Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Akcja "Tytusa Groan" umiejscowiona zastała w mrocznym zamku Gormenghast o niezliczonych, pokrytych kurzem komnatach, otoczonym dziką przyrodą. Fantastyczna sceneria sprawia, że czytelnik oczekuje pojawienia się nadnaturalnych stworzeń, wystąpienia niemożliwych do naukowego wyjaśnienia zdarzeń. Na próżno. Nic rodem z książek o czarodziejach nie będzie miało miejsca. Okazuje się, że zwyczajne ludzkie słabości i wybryki mogą być wystarczająco intrygujące, aby przykuć uwagę czytelnika. Intrygi snute przez Steerpike'a, kogoś bez rodowodu, którego jedyną siłą jest własny spryt i inteligencja stawiają członków rodu Groan w niegodnym pozazdroszczenia świetle. To nieprawdopodobne, jak jeden człowiek mógł ich wszystkich zmanipulować i wodzić za nosy, z czasem stając się człowiekiem, bez którego nie sposób się obejść.

Akcja "Tytusa Groan" umiejscowiona zastała w mrocznym zamku Gormenghast o niezliczonych, pokrytych kurzem komnatach, otoczonym dziką przyrodą. Fantastyczna sceneria sprawia, że czytelnik oczekuje pojawienia się nadnaturalnych stworzeń, wystąpienia niemożliwych do naukowego wyjaśnienia zdarzeń. Na próżno. Nic rodem z książek o czarodziejach nie będzie miało miejsca. Okazuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie przyłączę się do głosów bezkrytycznego zachwytu. Moim zdaniem Kesey postawił sobie zbyt wysoką poprzeczkę, chcąc z powieści o chorych psychicznie uczynić paraboliczną opowieść o systemie i sposobach radzenia sobie z jego odpadkami. Dla wielu młodych ludzi ogarniętych młodzieńczym buntem ta książka wydała się autentyczna i w pewnych kręgach uchodzi za kultową, więc nie da się zaprzeczyć, że jakąś ideologiczną siłę posiada. Problem polega na tym, że nie oczekiwałam od "Lotu", że zmieni moje życie, ale że po prostu będzie dobrą książką, a tym z całą pewnością nie jest.

Nie przyłączę się do głosów bezkrytycznego zachwytu. Moim zdaniem Kesey postawił sobie zbyt wysoką poprzeczkę, chcąc z powieści o chorych psychicznie uczynić paraboliczną opowieść o systemie i sposobach radzenia sobie z jego odpadkami. Dla wielu młodych ludzi ogarniętych młodzieńczym buntem ta książka wydała się autentyczna i w pewnych kręgach uchodzi za kultową, więc nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Dzikie palmy" składają się z dwóch przeplatających się nowel - po rozdziale "Dzikich palm" następuje rozdział "Starego". Pozornie te dwa teksty nie łączy nic wspólnego, ale po dokładniejszej analizie odnajduje się podobieństwa motywów. Tytułowe dzikie palmy są istotnym elementem krajobrazu opowiadania o dwojgu kochanków, sprawiają, że mroczna atmosfera jaka spowija ich losy zostaje spotęgowana. Natomiast Stary to obiegowa nazwa rzeki Missisipi, której wylew spowoduje powódź, a ta z kolei będzie przyczyną niesamowitej przygody jednego z więźniów zaangażowanych do pomocy powodzianom.

Bohaterowie "Dzikich palm" i "Starego" są biernymi marionetkami wobec losu - wszystkie ich starania, dążenia do nadania wydarzeniom dogodnego dla nich biegu, spełzają na niczym. Co więcej, sami nie wierzą w możliwość odniesienia sukcesu. W ich podświadomości tkwi przekonanie o klęsce, które paraliżuje ich działania.

To bardzo faulknerowska książka. Charakterystyczny dla tego autora jest specyficzny język, przedstawienie kobiety jak silnej jednostki a mężczyzny jako niezdecydowanego i zależnego od towarzyszki i duszna atmosfera, zdaje się, że niezbędna do przedstawienia trudnych moralnie zagadnień. Jeden z lepszych tekstów króla amerykańskiego Południa.

"Dzikie palmy" składają się z dwóch przeplatających się nowel - po rozdziale "Dzikich palm" następuje rozdział "Starego". Pozornie te dwa teksty nie łączy nic wspólnego, ale po dokładniejszej analizie odnajduje się podobieństwa motywów. Tytułowe dzikie palmy są istotnym elementem krajobrazu opowiadania o dwojgu kochanków, sprawiają, że mroczna atmosfera jaka spowija ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Carson McCullers zaprezentowała w tej książce szeroką panoramę społeczeństwa amerykańskiego Południa końca lat 30. Miejscem akcji jest anonimowe miasto, średniej wielkości. Wydaje się być odciętym od świata miejscem, jednak jego mieszkańcom udziela się przedwojenny niepokój. Autorka zadbała o różnorodność bohaterów, którzy na przemian stają się narratorami. Dziewczynka wchodząca w okres dojrzewania, właściciel knajpy próbujący zorganizować sobie życie po stracie żony, komunista wciągnięty w beznadziejną walkę o równość wszystkich ludzi i czarnoskóry lekarz, którego za wywrotowość poglądów opuściła rodzina - wszyscy oni cierpią, miotając się z bezsilności, ogarnięci pragnieniami nie do spełnienia. Pewne ukojenie odnajdują w towarzystwie głuchoniemego, którego czynią swoim powiernikiem. Ta tajemnicza postać, o której nikt nic nie wie, budzi ogólną fascynację. Jej powodem może być pustelniczy tryb życia, jaki prowadzi - uosabia mądrość, która wszystko zrozumie i przebaczy; albo strata przyjaciela, któremu był bezgranicznie oddany i teraz jest najgłębiej ze wszystkich ludzi samotny - według autorki smutek może być mylony z mądrością.

