-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2015-01-17
2020-07-02
Maleńka książeczka, a w niej opowieść rosyjskiego noblisty Iwana Bunina, którego dotychczas znałam tylko z czytanych w oryginale opowiadań i niedawno przeczytanej książki - hołdu złożonego osobie Antona Czechowa. Opowieść odwołuje się do wątków autobiograficznych. Bunin pisząc ją w pierwszej osobie przedstawia nam młodego człowieka urzeczonego pierwszą miłością i miotanego po Rosji w poszukiwaniu siebie, spragnionego spełnienia się w pisarstwie. Stąd w opowieści wiele opisów miejsc (Orzeł, Witebsk, Smoleńsk, Połock, Petersburg, Moskwa,południe Rosji, dziś Ukrainy), portretów ludzi i z mocą namalowanych krajobrazów przyrody. O ile przyroda jawi się tu z całym jej pięknem, o tyle w portretach ludzi nierzadko podkreślana jest ich małość i brzydota. W tej historii z zachwytem odmalowano obraz balu, z obrzydzeniem teatru amatorskiego. W rozmowach pojawia się echo literatury rosyjskiej. Bohater z niecierpliwością wyszukuje w gazetach świeżo wydrukowanych opowiadań Czechowa, czyta je z pełną bolesnego zachwytu zawiścią, na krajobrazy południa Rosji patrzy oczyma Gogola, cytując go nierzadko, z bohaterką odwiedza dwór, który był prototypem "Szlacheckiego gniazda" Turgieniewa, w podkreśleniach "Szczęścia rodzinnego" Tołstoja odkrywa, że jego ukochana Lika zaczyna się bać, iż ich miłość przemija, że coraz częściej przy nim doświadcza samotności., gdy on odczuwa stały niedosyt, coś go ciągnie, dokąd, po co?
Bohater to zbieracz chwil, obrazów, podpatrywacz ludzkich gestów, rozsupływacz znaczeń. Kupiwszy ryzy papieru decyduje się tylko czytać i zapisywać różne myśli, uczucia, obserwacje. Wypatruje puzzli do mozaiki Rosji i swojej duszy. Na ołtarzu siebie i swego pisania składając ofiarę z Liki. Pragnie zatrzymać ją przy sobie, ale nie za cenę wolności, jaką mogłaby być upragniona przez nią decyzja ślubu i założenia razem rodziny. Jego egoizm, przejawia się np w tym, że na jej marzenie o małżeństwie, rodzinie i dziecku narrator odpowiada słowami "nieśmiertelni tworzą, zaś śmiertelnicy produkują podobnych do siebie.". To podkopuje ich związek.
Ze smutkiem obserwując studium rozpadu więzi, z ciekawością podpatrywałam tu obrazy prastarej i ciemnej Rosji z jej miłością do cerkwi, żegnaniem się przed lampadką płonącą przed ikoną świętej Trójcy. Obraz bohaterów saniami mknących przez zaśnieżone miasto budził we mnie tęsknotę za Rosją, za jazdą na nartach wśród brzóz Podmoskowia, za metrowymi soplami zwisającymi z moskiewskich dachów, za wędrowaniem przez korytarze w odgarniętym z ulic śniegu. A jednocześnie wiem, jak daleki jest obraz Rosji Bunina od Rosji dzisiejszej.
Szkoda, że nie miałam możliwości przeczytania "Liki" w oryginale. W sieci jest, ale wciąż nie mogę zrezygnować z odwracania kartek książki.
CYTATY:
- "Bezkresny dzień. Bezkresne śnieżne i leśne przestrzenie. Za oknami wciąż ospała, apatyczna bladość nieba i śniegu. Pociąg to wstępuje w las zaciemniający wszystko swoją gęstwiną, to znowu wytacza się na smętne, niezmierzone równiny śnieżne, gdzie ponad horyzontem, ponad czernią lasów, wiszą na niskim niebie jakieś matowo-mosiężne pasma. Wszystkie stacje drewniane... Północ, północ! Coraz dalej na północ!"
- "Życie powinno być zachwytem."
- "Ludzie bez przerwy czekają na coś szczęśliwego, ciekawego, marzą o jakiejś radości, o jakimś zdarzeniu. Tym właśnie nęcą podróże. A ponadto swoboda, przestrzeń... nowość, która zawsze jest odświętna, pozwala ostrzej poczuć życie, a przecież tego właśnie chcemy, tylko tego szukamy w każdym silniejszym doznaniu."
- Największa miłość - "staję się dla ciebie czymś w rodzaju powietrza: żyć bez niego nie można, ale się go nie zauważa."
- "Wszystkie niepokoje, wszystka gorycz i radość młodości oraz spokój i ukojenie starości"
Kopia mojej opinii z mojej strony nietylkoindie.pl
Maleńka książeczka, a w niej opowieść rosyjskiego noblisty Iwana Bunina, którego dotychczas znałam tylko z czytanych w oryginale opowiadań i niedawno przeczytanej książki - hołdu złożonego osobie Antona Czechowa. Opowieść odwołuje się do wątków autobiograficznych. Bunin pisząc ją w pierwszej osobie przedstawia nam młodego człowieka urzeczonego pierwszą miłością i ...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-09
Wiktora Jerofiejewa (nie mylić z Wieniediktem Jerofiejewem od "Moskwy-Pietuszki") znam z czytanej jednym tchem "Encyklopedii duszy rosyjskiej". "Dobry Stalin" to autobiografia urodzonego w 1947 roku pisarza rosyjskiego. Czy rosyjskiego? Co prawda tytuł oryginału brzmi "Horoszij Stalin", ale sam autor za swoją ojczyznę uznaje zarówno Rosję, jak i Francję, w której z racji ojca dyplomaty spędził dzieciństwo. Bliska mu jest Moskwa, ale i Paryż, w którym studiował. Patrzy na świat z punktu widzenia i Zachodu i Rosji. Dzieciństwo spędził w Paryżu, w czas, gdy jeszcze " nie istniała poprawność polityczna, można więc było się bawić w kowbojów i Indian". Kuszony w Paryżu malarstwem Van Gogha, Modiglianiego i Gauguina.
Jego ojciec obracał się wśród tych, którzy decydowali wówczas o losach Rosji. Osobiście stykał się ze Stalinem i Mołotowem, kontakt z którym Jerofiejew komentuje myślą: "Idea długowieczności, jak to nierzadko zdarzało się wśród komunistów, była dla niego funkcją zastępczą nieśmiertelności."
W swojej autobiograficznej książce Jerofiejew zdecydował się pokazać losy swego ojca także z czasu, gdy ten dopiero "zmierzał do chwili, gdy stanie się ojcem" autora. A także cza, którym autor pisze:
- "Związek Radziecki to Imperium Słowa i Obrazu. Obcokrajowcy z trudem rozumieją, że zasadnicze życie w moim kraju do dziś, pomimo radykalnych zmian istnieje w głowie, w uwewnętrznionej samoakceptacji obrazów w systemie słowa, a nie w realu. Język - jedyny argument na korzyść istnienia Rosji. Dla partii życiową koniecznością było posiadanie monopolu na słowo, jak na wódkę."
- już w 1977 roku Jerofiejew zdecydował się "zbudować literacką bombę jądrową". W 1978 wydał w symbolicznych 12 egzemplarzach "Almanach wzgardzonej literatury, złożony z utworów zakazanych przez radziecką cenzurę, na zasadzie: Patrzcie, czego oni nie drukuja! Patrzcie, czego boi się władza! To była jedna chęć zaprezentowania władzy nago". W Almanachu zwanym Metropol 20 autorów z trzech pokoleń prezentowano "odtabuizowany obraz Rosji, z jej religijnymi poszukiwaniami, pijackimi burdami" itd. Najsławniejszym z autorów był Władimir Wysocki. Mimo pierwotnych deklaracji z tej inicjatywy wycofał się Trifonow i Okudżawa. Metropol wysłano na Zachód nie dla druku, ale by uniknąć konfiskaty. Ta decyzja, jak pisze autor: "zabiła jego ojca". Natychmiast odwołano go z placówki dyplomatycznej z Wiednia, odsunęli się od niego przyjaciele. Naciskano go, by przekonał syna do wyrażenia skruchy. Podobała mi się reakcja ojca. Nie przekonany o słuszności pomysłu syna, daleki od jego idei,odradził mu skruchę, mówiąc, że za sprawą "Metropolu" w ich rodzinie się pojawił jeden trup - on, ojciec, po skrusze będą dwa trupy - ojciec i syn.
Zdarzało się, że czułam przesyt zajmowaniem się przez autora sobą, swoim dzieciństwem, swoją rodziną. Chwilami. Niemniej czytałam z ogromną ciekawością, uderzona jego prowokacjami na temat Rosji, relacji rodziców i dzieci, procesu pisania i bycia pisarzem.
W książce - gra z pamięcią. Jerofiejew pisze to o młodości ojca, to o swoim dzieciństwie, to o współczesności (książkę wydano w 2004 roku). Igra z tą pamięcią: "W noc lania, przypomniałem sobie co zdarzy się wiele lat później".
W formie książki uderza ekspresja:
- "Pamięć podobna jest do trupa ogryzionego przez ukochanego psa. Pozostając samotnie w domu, godzinami wyje ze strachu i głodu, biegając wokół zabitego właściciela, ale głód przezwycięża wierność: objada swojego pana, najpierw ostrożnie, przede wszystkim jego gołe ręce, a potem nie wytrzymuje, rozum mu się mąci i rozrywa go na kawałki, porzucając pyskiem w różne strony, warcząc."
ale i ironia i dystans w pisaniu:
- "Cisza. Słońce. Łkające polarne noce (już minął na nie sezon, ale zostawmy, żeby było ładniej").
i odniesienia do literatury rosyjskiej:
- Motyw syna-rewolucjonisty i ojca-reakcjonisty występuje u Turgieniewa, Dostojewskiego i w "Petersburgu" Andreja Białego i w życiu bohatera.
Zdecydowanie warto przeczytać.
CYTATY:
o ROSJI:
- "Jeśli nawet jest w rosyjskim świecie coś oryginalnego, to nie smród wódy, lecz punkt przecięcia woli i absurdu, prawa i łaski - tajemnych znaków podskórnego biegu życia."
- "Rosja to zakładniczka tanich paradoksów. Achmatowa pisała, że wiersze rosną na śmieciach".
- "Obecna Rosja przypomina krowę na sznurku, która liberałowie ciągną na Zachodni rynek, a ona się zapiera uważając, że ją tam zhańbią, a może nawet zjedzą."
- "Rosji wykluto oczy; kręciła się w miejscu - to do przodu, to do tyłu."
- "Umarł Stalin i ZSRR zaczął się rozkładać dosłownie następnego dnia...I jakkolwiek kraj zabalsamowano, ten dalej się rozkładał, aż w końcu rozpadł się na cuchnące ochłapy".
- w latach 70-ch - "W sferze literatury sprawy dochodziły do absurdu: wystarczyło w wierszu użyć kilka razy słowa "czarny" i już poetę oskarżano o antypaństwowy pesymizm."
O RELACJACH MIĘDZY RODZICAMI A DZIEĆMI:
-"Dzieci zawsze zamykają nasze życie w pułapkę".
- "Jesteśmy właścicielami dzieci, bośmy je urodzili, to jest towar, który tylko my możemy sprzedać, a one z tym nigdy się nie pogodzą. Dzieci zdradzają nas całym swym postępowaniem: modą, tańcem, gustem, językiem, który służy do wykorzeniania naszego języka. Rodzimy dzieci, aby przedłużyć samych siebie w miłości - dzieci wrzeszczą, przeszkadzają spać, srają w pampersy, chorują. Wychodzimy w nocy i czekamy na nie przy stacji metra, żeby nikt im nie zrobił krzywdy, a one się nas wstydzą".
- "Jesteśmy dla dzieci buforem oddzielającym je od śmierci. One dla nas - nie tylko przedłużeniem rodu, ale też i obietnicą naszej osobistej wieczności, być może nie tak oczywistej, jak wieczność religijna, ale mimo wszystko wieczności. Z punktu widzenia śmierci jako najwyższego kryterium wiarygodności, nasze położenie jest wyraźnie nierówne. Śmierć dziecka zabija rodziców, to zamach na ich nieśmiertelność. Śmierć rodziców - to tylko osobista tragedia człowieka."
- "Zwodzimy jednak los. Wybieramy dzieci, do których nam bliżej, a od dzieci przypadkowych, poczętych na boku, często odwracamy się na zawsze - nie nadają się do naszej wieczności."
- "Uśmiech rodziców, wychodzących z porodówki - to nie roztropność, za którą trzeba później płacić. Dzieci nie dostrzegają naszych wysiłków - z tą oczywistością przyjdzie nam żyć. Błysk miłości przy stole w dniu naszych urodzin przypomina wyładowanie elektryczne przełożonej żarówki. Rodzicielskie czułostki -"syneczku!" - to ślepa uliczka, erotyzm bez wyjścia. Idzie jedna wielka odjebka, gramy w niej pasywna rolę przedłużenia rodu, od dawien dawna nieświadomego własnej ciągłości. Niepotrzebni - to ostateczna formuła porzucenia rodziców na starość. Nie wykupimy się spadkiem, nawet jeśli się trafił. Krzesła wyrzucone na śmietnik - to wszystko, co po nas zostanie.
Dzieci są nieludzkie. Jesteśmy opętani dozgonnym o nie strachem i bezsensowną dumą, która wybucha w naszych opowieściach o nich, co zawsze z boku wygląda śmiesznie. Rzecz nieprzyjemna, kiedy dzieci wyrastają na tępe i nieładne, ale jeżeli będą zbyt mądre i fortunne, wpędzą nas w kompleksy i staną się sędziami naszych niepowodzeń. Rodzice ukrywają wady swoich dzieci; dzieci z łatwością prowokują rozmowy o wadach swoich rodziców. (...) Dramatyzujemy każdy drobiazg, który przydarzy się dzieciom; one banalizują nasze dramaty, jeśli je w ogóle dostrzegą. Rodzice już wykonali najważniejszą rzecz w swoim życiu - urodzili nas. Cała reszta - jest nieistotna."
O ŚMIERCI:
- "Film amatorski to wojna ze śmiercią".
- "Rodzice mnie nie ochrzcili. Babcie nie zaniosły mnie potajemnie do cerkwi. Chrześcijaństwo mnie ominęło. W Związku Radzieckim uważano, że śmierci nie ma. Śmierć to samowolka. Marksistowska filozofia toczyła się obok śmierci, zatykając nos. Zmarłych traktowano skandalicznie, jak dezerterów. "
O BOGU:
"Bóg to nie pułkownik. lubi różnorodność."
O PISANIU I PISARZACH:
- "Żywiołem pisarza jest zdrada... Dostojewski oddał epitafium z nagrobka swojej matki oderwanemu członkowi lichego bohatera:
Spocznijcie miłe prochy
Do radosnego jutra".
- "Pisarz - to czysta kartka papieru. W przeciwnym wypadku - niekończąca się masturbacja".
- "Pisarze to gmatwacze....W trzydziestu procentach pisarz składa się z głębokiego samozadowolenia, w dwudziestu - z instynktu śmierci. Pozostałe pięćdziesiąt to wiara we własną wyjątkowość."
O PAMIĘCI:
- "Pamięć przypomina trupa".
- "Pamięć podobna jest do trupa ogryzionego przez ukochanego psa. Pozostając samotnie w domu, godzinami wyje ze strachu i głodu, biegając wokół zabitego właściciela, ale głód przezwycięża wierność: objada swojego pana, najpierw ostrożnie, przede wszystkim jego gołe ręce, a potem nie wytrzymuje, rozum mu się mąci i rozrywa go na kawałki, porzucając pyskiem w różne strony, warcząc."
