-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2013-07-12
2013-12-08
Marissa Meyer jest amerykańska pisarką. Mieszka w Tacomie, gdzie również się urodziła. Baśnie uwielbia od dzieciństwa. "Cinder" to jej debiutancka powieść, zarazem pierwsza część "Sagi księżycowej", która będzie składać się z czterech części. Długo się zastanawiałam czy kupić tę książkę. Wysokie oceny czytelników nie do końca mnie przekonywały. Jednak gdy zobaczyłam, że jest dostępna po przecenie, postanowiłam zaryzykować. Co do okładki, to nie wydaje mi się zachwycająca. Jest prosta, czarna, ale ta lalka i suknia psują jej urok.
"Gdyby ona jakimś cudem przeżyła, czy mógłbyś mi obiecać, że na balu poprosisz ją do tańca?"*
Cinder jest cyborgiem zamieszkującym Nowy Pekin - cesarstwo. Cyborg to były człowiek, który po wypadku zostaje wyleczony poprzez zamienienie go w pół robota, w pół człowieka. Dziewczyna pracuje jako mechanik androidów dopóki pewnego dnia przychodzi do niej książę Kai. Od tego dnia jej życie wywraca się do góry nogami. Jej przybrana siostra zachorowała na zarazę, a Cinder zostaje wysłana przez swoją macochę jako "ochotniczka" to badań nad lekarstwem na zarazę. Okazuje się jednak, że dziewczyna jest na nią odporna. Jej nadzieja wzrasta, ponieważ nastolatka sądzi, że może uratować swoją siostrę. Tymczasem cesarz umiera. Na Ziemię przylatuje królowa Levana z królestwa Luna, które znajduje się na księżycu. Jak inni mieszkańcy tej "planety" potrafi manipulować istotami żywymi. Czy uda się jej zmusić nowego cesarza Kai'ego do ślubu? Czy może Cinder zdobędzie jego serce? A co z zarazą, która dziesiątkuje tysiące ludzi na całej Ziemi?
"Czy istoty twojego pokroju wiedzą, czym jest miłość? Czy ty w ogóle coś odczuwasz, czy to jedynie kwestia...oprogramowania?"**
Nie miałam pojęcia czego oczekiwać od tej książki. Zacznę od tego, że pomysł na powieść mi się podoba. Nie zaliczyłabym jednak jej do gatunku fantasy, a science-fiction. W końcu są w niej cyborgi, androidy i życie na księżycu. Mimo to na początku trochę ciężko połapać się o co chodzi. Autorka mogłaby chociaż trochę przybliżyć nam historię. To byłoby łatwiejsze niż ciągłe zastanawianie się.
Świat utworzony przez panią Meyer nie przypadł mi go gustu. Nie chciałabym żyć w takim świecie, gdzie panuje zaraza dziesiątkująca ludzi, każdy uważa się za lepszego a inni ludzie są pomiatani i istnieje zagrożenie wojny z Lunarami pochodzącymi z księżyca. Oczywiście, życie na naszej Ziemi nie jest idealne, ale o wiele lepsze.
Styl autorki nie kuł mnie w oczy. Szybko i przyjemnie czytało się tę książkę. Zaledwie kilka godzin i miałam już ją za sobą. Można jednak rozpoznać, że jest to początkująca pisarka. Naprawdę istnieje ogromna, zauważalna różnica pomiędzy nowymi pisarzami a takimi, którzy dzielną się z nami swoimi powieściami od kilkunastu lat. Nie uważam bym pisała idealnie jakiekolwiek wypracowania, ale myślę, że pani Meyer mogłaby popracować nad opisywaniem uczuć.
Co do postaci, to żadna nie zwróciła mojej uwagi. Nikt nie przypadł mi do gustu, nawet główna bohaterka. Postacie mogłyby być trochę wyrazistsze.
Muszę również zwrócić uwagę na podobieństwo historii Cinder do Kopciuszka. Dziewczyna tak jak Kopciuszek miała macochę, dwie siostry i musiała wykonywać brudną robotę. Jeden moment szczególnie zwrócił moją uwagę. Podobieństwo było uderzające. Siostry przymierzają suknie, w których mają wybrać się na bal do księcia, ale Cinder/Kopciuszek na ten bal się nie wybierze, ponieważ macocha już się o to postara. To podobieństwo jest fajne, ale zarazem irytujące.
"- No cóż, w tym mieście mieszka dwieście tysięcy samotnych dziewczyn, które stanęłyby na głowie, by dostąpić tego zaszczytu. (...)
- Dwieście tysięcy samotnych dziewczyn - powtórzył. - Dlaczego nie ty?"***
Podsumowując, "Cinder" to oryginalna powieść, jednak zabrakło mi czegoś, co sprawiłoby, że nie mogłabym oderwać się od tej książki. Fajna, lekka i przyjemna na zimowe wieczory.
*cytat z książki, strona: 259.
