rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dawno nie czytałam tak pięknie i ciekawie poprowadzonej narracji.
Historia wzruszająca, wywołująca w czytelniku całą masę uczuć.

Dawno nie czytałam tak pięknie i ciekawie poprowadzonej narracji.
Historia wzruszająca, wywołująca w czytelniku całą masę uczuć.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zdarza nam się w życiu trafiać na książki, w których to moglibyśmy mówić jednym głosem z autorem. Taką, niewątpliwie okazały się dla mnie „Pestki” – Anny Ciarkowskiej.
Po zapoznaniu się z samym opisem, poczułam, ogromną wewnętrzną potrzebę, przeczytania jej. Okładkowe porównanie do Sylvii Plath tylko wzmocniło mój apetyt na tę lekturę.
Książka jest niezwykłym, osobistym, emocjonalnym zapisem, uczuć kłębiących się w autorce począwszy od dzieciństwa, do stania się dojrzałą kobietą.
Dawno nie miałam tak różnorodnych odczuć czytając cokolwiek, tak bliskich i pokrewnych autorce. Ostatnim razem taką przyjemność uczyniły mi „Mroki” Borszewicza. Tu mamy jednak do czynienia z kobiecą narracją, przez co tekst jest czytelnikowi płci żeńskiej, jeszcze bliższy.
Książka opowiada o mocy słowa, którym obdarzają nas inni ludzie. Daje do zrozumienia, jak raz wypowiedziane zdanie, potrafi wyrządzić krzywdę, trafiając na wrażliwy grunt naszych emocji i uczuć. Oczywiście słowo ma również siłę umocnienia, podniesienia nas na duchu czy nawet dowartościowania. Dlatego też forma jaką obrała autorka na napisanie tej książki i przekazanie nam uczuć, jest niezwykle trafna.
Każde rozważanie, nowy wątek, rozpoczęty mamy od zdania wypowiadanego przez mamę, babcię, przyjaciółkę, koleżanki z klasy czy chłopaka naszej bohaterki. Wszystko to wwierca się i pozostaje w jej wnętrzu na zawsze, sterując poniekąd jej życiem i podejmowanymi decyzjami.
Autorka doskonale ukazała problem wrażliwości we współczesnym świecie. Ktoś, czujący więcej niż inni narażony jest na ciągłe wyśmiewanie, poczucie inności i typowe „Ty jakaś dziwna jesteś”.
Tak, książka ta niewątpliwie trafiła prosto w moje serce. Przeszłam z autorką przez wszystkie cztery etapy, które przedstawiła. Momentami zgadzając się w 100%, innym razem ciesząc się, że coś akurat mnie nie dotyczy. Można było wypuścić łezkę smutku i nostalgii czy niesprawiedliwości czy zaśmiać się z bezradności(cóż innego momentami uczynić).
Serdecznie polecam tą książkę, wszystkim wrażliwym osobom aby poczuły się mniej samotnie na tym świecie oraz wszystkim innym, którzy chcieliby zrozumieć trochę więcej :).
Dziękuję za możliwość przeczytania książki Wydawnictwu Otwarte, które doskonale trafiło w moje gusta czytelnicze.

Recenzja dostępna również na moim blogu
https://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2019/03/pestki-anna-ciarkowska.html#links

Zdarza nam się w życiu trafiać na książki, w których to moglibyśmy mówić jednym głosem z autorem. Taką, niewątpliwie okazały się dla mnie „Pestki” – Anny Ciarkowskiej.
Po zapoznaniu się z samym opisem, poczułam, ogromną wewnętrzną potrzebę, przeczytania jej. Okładkowe porównanie do Sylvii Plath tylko wzmocniło mój apetyt na tę lekturę.
Książka jest niezwykłym, osobistym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dziennik Laury Palmer. Książka na którą polowałam od dawna. Niestety, jej pierwsze wydanie z roku 1990 stało się wręcz egzemplarzem kolekcjonerskim, niedostępnym w żadnym sklepie. Jedyną formą pomocy stały się antykwariaty i allegro. W antykwariacie nie natknęłam się na to cudo, a na allegro cena(rok temu) mnie powaliła. Można było kupić dziennik za 70 zł. Bardzo chciałam go mieć ale jednak cena była zbyt wysoka nawet jak na moje uwielbienie do serialu Twin Peaks.
Jednak, jak to mówią cierpliwość popłaca i jeszcze w tym roku wraz z wypuszczeniem 3 sezonu serialu wydawnictwo Znak zdecydowało się na wznowienie wydania dziennika. Chwała im za to!

Lektura pochłonęła mnie od pierwszych stron i pewnie gdyby nie moja emocjonalność mogłabym przeczytać go w 1 dzień, jednak zważywszy na chorobę i zbytniego przeżywania akcji musiałam to rozłożyć na trzy dni. Trzy dni z Laurą Palmer.