WSPOMNIENIE STALINIZMU:
- Kumpel ojca Siergiej za deklamowanie wierszyka
"Stalin, Trocki i Uljanow
to jest banda chuliganów." - dostał kaes.
- Kara śmierci za wiersze? - mechanicznie zapytałem.
- Mówiłem mu, żeby nie recytował tych wierszy - odpowiedział ojciec."
- Dziad autora był przesłuchiwany przez Dzierżyńskiego w sprawie złota:
"- Bóg z wami! Jakie złoto? I odpowiedź Dzierżyńskiego:
- Buk nie z nami. Buk jest przeciw nam. Ale my go wykończymy".
- "Mama miała ciekawą pracę. Czytała to, czego innym zabraniano, za co można było być niezwłocznie rozstrzelanym."
O POLSCE:
- "W Polsce wciąż szukałem śladów Zachodu, chodziłem na amerykańskie filmy akcji, czytałem we francuskim centrum kultury czasopisma, ale w końcu okazało się, że zakochałem się właśnie w niej. Pokochałam jej niewidzialną wolność, dumnie wyprężona pierś jej pańskiego charakteru, pomimo skąpstwa społeczeństwa... Rosjanie nierzadko kochają Polskę bez wzajemności."
"Jeśli pośród wspaniałych ludzi Rosji przykładowo trzech na stu gotowych było podziwiać moje poglądy, to w Polsce bo dokładnie na odwrót"
O CZASIE:
- "Czas, jak dzikie zwierzę, zmienia tereny łowieckie".
- "Z tamtego kąta wieje wiatr starości. ... Ojciec do tej pory ma na głowie włosy, nie wyłysiał, ale ma coraz większe luki w pamięci, które nieudolnie maskuje żartami."
O SOBIE:
- "Zawsze lubiłem być na granicy - między ciepłem a zimnem, między kłamstwem a prawdą. Próg to moja prawdziwa ojczyzna".
- " Stałem się podobny do krótkiego kursu filozofii dwudziestego wieku. Brakowało mi oparcia. Wszystko było przypadkowe. Tylko cegła spadający na głowę wydawała mi się zjawiskiem uzasadnionym. Nie wiedziałem na czym zawiesić swoją moralność. Runął mój moralizm. Na pierwszym roku studiów chodziłem do biblioteki naukowej - to był mój właściwy uniwersytet. W szczenięcym zachwycie odkryłem dla siebie filozofię rosyjską od Sołowiowa do Bierdiajewa. Utonąłem w rosyjskim idealizmie. Podobał mi się jego otwarcie użytkowy charakter. W istocie to pseudofilozofia. Mowa była o zbawieniu samego siebie. Przecież tym samym zajmował się Dostojewski".
Wiktora Jerofiejewa (nie mylić z Wieniediktem Jerofiejewem od "Moskwy-Pietuszki") znam z czytanej jednym tchem "Encyklopedii duszy rosyjskiej". "Dobry Stalin" to autobiografia urodzonego w 1947 roku pisarza rosyjskiego. Czy rosyjskiego? Co prawda tytuł oryginału brzmi "Horoszij Stalin", ale sam autor za swoją ojczyznę uznaje zarówno Rosję, jak i Francję, w której z racji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-06
"Przyjaciel Moskal, Herostrates imperium rosyjskości" napisał o nim Tadeusz Konwicki. Rosjanin, który podobnie jak Czadajew, Włodzimierz Pieczerin i Mikołaj Strachow "podważył wartość rodzimej kultury w zestawieniu z Zachodem", a jednocześnie uchodząc wśród swoich za zdrajcę Rosji z ogromnym bólem przeżywa ją samą i bycie Rosjaninem. Tak pisze o nim jego tłumacz, Andrzej de Lazari, którego pasją jest zajmowanie się duszą polską i rosyjską.
Książeczka maleńka, a jednak aż gęsta od spostrzeżeń, obrazów, sformułowań, które chciało by mi się zacytować.
Urodzony w 1947 roku Jerofiejew napisał ją w duchu prowokacji. Rzucił ją, jakby światu i Rosji w twarz, chwilami sprawia wrażenie jakby plunął nią. Z wielkim bólem szydzi z Rosji i bycia Rosjaninem. Przeraża przedstawioną wizją, uwodzi, oburza, budzi obrzydzenie. Szokuje, obraża. Nuży wulgaryzmami. Niemniej mającymi tu swoje znaczenie, jak np w teorii głoszonego przez bohatera nachuizmu.
Jak na encyklopedię przystało napisano ją w formie haseł umieszczonych w ramach takich rozdziałów jak:
- Ja ci kocham
- Próby
- Pięciogwiazdkowa kostnica
- Szary jest w porządku
Hasła przeróżne:
od takich jak
- Widmo rosyjskiej świni
poprzez
- Moralna pomoc Hitlera
- Krwawa niedziela
- Rosyjski i radziecki
- Dlaczego Rosjanie boją się Żydów?
- Gallomania
- Wamp i wampir
- Znakomitość drugiego gatunku
po
- Lubię patrzeć jak dzieci umierają.
Wiktor Jerofiejew napisał książkę w pierwszej osobie,
w osobie bohatera, który pisze o sobie "będę wątpił do zwycięskiego końca", ale pojawiają się w niej też inni bohaterowie: panowie z KGB Sasza i Paweł Pałycz, amerykański szpieg Gregory Peck, kilka panienek i przede wszystkim Szary, ktoś, kto nie widzi swego odbicia w lustrze. Bity w dzieciństwie, mistrz sportu, za doświadczenie oporu zapłacił więzieniem, tam zgwałcony wyjechał na Zachód, by poza Rosją skomleć nad swoim losem. Ale Szary to człowiek wielu życiorysów. To także bandyta i polityk, ale i ktoś całkiem zwyczajny. Kim jest? Typowym Rosjaninem? Jego sędzią i katem? A może przewodnikiem po Rosji? Może było by to dla mnie bardziej zrozumiałe, gdybym nie zaczęła skakać po książce wędrując hasłami, a nie drogą rozwoju bohaterów. Może dlatego, że i takowego tu nie ma. Przeważa zwrot i zaskoczenie.
Rosja "w snach jego bohatera jest płotem", ale i "azjatycką dupą". Bohater jej nienawidzi, a jednocześnie o niczym innym nie chce pisać. Gardzi nią, a jednocześnie boli go ona przeogromnie.
Ktoś podczytując tę książkę obok mnie, powiedział (prawda, Joluś?), "To, co pisze o Rosjanach, pasuje do Polaków. O tym, że wolimy samo usprawiedliwianie się od samopoznania".
Oto próbki jego uwag:
- "Bozię trzeba zmienić. Chrystusowi czas na emeryturę"
- "Tęsknota to medytacja po rosyjsku. Tylko, zamiast nad czymś się skoncentrować, należy się rozproszyć. Jednak nawet, gdy całkowicie się rozproszysz, nie śpiesz się z tęsknotą. Najpierw usłysz w sobie dalekie wycie. Każdy Rosjanin potrafi usłyszeć to wycie. Jest ono obowiązkową częścią jesiennego deszczu, zastrachanej,ufnej nędzy, markotnego,ponurego wyglądu. Jest takie stare słowo pogost, które nastraja na dalekie wycie. Nic go nie zagłuszy - ani pieniądze, ani miłość. Ale to dopiero początek. dziecinne kulfony tęsknoty"
-
W rozdziale "Imiona ojców" Wiktor Władimirowicz pisze o rosyjskim otczestwie:
- "Rosjanin bez imienia ojca jest jak mężczyzna bez spodni. (...) Rosjanin taszczy na sobie ojca przez całe życie w jego imieniu"
w haśle "Historia":
"Patrzę na ludzi jak na materiał pomocniczy. Potrzebni mi są niekiedy dla zabicia nudy. Są dla mnie rozrywką, potem ich wyrzucam. Dziwi mnie, gdy ktoś z entuzjazmem mówi o czymś. Dla mnie to nieprzyzwoite."
W haśle "Opowieść o prawdziwym człowieku" - dyskusja między narratorem a Szarym:
- "kapitalizm nie różni się od komunizmu bardziej niż pająk od karalucha (...)
- komunizm jest szkodliwy dla życia, kapitalizm zaś dla duszy"
W haśle "Krwawa niedziela"
"Rosjan należy bić pałką.
Rosjan należy rozstrzeliwać.
Rosjan należy rozmazywać po ścianie.
Inaczej przestaną być Rosjanami.
Krwawa niedziela jest świętem narodowym."
W haśle "Karalusze kwiaty":
"Młodzież jest zjawiskiem przejściowym. Oderwali się i mają własne wyobrażenie o życiu. Chodzą do Pizza Hut, ciupciają, tańczą. Przyszłość - mroczna."
W szukającym tożsamości Rosji haśle:" Trzy siostry":
"Ludność Rosji nie tylko różni się od Europejczyków, lecz jest ich radykalnym przeciwieństwem
- Jeśli my to nie oni, to kim jesteśmy? Nie Azją przecież. (...)
- Trudno nas też nazwać eurazjatami. Nie łączymy obu kultur, a wewnętrznie do obu mamy wrogi stosunek. Są podstawy, by stwierdzić, że nas w ogóle nie ma".
Indii szukam wszędzie, więc znalazłam je nawet tutaj, w książce, przez którą właściwie przelewa się Rosja. Jerofiejew szukając odpowiedzi na pytanie, jakimi ludźmi są Rosjanie porównuje ich do innych narodów. Owszem gościnni, ale nie tak jak Gruzini, bezinteresowni, ale nie tak jak Indusi. W haśle "Zmiany na froncie zachodnim" pisze:
"Co minutę spóźnialiśmy się o rok. Wczoraj spóźniliśmy się na zawsze. Nie śpiesz się. Zwolnij kroku. Czas skręcić w inną stronę. Żałosna przyszłość hinduskich kikutów jest nam bliższa, rodzima. Tak słodko upokarzająca".
A w haśle "Otwarta trumna" pisze:
"Wystarczy, byśmy znaleźli się nad Gangesem, a z przerażenia staniemy się Europejczykami na widok i od smrodu płonących na brzegu trupów. Oszalejemy widząc charakterystyczne ogniska i bezłzawych, chudziutkich krewnych, święcie przekonanych o reinkarnacji. Dostrzeżemy w tym jedynie barbarzyństwo, pogaństwo i na złamanie karku popędzimy do domu. Pozwalano nam zerkać jedynie w krematoryjny wizjer, by nie było deficytu koszmarów, a i to do czasu. Słyszymy nie potrzaskiwanie bambusa, a stuk wbijanych gwoździ. Najpierw delikatny, później z ociąganiem się."
W haśle "Lubię patrzeć, jak dzieci umierają"
- "Obiecany koniec świata rozpoczął się w jednym kraju. (...)
Przecież żyjemy w absolutnie fałszywej rzeczywistości. Mówi się nam, jeżeli w ogóle coś nam się mówi, że dokonujemy transformacji z jednego systemu na inny i że tym zajmowaliśmy się przez całe lata 90-te. Brednie!Z jakiego systemu wychodzimy? Z socjalizmu? Nigdy nie mieliśmy socjalizmu. Socjalizm jest w Szwecji, a my mieliśmy państwowy dyktat. Dokąd idziemy? Do kapitalizmu?Przecież nawet nie mamy zalążków infrastruktury rynku. Pojawia się jedynie pozór działalności i realność nowego dyktatu państwowego. Zgoda - zmienionego, jednak jedynie po to, by mógł dalej istnieć. Po staremu boimy się władzy, choć wydawało by się, że ją wybieramy. Mknie obok nas z bezczelnymi gębami, z zuchwałymi migającymi kogutami. (...)
Wciąż nam się wydawało w Rosji, że jakoś to będzie. że jakoś przeskoczymy. Z pomocą złodziejstwa, Boga i Zachodu. Lecieliśmy w przepaść, a udawaliśmy, że szybujemy. Pyszniliśmy się przedstawiając siebie jako supermocarstwo. Nigdy nie chcieliśmy uznać bezmiaru naszego upadku.
Nie ma więc się co dziwić, że ukradziono nam ojczyznę."
Dziś zwracam książkę do biblioteki. To zmusi mnie do oderwania się od przepisywania cytatów z Jerofiejewa. Gdy miałam 10/11 lat "Potop" wzbudził we mnie taki entuzjazm, że ...pisałam go jeszcze raz. Tu przepisuję. Jeszcze jeden cytat, jeszcze jeden. Ale teraz naprawdę ostatni:
Z hasła 'Łańcuch"
"Rosyjska historia jest łańcuchem nieudanych reform.Wszyscy siedzimy na tym łańcuchu. Nowa reforma - stary skandal. Chwilowe nadzieje, trójkolorowe wstążki, mała wiara we własne możliwości, napalmowa pieczęć, od zdemaskowania do wyszydzenia.Objawienie się chuja w chwale. Najlepiej na czymś wojennym: na rydwanie, czołgu, wozie pancernym. Kompromitacja idei reformy przez niekompetencję nowej wierchuszki. Szybka deprawacja reformatorów. Gołe baby w łaźni są słodsze od marzenia o szczęściu Rosji. Kolejne rozczarowanie wierchuszki do mas i ludzi przyzwoitych do wierchuszki. Wstręt do władzy. Strzelanie do chuja u władzy. Rany, choroby, niewładna ręka, zwątpienie w przyjaciół, podejrzliwość, alkoholizm i byle jaki makiawelizm chuja u władzy. Informacje o jego zdrowiu. Jebani wybrańcy narodu.
Powszechne pragnienie porządku. Mutacja. Chuj u władzy jako człowiek porządku. Terror. Krotka ekstaza masochizmu. Masowa eksterminacja ludności. Omdlenie.
Podziemne szemranie inteligencji. Wracanie do wartości ludzkich po omdleniu. Przesłanki liberalizacji. Chuj u władzy jako wyzwoliciel. Palba w wyzwoliciela. Są też uzupełnienia. Od reformy do reformy wyczerp[uje się potencjał ludzki. Ludność traci siły."
Czytałam ze smutkiem.
Kiedyś jechałam stopem przez Rosję. Kierowca ciężarówki spytał nas śmiejąc się:
- I co studentoczki, kiedy robimy kolejną rewolucję?
Potem nagle twarz mu spoważniała i z gniewem powiedział:
- Przesuwać koryto pod kolejną mordę? Jeśli już, to nie moimi rękoma.
Ciekawa i smutna książka, po której chce mi się nie tylko jeszcze więcej czytać o Rosji, ale pojechać znowu do niej, poznawać ją na miejscu. Nie odstraszył mnie Jerofiejew, choć chwilami drażnił tym swoim "każdy Rosjanin..." Podziwiam jego odwagę.