**cytat z książki, strona: 76.
***cytat z książki, strona: 256.
Marissa Meyer jest amerykańska pisarką. Mieszka w Tacomie, gdzie również się urodziła. Baśnie uwielbia od dzieciństwa. "Cinder" to jej debiutancka powieść, zarazem pierwsza część "Sagi księżycowej", która będzie składać się z czterech części. Długo się zastanawiałam czy kupić tę książkę. Wysokie oceny czytelników nie do końca mnie przekonywały. Jednak gdy zobaczyłam, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-06
Cassandra Clare jest amerykańską pisarką. Serca czytelników na całym świecie podbiła serią "Dary Anioła". Początkowo miała to być trylogia, jednak autorka nie szczędziła w pomysłach i aktualnie w księgarniach pojawiło się już pięć tomów. Ja oczywiście już dawno słyszałam o tej sadze, ale do tej pory nie miałam okazji jej zakupić. Gdy pod koniec sierpnia, obejrzałam w kinie ekranizację "Miasta kości", wiedziałam, że muszę mieć tą powieść u siebie na półce.
"Chłopiec już nigdy więcej nie płakał i nigdy nie zapomniał tego, czego się nauczył: że kochać to niszczyć i że być kochanym to znaczy zostać zniszczonym."*
Clary jest zwykłą nastolatką, mającą kochająca matkę i najlepszego przyjaciela - Simona. Pewnego dnia w klubie widzi uzbrojoną trójkę osób znęcających się nad niebieskowłosym chłopakiem. Najdziwniejsze jest to, że poza nią nikt tego nie widzi. Okazuje się, że na świecie istnieję demony, wampiry, wilkołaki i czarodzieje. A walką z demonami podejmują Nocni Łowcy, których Clary miała okazję zobaczyć. Oczywiście na początku nie chce się z tym pogodzić. Jednak gdy ktoś porwał jej mamę, tylko do nich może zwrócić się o pomoc. Jace, Isabelle i Alec służą jej pomocą, chociaż nie wszyscy są zbyt chętnie do tego nastawieni. Szykują się walki z wampirami, ataki wilkołaków, impreza u czarnoksiężnika, zdrady najbardziej zaufanych, miłosne potyczki i zaskakujące zwroty akcji.
"- Przyziemni strasznie łatwo umierają, nie uważasz?
- Isabelle, wiesz, że mówienie o śmierci w pokoju chorego przynosi pecha."**
Po obejrzeniu ekranizacji, spodziewałam się czegoś co powali mnie z zachwytu na łopatki. Tymczasem, cóż... Rozczarowałam się. Być może oczekiwałam zbyt wiele, ale do tego przejdę za chwilę.
"Miasto kości" to kolejna powieść fantasy. Czym różni się od innych? W sumie to niczym. Występują wszystkie możliwe stwory fantasy i wątek miłosny, który w pierwszej części serii kończy się rozczarowaniem. Podoba mi się jednak fakt, że autorka wplotła dużo humoru w akcję. Genialnie prowadzone dialogi momentami doprowadzające mnie do łez. Faktem jest, że styl pisania autorki nie sprawiał mi żadnego problemu, ale język trochę irytował. Być może jestem wyczulona na prosty język przez ostatnio czytane książki, które były przepełnione barwnymi opisami. Nie mniej nie narzekam. Powieść ma 500 stron a przeczytałam ją zaledwie w kilka godzin, przyjemnie i szybko się ją czyta. Co do postaci - moją ulubioną jest zdecydowanie Simon. Nie, nie Jace. Ten przystojny, zabójczy (dosłownie i w przenośni) chłopak, tylko ten sympatyczny, zabawny i odważny nastolatek. Co oczywiście nie zmienia faktu, że każda dziewczyna chciałaby mieć takiego chłopaka jak Jace. Opowieść z sokołem to jedyny fragment, który prawie doprowadził mnie do łez. Mimo to muszę porównać książkę do filmu. Możecie mnie bić, ale film mnie zachwycił, nie to co książka. Oczywiście w ekranizacji wiele fragmentów zostało zmienionych, ale one podobały mi się bardziej. Na przykład scena z wampirami - gdzie cała trójka Nocnych Łowców walczyła o życie. Cała ta scena została wykonana efektownie. Fragment w książce, gdzie był tylko Jace i Clary zupełnie do mnie nie przemówił. Może gdybym najpierw przeczytała powieść a później ekranizację, to burzyłabym się, że tak wiele zostało zmienione. Jednak tego się nigdy nie dowiemy.
"I dopiero kiedy jego usta znalazły się przy jej uchu, zrozumiała, co wcześniej wyszeptał. Najprostszą ze wszystkich litanii: jej imię."***
Podsumowując, "Miasto kości" mnie nie rozczarowało, ale i nie zachwyciło. To jeden z nielicznych przypadków, gdy film podoba mi się bardziej od książki. Mimo to polecam ją dla wszystkich fanów fantasy.
*cytat z książki, strona: 224.