Wszystko to brzmi bardzo intrygująco, ale losy bohaterów i ich rozterki nie są wciągające. McCullers miała jasno postawiony cel pisząc tą powieść. Otóż, chciała zobrazować stosunki między białymi a czarnymi, biednymi a bogatymi w tym konkretnym czasie i miejscu (jak wiem ze "Służących" opisujących późniejsze czasy, zmiany były bardzo powolne). Jej powieść mogła w momencie wydania robić duże wrażenie, bo dotykała palącego problemu, ale przedstawiła go w bardzo schematyczny, tendencyjny sposób, nie przekazując nic odkrywczego jeśli chodzi o bardziej uniwersalne zjawiska, jak choćby tytułowa samotność.

Ta książka nie zaskoczyła mnie, ani nie wzruszyła, jedynie wynudziła. Etykietka "jednej z najważniejszych amerykańskich powieści XX wieku" jest grubo przesadzona.

Carson McCullers zaprezentowała w tej książce szeroką panoramę społeczeństwa amerykańskiego Południa końca lat 30. Miejscem akcji jest anonimowe miasto, średniej wielkości. Wydaje się być odciętym od świata miejscem, jednak jego mieszkańcom udziela się przedwojenny niepokój. Autorka zadbała o różnorodność bohaterów, którzy na przemian stają się narratorami. Dziewczynka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu "Ferdydurke" i "Trans-Atlantyku" zrozumiałam, że o Gombrowiczu nie można mówić bez przydomka Geniusz. Kwestią czasu było sięgnięcie po kolejną jego powieść. Padło na "Pornografię".

Akcja utworu toczy się w ziemiańskim dworku. Chociaż jest to czas okupacji niemieckiej, mieszkańcy tak jak i samo miejsce przesiąknięci są duchem dwudziestolecia międzywojennego. Takie umiejscowienie wydarzeń nie było dziełem przypadku. Gombrowicz w "Pornografii" rozprawia się z nędzami i przypadłościami świata należącego do starych ludzi przeciwstawiając ich młodym, a jakie środowisko dostawało najczęściej za zaściankowość umysłową, jeśli nie szlachta? Walka między młodością a starością rozgrywa się na płaszczyźnie cielesności.

To najtrudniejsza z trzech książek Mistrza jakie czytałam. Lekturę skutecznie utrudniały rozwodzenia na całych stronach nad znaczeniem każdego gestu, słowa - tych niewykonanych i niewypowiedzianych również. Ekspresyjność bohaterów "Pornografii" odbiera oddech czytelnikowi, chociaż właściwie nic nie robią. Wszystko odbywa się w podświadomości. Tutaj cisza głośniejsza jest niż krzyk. Człowiek samą obecnością wyraźnie zaznacza swoje istnienie, myśli, pragnienia, uczucia.

To też najgorzej oceniona przez mnie książka Mistrza. Nawet jeśli tylko delikatnie dotykałam powierzchni tekstu, nie w pełni rozumiałam zawarte w nim myśli, zostawałam wciągnięta w paranoidalny, gombrowiczowski świat i lekturze towarzyszyło mi uczucie obcowania z czymś genialnym. Tym razem nie odniosłam tego wrażenia. To książka do powolnego czytania; możliwe, że ja przeczytałam ją zbyt szybko.

Na tyle jednak wolno, aby móc zachwycić się giętkością języka. Cytaty same dadzą tego świadectwo:

"To stworzenie, siedzące obok, drobniejsze, bardziej nikłe, mniej wyraźne, które nawet kobietą nie było, a tylko wstępem do kobiety, ta tymczasowość, która istniała po to aby przestać być czym jest, która siebie samą zabijała."*

"Ze swoją twarzą, która była jedną wielką prowokacją, ponieważ nade wszystko wystrzegała się prowokacji."**

*Witold Gombrowicz, "Pornografia", Wrocław 1986, s. 56
**Tamże, s. 28

Po przeczytaniu "Ferdydurke" i "Trans-Atlantyku" zrozumiałam, że o Gombrowiczu nie można mówić bez przydomka Geniusz. Kwestią czasu było sięgnięcie po kolejną jego powieść. Padło na "Pornografię".

