-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-06-14
2024-06-03
2024-05-28
Wyobraźcie sobie, że jesteście miernym pisarzyną powieści grozy. Na jednym z nielicznych spotkań autorskich stajecie oko w oko z fanem, który w podzięce za niesamowitą lekturę postanawia podarować Wam dom. Tak, dobrze przeczytaliście, chodzi o utrzymaną w nie najgorszym (jak to się teraz pisze?) stanie posiadłość w zabitej dechami dziurze na południu Polski.
Wyobraźcie sobie jeszcze, że w tym samym momencie dowiadujecie się, że Wasza druga połówka od dłuższego czasu uprawia z trenerem personalnym nie tylko sport. Całe Wasze życie wywraca się do góry nogami.
Macie to? No to teraz wprowadzacie się do dziwnego domu na końcu jeszcze dziwniejszej wsi i próbujecie poukładać puzzle od nowa. Przeszkadza Wam w tym nocne szuranie na strychu, niepokojące dźwięki dochodzące z piwnicy, dziwne sylwetki, jakby dzieci, pojawiające się w połaciowych oknach i nieprzystępni mieszkańcy tego wiejskiego zadupia.
Naturalną koleją rzeczy zaczynacie zastanawiać się, jakie motywy kierowały fanem Waszego pisarstwa przy dokonywaniu darowizny.
Powoli zaznajamiacie się z mroczną historią Podborza, która od niemal osiemdziesięciu lat nie daje tutaj nikomu o sobie zapomnieć.
"Taniec piżmowych szczurów" Krzysztofa A. Zajasa z założenia miał być pewnie horrorem. I po części nim jest. Ale znajdziemy tu również sporo elementów kryminału, obyczajówki i (o zgrozo!) romansu. Ten ostatni wpleciony jest tu trochę na siłę i w tak drewniany sposób, że od razu widać, iż to facet pisał o miłości.
Czyta się to fajnie, grozą może nie wieje, ale wątek kryminalny jest zdecydowanie wciągający. Trochę nie do końca poskładały się wszystkie wątki, być może dlatego, że było ich za dużo. No i Autor, mimo że profesor nadzwyczajny, nie ustrzegł się przed kilkoma błędami językowymi.
Generalnie, jest to powieść, którą najchętniej czytałoby się w mroźny, zimowy wieczór, przy lampce wina, pod kocykiem. Klimatycznie i fabularnie - super, logicznie i językowo - średnio.
Chyba dam 7/10.
Wyobraźcie sobie, że jesteście miernym pisarzyną powieści grozy. Na jednym z nielicznych spotkań autorskich stajecie oko w oko z fanem, który w podzięce za niesamowitą lekturę postanawia podarować Wam dom. Tak, dobrze przeczytaliście, chodzi o utrzymaną w nie najgorszym (jak to się teraz pisze?) stanie posiadłość w zabitej dechami dziurze na południu Polski.
Wyobraźcie...
2024-05-07
Jest to klasyczny kryminał z wątkiem seryjnego zabójcy, który dusi swoje ofiary, wyłącznie kobiety, a następnie odcina im sutki.
O fabule rozpisywać się nie będę, sami musicie przeczytać. Akcja rusza z kopyta już od pierwszych stron i do końca nie zwalnia.
Autor nie ustrzegł się jednak przed podstawowym błędem nowicjusza i już na wstępie zapchał rozdziały nadmiarem postaci (głównie policjantów). Cały ten ogrom inspektorów, podinspektorów, nadinspektorów, sierżantów, starszych sierżantów, młodszych sierżantów, posterunkowych i innych gamoni z tysiąca różnych komend miejskich, powiatowych, rejonowych i wojewódzkich, przyprawia o zawrót głowy.
Niemniej jednak zachował klasyczną zasadę kryminałów - morderca pojawia się na pięćdziesięciu pierwszych stronach książki.
Kolejny klasyczny element to charyzmatyczny główny bohater - podkomisarz Jacek Okoński. Policjant z trudną przeszłością (o dziwo bez nałogów) z wyjątkową intuicją. Dał się polubić od pierwszego wrażenia.
