Fresk Magda Szabó 7,4
ocenił(a) na 89 tyg. temu Wiemy, że każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób, ale opisana w tym przejmującym studium przypadku jest mega dysfunkcyjna. Kolejna wybitna to pozycja węgierskiej autorki. I jeden z najmocniejszych znanych mi literackich „portretów rodziny we wnętrzu”.
Dom kalwińskiego pastora na węgierskiej prowincji w połowie lat 50. to kłębowisko żmij. Choć to chwila przed pogrzebem pastorowej, nie słychać tu tkliwych dzwonków miłości („W życiu swoim nie widział domu, w którym byłoby tak mało miłości, jak na plebanii”).
Może mniej słychać, ale za to widać i czuć zastarzałe i wciąż nowe pretensje o wszystko lub o cokolwiek. („W tym domu o wszystkim nieprzyjemnie mówić”). Nie tylko buzuje, ale i raz za razem wybucha nienawiść. Jawna - w przeciwieństwie do romansu. Niekochające się małżeństwa. Bicie dzieci i przemoc psychiczna na porządku dziennym. Uczuciowa pustynia. Ohydny konformizm wobec komunizmu. W efekcie: ucieczki czy wygnania bez powrotów.
Nic dziwnego, że sporo tu odchyleń od normy, a może właśnie odwrotnie: zapewne to właśnie jest normą, skoro tę wyznacza większość.
Być może to z tego wszystkiego wynikał - co nie jest to powiedziane wprost, ale mamy prawo tego domniemywać, stan pastorowej, dużo wcześniej oddanej do szpitala psychiatrycznego. A ta Edith wydaje się zarazem i ofiarą, i sprawcą:
”Dziewiętnastoletnią Edith jeszcze w dniu ślubu trzeba było wybić, żeby poszła do urzędu stanu cywilnego”.
„Tylko dzieci swoich nie kochała. Co prawda, nie było za co ich kochać”.
„Straszne, że Edith umarła jesienią. Mogła sobie przecież umrzeć wiosną albo latem, a nie akurat wtedy, gdy kiedy się tak szybko marznie”.
Świetny jest chwyt Szabo, aby narrację po kolei prowadził – ze swego punktu widzenia - każdy z członków tej podstawowej komórki społecznej i… I każdy ma gorsze, lub co jeszcze gorsze: zupełnie mylne zdanie o pozostałych niż ci o nim. A ryba psuje się od głowy – głową rodzinki jest wysoki urzędnik kościoła kalwińskiego, spolegliwy wobec komunistów, postać chyba najbardziej odstręczająca („Biskup, który ma obłąkaną żonę.... Też pomysł! Ojciec wtedy zaczął pić”.)
Pastor ma własne pojecie o dosłowności Pisma. „+Ty to powiedziałeś! – łkała Annuska. – Czy nie powiedziałeś ostatnio: nakarmijmy łaknących”+. Na bicie odpowiedziała słowami Pana, a jego własne kazanie obróciła przeciwko niemu”.
„Ojciec bił ją stale; krzycząc, zakrywała sobie siedzenie i złorzeczyła, póki starczyło jej oddechu”.
”Z powodu tej nogi w gipsie ciężko mu było bić ją.”
„Wydaje się dziwne, żeby dorosły silny mężczyzna brał się do bicia dwudziestoletniej dziewczyny”.
„Ani kąska dla Annuski przy jego stole, dopóki się nie upokorzy przed Bogiem i przed nim”.
„Jak dobrze, że jedno z nich zostanie potępione, drugie zaś zbawione; nawet zbawienia nie można by znieść razem z Annuską”.
„Wczoraj w nocy płonął ogniem tak potężnym, że nawet potop nie zdołałby go ugasić. Janka nie czekała ani chwili, nawet nie dotrwała momentu, aż ucichnie jego sapanie. (…) Gdyby nóż leżał w szufladzie szafki nocnej, zamordowałby Jankę”.
”Nie wiem, co się w sypialnym dzieje w nocy, kiedy się czasami budzę. Coś tam się odbywa, coś dziwnego. Czy mój Tatuś robi wtedy Mamie krzywdę?”.
A główna bohaterka, Annuska po prostu była silną kobietą. Miała bowiem odwagę w wieku 20 lat uciec z takiego domu rodzinnego. Choć wyklęta przez ojca, przyjeżdża ona z Budapesztu na pogrzeb matki („Byli święcie przekonani, że wstyd powstrzyma wszystkich niepożądanych od przyjazdu na pogrzeb (…)
„Będzie to ciekawe widowisko, aby tylko nie trwało zbyt długo”. I rzeczywiście, sam pogrzeb i b r a k przyjęcia zajmuje może 1/5 objętości książki. Bo i tak najważniejsza jest - że się tak wyraża - oprawa….
I tylko jeden uczestnik tej żało(s)nej uroczystości coś więcej przeżywa: „Co mu tam ich płacz, niech zawodzą wszyscy domownicy, nikogo z nich nie pożałuje, aby tylko nie łkała ta dziewczyna”.
Ciężka, pełna prawdy o ludziach książka (niektóre wątki – m.in. podprogowa pogarda dla seniorów - podobne do „Piłata”).
Szczególnie mnie interesujące są tu reminiscencje „oblężenia sprzed 10 lat”. Oczywiście chodzi o obronę sprzymierzonych ze sobą Węgrów i Niemców przed Armią Sowiecką na przełomie lat 1944-45…
I takie postawy w rodzinie pastora: „Czerpał ze szkatułki, którą stary Zucker wcisnął mu przed zlikwidowaniem getta w Tarba. Szczęście, że starca spalili, przykre byłoby, gdyby domagał się zwrotu szkatułki. Dobrze mu tak, bo na co jakiemuś Żydowi tyle kosztowności”.
„Kiedy zaś weszli Rosjanie, tylko ta wariatka Janka zrobiła z tego jakąś wielką rzecz. A te dwie, Janka, która obwiązała głowę chustką jakiejś starej baby i sadzą poczerniła sobie twarz, oraz Kati, która wciągnęła na siebie wszystkie suknie, by żołnierze jej czegoś nie skradli…”.
PS Tłumacz zdaje się dosłownie przetłumaczył powszechnie przyjętą polską nazwę Partii Drobnych Rolników jako Stronnictwo Drobnych Posiadaczy. A może uczynił to, w 1960 r., celowo. Ta niezależna partia jako jedyna - w państwach, które po II wojnie trafiły pod sowiecki wpływ – wygrała w demokratycznych wyborach, co potem komuniści i tak odmienili. W Polsce zadbano, by w ogóle to nie było możliwe.