Akcja utworu toczy się w ziemiańskim dworku. Chociaż jest to czas okupacji niemieckiej, mieszkańcy tak jak i samo miejsce przesiąknięci są duchem dwudziestolecia międzywojennego....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lektura "Marii i Magdaleny" była źródłem ogromnej przyjemności! Książka ma charakter wspomnień, ale chronologia wydarzeń była wielokrotnie burzona, tak jakby autorka była zbyt niecierpliwa, aby powstrzymać się przed opowiedzeniem jeszcze jednej anegdotki, zabawnej scenki. Nie trzeba jej czytać koniecznie od początku, równie dobrze można zacząć od wybranego na chybił trafił rozdziału, gdyż podzielana została na bloki tematyczne (mniejsze lub większe) opisujące konkretne zagadnienia, aspekty życia bohaterek, barwnie obrazujące czasy, w których żyły. A był to niebywale interesujący przeciąg czasu obejmujący schyłek epoki fin de siècle, I wojnę światową i okres gwałtownych zmian obyczajowych jakie po niej nastąpiły.

"Maria i Magdalena" stanowi uroczy pomnik rodziny Kossaków, przy czym autorka głównie skupiła się na swojej ukochanej siostrze Lilce oraz równie gorąco hołubionemu ojcu Wojciechowi Kossakowi. Od pierwszych stron zwraca uwagę wielki talent pisarki do trafnego opisywania swoich bohaterów za pomocą krótkich scenek sytuacyjnych, przeważnie komicznych. Świadczy to o pozytywnym podejściu do życia Samozwaniec - kobiety, która czerpała z życia pełnymi garściami popełniając przy tym błędy, ale prawie nigdy nie tracąc optymizmu.

Poważnie robi się rzadko, ale tych kilka refleksyjnych fragmentów wystarczy, aby zburzyć sielski i radosny nastrój towarzyszący lekturze. Dotyczą one żalu za bezpowrotnie zniszczonym przez wybuch II wojny światowej światem, za odejściem bliskich osób, ale też i tych mniej bliskich, które wyryły się w sercu autorki na trwałe
dzięki cechującej ich oryginalności i odwadze. Żal ten jest zrozumiały - Samozwaniec pisząc swoje wspomnienia była już dojrzałą kobietą, świadomą tego, że większość ludzi z jej pokolenia już odeszła.

Tematycznie książka przywodzi na myśl "Staroświecką historię" Magdy Szabó, lepiej napisaną, ale "Maria i Magdalena" broni się tym, że przedstawia bliższe nam, bo polskie realia. Znajomość powieści Węgierki zniwelowała szok, jakim mogło być poznanie podejścia do spraw związanych z seksualnością w tych czasach. Niespodzianką była kwestia stosunku do małżeństwa. Chociaż Kossakówny wywodziły się z artystycznego środowiska, które z założenia ma gloryfikować wolność jednostki i niefrasobliwość wobec konwenansów, nie uchowały się przed ówczesnym szałem na małżeństwo, w efekcie którego wszystkie panny marzyły o wyjściu za mąż, niewiele wiedząc o mężczyznach, obowiązkach żony i tzw. służbie bożej.

Jeszcze dwa słowa o narracji, zasługuje na uwagę, bo jest nietypowa. Samozwaniec nigdy (z wyjątkiem pierwszego rozdziału) nie wypowiada się w pierwszej osobie. Mówienie o sobie samej w trzeciej osobie może wywrzeć odstręczające wrażenie. Zapewne chciała się w ten sposób zdystansować się do opisywanych wydarzeń, nadać książce więcej wiarygodności. Często poddaje swoją osobę krytyce, ale przemyca również trochę pochwał dla siebie.

Wiele można by jeszcze napisać o tej książce. Lektura jej była niesamowitą przygodą, niemalże przeniesieniem się do czasów kiedy spacerując po Krupówkach można było natknąć się na Witkacego a popijając kawę w warszawskiej kawiarni - nawiązać rozmowę z Tuwimem.

Lektura "Marii i Magdaleny" była źródłem ogromnej przyjemności! Książka ma charakter wspomnień, ale chronologia wydarzeń była wielokrotnie burzona, tak jakby autorka była zbyt niecierpliwa, aby powstrzymać się przed opowiedzeniem jeszcze jednej anegdotki, zabawnej scenki. Nie trzeba jej czytać koniecznie od początku, równie dobrze można zacząć od wybranego na chybił trafił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Iris Murdoch to jedna z najoryginalniejszych pisarek, z twórczością których miałam okazję się zapoznać. Posługuje się niepowtarzalnym, bardzo sugestywnym i niekiedy poetyckim językiem a postacie tworzone przez nią zapadają na długo w pamięć. Nie można w pełni zrozumieć jej książek nie posiadając wykształcenia filozoficznego, ale nawet bez tego lektura jej powieści będzie satysfakcjonująca.

Nie inaczej jest z 'Dzwonem', który zaczyna się bardzo niewinnie. Przez pierwszych kilkadziesiąt stron akcja rozwija się leniwie i nawet nie wiedząc kiedy zostajemy wciągnięci w zagmatwane relacje między bohaterami. Będziemy świadkami niesamowitych wydarzeń.