Dodajmy do tego świetnie uknutą intrygę, zaskakujące zwroty akcji, przystępny język, brak przestojów i w efekcie otrzymamy całkiem zgrabny kryminał.
No dobra, jest trochę błędów językowych, stylistycznych i przede wszystkim składniowych, ale generalnie czyta się szybko i sprawnie.
Jako, że to debiut, dam mocne 7/10 za pomysł i realizację, bo widzę tu duży potencjał. Kwestie językowe należy jednak dopracować.
Jest to klasyczny kryminał z wątkiem seryjnego zabójcy, który dusi swoje ofiary, wyłącznie kobiety, a następnie odcina im sutki.
O fabule rozpisywać się nie będę, sami musicie przeczytać. Akcja rusza z kopyta już od pierwszych stron i do końca nie zwalnia.
Autor nie ustrzegł się jednak przed podstawowym błędem nowicjusza i już na wstępie zapchał rozdziały nadmiarem...
2024-04-28
Na wstępie muszę zaznaczyć, że moim zdaniem opis na okładce zupełnie nie oddaje treści tej książki. Wynika z niego, że główna bohaterka, Iza - wykładowczyni krakowskiej uczelni a jednocześnie pisarka powieści grozy, w wyniku burzliwego romansu ze studentem traci pracę, męża i poczucie stabilizacji. W konsekwencji przenosi się do Warszawy, gdzie z pomocą przychodzi jej dawny przyjaciel, udostępniając do zamieszkania apartament w nieoddanym jeszcze do użytku bloku na obrzeżach miasta. Iza z radością przyjmuje propozycję darmowego lokum i natychmiast wprowadza się do apartamentu z mocnym postanowieniem odzyskania równowagi psychicznej i napisania zaległej powieści. Tymczasem już pierwszej nocy w pozbawionym lokatorów budynku zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Tyle tytułem opisu z okładki. Tylko że, tak naprawdę ta książka opowiada zupełnie o czymś innym.
"Zapach świeżych trocin" to historia kobiety złamanej przez życie, próbującej podnieść się po niewyobrażalnej stracie, walczącej z poczuciem winy, strachem i samotnością. Jest w tej opowieści coś, co nie pozwala odłożyć jej nawet na moment, a po skończeniu, nie pozwala zapomnieć. Klimatyczna, niepokojąca, momentami głęboko wzruszająca, na nowo odkrywa odwieczny motyw literacki - zbrodnię i karę.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że moim zdaniem opis na okładce zupełnie nie oddaje treści tej książki. Wynika z niego, że główna bohaterka, Iza - wykładowczyni krakowskiej uczelni a jednocześnie pisarka powieści grozy, w wyniku burzliwego romansu ze studentem traci pracę, męża i poczucie stabilizacji. W konsekwencji przenosi się do Warszawy, gdzie z pomocą przychodzi jej dawny...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-22
Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze podziwiam ludzi piszących reportaże.
Ten ogrom faktów, z którymi trzeba się zapoznać, obszerna bibliografia, którą trzeba zgłębić i masa rozmów, które trzeba odbyć. To wszystko robi na mnie ogromne wrażenie!
Iwona Kienzler to autorka wielu książek historycznych (niektóre z nich przeczytałam) i równie wielu reportaży.
"Camorra, mafia neapolitańska" to pierwsza pozycja z serii "Mafia Story", którą miałam okazję przeczytać.
Na 384 stronach autorka przybliża nam historię powstania, rozwój i działalność jednej z największych włoskich mafii.
Nieustannie ewoluując i dostosowując się do nowych warunków, Camorra opanowała właściwie wszystkie dziedziny życia mieszkańców miasta położonego u stóp Wezuwiusza. Poczynając od najbardziej oczywistych, czyli handlu narkotykami, sutenerstwa, porwań dla okupu, haraczy, poprzez organizację sieci manufaktur podrabiających najsłynniejsze włoskie produkty, aż po wywóz śmieci i utylizację odpadów.
