-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński4
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński23
Biblioteczka
2024-02-12
2024-01-04
2023-09-17
2023-08-11
Spodziewałam się zupełnie innej książki. „Poza czasem” to jest dobra pozycja na złe dni, kiedy zastanawiamy się nad upływem czasu. Erudycyjna, z obszernymi cytatami i nawiązaniem do dzieł filozoficznych, i nie tylko. Miałam dziwne wrażenie, że pisana w ramach jakiejś terapii. Autorka zgromadziła potężną dawkę własnych przemyśleń na temat przemijania, zmiany- tak w nas jak i wobec nas- w pewnym momencie i raczej niespodziewanie uzyskujących status „seniora”.
Nie jest to książka, którą łatwo przeczytać na raz. Na pewno jest z tych, do których się wraca, a już na pewno warto wracać.
Wiele jest odniesień do feminizmu i trudno się dziwić, bo autorka -Lynne Segal to wybitna działaczka tego ruchu, aktywna w latach 60. i 70. zeszłego wieku. Opisuje więc dużo ze swoich doświadczeń, ale też -co jest ciekawe – pokazuje, jak ten ruch się zmieniał wraz z upływem czasu i przemieszaniem w nim kobiet z różnych pokoleń. Kobiet, które z założenia powinny mieć podobny cel i postrzeganie świata. A w praktyce zupełnie tak nie jest.
Dużo miejsca jest poświęcone zmianom w seksualności wraz z upływem czasu. Widać, że dla Autorki jest to bardzo ważny aspekt codzienności. Podchodzi do niego emocjonalnie.
To jest już kolejna książka na temat starości czy starzenia się i myślę, że jest to oczywiście signum temporum. Jako społeczeństwa starzejemy się na potęgę, więc ten temat będzie coraz bardziej obecny w naszym życiu. I dobrze. Warto bowiem już teraz przygotować siebie i swoje otoczenie na dobre życie w starszym wieku.
Dziękuję Wydawnictwu Glowbook za egzemplarz recenzencki.
Spodziewałam się zupełnie innej książki. „Poza czasem” to jest dobra pozycja na złe dni, kiedy zastanawiamy się nad upływem czasu. Erudycyjna, z obszernymi cytatami i nawiązaniem do dzieł filozoficznych, i nie tylko. Miałam dziwne wrażenie, że pisana w ramach jakiejś terapii. Autorka zgromadziła potężną dawkę własnych przemyśleń na temat przemijania, zmiany- tak w nas jak i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-17
Cóż, tytuł właściwie podpowiada, jak wyrażać siebie. O tym jest ta książka. Wznowiona po wielu latach, poszerzona więc o nowe doświadczenia autorki, która na co dzień jest trenerem asertywności i styka się z ludźmi, dla których często jest to trudny temat.
Asertywność to dzisiaj termin bardzo popularny, wręcz modny. Zastanawiam się dlaczego. Myślę, że powodem może być między innymi to, że czasy sprzyjają budowaniu samoświadomości człowieka.
„Stanowczo łagodnie bez lęku. Dziś” autorstwa Marii Król-Fijewskiej, to jest dobry poradnik.
Jest konkretny, zawiera dużo przykładów z bogatej praktyki autorki, nie jest to książka napompowana teorią. Interesująca jest mapa asertywności kończąca książkę. Można spokojnie zastanowić się w wolnej chwili, w jakich sytuacjach mamy kłopot z asertywnością, a dzięki wcześniejszym rozdziałom możemy uświadomić sobie, jak inaczej moglibyśmy reagować.
Nie jestem fanką poradników, jednak nie żałuję tej lektury. Przystępny, jasny sposób pisania Marii Król-Fijewskiej oraz rzeczowość w podejściu i praktyczność proponowanych rozwiązań powodują, że warto sięgnąć po tę niedługą książeczkę i "potrenować asertywność".
Dziękuję za możliwość przeczytania książki PRart Media oraz Wydawnictwu Bookolika.