Czytając ten opis książki chce mi się trochę śmiać, gdyż jest taki.. zwykły. Absolutnie nie oddaje klimatu stworzonego przez Lyncha i Frosta i co więcej, nie zawiera ostrzeżenia skierowanego do potencjalnego czytelnika.
Jakiego ostrzeżenia? Moim zdaniem, ktoś kto nie oglądał „Miasteczka Twin Peaks” i nie ma do niego sentymentu nie może wręcz sięgać po tę lekturę, gdyż nic z niej nie zrozumie. Ewentualnie jeżeli, ktoś nie oglądał, a z innych źródeł wie o co chodziło w serialu, mógłby zaryzykować. Dlaczego tak sądzę? Wydaje mi się, że osoba nie znająca serialu będzie miała ogromny problem ze zrozumieniem słów Laury. Owszem, można się do tego zabrać jak do lektury „Pamiętnika narkomanki”. Dlaczego nie? Jednak narkotyki w przypadku tej historii są tylko i wyłącznie elementem, który pomaga głównej bohaterce zapomnieć o złu, które czyha na nią na każdym kroku.
Problem tej książki jest taki, że jest ona tylko i wyłącznie uzupełnieniem serialu. Wielką perełką skierowaną do fanów, rozjaśniającą pewne wątpliwości, pozwalającą zrozumieć dlaczego stało się ta, a nie inaczej.
Dla mnie spotkanie z tą lekturą z perspektywy takiego właśnie fana była niezwykłym doświadczeniem. Nie spodziewałam się, że mogę w pewnych momentach zostać tak zaskoczona. Oczywiście dużo rozjaśnił mi również film „Ogniu krocz za mną”, jednak tutaj narracja pierwszoosobowa i poznanie Laury w wieku 12 lat robi swoje. Możemy poznać emocje, które kłębiły się w niej od dawna.

Po lekturze chciałabym stwierdzić jedno: jak nie lubiłam Laury Palmer, tak ją znienawidziłam. Zraziło mnie to, iż dziennik zaczął być pisany w wieku 12 lat, wybaczcie dla mnie to jeszcze dziecko i irytowały mnie niesamowicie pewne zbyt dorosłe zachowania Laury. Z drugiej strony jak się dziwić, gdy w nocy przychodzi do Ciebie przerażający mężczyzna, jak nie popaść w psychiczną przepaść? Jednak już do końca czułam się zniesmaczona czytając tak wulgarne rzeczy z perspektywy 14-letniej dziewczyny. W serialu i filmie dużo robi dobór aktorki, dużo starszej niż odwzorowywana postać. A w książce: „mam 14- lat ćpam kokę i uprawiam sex za narkotyki i sprawia mi to przyjemność”. Przepraszam, mam jakiś zaburzony odbiór chyba.

Ogólnie twierdzę, że córka Davida Lyncha reżysera Miasteczka Twin Peaks spisała się na medal. I choć książka jest trochę wulgarna to właśnie taka miała być. Kontrowersyjna jak sama Laura, którą znał każdy, a tak naprawdę nie znał jej nikt.

Nie muszę chyba pisać, że było to dla mnie niezwykła lektura, jednak ja jestem małym fanatykiem Twin Peaks, więc niech Was to nie dziwi :)

opinia z mojego bloga http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/

Dziennik Laury Palmer. Książka na którą polowałam od dawna. Niestety, jej pierwsze wydanie z roku 1990 stało się wręcz egzemplarzem kolekcjonerskim, niedostępnym w żadnym sklepie. Jedyną formą pomocy stały się antykwariaty i allegro. W antykwariacie nie natknęłam się na to cudo, a na allegro cena(rok temu) mnie powaliła. Można było kupić dziennik za 70 zł. Bardzo chciałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja z mojego bloga http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/08/chopiec-na-szczycie-gory-john-boyne.html

Jestem pewna, że na niejednym z Was, czytelników książka „Chłopiec w pasiastej piżamie” zrobiła wielkie wrażenie. Ja osobiście byłam wciśnięta w fotel. Moje serce przeżyło emocjonalny wstrząs. Widząc, że autor pokusił się o kolejną powieść, wiedziałam, że musi ona znaleźć się na mojej liście do przeczytania. Tak szczęśliwie się zdarzyło, że nie musiałam długo czekać.
Nie mając jednak czasu na szybkie przeczytanie postanowiłam najpierw podsunąć ją mamie, która uwielbia wojenne klimaty. Czytała również „Chłopca w pasiastej piżamie”, więc mogła mieć porównanie. Po lekturze zapytałam o wrażenia i usłyszałam: „Dobra, ale nie tak dobra jak poprzednia”. Czy się zgadzam z mamą? Z pewnością tak.