Jest coś bardzo perwersyjnego w umiejscowieniu akcji 'Dzwonu' w sąsiedztwie zakonu benedyktynek zważywszy na problematykę podjętą przez pisarkę. Otóż, jednym z głównych problemów poruszanych przez Murdoch jest kwestia świadomości własnej orientacji seksualnej, która niezależnie od tego jaka jest, sprowadzi na bohaterów wiele kłopotów. Najjaskrawszym tego przykładem jest postać Michała (seksualność wypierana) oraz również Toby'ego (seksualność poszukiwana).

Tytułowy dzwon odgrywa w powieści ważną rolę. Materialnie istniejący dzwon będzie kluczowym bohaterem opisywanych wydarzeń zwiastującym nieszczęścia. Natomiast jego podwójne metaforyczne znaczenie zostanie wyjawione w sprzecznych ze sobą kazaniach Jamesa i Michała.

Jeśli lubicie gęstą prozę psychologiczną musicie sięgnąć po Murdoch. Nie zawiedziecie się.

Iris Murdoch to jedna z najoryginalniejszych pisarek, z twórczością których miałam okazję się zapoznać. Posługuje się niepowtarzalnym, bardzo sugestywnym i niekiedy poetyckim językiem a postacie tworzone przez nią zapadają na długo w pamięć. Nie można w pełni zrozumieć jej książek nie posiadając wykształcenia filozoficznego, ale nawet bez tego lektura jej powieści będzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To moje pierwsze spotkanie z krótką formą Manna i niestety nie mogę zaliczyć go do udanych. Pierwsze dwa teksty ("Pajac" i "Tonio Kröger") są najbardziej refleksyjne w tym zbiorze i najwięcej w nich dywagacji filozoficznych. Ich bohaterowie są przedstawicielami tego samego typu człowieka - nieautentycznego w swojej indywidualności artysty. Poruszane problemy nieprzystosowania społecznego i próby odnalezienia własnego miejsca w świecie kiedyś były mi bardzo bliskie, ale obecnie wywołują uśmiech politowania. To, o czym pisze Mann jest dla mnie truizmem, dawno odkrytą prawdą. Krótki obrazek obyczajowy "Katastrofa kolejowa" również rozczarowuje, nie wnosi absolutnie nic nowego. Równie realistyczny "Pan i Pies" obfitujący w skrupulatne opisy świata przedstawionego nuży rozwlekłością i ponownie, nie wnosi nic odkrywczego. Jednak cieszę się, że doczytałam ten zbiorek to ostatniego opowiadania - "Mario i Czarodziej", ciekawego i bardzo niepokojącego tekstu. Historia w nim opowiedziana jest pozornie równie nudna co poprzednie cztery, ale pod płaszczykiem drobiazgowego realizmu ukrywa proroczą myśl co do przyszłych wydarzeń politycznych.

Na pewno nie zrezygnuję z poznawania nowelistycznej twórczości Manna, może następnym razem będę miała więcej szczęścia.

To moje pierwsze spotkanie z krótką formą Manna i niestety nie mogę zaliczyć go do udanych. Pierwsze dwa teksty ("Pajac" i "Tonio Kröger") są najbardziej refleksyjne w tym zbiorze i najwięcej w nich dywagacji filozoficznych. Ich bohaterowie są przedstawicielami tego samego typu człowieka - nieautentycznego w swojej indywidualności artysty. Poruszane problemy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Druga część opowieści o przełomowych odkryciach w chirurgii przełomu XIX i XX wieku jest równie interesująca co "Stulecie chirurgów". Zasadniczo można powiedzieć o tych dwóch książkach quasi wspomnieniowych to samo. Zostały napisane z entuzjazmem szczerego pasjonata, co jest niewątpliwe ich największą zaletą. Autor miał ogromną wiedzę w dziedzinie medycyny i również historii tej dziedziny i potrafił pisać o niej w przejrzysty i przystępny sposób, nie sprawiający problemów ze zrozumieniem czytelnikowi nie zajmującemu się zawodową tą dziedziną. Wielką przyjemność sprawiły mi opisy operacji, które czytało się z zapartym tchem. Godna pochwały jest też szczerość Hartmanna, który ostro krytykował złe strony środowiska lekarzy oraz uchybienia, których się dopuszczali – mam tu na myśli próżność, pychę i nieumiejętność przyznania się do błędu, które znacznie opóźniły postęp.

Hartmann to zdolny gawędziarz, którego opowieści wciągają, ale jego warsztat pisarski pozostawia sporo do życzenia. Portrety psychologiczne bohaterów są dalekie od doskonałości. Brak w nich naturalności, przypominają kukiełki, które jedynie imitują zachowania żywych ludzi, nie można nie dostrzec w nich martwoty. Autorowi zdarza się również popadać w ckliwość i przesadny entuzjazm. Jednak tych kilka wad usuwa się w cień przed zaletami, które czynią "Stulecie chirurgów" i "Triumf chirurgów" utworami dostarczającymi rozrywki i wciągającymi a przy tym poszerzającymi horyzonty.