Cóż, tytuł właściwie podpowiada, jak wyrażać siebie. O tym jest ta książka. Wznowiona po wielu latach, poszerzona więc o nowe doświadczenia autorki, która na co dzień jest trenerem asertywności i styka się z ludźmi, dla których często jest to trudny temat.
Asertywność to dzisiaj termin bardzo popularny, wręcz modny. Zastanawiam się dlaczego. Myślę, że powodem może być...
2023-06-05
Lubię sposób pisania i książki Izabeli Szylko oraz to, że każda kolejna książka znacznie odbiega od poprzednich. Tym razem autorka poszła w stronę przygodówki z wątkami sensacyjnymi, mocno podbitej odniesieniami do historii. Nie byle jakiej historii-razem z głównymi bohaterami zajmujemy się poszukiwaniami nigdy nieopublikowanej siódmej księgi rękopisu Mikołaja Kopernika „O Obrotach Ciał Niebieskich”.
Niestety nie jestem fanką literatury przygodowej, więc głównie duża sympatia do autorki powodowała, że jednak nie odłożyłam książki (i zobowiązanie do zrecenzowania w ramach Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, oczywiście 😊).
Na pewno nie jest to książka zła, autorka ma świetny warsztat i pisze ciekawie, pięknym językiem, ale coś mi zgrzytało podczas lektury. Przez gęsto wplatane wątki wyjaśniające nam okoliczności historyczne oraz zawiłości życiorysów Mikołaja Kopernika, Jana Brożka czy Galileusza miałam wrażenie, że książka jest złożona z niezbyt starannie poskładanych puzzli. Rozdziały krótkie, ale w każdym z nich przydługie akapity z odniesieniami do historii. Na pewno potrzebne, ale zbyt rozwlekłe.
Na szczęście Izabela Szylko ma talent do kreowania interesujących i charakterystycznych bohaterów. I ma poczucie humoru, więc sytuacje, w jakich stawia postacie, jak również ich dialogi nadają lekkości całej historii.
Na pierwszym miejscu oczywiście Czesiuchna – bardzo smakowita postać. Moja ulubiona.
Wiele osób porównuje tę pozycję z książkami o Panu Samochodziku. No nie. Ani to Nienacki, ani Dan Brown to też nie jest.
Pani Izabela na pewno tworzy swoją własną literaturę. Ta książka nie jest literaturą młodzieżową, a od przygód Roberta Langdona zasadniczo różni się objętością i zawiłością fabuły.
Jednak oczywiście fani ww. autorów na pewno łatwo odnajdą się w tej książce. Tym bardziej że autorka zostawia nas w pewnym niedopowiedzeniu, z konkretną nadzieją na ciąg dalszy przygód fajnych bohaterów. Ja akurat nie czekam na ciąg dalszy, ale czasu poświęconego na lekturę pierwszej części nie uważam za stracony. Ciekawe czym zaskoczy nas Izabela Szylko, gdy zakończy już przygodę z Kopernikiem w tle.
Książkę, jak już napisałam wyżej, otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Lubię sposób pisania i książki Izabeli Szylko oraz to, że każda kolejna książka znacznie odbiega od poprzednich. Tym razem autorka poszła w stronę przygodówki z wątkami sensacyjnymi, mocno podbitej odniesieniami do historii. Nie byle jakiej historii-razem z głównymi bohaterami zajmujemy się poszukiwaniami nigdy nieopublikowanej siódmej księgi rękopisu Mikołaja Kopernika „O...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-02-02
2022-12-26
2022-12-21
„Cynamonowe gwiazdy” to książka z zupełnie innej półki, zwykle przeze mnie nieodwiedzanej. Zamówiłam ją jednak w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl, bo Małgorzatę Starostę poznałam wcześniej jako autorkę pogodnych komedii z wątkiem kryminalnym, a właśnie czegoś pogodnego było mi trzeba pod koniec tego ponurego roku.
