-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać12
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik1
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik7
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-07-29
2020-02-09
2017-06-16
2016-11-04
„Nie mogę powiedzieć ci prawdy” Lauren Barnholdt opowiada o dwójce młodych osób, którzy w życiu nie mają wcale łatwo. Obydwoje zostali wyrzuceni z prestiżowych szkół, obydwoje mają swoje tajemnice.
Kelsey nie pozwoli na popełnienie znów tych samych błędów, więc w nowym – tym razem publicznym – liceum całą swoją uwagę skupia na nauce, nie szuka miłości.
Natomiast Isaac jest synem senatora, który dba o wizerunek swojej rodziny. Dlatego też prawda o usunięciu jego potomka z tylu dobrych szkół została zatuszowana.
Ich pierwsze spotkanie na pozór wcale nie wróży przyjaźni. Kelsey zachowuje się opryskliwie w stosunku do Isaaca, a on wydaje się nie zainteresowany dopiero co poznaną dziewczyną. Jednak jedno nie potrafi nie myśleć o drugim.
Czy znajomość, którą zbudują od fundamentów, zawali się, gdy odkryją nawzajem swoje sekrety?
Książka skierowana do młodzieży, powiedziałabym nawet do nastolatków dopiero wchodzących w wiek dojrzewania, została napisana przez dorosłą już kobietę, Lauren Barnholdt. Czytając tę pozycję, odnosiłam jednak wrażenie, że Autorka jest osobą mającą nie więcej niż dwadzieścia lat. Zdecydowanie więcej spodziewałam się po tej książce i jestem nią bardzo rozczarowana. Dlaczego?
Przede wszystkim nie znalazłam tu ciągu akcji. Może byłam ciekawa, jakie sekrety skrywają bohaterowie, ale zanim zdążyłam wciągnąć się w bieg wydarzeń, wszystko stało się jasne, a końcówka przewidywalna. Autorka zamiast na skrywanej prawdzie, skupiła większą uwagę na Kelsey i Isaacu oraz kiełkującej między nimi relacji. Potrafię zrozumieć, że jest to obyczajowy romans, lecz nawet jak sam tytuł mówi „Nie mogę powiedzieć ci prawdy”, wątek tajemnic powinien zostać bardziej rozbudowany i solidnie zakończony czymś zaskakującym. Niestety, ku mojemu rozczarowaniu, nic takiego się nie stało.
Pierwszy raz miałam styczność z tak irytującymi postaciami. Kelsey w ogóle nie zdobyła mojej sympatii i wiele razy robiłam krzywą minę, śledząc jej poczynania i słowa. Isaac bardzo przypominał mi bohatera serialu „Teen Wolf” nie tyle imieniem, co zainteresowaniami, czy zachowaniem. W pewnych momentach miałam wrażenie, że czytam fanfiction, a nie powieść, w której Autorka umieściła swoje własne postacie. Śmiało mogę stwierdzić, że nie utożsamiłam się z żadnym charakterem w książce. Minimalnie polubiłam Chloe za jej postawę w niektórych momentach – mimo że nie była dość znaczącą osobą , uważam ją za zdecydowanie mniej denerwującą od wszystkich pozostałych.
Najbardziej rozczarowała mnie końcówka, która jest niedopracowana. Wiele wątków nie zostało zamkniętych i wyjaśnionych. Może Autorka chciała pozostawić Czytelnikom miejsce na własne domysły, teorię? Nawet jeśli, kompletnie jej to nie wyszło.
Jedynymi plusami zauważonymi przeze mnie podczas czytania pozycji był prosty język i lekki styl, dzięki czemu książkę pochłonęłam raptem w kilka dni przed spotkaniem Dyskusyjnego Klubu Książki. Duża, przyjemna dla oka czcionka oraz ciekawość i pomysł ze zmianą perspektyw przyciągają potencjalnego Czytelnika.
Podsumowując, „Nie mogę powiedzieć ci prawdy” nie jest niczym wyjątkowym. Nie jest pozycją, którą mogłabym rozpamiętywać, czy tworzyć spekulacje, rozmyślać nad nią godzinami. Polecam ją osobom, które potrzebują czegoś lekkiego, przy czym nie muszą zbyt dużo myśleć i chcą odpocząć od codziennej rutyny i obowiązków.
„Nie mogę powiedzieć ci prawdy” Lauren Barnholdt opowiada o dwójce młodych osób, którzy w życiu nie mają wcale łatwo. Obydwoje zostali wyrzuceni z prestiżowych szkół, obydwoje mają swoje tajemnice.