**cytat z książki, strona: 69.
***cytat z książki, strona: 488.
Cassandra Clare jest amerykańską pisarką. Serca czytelników na całym świecie podbiła serią "Dary Anioła". Początkowo miała to być trylogia, jednak autorka nie szczędziła w pomysłach i aktualnie w księgarniach pojawiło się już pięć tomów. Ja oczywiście już dawno słyszałam o tej sadze, ale do tej pory nie miałam okazji jej zakupić. Gdy pod koniec sierpnia, obejrzałam w kinie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-07-09
Vaclav i Lena są przyjaciółmi, znającymi się odkąd skończyli pięć lat. Łączy ich niepowtarzalna więź i miłość do magii, i iluzji. Oboje nie mają żadnych innych przyjaciół poza sobą. Pochodzą z Rosji i tylko tym językiem potrafią się posługiwać, dopóki nie zaczynają uczyć się w szkole. Lena nie ma łatwego dzieciństwa. Wychowywała się bez rodziców, jedynie z jakąś starą babcią a następnie ze swoją ciotką, która niespecjalnie się nią przejmowała. Pewnego dnia Vaclav i Lena zaczęli planować swoje pierwsze, wielkie wystąpienie. Chłopak czarował a dziewczynka była jego asystentką. Kilka dni później dziewczyna zniknęła. Mama Vaclava wiedziała co się z nią stało, jednak nie chciała o tym mówić swojemu synowi. Minęło 7 lat. Lena pozbierała się, została adoptowana i nie była już tak przeraźliwa nieśmiała. Vaclav zmężniał, dziewczyny zaczęły się za nim rozglądać, a jego sztuczki magiczne stawały się coraz lepsze. Przyjaciele nie mają jednak ze sobą kontaktu, dopóki Lena nie postanawia do niego zadzwonić...
Wbrew opisowi na tylnej okładce, magia istotną rolę odkrywała na początku książki. Potem głównie była mowa o problemach dziewczyny. Nie twierdzę, że to co przeżyło nie był okropne. Po prostu nie dlatego chciałam przeczytać tę książkę. Spodziewałam się powieści pełnej magii, iluzji i miłości. A dostałam strasznie pomieszaną historię rosyjskich rodzin. Autorka na dodatek nie zakończyła wszystkich wątków i z zakończenia naprawdę nie da się wiele wyczytać. Miałam nadzieję na coś więcej. Niesamowicie podobały mi się jednak momenty pomiędzy siedemnastoletnią Laną i siedemnastoletnim Vaclavem. Łączyło ich głębokie, cudowne uczucie. I to było widać. Moją ulubioną postacią jest Vaclav, a tytułowa bohaterka czasami strasznie działała mi na nerwy. Czasami nie mogłam się zmusić w stosunku do niej na nutkę żalu. Co do stylu piania pani Tanner to jest on lekki i przyjemy w czytaniu. Nikt nie powinien mieć z nim większych problemów. A okładka... Cóż, na zdjęciu wygląda lepiej niż w rzeczywistości.
Vaclav i Lena są przyjaciółmi, znającymi się odkąd skończyli pięć lat. Łączy ich niepowtarzalna więź i miłość do magii, i iluzji. Oboje nie mają żadnych innych przyjaciół poza sobą. Pochodzą z Rosji i tylko tym językiem potrafią się posługiwać, dopóki nie zaczynają uczyć się w szkole. Lena nie ma łatwego dzieciństwa. Wychowywała się bez rodziców, jedynie z jakąś starą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-06-01
2013-12-22
Melissa Darwood to pseudonim polskiej autorki. Przyznam, że to było dla mnie dużym zaskoczeniem, bo myślałam, że sięgam po powieść anglojęzyczną. Jak pisarka sama przyznała w jednym z wywiadów - pseudonim miał zachęcić młodszych czytelników do sięgnięcia po książkę. Pani Melissa uważa, że młodzież czyta częściej zagraniczne powieści, całkowicie odcinając się od polskiej literatury. W pewien sposób się z tym zgadzam. Jednak osobiście nie rozumiem po co pisarze wymyślają sobie jakiekolwiek pseudonimy. Cóż, jest to ich wybór a my czytelnicy musimy się z tym pogodzić.
(...) pozwoliłam, by wszechogarniający strach ustąpił kojącej sile miłości. Miłości, która wypełniła moje przeznaczenie. Miłości, która dała mi szczęście i wieczne życie. *
Larysa jest zwyczajną polską nastolatką. Wierzy jedynie, że gdzieś na świecie jest mężczyzna, który jest jej przeznaczony. Jej przyjaciółka Zuzka twierdzi, że dziewczynie poprzewracało się w głowie przez te wszystkie romansidła. W dniu swoich osiemnastych urodzin Larysa wypowiada szczególne życzenie: "Dwa serca, jedno bicie, niech mnie odnajdzie miłość na całe życie". Tego samego dnia na jej drodze staje niezwykły mężczyzna - Gabriel. Pech chce, że nastolatka poznaje go akurat wtedy, gdy pani Nowakowa, jej sąsiadka, dostaje zawału. Mimo to ich drogi tak szybko się nie rozchodzą. Pewnego dnia na zakupach w Mokrych trafia na atrakcyjnego, pewnego siebie Daniela. O żadnym z nich nie potrafi zapomnieć. Podczas gdy na widok Gabriela jej serce zaczyna bić mocniej, to Daniel ją zwyczajnie przeraża. Na dodatek na około niej dzieją się dziwne rzeczy. Czy tylko postacie w książkach mają szansę na prawdziwą miłość?