W tym przypadku nie ma żadnej sensacji, to jest powieść obyczajowa, a jej lektura pozostawia nas w atmosferze ciepłych uczuć, karmi nas żartobliwymi sytuacjami, pozwala na rozluźnienie i uśmiech. Choć Małgorzata Starosta porusza w tej książce tematy poważne, wikła bohaterów również w bardzo trudne sytuacje, stawia przed dramatycznymi wyborami – to opis tych perypetii okraszony jest sporą dawką humoru. To nie jest książka złożona z samych gagów oraz dialogów, które mają wzbudzić salwy śmiechu. Na to nie liczcie. Zakończenie też na pewno daje do myślenia.
Najciekawszym dla mnie wątkiem był ten opisujący światek wydawniczy. Widać, że autorka ma dużo własnych przemyśleń i gorzkich uwag na ten temat, którymi przy okazji przygód i doświadczeń głównej bohaterki chciała się z nami podzielić.
À propos głównej bohaterki-Dominiki, to miałam pewien kłopot, żeby ją polubić, czy może raczej zrozumieć. Podobnie było przez większość książki z jej matką – Lucyną. Łapałam się na tym, że ich relacja (szczególnie niektóre dialogi) nie przekonują mnie. Ciekawiej robiło się, gdy do akcji wkraczała Babcia Eleonora. Tak, tę postać Autorka bardzo dopracowała i wręcz czekałam na sceny z babcią.
Mimo tych niedużych raf podczas lektury bardzo cenię styl i sposób pisania Małgorzaty Starosty i cieszę się, że spotkałam się z tą książką.
Dobrze jest czasami poczytać o trudnych relacjach z najbliższymi, szczególnie gdy temat podany jest zgrabnie, lekko, a jednocześnie nie płytko – tak, jak potrafi pisać Małgorzata Starosta. Tak, jak pisałam wcześniej, nieczęsto sięgam po literaturę stricte obyczajową, ale tę akurat książkę przeczytałam z dużą przyjemnością.
Ciasteczka z cynamonem kojarzą nam się z czasem Świąt i wbrew temu, co piszą inni recenzenci, uważam tę książkę za odpowiednią na przedświąteczny czas. Bo kiedy, jak nie w czasie kilku wolnych dni zdobędziemy się na chwilę refleksji, zastanowienia się nad własnymi trudnymi decyzjami, przed którymi stawia nas życie. A ta lektura pobudza do takiej refleksji.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
„Cynamonowe gwiazdy” to książka z zupełnie innej półki, zwykle przeze mnie nieodwiedzanej. Zamówiłam ją jednak w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl, bo Małgorzatę Starostę poznałam wcześniej jako autorkę pogodnych komedii z wątkiem kryminalnym, a właśnie czegoś pogodnego było mi trzeba pod koniec tego ponurego roku.
W tym przypadku nie ma żadnej sensacji, to jest...
2022-12-14
2022-11-16
2022-04-11
2022-04-05
Nieczęsto czytam poradniki. Jednak to nie jest po prostu poradnik. To raczej przepięknie wydane skrzyżowanie książki o zdrowiu z książką kucharską. Już samo przeglądanie wzbudziło we mnie szczere postanowienie poprawy – od dzisiaj więcej będę dbać o siebie!
Od pierwszych stron zwraca uwagę język – jasno, prosto, na temat i w dodatku przepiękną polszczyzną.
Po drugie czytelny przekaz – najważniejsze informacje są powtórzone, podkreślone lub wyróżnione w ramkach.
Wreszcie naprawdę cudna, dopieszczona szata graficzna, wysmakowane zdjęcia, to powoduje, że chce się wszystkiego spróbować. Gdyby nie pora roku, od razu zabrałabym się za robienie syropu z kwiatów lipy. Strony z burakiem wywołały u mnie prawie ślinotok.
Wreszcie sama treść – to dopiero wartość sama w sobie.