Camorra jest obecna wszędzie, jej macki sięgają polityków, przedstawicieli stróżów prawa, kościoła. Te skomplikowane powiązania sprawiają, że państwo w zasadzie symuluje zaciętą walkę z mafią, w rzeczywistości czerpiąc niewyobrażalne korzyści z przestępczej działalności.
Wisienką na torcie tej książki jest rozdział o Diego Maradonie, który za sprawą Camorry, trafił w swojej piłkarskiej karierze do Neapolu. Romans z mafią przypłacił uzależnieniem od narkotyków i wyhamowaniem kariery.
"Camorra" to ciekawa pozycja, którą czyta się bardzo szybko. Polecam miłośnikom mafii i ... piłki nożnej. Po tej lekturze już nigdy nie tknę włoskiej mozzarelli 😂.
Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze podziwiam ludzi piszących reportaże.
Ten ogrom faktów, z którymi trzeba się zapoznać, obszerna bibliografia, którą trzeba zgłębić i masa rozmów, które trzeba odbyć. To wszystko robi na mnie ogromne wrażenie!
Iwona Kienzler to autorka wielu książek historycznych (niektóre z nich przeczytałam) i równie wielu reportaży.
"Camorra, mafia...
2024-04-10
"The love of my life" Rosie Walsh to historia życia biolog morskiej Emmy, zmagającej się ze śmiertelną chorobą. W nierównej walce wspiera ją córeczka Ruby oraz kochający mąż Leo. Ten ostatni, z zawodu dziennikarz specjalizujący się w pisaniu nekrologów, w chwili zwątpienia próbuje napisać epitafium dla żony. Zgłębiając historię życia Emmy odkrywa jej drugą naturę i drugie życie. Odsłaniając kolejne fragmenty z przerażeniem stwierdza, że kobieta, z którą się ożenił jest zupełnie inną osobą.
"Miłość mojego życia" to z założenia thriller psychologiczny i początkowo tym właśnie wydaje się być. Jest napięcie, jest tajemnica, mroczne sekrety i zagadkowe powiązania. A jednak, im bardziej zagłębiamy się w lekturę, tym wyraźniej przeradza się ona w dramat. Dramat niechcianego macierzyństwa, dramat pragnienia macierzyństwa, dramat depresji poporodowej, dramat odrzucenia i straty, dramat czasu, którego nie sposób nadrobić, bo pewne chwile minęły bezpowrotnie.
Ta książka chwyta za serce i nie pozwala o sobie zapomnieć.
"The love of my life" Rosie Walsh to historia życia biolog morskiej Emmy, zmagającej się ze śmiertelną chorobą. W nierównej walce wspiera ją córeczka Ruby oraz kochający mąż Leo. Ten ostatni, z zawodu dziennikarz specjalizujący się w pisaniu nekrologów, w chwili zwątpienia próbuje napisać epitafium dla żony. Zgłębiając historię życia Emmy odkrywa jej drugą naturę i drugie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-31
Czy istnieje gen zabójcy? Oczywiście, że nie. W przeciwnym razie historia ludzkości zakończyłaby się wiele lat temu.
W ogóle, gdyby genetyka miała sens, na świecie istnieliby wyłącznie czarnowłosi i czarnoocy ludzie a cała teoria wyższości błękitnookich blondynów autorstwa niejakiego Adolfa wzięłaby w łeb.
Ale ja nie o tym. "Gen zabójcy" Agnieszki Peszek to piąta i ostatnia odsłona serii z policjantką Dorotą Czerwińską. Jak zwykle dzieje się dużo i szybko. Od początku bombardowani jesteśmy spektakularnymi zgonami różnej maści celebrytów "w trakcie spektaklu w teatrze, podczas eventu w centrum handlowym, kręcenia relacji na YouTube czy nielegalnych wyścigów motocyklowych".
Wszystko wskazuje, że Dorota Czerwińska ma do czynienia z seryjnym mordercą, którego motywacje i schemat działania musi odkryć.
No i tutaj mam problem. O ile książkę czyta się bardzo szybko i nie sposób się od niej oderwać, o tyle motywacja zabójcy zupełnie do mnie nie przemówiła. Całość wygląda tak, jakby Autorka chciała szybko zakończyć tę serię i mieć ją z głowy. A że zakończyła z przytupem, dam mocne 7/10.
