyskotece. Pozostali bohaterowie nie są oddani na tyle dobrze, by mogli poprawić całościowy odbiór tej powieści.
„Pustać” to opowieść o miłości, zdradzie, szaleństwie. Historia, która miała swój potencjał, ale niestety nie został on należycie wykorzystany. Agata Zamarska starała się włożyć w tę powieść dużo, ale chyba po prostu zabrakło umiejętności. Czyta się dobrze, ale im bliżej finału, tym jest gorzej. Dość powolne tempo akcji, za duża ilość dialogów i scen, którego niczego do tej książki nie wnoszą. Udało utrzymać się atmosferę tajemnicy, ale i ona nie broni się w momencie, gdy dochodzimy do końca książki. Zakończenie mogło wiele zmienić. Mogło dać nadzieję na to, że pisarka w przyszłości będzie mogła zaprezentować dobrą powieść. Obawiam się jednak, że tak się nie stanie. W „Pustaci” nie udało się wiele rzeczy. W sumie to mało co się udało. Najbardziej chyba broni się sam pomysł na fabułę. Powieść bardzo rozczarowująca i jej największym atutem staje się to, że jest krótka. Myślę, że gdyby była dłuższa, to stałaby się dokuczliwa.
Bardzo lubię sięgać po debiuty. Dają mi możliwość przeczytania czegoś świeżego, wyjścia poza pewien znany do tej pory krąg. Kibicuję debiutantom i również recenzując debiuty staram się przymykać oko na pewne niedociągnięcia. Wyłuskiwać z tych książek to, co świadczy o potencjale i talencie. Bardzo mało takich elementów odnalazłam w „Pustaci”. Jeżeli autorka zdecyduje się na wydawanie kolejnych książek, to myślę, że po nie nie sięgnę. „Pustać” to może nie jest najgorsza książka jaką przeczytacie w tym roku, ale być może taka, która najbardziej rozczaruje. Można ją przeczytać, jednakże biorąc pod uwagę mnogość tego typu literatury na rynku, na pewno można trafić dużo lepiej.
CIEMNO WSZĘDZIE...
Nakładem wydawnictwa Filia ukazał się kolejny w tym roku debiut. „Pustać” Agaty Zamarskiej to thriller psychologiczny, którego akcja toczy się w pewnym domku letniskowym.
Ada jest młodą kobietą bardzo zakochaną w swoim chłopaku Kamilu. Ich związek wydaje się idealny do czasu, gdy dziewczyna poznaje jego znajomych z dzieciństwa i...
WIRY PRZESZŁOŚCI
„Zapadlina” to trzeci tom serii, której bohaterami są policjanci wydziału Archiwum X. Maria Herman i Olgierd Borewicz to dość nietypowy duet śledczych, którzy prywatnie mają sporo za uszami, ale jako kryminalny tandem cechują się dużą skutecznością. Czy tym razem uda im się rozwikłać zagadkę zaginięcia sprzed dwudziestu lat?
Maria Herman spotyka się z mężczyzną, który dwadzieścia lat wcześniej był kluczowym świadkiem w sprawie zaginięcia młodego chłopaka Jacka Malinowskiego. Po latach świadek postanawia zmienić swoje zeznania. Co jest tego przyczyną? Niedługo później mężczyna umiera zabierając swoje tajemnice do grobu. Co wydarzyło się przed laty w miejscu, gdzie odkąd zaczęła osuwać się ziemia na terenie byłej kopalni, dochodzi do dziwnych zdarzeń? Czy Jacek Malinowski padł ofiarą lokalnych porachunków? A może tajemnicy jego zniknięcia nigdy nie da się rozwikłać?
Herman i Borewicz to policjanci, których niekoniecznie można stawiać za wzór dla młodzieży. Bohaterowie Małeckiego są pełni sprzeczności, pogubieni, a to sprawia, że wzbudzają w czytelniku emocje. Są realistyczni. Bywa, że trudno ich lubić, a dzięki temu zyskują na autentyzmie. Autor doskonale tworzy bohaterów wielowymiarowych, którzy odkładają się w pamięci i budzą emocje. Nie zawsze pozytywne. „Zapadlina” to typowy dla Roberta Małeckiego klimat : mała miejscowość, tajemnicza sprawa sprzed lat i panująca wokół zmowa milczenia. Powrót do niewyjaśnionej zagadki staje się przyczynkiem do misternego ukazania małomiasteczkowych układów i ludzkiej mentalności. Małecki jest swego rodzaju ambasaorem rodzinnych stron. W każdej ze swoich powieści doskonale odwzorowuje rzeczywistość i ukazuje lokalny koloryt. Jego powieści są duszne, wypełnione atmosferą grozy i cechuje je charakterystyczne tempo akcji. Lubię czytać powieści autora, ponieważ dla mnie stanowią one wyznacznik tego jak powinien wyglądać współczesny kryminał. Małecki posiada własny styl, który łatwo jest rozpoznać, stawia na poprawność języka i dbałość o detale. Tutaj nie ma seryjnych morderców zaślepionych żądzą mordu i lejącej się strumieniami krwi. Książki Roberta Małeckiego są klimatyczne, oparte na klasyce gatunku, mocno zakorzenione w polskich realiach. Ich bohaterami są zwykli, przęciętni ludzie. To oni tworzą scenę zbrodni . Ich pasje, namiętności i ból.
„Zapadlina” to trzecia i bardzo udana odsłona cyklu Archiwum X. Pisarz cały czas potrafi utrzymać dobry poziom. Prowadzone przez policjantów śledztwo jest misternie wykreowane : żmudne, pełne niepowodzeń i pomyłek. Małecki opisuje świat takim jakim on jest. Nie koloryzuje, nie tworzy superbohaterów. Bazując na stosunkowo prostym schemacie pisarz buduje powieść niepokojącą, zagadkową i trzymającą w napięciu. „Zapadlina” to opowieść o nieszczęściu, dramacie rodziny i strachu. Często w powieściach Roberta Małeckiego zaobserwować możemy rozpad rodziny jako komórki społecznej. Rodziny, która powinna stanowić jedność, a trawiona jest przez podstępne robactwo. Zagnięcie sprzed lat staje się przyczynkiem do obserwacji upadku podstawowych norm. Widzę Małeckiego jako swego rodzaju entomologa, który chwytając lupę i maleńkie szczypce, bada niewidoczne gołym okiem struktury budowy owadziego ciała. Dostrzega każdy szczegół i najmniejsze uszkodzenie pancerza. Struktura małego miasta, uprzedzenia, zatargi trwające latami i układy z epoki słusznie minionej skumulowane w historii, która mogłaby wydarzyć się na zawsze. Do tego rewelacyjny klimat : opuszczony kopalniany teren pełen niebezpiecznych zapadlin, zamknięta społeczność pilnie strzegąca swoich sekretów i prawda, która rozpaczliwie domaga się odkrycia.
Kolejna książka Małeckiego, kolejna dobra seria, która nie zawodzi. Ciekawa para śledczych, interesująca sprawa i skrupulatnie prowadzone śledztwo. Tempo akcji typowe dla autora – nie galopuje na łeb, na szyję. Wielka dbałość o szczegółowe nakreślenie postaci i miejsc. Robert Małecki idzie wytyczonym przez siebie szlakiem i oferuje nam następną, bardzo dobrą powieść kryminalną, której lektura jest jednocześnie przyjemna i pobudzająca. Fanom autora polecać nie trzeba. Robert to już marka. Tym, którzy wciąż jeszcze nie skusili się na żadną powieść pisarza śmiało polecam. Można czytać tę serię w dowolnej kolejności, a „Zapadlina” stanowić może doskonały przyczynek do wielkiej przygody. Diabeł gorąco poleca.
WIRY PRZESZŁOŚCI
„Zapadlina” to trzeci tom serii, której bohaterami są policjanci wydziału Archiwum X. Maria Herman i Olgierd Borewicz to dość nietypowy duet śledczych, którzy prywatnie mają sporo za uszami, ale jako kryminalny tandem cechują się dużą skutecznością. Czy tym razem uda im się rozwikłać zagadkę zaginięcia sprzed dwudziestu lat?
Maria...
2024-04-24
AŻ PO GRÓB
Nowa powieść Joanny Jax ukazała się pod skrzydłami wydawnictwa Videograf. Autorka znana głównie z sag rodzinnych tym razem postawiła na jednotomową historię. Opowieść o losach dwóch kobiet, które przez całe życie mierzyły się z przeciwnościami.
Beata przybywa do rodzinnego miasta na pogrzeb swojej przyjaciółki Agnieszki. Kobiety znały się od dziecka. Wychowywały razem i wspólnie niosły krzyż tragicznego losu : biedy, wojny i trudnych czasów po jej zakończeniu. Zawsze mogły na sobie polegać i ich przyjaźń przetrwała dziesiątki zawirowań. Podczas stypy Beatę uderza dziwne i wrogie zachowanie męża oraz córki Agnieszki. Osób, które zawsze były jej bliskie. Gdy odjeżdża, Piotr, mąż Agnieszki, wręcza jej pęk listów, które jego żona pisała do Beaty, ale nigdy ich nie wysłała. Co takiego kryje sekretna korespondencja? Czy budowany przez Beatę świat oparty był na kłamstwie?
Joanna Jax nigdy nie wybiera dróg na skróty. Każda jej powieść to książka wnikliwie napisana, autentycznie oddająca realia historyczne i dotykająca najdelikatniejszych ludzkich spraw. Tak jest także i tym razem. Autorka nakreśla portrety dwóch kobiet wywodzących się z tego samego środowiska, niedolę ich dzieciństwa, trudne czasy w których przyszło im dojrzewać, marzenia i drogę ku dorosłości. Kobiet, które połączyła trudna sytuacja i które zawsze, bez względu na wszystko, szły ramię w ramię. Jednak czy aby na pewno? Czy wszystko wyglądało tak jak widzi to Beata? Gdy kobieta rozpoczyna lekturę listów od Agnieszki uświadamia sobie jak bardzo się myliła... Bardzo sugestywne portrety psychologiczne bohaterek sprawiają, że „Najlepsza przyjacióła” jest lekturą niezwykle absorbującą. Już od początku czytelnik zostaje wrzucony w wir wydarzeń, które nieustannie pobudzają jego ciekawość. I pragnie, wraz z Beatą, odkryć skrywane przez Agnieszkę tajemnice. Nie będzie to łatwa droga. Znajdzie się na niej dużo bólu, niesprawiedliwości i obnażonej prawdy, która pali aż do trzewi.
Joanna Jax bardzo lubi osadzać akcję swoich powieści w konkretnych epokach historycznych. Akcja „Najlepszej przyjaciółki” rozpoczyna się na początku lat trzydziestych. To już standard, że pisarka bardzo angażuje się w przedstwienie realistycznego klimatu danych czasów. Cudownie napisana powieść, pełna intrygujących szczegółów i dopieszczona. Tocząca się na dwóch płaszczyznach czasowych akcja pozwala nam przenieśc się z lat sześćdziesiątych do trzydziestych, a następnie czterdziestych. Jax potrafi pisać tak, że oddaje zarówno blaski jak i cienie danej epoki. Prezentowana przez nią historia zwykłych kobiet toczy się na tle wielkiego młyna historii. Wzbudza szereg emocji i głęboko zapada w pamięć. Nie jest to łatwa powieść. Poraża swoją dosadnością. Jest pełna przejmującego smutku, wibrujących uczuć i rozczarowań. To historia, którą mogłoby napisać samo życie dlatego jest tak bardzo wstrząsająca. Cenię pióro pisarki i kolejny raz jestem wręcz porażona tym, jak fantastycznie potrafi budować postaci.
„Najlepsza przyjaciółka” to książka, która zmusza nas do postawienia sobie pytań. Pozostawia nas z całą masą wątpliwości i przemyśleń. Jak wiele można wybaczyć? Czy jest możliwym przebaczenie, gdy zawalił się cały twój świat, a dotychczasowe życie zostało przewrócone do góry nogami? Joanna Jax zrobiła to kolejny raz – zaprezentowała powieść, która wymyka się z ram, uderza obuchem w głowę i zmusza do przeanalizowania swoich poglądów na wiele spraw. Opowieść o przyjaźni, miłości i kłamstwie. O zaborczym, wyniszczającym uczuciu. I o macierzyństwie, które tli się w najgłębszych pokładach duszy. Napisana na najwyższym poziomie, trudna, ale i dająca nadzieję. Prawdziwy festiwal emocji.
Na swojej drodze życiowej spotykamy ludzi, którzy mają często nieoczekiwany wpływ na nasze życie. Budują je lub obalają w zgliszcza. Każda tworzona przez nas relacja może okazać się życiodajna lub toksyczna. Oddając komuś siebie, poierzając swoje uczucia, nigdy nie wiemy czy nie zostaną starte na proch. Zapewne każdy z nas przeżył znajomość z osobą, która nadszarpnęła zaufaniem, oszukała, zniszczyła. Historia Beaty i Agnieszki to opowieść o wielkiej przyjaźni i wielkim zawodzie. Bardzo życiowa. Taka, z której wynieść można naukę. Na pewno jest to powieść, która zostaje z czytelnikiem. Jax nie daje gotowych i prostych odpowiedzi. Musimy odnaleźć je sami. Piękna książka, którą bez wahania polecam każdemu.