Kopia postu ze strony nietylkoindie.pl
"Przyjaciel Moskal, Herostrates imperium rosyjskości" napisał o nim Tadeusz Konwicki. Rosjanin, który podobnie jak Czadajew, Włodzimierz Pieczerin i Mikołaj Strachow "podważył wartość rodzimej kultury w zestawieniu z Zachodem", a jednocześnie uchodząc wśród swoich za zdrajcę Rosji z ogromnym bólem przeżywa ją samą i bycie Rosjaninem. Tak pisze o nim jego tłumacz, Andrzej de...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-12
Wracam do książki przeczytanej i opisanej jeszcze we wrześniu na Sardynii (post mi zniknął w niebycie:(. Podnosząc co pewien czas wzrok, by spojrzeć na Morze Srodziemne pozwalałam się otaczać obrazom to Niemiec, to Azerbejdżanu, czy Izraela i Palestyny. Wraz z bohaterką szarpiąc się z uwierającą rzeczywistością, z zamętem w tożsamości. Kim jest Masza? Żydowską wnuczką kogoś, kto przeżył Holocaust? Azerką zmuszoną w dzieciństwie w wyniku wojny o Górny Karabach do ucieczki z ogarniętego rzeziami Baku? Obywatelką Niemiec podejrzaną ze względu na swoje radziecko-azersko-żydowskie korzenie? Wykorzenieni próbują latać. I tak czyni bohaterka. Na skutek choroby i śmierci uwolniona z więzi z mężczyzną, znów skonfrontowana ze stratą, po Azerbejdżanie i Niemczech szuka dla siebie kolejnego miejsca w Izraelu. W Izraelu i w sercach, a także ciałach ludzi, mężczyzn i kobiet, których bliskościo-obcością się pociesza. Spotykając się z rasizmem, podziałem na lepszych i gorszych, tych których traktuje się jak zagrożenie. I w Azerbejdżanie i w Niemczech i w Izraelu. Ciągnie ją właśnie do tych o dwuznacznych dla wielu, bo arabskich, muzułmańskich, a może żydowskich korzeniach. Szuka swojskości w obcości.
Zaciekawił mnie - przedstawiany na płaszczyźnie wspomnień - wątek Azerbejdżanu w czas wojny o Górny Karabach. Nie znałam tej części historii. Jeszcze ciekawszy wydał mi się Izrael przedstawiony oczyma bohaterki szukającej siebie także w więziach z Palestyńczykami.
Książka napisana szczerze, z bólem, realistycznie. Naprawdę ciekawa.
Kopia postu ze strony nietylkoindie.pl
Wracam do książki przeczytanej i opisanej jeszcze we wrześniu na Sardynii (post mi zniknął w niebycie:(. Podnosząc co pewien czas wzrok, by spojrzeć na Morze Srodziemne pozwalałam się otaczać obrazom to Niemiec, to Azerbejdżanu, czy Izraela i Palestyny. Wraz z bohaterką szarpiąc się z uwierającą rzeczywistością, z zamętem w tożsamości. Kim jest Masza? Żydowską wnuczką...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wróciłam do książki po latach. Dzięki filmowi Gleba Panfiłowa. W pamięci mając tylko dialog z przesłuchiwanym Bobyninem i jego odpowiedź na groźby:
- Trzeba było mi coś zostawić, o co bym drżał. Pozbawiając mnie wszystkiego, uczyniliście mnie człowiekiem wolnym.
"Archipelag Gułag", "Odział chorych na raka" i "Jeden dzień Iwana Denisowicza", który Sołżenicyn nazwał donosem napisanym na siebie, to ważne książki z mojej przeszłości. Podobnie przejmująco realistycznie, w oparciu o własne doświadczenia Sołżenicyn napisał "Pierwszy krąg". Opisana w nim historia budzi we mnie grozę i współczucie, stawia pytanie,o co lub o kogo ja oparłabym się w czas próby, jaka jest granica zaparcia się siebie, wierności bliskim, co w nas pomaga się temu oprzeć,co temu sprzyja.
Trzy dni 1949 roku. Od 24 po 27 grudnia. W podmoskiewskiej "szaraszce" Marfino enkawudziści od lat przetrzymują więźniów systemu na specjalnych prawach. To gułag najtęższych mózgów Rosji za miskę soczewicy sprzedających swoje talenty na potrzeby reżimu. Przedwczesne uwolnienie można kupić za wynalezienie urządzeń do podglądania, podsłuchiwania, lepszego wyłapywania niepokornych, za pomoc w rozpoznaniu głosu dyplomaty, który zadzwonił do ambasady amerykańskiej uprzedzając o próbie przejęcia informacji umożliwiających komunistom zbudowanie własnej bomby atomowej. Człowiekiem tym jest Innokientij Wołodin. Jeśli go złapią, przyjdzie mu zamienić zagraniczne wojaże, widok pereł na szyi żony, blask kandelabrów i kryształów na przyjęciach na zapluty kąt niewiele większej od człowieka celi, na rozbite usta i upokorzenie nastawiania nagich pośladków do sprawdzenia, czy niczego nie przemyca w odbycie. Jeśli przyjadą po niego, to zedrą mu pagony z munduru, odetną wszystkie guziki, zabierając zegarek i obrączkę do depozytu pozbawią go czasu i więzi. Oprócz Wołodina bohaterami powieści Aleksandra Sołżenicyna są uwięzieni specjaliści, fizycy, czekające na nich latami żony, uwodzący ich obietnicami enkawudziści i "wolniaszki", pracujące z nimi w laboratoriach kobiety, które donosząc na nich jednocześnie zaspokajają ich potrzeby czułości lub choćby tylko seksu. Więźniowie szaraszki stoją przed wyborem: przeżyć uwięzienie w komfortowych warunkach z nadzieją na wcześniejsze uwolnienie lub odrzucić współpracę ze znienawidzonym reżimem i zapłacić za to zsyłką do obozów Syberii.
Oto ci, którzy w ciągu tych trzech dni dokonają różnych wyborów, dzięki którym uzyskają wolność zewnętrzną lub wewnętrzną:
- Iliarion Gierasimow z żoną umęczoną utratą pracy, miejsca życia i nawet przez rodzinę przymuszaną do rozwodu z zadżumionym mężem, błagająca go o współpracę z reżimem jako szansę na powrót do niej.
- Ilja Chorobrow, którego aresztowano za wyzwiska napisane na karcie wyborczej obok nazwisk kandydatów, uparcie odmawia współpracy otwarcie krytykując system.
- Rostisław Doronin, którego aresztowali na podrabianiu dokumentów i który w szaraszce wpadł na pomysł jak z zapisów, kto z więźniów, ile zarabia, odkryć stukaczy (donosicieli).
- Lew Rubin, któremu nawet więzienie nie odebrało wiary w dążący ku świetlanej przyszłości komunizm.
- Dymitr Sołogdin, który wyrósł w rodzinie nienawidzącej systemu od dziecka ucząc się udawać, że dzieli entuzjazm wroga.
Wyjątkową pozycję wśród nich zajmuje stróż, niepiśmienny Spirydon Jegorow, który boleje nad tym, że uwięziony nie może obronić swoje 21-letniej córki, samej wśród obcych na wyrębie lasów w Syberii. I wreszcie zaprzyjaźniony z nim Gleb Nierżyn, alter ego Sołżenicyna, który swoje doświadczenia z obozu zapisuje na bieżąco, by dać ludziom świadectwo z piekła, którego wyższy, pierwszy krąg stanowi szaraszka.
Warto przeczytać, najlepiej w oryginale.
Wróciłam do książki po latach. Dzięki filmowi Gleba Panfiłowa. W pamięci mając tylko dialog z przesłuchiwanym Bobyninem i jego odpowiedź na groźby:
- Trzeba było mi coś zostawić, o co bym drżał. Pozbawiając mnie wszystkiego, uczyniliście mnie człowiekiem wolnym.
"Archipelag Gułag", "Odział chorych na raka" i "Jeden dzień Iwana Denisowicza", który Sołżenicyn nazwał...
W 1917 roku dotychczasowa Rosja się rozpadla. Doszło do podziału wewnątrz narodu. Na czerwonych i białych. Jedni zabijali drugich. Braterska rzeź, w której biali przegrali. Z portów Wladywostoku i Krymu odpływaly statki z uciekinierami. Tych, którzy nie zdążyli lub nie chcieli opuścić Rosji nierzadko zabijano. Tak jak rozstrzelano cara Mikołaja II z żoną, czwórką córek i czternastoletnim synem Aleksiejem.
Do tego momentu zmierza ta historia rosyjskiej baletnicy zakochanej w żonatym lekarzu carewicza. Odkrywana dziesiątki lat później w listach pozostawionych przez zmarłą staruszkę w Ameryce.
Ksiazek Danielle Steel nie czytałam dotychczas. Kojarzą mi się z miłosnymi czytadłami. Tym razem jednak buszując po cudzej biblioteczce zatrzymałam się na tej książce, by móc pobyć trochę w Carskim Siole, w Petersburgu, w Maryjskim Balecie i na dworze cara. W przeciwieństwie do bohaterów świadoma zbliżającego się końca ich świata.
Przerzucając strony, kartkujac powieść wyszłam z obrazu baletek, medalionu i listów zmarłej staruszki. Znalazłam je też na końcu opowieści o miłości kogoś o według mnie bardzo nierosyjskim imieniu Danina. To chyba schemat wielu książkowych romansów: po śmierci babci wnuczka odkrywa tajemnicę jej miłości z czasów młodości.
Ale jako że w rodzinie mam kogoś, kto w wieku siedemnastu lat wybiegł pożegnawszy matkę i siostrę z armią Judenicza na zawsze opuszczając Carskie Sioło, pozwoliłam tej historii zabrać trochę mojego czasu.
W 1917 roku dotychczasowa Rosja się rozpadla. Doszło do podziału wewnątrz narodu. Na czerwonych i białych. Jedni zabijali drugich. Braterska rzeź, w której biali przegrali. Z portów Wladywostoku i Krymu odpływaly statki z uciekinierami. Tych, którzy nie zdążyli lub nie chcieli opuścić Rosji nierzadko zabijano. Tak jak rozstrzelano cara Mikołaja II z żoną, czwórką córek i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-09
Akunina znam tylko z "Pór roku" (powieści napisanej pod pseudonimem Anny Borisowej) i adaptacji filmowej "Radcy stanu"."Walet Pikowy" to króciutka, 141-stronicowa powieść napisana żartobliwie, z sugestywnymi postaciami bohaterów, zabawną intrygą, przebierankami i zwrotami akcji. Chętnie pobyłam, dzięki Akuninowi, w świecie carskiej Rosji, przyglądając się pojedynkowi dwóch osób: oszusta, który swoje zuchwałe i przemyślane akcje pieczętuje wizytówką w postaci karty z waletem pikowym i demaskującego go detektywa Fandorina.
Kolejnym bohaterem opowieści jest pomocnik agenta, którego Akunin przedstawia nam tymi słowami: "Na całym bożym świecie nie było człowieka bardziej nieszczęsnego niż Anisij Tulipanów. No może gdzieś w Czarnej Afryce czy innej Patagonii, ale bliżej - co to, to nie". I temu właśnie nieszczęśnikowi zdarzy się nad ikoną Matki Boskiej Pocieszycielki Strapionych zobaczyć białego gołębia - znak cudownej odmiany życia. I rzeczywiście z osoby w oczach innych i swoich nieważnej staje się on szanowanym pomocnikiem Fandorina, uczestniczy w zaskakujących zdarzeniach, demaskuje cudze maski sam przyjmując też dla śledztwa różne role, wymagające zmiany tożsamości. Doceniony przez Fandorina za opiekę nad upośledzoną siostrą słowami "Bóg dał panu fundament na całe życie".
Akunin przedstawia nam swych bohaterów przeplatając rozdziały poświęcone Anisijowi i Fandorinowi z tymi, w których autor wtajemnicza nas w myśli i zamiary Momusa. Imię to wywodzi się z greckiej mitologii i oznacza syna Nocy, prześmiewcę i złośliwca. I kimś takim jest tytułowy Walet Pikowy, który swoje oszustwa zaczął od opanowania do mistrzostwa sztuki słuchania, aby poznawszy ludzi umieć im się spodobać po to, by ich oszukać.
Akunin pisze o tym zabawnie, podsumowując np klęskę Waleta i jego Mimi słowami: "Wycofywali się z Moskwy jak Francuzi - w wielkim przygnębieniu."
Jedno z oszustw ma za tło Maślenicę, której obrazy pamiętam z filmu "Cyrulik Sybirski", czas, gdy "Moskwa hucznie obchodziła Niedzielę Odpuszczenia Grzechów, ostatni dzień beztroskiego, zapustnego tygodnia. Jutro od świtu zacznie się post i modlitwy", ale dziś "na gwarnym placu nie tylko bawiono się i obżerano blinami. Przed bogatą, kupiecką Cerkwią Matki Boskiej Smoleńskiej długim szeregiem siedzieli żebracy, kłaniali się do ziemi, prosili prawosławny lud o przebaczenie i sami przebaczali. Wiele osób podchodziło do nich z jałmużną - ten dawał blina, tamten stopkę wódki, jeszcze inny kopiejkę".
W opowieści takie ruskie smaczki, jak nazwy karczm: Katorga, Syberia i Etap, czy postać "jurodiwego", nawiedzonego, obłąkanego, uznawanego przez lud rosyjski za świętego.
Z przyjemnością spędziłam nad tą książką cały wieczór, zastanawiając się, czy nie poszukać zabawy w innych historiach przygód detektywa Fandorina opisanych przez Gruzina Grigorija Czhartiszwili przyswojonego Rosji pod nazwiskiem Borisa Akunina (z japońskiego: łotr).
CYTAT:
"Na dziesięciu ludzi dziewięciu to tacy, którzy sami wszystko o sobie opowiedzą, byle byś tylko chciał słuchać. Przecież tak naprawdę nikt nikogo nie słucha - to zdumiewające. W najlepszym razie, jeśli człowiek jest dobrze wychowany, to poczeka na przerwę w rozmowie i znów zacznie mówić o sobie. A iluż ważnych i ciekawych rzeczy można się dowiedzieć, gdy się umie słuchać."
Akunina znam tylko z "Pór roku" (powieści napisanej pod pseudonimem Anny Borisowej) i adaptacji filmowej "Radcy stanu"."Walet Pikowy" to króciutka, 141-stronicowa powieść napisana żartobliwie, z sugestywnymi postaciami bohaterów, zabawną intrygą, przebierankami i zwrotami akcji. Chętnie pobyłam, dzięki Akuninowi, w świecie carskiej Rosji, przyglądając się pojedynkowi dwóch...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wiktora Jerofiejewa( nie mylić z Wieniediktem Jerofiejewem od "Moskwy-Pietuszki") znam z czytanej jednym tchem "Encyklopedii duszy rosyjskiej". "Dobry Stalin" to autobiografia urodzonego w 1947 roku pisarza rosyjskiego. Czy rosyjskiego? Co prawda tytuł oryginału brzmi "Horoszij Stalin", ale sam autor za swoją ojczyznę uznaje zarówno Rosję, jak i Francję, w której z racji ojca dyplomaty spędził dzieciństwo. Bliska mu jest Moskwa, ale i Paryż, w którym studiował. Patrzy na świat z punktu widzenia i Zachodu i Rosji. Dzieciństwo spędził w Paryżu, w czas, gdy jeszcze " nie istniała poprawność polityczna, można więc było się bawić w kowbojów i Indian". Kuszony w Paryżu malarstwem Van Gogha, Modiglianiego i Gauguina.
Jego ojciec obracał się wśród tych, którzy decydowali wówczas o losach Rosji. Osobiście stykał się ze Stalinem i Mołotowem,kontakt z którym Jerofiejew komentuje myślą: "Idea długowieczności, jak to nierzadko zdarzało się wśród komunistów, była dla niego funkcją zastępczą nieśmiertelności."
W swojej autobiograficznej książce Jerofiejew zdecydował się pokazać losy swego ojca także z czasu, gdy ten dopiero "zmierzał do chwili, gdy stanie się ojcem" autora. A także czas, gdy uważając, że
- "Związek Radziecki to Imperium Słowa i Obrazu. Obcokrajowcy z trudem rozumieją, że zasadnicze życie w moim kraju do dziś, pomimo radykalnych zmian istnieje w głowie, w uwewnętrznionej samoakceptacji obrazów w systemie słowa, a nie w realu. Język - jedyny argument na korzyść istnienia Rosji. Dla partii życiową koniecznością było posiadanie monopolu na słowo, jak na wódkę."