Mam pewnego rodzaju problem z tą książką, gdyż historie wojenne zazwyczaj wzbudzają we mnie olbrzymie emocje. Najlepszym na to przykładem jest poprzednia książka autora, która zdecydowanie zaliczać się będzie do moich ulubionych. I tu mamy kwestię zbyt wysoko podniesionej poprzeczki.
Ciężko było z całą pewnością autorowi zmierzyć się z fenomenem na skalę światową jakim okazał się "Chłopiec w pasiastej piżamie". Osobiście, gdyby obie te książki napisali inni autorzy pewnie uznałabym "Chłopca na szczycie góry", za książkę bardzo dobrą, biorąc jednak pod uwagę wrażenia ze wcześniejszej lektury daje dobry z plusem.

Uwielbiam powieści historyczno-psychologiczne, a tutaj zdecydowanie mamy z taką do czynienia. Autor przedstawia nam historię małego Francuza, którego spokojne dzieciństwo burzy śmierć rodziców oraz późniejszy wybuch II wojny światowej.
Wspaniale uwypuklony jest tu rys psychologiczny głównego bohatera. Autor zwraca uwagę jak bardzo dziecko "wsiąka" to wszystko co dzieje się wokół niego. Jak bardzo pod wpływem autorytetów i presji innych możemy pogubić się we własnych wartościach i priorytetach.
W tak refleksyjnej powieści niezwykle wyraźna jest walka dobra ze złem. Co zwycięży tym razem?

Sam styl autora porównałabym do stylu Erica Emmanuela Schmitta, którego powieści niezwykle cenię i uważam za bardzo wartościowe.

Podsumowując
"Chłopiec na szczycie góry" to niezwykły obraz psychologiczny dziecka, będącego symbolem dobra i niewinności postawionego w obliczu zła oraz wojny.
Powieść zdecydowanie warta uwagi, przeczytania oraz refleksji nad nią.

Recenzja z mojego bloga http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/08/chopiec-na-szczycie-gory-john-boyne.html

Jestem pewna, że na niejednym z Was, czytelników książka „Chłopiec w pasiastej piżamie” zrobiła wielkie wrażenie. Ja osobiście byłam wciśnięta w fotel. Moje serce przeżyło emocjonalny wstrząs. Widząc, że autor pokusił się o kolejną powieść, wiedziałam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

https://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/07/trzecia-osoba-magorzata-hayles.html

https://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/07/trzecia-osoba-magorzata-hayles.html

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

recenzja z mojego bloga na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com

Trzeci tom cyklu Kwiat paproci był zdecydowanie mniej obfity w tragiczne wydarzenia, które wcześniej spotykały naszych bohaterów. Jednak czy to źle? Zdecydowanie nie! Myślę, że autorka zastosowała tu doskonały zabieg obniżenia napięcia, które towarzyszyło nam w dwóch poprzednich tomach.
Nie pomyślcie sobie, że nic się nie działo! O nie, tego powiedzieć nie mogę, działo się wystarczająco dużo.
Żerca jest typową kontynuacją, ktoś kto nie czytał wcześniejszych tomów, nie powinien się za niego zabierać.
W tej części autorka daje nam możliwość zaobserwowania przygotowań do kolejnego święta słowiańskiego: Święta Plonów. Jednak to nie akurat ten aspekt słowiańskich obyczajów wydał mi się najciekawszy. Pani Miszczuk pokusiła się o opisanie w najnowszym tomie tradycyjnego wieczoru panieńskiego oraz swaćby (wesela). I powiem Wam, doprawdy jest co poczytać :) bo czy ktokolwiek z nas wyobraża sobie wieczór panieński spędzany w środku lasu, popijając „napój płodności”, smarując się maścią przyciągającą adoratorów i w końcu tańcząc nago przy ognisku(!) ciekawa perspektywa. Szczególnie gdy zaraz po wyjściu z lasu trafiasz pod drzwi ukochanego, na którego zapach owych specyfików naprawdę działa :p

Jak zawsze w Kwiecie paproci mamy do czynienia z opisem różnych schorzeń i ziół czy zabiegów działających na nie. Jak zawsze mamy do czynienia z bogami i ich grą prowadzoną z ludźmi. Jak zawsze mamy opisaną całą masę obyczajów i tradycji starosłowiańskich.

W całym cyklu niezwykle podoba mi się, że wątek romantyczny jest poprowadzony subtelnie, choć momentami obsesyjne myśli głównej bohaterki były niezwykle irytujące i infantylne. Wkurzało mnie również jej ciągłe pchanie się w kłopoty, jakby niczego się nie nauczyła w poprzednich częściach :p Jednak Gosi nie da się nie lubić, tak samo jak Jarogniewy, Mieszka, Sławy. Bohaterowie są wykreowani bardzo ciekawie, a uosobienie bogów niezwykle mnie intryguje. Przyznam szczerze, że marzy mi się jakiś serial na podstawie całego cyklu. Tylko kto by mógł zrobić to tak, aby tego nie zepsuć? :( Chyba tylko Tomasz Bagiński. Macza on jednak swoje palce w obecnym „Wiedźminie”, więc jest cień szansy na dobrą ekranizację.