Recenzja powstała w ramach współpracy reklamowej z wydawnictwem Videograf.
AŻ PO GRÓB
Nowa powieść Joanny Jax ukazała się pod skrzydłami wydawnictwa Videograf. Autorka znana głównie z sag rodzinnych tym razem postawiła na jednotomową historię. Opowieść o losach dwóch kobiet, które przez całe życie mierzyły się z przeciwnościami.
Beata przybywa do rodzinnego miasta na pogrzeb swojej przyjaciółki Agnieszki. Kobiety znały się od...
2024-04-25
W OTCHŁANI UMYSŁU
Nakładem wydawnictwa Insignis ukazał się pierwszy tom trylogii „Mara Dyer”. Jest to wznowienie tej powieści w zupełnie nowej odsłonie : twarda oprawa, barwione brzegi. Książka wydana jest po prostu pięknie. „Mara Dyer. Tajemnica” swoja premierę miała 24 kwietnia.
Mara Dyer jest nastolatką, która w swoim krótkim życiu zdążyła już przeżyć wielką tragedię. Pewnej nocy jej koleżanki oraz chłopak zginęli w wyniku zawalenia się starego szpitala psychiatrycznego. Przeżyła tylko ona. Wyjeżdża z rodziną na Florydę, gdzie mają rozpocząć nowe życie. Dla Mary jednak nic już nie jest proste po tamtej strasznej nocy. Nowa szkoła okazuje się koszmarem. Dziewczyna wciąż widzi zmarłych przyjaciół i doświadcza licznych niewytłumaczalnych zjawisk. Pomocną dłoń wyciąga do niej zupełnie nieoczekiwana osoba – Noah, szkolny gwiazdor. Czy Mara zdoła otworzyć się przed nim i zwalczyć swoją traumę? Czy dziejące się wokół niej przedziwne wydarzenia na pewno są jedynie wytworem jej umysłu?
„Mara Dyer. Tajemnica” to powieść dla młodzieży, która stanowi dość ciekawy miks gatunkowy. Jest tu trochę obyczajowości, nutka mistycyzmu i mnóstwo elementów thrillera. To coś, co określić można jako thriller paranormalny. Być może brzmi to dziwnie, ale jest to naprawdę udana książka. Michelle Hodkin włożyła sporo pracy w nakreślenie portretu straumatyzowanej Mary. Postać bardzo dobrze napisana i całkowicie przekonująca. Typowe dla okresu nastoletniego problemy i dylematy z jakimi zmaga się dziewczyna są przeplecione z ponurymi wizjami kreowanymi przez jej psychikę. Autorka pisze tak sugestywnie, że naprawdę dobrze czyta się tę historię. To, że napisana jest dla młodszych czytelników w niczym jej nie umniejsza. Tajemnicze zdarzenia, narastająca spirala intryg i utrzymująca się atmosfera napięcia nie słabną nawet na chwilę. Hodkin na wysokim poziomie utrzymuje rosnący niepokój. Nie wiemy co jest prawdą, a co nie, a kolejne sekrety dodają fabule mocy. Dobrze napisany thriller, który spełnia swoje zadanie i miejscami naprawdę może wywołać gęsią skórkę.
Sięgając po pierwszy tom tej serii zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Podeszłam do tej lektury bez żadnych oczekiwań i okazuje się, że to był strzał w dziesiątkę. Zaskoczył mnie wysoki poziom, ponieważ często powieści tzw. Young Adult są, niestety, dosyć infantylne. Tymczasem w tej powieści dostajemy zaskująco dobrą fabułę, zaawansowaną problemtykę psychologiczną i moc dobrej zabawy. Jest bardzo mrocznie. Sam finał powieści pobudza apetyt na kontynuację. Książka napisana ze swadą, zaskakująca i naprawdę solidnie opracowana. Losy Mary i wszystko to, co dotyka tę dziewczynę, są przedstawione plastycznie i trudno jest oderwać się od tej historii. Gdyby bohaterowie tej książki byli osobami dorosłymi to bezapelacyjnie byłby to głośny thriller. Sięgając po tę książkę musimy jednak mieć na uwadze, że to opowieść o nastolatkach. Zawiera więc wszystkie dotykające tego wieku problemy : pierwsze miłości, kłótnie z rodzicami, alienacja. Mara nie potrafi poradzić sobie z tym, co przeszła. Powoli zamyka się w sobie. Wydaje jej się, że nie może poprosić nikogo o pomoc. Zasadniczo, to gdyby nie fakt, że spora część wydarzeń rozgrywa się w szkole, a młoda osoba ma takie a nie inne rozterki, to są w tej książce tak solidne momenty, że można zapomnieć, że jest to powieść młodzieżowa.
Bardzo podobała mi się ta historia. Otrzymałam od niej więcej niż mogłabym się spodziewać. Dobry poziom i interesującą fabułę. A nade wszystko ten niepokój, który towarzyszył mi przez cały czas obcowania z tą ksiązką. W pierwszej odsłonie serii nie dostajemy odpowiedzi na wiele pytań, a sam finał jest mocno zaskakujący, co wzmaga oczekiwania wobec kontynuacji. Drugi tom w nowym, naprawdę fenomenalnym wydaniu, ukaże się już piętnastego maja. I z dużą przyjemnością po tę książkę sięgnę. Polecam ją każdemu kto ceni nieoczywiste opowieści, które dają sporo wrażeń i potrafią zaskoczyć, a dodatkowo nie boją się sięgnąć po powieść dla nieco młodszej kategorii wiekowej. Bardzo dobra historia. Diabeł gorąco poleca.
W OTCHŁANI UMYSŁU
Nakładem wydawnictwa Insignis ukazał się pierwszy tom trylogii „Mara Dyer”. Jest to wznowienie tej powieści w zupełnie nowej odsłonie : twarda oprawa, barwione brzegi. Książka wydana jest po prostu pięknie. „Mara Dyer. Tajemnica” swoja premierę miała 24 kwietnia.
Mara Dyer jest nastolatką, która w swoim krótkim życiu zdążyła już...
2024-04-16
MANIPULACJA
Ilekroć na rynku pojawia się nowa powieść Agnieszki Pietrzyk mocniej bije moje czytelnicze serce. Autorka wielokrotnie oczarowała mnie swoimi książkami. Mimo tego, że poprzednia powieść „Terytorium” nie przypadła mi do gustu, to nadal czekam na każdy thriller, który wychodzi z rąk pisarki. Tak było także z „Ostatnim słowem”.
William jest zamożnym mężczyzną w średnim wieku. Mieszka w oddalonym od cywilizacji domu i rzadko kiedy coś zakłóca jego spokój. Para się dość oryginalnym zajęciem – na zamówienie pisze początki powieści. Może zgłosić się do niego każdy, kto marzy o pisarskiej karierze i za odpowiednią opłatą otrzymać początek potencjalnego bestselleru. Jednak William skrywa pewien mroczny sekret... Jego życie zmienia się, gdy pewnego dnia zgłasza się do niego tajemnicza kobieta, która chce nabyć początek powieści. To nie będzie transakcja taka jak inne...
Agnieszka Pietrzyk lubi zaskakiwać. Tak jest także i tym razem. Kolejny raz autorka serwuje nam coś czego zupełnie się nie spodziewaliśmy. W niezwykle intrygujący sposób wykorzystuje motyw „książki w książce”. Dostajemy dwie równolegle toczące się historie. Jedna to opowieść o losach Williama i tajemniczej nieznajomej, która wywraca jego uporządkowany świat do góry nogami. Druga zaś to historia, którą William pisze na zamówienie. Wstrząsająca opowieść o zaginięciu małej dziewczynki w pewnym niewielkim miasteczku. Pietrzyk umiejętnie przeplata oba te wątki. W trakcie lektury trudno jest ocenić, który z nich jest bardziej absorbujący. Oba wciągają nas swoją zagadkowością, misternie konstruowanym napięciem i rosnącą grozą. „Ostatnie słowo” to książka, którą naprawdę trudno jest odłożyć. Wyśmienita lektura. Wysmakowana,
Agnieszka Pietrzyk za nic ma trendy i panujące mody. Nie pisze serii, nie mieli wątków pijanych policjantów, nie próbuje wkomponować się w to, co aktualnie jest na topie. Wykonuje swoją robotę i robi to po prostu bardzo dobrze. Jej powieści są indywidualne, skupione na niewielkim obszarze rzeczywistości i często skupione wokół wąskiej grupy bohaterów. Pisarkę cechuje to, że bardzo duży nacisk kładzie na portrety psychologiczne postaci i skomplikowane relacje między nimi. Bardzo często taka psychologiczna gra toczy się między dwójką osób. Ta pewna duszność, ciasność fabuły sprawia, że książki autorki są bardzo przekonujące. Podoba mi się to jak umiejętnie balansuje emocjami i potrafi wychwycić rosnące napięcie. Agnieszka Pietrzyk jest mistrzynią jeśli chodzi o mocno zarysowane postaci, grę emocji i budowanie atmosfery zła. „Ostatnie słowo” to kolejna bardzo dobra powieść, a skuszę się nawet o stwierdzenie, że chyba najlepsza do tej pory. Świetny pomysł na fabułę, rewelacyjne kierowanie wątkami i skrupulatne oddawanie złożonych relacji. Fascynująca, mroczna i zagadkowa powieść, która zasysa nas w wir zdarzeń. Miłośnicy thrillerów psychologicznych być może nie otrzymają w tym roku lepszej książki.
Gdybyś miał napisać książkę o tym, czego najbardziej się boisz, to co by to było? Co może wywołać lęk większy od tego, gdy boisz się o własne życie? Strach o życie dziecka? Co jest twoim największym koszmarem? Agnieszka Pietrzyk w brawurowym stylu zabiera nas do świata swojej wyobraźni. Serwuje nam dwie mocne historie. Płynnie prowadzi czytelników przez dwie opowieści, a każda z nich jest tak samo interesująca. To imponujące jak pisarce udaje się przelewać na papier historie, które są tak przejmujące i pełne wrażeń. Wzrastające napięcie, które przenika do szpiku kości, zagęszczająca się atmosfera i wstrząsający finał. Ta książka to diament.
Polecam „Ostatnie słowo” każdemu, kto ceni pełne tajemnic thrillery z nieoczywistymi zakrętami fabularnymi. Fanów autorki na pewno zachęcać nie trzeba, ale tym, którzy nie mieli jeszcze okazji czytać żadnej z jej książek, śmiało proponuję wizytę w księgarni. To na pewno nie jest ostatnie słowo pisarki. Jestem przekonana, że każdy, kto sięgnie po tę nieobliczalną, zaskakującą i całkowicie nowatorską powieść, zgodzi się ze mną, że prawdziwą rozkoszą jest czytanie tak dobrych książek. Diabeł gorąco poleca.
MANIPULACJA
Ilekroć na rynku pojawia się nowa powieść Agnieszki Pietrzyk mocniej bije moje czytelnicze serce. Autorka wielokrotnie oczarowała mnie swoimi książkami. Mimo tego, że poprzednia powieść „Terytorium” nie przypadła mi do gustu, to nadal czekam na każdy thriller, który wychodzi z rąk pisarki. Tak było także z „Ostatnim słowem”.
William jest zamożnym...
2024-04-24
SYNDROM FINA
Antti Tuomainen powraca z drugą częścią cyklu o perypetiach matematyka Henriego Koskinena. „Paradoks łosia” to kolejna niebanalna opowieść autora, którego cechuje swoiste poczucie humoru i skłonność do pisania absurdalnie zabawnych historii.
Henriemu udaje się zapanować nad tornadem, które przetoczyło się przez jego życie, gdy po śmierci brata odziedziczył po nim park rozrywki. Zadłużony, nie rokujący i pełen pracowników, którzy stanowią dość kontrowersyjną zbieraninę postaci. Kiedy sprawy wydają się zmierzać ku ustatkowaniu, wybucha kolejna bomba – Henri z trudem uchodzi z życiem z ataku na swoją osobę, biznesowi kontrahenci okazują się gangsterami, a zmarły brat... powraca do grona żywych. Czy dzięki analitycznemu umysłowi i matematycznej precyzji Henri zdoła zapanować nad piętrzącymi się wokół niego problemami i ...rosnącą górą trupów?
Język, którym posługuje się Tuomainen jest całkowicie unikatowy. Autor prowadzi narrację w sposób nieszablonowy, świetnie dozuje czarny humor i umiejętnie ociera się o granice absurdu. „Paradoks łosia” to pozornie prosta historia sensacyjna, w której trup ściele się gęsto, atmosfera pełna jest napięć między bohaterami, a rosnąca aura groteski rozlewa się z kolejnych kart książki. To wręcz niewiarygodne jak pisarz prowadzi nas przez swoją historię. Plastyczne opisy parku rozrywki sprawiają, że naprawdę czuje się klimat tego miejsca. Nie jako turystycznej atrakcji lecz jako miejsca pracy. I zbrodni, ma się rozumieć. Charakterystyczne nazwy sprzętów, pracownicy pełniący zaskakujące funkcje i gorączkowe usiłowania Henriego, by utrzymać to miejsce na powierchni są rewelacyjne. Tuomainen od samego początku dba o to, by czytelnik wczuł się w stworzony przez niego świat. Udaje mu się to doskonale.