- już w 1977 roku Jerofiejew zdecydował się "zbudować literacką bombę jądrową". W 1978 wydał w symbolicznych 12 egzemplarzach "Almanach wzgardzonej literatury, złożony z utworów zakazanych przez radziecką cenzurę, na zasadzie: Patrzcie, czego oni nie drukują! Patrzcie, czego boi się władza! To była jedna chęć zaprezentowania władzy nago". W Almanachu zwanym Metropol 20 autorów z trzech pokoleń prezentowało "odtabuizowany obraz Rosji, z jej religijnymi poszukiwaniami, pijackimi burdami" itd. Najsławniejszym z autorów był Władimir Wysocki. Mimo pierwotnych deklaracji z tej inicjatywy wycofał się Trifonow i Okudżawa. Metropol wysłano na Zachód nie dla druku, ale by uniknąć konfiskaty. Ta decyzja "zabiła jego ojca". Natychmiast odwołano go z placówki dyplomatycznej z Wiednia, odsunęli się od niego przyjaciele. Naciskano go, by przekonał syna do wyrażenia skruchy. Podobała mi się reakcja ojca. Nie przekonany o słuszności pomysłu syna, daleki od jego idei odradził mu skruchę, mówiąc, że za sprawą "Metropolu" w ich rodzinie się pojawił jeden trup - on, ojciec, po skrusze będą dwa trupy - ojciec i syn.
Zdarzało się, że czułam przesyt zajmowaniem się przez autora sobą, swoim dzieciństwem, swoją rodziną. Chwilami. Niemniej czytałam z ciekawością, uderzona jego prowokacjami na temat Rosji, relacji rodziców i dzieci, czy procesu pisania i bycia pisarzem.
W książce - gra on z pamięcią. Jerofiejew pisze to o młodości ojca to o swoim dzieciństwie, to o współczesności (książkę wydano w 2004 roku). Igra z tą pamięcią: "W noc lania, przypomniałem sobie co zdarzy się wiele lat później".
W formie książki uderza ekspresja:
- "Pamięć podobna jest do trupa ogryzionego przez ukochanego psa. Pozostając samotnie w domu, godzinami wyje ze strachu i głodu, biegając wokół zabitego właściciela, ale głód przezwycięża wierność: objada swojego pana, najpierw ostrożnie, przede wszystkim jego gołe ręce, a potem nie wytrzymuje, rozum mu się mąci i rozrywa go na kawałki, porzucając pyskiem w różne strony, warcząc."
ale i ironia i dystans w pisaniu:
- "Cisza. Słońce. Łkające polarne noce (już minął na nie sezon, ale zostawmy, żeby było ładniej").
i odniesienia do literatury rosyjskiej:
- Motyw syna-rewolucjonisty i ojca-reakcjonisty występuje u Turgieniewa, Dostojewskiego i w "Petersburgu" Andreja Białego i w życiu bohatera.
Warto przeczytać.
CYTATY:
o ROSJI:
- "Jeśli nawet jest w rosyjskim świecie coś oryginalnego, to nie smród wódy, lecz punkt przecięcia woli i absurdu, prawa i łaski - tajemnych znaków podskórnego biegu życia."
- "Rosja to zakładniczka tanich paradoksów. Achmatowa pisała, że wiersze rosną na śmieciach".
- "Obecna Rosja przypomina krowę na sznurku, która liberałowie ciągną na Zachodni rynek, a ona się zapiera uważając, że ją tam zhańbią, a może nawet zjedzą."
- "Rosji wykluto oczy; kręciła się w miejscu - to do przodu, to do tyłu."
- "Umarł Stalin i ZSRR zaczął się rozkładać dosłownie następnego dnia...I jakkolwiek kraj zabalsamowano, ten dalej się rozkładał, aż w końcu rozpadł się na cuchnące ochłapy".
- w latach 70-ch - "W sferze literatury sprawy dochodziły do absurdu: wystarczyło w wierszu użyć kilka razy słowa "czarny" i już poetę oskarżano o antypaństwowy pesymizm."
O RELACJACH MIĘDZY RODZICAMI A DZIEĆMI:
-"Dzieci zawsze zamykają nasze życie w pułapkę".
- "Jesteśmy właścicielami dzieci, bośmy je urodzili, to jest towar, który tylko my możemy sprzedać, a one z tym nigdy się nie pogodzą. Dzieci zdradzają nas całym swym postępowaniem: modą, tańcem, gustem, językiem, który służy do wykonywania naszego języka. Rodzimy dzieci, aby przedłużyć samych siebie w miłości - dzieci wrzeszczą, przeszkadzają spać, srają w pampersy, chorują. Wychodzimy w nocy i czekamy na nie przy stacji metra, żeby nikt im nie zrobił krzywdy, a one się nas wstydzą".
- "Jesteśmy dla dzieci buforem oddzielającym je od śmierci. One dla nas - nie tylko przedłużeniem rodu, ale też i obietnicą naszej osobistej wieczności, być może nie tak oczywistej, jak wieczność religijna, ale mimo wszystko wieczności. Z punktu widzenia śmierci jako najwyższego kryterium wiarygodności, nasze położenie jest wyraźnie nierówne. Śmierć dziecka zabija rodziców, to zamach na ich nieśmiertelność. Śmierć rodziców - to tylko osobista tragedia człowieka."
- "Zwodzimy jednak los. Wybieramy dzieci, do których nam bliżej, a dzieci przypadkowe, poczęte na boku, często odwracamy na zawsze - nie nadają się do naszej wieczności."
- "Uśmiech rodziców, wychodzących z porodówki - to nie roztropność, za którą trzeba później płacić. Dzieci nie dostrzegają naszych wysiłków - z tą oczywistością przyjdzie nam żyć.Błysk miłości przy stole w dniu naszych urodzin przypomina wyładowanie elektryczne przełożonej żarówki. Rodzicielskie czułostki -"syneczku!" - to ślepa uliczka, erotyzm bez wyjścia. Idzie jedną wielką odjebka, gramy w niej pasywna rolę przedłużenia rodu, od dawien dawna nieświadomego własnej ciągłości. Niepotrzebni - to ostateczna formuła porzucenia rodziców na starość. Nie wykupimy się spadkiem, nawet jeśli się trafił. Krzesła wyrzucone na śmietnik - to wszystko, co po nas zostanie.
Dzieci są nieludzkie. Jesteśmy opętani dozgonnym o nie strachem i bezsensowną dumą, która wybucha w naszych opowieściach o nich, co zawsze z boku wygląda śmiesznie. Rzecz nieprzyjemna, kiedy dzieci wyrastają na tępe i nieładne, ale jeżeli będą zbyt mądre i fortunne, wpędzą nas w kompleksy i staną się sędziami naszych niepowodzeń. Rodzice ukrywają wady swoich dzieci; dzieci z łatwością prowokują rozmowy o wadach swoich rodziców. (...) Dramatyzujemy każdy drobiazg, który przydarzy się dzieciom; one banalizują nasze dramaty, jeśli je w ogóle dostrzegą. Rodzice już wykonali najważniejszą rzecz w swoim życiu - urodzili nas. Cała reszta - jest nieistotna."
O ŚMIERCI:
- "Film amatorski to wojna że śmiercią".
- "Rodzice mnie nie ochrzcili. Babcie nie zaniosły mnie potajemnie do cerkwi. Chrześcijaństwo mnie ominęło. W Związku Radzieckim uważano, że śmierci nie ma. Śmierć to samowolka. Marksistowska filozofia toczyła się obok śmierci, zatykając nos. Zmarłych traktowano skandalicznie, jak dezerterów. "
O BOGU:
"Bóg to nie pułkownik. lubi różnorodność."
O PISANIU I PISARZACH:
- "Żywiołem pisarza jest zdrada... Dostojewski oddał epitafium z nagrobka swojej matki oderwanemu członkowi lichego bohatera:
Spocznijcie miłe prochy
Do radosnego jutra".
- "Pisarz - to czysta kartka papieru. W przeciwnym wypadku - niekończąca się masturbacja".
- "Pisarze to gmatwacze....W trzydziestu procentach pisarz składa się z głębokiego samozadowolenia, w dwudziestu - z instynktu śmierci. Pozostałe pięćdziesiąt to wiara we własną wyjątkowość."
O PAMIĘCI:
- "Pamięć przypomina trupa".
- "Pamięć podobna jest do trupa ogryzionego przez ukochanego psa. Pozostając samotnie w domu, godzinami wyje ze strachu i głodu, biegając wokół zabitego właściciela, ale głód przezwycięża wierność: objada swojego pana, najpierw ostrożnie, przede wszystkim jego gołe ręce, a potem nie wytrzymuje, rozum mu się mąci i rozrywa go na kawałki, porzucając pyskiem w różne strony, warcząc."
WSPOMNIENIE STALINIZMU:
- Kumpel ojca Siergiej za deklamowanie wierszyka
"Stalin, Trocki i Uljanow
to jest banda chuliganów." - dostał kaes.
- Kara śmierci za wiersze? - mechanicznie zapytałem.
- Mówiłem mu, żeby nie recytował tych wierszy - odpowiedział ojciec."
- Dziad autora był przesłuchiwany przez Dzierżyńskiego w sprawie złota:
"- Bóg z wami! Jakie złoto? I odpowiedź Dzierżyńskiego:
- Buk nie z nami. Buk jest przeciw nam. Ale my go wykończymy".
- "Mama miała ciekawą pracę. Czytała to, czego innym zabraniano, za co można było być niezwłocznie rozstrzelanym."
O POLSCE:
- "W Polsce wciąż szukałem śladów Zachodu, chodziłem na amerykańskie filmy akcji, czytałem we francuskim centrum kultury czasopisma, ale w końcu okazało się, że zakochałem się właśnie w niej. Pokochałam jej niewidzialna wolność, dumnie wyprężona pierś jej pańskiego charakteru, pomimo skąpstwa społeczeństwa... Rosjanie nierzadko kochają Polskę bez wzajemności."
"Jeśli pośród wspaniałych ludzi Rosji przykładowo trzech na stu gotowych było podzielić moje poglądy, to w Polsce bo dokładnie na odwrót"
O CZASIE:
- "Czas, jak dzikie zwierzę, zmienia tereny łowieckie".
- "Z tamtego kąta wieje wiatr starości. ... Ojciec do tej pory ma na głowie włosy, nie wyłysiał, ale ma coraz większe luki w pamięci, które nieudolnie maskuje żartami."
O SOBIE:
- "Zawsze lubiłem być na granicy - między ciepłem a zimnem, między kłamstwie. A prawdą. Próg to moja prawdziwa ojczyzna".
- " Stałem się podobny do krótkiego kursu filozofii dwudziestego wieku. Brakowało mi oparcia. Wszystko było przypadkowe. Tylko cegła spadający na głowę wydawała mi się zjawiskiem uzasadnionym. Nie wiedziałem na czym zawiesić swoją moralność. Runął mój moralizm. Na pierwszym roku studiów chodziłem do biblioteki naukowej - to był mój właściwy uniwersytet. W szczenięcym zachwycie odkryłem dla siebie filozofię rosyjską od Sołowiowa do Bierdiajewa. Utonąłem w rosyjskim idealizmie. Podobał mi się jego otwarcie użytkowy charakter. W istocie to pseudofilozofia. Nowa była o zbawieniu samego siebie. Przecież tym samym zajmował się Dostojewski".
Wiktora Jerofiejewa( nie mylić z Wieniediktem Jerofiejewem od "Moskwy-Pietuszki") znam z czytanej jednym tchem "Encyklopedii duszy rosyjskiej". "Dobry Stalin" to autobiografia urodzonego w 1947 roku pisarza rosyjskiego. Czy rosyjskiego? Co prawda tytuł oryginału brzmi "Horoszij Stalin", ale sam autor za swoją ojczyznę uznaje zarówno Rosję, jak i Francję, w której z racji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05-11
17 historii. 17 bohaterów. Spośród bogaczy, spośród bezdomnych. Barbara Włodarczyk zna Rosję od lat. Różną Rosję. Wraz z nią podróżujemy po Bajkale, po wioskach w głębi kraju, ale i jesteśmy w salonach fryzjerskich czy siłowniach otwartych w Moskwie nocą dla tych, którzy w dzień do wieczora pracują. Płyniemy łodzią nad przezroczystą wodną przepaścią kilkudziesięciu metrów podziwiając bogactwo ryb łowionych w Bajkale, jedziemy w kabinie maszynisty metrem moskiewskim, na Placu Czerwonym jesteśmy świadkami serdecznej komitywy między sobowtórami Lenina Stalina i cara Mikołaja II, których losy w życiu splotły się tragicznie. W kolejnej historii cofamy się w grozie przed pijanymi pensjonariuszami domu starców, w którym obok siebie wegetuje kilkuset ludzi - byli więźniowie obok chorych, starych emerytów.
Poszczególne historie budzą we mnie różne uczucia. Opowieść o Wasi z Dworca Jarosławawskiego, 12-latka żyjącego na ulicy - głęboki smutek. Spotkanie z Tasakiem, neofaszystą, głoszącym hasło "Rosja dla Rosjan", kimś, kto łamie czaszki ludziom z Kaukazu skacząc po nich nogami obutymi w glany - grozę. Do tych, kto pada jego ofiarą mógłby należeć czarnoskóry Jean. Radny z głębi Rosji, który za swoją funkcję nie bierze pieniędzy i do łez przejmuje się losem ludzi. Budzi sympatię.
Historia Żeni Czirikowej, która od protestów w obronie lasu w Chimkach przeszła do organizowania wielotysięcznych demonstracji przeciwko Putinowi - budzi podziw dla odwagi i nadzieję.
Drugą stronę medalu jej historii pokazuje los byłej bizneswomen, która skazana za malwersacje po wyjściu z więzienia założyła sektę, która czci Putina jako wcielenie świętego Pawła. Podobnie odmienił swój los German, milioner, który przegrawszy walkę wyborczą o prezydenturę zrezygnował z luksusu i zaszył się z rodziną w lesie decydując się na życie bez komputera, komórek i telewizora. W prostocie prawosławia, despotycznie narzucanej bliskim.
Ideał wychowania tradycyjnego kultywują też moskiewskie szkoły kadetów, ale i kadetek. Od 10 roku życia dziewczyny żyją tam zamknięte w internacie, ćwiczone w posłuszeństwie, strzelaniu z Kałasznikowa, ale i w pieczeniu blinów i tańcach dworskich.
Dzięki autorce poznajemy też Nadię, prawniczkę, byłą agentkę służb specjalnych, snajperkę z Czeczenii, dziś bodyguard VIP-ów i szefową szkoły ćwiczącej kobiecych bodyguardów. Barbara Włodarczyk odwiedza z nią grób Anny Politkowskiej, rosyjskiej dziennikarki zabitej za odwagę w zajmowaniu się problemem Czeczenii. Przy okazji wspominając innych zabitych od bomb i strzałów dziennikarzy Rosji - Dimę Chołodowa, Włada Listiewa i Paula Chlebnikowa. Tych, którym zabrakło ochrony bodyguardów.
Wstrząsnęła mną kończąca reportaże historia z lasu katyńskiego.
Napisane żywo, bez osądzania, ze współczuciem dla ludzi. Podziwiam odwagę i wiedzę autorki. Wdzięczna jestem za budowanie ducha jedności między Polską a Rosją.
Warto przeczytać.