Miałam stanowczo zbyt bujną wyobraźnię i za dużo fikcji literackiej w głowie. **
Przeczytanie "Laristy" zajęło mi dosłownie kilka godzin. Historia napisana przez panią Darwood jest lekka i przyjemna. Można przeczytać ją jednym tchem, ponieważ nie wymaga od czytelnika chwili namysłu. "Larista" to typowa powieść z gatunku paranormal romance. Dominuje w niej głównie wątek miłosny. Wątek paranormalny rozkręcił się dopiero w połowie książki, jeśli nie dalej. Z opisu na okładce wywnioskowałam, że wystąpi trójkąt miłosny a Larysa nie będzie wiedziała którego z chłopaków wybrać. Było zupełnie inaczej, ponieważ gdy miała za sobą spotkanie z obydwoma to już praktycznie na sto procent wiedziała z którym chce być. Także uważam, że opis może być troszkę mylący. Ogólnie powieść jest strasznie przewidywalna. Zupełnie nic mnie w niej nie zaskoczyło. Jedyne emocje jakie we mnie wywołała to motylki w brzuchu, gdy czytałam urocze sceny Larysy i Gabriela. Właściwie wszystko w tej książce jest piękne i wspaniałe. Postacie wszystko mają czego zapragną, robią wszystko co chcą, doświadczają wszystko czego chcą. Trochę mnie to denerwowało, ale niektóre książki po prosty bywają przerysowane.
Co do głównych postaci, to nikt specjalnie nie przypadł mi do gustu. Na początku lubiłam Larysę. Jednak z każdą stroną zaczęła mnie coraz bardziej denerwować. W pierwszym rozdziale przypominała zwyczajną nastolatkę. W kolejnych rozdziałach zaczęła coraz bardziej zachowywać się jak jakaś rozkapryszona księżniczka. Daniel i Gabriel nie zawrócili mi w głowie. Do żadnego z nich nie byłam zbytnio przekonana. Nie wierzyłam zapewnieniom głównej bohaterki, jacy to oni są okropni lub cudowni. Polubiłam jedynie Zuzkę, która jest zdecydowanie najjaśniejszą postacią w tej książce.
Ludzie patrzą na drugiego człowieka jedynie przez pryzmat własnych korzyści. ***
Podsumowując, "Larista" jest lekką książką, po której nie warto wiele oczekiwać. W sam raz na zimowe wieczory, gdy szukamy rozrywki a nie umysłowych gier.
*cytat z książki, strona: 375.
**cytat z książki, strona: 71.
***cytat z książki, strona: 115.
Melissa Darwood to pseudonim polskiej autorki. Przyznam, że to było dla mnie dużym zaskoczeniem, bo myślałam, że sięgam po powieść anglojęzyczną. Jak pisarka sama przyznała w jednym z wywiadów - pseudonim miał zachęcić młodszych czytelników do sięgnięcia po książkę. Pani Melissa uważa, że młodzież czyta częściej zagraniczne powieści, całkowicie odcinając się od polskiej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-21
Neil White jest prawnikiem specjalizującym się w sprawach kryminalnych lecz postanowił zostać pisarzem. Dopiero w 2007 roku udało się Brytyjczykowi wydać jego pierwszą powieść, którą rozpoczął serię z policjantką Laurą McGanity i dziennikarzem Jackiem Garrettem. Wszystkie części są powiązane głównymi bohaterami, jednak każde z nich stanowi jakby odrębną powieść. Cieszę się z tego powodu, ponieważ jak się okazało po przeczytaniu książki, "Zagłuszyć krzyk" to piąty tom i pomimo tego, wiem o co chodzi w książce.
Bądź cierpliwy, powtarzał, bo te łobuzy przegrają, jak pójdą w świat. *
Kolejne morderstwo. Kolejna młoda dziewczyna została zaduszona a jej ciało zostało zbezczeszczone. Policjanci z Lancashire zaczynają podejrzewać, że po miasteczku krąży seryjny morderca. Szukają związku pomiędzy pierwszą ofiarą - córką policjanta Mike'a Corley'a a kolejną ofiarą - Jane Roberts, córką brutalnego mafiosa Dona Robertsa. Laura McGanity musi udowodnić, że zasłużyła na awans. Jednak jak znaleźć kogoś kto w ogóle nie zostawia po sobie śladów? Tymczasem narzeczony Laury - Jack, jak to reporter i dziennikarz, sam próbuje odkryć kto jest zabójcą. Jedyną podpowiedzą są e-maile, które otrzymuje od kogoś, kto zna wszystkie szczegóły prowadzonego śledztwa. Czy mordercą jest zaufany stróż prawa? Co łączy obie dziewczyny? Czy wszyscy ujdą z tego cało?