Polecam oczywiście cały cykl, tym którzy jeszcze nie czytali, a kto dwa tomy ma już za sobą, serdecznie polecam sięgnięcie po „Żerce”.
Magia jest wciąż żywa!

Z utęsknieniem czekam na „Przesilenie”, które niestety będzie ostatnim tomem cyklu. Jednak już nie mogę doczekać się dalszego ciągu przygód Gosi i Mieszka. Szczególnie, że opisane mają tam być obrzędy „Dziadów” oraz „Szczodrych Godów”.

recenzja z mojego bloga na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com

Trzeci tom cyklu Kwiat paproci był zdecydowanie mniej obfity w tragiczne wydarzenia, które wcześniej spotykały naszych bohaterów. Jednak czy to źle? Zdecydowanie nie! Myślę, że autorka zastosowała tu doskonały zabieg obniżenia napięcia, które towarzyszyło nam w dwóch poprzednich tomach.
Nie pomyślcie sobie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja z mojego bloga http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/05/zdumiewajacy-powrot-nory-wells-virginia.html

Nie wiem sama na jakiej podstawie wywnioskowałam, że owe zniknięcie głównej bohaterki spowodowane było jakimś porwaniem czy równie drastycznym zdarzeniem. Jakże wielce się myliłam! Już na wstępie okazuje się, że Nora z własnej, nie przymuszonej woli opuściła swoją rodzinę i odeszła. Tu pojawił się mój pierwszy zgrzyt z książką. No ale dobrze, nie powinnam chyba się nastawiać zawczasu. Po pierwszym szoku fabularnym jaki przeżyłam zaczęłam zagłębiać się w treść.
Historię poznajemy od momentu, w którym Nora postanawia wrócić do domu. Dokładnie 6 lat po swoim odejściu. I tutaj zaczynają się dziać rzeczy natury czysto etycznej: jak mogła odejść, jak mogła wrócić tak po prostu?
Życie jej rodziny po wielu latach zaczęło wracać do normy, przyjaciółka Nory zastąpiła ją w roli matki i ukochanej. Na początku myślałam, że będę współczuć bohaterce, nie stało się tak jednak. Motywy odejścia, były tak dziecinne i egoistyczne, że nawet moje młode i jeszcze niematczyne „ja” nie było w stanie tego ogarnąć. Nora wciąż próbuje wytłumaczyć co się wydarzyło, jednak jej wytłumaczenia zupełnie do mnie nie przemówiły. Główna bohaterka niewątpliwie wzbudza spore emocje w czytelniku(wydaje mi się, że jeżeli książkę czyta kobieta będąca matką tym bardziej nie polubi Nory).
Przyznam jednak, że fabuła utrzymana była w odpowiednim stopniu napięcia, co zachęcało mnie do szybkiego czytania i przekonania się jak rodzina wybrnie z tej trudnej sytuacji.

Książka podzielona jest na króciutkie rozdziały, w których to możemy poznawać historię z perspektywy poszczególnych bohaterów: Nory, jej męża, przyjaciółki oraz dwóch córek. Osobiście uwielbiam takie zabiegi. Tu autorka nie zrezygnowała z narracji trzecioosobowej. Będzie to niewątpliwym plusem dla osób, które nie przepadają za narracją pierwszoosobową( akurat ja ją kocham ;). Spojrzenie na sprawę z perspektywy każdego członka rodziny jest bardzo dobrym zabiegiem, czytelnik wnika w rodzinę, ma szansę poznać uczucia bohaterów, współczuć im i lepiej zrozumieć niektóre zachowania.

Miło spędziłam czas z lekturą, zadałam sobie kilka ważnych pytań. Zdecydowanie książka skłania do refleksji i zmusza do zatrzymania się na chwilę i zastanowieniu się nad pewnymi kwestiami .

Recenzja z mojego bloga http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/05/zdumiewajacy-powrot-nory-wells-virginia.html

Nie wiem sama na jakiej podstawie wywnioskowałam, że owe zniknięcie głównej bohaterki spowodowane było jakimś porwaniem czy równie drastycznym zdarzeniem. Jakże wielce się myliłam! Już na wstępie okazuje się, że Nora z własnej, nie przymuszonej woli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta mała wielka książka!
Jakiś czas temu pomyślałam sobie, że miło by było nadrobić trochę klasyki. Niekoniecznie polskiej, bo ona mi zwyczajnie nie idzie, jednak skusiłam się na coś z amerykańskiej półki.
„Chata wuja Toma” była na mojej liście już od dosyć dawna. Za bardzo nie szukałam tej książki, aż do czasu, gdy ustawiając książki na półce w bibliotece trafiła ona w moje ręce.
Jakże mogłabym nie skorzystać z takiej okazji, którą podsuwa mi sam los?
Po pierwsze moje wielkie zdziwienie: jaka ona jest króciutka! To prawda, książkę można śmiało przeczytać w kilka godzin.
Po drugie: półka z literaturą dziecięcą? Właśnie tak. Troszkę się zdziwiłam ale widocznie tak już zostało przyjęte w katalogowaniu.
Po trzecie: kanon lektur. Ojej, jak to określenie może być krzywdzące dla książki. Sama z doświadczenia wiem jaką alergię wywoływało we mnie to słowo. Spotkały mnie w życiu trzy miłe wyjątki, w których to książka określona kanonem lektur była fenomenalna (mam nadzieję, że jeszcze wiele przede mną): „Mistrz i Małgorzata”, „Portret Doriana Graya” i właśnie „Chata wuja Toma” .
Z własnej ciekawości poszperałam w Internecie, aby upewnić się czy książka jest lekturą, na którymś ze szczebli nauczania. Nie jest. A zdecydowanie być powinna!