17 historii. 17 bohaterów. Spośród bogaczy, spośród bezdomnych. Barbara Włodarczyk zna Rosję od lat. Różną Rosję. Wraz z nią podróżujemy po Bajkale, po wioskach w głębi kraju, ale i jesteśmy w salonach fryzjerskich czy siłowniach otwartych w Moskwie nocą dla tych, którzy w dzień do wieczora pracują. Płyniemy łodzią nad przezroczystą wodną przepaścią kilkudziesięciu metrów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05-01
"Azazel" to kryminalna historia retro, którą Boris Akunina rozpoczyna swoją opowieść o śledczym Eraście Fandorinie. Historia dzieje się w realiach XIX-wiecznej Rosji. Poznałam bohatera w sytuacjach, gdy dysponował już pewnym doświadczeniem w śledztwie, gdy cieszył się już renomą. Z późniejszych powieściach Akunina "Walet Pikowy" i "Gambit tureckim". Polubiłam go, więc chętnie wróciłam do kolejnej zagadki, która czyni z osieroconego, przymuszonego do rezygnacji ze studiów na rzecz pracy urzędniczyny - podziwianego śledczego. Mówi się tu o nim jako o kimś młodziutkim, jeszcze, bo bazującym na umiejętnościach "nabytych w niedawnym dzieciństwie", ale już "strzeżonym przez los człowieku z aureolą". I on to właśnie z narażeniem życia stara się w Moskwie, Londynie i Petersburgu w czas białych nocy rozwikłać zagadkę samobójstwa i zabójstwa studentów spadkobierców fortuny dziedziczonej przez brytyjską fundację charytatywną. Motyw światowego spisku, słowo" Azazel", które słyszy ofiara zabójstwa tuż przed śmiercią, femme fatale, nieszczęśliwa młodzieńcza miłość, dobrze odtworzony klimat XIX-wiecznej Rosji, zabawny, lekki ton opowieści. Przeszkadzał mi jedynie fakt, że przewidywałam zwrot akcji domyślając się, kto z dobrych bohaterów zawiedzie Fandorina, a kto że złych okaże się mu pomocny, że przeczułam koniec.
W książce podobnie jak w "Gambicie tureckim" zapowiedź rewolucji, która za czterdzieści lat zmiecie tę tak pieczołowicie przedstawianą przez Akunina carską Rosję:
- "Azazel. Demon to symbol mocno rewolucyjny. ...Tutaj przecież, Fandorin, losy Rosji zostały postawione na jedną kartę. ...Jeśli guza rakowego nie zoperuje się w zarodku, to ci romantycy za trzydzieści lat, albo i wcześniej, zafundują wszystkim taką revolution, że francuska gilotyna wyda się przy niej niewinnym figielkiem. Nie dadzą nam się spokojnie zestarzeć, Fandorin, wspomni pan jeszcze moje słowa. Czytał pan powieść "Biesy"pana Dostojewskiego? A niedobrze. Bardzo wymownie tam autor to prorokuje." Azazel jest też tu przedstawiany nie jako upadły anioł, ale jako zbawca ludzkości niosący jej światło, ktoś kto obdarza ją poczuciem godności (jak Prometeusz z ogniem, Mojżesz z prawem, Chrystus z zasadą miłości). Dlatego patronuje wychowywaniu ludzi znikąd na swoich wilczków. To też idea wcielona w życie w późniejszej Rosji - uczynić ludzi ludźmi znikąd, a potem wychować ich na podobieństwo swoich totalitarnych idei.
W książce nawiązania do klasyki rosyjskiej. Do "Biesów "Dostojewskiego jako zapowiedzi sowieckiego komunizmu i Mikołaja Niekrasowa "Od zwycięzców, od głupstwa plotących, od tych, którzy nurzają w krwi ręce, prowadź mnie do szeregów ginących za miłości nakazy najświętsze". Pojawia się też echo Czeczenii, w której już wtedy wojują Rosjanie ucząc się od Czeczenów owijania koniom kopyt szmatami, by podczas nocnego wypadu szły w ciszy. Jesteśmy też świadkami rodzących się wynalazków: telefonu Bella i czyszczenia prądem mózgu ze wspomnień.
Zastanawiam się nad motywem rosyjskiej ruletki. Akunin pisze, że wbrew nazwie rosyjska, ruletka pochodzi z Ameryki. Zakładam, że nie pisze gołosłownie. Sprawdził. Mimo to wszędzie znajduję, że o ile samą ruletkę wynaleźli rzeczywiście Amerykanie, o tyle rosyjska ruletka pojawiła się w Rosji. Rzekomo w XIX wieku rosyjskich więźniów strażnicy przymuszali do tej gry stawiając stawki na ich śmierć i życie (jak między amerykańskimi jeńcami i ich wietnamskimi strażnikami w "Łowcy jeleni"). Wspomina się też o niej jako o zabawie, formie popisu wśród oficerów carskiej armii, np w "Bohaterze naszych czasów" Lermontowa. Pierwszy raz nazwę rosyjska ruletka można znaleźć w amerykańskiej prasie w artykule z 1937 roku. Przedstawiono w nim opowieść francuskiego żołnierza, który służył w Rosji w 1917 roku w Legii Cudzoziemskiej. Trwał rozpad rosyjskiego świata. Biali tracili władzę, domy, rodziny, kraj i honor. Niektórzy z nich zdesperowani wyjmowali jeden nabój z bębenka pistoletu, kręcili nim i przystawiwszy lufę do skroni naciskali spust. Ryzykując utratę życia w prawdopodobieństwie pięć na sześć. Rosyjska czy amerykańska? Może źródłem niejasności jest również rosyjskie zjawisko amerykańskiego pojedynku, podczas którego dwie osoby umawiają się na samobójstwo tej, na którą padnie los. Rzadziej amerykańską ruletką nazywa się sytuację, gdy dwóch przeciwników, uzbroiwszy się odchodzi na odludzie w las, w góry i zaczyna na siebie wzajemnie polować, włączając w to zakładanie pułapek, czy strzał w plecy. W "Azazelu" od rosyjskiej ruletki rozpoczyna się opowieść.
Czytając obiecywałam też sobie w duchu, że to może mój nie ostatni Fandorin Akunina, ale ostatni w tłumaczeniu, bo jak spodobał mi się zwrot, że młodzi "duszą się z braku tlenu duchowego", to nie wiedziałam się, czy zawdzięczam go Akuninowi, czy tłumaczowi (Jerzy Czech:). A oto i Akunin po rosyjsku: http://lib.ru/RUSS_DETEKTIW/BAKUNIN/
kopia ze strony nietylkoindie.pl
"Azazel" to kryminalna historia retro, którą Boris Akunina rozpoczyna swoją opowieść o śledczym Eraście Fandorinie. Historia dzieje się w realiach XIX-wiecznej Rosji. Poznałam bohatera w sytuacjach, gdy dysponował już pewnym doświadczeniem w śledztwie, gdy cieszył się już renomą. Z późniejszych powieściach Akunina "Walet Pikowy" i "Gambit tureckim". Polubiłam go, więc...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Niedawno w naszym domu znowu pojawiło się wspomnienie o Isaaku Bablu. Za sprawą filmu "Pewnego razu w Odessie", którego bohaterem był prawdziwy bandyta odeski zabity przez bolszewików Miszka Japończyk. Był on prototypem bablowskiego bohatera Beni Krzyka w "Opowiadaniach odeskich".
Izaak Babel urodził się w Odessie. W żydowskiej rodzinie. Czterdzieści pięć lat później rozstrzelano go w Moskwie. Urodził się jako trzeci syn kupca żydowskiego w dzielnicy odeskiej Mołdawance, którą potem rozsławił w "Opowiadaniach odeskich". Mołdawanka w tym czasie była Wieżą Babel narodów: Ukraińców, Mołdawian, Bułgarów, Greków, Ormian, Rosjan i Żydów. Oprócz Odessy ważnymi miejscami ze względu na naukę był w jego życiu ukraiński Nikołajew, Kijów, Petersburg (mimo, że Żydom w tym czasie nie wolno było osiedlać się w stolicy, Babel miał zgodę na czas nauki). Zaczął publikować opowiadania i rewolucja 1917 przeszkodziła w osądzeniu go z powodu pornografii i literackiego zamachu na podstawy ustrojowe Rosji. Jesienią 1917 roku po walkach na froncie rumuńskim Babel zdezerterował i po rewolucji 1917 zaczął pracować w oddziale CZK. Ze względu na znajomość francuskiego, ukraińskiego, jidisz i rosyjskiego w służbach specjalnych odpowiedzialnych za wywiad zagraniczny. Wiosną 1920 roku pod rosyjskim nazwiskiem Babel służył jako wojenny korespondent i polityruk w armii konnej Budionnego. W walkach czerwonych z białymi. Brał udział w wojnie polsko-sowieckiej. Z tego czasu pochodzi przedstawiany "Dziennik 1920", który stał się podstawą do napisania "Armii Konnej." Między 1924 a 1928 rokiem trwały w Rosji dyskusje na temat "Armii Konnej". Wzburzony dowódca armii Budionny nazwał Babla "degeneratem". Stalin zarzucał mu, że "pisze o rzeczach, których nie rozumie" Według pisarza Wiktora Szkłowskiego "Бабель увидел Россию так, как мог увидеть её французский писатель, прикомандированный к армии Наполеон" (Babel zobaczył Rosję tak, jak mógł ją widzieć francuski pisarz dołączony do armii Napoleona). Bronił pisarza Maksym Gorki. Jednak w czasach wielkiego terroru stalinowskiego 1937-38 już go nie publikowano. Pięć lat przed śmiercią był ostatni raz na Zachodzie. Mimo wątpliwości co do tego, co działo się w Rosji, nie pozostał tam. Przygotowywał powieść o tragedii kolektywizacji Ukrainy. Z zabranych podczas aresztowania materiałów przetrwały tylko dwa fragmenty (opowiadania "Колывушка" i "Гапа Гужва"). Zaginęła wówczas też książka o CZK.
Isaaka Babla aresztowano 15 maja 1939 roku, oskarżono go o szpiegostwo na rzecz Francji, zniekształcanie literatury pod wpływem trockistów i prowadzenie antysowieckiej propagandy w środowisku literackim Rosji. Torturowany przyznał się. Osiem miesięcy później skazano go na rozstrzelanie. Wyrok wykonano nazajutrz.
Na kilka lat jego imię zniknęło w litarturze radzieckiej. Po rehabilitacji w 1955 roku zaczęto znów wydawać Babla widząc w nim mistrza małej formy.
"Dziennik 1920" przeczytałam jednym tchem. W jeden wieczór. Wstrząśnięta, porażona jego smutkiem i obrazami okrucieństwa z obu stron wojny polsko-radzieckiej 1920 roku. Armia konna, udręczona bezsennością, głodem, brudem, strachem o własne życie, rozbuchaniem okrucieństwa przy zabijaniu wrogów, pastwieniu się na jeńcach, gwałceniu miejscowych kobiet, pogromami na Żydach miota się między Brodami, Radziwiłłowem, Leszniowem, Równym, Beresteczkiem a Laszkowem. Wojna wydaje się nie mieć końca " Czy to możliwe, że będziemy walczyć z całym światem?" pyta przerażony Babel.
Bezsilny politruk może tylko zapisywać: "Pędzą jeńców, zrywają z nich mundury... tępa nienawiść przesłuchujący, zakrwawione bielizna rannego, nie dają im pić... Błagamy, aby nie zabijać jeńców...dowódca: dlaczego nie?...przebijał pałaszami, rozstrzeliwani, trupy na trupach, jednego jeszcze obdzierają, drugiego dobijają, jęki, krzyki, charkot... Jakaż to wolność przynosimy, okropieństwo. Przeszukują folwark, wyciągają z ukrycia".
Czasem zdarzają się chwile spokojniejszej melancholii:
- "Polacy nadawali temu wszystkiemu dawno utracony koloryt."
- "Robi się cicho, pożyłby tu człowiek i dociekłby sedna".
Przeważnie jednak obrazom przyrody towarzyszy doświadczenie śmierci:
- "Minął dzień, widziałem śmierć, białe drogi, konie wśród drzew, wschód i zmierzch."
I ono zwycięża:
- "Dwaj goli, usieczeni Polacy o drobnych, pociętych szablą twarzach bieleją w życie na słońcu."
"Szosa, drut kolczasty, wyrąbane lasy i smutek, smutek bez kresu. Nie ma co jeść, nie ma czego się spodziewać, wojna, wszyscy są tak samo źli, tak samo obcy, pełni wrogości, dzicy; a przedtem było tu spokojnie i, co ważniejsze, pełne tradycji życie".
- " Boże, śmierć blisko, nieposkromione okrucieństwo ludzkie."
Jeszcze bardziej upokarzające jest bezsilne patrzenie na gwałt:
- o pięknej żydowskiej dziewczynie: "Łomotali w nocy, wyrywali ze snu, gmerali tu najpierw Polacy, potem Kozacy, bezustanne wymioty, aż wyzionęła ducha"
- "Wczoraj byli tu Kozacy esaula Jakowlewa. (biali Kozacy dońscy, po stronie polskiej). Urządzili pogrom. Piętnastu zabitych: 70-letni Icek Galer, Dawid Zyk - 45-letni szansa, jego żona, 15-letnia córka, Dawid Tekst, rzezak, jego żona. Ładna, nasamprzód ją zgwałcili... Wynoszą zwłoki; mieszkańcy w ciągłym strachu, panika. Co najbardziej uderza - to obojętność naszych, obdzierają trupy, gdziekolwiek przyjdą.
Ta sama nienawiść, ci sami Kozacy, ta sama srogość, a prawda, wojska są przecież różne - ale to brednie. Życie tych miasteczek. Nie ma dla nich ratunku. Wszystko idzie w ruinę - Polacy też nie dali im spokoju. Dziewczęta i kobiety ledwie powłóczą nogami."
Babel w miarę wojny - coraz bardziej rozczarowany do rewolucji:
- "Całe to wojactwo - aksamit na czapkach, gwałty,czupryny, bitwy, rewolucja i syfilis".
- " Zapłakane baby, rozdeptane drogi, niskie zboża, brak słońca, księża w szerokoskrzydlych kapeluszach - bez świątyń. Jak mierzą ci wszyscy od przebudowy życia."
- " Dlaczego nie opuszcza mnie ten ciężki smutek? Dlatego, że daleko od domu, dlatego, że obracamy wszystko w ruinę, idziemy jak wicher, jak lawa, znienawidzonej przez wszystkich, życie się rozpada, jestem na wielkiej, niekończącej się stypie."
- W ruinach kościoła: "Bestie, przyszli, żeby nagrabić, to takie proste; idą w gruzy stare bóstwa"
Dość ma też samej wojny:
- "W całej tej historii najbardziej mi szkoda nie dopitej herbaty, dziwne jak mi szkoda. Myślę o tym całą noc i nienawidzę wojny".
Dość ma bezmyślnego zniszczenia:
- "Zniszczony, zapaskudzony sad, tu kwaterował sztrab Budionnego, roztrzaskany, spalony ul, ten straszny, barbarzyński obyczaj - zostały mi w pamięci połamane ramki, tysiące pszczół, buczących i tłukących się o rozbity ul, ich wzburzone roje."
Także w imieniu koni:
- "Pojąłem wreszcie, czym jest koń dla Kozaka i dla kawalerzystów.
Spieszeni jeźdźcy na pylistych, rozpalonych drogach, siodła w rękach, śpią jak zabici na cudzych podwodach, wszędzie gnijące ścierwa końskie, mówi się tylko o koniach, zwyczajowe zamiany, hazard, koń - męczennik, koń - cierpiętnik, epopeje o koniach, sam przesiąkłem tymi uczuciami, żal koni przy każdym przemarszu."
Babel, Żyd ukryty w Armii Konnej pod rosyjskim nazwiskiem, ktoś, kto pisze o sobie "jestem obcy", przeżywa głęboko los krzywdzonych przez obie strony wojny Żydów:
- "Matka płacze w takt modlitwy, opowiada, stoimy przy stole, już dwa miesiące młóci mnie nieszczęście"
Tęskni za Odessą, boi się o swoich:
- "Smutne Nowiny z Odessy. Nie dają odetchnąć. Co z ojcem? Czy mu wszystko zabrali? Trzeba pomyśleć o domowych sprawach."