Nie ma kryminału bez trupa. Jednego, dwóch, trzech... Bywa, że trudno zliczyć następujące po sobie zgony. „Paradoks łosia” nie jest powieścią kryminalną w typowym rozumieniu tego pojęcia. I, co ważne, nie jest także komedią kryminalną. To sensacja przemieszana z groteską, pastisz i wnikliwe, interesujące spojrzenie na Finlandię i współczesny świat. Antti Tuomainen bawi się konwencją, miesza gatunki, tworzy coś wyjątkowego, co charakteryzuje go i sprawia, że jest rozpoznawalny. Jedyny w swoim rodzaju, a co za tym idzie – nie dla każdego. Myślę, że zarówno „Paradoks łosia” jak i inne powieści pisarza trafią wyłącznie do konkretnej grupy ludzi. Albo się to lubi albo nie. Zapewne wielu czytelników uzna, że prezentowane przez Tuomainena treści i ich indywidualna stylistyka nie są dla nich. Można rzec, że ten Fin to szaleniec. Któż bowiem miałby odwagę napisać tak przewrotne książki, okrasić je makabrycznym miejscami humorem i do tego zdobyć tak wiele nagród? A jednocześnie zbierać wiele negatywnych recenzji? Paradoks Tuomainena. Polecam każdemu dać szansę porwać się tym książkom, otworzyć na nie i przekonać jak wiele treści autor przemyca mimochodem.
„Paradoks łosia” jest kontynuacją „Czynnika królika”, ale myślę, że nic się nie stanie jeżeli ktoś sięgnie po tę książkę nie znając części pierwszej. Wydarzenia z poprzedniego tomu są sprytnie wplecione w fabułę i łatwo jest odnaleźć się w tej opowieści. Bardzo przyjemnie spędziłam czas w trakcie tej lektury. Tuomainen pisze zgrabnie, doskonale oddaje rzeczywistość, konstruuje dobre dialogi. To książka, na którą od początku do końca autor miał pomysł, który konsekwentnie realizował. Jest strasznie i zabawnie. Relacja między dwoma braćmi, z których jeden ma wielki talent do wpadania w kłopoty, a drugi do wychodzenia z nich obronną ręką, jest kapitalnie przedstawiona. Miłość braterska, która utwierdza nas w przekonaniu, że z rodziną to na zdjęciach. Bohaterowie Tuomainena to niesamowita wręcz menażeria osobliwości. Pisarz potrafi charakteryzować przedziwne typy, które tak dobrze wkomponowują się w przekrój społeczeństwa.
Pełna niespotykanego humoru, oryginalna, zaskakująca powieść, która nie każdemu przypadnie do gustu, ale jestem pewna, że wiele osób w twórczości autora odnajdzie wentyl bezpieczeństwa, który pozwoli im przenieść się do szalonego, pełenego niespodzianek świata, który stanowi świetną odskocznię od szarości codzienności.
SYNDROM FINA
Antti Tuomainen powraca z drugą częścią cyklu o perypetiach matematyka Henriego Koskinena. „Paradoks łosia” to kolejna niebanalna opowieść autora, którego cechuje swoiste poczucie humoru i skłonność do pisania absurdalnie zabawnych historii.
Henriemu udaje się zapanować nad tornadem, które przetoczyło się przez jego życie, gdy po...
2024-04-10
DROGI SERCA SZEROKIE
„Sny i przebudzenia” to pierwszy tom cyklu „Zakryte lustra” Ewy Cielesz. Osadzona w historycznym kontekście saga rodzinna, która przedstawia losy polskiego rodu Stalickich w ciężkich czasach zaboru rosyjskiego. Opowieść o miłości, śmierci, nadziei i patriotyzmie.
Rok 1830. W niewielkiej wsi Przylipie mieści się skromny dworek Stalickich. Po śmierci nestorki rodu wszyscy oczekują narodzin małej Zosi, która stać się ma nową nadzieją dla rodziny. Niestety, śmierć znowu zbiera swoje żniwo. Rozalia, matka Edwarda, stojąc na czele famili musi dbać o to, by rodzina pozostała scalona, a sekrety poszczególnych jej członków nie wyszły poza ściany domu. Na horyzoncie majaczy widmo powstania. W kraju rośnie napięcie i jest bardzo niespokojnie. Czy w tym trudnym czasie Stalickim uda się przetrwać i pozostać jednością? Jak ukoić żal po stracie, a jednocześnie otworzyć serce na nowo?
Patriotyczne wzloty, widmo wojny, porywy serc, sekrety skrywane głęboko pod powierzchnią tego, co widoczne – Ewa Cielesz serwuje czytelnikom interesującą sagę rodzinną, której akcja rozgrywa się w wyjątkowo trudnym dla Polski czasie. Zbliżający się wybuch Powstania Listopadowego stanowi punkt zapalny dla wydarzeń, które odmienią bieg niejednego ludzkiego życia. Autorka zbudowała solidne tło historyczne i zadbała o dużą szczegółowość swojej powieści. Dwór w Przylipiu i życie jego mieszkańców, zarówno służby jak i państwa, oddane jest niezwykle drobiazgowo, co pozwala nam zagłębić się w tę opowieść. Ta dbałość o należyte oddanie detali codziennego życia dziewiętnastowiecznej wsi jest wręcz uderzająca. Niezwykłe wrażenie wywierają opisy codziennych czynności, przygotowywania posiłków, prac na roli. Imponujące jest to jak Ewa Cielesz opisuje rzeczywistość oddając ją tak skrupulatnie, że odbiorca potrafi doskonale zwizualizować sobie dane zagadnienie. Autorka stworzyła porywającą sagę, której bohaterowie oczarowują nas swoimi kreacjami. Wyśmienite portrety psychologiczne, a szczególnie te kobiece. „Sny i przebudzenia” to opowieść głównie o kobietach : matkach, żonach, gospodyniach. O rodzącej się emancypacji, ale i przywiązaniu do tradycji. Bardzo podoba mi się postać Rozalii – kobiety silnej, dumnej, swoistej matrony stojącej na czele rodziny i dbającej o jej byt. To osoba złożona i niejednoznaczna. Wielokrotnie musi lawirować, by chronić bliskich. Targają nią liczne rozterki związane z losami członków rodu. Ciągła odpowiedzialność za opiekę nad domostwem, problemami bliskich oraz strachem powodowanym zachodzącymi w kraju wydarzeniami sprawiają, że ta kobieta musi częstokroć wznieść się na wyżyny swojej mądrości, doświadczenia i cierpliwości. Wspaniale nakreślona postać, która całkowicie mnie przekonuje i urzeka. Cielesz potrafiła tchnąć w swoich bohaterów życie, a emocje, które nimi targają są tak bardzo dobrze nam znane.
W „Snach i przebudzeniach” ważne są ojczyzny. Te małe, skupione blisko i ta wielka, która pozostaje pod rosyjskim zaborem. Zrywy niepodległościowe, które pobudzają nadzieję, dają siłę do walki, ale niosą za sobą także rozpacz i śmierć. Widmo wyzwolenia się spod jarzma bezwględnego okupanta porusza serca i dodaje ducha narodowi polskiemu. Historia Stalickich stanowi odzwierciedlenie życia średnio zamożnej szlachty tamtego okresu. Nie brakuje tu zarówno wzniosłych zachowań jak i skrupulatnie zamiatanych pod dywan brudnych sprawek – ot, esencja życia. Ewa Cielesz posługuje się ujmującą polszczyzną. Niezwykle miło czyta się tę powieść. Pochłonęły mnie losy Stalickich i z wielką przyjemnością sięgnę po kolejny tom. Pisarce udało się połączyć wątki historyczne, obyczajowe oraz w realistyczny sposób ukazać warunki wiejskiego życia, a także losy poddańczej służby. To książka, która ma wiele odcieni, znajdziemy tu i radośc i rozpacz, nadzieję i upadek, uczucia prawdziwe i niecne knowania. Cała gama emocji, a dodatkowo pięknie ubrana w słowa.
„Sny i przebudzenia” stanowią idealną lekturę, by się wyciszyć, przenieść do innej epoki i całą swoją osobą chłonąć nakreślony ręką autorki świat. Piękna powieść osadzona w niezwykle trudnych dla Polski latach, gdy żyjąca pod zaborami ludność wielokrotnie traciła nadzieję, ale nigdy nie utraciła swojego ducha.
„Sny i przebudzenia” posiadają dość prostą konstrukcję – jest to wyrywek pewnego okresu życia konkretnej rodziny na tle historycznych zawirowań. Ewa Cielesz z dużym namaszczeniem skupia się na zwykłej codzienności, która pozwala czytelnikowi przenieść się w przeszłość. Wielką zaletą tej powieści są mocne charakterystyki postaci, dokładne oddanie rzeczywistości tamtego okresu i sprawnie nakreślona fabuła, która porywa nas z całą swoją mocą. Bardzo gorąco polecam.
DROGI SERCA SZEROKIE
„Sny i przebudzenia” to pierwszy tom cyklu „Zakryte lustra” Ewy Cielesz. Osadzona w historycznym kontekście saga rodzinna, która przedstawia losy polskiego rodu Stalickich w ciężkich czasach zaboru rosyjskiego. Opowieść o miłości, śmierci, nadziei i patriotyzmie.
Rok 1830. W niewielkiej wsi Przylipie mieści się skromny dworek...
2024-04-08
FALA UDERZENIOWA
„Sekret” to dwudziesty ósmy tom przygód Jacka Reachera. I czwarta powieść, którą Lee Child napisał wraz ze swoim bratem Andrew. To jeden z najbardziej znanych literackich cykli na świecie, a Jack Reacher – były żołnierz, który niesie sprawiedliwość potrzebującym, zdaje się być postacią, która nigdy się czytelnikom nie znudzi.
Rok 1992. Ktoś w wymyślny sposób eliminuje emerytowanych naukowców, którzy w 1969 roku pracowali w Indiach nad tajnym rządowym projektem. Sekretarz Obrony Stanów Zjednoczonych powołuje specjalny oddział, którego zadaniem jest ustalenie kto i w jakim celu zabija byłych pracowników naukowych. W skład zespołu wchodzą : agentka FBI z problemami osobistymi, niestroniący od alkoholu agent CIA, pracownik Departamentu Skarbu, o którym nikt w owej placówce nie słyszał i Jack Reacher – zdegradowany niedawno żołnierz Żandarmerii Wojskowej. Zdawać się może, że nie bez powodu do tej ekipy dobrano osoby ze spapranymi życiorysami... Czy międzyagencyjnemu zespołowi uda się ustalić motyw i tożsamość mordercy? Co naprawdę wydarzyło się w 1969 ? Czy Stany Zjednoczone chcą zatuszować swoje brudne sprawy?
Jack Reacher powraca, a ilekroć się tak dzieje, wywołuje szereg emocji. Niemalże dwumetrowego wzrostu, wysportowany i nie wahający się używać pięści, gdy zachodzi taka potrzeba. Nie ma stałego adresu zamieszkania, rodziny, kart kredytowych. Przemierza Amerykę i niesie pomoc tym, którzy jej potrzebują. Współczesny nomad. Bohater prawie krzyształowy, który nie ugina karku i zawsze pozostaje wierny swoim przekonaniom. Można go lubić lub nie, ale chyba mało kto może powiedzieć, że nazwisko Reacher nigdy nie dotarło do jego uszu. W „Sekrecie” cofamy się do początku lat dziewięćdziesiątych, czyli jest to najwcześniejsza przygoda Reachera. Biorąc pod uwagę fakt, że książki z tego cyklu ukazują się od końca lat dziewięćdziesiątych, nie powinno dziwić, że autorzy serwują swojemu bohaterowi podróż wehikułem czasu. We współczesnym świecie Reacher jest już po prostu stary. Przeniesienie akcji to bardzo udany zabieg. Jack jest mlody, sprawny i nadal pozostaje w służbie w armii. Ta odsłona cyklu bazuje na klasyce amerykańskiej sensacji : mamy tajny rządowy projekt, politykow z szemraną przeszłością i ludzi, którym bardzo zależy na tym, by prawda nie ujrzała światła dziennego. Dobrze się czyta i jest to książka, która ma dużo do zaoferowania : szybką, sprawnie pokierowaną akcję, kilka wyróżniających się postaci i zagadkę, która przykuwa uwagę. Dobrze jest powrócić do cyklu Childa po kilkuletniej przerwie.
Odkąd Lee Child połączył pisarskie siły ze swoim bratem, by w przyszłości to właśnie jemu oddać pałeczkę prowadzenia cyklu z Reacherem, masa krytki spada na ich książki. Uważam, że całkowicie niezasłużenie. Jack Reacher to postać, której ludzie ciągle potrzebują. To ktoś, kto bez wahania wymierza sprawiedliwość i broni słabszych. Nie ma znaczenia jak wiele książek o nim jeszcze powstanie – wszystkie będą cieszyły się powodzeniem. To literatura rozrywkowa i mija się z celem analizowanie jej w jakimkolwiek innym kontekście. Jest szybko, mocno i ciekawie, czyli tak właśnie jak być powinno. Poprzednią powieść sygnowaną nazwiskiem Child czytałam jakieś cztery lata temu i było mi naprawdę miło powrócić do tej serii. W „Sekrecie” autorom udało się bardzo dobrze uchwycić ducha tej serii i ta powieść stanowi naprawdę doskonałą rozrywkę.