Czy istnieje gen zabójcy? Oczywiście, że nie. W przeciwnym razie historia ludzkości zakończyłaby się wiele lat temu.
W ogóle, gdyby genetyka miała sens, na świecie istnieliby wyłącznie czarnowłosi i czarnoocy ludzie a cała teoria wyższości błękitnookich blondynów autorstwa niejakiego Adolfa wzięłaby w łeb.
Ale ja nie o tym. "Gen zabójcy" Agnieszki Peszek to piąta i...
2024-03-21
2024-03-13
One są trzy: Lisa. Samantha i Quincy. Różni je w zasadzie wszystko, ale łączy jedno. Każda z nich przeżyła niewyobrażalną traumę, każda cudem uratowała się z masakry, każda z mozołem próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Jednak piętno "jedynej ocalałej" ciągnie się za nimi, jak smród za wojskiem!
Quincy wiedzie w miarę spokojne życie u boku fantastycznego chłopaka. Spełnia się zawodowo prowadząc kulinarnego bloga, lubi biegać po Central Parku. I tylko czasami do jej snów wdzierają się nieproszone wspomnienia z masakry w górskim domku Pine Cotage, w której zginęli jej przyjaciele.
Pozornie unormowane życie Quincy zmienia się w momencie otrzymania wiadomości o samobójczej śmierci drugiej z "jedynych ocalałych". Lisa zostaje znaleziona w wannie z podciętymi żyłami. Policja prowadzi śledztwo, w toku którego szybko wychodzi na jaw, że w samobójstwie Lisy mogły brać udział osoby trzecie.
Wytrącona z równowagi Quincy ponownie musi zmierzyć się z bolesnymi wspomnieniami. Zwłaszcza, że na progu jej mieszkania niespodziewanie zjawia się trzecia z "jedynych ocalałych", Samantha.
"Jedyne ocalałe" to klimatyczna opowieść o duchach przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć. Wyczuwalne od pierwszych stron napięcie sprawia, że książkę dosłownie się pochłania. To Riley Sager, jakiego lubię - bez paranormalnych wątków obecnych w Jego późniejszych książkach, wprowadzający klimat nieustannej grozy i trzymający w napięciu do ostatniej strony. A właśnie - zakończenie pierwsza klasa!
One są trzy: Lisa. Samantha i Quincy. Różni je w zasadzie wszystko, ale łączy jedno. Każda z nich przeżyła niewyobrażalną traumę, każda cudem uratowała się z masakry, każda z mozołem próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Jednak piętno "jedynej ocalałej" ciągnie się za nimi, jak smród za wojskiem!
Quincy wiedzie w miarę spokojne życie u boku fantastycznego chłopaka. Spełnia...
2024-03-01
2024-02-26
2024-02-20
Wyobraźcie sobie, że jesteście kobietą żyjącą na początku XX wieku. Jest rok 1913, Europą targają niepokoje społeczne, do głosu dochodzą ruchy socjalistyczne, podnoszą głowy sufrażystki.
Ale arystokracja wciąż trzyma się mocno. Zamknięta w swojej burżuazyjnej bańce sztywnych konwenansów i ciasnych gorsetów, przekonana że pieniądze biorą się znikąd a "dobre urodzenie" pozwala czuć się lepszym od innych.
Wyobraźcie więc teraz sobie, że w tym arystokratycznym świecie jesteście kobietą bez hrabiowskich tytułów, sierotą wychowaną w domu dla samotnych matek i maltretowanych żon, zmuszaną do pracy jako praczka, sprzątaczka, pokojówka, krawcowa, ladacznica, prostytutka.
"Medea z Wyspy Wisielców" to historia prostej służącej, której przyszło żyć w takich właśnie czasach. To historia jej walki z niesprawiedliwością społeczną, szowinizmem, uprzedzeniami i konwenansami. Historia tragiczna, bo nic nie układa się po myśli Mady, życie wciąż ciska kłody pod jej nogi a ludzie, którym chciała ufać okazują się fałszywi.