Druga część opowieści o przełomowych odkryciach w chirurgii przełomu XIX i XX wieku jest równie interesująca co "Stulecie chirurgów". Zasadniczo można powiedzieć o tych dwóch książkach quasi wspomnieniowych to samo. Zostały napisane z entuzjazmem szczerego pasjonata, co jest niewątpliwe ich największą zaletą. Autor miał ogromną wiedzę w dziedzinie medycyny i również...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To była książka wyczekiwana, upragniona, o której przeczytaniu marzyłam od dawna. Teraz, kiedy jej lekturę mam już za sobą, mam poważny problem z wystawieniem jej jednoznacznej oceny. To pewnie dlatego, że jest taka nierówna.

To niby romans, ale bardzo nietypowy. Już sam początek – samobójstwo z dosyć dziwnej przyczyny, którą na pewno nie była nieszczęśliwa miłość, zaskakuje w niemiły sposób. Zasadniczo, w pierwszej części utworu przedstawiono obraz idealnego zdawało by się małżeństwa, które szczęśliwie przetrwało liczne życiowe zawirowania. Z biegiem rozwoju akcji na jaw wyjdzie prawda, która nie przyszła by nam do głowy.

„Miłość w czasach zarazy” jest ostrą krytyką małżeństwa jako skostniałej instytucji a nie związku dwojga kochających się ludzi. Z drugiej strony nie pozostawia się suchej nitki nie miłości romantycznej. Okazuj się, że te dwa zjawiska są do siebie łudząco podobne.

Jedną z największych wad tej skądinąd dobrze napisanej powieści jest właściwie całkowity brak zarysowania tzw. kolorytu epoki. O czasie i miejscu akcji dowiadujemy się niewiele i to tak jakby przez przypadek. Trzymam się założenia, że jedną z cech gatunkowych romansu jest obecność tła historycznego oraz zaangażowanie polityczne lub społeczne. Bardzo mi tego brakowało. Ujemną stroną są również przesadny erotyzm i nagromadzenie wulgaryzmów (nawet w opisach!)

Mam mieszane uczucia i nie wiem do końca co myśleć o tej książce. Wzbudziła we mnie refleksję nad własnym życiem i przyszłością, dostrzegłam w niej coś osobistego, co niewątpliwie dodatnio wpływa na moją opinię. To na pewno wartościowy, wielobarwny utwór, ale nie do końca udany.

To była książka wyczekiwana, upragniona, o której przeczytaniu marzyłam od dawna. Teraz, kiedy jej lekturę mam już za sobą, mam poważny problem z wystawieniem jej jednoznacznej oceny. To pewnie dlatego, że jest taka nierówna.

To niby romans, ale bardzo nietypowy. Już sam początek – samobójstwo z dosyć dziwnej przyczyny, którą na pewno nie była nieszczęśliwa miłość,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wielowymiarowa i naszpikowana symboliką powieść, którą można odczytywać na wiele sposobów, np. jako rozprawę o alkoholizmie, głos w sprawie wojny domowej w Hiszpanii albo odebrać ją bardziej uniwersalnie jako książkę o poczuciu winy… i jeszcze do tego nawiązania do kabały.

Dla mnie ten jedyny twór Lowry’ego, który nie oparł się upływowi czasu, to przede wszystkim historia miłości. Takiego uczucia, o którym każdy człowiek podświadomie marzy – stanowiącego urzeczywistnienie koncepcji dwojga ludzi pasujących do siebie tak idealnie jak połówki jabłka, którzy dokonują autodestrukcji żyjąc osobno, z dala od siebie. Tego typu idealne połączenie okazuje się nie być wystarczająco trwałym, aby oprzeć się mrokowi tkwiącemu we wnętrzu każdego człowieka, głosowi rozkazującemu niszczyć to, co dobrego udało się z tak wielkim trudem stworzyć. Miłość okazuje się być równie śmiertelnym zagrożeniem dla życia jednostki co nienawiść. Dwoje ludzi kochając się, doprowadza do obopólnej zagłady.

Niezmiernie urzekło mnie w tej powieści przedstawienie Meksyku. Jego niejednoznaczność, egzotyczność, różnorodność. Państwa o przebogatej, ale również przypominającej bolesne wydarzenia kulturze, na którą złożyły się pokolenia ludzi rozmaitych narodowości.

„Pod wulkanem” ma dokładnie przemyślaną konstrukcję. Dawno nie czytałam książki, która byłaby tak starannie napisana, nie odnajdziemy w niej żadnych dłużyzn ani niepotrzebnych dialogów. Dodatkowo, życiorysy całej trójki głównych bohaterów są bardzo interesujące. Każdy z nich jest zupełnie inny, każdy na swój sposób wyjątkowy i naprawdę niezwykły.

Jednym słowem, to trudna książka wymagająca skupienia, wielokrotnej lektury, ale warta wysiłku, gdyż jest czymś jedynym w swoim rodzaju, absolutnie niepowtarzalna.

Wielowymiarowa i naszpikowana symboliką powieść, którą można odczytywać na wiele sposobów, np. jako rozprawę o alkoholizmie, głos w sprawie wojny domowej w Hiszpanii albo odebrać ją bardziej uniwersalnie jako książkę o poczuciu winy… i jeszcze do tego nawiązania do kabały.