Podoba mi się przeniesienie akcji do 1992 roku. Klimat epoki został doskonale oddany, a Childowie zadbali o wiele szczegółów, które dodają lekturze uroku. Solidna powieść sensacyjna od której naprawdę trudno jest się oderwać. Nie ma znaczenia który z braci miał w pisaniu tej książki większy udział – jest to po prostu bardzo udana sensacja, która czerpie z tego, co w tym gatunku jest najlepsze. Osobiście nie zauważam tu tendencji spadkowej – przeciwnie – uważam, że spośród kilkunastu czytanych przeze mnie niegdyś tomów ten plasuje się bardzo wysoko. Mnóstwo frajdy dała mi ta książka. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji spotkać na swojej drodze Jacka Reachera, to uspokajam – książki te można czytać w dowolnej kolejności. I seria niezmiennie trzyma poziom. To nie jest typ literatury szczególnie wyróżniającej się. Cykl Childa to po prostu konkretnie napisane książki sensacyjne, które przysparzają wielu wrażeń. Polecam „Sekret” zarówno fanom serii jak i tym, którzy dopiero chcą się z nią zapoznać. Jack Reacher jest tylko jeden i sukcesu tej postaci nikomu chyba nie uda się powtórzyć. Diabeł poleca.
FALA UDERZENIOWA
„Sekret” to dwudziesty ósmy tom przygód Jacka Reachera. I czwarta powieść, którą Lee Child napisał wraz ze swoim bratem Andrew. To jeden z najbardziej znanych literackich cykli na świecie, a Jack Reacher – były żołnierz, który niesie sprawiedliwość potrzebującym, zdaje się być postacią, która nigdy się czytelnikom nie znudzi.
Rok...
2024-04-04
BRUNATNY DESZCZ
Nakładem wydawnictwa Filia ukazała się najnowsza książka Jarosława Molendy. „Esesmanka” to historia Hildegard Lachert – obozowej strażniczki, która zasłynęła swoją brutalnością i stosowaniem rozlicznych metod przemocy wobec więźniów obozów. To wyprawa w mroczne odmęty zła, tam gdzie sprawiedliwość zdaje się być jedynie pustym słowem.
Hildegard Lachert była jedną z setek niemieckich kobiet, które w pracy w obozie koncentracyjnym upatrywały okazji do polepszenia swojej sytuacji finansowej i pozycji społecznej. Mimo tego, że karierę nadzorczyni rozpoczęła w Ravensbruck, to pełnię swych sadystycznych możliwości zaprezentowała w obozie w Majdanku. Biła, kopała, poniżała, a ofiarom śmiała się w twarz. Zyskała przydomek „Krwawa Brygida” i śledząc jej historię przekonać możemy się jak bardzo adekwatne było to miano. Kim była Hildegard Lachert i czy odpokutowała za swoje zbrodnie?
„Esesmanka” to kolejna już książka, w której Jarosław Molenda analizuje problematykę nazistowskich oprawców i ich powojenne losy. To napisana z reporterską precyzją opowieść o ludziach, których nazwać możemy bestiami, a jednocześnie przekonać się jak trudno jest oddać słowami poziom ich moralnej degrengolady. Nigdy nie przyznający się do winy, twierdzący iż byli jedynie trybami w hitlerowskiej machinie śmierci, pozbawieni sumienia i ludzkich odruchów ludzie, którzy w czasie wojny poczuli się panami życia i śmierci. Pobudki dla których kobiety zgłaszały się dobrowolnie do pracy w obozach śmierci były różnorakie, ale na ogół bardzo prozaiczne : dostęp do mieszkania, pieniądze, dobre ubranie. I władza. Władza nad tymi, którym odmawiano ludzkich praw. Sprowadzonych do roli pracujących ponad siły maszyn. Ich ofiarami byli Żydzi, Polacy, Rosjanie, Słowacy i szereg innych nacji, które w swej zadufanej żądzy panowania naród niemiecki określił mianej podludzi. Stłoczeni w obozach śmierci, zagłodzeni, brudni, zawszeni, wedle nazistowskiej ideologii nie posiadali fundamentalnych praw. Karę chłosty, pobicie do krwi czy nawet śmierć można było wymierzyć chociażby za ukrywanie papierosa czy ziemniaka. I choć trudno jest do dziś pojąć to, jak bardzo szybko udało się osiągnąć taki poziom odczłowieczenia, to tym bardziej szokujące zdaje się być, że w tym bezwględnym procederze tak chętnie i aktywnie brały udział kobiety. Matki, żony, córki. Hildegard Lachert była jedną z nich. Matka dwójki dzieci, która odnajdywała swoistą przyjemność w maltretowaniu, biciu i torturowaniu kobiet oraz dzieci. Zdawać by się mogło, że jedynie psychopata mógłby zachowywać się w ten sposób – nic bardziej mylnego – Lachert była normalną, niemiecką kobietą. Wojna i ustrój dały jej jedynie świetny pretekst do ukazania morderczego oblicza.
Jarosław Molenda napisał ważną i poruszającą książkę, która uderza nas prosto w twarz. Każe zmierzyć się z przedstwionymi zagadnienia i odpowiedzieć sobie na szereg pytań. Z kronikarską precyzją autor przekopał się przez dziesiątki ksiąg i akt, by ukazać nam wstrząsającą historię jednej z najokrutniejszych kobiet, które stanowiły ważny element w nazistowskim programie eksterminacji. „Esesmanka” to nie tylko opowieść o samej Lachert, ale także solidnie opowiedziana historia kształtowania się obozów śmierci, funkcjonowania tychże oraz roli jaką odgrywały tam kobiety nadzorczynie. To także przytłaczająca refleksja nad tym jak państwo niemieckie zrobiło po wojnie wszystko, by zbrodniarze nazistowscy nie zostali ukrani. Doskonałym przykładem tego jest słynny proces w Dusseldorfie, który odbył się w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, w którym osoby pokroju Lachert otrzymały zatrważająco niskie wyroki. Jarosław Molenda potrafi świetnie prowadzić czytelnika przez meandry historii i budować opowieść tak, by ludzie posiadający średnią wiedzę historyczną byli w stanie przyswoić omawiane wydarzenia i ułożyć sobie w głowie obraz tej strasznej i ponurej epoki. „Esesmanka” należy do książek po które powinien sięgnąć każdy. Dziś, gdy mija niemalże osiemdziesiąt lat od zakończenia Drugiej Wojny Światowej, pamięć o zdarzeniach, ofiary i ich losy zasługują na szczególne upamiętnienie. Historia jest im to winna. My wszyscy jesteśmy im to winni. Ten głos ofiar Majdanka i innych obozów, ofiar katów pokroju Hildegard Lachert wciąż musi wybrzmiewać. Niezwykle ważne jest to, by o tym pamiętać i mieć na uwadze to, że mordercy nie odpowiedzieli za swoje przewinienia.
Hildegard Lachert bardzo dobrze czuła się w więzieniu. Dziergała na drutach i układała kwiatowe kompozycje. Ceniła spokój i to jak dobrze była traktowana. Nie czuła wyrzutów sumienia. Nie uważała siebie za osobę winną zarzucanych jej czynów. Być może Lachert zmarła w spokoju ducha. Jej ofiary nie miały takiej szansy. „Esesmanka” to bardzo dobrze opracowana i napisana książka, która dotyka trudnych i bolesnych spraw, a jednocześnie pozostaje dopracowanym, rzetelnym reportażem. To nie jest łatwa lektura na wieczór i sięgając po nią należy mieć tego świadomość. Jest to książka, która mimo tego, że zdaje się nam, iż mamy już naprawdę dużą wiedzę na temat nazizmu, uderza w nas z dużą siłą. Skrupulatnie opracowana, poprzedzona solidnym reaserchem i ogromem pracy archiwalnej, stanowi kompleksowo opracowane kompendium wiedzy dla każdego, kto ceni historię oraz dla tych, którzy żywią chęć zgłębienia jej. Wzbogacona fotografiami i reprodukcjami artykułów z gazet stanowi wstrząsający zapis wojennych okrucieństw i niemniej szokujących powojennych losów nazistowskich zbrodniarzy. Diabeł gorąco poleca.
BRUNATNY DESZCZ
Nakładem wydawnictwa Filia ukazała się najnowsza książka Jarosława Molendy. „Esesmanka” to historia Hildegard Lachert – obozowej strażniczki, która zasłynęła swoją brutalnością i stosowaniem rozlicznych metod przemocy wobec więźniów obozów. To wyprawa w mroczne odmęty zła, tam gdzie sprawiedliwość zdaje się być jedynie pustym słowem.
...
2024-04-02
NAJWIĘKSZY BŁĄD
W Wydawnictwie Literackim ukazało się niedawno wznowienie drugiego tomu cyklu z Bernardem Grossem autorstwa Roberta Małeckiego. To jedna z najbardziej znanych polskich serii kryminalnych. W nowej szacie graficznej prezentuje się zdecydowanie lepiej niż w pierwotnej. Dla miłośników cyklu jest to dobra okazja, by powrócić do tych książek, a dla tych, którzy pióra Małeckiego jeszcze nie znają, to doskonały powód, by rozpocząć swoją przygodę.
Na leśnej polanie nieopodal jeziora odnaleziony zostaje zakrwawiony namiot. Wokół widoczne są liczne ślady krwi. Brakuje ciała, innych poszlak, tropów. Komisarz Bernard Gross instynktownie czuje, że w tym miejscu doszło do zbrodni. Jednakże sprawa szybko utyka w martwym punkcie. Tymczasem naczelnik wydziału kryminalnego odchodzi na emeryturę. Przekazuje Grossowi kilka teczek ze sprawami sprzed lat, których nie udało się rozwikłać. Niespodziewanie komisarz odnajduje powiązanie między obecną zagadką znad jeziora, a pewnym zaginięciem z przeszłości. Czy macki zbrodni sięgają drugiej połowy lat osiemdziesiątych? Jak dojść do prawdy, gdy wokół panuje zmowa milczenia?
Dobrze jest powrócić do Chełmży w towarzystwie Bernarda Grossa. Robert Małecki kolejny raz prowadzi nas ulicami miasteczka, które kryje wiele ludzkich dramatów. A przewodnikiem jest świetnym. Serią powieści o komisarzu Grossie autor zyskał popularność i szereg nagród. I jak najbardziej zasłużenie. Próżno jest szukać w polskim kryminale drugiego takiego cyklu. Pisarz posiada własny styl, jest solidnie ugruntowany warsztatowo, a do tego posługuje się urodziwym językiem. Przyjemnie czyta się te książki. Tu nie ma brutalnych opisów, seryjnych morderców wyskakujących z toporem zza każdego rogu i setek litrów krwi. Małecki czaruje nas zupełnie inaczej. Wije miesterną sieć złożoną ze słów. „Wada” jest doskonałym przykładem na to, że nie trzeba budować historii na tempie akcji, wymyślnych opisach ludzkich cierpień czy przewrotnych zakrętach fabularnych. To po prostu konkretnie napisany, solidny kryminał, który bazuje na tym, co jest w tym gatunku najistotniejsze : rzeczowym , skrupulatnym śledztwie, postaci inteligentnego i zaangażowanego śledczego i dążeniu do rozwikłania zagadki. Bernard Gross to typ bohatera bazujący na klasykach gatunku : szorstki, zagadkowy, skuteczny. Można go lubić lub nie, należy jednak oddać autorowi to, że jest to postać misternie napisana. I tutaj muszę wspomnieć o tym, że rzadko skupiam się w dużej mierze na prywatnych perypetiach bohaterów powieści kryminalnych, ale w cyklu z Grossem wątki te są wyjątkowo udane i doskonale uzupełniają fabułę. Gross to człowiek po przejściach, któremu rozpadła się rodzina w tragicznych okolicznościach. Mężczyzna obarczony brzemieniem, które czasami wyjątkowo trudno jest mu unieść. Postać, która jest dobrze przemyślana, nakreślona z dużą dozą autentyzmu i budząca czytelnicze emocje.
Po bardzo dobrej „Skazie” Robert Małecki postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Wielu czytelników z zapartym tchem wyczekiwało kontynuacji. I oto na rynek wkroczyła „Wada”. Jeszcze lepsza, jeszcze mroczniejsza i jeszcze bardziej wstrząsająca. Małecki doskonale oddaje klimat zamkniętej społeczności. Kreśli interesujące portrety psychologiczne i potrafi intrygować mimo tego, że próżno szukać w jego książkach galopującej akcji. „Wada” to wysmakowana powieść. Śmiało powiem, że jest to kryminał, który można stawiać za wzór gatunku. Gdy poczuje się ten specyficzny, duszny klimat to nie ma możliwości, by odłożyć powieść nie skończywszy jej. To po prostu literacka gratka, coś co należy smakować i cieszyć się tym. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji poznać tej serii, to jest ku temu dobra okazja – nowe wydanie jest wspaniale opracowane i aż miło trzymać tę książkę w ręku. Polecam gorąco - „Wada” nie posiada wad, ach cóż za kalambur ! Dopracowana, rewelacyjnie poprowadzona historia kryminalna, w której bardzo ważną rolę odgrywają ludzkie dramaty. Diabeł gorąco poleca.