I chociaż czasami bierna postawa Mady wzbudzała moją irytację i z całej siły chciałam popchnąć ją do bardziej zdecydowanego działania, to jednak jestem w stanie zrozumieć ograniczenia narzucane jej przez czas i miejsce, w którym przyszło jej żyć.
Dotychczas nie miałam okazji poznać twórczości Magdy Knedler. To nasze pierwsze spotkanie, za które dziękuję @wydawnictwo_zwierciadlo .
Autorka ujęła mnie tą historią, zaczarowała prostym językiem i przede wszystkim, tak po ludzku, wzruszyła. Dawno nie czytałam tak pięknej powieści. A jej zakończenie daje nadzieję na kontynuację.
Na szczególną uwagę zasługuje również piękne wydanie tej książki z barwionymi brzegami, sztywną okładką i dobraną kolorystycznie zakładką.
Moja ocena: 9/10, bardzo Wam polecam i czekam na kontynuację.
Wyobraźcie sobie, że jesteście kobietą żyjącą na początku XX wieku. Jest rok 1913, Europą targają niepokoje społeczne, do głosu dochodzą ruchy socjalistyczne, podnoszą głowy sufrażystki.
Ale arystokracja wciąż trzyma się mocno. Zamknięta w swojej burżuazyjnej bańce sztywnych konwenansów i ciasnych gorsetów, przekonana że pieniądze biorą się znikąd a "dobre urodzenie"...
2024-02-15
Pewnego czwartkowego przedpołudnia na wieś Wielogłowy spada koniec świata. Swoim nagłym nadejściem zaskakuje wioskową szeptuchę, nawiedzonego pastora i lokalne moczymordy.
Ponieważ koniec ów wypada akurat podczas przerwy śniadaniowej, średnio wzrusza wiejskich urzędasów dla których najwyższą świętością jest nieśmiertelna zasada: "pierwsza czynność urzędnika - nalać wody do czajnika". Szybko jednak okazuje się, że apokalipsa nie pozwoli na siebie czekać i zmusi lokalnych włodarzy do jakiejkolwiek, choćby najbardziej irracjonalnej, reakcji.
"Bezgłowy kurczak i wyczekiwana apokalipsa" autorstwa Miłosza Horodyskiego zwraca uwagę nie tylko bezbłędną okładką, ale również nieszablonową treścią. Gdyby za kilkaset lat jacyś hipotetyczni uczniowie mieli przeprowadzić analizę tej książki, to niechybnie uznaliby ją za doskonałą satyrę na współczesne autorowi społeczeństwo.
Niczym w klasycznej lekturze szkolnej mamy tu świetnie sklasyfikowane postawy ludzi wobec nieuchronnego końca świata. Oddaj bogu, co boskie a cesarzowi, co cesarskie. Panu bogu świeczkę a diabłu ogarek. Oskarż lokalną szeptuchę o wywołanie apokalipsy, ale na wszelki wypadek zwróć się do niej o pomoc w odczynianiu uroków.
Autor ukazuje także, a może przede wszystkim, absurdalność wierzenia, że świat został stworzony przez jakiegokolwiek boga, który na dokładkę się nim opiekuje. Według niego świat jest tylko drewnianą skrzynką upchniętą w najciemniejszym kącie piwnicy podrzędnego pomagiera stworzyciela w zasadzie nie wiadomo czego.
"Bezgłowy kurczak i wyczekiwana apokalipsa" to książka zaskakująca nie tylko treścią, ale także formą. Bardzo podobał mi się zabieg rozpoczynania kolejnego rozdziału słowem lub frazą, która kończyła rozdział poprzedni. Specyficzne poczucie humoru również przypadło mi do gustu. Trochę męczące wydaje się nagromadzenie licznych porównań, które choć błyskotliwe, jednak przytłaczają swoją mnogością.
Pewnego czwartkowego przedpołudnia na wieś Wielogłowy spada koniec świata. Swoim nagłym nadejściem zaskakuje wioskową szeptuchę, nawiedzonego pastora i lokalne moczymordy.