Kelsey nie pozwoli na popełnienie znów tych samych błędów, więc w nowym – tym razem publicznym – liceum całą swoją uwagę skupia na nauce, nie szuka miłości.
Natomiast Isaac...
„Sucinum. Tajemnice Bursztynowego Szlaku” to debiutancka powieść fantastyczna, która ukazała się na początku lipca. Długo wyczekiwałam na tę książkę, mimo że nieczęsto zdarza mi się sięgać po fantastykę. Przyciągająca wzrok okładka oraz intrygujący opis przekonały mnie, że muszę dodać tę pozycję na swoją listę do przeczytania.
Camille O’Naill świetnie wprowadza czytelnika w świat magii, mitologii słowiańskich, wierzeń i nadprzyrodzonych istot. Byłam oczarowana klimatem oraz ogromną z tego zakresu wiedzą autorki, którą śmiało przelała na karty powieści. Urzekły mnie również barwne opisy – są proste i zrozumiałe w przekazie, idealne dla osób dopiero rozpoczynających swoją przygodę z fantastyką, a jednocześnie mogłyby się spodobać również wytrawnym koneserom gatunku.
Choć przez fabułę prowadzi nas narracja trzecioosobowa, to główna rola zdecydowanie przypada tu Mirze. Mira to jedna z tych bohaterek jakie bardzo lubię – twarda, z ciętym językiem, uparta, odważna, nie poddaje się łatwo i walczy o to, w co naprawdę wierzy. W żadnym wypadku nie jest jednak irytująca. Czasami potrafi „ugryź”, nieźle namieszać, ukrywać emocje oraz prawdziwe zamiary, czy dobrze nakłamać, ale to dobrze wykreowana postać, pełna zalet i wad, którą mimo wszystko da się lubić. Podobnie zresztą Ghost. Razem z Mirą tworzą całkiem uroczy wątek romantyczny. Obdarzyłam go sympatią już na samym początku i tak zostało do samego końca. Warto wspomnieć, że Mirę otaczają wierni przyjaciele, wspierający wszystkie decyzje oraz działania, jakie ona podejmie. Wielki plus dla autorki za stworzenie takiej świetnej paczki, a tym samym pokazanie, czym naprawdę jest moc przyjaźni i silne uczucie miłości, którym wszyscy wzajemnie siebie darzyli.
Zakończenie książki zwala z nóg. Autorka poprowadziła sprytną grę z czytelnikiem, przez co nic nie jest takie, jakie się wydaje. To chyba spodobało mi się w „Sucinum” najbardziej, jako że jestem wielką fanką takich elementów. Mimo że dostajemy pełen obraz walki dobra ze złem, misji odnalezienia Tajemnicy, odważnych strażników oraz współczesny świat w połączeniu z tym fantastycznym, to okazuje się, że jest to tak naprawdę „przykrywka” dla rzeczy dziejących się w ukryciu, poza planem. I nawet po tym, jak prawda wyszła na jaw mamy mylne wrażenie o wszystkim i wszystkich. Dopiero ostatnie zdania uświadamiają, w jak genialny sposób autorka to rozegrała oraz w jak złą stronę myślał czytelnik podczas czytania. Uwierzcie mi, Camille O’Naill rozwaliła system. Już dawno nie spotkałam się z tak dobrym i szczwanym zakończeniem.
„Sucinum. Tajemnica Bursztynowego Szklaku” to nie tylko powierzchowna fantastyka, przez którą można przebrnąć i odłożyć na półkę. To świetnie napisana historia o prawdziwej przyjaźni, miłości, odwadze, doprawiona słowiańskimi mitologiami oraz magią, a wbijające w fotel, nieprzewidywalne i przede wszystkim niebanalne zakończenie jest słodką wisienką na torcie w całym tym zestawieniu.
Camille O’Naill stworzyła bardzo dobry debiut, który gorąco polecam. Niecierpliwie czekam na kolejne powieści autorki.
„Sucinum. Tajemnice Bursztynowego Szlaku” to debiutancka powieść fantastyczna, która ukazała się na początku lipca. Długo wyczekiwałam na tę książkę, mimo że nieczęsto zdarza mi się sięgać po fantastykę. Przyciągająca wzrok okładka oraz intrygujący opis przekonały mnie, że muszę dodać tę pozycję na swoją listę do przeczytania.
więcej Pokaż mimo toCamille O’Naill świetnie wprowadza...