NAJWIĘKSZY BŁĄD
W Wydawnictwie Literackim ukazało się niedawno wznowienie drugiego tomu cyklu z Bernardem Grossem autorstwa Roberta Małeckiego. To jedna z najbardziej znanych polskich serii kryminalnych. W nowej szacie graficznej prezentuje się zdecydowanie lepiej niż w pierwotnej. Dla miłośników cyklu jest to dobra okazja, by powrócić do tych książek, a dla...
NA BRZEGU RWĄCEJ RZEKI
„Ostatnia tajemnica” to najnowsza powieść Anny Ziobro. Ukazała się 28 lutego nakładem wydawnictwa Dragon. Mimo tego, że pisarka ma na swoim koncie już kilka tytułów było to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Jak wypadło?
Sabina od dawna zaplanowała ten dzień. Spakowała walizkę pełną wspomnień, przygotowała pudełko z pamiątkami dla wnuczki i zamówiła taksówkę z jednodniowym wyprzedzeniem. Chciała, by tego dnia wszystko odbyło się tak, jak to sobie wymyśliła. Tego dnia Sabina opuszcza dom i udaje się do hospicjum. Zdaje sobie sprawę z tego, że jej dni są już policzone. Jedyne czego pragnie to pojednanie z wnuczką, której nigdy nie poznała. Dawno temu kobietę i jej syna rozdzieliła pewna tajemnica. Czy po latach możliwe jest wybaczenie? Czy Sabina doczeka odpowiedzi na wysłany do Niemiec list? Jak wiele krętych dróg trzeba przejść, by u schyłku życia dokonać pojednania z bliskimi i z samym sobą?
Anna Ziobro opowiada nam historię o sekretach, które palą serce, o złości, która karmiona latami dorasta do rozmiarów mitycznego potwora, o śmierci, o godzeniu się z tym, co nieuniknione i o nadziei. Pięknie nakreślony portret starej kobiety, która z perspektywy czasu patrzy na swoje życie : nieudane małżeństwo, rodzicielską miłość, niemoc związaną z rozpadem rodziny. Autorce udało się w tej książce zawrzeć całą gamę emocji i sprawić, że losy bohaterów śledzimy z zapartym tchem. Ziobro umiejętnie balansuje między szczęściem a rozczarowaniem, smutkiem a radością, świadomością odchodzenia a nadzieją. Nie czytałam innych powieści autorki, ale w tej znalazłam to, co cenię w książkach obyczajowych, a co znajduję tak rzadko, że w związku z tym czytam ich niewiele. „Ostatnia tajemnica” to opowieść, w której teraźniejszość miesza się z przeszłością, a dokonane przed laty wybory rzutują na całym życiu. To historia o tym jak pragnienie właśnego szczęścia doprowadzić może do tragedii wielu osób. Dużym kunsztem pisarskim jest to, by wykreować fabułę pełną napięcia, najeżoną uczuciami, ale nie błahą i sztampową. Annie Ziobro udało się przekonać mnie do tej historii już od pierwszych stron. Piękne operowanie słowem, wyważone dialogi i warsztatowo powieść, do której nie można mieć większych zarzutów. Podobają mi się postaci stworzone przez pisarkę i umiejętne władanie ich losami. Są przekonujące, a dzięki temu można w tej opowieści odnaleźć kawałek siebie. Poruszająca historia Sabiny to paralela losów tysięcy kobiet skazanych na życie w niedającym spełnienia małżeństwie, na samotne rodzicielstwo i każdego dnia walczących o lepszą przyszłość. To opowieść także o tym, że miłość bywa zaborcza, toksyczna i zachłanna.
W „Ostatniej tajemnicy” stykamy się nie tylko z losami Sabiny, ale także historiami innych rodzin. Zgrabnie przeplatane wątki sprawiają, że ta opowieść łączy dzieje różnych osób w najmniej oczekiwany sposób. Bardzo umiejętnie nakreślona fabuła, która cechuje się oryginalnością, spójnością i dużą mądrością. Podoba mi się to jak autorka prowadzi nas przez tę opowieść pozwalając stopniowo odkrywać tajemnice bohaterów i powody dla których ich ścieżki się rozeszły, nie narzucając oceny moralnej. Nie sposób także nie wspomnieć o tym jak wspaniałą polszczyzną posługuje się Anna Ziobro. Czytanie tej książki to autentyczna przyjemność. Tutaj każde zdanie jest starannie przemyślane. Żadne słowo nie jest zbędne, a całość urzeka swoim czarem. Przepiękna powieść, którą czytałam radując się urodą języka, pomysłem fabularnym i skrupulatnie kreśloną fabułą. To jedna z tych książek, które odkładają się w naszych sercach. Skłaniają do przemyśleń i zostawiają po sobie ślad. Napisana na bardzo wysokim poziomie, mądra i niosąca za sobą niezwykle ważne przesłanie. Ze względu na poruszaną problemtykę zapewne każdy odbierze tę książkę nieco inaczej, jednakże jestem przekonana, że nikt nie pozostanie wobec niej obojętny.
Drzewa, które wydały owoce nigdy już nie pozostają takie same. Z każdym kolejnym cyklem rozrodczym zmieniają się. I powoli obumierają tracąc swe witalne siły. Podobnie jest z ludźmi, którzy wychowując dzieci oddają im część siebie. Każdego dnia troszcząc się o nie pozbawiają samych siebie części życiowej materii. Miłość matczyna nie obumiera nigdy. Wraz z kolejnymi fazami życia zmienia się jedynie jej kierunek. Matka, która straciła dziecko nigdy ne pozostanie taka sama. Są jednak zdarzenia, na które nie mamy wpływu, które zmieniają nasze życie tocząc się w odległych miejscach. Powieść Anny Ziobro to nie tylko przepiękna opowieść o pożegnaniu ze światem i rozliczeniu błędów. To także historia o tym, że zawsze możliwe jest przebaczenie, nawet gdy ludzkie drogi biegną już bardzo daleko od siebie. Gorąco polecam tę powieść.
NA BRZEGU RWĄCEJ RZEKI
„Ostatnia tajemnica” to najnowsza powieść Anny Ziobro. Ukazała się 28 lutego nakładem wydawnictwa Dragon. Mimo tego, że pisarka ma na swoim koncie już kilka tytułów było to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Jak wypadło?
Sabina od dawna zaplanowała ten dzień. Spakowała walizkę pełną wspomnień, przygotowała pudełko z...
2024-04-01
Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN.
W LOCHU SAMOTNOŚCI
Jednym z głośniejszych debiutów ostatnich tygodni są „Robaki w ścianie” Hanny Szczukowskiej – Białys. Historia osadzona przed trzydziestu laty w Bydgoszczy poraża swoją dosłownością. Jak wypada na tle kryminalnych nowości rynkowych?
Bydgoszcz, połowa lat dziewięćdziesiątych. W lesie znalezione zostają potwornie okaleczone zwłoki mężczyzny. Tym, co zaskakuje policję jest fakt, że ofiara została... podpisana. Dlaczego mordercy zależało na tym, by śledczy od początku wiedzieli kto padł jego ofiarą? Komisarz Marek Bondys i powołany do tej sprawy zespół funkcjonariuszy zagłębiają się w przeszłość zamordowanego szukając tam klucza, który doprowadzi ich do zabójcy. Niebawem odkryte zostaną kolejne zwłoki. Czy w Bydgoszczy pojawił się seryjny morderca? Czy jego motywem jest zemsta? A może to rozpaczliwe wołanie o pomoc?
Pierwszym co uderza nas, gdy sięgamy po „Robaki w ścianie” jest język jakim ta książka została napisana. Białys położyła duży nacisk na to, by opisy, relacje i sylwetki bohaterów nakreslone zostały nasyconym, barwnym i jakże ładnym językiem. To w kryminale nie zdarza się szczególnie często i zasługuje na docenienie. Jakże miło byłoby, gdyby autorzy kładli na to większy nacisk. Sama fabuła nie odbiega znacząco od tego, co już znamy : brutalnie okaleczone ciała, brak powiązań między kolejnymi ofiarami i morderca, który jednoznacznie usiłuje przekazać wiadomość, której nikt nie jest w stanie zrozumieć. Powieść napisana bardzo dokładnie, z dużym naciskiem na detale, odwzorowanie ówczesnego świata i zachowania postaci. Widoczne jest to jak wielką pracę Hanna Białys włożyła w tę opowieść. I jak bardzo starała się dotknąć istoty dawnych lat. Bezapelacyjnie główną bohaterką tej powieści jest Bydgoszcz – miasto nie wyróżniające się na tle szarej mapy Polski lat dziewięćdziesiątych. Zaniedbane, pełne mrocznych zaułków, krzyczące niedostatkiem i brakiem rozwoju. Nigdy nie byłam w Bydgoszczy i nie wiem na ile wiernie odzworowane jest miasto, ale zdaje się, że wyjątkowo drobiazgowo. Jest jednak tak, że czytając tę powieść odnosiłam wrażenie jakbym dostała do rąk atlas samochodowy. Powtarzające się informacje o tym, kto gdzie jechał, w jaką ulicę skręcił oraz co zobaczył z okna samochodu stają się nużące. Jest tego bardzo dużo. Stosowane przez autorkę opisy Bydgoszczy śmiało mogłyby dotyczyć wielu miast tamtego okresu. Bodajże poza ogromnymi zakładami chemicznymi nic tej Bydgoszczy nie wyróżnia.
Szarość miasta, szarość dnia, szarość ludzi. Hanna Białys położyła duży nacisk na oddanie rzeczywistości lat dziewięćdziesiątych, ale nie do końca jej to wyszło. Gdyby nie to, że poszczególne rozdziały tytułowane są datami, szybko moglibyśmy zapomnieć o tym w jakim okresie toczy się akcja książki. Ducha ówczesnej epoki oddać się nie udało. Jest tego po prostu za mało. Powieść liczy grubo ponad pięćset stron, a poza kilkoma wstawkami typu „przewinął kasetę” niewiele jest tam tych lat. Równie dobrze akcja mogłaby toczyć się współcześnie. Należy wspomnieć także o komisarzu Bondysie, który cechuje się mocno przyszłościowymi poglądami. Nie pasuje mi to do gliniarza połowy lat dziewięćdziesiątych, który karierę swą rozpoczynał w przaśnym socjalizmie. Jego postępowość podkreślana na każdym niemalże kroku staje się niewiarygodna, a szkoda, ponieważ dużo to tej książce odbiera.
Sam komisarz Bondys to postać, która nie zaskakuje nas niczym. Posiada zestaw kilku wyróżniających go cech, aby przypadkiem nie zlał się z tłem innych powieściowych policjantów. Oddać należy autorce to, że jest to osoba mocno zarysowana, żywa. Nie da się nie zauważyć tego jak mocno inspirował Białys Robert Małecki : niespieszny rytm akcji, nacisk na urodę języka, dopracowanie szczegółów i figura komisarza. Inspiracje nie są złe. Obawiam się jednak, że za dużo jest w Bondysie Grossa. Mimo tego, że autorka starała się przydzielić mu zestaw całkowicie autoryzujących go cech, to pewne podobieństwa są bardzo widoczne. To może stanowić duży plus dla wszystkich tych, którzy lubią serię z Grossem. Ja lubię. Jednakże wolałabym, by Bondys rozwijał się w nieco innym kierunku zyskując tym samym swoją indywidualność.
„Robaki w ścianie” są debiutem i aż trudno jest o tym pamiętać, gdy czyta się tę książkę. Skrupulatnie napisana, z rozbudowanymi bohaterami, szczegółowa i dosadna. Powieść napisana na bardzo wysokim poziomie, równa, bardzo dopracowana. Hanna Białys ma tak dobry warsztat, że mógłby jej pozazdrościć niejeden funkcjonujący na rynku kryminalnym od lat pisarz. Uważam, że wielu autorów, którzy mają spory dorobek literacki nie byłoby w stanie napisać tak solidnej powieści jak ta debiutantka. „Robaki...” czyta się wyśmienicie mimo pewnych zarzutów wobec tej książki. Jest niesamowicie gęsta, nasycona emocjami, porywająca. Hanna Białys ma tak duży potencjał pisarski, że aż trudno sobie wyobrazić jakie kolejne książki nam zaserwuje. Ponieważ tutaj jest naprawdę bardzo dobrze. I gdyby nie fakt, że mam świadomość iż to debiut, to nigdy by mi to do głowy nie przyszło, gdyby dano mi tę powieść do przeczytania nie zdradzając kto jest jej autorem. Ogrom pracy został tutaj wykonany i to pracy uczciwej, ciężkiej, rzemieślniczej. Świetnie Białys kreśli fabułę, potrafi zaskoczyć i wie o czym mówi. Powieść jest wręcz gęsta i duszna od narastającej, mrocznej aury. I byłoby pięknie gdyby nie kompletnie irracjonalne, nieudane zakończenie. Nie będę się na tym skupiać, ponieważ zestaw cech pozytywnych jest tu naprawdę solidny i na pewno sięgnę po kolejną powieść autorki.