On zapcha usta nie powiesz nic,
On zwiąże nogi nie będziesz iść,
On zwiąże ręce byś nie drapała,
On zamknie ci oczy byś nie widziała **
Przyznam szczerze, że ostatnio ciągnie mnie do kryminałów, więc gdy zobaczyłam "Zagłuszyć krzyk" na półce w bibliotece, ciężko mi było jej nie wypożyczyć. Najpierw kilka słów o okładce, która może i nie jest pięknością, ale oddaje charakter książki. Powieść oparta jest na historii prawdziwego seryjnego mordercy - Dennisa Radera, który mordował kobiety a szukając rozgłosu, wysyłał listy do gazet. Wiem, że autor chciał stworzyć intrygującą akcję inspirując się tą postacią. I z tego powodu nie jest to dla mnie oryginalna historia. Czasami miałam wrażenie, że to kopia. Może nie powinnam była przed przeczytaniem "Zagłuszyć krzyk", szukać informacji o tym mordercy. Mój błąd. Nie wciągnęła mnie. Czytałam ją cały tydzień z przerwami. Po prostu nie mogłam jej przetrawić, bo była dla mnie nudna. Owszem, nie wiedziałam kto jest mordercą, ale akcja rozkręcała się za wolno. Nawet fragmenty pisane z perspektywy zabójcy wydawały mi się zbyt płytkie. Oczekiwałam więcej a po prostu się nudziłam. Styl pisania pana White'a nie powalił mnie na kolana. Niektóre opisy bardziej rozbudowane i kolorowe, niektóre mniej. Ogóle jak dla mnie za mało emocji.
Co do postaci - za mało kolorów. Oprócz psychopaty, który mordował kobiety, bohaterzy książki wydawali mi się niemalże jednakowi. Może i występowały między nimi jakieś malutkie różnice, ale ja po prostu tego nie widziałam. Nawet mafioso - Don Roberts, który miał być okrutną i przerażającą postacią nie sprawił, że po plecach przeszły mi ciarki. W pewien sposób polubiłam Jacka, ciekawskiego, nawet zachowującego w obliczu śmierci godność ludzką, reportera. Nie sądzę jednak by na długo zapadł mi w pamięć.
- Jak to przyjął?
- Było mu smutno, tak jak mnie, ale tak to chyba jest z przyjaciółmi. Czują twój ból. ***
Podsumowując, "Zagłuszyć krzyk" niczym mnie nie zachwycił i raczej za kilka dni całkiem już o nim zapomnę. Nie polecam, bo niestety nie ma czego.
*cytat z książki, strona: 217.
**cytat z książki, strona: 81.
***cytat z książki, strona: 267.
Neil White jest prawnikiem specjalizującym się w sprawach kryminalnych lecz postanowił zostać pisarzem. Dopiero w 2007 roku udało się Brytyjczykowi wydać jego pierwszą powieść, którą rozpoczął serię z policjantką Laurą McGanity i dziennikarzem Jackiem Garrettem. Wszystkie części są powiązane głównymi bohaterami, jednak każde z nich stanowi jakby odrębną powieść. Cieszę się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-13
Lauren Kate jest amerykańską pisarką, znaną głównie z serii "Upadli". Nie miałam z nią wcześniej do czynienia a jedyne co mnie skłoniło do przeczytania "Łzy" to okładka książki. Uwielbiam wszelkie odcienie fioletu czy błękitu, więc ta powieść automatycznie zwróciła na siebie moją uwagę. Tak, wiem, że nie powinno oceniać się książki po okładce, ale czasami nie mogę się powstrzymać.
"Miłość. To, co sprawia, że warto żyć. To, co przybywa, by ponieść nas tam, dokąd musimy się udać."*
Ander jest Tragarzem Ziarna. Od lat jego rodzina zajmuje się "eliminowaniem" kobiet. Kobiet, które stanowią zagrożenie. Zagrożenie, którym jest wyłonienie się Atlantydy i pojawienie się Atlasa. Tym razem przyszedł czas na Eurekę i jej matkę Dianę, które miały zginąć porwane przez fale. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Ander był zakochany w Eurece. Kilkanaście lat jej obserwowania zrobiło swoje. Uratował ją. Dziewczyna przeżyła. Czy to aby było najlepsze? Od tego dnia Eureka chciała popełnić samobójstwo. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy po raz "pierwszy" ujrzała Andera a Diana w testamencie przepisała jej Kamień Gromu, medalion i księgę w zupełnie jej nieznanym języku. Na dodatek jej najlepszy przyjaciel Brooks zaczął się zmieniać. Już nie jest tym samym chłopakiem, który zawsze był przy nastolatce i nigdy jej nie oceniał. Co począć gdy wszystko naokoło się wali, Twoja własna matka okazuje się być wielką tajemnicą i prześladuje Cię chłopak, który robi na Tobie ogromnie wrażenie, a Ty nie możesz uronić ani jednej łzy?