Dla mnie ten jedyny twór Lowry’ego, który nie oparł się upływowi czasu, to przede wszystkim historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trudność z jaką przeczytałam "Rozważną i romantyczną" tłumaczyłam sobie jeszcze świeżym wyobrażeniom zdobytym podczas oglądania ekranizacji powieści. "Emmy" nie oglądałam, więc mogę być pewniejsza słuszności mojej opinii.

Od pierwszych stron zwrócił moją uwagę uroczy sposób wypowiadania się bohaterów, ich kurtuazja i poprawność gramatyczna. Niestety rozmowy mieszkańców Hartfield i okolicy dotyczyły przeważnie codziennych spraw domowych i rozrywek znudzonego jednostajnym życiem na prowincji ziemiaństwa. Nic dziwnego, że rozpieszczona przez krewnych Emma nadawała faktycznym wydarzeniom nieprawdopodobne znaczenia i odczuwała wyimaginowane uczucia. Pomimo egoistycznego sposobu życia i nierozważnego manipulowania ludźmi, wzbudziła moją sympatię, nawet coś na wzór tkliwości. I takie też uczucie budzi we mnie proza Austen. Narracja jest nudna i momentami niepotrzebnie rozwlekła, ale zawiera drobne pierwiastki dowcipu, które dodają blasku sielankowej atmosferze.

Trudność z jaką przeczytałam "Rozważną i romantyczną" tłumaczyłam sobie jeszcze świeżym wyobrażeniom zdobytym podczas oglądania ekranizacji powieści. "Emmy" nie oglądałam, więc mogę być pewniejsza słuszności mojej opinii.

Od pierwszych stron zwrócił moją uwagę uroczy sposób wypowiadania się bohaterów, ich kurtuazja i poprawność gramatyczna. Niestety rozmowy mieszkańców...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka robi duże wrażenie, które na trwałe zapisuje się w pamięci. Jest świetnie napisana, język można by nazwać dosyć surowym i konkretnym gdyby nie kobieca wrażliwość, którą ta historia oddycha.

O co chodzi? Mamy do czynienia z dwiema kobietami obdarzonymi całkowicie odmiennymi charakterami. Jedna jest pisarką, obserwujemy początki jej kariery, trudności twórcze z jakimi się boryka i sukces jaki ostatecznie udaje jej się osiągnąć. Druga to kobieta twardo stąpająca po ziemi, niewykształcona, żyjąca pracą swoich rąk. Historia rozpoczyna się od momentu gdy zaczyna ona prowadzić dom pisarki, która jest jednocześnie narratorką powieści. Na kolejnych kartach powieści autorka rozwija znajomość dwóch bohaterek, demaskując przed czytelnikiem ciemne tajniki ludzkiej psychiki. Akcja książki jest wartka, fabuła wciąga, czyta się ją niemal jak kryminał.

Książka robi duże wrażenie, które na trwałe zapisuje się w pamięci. Jest świetnie napisana, język można by nazwać dosyć surowym i konkretnym gdyby nie kobieca wrażliwość, którą ta historia oddycha.

O co chodzi? Mamy do czynienia z dwiema kobietami obdarzonymi całkowicie odmiennymi charakterami. Jedna jest pisarką, obserwujemy początki jej kariery, trudności twórcze z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Grek Zorba" to jedna z tych książek, które mogą zmienić dotychczasowy punkt widzenia na świat - wywrócić go do góry nogami. Dzieje się tak, ponieważ powieść ta udziela odpowiedzi na fundamentalne pytanie: Jak żyć?

Historia nie jest skomplikowana. Mamy dwóch antagonistycznych bohaterów: tytułowego Greka Zorbę, dojrzałego człowieka, który żył świadomie - zawsze korzystał z nadarzających się okazji, potrafił być zdecydowany i odważny. Inaczej sprawa miała się z drugim, który pełni w powieści rolę narratora. To typowy mol książkowy z aspiracjami pisarskimi, określany w powieści 'gryzipiórkiem'. Między mężczyznami rodzi się przyjaźń, łączy ich relacja uczeń-mistrz. Rolę mistrza udzielającego nauk o życiu zagubionemu uczniowi pełni oczywiście Zorba. Powieść jest wypełniona opowieściami o jego przygodach i wnioskach o życiu jakie z nich wyciągnął.

Rażącą cechą Zorby może być jego sposób mówienia o kobietach - uważa je za słabe istoty rozpaczliwie szukające miłości i opieki mężczyzny. Pomimo tego bohater ten budzi sympatię, czego nie można powiedzieć o narratorze, którego jedynym zajęciem zdaje się być informowanie czytelnika o chwiejnych stanach jego ducha i niemożności rozpoczęcia życia na wzór Zorby.

To bardzo dobra, dająca do myślenia i genialnie napisana książka. Zdaję sobie sprawę, że jest wielu, których ta surowa maniera pisarska może odstraszyć, ale na pewno warto się nią zainteresować.