„Robaki w ścianie” to bardzo udany debiut, który niejednego starego wyjadacza mógłby zawstydzić. Białys udowadnia, że można napisać soldną powieść z dbałością o szczegóły i język narracji. Bardzo podobała mi się ta książka i pod innym kątem oceniam pewne niedociągnięcia. To śmiało jeden z najlepszych debiutów ostatnich lat. Diabeł poleca.
Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN.
W LOCHU SAMOTNOŚCI
Jednym z głośniejszych debiutów ostatnich tygodni są „Robaki w ścianie” Hanny Szczukowskiej – Białys. Historia osadzona przed trzydziestu laty w Bydgoszczy poraża swoją dosłownością. Jak wypada na tle kryminalnych nowości rynkowych?
Bydgoszcz, połowa lat...
2024-03-20
UKRYTE PRAWDY
Bardzo lubię książki Bartosza Szczygielskiego dlatego z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszą czyli „Asymetrię”. Byłam ciekawa czy autorowi uda się kolejny raz mnie zaskoczyć. Już sam opis okładkowy powieści sprawia, że czytelnik czuje się mocno zaintrygowany. Oto na scenę wkracza Alicja Mort – kobieta, która widzi więcej niżby chciała...
Alicja posiada pewną szczególną cechę dzięki której zarabia na życie – potrafi z mimiki, gestów, tonu głosu wykrywać kłamstwo. Kiedyś wiązała swoją przyszłość z pracą w policji. Już po pierwszej sprawie, w której zetknęła się ze śmiercią dziecka, przekonała się, że zło przywdziewa różne oblicza. Od tragicznych wydarzeń mija piętnaście lat. Pewnego dnia Alicja otrzymuje przesyłkę, która otwiera wrota do przeszłości. Te, które na zawsze miały pozostać zamknięte. Co tak naprawdę wydarzyło się przed kilkunastoma laty? Czy to możliwe, że Mort popełniła wtedy niewybaczalny błąd?
„Asymetria” stanowi doskonały przykład na to jak ciekawy, oryginalny pomysł przekuć można w bardzo dobrą opowieść. Szczygielski odważnie nakreślił postać charakterystyczną, odznaczającą się zestawem nietuzinkowych cech. A także parającą się dość nieoczywistym zajęciem. I to się naprawdę udało. Alicja niekoniecznie jest może postacią, która zyskuje czytelniczą sympatię, ale nie można odmówić jej oryginalności i świetnej literackiej konstrukcji. Wyróżnia się na tle bohaterek, o których czytamy codziennie. Po lekturze tej powieści stwierdzić muszę, że jest to jedna z najciekawszych postaci kobiecych w rodzimym kryminale. Wiele wskazuje na to, że Mort powróci, a więc jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się ta bohaterka.
Zdarzenia współczesne pisarz zgrabnie przeplata z wypadkami sprzed piętnastu lat. Dwa dobrze poprowadzone plany czasowe sprawiają, że ta powieść cały czas zaskakuje. Gdy wydawać się może, że wiemy już do czego prowadzi ta historia, autor sprawnie serwuje kolejny zwrot akcji. Fantastycznie napisana książka, która jest zaskakująca, oryginalna i jakże świeża. To prawdziwa radość oddawać się takiej lekturze. Bartosz Szczygielski umiejętnie portretuje swoich bohaterów, sprawnie prowadzi narrację i pisze rewelacyjne dialogi. Im głębiej wnikamy w tę opowieść tym bardziej staje się ona tajemnicza i nieodgadniona. I taka pozostaje aż do ostatnich stron. Prawdziwą wisienką na torcie jest finał tej historii : nieprzewidywalny, poruszający i dający do myślenia. Bardzo dobrze zaplanowana książka. Mroki przeszłości przebudzone po latach oplatają bohaterów swoją zimną aurą. Wydarzenia z 2004 roku, które zdawałoby się, że zostały skutecznie pogrzebane, powracają, by upomnieć się o prawdę. „Asymetria” to powieść, o której nie da się ot tak zapomnieć. Mocno wgryza się w odbiorcę i pozostawia po sobie głęboki ślad.
Bartosz Szczygielski nie boi się poruszać tematów, które są trudne, drażnią, wwiercają się w umysł. Potrafi jednak pisać tak, że jego opowieść przemawia do nas nie epatując nadmiernie przemocą. Mimo tego, że sięga do najgłębszych pokładów zła, robi to z dużym wyczuciem i literackim smakiem. Perfekcyjnie napisana książka. Na niespełna czterystu stronach pisarzowi udało się zawrzeć całą gamę emocji : strachu, poczucia krzywdy, samotności. To jedna z tych powieści, które zmuszają nas do przemyśleń, nie chcą nas opuścić i domagają się naszego zainteresowania. Nie sposób także nie wspomnieć o tym jak obrazowo Szczygielski ukazuje rzeczywistość. Jest inteligentnym obserwatorem i potrafi podzielić się z czytelnikami swoimi odczuciami jednocześnie nie narzucając nic. „Asymetria” to mądra powieść napisana z dużym kunsztem. Nie jest łatwa w odbiorze, ale warto sięgnąć po nią, by przeczytać coś, co całkowicie przełamuje znane schematy.
Osobiście uważam „Asymetrię” za majstersztyk współczesnej powieści kryminalnej. Pełna zagadek, wstrząsająca i niosąca za sobą przekaz. Ponadto łącząca sprawnie thriller psychologiczny z kryminałem. Interesujące postaci, znane nam realia i nieoczywiste rozwiązanie. Perfekcyjna książka za którą autorowi należą się słowa uznania. Diabeł piekielnie mocno poleca.
UKRYTE PRAWDY
Bardzo lubię książki Bartosza Szczygielskiego dlatego z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszą czyli „Asymetrię”. Byłam ciekawa czy autorowi uda się kolejny raz mnie zaskoczyć. Już sam opis okładkowy powieści sprawia, że czytelnik czuje się mocno zaintrygowany. Oto na scenę wkracza Alicja Mort – kobieta, która widzi więcej niżby...
2024-03-23
PRAGNIENIE ZEMSTY
„Żądza mordu” to kolejna już powieść Tomasza Tomaszewskiego. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Novae Res. Thriller, który jest swego rodzaju pamiętnikiem mordercy, może sprawić, że wielu czytelnikom mocniej zabiją serca. Czy aby na pewno?
Nikodem Wiśniewski jest właścicielem prężnie działającej firmy deweloperskiej. Ma stabilne i poukładane życie. Czasami jednak budzą się w jego głowie bardzo mroczne pragnienia... Nikodem całkiem dobrze radzi sobie z zaspokajaniem swoich żądz do czasu, gdy ktoś zaczyna go osaczać. Na placu budowy jednego z jego osiedli zostają odnalezione makabrycznie okaleczone zwłoki mężczyzny, a niedługo później Nikodem odnajduje ciała w swojej piwnicy. Czy ktoś zna jego sekret?
Intrygujący początek sprawił, że z dużym zainteresowaniem zaczęłam czytać tę historię. Niestety, mój entuzjazm szybko został ostudzony. Mniej więcej pierwsze 180-200 stron to całkiem dobra opowieść. Później zaczyna się równia pochyła. Biorąc pod uwagę fakt, iż książka ma aż 570 stron, stwierdzić muszę, że jej czytanie jest drogą przez mękę i dawno już nie czytałam równie złej powieści. Autor bardzo szafuje okrucieństwem. Być może nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że cała reszta książki jest jedynie nieudanym dodatkiem do scen przemocy. Same zaś sceny brutalnych mordów są wtórne i powtarzające się. Myślę, że w zamierzeniu miał to być mroczny, brutalny thriller psychologiczny, a wyszło zwykłe nic. Opisywanie wciąż podobnych, ba wręcz takich, samych aktów zbrodni szybko czytelnika nudzi. Tomaszewski jakoś szczególnie niczym oryginalnym tu nie zabłysnął – ot zwykła sieczka rodem z niskobudżetowego slashera. To wszystko, co w tej historii dzieje się między samymi morderstwami jest nudne, źle napisane i niestrawne. Autor bardzo wysilał się, by zgłębić aspekty psychologii mordercy, ale niestety w ogóle mu się to nie udało.Wszyscy wykreowani przez niego bohaterowie są nierealni i tworzeni od kalki. Przemoc w literaturze ma uzasadnienie wtedy, gdy coś ze sobą niesie. Tutaj nie ma nic. Rozwleczona do granic możliwości fabuła, irracjonalne zachowania bohaterów i absurd. Nawet śmiało mogę nazwać Tomaszewskiego mistrzem absurdu, ponieważ to, do czego posuwa się w tej książce idealnie oddaje definicję absurdu właśnie.
Od czasu „American Psycho” powstało wiele powieści z nurtu „seryjniak opowiada”. Temat został dawno już wyeksploatowany, a książki z tego nurtu są w zdecydowanej większości koszmarne. „Żądza mordu” na pewno jest najgorszą z nich. Na polskim rynku sukces odniosła seria Adriana Bednarka, a powieść Tomaszewskiego to nieudolna próba naśladownictwa. Fatalnie napisana, pobawiona realizmu, nudna, za długa, nie wzbudzająca emocji. Sam temat jest tak nośny, że wydaje się, iż tego typu książka powinna przynajmniej wywoływać jakieś skrajne odczucia u czytelnika. Twór Tomaszewskiego wywołuje jedynie odruch ziewania. Jestem zaskoczona, że tę powieść w ogóle ktoś zdecydował się wydać, ponieważ jest po prostu okropna. Uważam ją za najgorszą przeczytaną przeze mnie ksiązkę w ciągu ostatnich sześciu lat. Miałam chęć przerwać tę lekturę i jedynie recenzenckie poczucie obowiązku sprawiło, że doczytałam ją do końca. Bardzo nad tym ubolewam.
Postaci : zadufany w sobie, ograniczony intelektualnie Wiśniewski, który uważa się za wielkiego mistrza przebiegłości, a nie kojarzy prostych faktów. Wszystkie postaci kobiece : tak piękne i zgrabne, że och i ach, a te „opinające boskie nogi spodnie” mają chyba na celu tuszowanie brakującego im mózgu. Każdy bohater kreowany przez autora na inteligentnego jest kretynem. Nie wiem jak to możliwe. Dialogi pisane na poziomie literackiej pracy ze szkoły podstawowej. Oderwane od rzeczywostości, niewyobrażalnie absurdalne sploty wydarzeń, które sprawiają, iż pomyśleć można, że książkę tę pisano w otumanieniu narkotycznym. Literacki koszmarek, który nawet nie powinien zalegać w szufladzie pisarza. Powinien spłonąć. Zaczęło się dobrze, a potem było coraz gorzej zaś na koniec już tak fatalnie, że należy jedynie zasłonić to kurtyną milczenia. Nie polecam – stanowczo odradzam. Niechaj już nikt poza mną nie cierpi. Powieść przeznaczona jedynie dla osób, które chcą się przekonać jak nie należy pisać książek.
PRAGNIENIE ZEMSTY
„Żądza mordu” to kolejna już powieść Tomasza Tomaszewskiego. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Novae Res. Thriller, który jest swego rodzaju pamiętnikiem mordercy, może sprawić, że wielu czytelnikom mocniej zabiją serca. Czy aby na pewno?
Nikodem Wiśniewski jest właścicielem prężnie działającej firmy deweloperskiej. Ma...
2024-03-19
GORĄCA LETNIA NOC
Najnowsza powieść Joanny Jax „O północy w Berlinie” to pierwsza część dylogii „Czas zapomnienia”. Mimo tego, że pisarka ma na swoim koncie już kilkadziesiąt tytułów jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Powieść ukazała się pod skrzydłami wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Berlin, 1947 rok. Zniszczenia wojenne i bieda sprawiają, że miasto jest wyjątkowo trudnym miejscem do życia. Spacyfikowane Niemcy pozostają pod protektoratem aliantów i podzielone są na strefy amerykańską, brytyjską i rosyjską. Ambitny policjant Weber bada sprawę zabójstwa pewnego lekarza. Niebawem dochodzi do kolejnej zbrodni. Prowadzone przez niego śledztwo szybko utyka w martwym punkcie. Pozbawiony nadziei stróż prawa zwraca się o pomoc do swojego przyjaciela, bylego oficera brytyjskiego wywiadu. Mężczyzna skrywa pewien sekret, którego rodowód sięga wydarzeń sprzed lat, które rozegrały się w Afryce Północnej. Co takiego ukrywa Anglik? Kim jest tajemnicza Katrin? Czy zdeterminowanemu Erikowi Weberowi uda się rozwikłać zagadkę brutalnych morderstw?