Nie znałam dotąd autora-Marcina Korczyka, który poza tym, że z wykształcenia jest farmaceutą, spełnia się jako autor bloga oraz pisze książki. Zajrzałam na bloga, bo lubię ludzi z pasją, a w tym przypadku widać pasję czy wręcz misję krzewienia wiedzy na temat naturalnych metod budowania odporności i zdrowia. Jako Pan Tabletka (co za przewrotny nick, skoro chce się unikać chemii 😊) pan Marcin Korczyk prowadzi czytelników przez świat, w którym możemy leczyć się świadomie i rozsądnie.
Biały napar, gałganek Aliny, złote mleko, kolorowy glutek. Wreszcie katarkiller – cha, cha 😂.
Jeśli te nazwy nic Ci nie mówią, to sięgnij po książkę. Warto. Można nabyć ją bezpośrednio na stronie Pana Tabletki (link: https://kursydlarodzicow.pl/sklep/).
Na swoim blogu Pan Tabletka zamieszcza dużo treści dla rodziców. Nie tylko o tym jak radzić sobie z chorobami dziecięcymi, ale również jak budować odporność od najmłodszych lat.
Dla mnie najciekawsze są jednak analizy suplementów. To jest ogromny rynek, co krok atakują nas reklamy wciąż nowych specyfików, łatwo im ulec. Dobrze jest przed zakupem posłuchać głosu rozsądku, zapoznać się z chłodną i merytoryczną analizą danego specyfiku.
Ja stałam się stałą czytelniczką tych analiz, zresztą sami spójrzcie:
https://pantabletka.pl/tabletki-na-oczy-najlepsze-opinie/
https://pantabletka.pl/hydrominum-opinia/
https://pantabletka.pl/witaminy-dla-kobiet-opinia/
Pożyczyłam książkę teściowej, ale chciałabym, żeby już do mnie wróciła…
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Nieczęsto czytam poradniki. Jednak to nie jest po prostu poradnik. To raczej przepięknie wydane skrzyżowanie książki o zdrowiu z książką kucharską. Już samo przeglądanie wzbudziło we mnie szczere postanowienie poprawy – od dzisiaj więcej będę dbać o siebie!
Od pierwszych stron zwraca uwagę język – jasno, prosto, na temat i w dodatku przepiękną polszczyzną.
Po drugie...
2022-03-21
2022-03-01
2022-02-22
Tym razem Autor zabiera nas w podróż po niesamowitych, strasznych lub straszących, pełnych snujących się istot lub dziwnych wydarzeń miejscach. Autor, czyli Aaron Mahnke specjalizuje się w tematach niesamowitych zjawisk i różnych okropieństw, ma nawet popularny podcast wokół tej tematyki.
To nie jest jego pierwsza książka, widać wyraźną fascynację tematem.
No cóż, dla mnie nie jest to temat pierwszego wyboru, ale muszę przyznać, że autor umie pisać i zainteresować czytelnika. Nawet takiego, który nie wierzy w takie niesamowitości, woli raczej wierzyć w przypadki.
Nieraz zastanawiałam się, skąd bierze się w człowieku potrzeba słuchania podobnych historii, roztrząsania różnych makabrycznych zdarzeń. Pewnie odpowiedź jest prosta. Większość ludzi lubi sobie zracjonalizować rzeczywistość, szuka więc wyjaśnień, nawet dziwnych lub dalekich od logiki, bo wtedy mniej się boi.
Bardzo dobrze czyta się tę książkę, bo jest napisana barwnym językiem, niepozbawiona humoru i dużo się w niej dzieje.
Autor umiejętnie wprowadza fakty historyczne, osadza te dziwne przypadki w prawdziwej rzeczywistości i dla równowagi nie unika też sytuacji, gdy sam poddaje w wątpliwość rzetelność przekazu.
W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że straszenie straszeniem, ale większość tych historii opisuje prawdziwy dramat jakiegoś człowieka. Od jego smutnej historii zaczyna się legenda. Jego osobisty dramat staje się kanwą strasznych bajek opowiadanych kolejnym pokoleniom. Niektóre opowieści pokazują wprost, że człowieka nie trzeba straszyć piekłem, on sam potrafi zgotować sobie lub innym największe piekło.
