Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Szczury to zwierzęta inteligentne, jednak niezbyt lubiane przez ogół, często kojarzone z brudem i roznoszenie chorób, w tym dżumy. I właśnie takimi szczurami nazwani zostali książkowi wrocławianie, co jak przekonujemy się w trakcie lektury jest bardzo trafnym skojarzeniem.
To właśnie w PRLowskim Wrocławiu wybucha epidemia przedziwnej choroby, którą zarażeni powstają z martwych i stają się trudnymi do zgładzenia zombie.

Akcja powieści gna jak szalona, ale nic w tym dziwnego, sama zaraza rozprzestrzenia się błyskawicznie, a coraz to nowi bohaterowie zasilają szeregi zombi, podczas ich beznadziejnych prób ratowanie własnej skóry. Przy czym, żadnej z postaci nie sposób nazwać "główny bohaterem" i to jest ogromny plus tej książki. Dzięki temu, autor uniknął tworzenia "Mary Sue" obu płci. Czytając nie mamy pojęcia, czy dany bohater da radę całej hordzie zombie, czy dożyje końca książki, czy zginie na końcu tego rozdziału.
Autor nie szczędzi nam naturalistycznych opisów walk i zombiaków, a robi to umiejętnie, malowniczo, tak jakby opisywał krajobraz.

Nie wszystko jest jednak idealne- dość spora część żartów w tej książce wydaje się wymuszona, jedną reakcją, którą udało się im u mnie wywołać był uśmiech pełen politowania.

Książka bardzo lekka, nawet wciągająca, istnieją tu zwroty akcji. Jak na książki o zombiakach, za którymi notabene nie przepadam, wypada bardzo dobrze. Na tle pozostałych książek tylko dobrze.

Szczury to zwierzęta inteligentne, jednak niezbyt lubiane przez ogół, często kojarzone z brudem i roznoszenie chorób, w tym dżumy. I właśnie takimi szczurami nazwani zostali książkowi wrocławianie, co jak przekonujemy się w trakcie lektury jest bardzo trafnym skojarzeniem.
To właśnie w PRLowskim Wrocławiu wybucha epidemia przedziwnej choroby, którą zarażeni powstają z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pilipiuk nigdy nie należał do moich ulubionych autorów, a przeczytane przeze mnie książki jego autorstwa ocenić mogłam co najwyżej na znośne. Postanowił dać mu jeszcze jedną szanse sięgając po "Operacje dzień wskrzeszenia". Uwielbiam science-fiction, więc co może pójść źle...
Mamy rok 2012, Polska dysponuje nielegalną bronią atomową, która zostaje przechwycone przez terrorystów i wystrzelona. Następnie wszystkie możliwe państwa zaczynają do siebie strzelać. Tak rozpoczęła się wojna atomowa. Brzmi prawdopodobnie? Raczej nie, a to dopiero początek…
Dwa lata później grupka licealistów i jeden student zostają wyznaczeni do wykonania niezwykle niebezpiecznej i wyjątkowo odpowiedzialnej misji jaką jest cofnięcie się w czasie do czasów carskich i naprawienie całego bałaganu- nie dopuszczenia do wybuchu wojny atomowej. Czemu akurat wybrali licealistów, ludzi bardzo młodych i totalnie nieprzygotowanych do przeprowadzenia tego typu misji? W książce, żadnego LOGICZNEGO wytłumaczenia tego absurdu nie znalazłam. Fakt faktem, przechodzą jakieś szkolenia, ale to nadal nie jest wytłumaczenie by tak ważną misje powierzać bandzie gówniarzy.
W tym miejscu wypadałoby wspomnieć o profesorze i pani magister- prowadzących szkolenie, którzy notorycznie niczym deus ex machina pojawiają się gdy tylko nasi główni bohaterowie zaczynają snuć rozważenia na temat swojego zadania i podają im na tacy gotowe rozwiązanie.

Kreacja bohaterów również pozostawia wiele do życzenia. Postacie są naprawdę bezbarwne, robione na jedno kopyto. Mamy na przykład Magdę, która jest dziewczyną i to jest jej główna cecha, a Filip przed wojną uczył się w Dęblinie, w szkole dla lotników i to jedyne co wyróżnia do od reszty. W prawdzie w pewnym momencie autor zdradza nam po jednej ciekawostce na temat bohaterów, jednak w przełożeniu na fabułę te informacje nie ma prawie żadnego odzwierciedlenia.
O dziwo, książka ta ma zaletę- mnóstwo ciekawostek historycznych. Niestety, miejscami są niezbyt umiejętnie wplecione w fabułę, co trochę kuje w oczy.
Naprawdę nie polecam.