W książce notatki do opowiadań zebranych potem w "Armii Konnej". Czytając je, myślałam o piętnastu teczkach, jedenastu zeszytach i siedmiu notesach, które po aresztowaniu Babla zniknęły w czeluściach CZK.
Babla notatki z myślą o pisaniu:
- "Dobrze przyjrzeć się działalności specoddzialu, rewtrybunału (dwadzieścia lat potem przyjrzał mu się z pozycji ofiary)
- "Żeby tylko nie zapomnieć tego popa z Laszkowa; nieogolony, poczciwy, wykształcony, może i pazerny, ale co to za pazerność - kura, kaczka, domostwo, żył, jak należy".
W książce czarno-białe zdjęcia z wojny, z przeprawy przez Dniepr, obrazy taczanek, portrety tych, co zginęli na tej wojnie np.
- Bogenbarda, kapitana armii carskiej, potem na służbie i czerwonych 9zginął w 1921 roku w walkach z Machno), Leckiego, Perelsona, który zginął na froncie polskim, Budionnego i Oleko Dundicza, który zginął pod Równem w 1920 roku.
W książce informacje dotyczące wojny polsko-radzieckiej i walk między czerwonymi i białymi. Wśród nich zaskakuje mnie wiadomość o tym, że zignorowanie przez Stalina rozkazu naczelnego dowódcy Lwa Trockiego żądającego wspomożenia Michaiła Tucharzewskiego w bitwie warszawskiej ułatwiło kontrofensywę Piłsudskiego znad Wieprza.
Dodatkowym atutem jest styl pisania Babla. Oszczędny, zwięzły. Przejmujący:
- "Kurz jest majestatycznym składnikiem naszej wojny."
- "I oto przychodzi potężny deszcz - prawdziwy zwycięzca."
Niedawno w naszym domu znowu pojawiło się wspomnienie o Isaaku Bablu. Za sprawą filmu "Pewnego razu w Odessie", którego bohaterem był prawdziwy bandyta odeski zabity przez bolszewików Miszka Japończyk. Był on prototypem bablowskiego bohatera Beni Krzyka w "Opowiadaniach odeskich".
Izaak Babel urodził się w Odessie. W żydowskiej rodzinie. Czterdzieści pięć lat później...
2016-04-24
Po kolejną książkę Borisa Akunina sięgnęłam, by przepleść sobie czymś krótkim czytanie książek o hinduizmie. By odpocząć od ich powagi. Pomna tego, ile przyjemności sprawił mi "Walet Pikowy". O wyborze zadecydowało to, że książka ma zaledwie 198 stron, że znajdę się w historii XIX-wiecznej Rosji, że spotkam w niej lubianego już śledczego, któremu nie obca też jest rola szpiega: Erasta Fandorina.
Rok 1877. Trwa wojna między Turcją a Rosją. Na terytorium Bułgarii, gdzie trwają działania wojenne, pojawia się w poszukiwaniu swego służącego w armii narzeczonego, Pietii Jabłonowa, telegrafistka i nauczycielka wiejska Warwara Suworowa. Wędruje ona przez obce jej miejsca dla bezpieczeństwa przebrana za mężczyznę. Jednak przebranie to nie chroni jej przed kradzieżą pieniędzy i dokumentów. Z opresji ratuje ją tajemniczy Erast Fandorin. Wraz z nim Waria przybywa do kwatery dowództwa i poznaje tam węszących za sensacją dziennikarzy międzynarodowej prasy. Cieszy się pochlebiającym jej zainteresowaniem.
Kolejne zdarzenia na placu boju budzą podejrzenie, że ktoś z otaczającego Warię towarzystwa jest szpiegiem tureckim...
Każdy z czternastu rozdziałów zatytułowanych opisowo (np. "Rozdział czternasty, w którym ubliża się Rosji i słychać język Dantego"), rozpoczyna się cytatem ze sprawozdań na temat wojny 1877/78. Z angielskiego "Timesa", austriackiej " Wiener Zeitung", czy rosyjskich "Moskiewskich Wiedomostiej". Zastanawiam się, czy prawdziwych, czy spreparowanych na potrzeby fabuły.
Rok 1877/78 to czas, gdy już można odczuć zapowiedź zmian zbliżających się w Rosji. Do rewolucji zostało jeszcze czterdzieści lat. Czas jednego pokolenia. Zmiany te zapowiadają w powieści słowa: "U was w Rosji rewolucjoniści już zaczynają strzelać. A wkrótce rozpocznie się prawdziwa tajna wojna...Idealistyczne nastawieni młodzieńcy i dziewczęta zaczną wysadzać pałace, pociągi i karety...a Wasi idealiści zaczną i nadużywać zaufania, i szpiegować, i oszukiwać, i zabijać odstępców - wszystko dla idei." I rzeczywiście trzy lata później car Aleksander II zginie w zamachu dokonanym przez Polaka Hryniewieckiego. Zamach przekreśli nadzieję na wprowadzane przez niego reformy ograniczające samodzierżawie. W szóstą rocznicę śmierci Aleksandra II przygotują zamach na zdążającego na nabożeństwo żałobne jego syna Aleksandra III. Zamach bombowy zostanie udaremniony. Jego organizator, brat Lenina, Aleksander Ulianow zostanie powieszony, Józef Piłsudski skazany na kilka lat, a jego brat na 15 lat katorgi.
Rok później wybuchnie bomba w pociągu wiozącym cara. Uraz nerki przyczyni się do jego śmierci. Sześć lat później. 24 lata po jego śmierci, rok po rewolucji bolszewicy rozstrzelają ostatniego cara Rosji Mikołaja II. Wraz z rodziną. Te zdarzenia zapowiadają słowa z tej książki:" W naszych męskich zabawach możliwe są tylko dwie role: morderca albo zabity" i "Wasz ogromny kraj stanowi dzisiaj główne niebezpieczeństwo dla cywilizacji. Niebezpieczne są jego ogromne przestrzenie, liczni i zacofani mieszkańcy, ociężała i agresywna machina państwowa... Rosja zagraża cywilizowanym światu. Tkwią w niej dzikie, niszczycielskie siły, które prędzej, czy później wydobędą się na powierzchnię, a wtedy świat będzie się miał z pyszna. To niestabilny, niedorzeczny kraj, który wchłonął w siebie wszystko, co najgorsze na Zachodzie i Wschodzie".
Jednak proroctwo przyszłości pojawia się w książce mimochodem. Tak naprawdę jej tematem jest intryga wokół wojny turecko-rosyjskiej i wyjaśnianie, kto jest szpiegiem przyczyniającym się do niepowodzeń rosyjskiej armii. Czytając tę historię mierzymy się ze zdradą, urzeczeniem Warwary tajemniczym Fandorinem, jesteśmy świadkami zabójstw, pojedynku, tyfusu, słyszymy o sułtanie Ibrahimie I, który by uśmierzyć zazdrość ukochanej żony kazał wrzucić do Bosforu w workach cały swój harem, choć spotykamy też głosy o humanitaryzmie haremu - odpowiedzialności za kobiety, które inaczej zmarłyby z głodu (np wdowy po poległych towarzyszach broni Mahometa).
Czytało mi się ciekawie. Już przyniosłam z biblioteki "Azazela".
CYTATY:
na temat tytułu książki:
"Gambit - po włosku dare il gambetto znaczy podstawić nogę. Gambitem nazywamy początek partii szachowej, w którym przeciwnikowi oddaje się figurę, żeby osiągnąć przewagę strategiczną. Osobiście opracowałem plan tej partii i na samym początku podstawiłem Rosji kuszącą figurę - tłustą, apetyczną, słabą Turcję. Imperium Osmanów zginie, ale car Aleksander nie wygra partii."
"To, że Bóg najpierw stworzył Adama, a potem Ewę, nie dowodzi bynajmniej, że mężczyźni są ważniejsi, tylko, że kobiety są doskonalsze. Mężczyzna jest próbnym okazem człowieka, szkicem, podczas, gdy kobieta - wariantem ostatecznie zatwierdzonym, poprawionym i dopełnionym."
Dialog Fandorina i Warwary o Rosji:
" - Jeśli się żyje w jakimś państwie, to trzeba albo się o nie troszczyć, albo je opuścić. Inaczej jest się skazanym na pasożytnictwo albo lokajskie narzekanie.
- Niesprawiedliwe państwo można zburzyć i zamiast niego zbudować inne.
- Państwo to nie dom, tylko raczej drzewo. Drzewa się nie buduje, rośnie samo, zgodnie z prawami przyrody, i to jest dłuższa sprawa. Nie murarz tu potrzebny, ale ogrodnik".
O relacji z Bogiem:
"- W relacjach człowieka z Wszechmogącym z góry przyjęta jest nierówność. Przecież dzieciom na myśl nie przyjdzie pretendować do równości z rodzicami!...
- Gdy dziecko podrasta, niechybnie podaje w wątpliwość autorytet rodziców... Ten sam okres przeżywa obecnie ludzkość. Później, gdy podrośnie jeszcze bardziej, jej stosunek do Boga niezawodnie będzie się opierał na równości i wzajemnym poszanowaniu. A kiedyś dziecię wydorośleje tak, że ojciec przestanie mu być w ogóle potrzebny".
Fandorin o demokracji:
"Zasada demokracji ogranicza prawa tych, którzy są zdolniejsi, mądrzejsi, pracowitsi i uzależnia ich od bezmyślnej chęci głupich, niezdolnych i leniwych, bo takich w społeczeństwie jest zawsze więcej".
Po kolejną książkę Borisa Akunina sięgnęłam, by przepleść sobie czymś krótkim czytanie książek o hinduizmie. By odpocząć od ich powagi. Pomna tego, ile przyjemności sprawił mi "Walet Pikowy". O wyborze zadecydowało to, że książka ma zaledwie 198 stron, że znajdę się w historii XIX-wiecznej Rosji, że spotkam w niej lubianego już śledczego, któremu nie obca też jest rola...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W dwudziestu rozdziałach o krótkich tytułach - "Przebranie", "Policja", "Pożary" itd - Coetzee, który mnie zaciekawił w "Wieku zelaza" i w "Sercu kraju", przedstawia tu historię osaczonego wierzycielami Dostojewskiego. Pisarz opuściwszy żonę Annę w przyjeżdża do Petersburga z powodu śmierci pasierba Pawła Isajewa. Na miejscu próbując zrozumieć, czy nagła śmierć młodego człowieka była samobójstwem, czy zabójstwem, bohater spotyka się ze śledczym, anarchistą Nieczajewem, Anną Siergiejewną, u której Paweł wynajmował pokój i jej małą córeczką Matrioną.
Coetzee udaje się w fikcyjnej historii stworzyć atmosferę mrocznego Petersburga z powieści Dostojewskiego. W rozmowach ze śledczym czujemy obecność Porfirego i Raskolnikowa, w kontaktach z małą Matrioną w fascynacji erotycznej dzieckiem pojawia się cień Stawrogina z "Biesów". W spotkaniach z Nieczajewem znowu coś z klimatu " Biesów" i z doświadczeń Dostojewskiego skazanego za działalność wywrotową na karę śmierci, w ostatniej chwili zamienioną na katorgę.
Tematem książki jest mierzenie się ze stratą, przeżywanie żałoby po pasierbie, doświadczenie starzenia się bohatera, jego fascynacja Anną Siergiejewna, kobietą "w pełni dojrzałą, a więc otwartą (to słowo samo narzuca się) na śmierć. Ciało gotowe do przeżyć, bo wie, że nie będzie żyło wiecznie".
To co łączy autora z przedstawianym przez niego bohaterem to fakt, że obaj są pisarzami. Nic dziwnego, że proces pisania jest jednym z tematów książki. Coetzee pisze " jeśli się otrzymało dar pisania, trzeba pamiętać o źródle tego daru. Człowiek pisze, bo był w dzieciństwie samotny, bo był niekochany... Nie pisze się z powodu obfitości... Piszemy z odczuwanego bólu, niedostatku."
Pisarz poświęca też dużo uwagi rewolucyjnym przemianom Rosji. I my, czytelnicy i Coetzee wiemy już jak przemieniła carską Rosję przemoc rewolucji. W książce dobrze pokazano proroczą intuicję Dostojewskiego, jego niepokój o to, do czego doprowadzi w Rosji rewolucja, odczuwany przez bohatera przedsmak grozy wobec przyszłości, w której pojawi się pozbawiony współczucia człowiek, "niedojrzały w swych uczuciach. Zatrzymany w rozwoju, jak karzeł. Człowiek przyszłości... z monstrualne głową i monstrualnymi apetytami, lecz nic poza tym. Sam, samotny". Przepowiada te czasy słowami: "Oni cierpią od niepamiętnych czasów i chcą teraz, aby z kolei zaczęli cierpieć ich ciemiężyciele." "Pójdziemy, staniemy przed Bożym tronem i odwołamy Boga. A on ulegnie!" "Bo jeśli nie zabijasz, to Ciebie nie biorą poważnie."
W książce motyw trującej relacji ojcowsko- synowskiej pokazanej w odwołaniach do dzieciństwa Dostojewskiego i Nieczajewa, obecny w relacji Dostojewskiego z jego pasierbem Pawłem Isajewem. Skrzywdzony bohater odrzuca idee ojca-krzywdziciela "już mnie nigdy więcej nie zobaczył....Teraz jestem sam swoim ojcem. Stworzyłem siebie na nowo", mówi tu Nieczajew. Tu tez pytanie a propos relacji bohatera Dostojewskiego z nieżyjącym pasierbem - Czy mamy prawo do cudzych notatek, dziennika, gdy kogoś śmierć uczyni bezbronny wobec cudzej ciekawości.
CYTATY:
O czytaniu:
"To, czego nie można wyrazić na jednej stronie, w ogóle nie zasługuje na mówienie. A poza tym, czemu ludzie mieliby siedzieć w luksusie i czytać książki, gdy inni w ogóle nie umieją czytać?"
"Kiedy PAN czyta, że jego czaszka pęka, jak skorupa jajka...to czy cierpi PAN z nim, czy też skrycie raduje się ponad ramieniem dzierżący siekierę? ...Czytanie jest byciem tym ramieniem i ta siekierą i czaszka. Czytanie jest pełnym oddaniem, a nie utrzymaniem się na dystansu szerzeniem".
"Chciwość wywołuje schnięcie serca".
Nieczajewem do Dostojewskiego:" Czy już nie pora spróbować
d z i e l i ć egzystencję uciśnionych, zamiast siedzieć w domu i pisać o nich, a potem liczyć pieniądze." "Pan chce skraść Wielkanoc Jezusowi".
Czy to prawda, że ojciec Dostojewskiego "był tyranem, że wszyscy go nienawidzili i właśni chłopi go zabili"? "Historia świata jako wojna między synami i ojca" wizja, która wyrasta z rzekomej nienawiści między Dostojewski a jego ojcem.
Nowe zasady porewolucyjnej Rosji:
"Prywatność to luksus, bez którego możemy się obyć".
O śmierci:
" Kiedy śmierć przecina wszystkie inne więzy, pozostaje jeszcze imię. Chrzest: związanie duszy z imieniem, imieniem, które ochrzczony poniesie w wieczność."
"To jest śmierć, śmierć przybywająca przed czasem, przybyła nie po to, aby go zgnieść i pochłonąć, ale aby po prostu z nim być. Ona jest jak pies, który z nim zamieszkał, wielki szary pies, ślepy i głuchy, głupi i niemrawy. Kiedy on śpi, pies także śpi. Kiedy on się budzi, pies też się budzi. Kiedy on wychodzi z domu, pies człapie za nim."