Ta krótka historia zawiera w sobie całe mnóstwo wartości. Mamy tu nie tylko wątki niewolnictwa, walki o tolerancję czy aspekty religijne. Jest to przede wszystkim prosta i bardzo smutna historia o odwiecznej walce dobra ze złem.

Harriet Beecher Stowe prowadzi nas przez te zaledwie 130 stron…
Prowadzi nas pięknym językiem, niezwykłą historią, wspaniałymi wartościami.
Wzruszyła mnie ta historia, pobożność Toma i ostateczne oddanie swoim wartościom. Jako osoba wierząca odczułam otuchę dla duszy.
Książkę poleciłabym nie tylko tym starszym ale i młodszym. Interesującym się historią i tym religijnym. Właściwie jest lekturą uniwersalną.

Osobiście czuję wielki szacunek do autorki, że w tak trudnych czasach nie bała się upublicznić swoich poglądów, dość nietypowych jak na tamten okres.

Jeżeli jakiś klasyk literatury amerykańskiej miałby być przez Ciebie przeczytany to zdecydowanie powinna to być „Chata wuja Toma”!

Recenzja znalazła się na moim blogu http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/03/chata-wuja-toma-harriet-beecher-stowe.html

Ta mała wielka książka!
Jakiś czas temu pomyślałam sobie, że miło by było nadrobić trochę klasyki. Niekoniecznie polskiej, bo ona mi zwyczajnie nie idzie, jednak skusiłam się na coś z amerykańskiej półki.
„Chata wuja Toma” była na mojej liście już od dosyć dawna. Za bardzo nie szukałam tej książki, aż do czasu, gdy ustawiając książki na półce w bibliotece trafiła ona w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rzadko zdarza mi się czytać poezję. Chyba jej nie rozumiem, nie dociera do mnie. Nie lubię kolorowych słówek, metaforek, przenośni… (domyślaj się sobie człowieku o co chodziło autorowi).
Robię kilka wyjątków: Stachura, Poświatowska, Baczyński. Ich rozumiem. Oni do mnie trafiają i nieraz zdarzało się, że pomogli mi przejść przez trudne chwile. Byli jak miód na rany, które serwuje nam życie.

Tu pojawia się Rupi Kaur. Rupi Kaur serwuje nam „Mleko i miód”. Tomik poezji zostaje okrzyknięty bestsellerem, polecany jest wszystkim kobietom…
Jak nie ulec skoro już sama szata graficzna woła o uwagę!

Uległam pokusie. Zamówiłam, czekałam, dostałam. Zakochałam się w samym dotyku, w samym zapachu. Dawno nie miałam tak intensywnie pachnącej drukiem książki!

Kolejna sprawa: szata graficzna. Wydawnictwo naprawdę ogromnie się postarało. Okładka i ten symboliczny czarny kolor zapraszają, a zarazem przygotowują czytelniczkę na to, co zastanie w środku.
Otwieram więc książkę (wciąż obezwładniona jej pięknym zapachem) i widzę rysunki. Skromna kreska, proste kształty. Jednak czarują. Doskonale pasują do każdego wiersza, do każdej emocji przeżytej przez autorkę i czytelniczkę.

Czytam. Wzruszam się. Odkładam. Czytam dalej. Ronię łzę i czuję jak moje serce bije szybciej.
Tak jestem wrażliwa. Jednak nie o samą wrażliwość tu chodzi. Pozwólcie, że przytoczę ostatni wiersz:

Mleko i miód to
zbiór wierszy o miłości
utracie
traumie
gwałcie
gojeniu ran
i kobiecości
jest podzielony na cztery rozdziały
a każdy z nich zmierza do innego celu
dotyka innego cierpienia
łagodzi inny ból serca
mleko i miód zabiera czytelniczki w podróż
przez najbardziej gorzkie momenty w życiu
i znajduje w nich słodycz
bo słodycz jest wszędzie
jeśli tylko zechce się jej poszukać


Kochane! Autorka chyba zawarła tu wszystko co powinniście wiedzieć sięgając po tę książkę. Podkreśliłam jeden z wersów, który trafił w sedno moich myśli. Ten tomik to lek na ból serca. Kobiecego serca, które zostało zranione, oszukane czy porzucone. To także balsam dla serca zakochanego, radosnego, szczęśliwego. Bo takie również potrzebuje pewnego zrozumienia.