Pilipiuk nigdy nie należał do moich ulubionych autorów, a przeczytane przeze mnie książki jego autorstwa ocenić mogłam co najwyżej na znośne. Postanowił dać mu jeszcze jedną szanse sięgając po "Operacje dzień wskrzeszenia". Uwielbiam science-fiction, więc co może pójść źle...
Mamy rok 2012, Polska dysponuje nielegalną bronią atomową, która zostaje przechwycone przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wiele ciekawych postaci przewinęło się przez karty historii świata. Jedne bardziej znane przeciętnemu człowiekowi inne mniej. Niestety Bolesław Wieniawa-Długoszewski zalicza się do tej drugiej grupy. A szkoda, bo to postać naprawdę barwna, oryginalna i ciekawa. A przy tym posiadająca naprawdę wielkie serce. Prawdziwy patriota, który doskonale wiedział na czym miłość do Ojczyzny polega.
Jego biografia autorstwa Urbanka ukazuje go takim jak był naprawdę. Nie idealuzuje, opisuje zarówno wady, jak i zalety Wieniawy. Wzbogacona ciekawymi anegdotkami, czy wspomieniami osób Wieniawie bliskich i tych wrogo do niego nastawionych staje się jeszcze bardziej wiarygodna, nie zwykle przy tym bawi, a i momentami wzrusza. Ale, nie to jest najważniejsze- życie Wieniawy pokazuje jak prosto jest zniszczyć człowieka dobrego, prostolijnego, a przy tym naprawdę silnego i odważnego, gdy odbiera mu się to co on naprawdę ukochał.
Napisana przepięknym poetyckim językiem, wzbogacona wierszami i tekstami piosenek biografia poety i kawalerzysty to pozycja, którą naprawdę warto polecić.

Wiele ciekawych postaci przewinęło się przez karty historii świata. Jedne bardziej znane przeciętnemu człowiekowi inne mniej. Niestety Bolesław Wieniawa-Długoszewski zalicza się do tej drugiej grupy. A szkoda, bo to postać naprawdę barwna, oryginalna i ciekawa. A przy tym posiadająca naprawdę wielkie serce. Prawdziwy patriota, który doskonale wiedział na czym miłość do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy, kto choć trochę styka się z polską fantastyką na pewno słyszał o "Kronikach Jakuba Wędrowycza"- mnie ten tytuł obił się o uszy już wtedy, gdy zaczynałam swoją przygodę z tym gatunkiem, jednak zanim zabrałam się za tę pozycję minęło kilka lat, sama nie wiem dlaczego.
Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia- coś w tym jest. Im dłużej zwlekłam z przeczytaniem tej książki, tym więcej po niej się spodziewałam. Oczekiwałam ciekawej, pełnej nagłych zwrotów akcji fabuły, zabawnych żartów i wyjątkowo interesującego głównego bohatera. Po części to otrzymałam. Ale tylko po części.
Opowiadania są bardzo różnorodne- początkowe służą głównie po to by wywołać uśmiech na twarzy czytelnika- fakt faktem, były całkiem śmieszne, ale przy tym najgorsze w całym zbiorze. W końcu, humor to nie wszystko, co powinno mieć dobre opowiadanie. Na szczęście, znalazły się też tu takie opowiadania jak "Przeciw pierwszemu przekazaniu", "Tajemnice wody", "hochsztapler", czy mój faworyt "Hotel pod łupieżcą", który zaskakuje nie tylko humorem, ale też pomysłową fabułą.
Mimo to, czułam niedosyt- Pilipiuk stworzył tak niesamowitego bohatera jakim jest Jakub Wędrowycz, jednak nie potrafił wymyślić dla niego tak emocjonujących przygód, że aż nie mogłabym oderwać się od książki, w trakcie czytania. Nie można jednak powiedzieć, że "Kroniki Jakuba Wędrowycza" są książką złą i niewartą przeczytania, bo taka nie jest- idealnie nadaje się do autobusu, pociągu czy innego środku komunikacji, zapewniam, że można bezpiecznie ją tam czytać, bez obaw, że przegapi się swój peron.

Każdy, kto choć trochę styka się z polską fantastyką na pewno słyszał o "Kronikach Jakuba Wędrowycza"- mnie ten tytuł obił się o uszy już wtedy, gdy zaczynałam swoją przygodę z tym gatunkiem, jednak zanim zabrałam się za tę pozycję minęło kilka lat, sama nie wiem dlaczego.
Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia- coś w tym jest. Im dłużej zwlekłam z przeczytaniem tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kwestia polityki zagranicznej Polski w latach 1919-1945 jest wyjątkowo ważną kwestią. W końcu to dzięki działaniom zarówno polskich, jak i zagranicznych polityków nasz kraj wrócił na mapę Europy po 123 latach zaborów, ale i utracił niepodległość po zwycięskiej dla koalicji antyhitlerowskiej II wojnie światowej. Dlatego też, książka Jana Karskiego "Wielkie mocarstwa wobec Polski 1919-1945 od Wersalu do Jałty jest pozycją wyjątkowo ważną.
Pomimo, że książka skupia się głównie na działach polskich dyplomatów i polityków tytuł ten jest trafny- w końcu w najważniejszych kwestiach dotyczących Polski głos miały tytułowe wielkie mocarstwa.
Jan Karski wyjątkowo szczegółowo opisuje działalność zarówno polskich jak i zagranicznych polityków, która wpłynęła na historie naszej Ojczyzny. Porusza bardzo ważne kwestie przemilczane w szkole, a co za tym idzie nieznane przez ogół. Stara się przy tym nie oceniać, w obiektywny sposób przedstawia wydarzenia ich przyczyny i późniejsze skutki.
Książkę czyta się bardzo dobrze. Napisane jest przystępnym językiem, tak, że każdy, kto posiada choć trochę wiedzy może bez problemu po nią sięgnąć, co naprawdę polecam.