"Kiedy przycisnął wargi do jej warg, nie była zaskoczona. To wydarzyło się tak samo, jak wschodziło słońce, jak rozkwitał kwiat, jak z nieba padał deszcz, jak umarli przestawali oddychać. Naturalnie. W sposób nieunikniony."**
Książkę przeczytałam w zaledwie kilka dni. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Styl pisania pani Kate jak na romans paranormalny jest dobrze rozbudowany. Brak długich opisów jest zdecydowaniem plusem, ponieważ nie uważam by były one szczególnie potrzebne do takich gatunków książek. Uwielbiam sposób w jaki pisarka opisuje nawet małe drobiazgi. Co do samej historii napisanej przez autorkę - nie sądzę by była ona oryginalna. Wątek Atlantydy w literaturze jest bardzo popularny. Mimo to dziewczyna, którą mama spoliczkowała i zabroniła kiedykolwiek płakać jest intrygująca. Chociaż jakakolwiek przemoc na dziecku jest okrutna, uważam, że zostało to naciągnięte. Bo któż z nas nigdy nie płakał? Na końcu książki znajduje się wywiad z autorką. I jak osoba przeprowadzająca wywiad zauważyła - w tej powieści giną same dorosłe kobiety. Żaden moment nie doprowadził mnie to łez ani do śmiechu. Kilka razy się uśmiechnęłam, mimo to według mnie książka wywołała u mnie za mało emocji. Osobiście podoba mi się pomysł na prolog i epilog. Cała powieść jest napisana w trzeciej osobie. Wszystkie rozdziały opisują głównie Eurekę, jednak prolog - Andera, a epilog - Brooksa. W ten sposób trochę lepiej możemy poznać postacie drugoplanowe. W książce przeważa wątek miłosny. Na szczęście nie brak akcji związanej ze spadkiem Diany czy z tajemniczą, starożytną księgą.
"Chciała następujących trzech rzeczy: oczu matki, serca matki, ramion matki, które by ją mocno objęły."***
Muszę przyznać, że kreacja postaci trochę mnie rozczarowała. Przed nagłą zmianą zachowania Brooksa (nie będę zdradzać co, jak i dlaczego) wydawał mi się być identyczny jak Ander. Miły, cudowny, mogący zrobić wszystko dla Eureki, chłopak. Jego zmiana w "złego" w pewien sposób mi się spodobała. Nie było już monotonnych postaci. Mimo, że Ander powala swym wyglądem na kolana to nie jestem do końca do niego przekonana. Nadal będę trzymać kciuki za Eurekę i Brooksa, bo pomimo ciekawej akcji i tak najważniejszy jest trójkąt miłosny w tej książce. Z pozostałych postaci polubiłam najlepszą przyjaciółkę Eureki - Cat. Radosna, zabawna, mądra, pełna optymizmu dziewczyna. Aż nie da się jej nie lubić.
"- Cześć, Mątwo. (...)
- Cześć, Prochownico."****
Podsumowując, chociaż "Łza" ma kilka malutkich niedoskonałości, to z wielką przyjemnością sięgnę po kolejną część historii Eureki. Książka idealna na zimowe wieczory. Porywa w swoje szpony i nie chce wypuścić.
*cytat z książki, strona: 231.
**cytat z książki, strona: 340.
***cytat z książki, strona: 107.
****cytat z książki, strona: 82.
Lauren Kate jest amerykańską pisarką, znaną głównie z serii "Upadli". Nie miałam z nią wcześniej do czynienia a jedyne co mnie skłoniło do przeczytania "Łzy" to okładka książki. Uwielbiam wszelkie odcienie fioletu czy błękitu, więc ta powieść automatycznie zwróciła na siebie moją uwagę. Tak, wiem, że nie powinno oceniać się książki po okładce, ale czasami nie mogę się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-30
W piątek miałam okazję zaszaleć z zakupami. Na mojej półce znalazły się trzy nowe książki, w tym "Czerwień rubinu" Kerstin Gier. Podobno jako jedyna autorka niemiecka utrzymuje na listach bestsellerów swoje wszystkie książki. Przyznam, że dla mnie zaskoczeniem był fakt, że pani Kerstin jest Niemką. Nie znam się tak bardzo na zagranicznych nazwiskach, ale spodziewałam się amerykanki czy angielki. Mniejsza z tym. Narodowość nie ma znaczenia, bo książka wprost mnie oczarowała.