Dobrze, że autor potrafi pisać lekko, dzięki temu te mroczne momentami historie, choć mogą przytłaczać, to nie zniechęcają do dalszego czytania.
Tak, jak pisałam, nie należę do osób, które przyjmują takie opowieści bez refleksji, ale z drugiej strony… Skądś bierze się w nas takie doświadczenie… wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia, pierwszy raz… i czujemy… co to jest?... zła energia?.... coś tu się wydarzyło? 😊
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Tym razem Autor zabiera nas w podróż po niesamowitych, strasznych lub straszących, pełnych snujących się istot lub dziwnych wydarzeń miejscach. Autor, czyli Aaron Mahnke specjalizuje się w tematach niesamowitych zjawisk i różnych okropieństw, ma nawet popularny podcast wokół tej tematyki.
To nie jest jego pierwsza książka, widać wyraźną fascynację tematem.
No cóż, dla mnie...
2021-12-28
To nie jest książka dla osób, które postanowiły po świętach przejść na dietę. :-) Zbyt angażuje ślinianki. Bardziej odpornym polecam ze względu na kilka ciekawych przepisów oraz może trochę chaotycznie opisane, ale jednak ciekawe historie kulinarne.
To nie jest książka dla osób, które postanowiły po świętach przejść na dietę. :-) Zbyt angażuje ślinianki. Bardziej odpornym polecam ze względu na kilka ciekawych przepisów oraz może trochę chaotycznie opisane, ale jednak ciekawe historie kulinarne.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-13
Jeśli nie doczytałeś w zapowiedziach i spodziewałeś się powtórki z trylogii białego miasta- to nie.
Jeśli jesteś otwarty na dobrze skrojone historie- bierz się za „Akwitanię” Evy Garcia Saenz de Urturi niezwłocznie.
Po współczesnym, wciągającym kryminale autorka obdarza nas powieścią historyczną, owszem z wątkiem sensacyjnym, ale przede wszystkim pięknie sfabularyzowaną opowieścią o istotnym fragmencie życia Eleonory Akwitańskiej.
Ona żyła i była naprawdę. Uważana za jedną z najpotężniejszych kobiet swojej epoki. Późniejsza królowa Francji, także Anglii, matka Jana bez Ziemi i Ryszarda Lwie Serce.
Mamy 1137 rok i czas, gdy z trudem tworzą się zręby późniejszej zjednoczonej Francji. Czytając tę powieść, miałam skojarzenia ze wspaniałym cyklem Maurice Druona „Królowie przeklęci”. Tu też wszystko osadzone jest mocno w realiach historycznych, kipiące od wspaniale opisanych emocji, zwrotów akcji i pełnych dramatyzmu sytuacji.
Autorka po raz kolejny daje dowód niezwykłej zdolności takiego opisywania wydarzeń, że ma się wrażenie współuczestniczenia, słyszy się hałasy, czuje zapachy. Naprawdę lektura tej powieści to jest kapitalne przeżycie.
Ciekawy jest również styl przyjęty w tej opowieści – trochę takiej ballady, czy raczej opowieści rycerskiej. Niewątpliwe warto poznać historię życia tej niezwykłej kobiety, nawet jeśli jest nieco podkolorowana czy ubrana w kostium pasujący do prowadzonej narracji.
Autorka skupiła się na kilku pierwszych latach życia Eleonory po objęciu tronu, a przecież całe jej długie życie było pełne niezwykłych i dramatycznych wydarzeń. Może więc doczekamy się jeszcze kolejnych części, bo widać, że Autorka jest zafascynowana swoją bohaterką.
Jeśli nie i postanowi napisać jednak coś innego i tak będę czekała. Eva Garcia Saenz de Urturi może napisać cokolwiek, wchodzę w to 😊.
Bardzo, bardzo dziękuję Wydawnictwu MUZA za egzemplarz recenzencki. To była prawdziwa uczta!
Jeśli nie doczytałeś w zapowiedziach i spodziewałeś się powtórki z trylogii białego miasta- to nie.