Joanna Jax serwuje nam pełną rozmachu opowieść, której korzenie sięgają początku wieku. To pełna napięcia podróż od kolonialnej Afryki po Berlin końca lat czterdziestych. Każdą opisywaną przez autorkę epokę cechuje duża szczegółowość. Widoczne jest, że Jax dogłębnie zapoznała się z opisywanymi przez siebie wydarzeniami. Upalny Egipt skolonizowany przez Niemców został drobiazgowo sportretowany. Działania kolonizatorów w Afryce, ich brutalność i pozbawiona empatii niszczycielska żądza wzbogacenia się porażają siłą z jaką zostały przez Jax opisane. To nie jest powieść gładka i przyjemna. Ukazuje trudne losy ciemięźonych Afrykanów w sposób bardzo dosadny. Pisarka zadała sobie trud zgłębienia wiedzy na temat wydarzeń, które przez kilkadziesiąt lat stanowiły codzienność mieszkańców Afryki. Przemoc, głód, wyzysk, gwałty i morderstwa były w koloniach na porządku dziennym. Joanna Jax nie boi się poruszać bolesnych, bardzo poruszających zagadnień. Sięgając po „O północy w Berlinie” nastawić należy się na lekturę wymagającą skupienia i absorbującą emocjonalnie. Jax inteligentnie prowadzi fabułę i sprawnie porusza się na kilku płaszczyznach czasowych. Początkowo trudno może być czytelnikowi odnależć się w tym rytmie przeskoków w czasie, ale im dalej brniemy w tę historię, im bardziej się ona zazębia i układa, tym jest lepiej. Spora ilość wydarzeń i postaci stanowi interesujące uzupełnienie tej historii.
Joanna Jax napisała bardzo ciekawą powieść stanowiącą połączenie kryminału, romansu i sensacji, a to wszystko na tle wielkiej historii. Wspaniała jest ta książka. Ujmująca skrupulatnością i zaangażowaniem w nakreślenie czytelnikowi świata pierwszej połowy dwudziestego wieku. Poraża realizmem i umiejętnością oddania ludzkich pasji, żądz i okrucieństwa. To także historia miłości. Takiej jaka zdarza się raz w życiu. Porywającej, ale i trudnej. Joanna Jax to doświadczona pisarka z bardzo solidnym warsztatem, która doskonale wie jak budować klimat i tworzyć pełnych życia bohaterów. Czyta się tę książkę bardzo dobrze. Mogę śmiało powiedzieć, że wręcz płynęłam przez kolejne rozdziały. Różni czytelnicy mogą tu odnaleźć coś dla siebie. Mamy mocno zarysowany wątek kryminalny, solidne tło historyczne, romans pełen uczuć. Niezwykle sprawnie Jax łączy gatunki. Wszystko jest tu wyważone. A tym, co mnie podobało się najbardziej, jest to, że autorka nie boi się dotykać spraw, które nie są łatwe. Odważnie wkracza na terytorium zagadnień historycznych, które ludzkość chętnie wrzuciłaby w odmęty zapomnienia. Napisana z dużym rozmachem powieść, która wstrząsa odbiorcą.
Bohaterowie kreowani przez Jax cechują się dużym kolorytem emocjonalnym. Dodatkowo każdy z nich skrywa swoje sekrety. Świetnie zbudowane, wielowymiarowe postaci. Uważam „O północy w Berlinie” za jedną z najlepszych książek jakie miała okazję w ostatnim czasie przeczytać i czekam niecierpliwie na kontynuację. „Kair, czwarta rano” ukaże się już 27 marca.
Niesamowicie wciągająca powieść, która porusza wiele strun w sercu. Naszpikowana uczuciami, głęboka i wyśmienicie skonstruowana. Napisana piórem pełnym pasji. „O północy w Berlinie” to książka, która autentycznie nas porywa. Diabeł gorąco poleca.
GORĄCA LETNIA NOC
Najnowsza powieść Joanny Jax „O północy w Berlinie” to pierwsza część dylogii „Czas zapomnienia”. Mimo tego, że pisarka ma na swoim koncie już kilkadziesiąt tytułów jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Powieść ukazała się pod skrzydłami wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Berlin, 1947 rok. Zniszczenia wojenne i bieda...
NAJWIĘKSZY SKARB
Kilka dni temu premierę miała nowa powieść Marcina Falińskiego „Ostatni azyl”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czarna Owca. Autor znany jest z trylogii szpiegowskiej napisanej wraz z Markiem Kozubalem. Tym razem mamy okazję przeczytać jego samodzielną powieść. Jak wypada pisarz w tej odsłonie?
Rok 2010, Seszele. W trakcie brutalnego napadu zostaje bestialsko zamordowany były oficer rosyjskiego wywiadu, niejaki Woronow. Mimo skrupulatnie prowadzonego śledztwa nie udaje się ustalić tożsamości zabójcy. W międzyczasie w Berlinie odnalezione zostają zwłoki pewnego antykwariusza, emerytowanego oficera Stasi. Caroline Godlewski pracująca w wydziale M-16 jest przekonana, że morderstwo to wiąże się z wydarzeniami sprzed lat, które miały miejsce na Seszelach. Coraz więcej tropów prowadzi także do Polski. Godlewski zwraca się o pomoc do Marcina Łodyny, byłego agenta służb specjalnych. Prowadzone przez nich śledztwo przynosi coraz to więcej niewiadomych. Co wspólnego mają ze sobą skarb Sinozębego, Bursztynowa Komnata i tajemnicze zbrodnie?
„Ostatni azyl” to nasycona akcją powieść sensacyjna, która nawet na chwilę nie zwalnia tempa. Działania tajnych służb, trop prowadzący do zrabowanego podczas wojny skarbu i szereg zbrodni mających miejsce współcześnie. Marcin Faliński od samego początku wrzuca czytelnika w wir pozornie nie mających punktów stycznych zdarzeń. Mnogość postaci i wydarzeń może początkowo wydać się przytłaczająca, szczególnie, że dochodzą do tego duże przeskoki czasowe. Jednak Faliński tak sprawnie prowadzi narrację, że stopniowo wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować. Bardzo szybkie tempo akcji sprawia, że trudno jest oderwać się od tej lektury. Dawno już nie czytałam tak sprytnie skonstruowanej i dobrze dopracowanej powieści sensacyjnej. Akcja toczy się w kilku miejscach na świecie, co dodatkowo dodaje jej smaku. Podróżując wraz z bohaterami poznajemy ulice Berlina, Lidzbarka Warmińskiego i egzotyczne wyspy. Marcin Faliński świetnie orientuje się w działaniach wywiadowczych, ponieważ sam pracował w Agencji Wywiadu. Dzięki temu „Ostatni azyl” nabiera cech autentyczności i stanowi naprawdę udaną literaturę szpiegowską.
O ile Marcin Łodyna został dość głęboko scharakteryzowany, o tyle pozostałe postaci są, niestety, miałkie. I to stanowi mój główny zarzut w stosunku do tej książki.Odnoszę wrażenie, że wszyscy inni bohaterowie są jednowymiarowi i pozbawieni charakteru. Nakreśleni jakoby w pośpiechu. Nie jest to, oczywiście, książka, w której rysy psychologiczne postaci mają szczególnie duże znaczenie, jednakże uważam, że mimo wszystko przydałoby się, by były one głębsze. Dla czytelnika beletrystyki istotne jest, by bohaterowie stanowili mocny trzon w opowiadanej historii. Tu tego brakuje. Faliński jedynie prześlizguje się po charakterystyce tychże postaci. A szkoda, ponieważ kilka z ich miało dobry potencjał.
Odnalazłam w „Ostatnim azylu” to, co w literaturze rozrywkowej jest dla mnie ważne : wartką akcję, motyw poszukiwania zaginionego skarbu, interesujące zagadki z przeszłości. Miałam dużo autentycznej radości w trakcie tej lektury. Pozwoliła mi całkowicie oderwać się od bieżących spraw i to jest największym atutem tej powieści. Stanowi gwarant dobrej zabawy. Taka właśnie powinna być tego rodzaju literatura i tutaj Faliński wyśmienicie wywiązał się ze swojego zadania. Mogę wybaczyć tych płaskich bohaterów dlatego, że powieść posiada dużo innych, pozytywnych cech. Najistotniejsze jest to, że tempo tutaj jest naprawdę szaleńcze. Dobrze się to czyta, można odciąć się od rzeczywistości i pogrążyć w solidnie napisanej sensacyjnej lekturze.
Przeczytałam niegdyś kilkadziesiąt powieści szpiegowskich. Różne wrażenie na mnie robiły. Na ogół były to książki o których szybko się zapomina. „Ostatni azyl” nie należy do tej grupy. Ma wiele mocnych momentów, a nade wszystko odznacza się drobiazgowo dopracowanym motywem działalności agencji wywiadowczych różnych państw. Dobrze skrojona sensacja, która cechuje się sprawnym łączeniem wątków i logicznym rozwiązaniem zagadki. Podobała mi się ta książka i mogłabym częściej sięgać po taką literaturę, gdyby tak właśnie była pisana.
Jeżeli lubicie powieści z dużą dozą adrenaliny, gdzie do końca nie wiadomo kto jest przyjacielem, a kto wrogiem, a akcja pędzi na złamanie karku, to „Ostani azyl” na pewno będzie dobrym wyborem. Rzetelnie napisana, zgrabnie skrojona powieść, która rzuca czytelnika w wir galopujących wydarzeń. Diabeł gorąco poleca.
NAJWIĘKSZY SKARB
Kilka dni temu premierę miała nowa powieść Marcina Falińskiego „Ostatni azyl”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czarna Owca. Autor znany jest z trylogii szpiegowskiej napisanej wraz z Markiem Kozubalem. Tym razem mamy okazję przeczytać jego samodzielną powieść. Jak wypada pisarz w tej odsłonie?
Rok 2010, Seszele. W trakcie...
2024-03-15
W DRODZE KU NADZIEI
Długo wielbiciele „Kronik skrzatów” czekali na trzecią odsłonę tej serii. Trzecia część baśni zatytułowana „Dolina Stokrotek” ponownie przenosi nas do zaczarowanego świata wykreowanego przez Marbellę Atabe. O czym jest ta historia?
Mała Amelka przygotowuje się do najważniejszej wyprawy w swoim życiu. Stoi przed nią niezwykle trudne zadanie – ma do wykonania misję, której celem jest odwrócenie ciążącej nad okolicą klątwy i przegnanie Złego. Wraz ze skrzatem Grusznikiem dziewczynka opracowuje specjalny strój, który ułatwić ma wykonanie tego niezwykle odpowiedzialego zadania. Tymczasem w Zamku Marbelli dzieją się rzeczy niesłychane. Gutek Ślizgutek, ryzykując życiem, podjął się przemiany w prawdziwego chłopca. Czy uda mu się przyjąć wymarzoną postać? Malcem opiekuje się Marbella, która niespodziewanie otwiera swe serce. Czy zła czarownica naprawdę jest taka zła? Czy uda się przegonić szarość i mgłę, które spowijają zamek?
Trzecia odsłona „Kronik skrzatów” to powrót do miejsc i postaci, które znamy i lubimy. I które wielokrotnie nas zaskoczą. Pojawiają się także nowi bohaterowie, którzy śmiało sobie na kartach tej historii poczyniają. Mroczna postać skrzata Kulfonosa wywołać może gęsią skórkę, pocieszny mały Brukołap powoduje uśmiech na twarzy, a opiekujący się krajobrazem zimy Mroźlak wzbudza zaciekawienie. Kolejny już raz Marbella Atabe w niesamowity sposób kreśli swoich bohaterów. Każdy z nich to indywidualista, cechujący się sobie tylko właściwymi zaletami i wadami. Fantastyczne są te postaci, a czarujące ilustracje autorki pomagają w zobrazowaniu tychże bohaterów. Jak na baśń przystało, są tu zarówno postacie pozytywne jak i czarne charaktery. Jednakże Marbella Atabe udowadnia nam, że nawet osoba negatywna zyskać może, gdy otrzyma swoją szansę. W swoich baśniach autorka skupia się na wartościach szlachetnych takich jak dobroć, uczciwość, chęć niesienia pomocy innym i umiejętność przebaczania. Rysuje świat pełen kontrastów, niezwykle nasycony i różnorodny, a jednocześnie tak bardzo odzwierciedlający naszą codzienność. „Kroniki skrzatów” niosą ze sobą szereg ważnych przesłań i warto jest pochylić się nad nimi. Ileż mądrości zawartych jest na kartach tej księgi !
„Kroniki skrzatów” to jedna z najbardziej pouczających i pozytywnych pozycji dla młodych czytelników z jakimi zetknęłam się we współczesnej literaturze. Marbella Atabe opierając się na motywach klasycznych bajek wyczarowała zupełnie nową jakość. Jej baśnie są inteligentne i głębokie. Chwytają za serce. Niosą radość i dobry przekaz. Ogromną radość sprawia mi czytanie książek, w których położony jest tak duży nacisk na jakość słów. Tutaj każde zdanie jest dogłębnie przemyślane i pięknie napisane. „Kroniki skrzatów” nie są pozycją wyłącznie dla dzieci. Dorosły czytelnik odnajdzie tu odskocznię od literatury powszechnej. Znajdzie drogę do krainy dzieciństwa, zabaw i psot. Wybierze się w podróż do czasów, gdy najważniejsze były radość i beztroska. Niespieszne tempo opowiadanej historii, duże skupienie na detalach opisywanych krain i postaci są urzekające. Warto dać sobie szansę i wybrać się do tego niesamowitego świata. Osobiście wszystkie części „Kronik...” uważam za majstersztyk.