Ponieważ koniec ów wypada akurat podczas przerwy śniadaniowej, średnio wzrusza wiejskich urzędasów dla których najwyższą świętością jest nieśmiertelna zasada: "pierwsza czynność urzędnika - nalać wody do...
2024-02-04
"Mrok" Katarzyny Wolwowicz to kolejna, piąta już część serii kryminalnej z komisarz Olgą Balicką.
Tym razem, poza rodzimą Jelenią Górą, akcja powieści toczy się również w odległej Albanii, gdzie średnio romantyczny przymusowy urlop z małżonkiem zakłóca naszej pani policjant zamach na kandydata w albańskich wyborach prezydenckich.
W sprawę zamieszana jest żona polskiego polityka a całość afery dziwnie łączy się z jeleniogórskim dusicielem, Hieronimem Włodawskim.
Akcja wystrzela już na pierwszej stronie i nie zwalnia tempa aż do końca. Dlatego książkę czyta się niezwykle szybko i na przestoje narzekać nie można. Genialne połączenie "niepołączalnych" elementów fabuły zasługuje na wielkie brawa.
Żeby jednak nie było za słodko, jest też kilka minusów. Moim zdaniem, zupełnie nieprawdopodobnym jest, by jakikolwiek, nawet najbardziej gamoniowaty ochroniarz, podczas publicznego występu ochranianego obiektu beztrosko esemesował z kolegą.
"Mrok" Katarzyny Wolwowicz to kolejna, piąta już część serii kryminalnej z komisarz Olgą Balicką.
Tym razem, poza rodzimą Jelenią Górą, akcja powieści toczy się również w odległej Albanii, gdzie średnio romantyczny przymusowy urlop z małżonkiem zakłóca naszej pani policjant zamach na kandydata w albańskich wyborach prezydenckich.
W sprawę zamieszana jest żona polskiego...
2024-01-28
2024-01-19
"3kąt" jest kontynuacją "40.Raków", którą swobodnie można czytać bez znajomości poprzedniej części.
Ponownie spotykamy tajemniczą "JĄ", która z zapałem drąży sprawę zabójstwa luksusowej prostytutki znalezionej w domu znanego perkusisty. Otumaniony lekami muzyk zupełnie nie pamięta przebiegu ostatniej nocy a już na pewno nie kojarzy korzystania z usług wykwintnej kurtyzany.
"Ona" odkrywa, że w sprawę mogą być zamieszane osoby trzecie.
W międzyczasie, tuż obok "Jej" domu najpierw zostają odnalezione zwłoki brutalnie pobitego mężczyzny a chwilę później uduszonej i pośmiertnie zgwałconej nastolatki. Co łączy te trzy sprawy? Tajemnicza "Ona" ma teraz ręce pełne roboty.
Przyznać muszę, że uwielbiam pióro Autorki. Jej kryminały pisane są lekkim, przystępnym językiem. Nie ma nudy, jest sporo obyczajówki, mnóstwo pokręconych ludzkich motywacji i misternie utkana intryga. Te książki po prostu chce się czytać. No i to zakończenie, które zapowiada kontynuację!
"3kąt" jest kontynuacją "40.Raków", którą swobodnie można czytać bez znajomości poprzedniej części.
Ponownie spotykamy tajemniczą "JĄ", która z zapałem drąży sprawę zabójstwa luksusowej prostytutki znalezionej w domu znanego perkusisty. Otumaniony lekami muzyk zupełnie nie pamięta przebiegu ostatniej nocy a już na pewno nie kojarzy korzystania z usług wykwintnej...
2024-01-04
2023-12-27
2023-12-22
W małym powiatowym miasteczku dochodzi do serii tajemniczych samobójstw. Policja szybko odkłada sprawy na półkę z napisem "nie stwierdzono udziału osób trzecich". Przybyła niedawno z Warszawy komisarz Marta Lipowicz ma jednak wątpliwości i rozpoczyna nieoficjalne, prywatne śledztwo. Szybko dochodzi do przekonania, że "seryjny samobójca" grasuje wśród dawnych wychowawców wschowskiego sierocińca.