Kwestia polityki zagranicznej Polski w latach 1919-1945 jest wyjątkowo ważną kwestią. W końcu to dzięki działaniom zarówno polskich, jak i zagranicznych polityków nasz kraj wrócił na mapę Europy po 123 latach zaborów, ale i utracił niepodległość po zwycięskiej dla koalicji antyhitlerowskiej II wojnie światowej. Dlatego też, książka Jana Karskiego "Wielkie mocarstwa wobec...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkach poruszających tematykę zombi nie spodziewam się wiele i zazwyczaj po pozycje tego typu nie sięgam. Czemu więc zabrałam się za czytanie tego tworu? Mnóstwo pozytywnych recenzji oraz sama forma reportażu zachęciły mnie do zmierzenia się z tą pozycją.

Rozczarowałam się. Naprawdę. Oczekiwałam naprawdę porządnie napisanego reportażu, świadectw różnych ludzi (co z tego, że wymyślonych), których opowieści sprawią, że uwierzę w to co zostało opisane w tej książce, że poczuję to co oni czuli, zrozumiem motywacje ich działań. Nic z tego nie otrzymałam. Postacie są bezbarwne, czytając książkę miałam wrażenie, że zasadniczo jest im wszystko jedno, nie ważne, że ich życie było zagrożone, że widzieli coś potwornego i nieludzkiego, że poznali jak ludzie zachowują się w obliczu śmiertelnego zagrożenia- to nie zrobiło na nich żadnego wrażenia, wspominanie o tym nie sprawia im bólu, nie jest im nawet przykro. Ponadto, wszystkie relacje są do siebie bardzo podobne, jakby mówiła wciąż jedna i ta sama osoba. Nie wiem, czy autor zdaje sobie z tego sprawę ale każdy mówi inaczej, zwraca uwagę na inne rzeczy, czasem na nie istotne dla innych szczegóły i je zapamiętuje- bo tak właśnie działa ludzka pamięć.

Ta książka w ogóle mnie nie wciągnęła, pomimo, że bardzo lubię gatunek jakim jest reportaż. Pomysł w zasadzie był dobry, tylko gorzej z wykonaniem.

Po książkach poruszających tematykę zombi nie spodziewam się wiele i zazwyczaj po pozycje tego typu nie sięgam. Czemu więc zabrałam się za czytanie tego tworu? Mnóstwo pozytywnych recenzji oraz sama forma reportażu zachęciły mnie do zmierzenia się z tą pozycją.

Rozczarowałam się. Naprawdę. Oczekiwałam naprawdę porządnie napisanego reportażu, świadectw różnych ludzi (co z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Są książki, których nie można wręcz nazwać fajnymi, ani nawet stwierdzić, że przyjemnie się je czytało, gdyż stwierdzenie takie może uczynić z nas potwory, które czerpią przyjemność z ludzkiej tragedii. Do takich pozycji należy wszelkiego rodzaju literatura obozowa, w tym opowiadania Tadeusza Borowskiego.

Pierwsze na co zwróciłam uwagę czytając ten zbiór opowiadań był język jakim posługuje się autor- suchy, pozbawiony emocji, jakby nic w zasadzie go nie interesowało. Nie można jednak stwierdzić, że opowiadania napisane są w iście reporterskim stylu, gdyż dużą rolę odgrywają występujące co jakiś czas malownicze opisy. Zabieg ten, oddaje to czego opisać by się nie dało, a mianowicie specyficzny rytm życia w obozie. To, że życie przeplata się ze śmiercią. Podkreśla rzeczy wręcz szokujące, jak na przykład to, że więźniowie spokojnie grają w piłkę nożną, gdy tysiące ludzi idzie na śmierć. Pokazuje, że do wszystkiego może człowiek przywyknąć, nawet do śmierci, która staje się codziennością.

Opowiadania Tadeusza Borowskiego lepiej, jak jakakolwiek książka obrazuje życie w obozie. Nie czyta się jej łatwo, czy szybko, bo nie została ona napisana by służyć rozrywce. Czyta się powoli i w skupieniu. I jeśli, drogi czytelniku szukasz czegoś, co pomoże ci się odprężyć po męczącym dniu, nie sięgaj po tę pozycję. Poczekaj, aż naprawdę będziesz gotowy zmierzyć się z tą lekturą, bo naprawdę warto.

Są książki, których nie można wręcz nazwać fajnymi, ani nawet stwierdzić, że przyjemnie się je czytało, gdyż stwierdzenie takie może uczynić z nas potwory, które czerpią przyjemność z ludzkiej tragedii. Do takich pozycji należy wszelkiego rodzaju literatura obozowa, w tym opowiadania Tadeusza Borowskiego.