"Grek Zorba" to jedna z tych książek, które mogą zmienić dotychczasowy punkt widzenia na świat - wywrócić go do góry nogami. Dzieje się tak, ponieważ powieść ta udziela odpowiedzi na fundamentalne pytanie: Jak żyć?

Historia nie jest skomplikowana. Mamy dwóch antagonistycznych bohaterów: tytułowego Greka Zorbę, dojrzałego człowieka, który żył świadomie - zawsze korzystał z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Nad Niemnem" uchodzi za jedną z najbardziej nielubianych szkolnych lektur. Niewielu przebrnęło przez pierwsze strony dzieła Orzeszkowej, a ci którzy tego dokonali utwierdzają pozostałych w słuszności powszechnej opinii, że jest to przesycona przydługimi opisami ramota, której czytać się nie da. Co ciekawe sama polonistka udzieliła nam rady, aby czytanie opisów sobie ułatwić, skracając je.

Pomimo tego postanowiłam spełnić szkolny obowiązek i "Nad Niemnem" po ludzku przeczytać. Co najciekawsze, opisy wcale nie wydały mi się bardzo długie, i nie przeszkadzały podczas czytania. Faktycznie, początek jest ciężki, w pierwszym tomie nie mają miejsca zbyt fascynujące wydarzenia, akcja rozwija się powoli a charakterystyki poszczególnych bohaterów są nam przedstawiane 'na raty'. Potem robi się coraz smakowiciej, dowiadujemy się o tajemnicach z przeszłości, które przedstawiają obecną sytuację bohaterów w zupełnie innym świetle. Ta idylla czerpiąca z "Pana Tadeusza" pozostawiła po sobie pozytywne wrażenie. Cieszę się, że jest na liście lektur.:)

"Nad Niemnem" uchodzi za jedną z najbardziej nielubianych szkolnych lektur. Niewielu przebrnęło przez pierwsze strony dzieła Orzeszkowej, a ci którzy tego dokonali utwierdzają pozostałych w słuszności powszechnej opinii, że jest to przesycona przydługimi opisami ramota, której czytać się nie da. Co ciekawe sama polonistka udzieliła nam rady, aby czytanie opisów sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po tej książce spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego czym się okazała. Opowieść pomyślana jako parodia średniowiecznych eposów rycerskich, w której jednocześnie kpi się z majestatu Kościoła. Zrobione jest to w tak wyważony sposób, że nie sprawia wrażenia obrazoburstwa ale ot, taka historyjka. Zawiera znajome, oklepane motywy, takie jak dziecko w beczułce powierzone morzu i boskiej opatrzności czy zakazana miłość pomiędzy rodzeństwem. Najbardziej podobał mi się narrator, który nie dość, że jest wszechwiedzący to, do tego pozwala sobie na komentowanie wydarzeń w pierwszej osobie, subiektywne ocenianie postaw bohaterów i otwarte sympatyzowanie z nimi. Faktycznie jest jednym z nich. Bardzo ciekawa i nietypowa książka, którą czytało się z wzmagającą ciekawością.

Po tej książce spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego czym się okazała. Opowieść pomyślana jako parodia średniowiecznych eposów rycerskich, w której jednocześnie kpi się z majestatu Kościoła. Zrobione jest to w tak wyważony sposób, że nie sprawia wrażenia obrazoburstwa ale ot, taka historyjka. Zawiera znajome, oklepane motywy, takie jak dziecko w beczułce powierzone...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rzecz niepozornych rozmiarów, objętościowo uboga, ale w treści - przebogata. Tytułowy Siddhartha to poszukiwacz szczęścia, którego szuka kolejno w książkowej mądrości i w prawdziwym świecie. Obydwa go rozczarowują. Ostatecznie udaje mu się odnaleźć to, czego szukał, ale nie obywa się bez trudności. Książka z rodzaju tych życiowych, problematycznie podobna chociażby do "Greka Zorby", ale bardziej filozoficzna, napisana jasnym, klarownym językiem.

Rzecz niepozornych rozmiarów, objętościowo uboga, ale w treści - przebogata. Tytułowy Siddhartha to poszukiwacz szczęścia, którego szuka kolejno w książkowej mądrości i w prawdziwym świecie. Obydwa go rozczarowują. Ostatecznie udaje mu się odnaleźć to, czego szukał, ale nie obywa się bez trudności. Książka z rodzaju tych życiowych, problematycznie podobna chociażby do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z krótkich opisów wywnioskowałam, że to książka o podobnej tematyce co film Kubrica "Pełny magazynek" – prawdziwe, brutalne przedstawienie wojska jako machiny wciągającej ludzi w jej tryby i miażdżącej ich. Z grubsza rzecz biorąc to założenie było prawdziwe. Bohater, którego poznajemy najlepiej i wokół którego historii cała fabuła została zorganizowana – Robert E. Lee Prewitt, to chłopak pochodzący z Południa, o żelaznych zasadach moralnych wpojonych w dzieciństwie, których nieugięcie, pomimo wszystkich kłopotów jakie go z tego tytułu spotykają, się trzyma. Można powiedzieć, że to bohater tragiczny, z góry skazany na porażkę, miotający się pomiędzy tym, czego oczekują od niego przełożeni a własnym poczuciem człowieczeństwa. Paradoksalnie, kocha armię, jest wzorowym żołnierzem. Tryb życia w wojsku jest pozornie idealnym sposobem życia dla mężczyzny; armię otacza niezwykle nęcący młodych ludzi czar, który pryska, po zaciągnięciu się na trzydzieści lat. Jones odpoetyzowuje armię, ukazuje jej czarne strony, np. pracę porządkową albo ciągłe szykanowania. Oficerowie też nie mają tak lekko jakby się zdawało, aby utrzymać stopień, albo zdobyć wyższy zmuszeni są do tzw. ‘polityki’- podlizywania się innym, robienia im uprzejmości.