"Usiadł więc obok na wilgotnej od rosy trawie, zapatrzył się w gładką niczym lustro powierzchnię wody i czekał. Czekał na to, by ból, który prawdopodobnie już nigdy do końca jej nie opuści, nieco zelżał."*
Gwendolyn ma 16 lat i jest normalną nastolatką. Może jednak nie do końca, bo widzi duchy a w jej rodzinie istnieje gen podróży w czasie. Na szczęście nie musi się martwić, że ją to spotka, bo wszystko wskazuje na to, że gen podróży w czasie odziedziczyła jej kuzynka - Charlotta. Tymczasem dziewczynę jednak dopadają mdłości i niespodziewanie sama przenosi się kilkadziesiąt lat wstecz. Jest zaskoczona i zaniepokojona. Przecież nie ją miało to spotkać. Jak się okazuje, mama Gwendolyn pokombinowała trochę by nie wyszło na jaw, że dziewczyna urodziła się w tym dniu, w którym miała urodzić się kolejna osoba z genem. Nastolatka jest kompletnie nieprzygotowana na to co ją czeka. Praktycznie o niczym nie ma pojęcia, a mimo to wysyłają ją w przeszłość by hrabia de Saint Germain poznał rubin. Dwunastego podróżnika w czasie. Na dodatek jest jeszcze Gideon. Kolejny arogant z którym musi się użerać Gwendolyn. Jak to wszystko się zakończy?
"Nie ufaj nikomu. Nawet swoim przeczuciom."**
Historia napisana przez panią Gier od razu mi się spodobała. Akcja książki rozkręcała się bardzo powoli a zakończyła się tak szybko, że czułam niedosyt po jej przeczytaniu. Podoba mi się wykonanie epilogu, z którego można się kilka rzeczy samemu domyślić. Jak dla mnie książka jest zdecydowanie za krótka, a trochę za dużo się w niej dzieje. Nie mam nic do zarzucenia stylowi pisania autorki. Długie opisy nie męczą a dialogi są świetnie prowadzone. Szczególnie podoba mi się duża dawka śmiechu. Praktycznie przy każdym rozdziale śmiałam się jak głupia do książki. Wątek Gwendolyn-Gideon jak dla mnie za szybko się rozwinął. Dziewczyna nie znosi go, bo jest aroganckim typem a w następnej chwili już wpadła po uszy. Jak na razie nie mam żadnej ulubionej postaci, nikt mnie do siebie nie przekonał, ale i nikt mnie do siebie nie zraził. Podoba mi się to lekkie roztargnienie głównej bohaterki i to w jaki sposób się do wszystkich odnosi. O wiele bardziej przypomina zwykłą nastolatkę niż inne bohaterki w książkach fantasy. Co do okładki, to jestem nią wprost zachwycona.
"Czas płynie strumieniem, rubin to początek, lecz i zakończenie."***
Podsumowując, "Czerwień rubinu" zasługuje na uwagę miłośników fantasy. A ja z chęcią przeczytam kolejne dwie części, gdy tylko uda mi się je zakupić.
*cytat z książki, strona: 7.
**cytat z książki, strona: 192.
***cytat z książki, strona: 105.
W piątek miałam okazję zaszaleć z zakupami. Na mojej półce znalazły się trzy nowe książki, w tym "Czerwień rubinu" Kerstin Gier. Podobno jako jedyna autorka niemiecka utrzymuje na listach bestsellerów swoje wszystkie książki. Przyznam, że dla mnie zaskoczeniem był fakt, że pani Kerstin jest Niemką. Nie znam się tak bardzo na zagranicznych nazwiskach, ale spodziewałam się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-30
"Dobrani" to pierwsza część trylogii napisana przez Ally Condie. Autorka studiowała na Uniwersytecie Birgham Young, po czym nauczała języka angielskiego. Ma męża i trzech synów a mimo to znalazła czas by napisać własną powieść z gatunku fantasy. Najpierw kilka słów o okładce nim przejdę do zawartości książki. Przedstawia ona dziewczynę w ładnej, zielonej sukni, zamkniętej prawdopodobnie w szklanej kuli. Z treści książki można wywnioskować, że jest to główna bohaterka. Okładka prosta, ładna. Nie podoba mi się jedynie czcionka, którą został napisany tytuł, ale to mały szczegół.
"Czy trudno zasnąć komuś, kto wie, że jego koniec jest już bliski?"*
Powieść przedstawia świat, który być może czeka nas w przyszłości. Rządzi nim Społeczeństwo, czyli wysoko postawieni Funkcjonariusze. Co miesiąc odbywa się uroczystość Doboru, na której młodzież w wieku 17 lat poznaje swojego przyszłego małżonka lub małżonkę. Cassia miała szczęście, bo jej wybrankiem został jej najlepszy przyjaciel - Xander. Coś takiego zdarza się bardzo rzadko. Mimo to dzieje się coś niespodziewanego. Na mikrokarcie, którą każda osoba dostaje po Doborze, by lepiej poznać swojego wybranka, pojawia się twarz Ky'a. Nie Xandera. Od tego momentu dziewczyna nie może wymazać jego twarzy ze swoich myśli. Funkcjonariuszka twierdzi, że to był mały błąd, który czasami się zdarza. Jednak Cassię jakaś niewidzialna siła cały czas ciągnie do Ky'a. Czy będzie w stanie o nim zapomnieć i żyć zgodnie z wolą Społeczeństwa? Czy jako jedna z nielicznych zbuntuje się i sama zadecyduje o swoim życiu?