Jeśli jesteś otwarty na dobrze skrojone historie- bierz się za „Akwitanię” Evy Garcia Saenz de Urturi niezwłocznie.
Po współczesnym, wciągającym kryminale autorka obdarza nas powieścią historyczną, owszem z wątkiem sensacyjnym, ale przede wszystkim pięknie sfabularyzowaną...
2021-11-01
Nieźle też się czytało. Przypadkowo odnalezione zapiski i wspomnienia Jana Suzina z początków telewizji w Polsce są naprawdę interesujące. Zwięzłe, konkretne, pełne interesujących szczegółów, które dają pojęcie jakie to było skomplikowane przedsięwzięcie. Przede wszystkim są to jednak wspomnienia o ludziach, pełne ciepła, często zabawne. Bardzo dobrze się czytało!
Nieźle też się czytało. Przypadkowo odnalezione zapiski i wspomnienia Jana Suzina z początków telewizji w Polsce są naprawdę interesujące. Zwięzłe, konkretne, pełne interesujących szczegółów, które dają pojęcie jakie to było skomplikowane przedsięwzięcie. Przede wszystkim są to jednak wspomnienia o ludziach, pełne ciepła, często zabawne. Bardzo dobrze się czytało!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-18
Rory Sutherland, od lat pracujący w jednej z najbardziej prestiżowych agencji reklamowych Ogilvy, napisał dość zabawną książkę-zbiór opowieści, przykładów oraz własnych przemyśleń, które mają nas przekonać, że aby trafić do ludzi nie trzeba, wręcz może nie warto, kierować się logiką.
Alchemia w tytule, bo jak dowodzi autor większość naszych wyborów leży na pograniczu magii, a na pewno jest powodowana czynnikiem niezwykle tajemniczym, daleko odległym od naukowo zbadanego pojęcia sensu. Jak pisał już Adam Smith-przewidywanie reakcji klientów jest jedną wielką zagadką. Klientami kierują w większości względy irracjonalne.
Książka na pierwszy rzut oka stanowi zbiór luźnych obserwacji. Z jednej strony autor jest zwolennikiem szalonego podejścia do kwestii reklamy, jak i zachęcania ludzi do wyborów. Właśnie takiego z pogranicza magii. Przytacza przykłady – opisuje, w jaki sposób doradził swojemu klientowi dojście do zwiększenia skłonności donatorów do przekazywania datków na różne fundusze charytatywne. Warto poznać tę opowieść.
Można powiedzieć, że ta książka mówi o tym, iż dobre pomysły biznesowe nie mogą być „normalne”, te racjonalne nie przynoszą wcale więcej zysku.
Rozważania autora ocierają się o filozofię i psychologikę– w tym przypadku zbiór zasad raczej nienaukowych. Opisuje cztery ewolucyjne zasady pozornie nieracjonalnych zachowań ludzi: sygnalizowanie, hakowanie podświadomości, zadowalanie i psychofizykę. Próbuje tym uzasadnić te nieracjonalne zachowania na drodze ewolucji, aby ludzi racjonalnie myślący mogli zrozumieć tych nieracjonalnych.
Ludzie wykształceni uważają logikę za część swojej tożsamości i trudniej działają nieracjonalnie. To też ciekawa konstatacja. Jednak ci donatorzy, o których wspomniałam wyżej, to nie byli raczej ludzie niewykształceni. Więc jak to jest?
Gawędziarstwo lubię, dobrze się czyta takie ciekawostki, pomagają zrozumieć ludzi i ich wybory, ale to nie jest książka naukowa. Przykłady żywe, prosto z życia, autor próbuje podpierać się nauką, jednak nie da się ukryć, że są to w większości przemyślenia z wielu lat doświadczeń. Część obserwacji jest na pewno trafna, ich poznanie nie wpłynie jednak na zmianę naszych zachowań.