Treść jest bardzo bogata, moje wydanie miało prawie że 1000 stron. Czytało się ją względnie sprawnie, pomimo wielu, wielu niedogodności. Najbardziej przeszkadzał styl autora, pełen niefortunnych, niezgrabnych określeń i zwrotów; śmiesznych metafor i porównań. Może przyczyną mojej irytacji jest po części kiepskie tłumaczenie, nie bardzo umiem to ocenić. Sztuczne dialogi, nieprzekonywujący sposób kreowania relacji między bohaterami – to wszystko sprawiało, że przez większość czasu poświęconego na lekturę miałam wrażenie, że czytam młodociane próby literackie. Zabrakło dopracowania językowego. Natomiast realistycznie wyszły co krwawsze opisy, budziły obrzydzenie i przerażenie, tak jak powinny.

Ta książka nie zdobyła mojego uznania, nie wywarła silnego wrażenia, a przecież powinna zważywszy na trudną tematykę. Zaskakuje mnie zaliczanie tej powieści do klasyki, zawsze uważałam, że aby zasłużyć na to miano należy wykazać się wielkim talentem literackim. Jones to dla mnie grafoman, tworzący literaturę typowo rozrywkową, nie skłaniającą do refleksji.

Z krótkich opisów wywnioskowałam, że to książka o podobnej tematyce co film Kubrica "Pełny magazynek" – prawdziwe, brutalne przedstawienie wojska jako machiny wciągającej ludzi w jej tryby i miażdżącej ich. Z grubsza rzecz biorąc to założenie było prawdziwe. Bohater, którego poznajemy najlepiej i wokół którego historii cała fabuła została zorganizowana – Robert E. Lee...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór opowiadań z debiutanckiego okresu twórczości Kuczoka. Tematycznie bardzo różnorodny i niejednolity. Opowieści musiały powstawać w bardzo burzliwym okresie życia autora, gdy źródła zainteresowań często się zmieniały a koncepcje własnego pisarstwa dopiero się formowały. Jest wszystko: śmierć, narodziny, trudne relacje z rodzicami, szaleństwo, pożądanie. Jest dziwaczne opowiadanie o pisarzu-hipochondryku, który zapada na rzadką chorobę - jego głowa stopniowo się kurczy. Ciekawa, psychologiczna proza poruszająca ciężkie, brudne tematy. Język nie powala, ale wręcz zniechęca, szczególnie na początku. Odnoszę wrażenie, że pisanie w ten sposób jest od jakiegoś czasu bardzo modne w polskiej literaturze.

Największym plusem prozy Kuczoka jest jej realizm, rozumiany dosłownie - rdzenny góral używa poprawnej góralszczyzny, i mniej dosłownie - autentyczność tych fikcyjnych postaci, których odpowiedniki z łatwością odnaleźlibyśmy w ludziach mijanych codziennie na ulicy.

Zbiór opowiadań z debiutanckiego okresu twórczości Kuczoka. Tematycznie bardzo różnorodny i niejednolity. Opowieści musiały powstawać w bardzo burzliwym okresie życia autora, gdy źródła zainteresowań często się zmieniały a koncepcje własnego pisarstwa dopiero się formowały. Jest wszystko: śmierć, narodziny, trudne relacje z rodzicami, szaleństwo, pożądanie. Jest dziwaczne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już sam tytuł wskazuje na charakter tego dziennika. Dali - artysta przeświadczony o swojej wyjątkowości serwuje czytelnikowi pikantne opowieści zabarwione humorem, np. historia o tym, jak myślał, że jest rybą. Zdradza również swoje poglądy, nie szczędząc złośliwych uwag na temat niektórych artystów w szczególności Marcela Prousta. Książka tego typu nie może być nudna, ale może momentami zniesmaczać, zwłaszcza we fragmentach opisujących ludzkie ekskrementy. Warto przeczytać, jednak nie każdemu ta książka przypadnie do gustu.

Już sam tytuł wskazuje na charakter tego dziennika. Dali - artysta przeświadczony o swojej wyjątkowości serwuje czytelnikowi pikantne opowieści zabarwione humorem, np. historia o tym, jak myślał, że jest rybą. Zdradza również swoje poglądy, nie szczędząc złośliwych uwag na temat niektórych artystów w szczególności Marcela Prousta. Książka tego typu nie może być nudna, ale...

więcej Pokaż mimo to