„Kroniki skrzatów. Część trzecia. Dolina Stokrotek” to nie tylko wspaniale napisana baśń dla małych i dużych to także przepięknie wydana książka. Kredowy papier, nasycone barwami rysunki autorki, cudowana okładka. Książka jest tak bogato wydana, że aż ciężka. Dodatkowo jest to niemalże 600 stron lektury. Idealna okazja do zajrzenia pod powłokę świata, który znamy. Skrzaty, gulce, wróżki, olbrzymy zabiorą nas w podróż, która zapada w pamięć na długo. Wspaniale wydana baśń to także świetny pomysł na prezent szczególnie dla osób, dla których ważne jest, by ich dzieci czytały wartościową literaturę. Wiele wskazuje na to, że nie żegnamy się jeszcze z bohaterami „Kronik skrzatów”. Zabiorą nas, mam nadzieję, na wiele jeszcze czytelniczych wypraw. Absolutnie genialna i piękna baśń. Diabeł gorąco poleca.
W DRODZE KU NADZIEI
Długo wielbiciele „Kronik skrzatów” czekali na trzecią odsłonę tej serii. Trzecia część baśni zatytułowana „Dolina Stokrotek” ponownie przenosi nas do zaczarowanego świata wykreowanego przez Marbellę Atabe. O czym jest ta historia?
Mała Amelka przygotowuje się do najważniejszej wyprawy w swoim życiu. Stoi przed nią niezwykle trudne...
WSZYSTKIE KOLORY ROZPACZY
13 marca premierę będzie miała debiutancka powieść Natalii Kruzer „Confessio”. Książka ukaże się pod skrzydłami wydawnictwa Filia. Opowieść napisana ręką aktywnej zawodowo prokuratorki stanowi nie lada gratkę dla wielbicieli mocnej literatury. Jak prezentuje się ten debiut?
Paulina Wilczyńska pracuje w prokuraturze rejonowej w pewnym średniej wielkości mieście w okolicach Łodzi. Na jej codzienność składają się praca i obowiązki rodzicielskie względem cierpiącego na autyzm syna. Kobieta stara się każdego dnia przywdziewać maskę, by skrupulatnie odgrywać rolę urzędnika państwowego i rodzica. Jednak w jej życiu niewiele jest radości. Kiedy zostaje wezwana do mieszkania, w którym znajdują się zwłoki małego chłopca od razu przeczuwa, że ta śmierć nie była naturalnym zgonem. Sekcja zwłok potwierdza jej podejrzenia. Komu mogło zależeć na śmierci małego, śmiertelnie upośledzonego dziecka? Natalia wszystkimi siłami angażuje się w tę sprawę starając się jednocześnie walczyć ze swoimi demonami... Czy uda jej się znaleźć sprawcę? Jaką cenę będzie musiała zapłacić za poszukiwanie prawdy?
Zabójstwo dziecka zawsze wywołuje szereg emocji. Trudno wyobrazić sobie, że istnieją ludzie zdolni do zadania cierpienia najmłodszym. Dla prokurator z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, także tego typu sprawa posiada duże natężenie emocjonalne. Targana własnymi problemami Natalia stara się wykonywać jak najbardziej skrupulatnie swoją pracę. Jednakże każdy dzień przynosi kolejne rozczarowania. Prokuratorskie śledztwo toczy się mozolnym tempem i daleko mu do zdarzeń prezentowanych w filmach akcji. Setki stron akt, frustrująca praca papierkowa i wymogi szefostwa, często trudne do zaakceptowania, nie podnoszą morale. Po powrocie do domu Natalia nie ma komfortu, który pozwoliłby jej na wzięcie gorącej kąpieli i odprężenia się przy seansie ulubionego serialu. Absorbujący syn, pięciolatek dotknięty autyzmem, który nie mówi i nie nawiązuje kontaktu, pozbawia kobietę resztek energii. Każdy dzień zdaje się być bitwą. Na ogół przegraną.
Szarość miasta i szarość egzystencji. Problemy codzienności i brak możliwości ucieczki – Natalia Kruzer kreśli przytłaczający, ponury, ale jakże boleśnie prawdziwy obraz życia samotnej matki opiekującej się niepełnosprawnym dzieckiem. Brak rodziny, nieobecność partnera, ciągła presja w pracy i brak postępów w rehabilitacji Aleksa sprawiają, że Paulina coraz częściej znajduje ukojenie w alkoholu i środkach nasennych. Bardzo dobrze oddana rzeczywistość i udana kreacja postaci Pauliny trafiły do mnie. „Confessio” poraża autentyzmem. To interesujące zapoznać się z pracą prokuratora od podstaw, zrozumieć jej specyfikę i wszystkie, zarówno jasne jak i ciemne strony. Uderzająca jest szczerość autorki. Nie stosuje szczególnych zabiegów literackich. Pisze po prostu od serca. Jako prokurator i jako matka. To opowieść o kobiecie, która jak każdy z nas, przeżywa wzloty i upadki, chwile zwątpienia i słabości i rozpaczliwie wręcz chwyta się ulotnych chwil szczęścia. Mocna powieść. Nie za sprawą brutalności czy mocnego języka, ale tej właśnie prawdy i umiejętności rozłożenia na czynniki pierwsze psychiki postaci. Kruzer chwyta za gardło i zmusza czytelnika do zaangażowania się w opowiadaną przez siebie historię. Nie jest to łatwa powieść, ale niewątpliwie zmuszająca nas do przemyśleń.
Czy myślałeś kiedyś o tym, aby zabić własne dziecko? Czy miałeś kiedyś tak serdecznie wszystkiego dość, że twoim marzeniem było zwinięcie się w kłębek i zapadnięcie w kojący sen? Czy zastanawiałeś się kiedyś jakie życie mógłbyś wieść gdyby nie... Natalia Kruzer w swojej debiutanckiej powieści ukazuje rozmaite oblicza rozpaczy. To przejmujące studium kobiety, która ukrywa smutek i żal. A wszystko to dla dobra dziecka. Dla zachowania normalności. By znależć siłę do dalszego życia. Głęboko poruszająca historia, a napisana prosto i rzeczowo. Zawiera całe spektrum emocji. Określiłabym „Confessio” jako dramat psychologiczny ponieważ autorce naprawdę wyśmienicie udało się zbudowanie psychiki postaci.
W toku prowadzonego śledztwa w sprawie zabójstwa małego Kubusia Paulina zmierzy się z upiorami, które drzemią głęboko w jej głowie. Będzie musiała zamoczyć się w brudzie, który otacza ją dookoła. Zanurzyć się w pokładach ludzkiej złości i bezradności. A wszystko to po to, by zwyciężyła sprawiedliwość. Tylko czy zawsze jest ona łatwa do zrozumienia? Dobrze napisana, poruszająco szczera i dogłębnie przesiąknięta smutkiem opowieść, która nie przysporzy rozrywki, a da przyczynek do zastanowienia się nad wieloma kwestiami. Diabeł gorąco poleca.
WSZYSTKIE KOLORY ROZPACZY
13 marca premierę będzie miała debiutancka powieść Natalii Kruzer „Confessio”. Książka ukaże się pod skrzydłami wydawnictwa Filia. Opowieść napisana ręką aktywnej zawodowo prokuratorki stanowi nie lada gratkę dla wielbicieli mocnej literatury. Jak prezentuje się ten debiut?
Paulina Wilczyńska pracuje w prokuraturze rejonowej w...
DUSZE, KTÓRYCH GŁOSY NIE CICHNĄ
„Wianki i wiano” to drugi tom serii „Zakryte lustra” autorstwa Ewy Cielesz. Kontynuacja losów ziemiańskiej rodziny Stalickich w niepewnych czasach pierwszej połowy dziewiętnastego wieku, Zrywy narodowościowe, codzienność wiejskiego życia i wielkie namiętności. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Axis Mundi.
Po klęsce Powstania Listopadowego w kraju dzieje się bardzo źle. Administracja carska szuka coraz to nowych sposobów na prześladowanie Polaków. Oddalony od Warszawy dworek w Przylipiu nie stanowi już oazy spokoju. Nawet tutaj dotarły rosyjskie reperkusje. Życie Stalickich toczy się dotychczasowym trybem, choć nie sposób nie odczuć, że wkradł się w nie strach. Edwardowi, synowi Rozalii, wydaje się, że może w końcu odnaleźć małżeńskie szczęście. Staś i Zosia rosną i z każdym dniem pokazują swoje silne charaktery. Rozalia nadal, niczym mityczny Cerber, stoi na czele rodu walcząc o to, by nie utracił swojej znakomitości. Jednakże los bywa bardzo przewrotny i niebawem nad dom rodzinny nadciągają czarne chmury... Czy Stalickim uda się zachować jedność w obliczu nowych, tragicznych wydarzeń? Czy skrywane namiętności i żale staną na drodze szczęściu?
Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po drugą odsłonę cyklu „Zakryte lustra”. Pierwszym tom przeczytałam praktycznie jednym tchem. Ewa Cielesz misternie uplotła opowieść o rodzinie, która mimo przeciwności losu, trwa w swojej sile. Dogłębna analiza zwyczajów, zachowań i tradycji dawnej Polski robiły na mnie duże wrażenie. Nie inaczej jest także w tomie drugim. Spotykamy znanych nam już bohaterów, ale także pojawiają się nowe osoby. Każda z tych postaci to barwna indywidualność. Nie da się jednak nie zauważyć, że w tej sadze prym wiodą kobiety. To one są matkami, gospodyniami, kochankami. Niosą na swych barkach trud utrzymania domu i scalania rodziny. To kobiety silne, które często wykraczają poza ramy epoki. Portrety kobiece w tej powieści są naprawdę bardzo udane. Każda z nich, mimo iż zupełnie inna, jest napisana żywym językiem, obdarowana licznymi cechami charakteru, niejednoznaczna a to sprawia, że są one wiarygodne. Czy to dama czy służąca, autorka zadbała o to, by każda z tych kobiet posiadała duszę. Pięknie napisana powieść, która poraża sugestywnością opisów, świetnie oddaje ducha tych ponurych czasów i wprowadza czytelnika w świat przepełniony uczuciami. Ewa Cielesz posługuje się pełnym urody językiem i przykłada dużą wagę do słów. Prowadzona przez nią narracja jest płynna, bardzo przyjemna w odbiorze i sprawiająca, że emocje wręcz kipią w tej historii.
„Wianki i wiano” są godną kontynuacją „Snów i przebudzeń”. Pisarka zachowała wysoki poziom literacki i z dużą sprawnością pokierowała dalszymi losami swoich bohaterów. Drobiazgowość z jaką opowiada Cielesz jest wręcz uderzająca. Możemy poczuć się jak widzowie oglądający spektakl. Codzienne życie we dworku, rytuały towarzyszące świątecznym przygotowaniom, przesądy i wierzenia niespotykane dziś, odzwierciedlone są w sposób bardzo przekonujący. Autorka potrafi ukazać zwyczajne życie, małe radości, uczucia targające bohaterami, ich rozterki i wewnętrzną walkę tak, że odbieramy tę powieść bardzo emocjonalnie. Książka napisana z dużym kunsztem, pełna nasyconych kolorów, ujmująca swoją prostotą. Odnoszę wrażenie, że Ewa Cielesz pisze w sposób naturalny ciesząc się budowaniem swojego literackiego świata. Nie sięgam często po sagi rodzinne, a tutaj jestem po prostu oczarowana. Cała gama postaci, które zapisują się w pamięci, spraw wielkiej wagi i tych całkiem małych, ale jakże ważnych dla konkretnego człowieka. Nienawiść, żal, strata, ale także miłość, przywiązanie i duma – w tej książce znajdziemy wszystko to, co sprawia, że bardzo trudno jest porzucić tę literacką epopeję.
Dzieje rodziny Stalickich ukazane na tle wielkiej historii. W czasach, gdy państwo polskie nie istniało na mapie, ale w sercach Polaków nigdy nie umarło. Pod jarzmem rosyjskiego zaborcy, który okrutnie karał niepokornych, a na każdy narodowościowy zryw odpowiadał przemocą. Potężna machina dziejowa przetaczająca się przez Europę i pożerająca niewinnych. I mały dworek w oddalonej od miasta wsi, gdzie nieliczna rodzina stara się zachować swoją dumę. Napisana z rozmachem i dogłębnie poruszająca historia. Zachwycająca językowo i stylistycznie. Diabeł mocno poleca.
DUSZE, KTÓRYCH GŁOSY NIE CICHNĄ
więcej Pokaż mimo to„Wianki i wiano” to drugi tom serii „Zakryte lustra” autorstwa Ewy Cielesz. Kontynuacja losów ziemiańskiej rodziny Stalickich w niepewnych czasach pierwszej połowy dziewiętnastego wieku, Zrywy narodowościowe, codzienność wiejskiego życia i wielkie namiętności. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Axis Mundi.
Po klęsce...