" Zwierzętom nie jest trudno umierać. Być może powinniśmy się uczyć od nich. Może właśnie dlatego są z nami tu, na ziemi... żeby nam pokazać, że życie i śmierć nie są takie trudne, jak myślimy."
starczy głos: "pęknięty instrument, który uległ drugiej mutacji."
"Są dostatecznie dorośli, by w swoim kochanku rozpoznać pierwszy przedsmak śmierci" (o relacji bohatera z Anną Siergiejewną)
Wspominanie pasierba
"Z każdym mijającym dniem wspomnienia o nim, które wciąż mogą unosić się w powietrzu jak jesienne liście, są wdeptywane w błoto. lub pokrywane przez wiatr i wznoszone ku oślepiającym niebiosom. Tylko on jeden chce gromadzić i zachowywać te wspomnienia. Wszyscy inni trzymają się porządku śmierci, żałoby i zapomnienia. Mówią, że gdybyśmy nie zapominali, świat wkrótce stałby się jedną wielką biblioteką."
o pisaniu:
"Najpierw w jego pisarstwie, a teraz i w życiu, wstyd jakby stracił władzę, a jego miejsce zajęła obojętna i amoralna bierność, która nie wzdraga się przed żadną skrajnością."
"Nie jestem w naszych czasach w Rosji, by wieść żywot wolny od bólu. Muszę żyć ...rosyjskim życiem: życiem w Rosji albo Rosji we mnie i czymkolwiek, co Rosja oznacza. Jest to coś, czym płacę, aby pisać."
"Balsam słów, myśli, rozsmarowany na bolące miejsca? Ale czy ja chce być uzdrowiony?"
"Kamieniem probierczym nie jest serce to co ono czuje, ale śmierć."
Z papierami syna:
"Powstaje myśl: osierocone pismo, będę musiał nauczyć się je kochać."
" Nieczajewszyzna jest tak samo rosyjska jak rozbój".
Siekiera "broń ludu rosyjskiego, narzędzie naszej obrony i zemsty", w rękach zbuntowanych chłopów i Raskolnikowa.
Z Nieczajewem skojarzenie Baala, czaszki z rojem much.
Idee zniszczenia świata - Nieczajewszyzna jako problem relacji między ojcami a synami
"Kiedy PAN czyta, że jego czaszka pęka, jak skorupa jajka...to czy cierpi PAN z nim, czy też skrycie raduje się ponad ramieniem dzierżący siekierę? ...Czytanie jest byciem tym ramieniem i ta siekierą i czaszka. Czytanie jest pełnym oddaniem, a nie utrzymaniem się na dystansu szerzeniem".
Szkodliwość dyskusji:
" Studenci za dużo badają. Siedzą i się kłócą marnując energię. Uniwersytet to takie miejsce, gdzie się uczy dyskutować, żeby człowiek nigdy nic naprawdę nie zrobił. To jak obcięcie Samsonowi włosów. Oni myślą, że swoim badaniem poprawia świat."
"Ale może tak będzie w przyszłości: doznania już nie będą powstawały w naturalny sposób. Dawne środki się zużyją. Mam na myśli miłość. Miłość się zużyje. Trzeba będzie wynaleźć inne środki."
O starzeniu się bohatera:
"Starzeje się, z każdym dniem staje się tym, czymś końcu niewątpliwie będzie: starym człowiekiem w kącie,cenie mającym niczego innego do roboty jak przewracać stronicę swoich strat".
O pielgrzymce Matki Bożej
"Nazajutrz po dniu ostatecznym, gdy wszystko zostanie rozstrzygnięte i bramy piekieł będą zapieczętowane, Matka Boża opuści swój tron w niebie i uda się w pielgrzymkę do piekieł, aby się wstawić za potępionymi. Uklęknie i nie wstanie z klęczek, póki Bóg nie ulegnie i póki wszystkim nie wybaczy, nawet ateistom i bluźniercom.".
O Pawle Isajewie, pasierbie Dostojewskiego i innych nastolatkach:
" To niewdzięczny wiek te osiemnaście, dziewiętnaście lat, niewdzięczny dla wszystkich, kiedy już są dorośli, ale jeszcze nie mogą opuścić gniazda. Upieczeni, a jednak niezdolni do lotu. Wciąż się odżywiający, wciąż głodni. Przypominają mi pelikany: wielkie, niezdarnie stwory, najbrzydsze z ptaków, póki nie rozpostrą tych swoich ogromnych skrzydeł i wzniosą się nad ziemię."
o Rosji
"Za dużo w Rosji tego wykrywania wnętrzności."
Motyw "czułej morderczości, morderczej czułości"
Kopia postu ze strony nietylkoindie.pl, blogu valley-of-dance.onet.blog.pl
W dwudziestu rozdziałach o krótkich tytułach - "Przebranie", "Policja", "Pożary" itd - Coetzee, który mnie zaciekawił w "Wieku zelaza" i w "Sercu kraju", przedstawia tu historię osaczonego wierzycielami Dostojewskiego. Pisarz opuściwszy żonę Annę w przyjeżdża do Petersburga z powodu śmierci pasierba Pawła Isajewa. Na miejscu próbując zrozumieć, czy nagła śmierć młodego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-05
Opowiadanie Dostojewskiego pod tytułem "Кроткая", co można też tłumaczyć jako " Potulna", znam z dwóch adaptacji filmowych: francuskiej Bressona i indyjskiej "Nazar", w której zagrał późniejszy autor " Bandit Queen" i Królowej Elżbiety" Shekhar Kapur.
55 stron, na których zgodnie z Goethego słowami "mistrza poznajemy w ograniczeniu" (jak pisze autor posłowia Andrzej Drawicz) mój ulubiony pisarz Dostojewski w monologu mężczyzny wygłaszanym nad martwym ciałem kochanej kobiety pokazuje ból kogoś, kto doświadczywszy krzywdy i poniżenia sam upokarza i męczy. Kogoś, komu chciałby okazać miłość. Od kogo chciałby ją otrzymać. Jak doszło do tego, że żona bohatera z obrazem Matki Boskiej w ramionach wyskoczyła z okna? Mężczyzna, kiedyś oficer w pułku, dziś właściciel lombardu opowiada nam historię ich relacji. 41-letni mężczyzna udręczony przeżytym upokorzeniem poślubia 16-letnią sierotę, przyciśniętą do muru głodem. Punktem wyjścia w ich relacji jest nierówność: wieku, posiadania, ról wyzwoliciela-łaskawcy i wyzwalanej. Tak jak przedtem z łaski przyjmował do lombardu nic nie warte rzeczy, z których się wyprzedawała, tak teraz przyjmuje do domu ją. Na każdym kroku dając jej to odczuć. Pozwalając, by ich życie przebiegało w cieniu pieniądza. Upokarzając, doprowadzając ją do ostateczności przymierzenia się do próby zastrzelenia go, by potem nagle przestraszyć ją zalewem zachwytu i oczekiwaniem miłości.
Śledzenie tych uczuć fascynuje, przeszkadza mi tylko to, że czytam to w tłumaczeniu.
CYTATY:
"Czy jest w polu żywy człowiek?" - woła rosyjski heros. Wołam i ja - chociażem nie heros - i nikt się nie odzywa. Powiadają, ze słońce żywi wszechświat. Wzejdzie słońce i - popatrzcie nań,czy to nie trup? Wszystko martwe i wszędzie trupy, samotni tylko ludzie, a wokół nich milczenie - oto świat! "Ludzie, miłujcie się wzajemnie" - kto to powiedział?"
"Och, mogliśmy jeszcze dojść do porozumienia. Ogromnie tylko odwykliśmy wzajem jedno od drugiego, ale czyliż nie można było na nowo się przystosować? Czemu, czemu nie mielibyśmy zbliżyć się, rozpocząć nowego życia?"
"Ona była jedynym człowiekiem, którego hodowałem dla siebie, a innych nie potrzebowałem."
Opowiadanie Dostojewskiego pod tytułem "Кроткая", co można też tłumaczyć jako " Potulna", znam z dwóch adaptacji filmowych: francuskiej Bressona i indyjskiej "Nazar", w której zagrał późniejszy autor " Bandit Queen" i Królowej Elżbiety" Shekhar Kapur.
55 stron, na których zgodnie z Goethego słowami "mistrza poznajemy w ograniczeniu" (jak pisze autor posłowia Andrzej...
2016-01-31
"Czarny książę" to zbiór dziesięciu opowiadań pisarza rosyjskiego, którego życie zamknęło się w przedziale czterdziestu siedmiu lat (od 1894 do 1941 roku. Borys Pilniak napisał te opowiadania w latach 1926-28. Jedno jest z lat trzydziestych, jedno przedrewolucyjne z 1916 roku. Co jest ich tematem? W zgodzie z naturą rodzące się i przemijające namiętności ludzkie, pęd do życia, oddawanie się sobie, rodzenie się i umieranie. Stany ludzi, przemiany charakterów i zmienne koleje losu Pilniak pokazuje w obrazach przyrody. Podobnie sugestywnie jak u Iwana Bunina krajobraz ilustruje stan ducha bohatera.
"Czarny książę" opowiada o zatopionym podczas burzy w czas Wojny Krymskiej w 1894 roku okręcie brytyjskim. W 1925 roku zdecydowano się zorganizować ekspedycję, której zadaniem było wydobyć z wody zatopione złoto. Pilniak pisze tę opowieść w pierwszej osobie. W imieniu pisarza, któremu pozwolono być świadkiem tego zmagania się z morzem. Zachwycony opowiada o doświadczeniu nurkowania wśród szczątków rozbitego okrętu.
Akcja opowieści rozgrywa się w Bałakławie na Krymie. Pilniak pisze o tym miejscu: "Nadeszła noc kobiecych chichotów na wybrzeżu i w ogródkach, olbrzymich gwiazd, chóralnych pieśni, gwizdków wartowników, gęstniejących woni i korzennej ciemności - południowa noc." Ale Bałakława w jego opowieści to także to samo miejsce, w którym kiedyś "wymieniano towary europejskie na rosyjskie futra, azjatycki jedwab i korzenie z Hindustanu...Chiny dostarczały tu swoją porcelanę; Indie - diamenty i korzenie; Bengal - opium; Malabar - szafran, drzewo sandałowe; Cejlon - perły i cynamon; Tybet - piżmo." Ale to miejsce było też świadkiem bardziej krwawych wydarzeń, gdy w 1383 roku zostało zdobyte od Genueńczyków przez Turków. Dzięki zdradzie Ormian, których Turcy zdobywszy miasto zaprosili na ucztę. Na zakończenie wyprowadzili ich wąskimi schodami za twierdzę pojedynczo, mordowali i zrzucali w morze. W Czarne Morze nazwane tak przez pomyłkę, od tureckiego słowa "kara", które oznacza zły i czarny. Czarne, Złe Morze, nad którym dziś Turków i Genueńczyków zastąpili Ukraińcy i Rosjanie.
"Narodziny człowieka" to również w pierwszej osobie przedstawiona historia prokurator Marii Antonowej, która przyjeżdża do przejętego przez sowietów na sanatorium szlacheckiego dworu, by tam doczekać się narodzin dziecka. Antonowa zajęta wydawaniem wyroków na ludziach, których czasem szkoda było rozstrzeliwać, zajęta przesłuchaniami nawet w nocy, przegapiła czas, gdy możliwa była kolejna w jej życiu aborcja. Teraz rosnące w niej dziecka nagle pomaga jej odnaleźć poczucie, że w życiu są rzeczy święte. "Moje życie rozpada się na dwie istoty ludzkie. Tak, to właśnie następuje rozpad człowieka na dwa losy. Poczułam się tak jakbym zwyciężała śmierć."
W swej samotności znajduje ona zrozumienie u Iwana Surowcowa, inżyniera, który doświadczył na wojnie samotności zabijania i liczenia się ze swoją śmiercią w każdej chwili.
"Opowiadanie znad Oki" to historia trójkąta małżeństwa rosyjskich Niemców Gotfryda i Leontyny i pewnej młodziutkiej Rosjanki Szury. W historii tej Leontynie przyjdzie wychowywać córki urodzone przez kochankę. Opowieść zaczyna się i kończy słowami "ślady trzech par nart - dziewczynek i starej - wiodły ku Oce".
Opowieść "Rok ich życia" czytałam z ciekawością smakując styl pisarza, który pozwala nam patrzeć na zmysłowe obrazy rozkwitania ku wiosennemu odradzaniu się życia tajgi i pary ludzi.
"Opowiadanie o tym, jak powstają opowiadania" to historia miłości pewnej Rosjanki, która poślubiwszy Japończyka, czuje się zdradzona tym, że historię ich małżeństwa uczynił on tematem swojej powieści. Odwieczny motyw: co tworzywem literatury i czy nie urażamy opisywanego człowieka samym opisem czyniąc z osoby przedmiot.
Nastrój "Grego-tremuntanus" mnie urzekł. To opowieść o dwójce przyjaciół, żyjących z morza, ludziach "surowych, małomównych, powolnych, prostych prostotą morza". Gdy Andrzej poślubi Marię, pod swoją nieobecność liczy na troskę, jaką okaże jej Mikołaj. Jego przyjacielska troska budzi w niej miłość, której nie umniejsza jego odmowa.
Tę opowieść Pilniak pisze jak baśń, moralitet, w którym " życie ludzkie ściele się pasmem narodzin, ślubów i śmierci". Z refrenem słów "Przez ziemię, na której mieszkali, przeszło wiele ludów i nikt nie wiedział, czyja krew pozostała tu, na tym skalistym wybrzeżu, w osadzie, z której mężczyźni odchodzili tylko na morze." Pilniak pokazuje przemijanie, dzięki któremu bohaterowie jawią nam się z czasem jako mężczyźni, którzy "obaj utyli. Poruszają się wolniej, bardziej majestatycznie". Najbardziej niezwykły jest w tej historii dar zakochanej kobiety, który tak dalece wychodzi naprzeciw potrzebom odrzucającego jej miłość mężczyzny, że każe mu zwątpić w to, co się rzeczywiście zdarzyło lub nie zdarzyło między nimi.
Drugie z opowiadań, które zrobiło na mnie wrażenie, to " Wiatr człowieczy" - historia człowieka, który zniszczył swoje życie dwukrotnie nie przebaczając: żonie, która go zdradziła i synowi, owocowi tej zdrady przekonanemu o jego ojcostwie.
"Żuliki" zaciekawiają obrazem złudzenia, na jakie narażeni jesteśmy w ocenie tego, co widzimy. To opowieść o samotnej, porzuconej kobiecie, która bilansuje swoją klęskę jadąc do miasta na rozwód. Po drodze czuje zazdrość na widok czyjegoś szczęścia rodzinnego, które okazuje się złudzeniem.
"Wierność" to historia miłości dwudziestolatka, który w czas przygotowań do rewolucji, w konspiracyjnych warunkach spotyka dziewczynę. Jej obecność przemienia jego świat. Nie rozmawiają ze sobą, widzą się zaledwie kilka godzin, a jednak bohater doświadcza tych chwil z taką mocą, że ich ponowne spotkanie po 20 latach ustabilizowanemu w rodzinie i karierze mężczyźnie przywraca świeżość doznań dwudziestolatka. To opowiadanie postawiło przede mną pytanie: wobec kogo wierność, wierność sercu, które zadrżało 20 lat temu, czy wyborom ostatnich dwudziestu lat?
"Ziemia na rękach" to kolejna opowieść o parze, w której po latach szczęśliwego życia pojawia się ten trzeci, znaczący w przeszłości. I znów pytanie w imię czego wybór.