Rupi Kaur stworzyła coś niezwykłego. Coś tak prostego w formie, jednak niezwykle poruszającego w interpretacji.

Recenzja została umieszczona na moim blogu
https://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/02/mleko-i-miod-rupi-kaur.html

Rzadko zdarza mi się czytać poezję. Chyba jej nie rozumiem, nie dociera do mnie. Nie lubię kolorowych słówek, metaforek, przenośni… (domyślaj się sobie człowieku o co chodziło autorowi).
Robię kilka wyjątków: Stachura, Poświatowska, Baczyński. Ich rozumiem. Oni do mnie trafiają i nieraz zdarzało się, że pomogli mi przejść przez trudne chwile. Byli jak miód na rany, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy ja dałam się oczarować „Nocy Kupały”? Zdecydowanie tak. Już po przeczytaniu pierwszej części, wczułam, się niesamowicie w klimat, który serwuje nam Pani Miszczuk i z niecierpliwością czekałam na kontynuację. W końcu w moje ręce wpadła „Noc Kupały”. Jak fantastycznie! Powiem Wam, że cieszy mnie fakt, że ostatnio trafiam na dobre książki, które szybko mi się czyta, gdyż z niecierpliwością oczekuję na ciąg dalszy 😃
Tak było i w tym przypadku. Moje oczy nie nadążały wręcz za moją chęcią poznania dalszego biegu historii. A to jest chyba najlepsza zachęta.

Zakochana jestem w tym niesamowitym klimacie, który występuje w powieści. Czy to ze względu na moje uwielbienie do historii(szczególnie polskiej), czy też fascynacja mitologią? Pewnie oba te czynniki miały duże znaczenie. Tutaj duży plus dla autorki, która biorąc się za taki cykl tematyczny całkowicie się mu poświęciła. Od pierwszych stron widać, że napisanie takiej książki wymagało nie tylko przewartowania i prześledzenia historii księcia Polan, Mieszka. Autorka musiała przed rozpoczęciem zapoznać się z mitologią słowiańską i mieć ją w malutkim paluszku. Ba! Sama mitologia nie wiele by tu pomogła. W książce mamy mnóstwo rytuałów, tradycji, ziół, czy sposobów leczenia poszczególnych schorzeń przez szeptuchę. I choć Pani Katarzyna jest z wykształcenia lekarzem, niewiele jej pewnie pomogło jej doświadczenie przy medycynie naturalnej, którą obserwujemy w książce.

Wątek romantyczny owszem był ważny w powieści(musiał być, gdyż sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej), jednak nie był postawiony na planie głównym. Było mnóstwo innych ważnych wydarzeń, które były istotne (a może to ja byłam tak zafascynowana tą całą osłoną, że automatycznie odrzuciłam romansidła na bok).
Jednakże dla fanek romantycznych klimatów jak najbardziej powieść powinna przypaść do gustu. Jest na tyle uniwersalna, że każdy powinien w niej znaleźć coś dla siebie 😊

Ja powiem, że byłam tak oczarowana samym rytuałem nocy kupały, aż zapragnęłam być kiedyś na obchodach tego święta w obrządku starosłowiańskim 💗 co prawda jestem już stara (tak, według Mieszka 25 lat to kobieta w bardzo dojrzałym wieku), nie szukam miłości, więc wianka bym nie puszczała ale jest tyle innych wspaniałych elementów i rytuałów, które były obchodzone przez naszych przodków. Warto się z nimi zapoznać, zachować o nich pamięć. A łatwo to uczynić łącząc przyjemne z pożytecznym czytając cykl „Kwiat Paproci” Katarzyny Bereniki Miszczuk.

Cóż mogę powiedzieć? Jeśli nie czytałaś/czytałeś jeszcze słowiańska kobieto lub mężczyzno SIĘGNIJ KONIECZNIE

Recenzja z mojego bloga
https://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/02/noc-kupay-katarzyna-berenika-miszczuk.html