"- Ale gdybyś jednak miał Wybrankę - mówię cicho. - Jak myślisz, jaka by ona była?
- Byłaby tobą - odpowiada, nim jeszcze kończę zdanie. - Tobą."**
Czytałam kilka pochlebnych recenzji o tej książce, więc gdy tylko znalazłam ją w przecenie od razu postanowiłam zakupić. Historia sama w sobie podoba mi się, jest oryginalna. Opowiada nie tylko o miłości, ale też w pewien sposób o wolności i kontroli społeczeństwa. Książka jest całkiem krótka, bez zbędnych długich opisów, więc szybko można ją przeczytać. Co do głównego trójkąta miłosnego - Ky-Cassia-Xander nie mam dużych zastrzeżeń. Denerwowało mnie jedynie to, że czasami chłopcy ze swojego zachowania byli niemal identyczni. Przez chwilę nawet się zastanawiałam czy autorka nie wymyśli, że są rodzeństwem. To byłaby już przesada. Irytowało mnie to idealne, dopracowane w każdym szczególe Społeczeństwo. Mam nadzieję, że w naszym świecie nigdy nie dojdzie do czegoś takiego. Co do postaci, to moją ulubioną jest zdecydowanie Xander. Uroczy, inteligenty i z poczuciem humor chłopak. Nawet mimo tego, że dowiedział się prawdy, nie robi z tego powodu Cassie wyrzutów. Musi być w niej naprawdę zakochany. W książce wystąpił moment, który doprowadził mnie do łez. Pożegnanie Cassie z dziadkiem było naprawdę wzruszające. Styl pisania autorki jest przyjemny w czytaniu. Nie ma żadnych trudnych czy wyszukanych słów, które sprawiałaby problemu w zrozumieniu tekstu.
"Nie lękam się czerni nocy za moimi plecami ani gwiazd, które świecą przede mną. Myślę, że być może najlepiej byłoby fruwać z dłońmi pełnymi ziemi, by zawsze pamiętać, skąd się pochodzi i jak trudne może być czasami chodzenie."***
Podsumowując, "Dobrani" to przyjemna książka fantasy, gdzie głównym wątkiem jest oczywiście trójkąt miłosny. Z chęcią przeczytam kolejną część. Polecam.
*cytat z książki, strona: 59.
**cytat z książki, strona: 234.
***cytat z książki, strona: 350.
"Dobrani" to pierwsza część trylogii napisana przez Ally Condie. Autorka studiowała na Uniwersytecie Birgham Young, po czym nauczała języka angielskiego. Ma męża i trzech synów a mimo to znalazła czas by napisać własną powieść z gatunku fantasy. Najpierw kilka słów o okładce nim przejdę do zawartości książki. Przedstawia ona dziewczynę w ładnej, zielonej sukni, zamkniętej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-16
2013-11-02
2013-11-24
2013-11-18
2013-11-15
2013-11-10
2013-11-04
2013-11-01
2013-10-11
2013-10-29
Niestety nic porywającego, ale nie jest również to zła książka. Polecam wszystkim, którzy lubią banalne paranormalne romanse. Miło jest czasami przeczytać takiego rodzaju książki, nawet jeśli są totalnym absurdem. Autorka pisze lekkim językiem, nie sprawiającym żadnych trudności, a nawet ułatwiającym nam szybsze czytanie. Od samego początku jesteśmy w stanie polubić wszystkie jej postacie, nawet denerwującą, nie myślącą trzeźwo Jane. Nie wiem co zrobiłabym na miejscu Alice. Rzeczywiście ma trudny orzech do zgryzienia - Jack czy Peter? Mam nadzieję, że wybierze odpowiednią osobę. Irytujące było to, że na wieść o tym, że istnieją wampiry nie uciekła z wrzaskiem tylko przyjęła to na luzie. Rozumiem, że teraz takiego rodzaju powieści są modne, ale trochę realizmu nie zaszkodzi! Mimo to nie było tak źle, a momenty pomiędzy Alice a Jackiem były strasznie urocze.
Niestety nic porywającego, ale nie jest również to zła książka. Polecam wszystkim, którzy lubią banalne paranormalne romanse. Miło jest czasami przeczytać takiego rodzaju książki, nawet jeśli są totalnym absurdem. Autorka pisze lekkim językiem, nie sprawiającym żadnych trudności, a nawet ułatwiającym nam szybsze czytanie. Od samego początku jesteśmy w stanie polubić...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to