"Czarny książę" to zbiór dziesięciu opowiadań pisarza rosyjskiego, którego życie zamknęło się w przedziale czterdziestu siedmiu lat (od 1894 do 1941 roku. Borys Pilniak napisał te opowiadania w latach 1926-28. Jedno jest z lat trzydziestych, jedno przedrewolucyjne z 1916 roku. Co jest ich tematem? W zgodzie z naturą rodzące się i przemijające namiętności ludzkie, pęd do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dwudziestosześcioletni książę Lew Nikałajewicz Myszkin wraca po latach spędzonych na leczeniu psychiatrycznym w Szwajcarii do Rosji. Przyjechawszy do Saint Petersburga z listem poleconym pojawia się w domu generała żonatego na jego dalekiej kuzynce Jepałczinoj. Poznając ją i jej trzy córki, spośród których szczególnego znaczenia dla niego nabierze poznanie Agłaji.Zanim jednak Myszkin pojawi się w tym domu, spotka on po drodze w pociągu rozgorączkowanego Porfirego Rogożyna. Desperacko zakochanego w kobiecie upadłej, Nastazji Filipownej. W domu generała Jepałczina książę kolejny raz słyszy imię Nastazji. Generał pomaga przyjacielowi w wydaniu jego utrzymanki za swojego sekretarza Goszę. Wynagrodzenie za dyshonor stanowi duża suma pieniędzy. Jeszcze tego dnia księciu przydarzy się poznanie Nastazji. Myszkin współczując Nastazji poniżanej kupczeniem jej losem w wielkodusznym porywie proponuje jej małżeństwo. Nastazja nie czując się jego godna odjeżdża z Rogożynem, ale jego wielkoduszność zapada jej głęboko w serce. Pod jej nieobecność coraz bliższa Myszkinowi staje się Agłaja. Ona sama ujęta jego sercem wybiera go, jednocześnie odrzucając ze strachu, że świat wyszydzi jego ufność....
Jeszcze w liceum zdarzyło mi się przeczytać pewną powieść, czytając którą myślałam: to o mnie. Skończywszy ją spojrzałam na nazwisko autora wiedząc, że "Młodzik" mi nie wystarczy, że w tym autorze zamieszkam na dłużej. I tak się stało. Fiodor Dostojewski do dziś należy do moich ulubionych pisarzy.
Teraz obejrzawszy filmową adaptację Władimira Bortko, wracam znów do powieści. Pogrążam się w zawikłane relacje bliskości, odrzucenia, zrozumienia, nieufności. Wiem do czego historia zmierza i dlatego czasami chce mi się ją spowolnić, zatrzymać. Myszkin znów mnie zachwyca. Nie jest łatwo o tą dziecięcą ufność, zdziwienie, nagle rozpalanie się w miarę dyskusji, z których jedną kończy się rozbicie wazy chińskiej ("вазу не жаль, жаль тебя/wazy nie szkoda, szkoda ciebie". Rogożyn - równie wyrazisty, ale i inne postacie: kobiet, czy generała, który wymyśla niestworzone historie, czy umierającego na gruźlicę. Zawistny o życie, które go ominie, usłyszy: "Пройдите мимо нас и простите нам наше счастье! (Przejdźcie obok nas i wybaczcie nam nasze szczęście!").
Sam Dostojewski znów mnie wciąga w swój świat, pochłania. Odnajduję się w słowach Myszkina:
- "Сострадание есть главнейший и, может быть, единственный закон бытия всего человечества. (Współczucie w cierpieniu jest najważniejszym, a może jedynym prawem bytu człowieczeństwa)".
- "Знаете, я не понимаю, как можно проходить мимо дерева и не быть счастливым, что видишь его? Говорить с человеком и не быть счастливым, что любишь его! О, я только не умею высказать... а сколько вещей на каждом шагу таких прекрасных, которые даже самый потерявшийся человек находит прекрасными? Посмотрите на ребенка, посмотрите на божию зарю, посмотрите на травку, как она растет, посмотрите в глаза, которые на вас смотрят и вас любят... (Jak można przechodzić koło drzewa i nie być szczęśliwym, że się je widzi? Rozmawiać z człowiekiem i nie być szczęśliwym, że się go kocha? Och, ja nie umiem wypowiedzieć .. a ileż rzeczy na każdym kroku tak pięknych, że nawet najbardziej zagubiony człowiek widzi ich piękno? Popatrzcie na dziecko, popatrzcie na bożą zorzę, popatrzcie na trawkę, jak ona rośnie, popatrzcie w oczy, które na nas patrzą i nas kochają...)".
Dwudziestosześcioletni książę Lew Nikałajewicz Myszkin wraca po latach spędzonych na leczeniu psychiatrycznym w Szwajcarii do Rosji. Przyjechawszy do Saint Petersburga z listem poleconym pojawia się w domu generała żonatego na jego dalekiej kuzynce Jepałczinoj. Poznając ją i jej trzy córki, spośród których szczególnego znaczenia dla niego nabierze poznanie Agłaji.Zanim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka jeszcze w czas mojego liceum uchodziła za must read. Teraz znów do niej zajrzałam pod wpływem obejrzanej ekranizacji.
Już scena dialogu między zdeklarowanymi ateistami radzieckimi, a szatanem w osobie Wolanda wciąga od pierwszych słów:
"Co to u was, czego się nie dotkniesz, tego nie ma - nie ma ani towarów, ani Boga, ani szatana" . Przypominają mi się zasłyszane gdzieś słowa, że największym zwycięstwem szatana jest niewiara w jego istnienie. Tu szatan podkopuje bohaterów niewiarę w jego istnienie natychmiast zrealizowaną zapowiedzią przyszłości. Przepowiada zaś fakt najmocniejszy - śmierć.
Pojawia się też ona na balu u szatana. Z ognia wychodzą goście - umarli grzesznicy, których w płomieniach widzimy pod postacią kościotrupów i którzy na naszych oczach realizują obraz z proroka Ezechiela:
"Chcę was otoczyć ścięgnami i sprawić, byście obrosły ciałem, i przybrać was w skórę,
i dać wam ducha po to, abyście ożyły i poznały, że Ja jestem Pan",
tak mówi Bóg w Biblii.
Tu ożywicielem jest szatan:
"oto powstał szum i trzask, i kości jedna po drugiej zbliżały się do siebie.
I patrzyłem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu,
ale jeszcze nie było w nich ducha(...)
i duch wstąpił w nich, a ożyli i stanęli na nogach".
Mocna scena, sugestywna. W całej historii jest Bóg pod postacią sądzonego i skazanego na krzyż Jeszuy, Szatan i przebywający na jego służbie kot Behemot i inni - ludzie reprezentowani przez literatów w różnym stopniu zanurzonych w zależność od systemu, ludzie systemu, ci co u władzy, ci co w jej imieniu biegną po schodach stukając butami, by aresztować kolejną ofiarę stalinizmu, ale i ci, którzy służą systemowi przyjmując tych, którzy się w nim nie zmieścili - służba szpitala psychiatrycznego. I wreszcie tytułowa para, zakochani w sobie Mistrz i Małgorzata. On pisze zakazaną opowieść o Jezusie skazanym przez Piłata, tym, który upiera się, że dobro jest w każdym człowieku, także w tych, którzy go zdradzają, chcą jego śmierci lub torturują go na rozkaz i wieszają go na krzyżu, tym, który przebacza.
Ona Małgorzata jest tą, która go pokocha, aż po zdradę męża, aż po przyjęcie najpierw postaci wiedźmy, spotkania z nieczystą siłą, a potem prezentu od Szatana - wolności Mistrza.
Czterdziestoośmioletni Bułhakow zmarł w 1940 roku, do końca poprawiając swoją powieść. Wydano ją po raz pierwszy 26 lat po jego śmierci. Czy najstarszy z siedmiorga dzieci syn profesora kijowskiej akademii teologicznej był okultystą? Od 22 roku życia mąż, zastawiający rzeczy żony w lombardzie, lekarz kilka miesięcy służący w strefie przyfrontowej w I wojnie światowej. Dziewięć lat małżeństwa, podczas którego Tatiana Nikołajewna była świadkiem jego nałogu od morfiny, była żoną lekarza służącego w armii białych, z powodu tyfusu skazanego wbrew woli na pozostanie w czerwonej Rosji. Od 1925 roku u boku 34-letniego Bułhakowa zastąpiła ją druga żona, Liubow Jewgieniewna. W tym czasie Bułhakow zamieszkał w Moskwie i z lekarza przemienił się w pisarza. W 1932 roku stając się mężem Jelieny Siergiejewnej. Od dwóch lat nie drukowano go już wówczas, zdjęto ze sceny jego sztuki, do Stalina pisał daremnie o zgodę na emigrację. Smiertelnie chory na nerki w ostatnich miesiącach życia dyktował żonie poprawki do "Mistrza i Małgorzaty". Ponad dwadzieścia lat później ktoś pisząc o rosyjskich satyrykach przypomniał sobie nazwisko zapomnianego Bułhakowa. Tuż przed śmiercią zdążył on odwiedzić wdowę po nim i pozyskawszy jej zaufanie, mógł przeczytać rękopis Mistrza i Małgorzaty. Zdumiony, zachwycony. Pięć lat później, już po jej śmierci wydrukowano całość.
Czy powieść jest bluźnierstwem, w którym w wątku z czasu Chrystusa w Jerozolimie Ojcowsko-Synowską relację Boga zastąpiono relacją Jezusa i Piłata, wybielając dodatkowo postać szatana? Czy odpowiedzią na wojującą propagandę ateistyczną w Moskwie, która czyni ludzi совсем ограбленными, с пустыми глазами? Czy pomysł uczynienia głównym bohaterem powieści diabła rzeczywiście przyszedł pisarzowi do głowy podczas wizyty w szydzącym z wiary czasopiśmie "Bezbożnik"? Как же так, если эти силы существуют, и мир находится в руках Воланда и его компании, то почему мир ещё стоит? Czemu to właśnie szatan działaniom NKWD odbiera strach ośmieszając je? Czy to triumf zła z przekonywaniem, że świat duchowy jednak istnieje, że nie jesteśmy skazani tylko na materię, która rozpadnie się w rzeczach i naszym ciele? Jeśli jest światło, to jest też i cień od przedmiotów. Jak w każdym z nas. Pytanie, co częściej zwycięża? Czy odmowa odpowiedzi przemocą na zło pokazana w postaci Jeszuy? Czy w Jego przebaczeniu - ты свободен, Он ждёт тебя - jesteś wolny, On czeka na ciebie, usłyszy Piłat.
Książka jeszcze w czas mojego liceum uchodziła za must read. Teraz znów do niej zajrzałam pod wpływem obejrzanej ekranizacji.
Już scena dialogu między zdeklarowanymi ateistami radzieckimi, a szatanem w osobie Wolanda wciąga od pierwszych słów:
"Co to u was, czego się nie dotkniesz, tego nie ma - nie ma ani towarów, ani Boga, ani szatana" . Przypominają mi się zasłyszane...
Weronika, młodziutka entuzjastka pracy z ludźmi starymi przyjeżdża z Rosji na praktykę lekarską do francuskiego pensjonatu spokojnej starości. Większość pensjonariuszy to Rosjanie za duże pieniądze swoich nowobogackich dzieci pielęgnowani z dala od ich domów. Jej sąsiadką zza ściany okazuje się być 105-letnia Aleksandra, była szefowa pensjonatu. Mimo że staruszka pozostaje w śpiączce Weronika, odwiedza ją codziennie, nie wiedząc że Aleksandra jest świadoma tego, co się dzieje i daremnie próbuje porozumieć się z kimkolwiek za pomocą ruchu powiek. Jedyną osoba, która ją rozumie, jest odwiedzający ją codziennie, wyłączony z kontaktu autystyk. Nie mogąc żyć teraźniejszością unieruchomiona Aleksandra odtwarza w pamięci swoją przeszłość - czas, gdy jako trzynastolatka nie tylko była świadkiem końca starego świata podczas rewolucji w Petersburgu, ale i spotkała miłość swego życia, Dawida. Kolejne obrazy wiążą się z ich kolejnym spotkaniem w mandżurskim Harbinie...
"Pory roku" to świetny debiut kobiecy Anny Borysownej, który okazał się być książką znanego rosyjskiego pisarza kryminalnych powieści historycznych, Borysa Akunina. Czy rzeczywiście świetny? Książkę przeczytałam z zainteresowaniem, niemniej chwilami wydawało mi się, że czytam powieść dla młodzieży, niektóre idee wydawały mi się miłe, ale naiwne.
Opowieść napisano z punktu widzenia kilku osób:
- przede wszystkim młodziutkiej lekarki Wiery/Weroniki
- i Aleksandry, którą widzimy w dwóch płaszczyznach czasowych: jako młodą dziewczynę, a potem kobietę, żonę i matkę przeżywającą swoją jedyną miłość w życiu i jako wspominającą to ponad stuletnią sparaliżowaną staruszkę, której umrzeć nie pozwala pragnienie przekazania komuś swoich odkryć na temat leczenia choroby Alzheimera.
Ponadto możemy też zapoznać się z życiem w pensjonacie z punktu widzenia
- Sławy Bieriezina, pełnego energii biznesmena, który stracił głowę dla Wiery,
- Edika, starszego pana, pensjonariusza, któremu śmierć żony odebrała pamięć i który teraz teraz każdy dzień zaczyna od nowa,
- Enomena, autystyka, który wiernie codziennie czyta sparaliżowanej Aleksandrze periodyki medyczne,
- i Luce'a Charpentiera, byłego współpracownika Aleksandry, który pewnego dnia zamiast jej pomagać w pracy zaczął z nią rywalizować.
Jednak tylko jedna postać przemawia w pierwszej osobie. Tą osobą jest Aleksandra. Opowieść podzielono na cztery części: wiosną, latem, jesienią i zimą.
Te części sugerują porę roku przeżywaną właśnie w pensjonacie o nazwie "Pory roku", ale i etap życia głównej bohaterki. Ze względu na jej historię powieść obejmuje nie tylko czas współczesny, ale i takie zdarzenia jak rewolucja w Petersburgu, życie białych Rosjan w Harbinie i we Francji, ale i okupację francuską. Harbin miasto w Mandżurii, w którym obok siebie żyli przez jakiś czas w latach 20-30-ch na styku światów Rosjanie biali i czerwoni, Chińczycy i Japończycy zaciekawił mnie już w filmie "Wszystko zaczęło się w Harbinie" (It all Began in Harbin/ Все Началось в Харбине). Niezwykłe miejsce. Tę część, według mnie, opisano tu najbarwniej, choć to tu właśnie wydawało mi się, że czytam powieść dla dzieci. Mimo to Harbin sam w sobie intryguje, przedstawia sobą, jak pisze Akunin: "historię alternatywną" - Miasto "wcielało możliwe, ale niezrealizowane losy kraju, sen o spełnieniu. Jak każdy sen Harbin nie mógł trwać długo".
To, co mnie jeszcze w powieści zainteresowało to - zaskakujące, niejednoznaczne zakończenie, wątek starości starszej bohaterki , lęk przed utratą pamięci, a wraz z nią tożsamości i lęk przed życiem ze strachu przed śmiercią młodszej bohaterki.
CYTATY
- "Dom jest rozszerzeniem mojej przestrzeni wewnętrznej, drugą skórą z własnym układem oddechowym"
- "Szczęście ma wielką wadę, a nieszczęście - wielką zaletę :i jedno i drugie kiedyś się kończy"
kopia postu z moje strony nietylkoindie.pl
Weronika, młodziutka entuzjastka pracy z ludźmi starymi przyjeżdża z Rosji na praktykę lekarską do francuskiego pensjonatu spokojnej starości. Większość pensjonariuszy to Rosjanie za duże pieniądze swoich nowobogackich dzieci pielęgnowani z dala od ich domów. Jej sąsiadką zza ściany okazuje się być 105-letnia Aleksandra, była szefowa pensjonatu. Mimo że staruszka pozostaje...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to