Pierwsze na co zwróciłam uwagę czytając ten zbiór opowiadań był...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nazwisko generała Maczka jest powszechnie znane- niejednemu jego nazwisko obiło się o uszy, choćby na lekcjach historii czy kiedyś, wyczytał je gdzieś w internecie. Nie każdy jednak wie dokładnie kim był generał Maczek i jego Czarna Kawaleria. A postać ta, jest nie wątpliwie ciekawa, a samo jego życie niemal gotowym scenariuszem na film. Nic więc dziwnego, że książka o nim napisana przez Kacpra Śledzińskiego jest niesamowita. Na taką ocenę składa się również styl autora- lekki, przyjemny i przystępny niemal dla każdego, kto choć czasem sięga po literaturę.
Przygody, jakie przeżywają nasi polscy czołgiści opisane są w wartki sposób, przeplecione wspomnieniami sprawiają wrażenie jakby czytało się prawdziwą powieść i to nie byle jaką. Bo powieść taką, w której wczuć można w danego bohatera i poczuć, jakby naprawdę się tam było. Żołnierze też mają uczucia i na to uwagę zwrócił autor, doskonale opisując atmosferę jaka panowała w jednostkach- czy to po walkach, czy w momencie, gdy do walczących na zachodzie Polaków dochodzi wiadomość o Powstaniu Warszawskim. Bitwy opisane są równie dobrze, szczegółowo, ale bez przesady. Kolejną zaletą jest ogromna ilość anegdotek-ciekawostek, z których wiele było naprawdę zabawnych.
I co według mnie najważniejsze, po przeczytaniu zarówno tej książki, jaki i poszczególnych rozdziałów czułam się dumna z tego, że jest Polką.

Nazwisko generała Maczka jest powszechnie znane- niejednemu jego nazwisko obiło się o uszy, choćby na lekcjach historii czy kiedyś, wyczytał je gdzieś w internecie. Nie każdy jednak wie dokładnie kim był generał Maczek i jego Czarna Kawaleria. A postać ta, jest nie wątpliwie ciekawa, a samo jego życie niemal gotowym scenariuszem na film. Nic więc dziwnego, że książka o nim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Pierwszy i jedyny z Tanith" autostwa Dana Abnetta to książka, której akcja rozgrywa się w jakże fascynującym i rozbudowanym świecie Warhammera 40.000, znanego głównie z gier, zarówno tych bitewniakowych, jak i RPG. Oba typy gier fanów mają mnóstwo, podobnie jak sam Warhammer. Akcja Warhammera 40k toczy się w dalekiej przyszłości, gdzie podróże między planetarne są chlebem powszednim, a złoty tron na Terrze (Ziemi) zajmuje Wielki Imperator. Ludziom zaś zagrażają poplecznicy Chaosu, heretycy z którymi toczone są liczne bitwy. Tak więc, świat już czeka na umieszczenie w nim swoich bohaterów i wymyślenie ciekawej i wciągającej fabuły. Pierwszy tom cyklu "Duchy Gaunta" taką fabułę właśnie posiada.

Opowieść ze strony na stronę robi się coraz ciekawsza. Autor dość szczegółowo opisuje bitwy, jednak dla osób obeznanych w świecie WH40k nie powinno być to nic dziwnego. Nie można powiedzieć, że całość książki to jedna, wielka, mówiąc kolokwialnie, rozpierducha. Główna postać, wykreowana przez autora, czyli Komisarz Ibram Gaunt nie jest bezmyślną maszynką do zabijania, a normalnym człowiekiem. Człowiekiem, który ma swoje problemy i bogate życie wewnętrzne. Przeszłość jego również jest bardzo ciekawa, a autor dawkuje ją odkrywając jej sekretny po mału w odpowiednich ku temu miejscach.

Książka wciągająca i ciekawa, jednakże nadaje się głównie dla fanów Warhammera -obeznanych w tym uniwersum. Pozostały polecam przed zabraniem się za tę lekturę, poszperać trochę w internecie i dowiedzieć się co nieco o tym świecie.

"Pierwszy i jedyny z Tanith" autostwa Dana Abnetta to książka, której akcja rozgrywa się w jakże fascynującym i rozbudowanym świecie Warhammera 40.000, znanego głównie z gier, zarówno tych bitewniakowych, jak i RPG. Oba typy gier fanów mają mnóstwo, podobnie jak sam Warhammer. Akcja Warhammera 40k toczy się w dalekiej przyszłości, gdzie podróże między planetarne są chlebem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Postać Adolfa Hitlera jest ogólnie znana. Każdy wie, że był on tyranem, złem w ludzkiej postaci, którego chora ideologia zaprowadziła na śmierć miliony ludzi. Nie każdy, jednak zastanawia się czym był umotywowane decyzje Fuhrera- nienawiść nie bierze się w końcu z powietrza.

George Victor- psychoterapeuta z długoletnią praktyką postanawia przyjrzeć się Hitlerowi pod względem psychologicznym. Zaczyna od jego dzieciństwa i młodości, kiedy to człowiek kształtuje swój charakter. Opisuje pochodzenie jego ojca, które jest kluczem do uzyskania odpowiedzi na pytanie: czemu Hitler był zły? Opisuje stosunek rodziców do małego Hitlera, wykazując w dalszej części książki, na które bardzo ważne z punktu widzenia historycznego wydarzenia, wpływ miało traktowanie Adolfa przez matkę i ojca. Wiele opisanych w tej części książki sytuacji, nie jest ogólnie znana, a niektóre fakty są wręcz zaskakujące. Niestety, momentami opisane w sposób chaotyczny i nie uporządkowany co trochę utrudnia odbiór.