Czy ja dałam się oczarować „Nocy Kupały”? Zdecydowanie tak. Już po przeczytaniu pierwszej części, wczułam, się niesamowicie w klimat, który serwuje nam Pani Miszczuk i z niecierpliwością czekałam na kontynuację. W końcu w moje ręce wpadła „Noc Kupały”. Jak fantastycznie! Powiem Wam, że cieszy mnie fakt, że ostatnio trafiam na dobre książki, które szybko mi się czyta, gdyż z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Małecki tym razem towarzyszył mi w pociągu, podczas mojej długiej drogi powrotnej do domu...
Zabrałam go ze sobą wierząc, że historie, które zawarł w swoich opowiadaniach pozwolą wkroczyć mi na chwilę w inny wymiar, ten magiczny, zaczarowany i niezwykły świat dobrej literatury.
Zaskoczył mnie kolejny raz. Choć "Ślady" nie są w stanie przebić "Dygotu"( nie będę nawet próbować porównywać obu tych książek) odciskają na czytelniku trwały odcisk.
Co przede wszystkim podobało mi się w tych opowiadaniach?
Kto poznał już twórczość Małeckiego, wie jak genialnie opisuje on wszystkie te "biedy", które jego bohaterowie próbują chować głęboko w sobie. Jednak przed nami czytelnikami, stają oni nadzy, pozbawieni jakiejkolwiek zasłony, wiemy o nich wszystko. Znamy ich wszystkie tajemnice, ich problemy, nałogi, obsesje, fobie. Widzimy, że są prawdziwymi ludźmi, z krwi i kości, którzy nie zawsze w życiu mają "z górki".
Czytając pierwsze opowiadanie strasznie się pogubiłam. Autor jak zwykle czarował formą i ukrytym przekazem, jednak do tego stopnia, że dopiero kolejne opowiadania były w stanie wyjaśnić mi, o co chodziło w pierwszym. A to jest fantastyczne - zmuszanie czytelnika do myślenia, a nie do bezmyślnego śledzenia liter. Brakowało mi tego w moich ostatnich pozycjach czytelniczych!
Autor z jednego opowiadania, przechodzi niezwykle subtelnie do drugiego i tu czytelniku szukaj związków, które łączą bohaterów! Nie jest to może tak skomplikowane, jak w "Grze o Tron", ale przyznam szczerze, że gdy wróciłam, do ostatnich opowiadań po kilku dniach przerwy, miałam problem z przypomnieniem sobie, kim były niektóre osoby. Dlatego też polecam książkę skonsumować od razu ;) (choć ja mam problemy z pamięcią z powodu tego, że zbyt dużo mam na głowie).
Wypowiedzieć się muszę również o szacie graficznej i o wydaniu. Naprawdę jestem zachwycona okładką, której znaczenie powoli odkrywamy poznając treść. Jestem również pod wrażeniem zamysłu początków rozdziałów, czyli mapek ukazujących nam miejsce rozgrywającej się akcji, oraz stron z tytułami opowiadań.
Ta książka to perełka, nie tylko treściowa ale i wizualna!

Jeżeli ktoś ma ochotę na naprawdę dobrą polską literaturę, która każe zatrzymać się czytelnikowi i czynnie uczestniczyć w życiu bohaterów, którzy są zwykłymi ludźmi, potrafiącymi być zarazem fascynujący polecam spotkanie ze "Śladami". Czytelniku nie zawiedziesz się (jeżeli oczywiście tego szukasz).

Recenzja ukazała się na moim blogu
http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/01/slady-jakub-maecki.html

Małecki tym razem towarzyszył mi w pociągu, podczas mojej długiej drogi powrotnej do domu...
Zabrałam go ze sobą wierząc, że historie, które zawarł w swoich opowiadaniach pozwolą wkroczyć mi na chwilę w inny wymiar, ten magiczny, zaczarowany i niezwykły świat dobrej literatury.
Zaskoczył mnie kolejny raz. Choć "Ślady" nie są w stanie przebić "Dygotu"( nie będę nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo chciałam przeczytać tą powieść. Od momentu, kiedy usłyszałam o ekranizacji, oraz o fakcie, że ma tam zagrać para wspaniałych aktorów czyli Michael Fassbender i Alicia Vikander (prywatnie aktorzy są ze sobą) postawiłam sobie za cel przeczytanie książki. U mnie zazwyczaj od myśli do czynu mija bardzo dużo czasu, a jednak udało się tego dokonać.
Kochany Mikołaj obdarował mnie tym cudeńkiem i niestety dopiero teraz mogłam po nią sięgnąć.

Czy książka była fenomenalna? Czy wbiła mnie w fotel?
Była bardzo dobra i bardzo miło będę ją wspominać. To naprawdę kawałek dobrej literatury. Nie jest to absolutnie żadne romansidło. Dla mnie to przede wszystkim, pewnego rodzaju stadium psychiki ludzkiej. Jak silna może być chęć posiadania dziecka,? Jak wielki ból towarzyszy poronieniu? Jak wielką miłością musi darzyć mężczyzna kobietę, aby zgodzić się postąpić niezgodnie z przepisami, które do tej pory były najważniejsze? I w końcu: ile może wytrzymać dobry człowiek żyjąc w kłamstwie i widząc cierpienie innych, do którego nieświadomie się doprowadziło?

Wszystkiego dowiecie się czytając, być może już to wiecie. Nie mogę spoilerować, nie na tym ma polegać recenzja, a z tą książką mam straszny problem, bo bardzo chciałabym Wam ją opowiedzieć, albo podyskutować na jej temat z kimś kto ją czytał.