Książka przykładów. Ciekawych i mniej. Roztrząsa konkretne sytuacje wyborów, aby zracjonalizować działania ludzi marketingu. Tu cytat: Firma zorientowana na klienta nie powinna opierać się na tym co ludzi mówią. 😊
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Rory Sutherland, od lat pracujący w jednej z najbardziej prestiżowych agencji reklamowych Ogilvy, napisał dość zabawną książkę-zbiór opowieści, przykładów oraz własnych przemyśleń, które mają nas przekonać, że aby trafić do ludzi nie trzeba, wręcz może nie warto, kierować się logiką.
Alchemia w tytule, bo jak dowodzi autor większość naszych wyborów leży na pograniczu magii,...
Autor – Błażej Ciarkowski, architekt i historyk sztuki, przedstawia nam w swojej najnowszej książce historię architektury czasów PRL na tle historii politycznej, ale również historii osobistej osób, które łączymy z architekturą tego okresu.
Książka opowiada o dokonaniach architektów powojennych, a jednocześnie jest analizą ich zróżnicowanych postaw. Wszystko w kontekście konkretnych, realizowanych projektów. Autor stara się przedstawić ich koncepcje, różne wizje.
Autor miał zamysł książki przekrojowej.
Duża część jest o powojennej odbudowie, głównie Warszawy, ale też Łodzi i innych miejsc. O ścieraniu się pomysłów. Pokazuje losy i postawy kilku znaczących architektów, jak np. trafili do słynnego Biura Odbudowy Warszawy i co miało wpływ na późniejsze decyzje na polu zawodowym.
Zawód im nakazywał nie być obojętnym i wziąć udział w odbudowie.
Architekci byli jedną z pierwszych grup zawodowych, która miała stowarzyszenie. Utarło się, że jest to zawód zaufania społecznego. Byli na pierwszym planie. Mieli i mają skłonność do wyznaczania kierunku, wizji – to jest sens tego zawodu.
Kolejny etap to lata rozbudowy miast – tu też znajome przykłady: Sady Żoliborskie, Ursynów- powierzony gołowąsom 😊, gdańskie falowce.
Faktycznie to była interesująca zmiana- inaczej należy podchodzić od analizy odbudowy Warszawy, w której brali udział i przedwojenni architekci, jak i młodzi jeszcze przed dyplomem, a inaczej do tworzenia nowych dzieł, jak budowa Ursynowa, którą powierzono 30-letnim młodziakom.
Dla osób, które interesują się historią architektury powojennej, to są znajome przykłady. Autor pochyla się nad sporami i różnym dyskusjami- czy zachować historyczny wygląd budowli zniszczonych w czasie wojny, czy zbudować miasto od nowa. Te dyskusje też pamiętamy.
Wreszcie kolejny okres, gdy po czasie dużej rozbudowy w Polsce nastąpiła stagnacja. Architekci nie mieli co robić, niewiele się działo w kraju, więc wyjeżdżali za granicę, gdzie zbudowali naprawdę mocną markę, wygrywali konkursy- odbudowa Skopie po trzęsieniu ziemi, przykłady z Peru, Aleppo, wielkie projekty w krajach arabskich- to niektóre z przytoczonych przykładów.
U schyłku PRL największym inwestorem był Kościół, eksplodowało budownictwo sakralne – bardziej lub mniej udane.
Książka opowiada również o strukturze zawodu, jak architekci byli zorganizowani i dlaczego.
Autor przedstawia też swoje opinie o roli architekta w państwie i społeczeństwie. Kto to jest architekt i jak może skutecznie funkcjonować w czasach, w których przyszło mu działać.
Rozważa czy istnieje architektura apolityczna? To jest ciekawe pytanie.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Autor – Błażej Ciarkowski, architekt i historyk sztuki, przedstawia nam w swojej najnowszej książce historię architektury czasów PRL na tle historii politycznej, ale również historii osobistej osób, które łączymy z architekturą tego okresu.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka opowiada o dokonaniach architektów powojennych, a jednocześnie jest analizą ich zróżnicowanych postaw. Wszystko w kontekście...