W dalszych rozdziałach, które poświęcone są rządom Fuhrera, autor skupia się głównie na wytłumaczeniu jego niektórych militarnych decyzji, chęci przedłużenia jak najbardziej wojny oraz zjawiska holocaustu. Niestety, w niektórych miejscach George Victor zapędza się, czy stosuje uogólnienia, mimo to, czytelnik nie musi obawiać się, że zostanie wprowadzony w błąd, gdyż wszystkie przekłamania prostowane są przez tłumacza w przypisach.

Książkę mogę polecić wszystkim. Jednak dla tych, którzy II wojną interesują się pozycja ta powinna być obowiązkowa.

Postać Adolfa Hitlera jest ogólnie znana. Każdy wie, że był on tyranem, złem w ludzkiej postaci, którego chora ideologia zaprowadziła na śmierć miliony ludzi. Nie każdy, jednak zastanawia się czym był umotywowane decyzje Fuhrera- nienawiść nie bierze się w końcu z powietrza.

George Victor- psychoterapeuta z długoletnią praktyką postanawia przyjrzeć się Hitlerowi pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Większa część młodzieży w dzisiejszych czasach nie interesuje się historią. Tą historią, która wykracza poza tło przeróżnych strzelanek, umieszczonych w czasie którejś z wojen czy bitew. Nic w tym dziwnego, historia to dla większości rzesza dat do wykucia lub umieszczenia na ściądze. Zaś książki historyczne uważane są za zbiorowisko jeszcze większej ilości dat, nazw armii czy nazwisk generałów, które w zasadzie nic ich nie interesują. Skąd więc młodzież czerpać ma wiedzę historyczną? Z filmów? Większość filmów nie jest w stu procentach zgodna z faktami historycznymi. Z gier? Zazwyczaj historia ogranicza się tam do przedstawienia fabuły gry na początku rozgrywki. Z kwejków czy innych pseudohistorycznych obrazków, które nie zawsze są prawdziwe? A przecież, mało kto te informacje zweryfikuje. Jest jeszcze inna opcja- podsuwać młodzieży książki właśnie takie jak "Polska" Adama Zamoyskiego.
Książka ta przestawia historię polski, dość ogólnie w prawdzie, jednakże autor umieścił tam najbardziej istotne fakty - dość dobry początek na rozpoczęcie swej przygody z historią. Autor operuje prostym językiem, takim, że książkę te czyta się jak powieść. Idealna jest by połączyć wszystkie zdarzenia, o których uczymy się lekcjach historii lub przypomnieć sobie co istotniejsze fakty. Do tego dzięki niej lepiej można poznać swój naród, bo przecież naród kształtowany jest przez historię. Dość łatwo zauważyć powiązania pomiędzy zachowaniem polaków kiedyś i dzisiaj.
Zamoyski nie zasypuje nas lawiną dat, podaje tylko te istotniejsze, nie szczędzi ciekawostek, dzięki którym niektóre fakty po prostu łatwiej zapamiętać. Jednakże, muszę przyznać, że czytając niektóre rozdziały czułam nie dosyt. Część zagadnienień mógł bardziej rozwinąć, cóż, ogólnikowość nie wszędzie jest dobra. Tłumaczy to jednak prosty fakt- historia polski jest mocno rozbudowana i naprawdę trudno zawrzeć ją na kartkach jednej książki. A Zamoyskiem udało się to w perfekcyjny sposób.
Książkę śmiało mogę polecić wszystkim od pasjonatów historii, w końcu czasem trzeba przeczytać coś luźniejszego, po tych, którzy historii wręcz nienawidzą, może po tej książce zmienią do niej nastawienie.

Większa część młodzieży w dzisiejszych czasach nie interesuje się historią. Tą historią, która wykracza poza tło przeróżnych strzelanek, umieszczonych w czasie którejś z wojen czy bitew. Nic w tym dziwnego, historia to dla większości rzesza dat do wykucia lub umieszczenia na ściądze. Zaś książki historyczne uważane są za zbiorowisko jeszcze większej ilości dat, nazw armii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książek historycznych dotyczących tematyki II wojny światowej i polaków walczących na różnych frontach jest całkiem sporo. Jednak nie każda napisana jest językiem przystępnym każdemu. Niektórzy autorzy nadają większą wagę datom czy nazwom jednostek niż samym żołnierzom. Nie każdy też potrafi opisać przebieg walk w tak wciągający sposób, że aż można wyobrazić sobie, że się tam jest, jako świadek. George F. Cholewczynski w idealny wręcz sposób zamieścił w tej książce to wszystko. Występują tu zarówno informacje typowe dla książki historycznej, opowiadającej o wojnie, takie jak daty, nazwy jednostek czy nazwiska generałów oraz fragmenty, które czyta się jak dobrą powieść. Brak w niej zbytecznego patosu, wszystko opisane jest tak jak było, bez ubarwień, które nie są potrzebne, bo to historia, która i bez fikcji jest wystarczająco wstrząsająca i wciągająca.