"Dom" Piotra Kościelnego to wstrząsający obraz PRL-owskiego domu dziecka, w którym dyrektor nadany z partyjnego rozdania jest najwyższym bogiem, a ten rzekomo prawdziwy bóg z cynicznym uśmiechem odwraca wzrok od niewyobrażalnej krzywdy dzieci. Bicie, głodzenie, znęcanie się i brutalne gwałty są we wschowskim bidulu na porządku dziennym. I choć obraz ten jest mocno przerysowany, to jestem skłonna uwierzyć, że takie rzeczy miały i nadal mają miejsce w domach dziecka.
Książka ma parę minusów. Przede wszystkim głównej bohaterki, Marty Lipowicz nijak nie dało się polubić. Pani komisarz jest mało bystra i zdecydowanie aspołeczna. Brak jakichkolwiek emocji każe sądzić, że cierpi na jakieś zaburzenia osobowości. Sytuacji nie poprawia drewniany romans z kolegą z komendy i nieustające konflikty ze współpracownikami.
W zasadzie, jedyną pozytywną, czującą cokolwiek postacią jest tutaj morderca-mściciel, któremu kibicujemy od samego początku. Niestety, jego tożsamość daje się odkryć zbyt wcześnie, jak na mój gust. Zakończenie ok, choć znowu ten brak emocji u pani komisarz powala.
Duży plus natomiast należy się Autorowi za poruszenie niezwykle trudnego, ale i potrzebnego tematu przemocy w placówkach oświatowo-wychowawczych. Kolejny za wartką akcję i wciągającą fabułę.
Podsumowując: 7/10.
W małym powiatowym miasteczku dochodzi do serii tajemniczych samobójstw. Policja szybko odkłada sprawy na półkę z napisem "nie stwierdzono udziału osób trzecich". Przybyła niedawno z Warszawy komisarz Marta Lipowicz ma jednak wątpliwości i rozpoczyna nieoficjalne, prywatne śledztwo. Szybko dochodzi do przekonania, że "seryjny samobójca" grasuje wśród dawnych wychowawców...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"W szpitalu na oddziale położniczym umiera młoda ciężarna kobieta. Zrozpaczony mąż oskarża lekarza o celowe zaniedbania, które doprowadziły do jej śmierci". Ordynator zasłania się zaostrzonymi przepisami aborcyjnymi i klauzulą sumienia, która moim zdaniem w ogóle nie powinna mieć racji bytu, bo z każdego lekarza robi znachora i konowała.
Ta śmierć to dopiero początek! Komisarz Olga Balicka w toku śledztwa z przerażeniem odkrywa rozmiary procederu handlu ludzkimi "częściami zamiennymi".
Szósty tom serii z komisarz Olgą Balicką autorstwa Katarzyny Wolwowicz (każdy tom można z powodzeniem czytać osobno) odsłania przed nami makabryczne kulisy biznesu "łowców skór". Z sieci wzajemnych powiązań lekarzy, firm farmaceutycznych i zakładów pogrzebowych wyłania się jeden motyw - nieograniczona i nigdy nie zaspokojona chęć zysku.
Książka jest wstrząsająca, poruszająca, nie pozwala się odłożyć i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Muszę również przyznać, że widać tu ogromy progres. Autorka najwyraźniej bierze sobie do serca uwagi czytelników, gdyż w tej części wszystko jest niesamowicie spójne i logiczne. Nic nigdzie nie wystaje, nie odstaje, żaden wątek nie jest pozostawiony sam sobie.
Wisienką na tym torcie jest mega mocne zakończenie! Niesie ono z sobą zapowiedź kolejnego, mam nadzieję równie emocjonującego, tomu.
Pozostając pod wrażeniem tej części daję mocne 8/10 i trzymam kciuki za następne, równie udane, powieści.
"W szpitalu na oddziale położniczym umiera młoda ciężarna kobieta. Zrozpaczony mąż oskarża lekarza o celowe zaniedbania, które doprowadziły do jej śmierci". Ordynator zasłania się zaostrzonymi przepisami aborcyjnymi i klauzulą sumienia, która moim zdaniem w ogóle nie powinna mieć racji bytu, bo z każdego lekarza robi znachora i konowała.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTa śmierć to dopiero początek!...