Generał Sosabowski jest ciekawą postacią, mało kto przeżył tyle co on, zrobił tyle co on, a na koniec został źle potraktowany. Niezbyt to dobrze świadczy o brytyjskim dowództwie, nic więc dziwnego, że fakt ten nie jest ogólnie znany. "Rozdarty Naród" ukazuje czystą prawdę- o Montgomerym, jego braku zdolności przywódczych, honoru i nie umiejętności przyznania się do porażki. O całym brytyjskim rządzie jego braku lojalności czy wdzięczności. Aż w końcu o zwykłych żołnierzach brytyjskich i amerykańskich walczących ramię w ramię z polakami, którzy potrafili docenić swych towarzyszy broni mówiących "dziwnym językiem". O mieszkańcach Holandii, których zachowanie kontrastuje z zachowaniem Brytyjczyków, godne jest pochwały.

Autor nie zapomniał też o rozgrywającym się w tamtym czasie dramacie w Warszawie. Fragmenty o powstaniu warszawskim wręcz idealnie wplecione są w całość. Jeszcze bardziej pokazuje to, że "dzięki" Brytyjczykom, Polacy umierali nie tam gdzie powinni. Mimo, że nie walczyli o własny naród, to wykazali się ogromnym poświęceniem walcząc za ziemię nie swoją.

Książkę tę polecam wszystkim, a szczególnie tym, którzy uważają, że Brytyjczycy nie są nic nam winni.

Książek historycznych dotyczących tematyki II wojny światowej i polaków walczących na różnych frontach jest całkiem sporo. Jednak nie każda napisana jest językiem przystępnym każdemu. Niektórzy autorzy nadają większą wagę datom czy nazwom jednostek niż samym żołnierzom. Nie każdy też potrafi opisać przebieg walk w tak wciągający sposób, że aż można wyobrazić sobie, że się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jakie książki najbardziej lubię? Takie, do których można wracać, znowu i znowu, a dane dzieło za każdym razem będzie tak samo ciekawe i wciągające oraz zostaje przeczytane do samego końca, nie opuszczając ani skrawka tekstu. Takich książek, prawdę mówiąc, nie jest jakoś strasznie dużo. Mało którą, można przeczytać nie mówiąc w połowie "O, tak, tak, już pamiętam! To było tak, a tak!", a następnie odłożyć na półkę. "Trojka" Stephana Chapmana, na pewno do takich książek nie należy, do niej można wracać, tyle razy ile tylko się zechce, a za każdym razem jest to tak samo interesująca lektura, jak za pierwszym.

Prawdę mówiąc, okładka tej książki jakoś nie zachęciła mnie do jej zakupu, gdyż prawdę mówiąc nie przedstawia nic ciekawego -jakiś pajacyk ze skrzynki, ze skrzydłami kruka? Nic specjalnego, żadnej magii czy obietnicy ekscytującej przygody. Jednak sam opis zamieszczony z tyłu wręcz nakazuje przeczytanie tej powieści. Gdyż oto dowiadujemy się, że głównymi bohaterami książki jest stara meksykanka, brontozaur i zautomatyzowany samochód terenowy. Jednak o czym dokładnie jest ta książka? Nie sposób opowiedzieć w kilku zdaniach, nie zdradzając przy tym zakończenia. Ale w tym wypadku cele tych postaci, jaki i zakończenie są naprawdę mało istotne. Wgłębiając się coraz bardziej w ten surrealistyczny świat, powinniśmy poznawać świat bohaterów, z początku zdaje się, że tak jest, poznajemy ich przeszłość dzięki ich snom, jednak nic mylnego- bo od kiedy to sny mówią prawdę? Więc za każdym razem ktoś, kogo zdawało się już poznać, zmienia się, jest zupełnie kimś innym, a przeszłość wciąż nie zostaje odkryta.

Każdy sen, to inna opowieść, wciągająca i napisana tak, że każde słowo wręcz czuć na języku. Opisy miejsc, postaci czy sytuacji są napisane tak mistrzowsko, że aż wydaje się tam być, czuć- to co czuje bohater, widzieć to samo co on i przeżywać te same zdarzenia. Powieść ta, potrafi zabrać swego czytelnika z jego własnego, zwyczajnego świata i przenieść w zupełnie inne, magiczne miejsce...

Jakie książki najbardziej lubię? Takie, do których można wracać, znowu i znowu, a dane dzieło za każdym razem będzie tak samo ciekawe i wciągające oraz zostaje przeczytane do samego końca, nie opuszczając ani skrawka tekstu. Takich książek, prawdę mówiąc, nie jest jakoś strasznie dużo. Mało którą, można przeczytać nie mówiąc w połowie "O, tak, tak, już pamiętam! To było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ostatnio bardzo polubiłam książki, których akcja dzieje się podczas ery przemysłowej, gdy pomiędzy bogatymi, a tymi żyjącymi w skrajnej nędzy jest przepaść i to ogromna. Do tego od zawsze uwielbiałam powieść oryginalne, jedyne w swoim rodzaju."Wieki Światła" Iana R. MacLeoda to genialna książka opowiadająca o zmianach, nie tylko o tych co zachodzą w ludziach ale też tych politycznych i gospodarczych. Zmianach, które nie pojawiają się przecież od razu, tak na zawołanie, a następują powoli: krok, po kroczku, nigdy od razu.Powieść ta wciąga i to bardzo. Akcja tu nie gna jak szalona, wiedza na temat świata przedstawionego dawkowana jest tak, że czytelnik, niczym podróżnik z zupełnie innego świata poznaje, zwiedza, dowiaduje się.
Bracebrigde, małe miasteczko w którym wydobywany jest eter- surowiec, piąty żywioł, od którego zależy wszystko; od statusy społecznego po politykę i gospodarkę kraju. On decyduje czy możesz żyć normalnie czy nazywany jesteś "odmieńcem" i omijany szerokim łukiem, opluwany, aż w końcu zamknięty w więzieniu dla tobie podobnych, dziwnych, może nawet niebezpiecznych. Wszelkie opisy, nie tylko miejsc ale i zdarzeń są piękne i malownicze. Tak, że czytelnik może na moment opuścić rzeczywistość i wraz z bohaterem przeżywać jego życie, strona po stronie.Głównym bohaterem, a zarazem narratorem tej opowieści jest Robbie. Drogi jego wciąż splatają się z niezwykłą Annalise, do której to z kartki na kartkę moje uczucia powoli się zmieniały. Na początku była to szczera sympatia, potem ona powoli zanika, pewnie dlatego, że bohaterka robi się coraz bardziej nieznośna. Nie wpływa to jednak negatywnie na odbiór całej książki. Jest to wręcz, jej zaleta, bo który to człowiek nie zmienia się w ciągu swego życia?Sam główny bohater to również ciekawa postać, z początku wydaje się, że wszystko o nim wiadomo, jednak nie do końca, bo z czasem okazuje się, że nawet on tak dokładnie nie zna sam siebie. Książkę te można śmiało polecić każdemu.

Ostatnio bardzo polubiłam książki, których akcja dzieje się podczas ery przemysłowej, gdy pomiędzy bogatymi, a tymi żyjącymi w skrajnej nędzy jest przepaść i to ogromna. Do tego od zawsze uwielbiałam powieść oryginalne, jedyne w swoim rodzaju."Wieki Światła" Iana R. MacLeoda to genialna książka opowiadająca o zmianach, nie tylko o tych co zachodzą w ludziach ale też tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Eragon zapoczątkował moją przygodę z fantastyką. Z początku podobał mi się, nic dziwnego sięgając po niego byłam dzieckiem i za pewne gdybym wtedy pisała tę opinię byłaby ona jak najbardziej pozytywna. Ale czasy się zmieniają i każdy z czasem dorasta. Czytałam coraz więcej i zrobiłam się bardziej wybredna jeśli chodzi o dobór literatury. Po Eragona raczej już nigdy nie sięgnę.

Bo co można powiedzieć o Eragonie?
Typowo młodzieżowa książka fantasy opierająca się o typowy dla większości powieści tego typu schemacie: jest chłopiec- sierota, żaden szlachcic czy bogacz, a biedak. Dnia pewnego znajduje jajko, które odmienia jego życie. Oczywiście, chłopak początkowo nie ma pojęcia co to jest, a przypadkiem pod nosem mieszka dawny smoczy jeździec. Bohaterowie pod względem charakteru nie porywają, ten jest zły, a ten dobry, wszystko dokładnie pokazane, nie ma żadnych postaci, których można by umieścić pośrodku. Ale to nie jedyna wada. Czytając ten twór miałam wrażenie, że gdzieś już to czytałam. Nie w jednym ale kilku miejscach, pozlepiane w całość wątki z innych książek? Bardzo możliwe. Smoczy jeźdźcy z tej książki bardzo przypominają Smoczych Jeźdźców z serii książek Anne McCaffrey. Wysoka pozycja jaką mają, podziw ludu wobec nich i ogromny zaszczyt jakim jest należenie do tej grupy ludzi w obu tych książkach jest bardzo podobna. Co do samej akcji- niezmiernie się dłuży, dużo niepotrzebnych, nie wnoszących nic do powieści dialogów- nudy. Cóż można by usprawiedliwić te braki wiekiem autora, gdyby nie fakt, że została ta książka wydana, a wydawane powinny być dobre rzeczy (niestety tak nie jest, a szkoda.

Czy książkę warto polecić? Ja bym nie polecała. Swoją przygodę z fantastyką można zacząć od innych, ciekawszych i lepiej napisanych książek choćby wcześniej wspomnianych "Jeźdźców Smoków z Pern" jeśli ma być mowa o powieściach w których smoki odgrywają większą rolę.

Eragon zapoczątkował moją przygodę z fantastyką. Z początku podobał mi się, nic dziwnego sięgając po niego byłam dzieckiem i za pewne gdybym wtedy pisała tę opinię byłaby ona jak najbardziej pozytywna. Ale czasy się zmieniają i każdy z czasem dorasta. Czytałam coraz więcej i zrobiłam się bardziej wybredna jeśli chodzi o dobór literatury. Po Eragona raczej już nigdy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

II wojną światową zaczęłam się interesować stosunkowo nie dawno, nie wiele książek na jej temat przeczytałam, a akurat te które przeczytałam dotykały głównie tematyki obozowej i holocaustu. Dość szybko jednak obiekt moich zainteresowań się zmienił z ofiar na katów, nazistów innymi słowy. Nic więc dziwnego, że przed przeczytaniem tej książki nie miałam pojęcia o istnieniu takiej operacji jak "Werwolf", a co tym idzie również o członkach organizacji partyzancko-terrorystycznej o tej samej nazwie. A organizacja ta jest wyjątkowo godna uwagi. Tym bardziej, że Reinhard Gehelen przy tworzeniu jej wzorował się na informacjach o Polskim ruchu oporu zebranych przez gestapo.

Powieść "Operacja Werwolf" jest oparta na autentycznych wydarzeniach, a wręcz na przeżyciach samego autora. Ib Melchior występujący w tej powieści pod nazwiskiem Erik Larsen próbuje wytropić ignorowaną i nie braną na poważnie przez innych żołnierzy amerykańskich organizacje Werwolf znaną tylko przez śmieszne i mające na celu zastraszenie amerykanów krótkie audycje radiowe, nic więc dziwnego, że większość z amerykanów stacjonujących na byłych terenach okupowanych przez III Rzeszę wyśmiewa się z niej i nie daje wiary w jej istnienie. Erik pozbawiony wsparcia prawie wszystkich kolegów próbuje odwodnić istnienie Werwolfców i ich zlikwidować, co okazuje się bardzo trudne do wykonania.

Książkę tę czyta się szybko i przyjemnie, wciąga maksymalnie, za co należy się ukłon w stronę autora. Na początku powieść wydawało mi się mało autentyczna, oczywiście w istnienie organizacji Werwolf wierzyłam, jednak miałam wrażenie, że reszta wydarzeń jest po prostu zmyślona dla ubarwienia opowieści. Po dojściu do końca, gdzie umieszczone były kopie autentycznych dokumentów i gdy dowiedziałam się, że sam autor umieścił się w ciele głównego bohatera zmieniając swoje imię i nazwisko, dałam całkowitą wiarę opisanym tam wydarzeniom. Cóż nie zostaje mi nic innego niż polecenia tej pozycji nie tylko osobą zafascynowanym II wojną światową ale każdemu.

II wojną światową zaczęłam się interesować stosunkowo nie dawno, nie wiele książek na jej temat przeczytałam, a akurat te które przeczytałam dotykały głównie tematyki obozowej i holocaustu. Dość szybko jednak obiekt moich zainteresowań się zmienił z ofiar na katów, nazistów innymi słowy. Nic więc dziwnego, że przed przeczytaniem tej książki nie miałam pojęcia o istnieniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwszy raz czytałam Białego kła mając mniej więcej 10 lat, znalazłam go na półce u babci, a ta pozwoliła mi go wziąć. Jednakże z trudem przez niego przebrnęłam i wstyd się przyznać ale dość często pomijałam przeróżne strony czy nudniejsze (jak wtedy uważałam) opisy. Potem odłożyłam na półkę i zupełnie o nim zapomniałam po to by wrócić do niego dwa lata później. Tym razem byłam oczarowana tą trochę zniszczoną książką, która swoje lata już miała i niektóre strony jej był lekko podniszczone. Cóż ta powieść stała się moją ulubioną, zajmującą takie miejsce na półce by zawsze łatwo było po nią sięgnąć i dobrze rzucała się w oczy. Biały kieł natomiast został najbardziej lubianą posatcią książkową. Od tego momentu dość często do niej wracałam i nadal wracam.

Opisy, które kiedyś mnie odpychały okazały się być fenomenalne, a całe życie wilka czytałam (a raczej czytam) z zapartym tchem. Bardzo mi się podobały opisy tego co odczuwa (fizycznie i psychicznie- przy pomocy instynktu) Biały kieł. A postać Białego kła jest warta uwagi. Bo oto mały wilczek żyje na wolności ze swoją psią matką, jest mały i całkowicie od niej zależy. Jest okres głodu więc przezywa jako jedyny z całego rodzeństwa. Gdy ilość pożywienia się zwiększa matka wraca do ludzi, a z nią Biały kieł, który nie może zrozumieć tego co oni tutaj robią i dlaczego wszystko nie jest tak jak dawniej. Poznaje swoich bogów- ludzi, którzy mają prawo go karać, a on jako mniejsza istota nie ma prawa sprawiać im bólu, musi być posłuszny i nie atakować swojego boga i psów innych bogów. Metodą prób i błędów, utrzymując po drodze nie zliczoną ilość ciosów pojmuje jak wygląda świat i co wolno robić, a czego nie. Oczywiście nie wszystko rozumie- jest tylko wilkiem. Po oddzieleniu od matki wilczek nie jest przez nikogo kochany, jego właściciele sprawiają mu ból, a im dalej idzie tym gorszych poznaje ludzi. Kształtuje to jego osobowość. Nienawidzi bogów, którzy sprawiają im ból, a im bardziej on ich nienawidził, tym bardziej ja ich nienawidziłam. Wie jednak, że musi być posłuszny.
Całe życie wilczka opisane jest w genialny sposób. Wciągająca i bardzo ciekawa książka, zdecydowanie moja ulubiona już od dłuższego czasu, a nic nie wskazuje na to żeby to miało się szybko zmienić.

Pierwszy raz czytałam Białego kła mając mniej więcej 10 lat, znalazłam go na półce u babci, a ta pozwoliła mi go wziąć. Jednakże z trudem przez niego przebrnęłam i wstyd się przyznać ale dość często pomijałam przeróżne strony czy nudniejsze (jak wtedy uważałam) opisy. Potem odłożyłam na półkę i zupełnie o nim zapomniałam po to by wrócić do niego dwa lata później. Tym razem...

więcej Pokaż mimo to