Autorka wykreowała wspaniałych bohaterów. O ile sama Isabel może nie była jakąś wybitną jednostką, podobnie jak Tom, to razem stworzyli coś wspaniałego.
Wydaje mi się, że Pani Stedman skupiła się głównie na uczuciach Toma Sherbourne’a. Nie mam jej tego za złe. Niezwykłą walkę musiał w sobie toczyć ten człowiek.
Wyrozumiały, kochający, opiekuńczy, łamiący zasady dla dobra żony. Doprawdy jego postać wzbudziła we mnie sympatię i miałam ogromne pretensje do Isabel. Była momentami tak potworną egoistką!

Zakończenie całej historii bardzo mnie wzruszyło i choć nie płakałam, znów pojawiła się w moje głowie myśl i żal, że w dzisiejszych czasach ludzie nie potrafiliby tak postąpić. Dzisiaj nie ma walki, jest wybierane najprostsze rozwiązanie. A bohaterowie ”Światła między oceanami”? No cóż, daleko im do ideału, ale są momenty, gdy warto byłoby czerpać z nich inspirację.

Recenzja ukazała się na moim blogu https://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/02/swiato-miedzy-oceanami-m-l-stedman.html

Bardzo chciałam przeczytać tą powieść. Od momentu, kiedy usłyszałam o ekranizacji, oraz o fakcie, że ma tam zagrać para wspaniałych aktorów czyli Michael Fassbender i Alicia Vikander (prywatnie aktorzy są ze sobą) postawiłam sobie za cel przeczytanie książki. U mnie zazwyczaj od myśli do czynu mija bardzo dużo czasu, a jednak udało się tego dokonać.
Kochany Mikołaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakoś tak się złożyło, że zabrałam się za czytanie tej powieści, równolegle rozpoczynając przygodę z serialem Westworld. Tematyka dosyć zbliżona, ukazująca ile człowiek może wyrządzić złego. Jeśli nie dla siebie to dla przyszłych pokoleń…
Powieść, a właściwie rzekłabym opowiadanie, zmusza do refleksji nad tym co dzieje się wokół nas, do czego zmierzamy, my jako ludzkość.
Muszę przyznać, że była to bardzo ciekawa przygoda, niestety bardzo krótka 
Nie zdążyłam przywiązać się do bohaterów, poznać ich, wczuć się w ich sytuację (a to lubię robić czytając).
Autorka miała bardzo dobry pomysł, jednak ja czuję się jakbym przeczytała rozdział powieści i zastanawiam się co dalej z bohaterami?
Książka na pewno nie trafi w gust części odbiorców. Ja osobiście nie jestem zwolenniczką powieści ukazujących nam przerażającą wizję przyszłości, tu jednak nie zdążyłam się wystraszyć. Autorka prezentuje nam dosyć prawdopodobny scenariusz. Nie wiemy co przyniesie nam los, do czego doprowadzimy sami.
Lekturę będę miło wspominać, zwłaszcza, że rzadko decyduje się na taką literaturę.

Recenzja ukazała się na moim blogu
http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/02/matera-2019-danka-markiewicz.html

Jakoś tak się złożyło, że zabrałam się za czytanie tej powieści, równolegle rozpoczynając przygodę z serialem Westworld. Tematyka dosyć zbliżona, ukazująca ile człowiek może wyrządzić złego. Jeśli nie dla siebie to dla przyszłych pokoleń…
Powieść, a właściwie rzekłabym opowiadanie, zmusza do refleksji nad tym co dzieje się wokół nas, do czego zmierzamy, my jako ludzkość....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pełna opinia ukazała się na moim blogu
http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/01/dlaczego-podskakuje-naoki-higashida.html

Książka jest bardzo krótka. Można ją przeczytać w niecałą godzinę. W zaledwie 140 stronach otrzymujemy odpowiedzi na pytania, które wzbogacają naszą wiedzę i wprowadzają w świat autyzmu.
Jestem dogłębnie poruszona lekturą. To są te sytuację, że chciałabym autora przygarnąć i przytulić. Wiecie żyłam w nieświadomości, wiedziałam na czym polega autyzm, ale to było tak pobieżne, że było to żadną wiedzą. Myślę, że książka ta jest doskonałą lekturą dla wszystkich. Może obok kogoś z Was żyje autyk, którego zachowania nie możecie pojąć? Ja mam teraz oczy szeroko otwarte. Pewna jestem, że niesamowicie pragnę pisać pracę magisterską właśnie na ten temat.
Piękne byłoby, gdyby właśnie takie lektury serwowano w szkołach. Nie mówię, o podstawówce, ale szkoła średnia byłaby naprawdę wskazana.

Bardzo zasmucił mnie fakt, na który zwrócił uwagę autor. Mianowicie: autystycy postrzegani są jako samotnicy, jako lubiący samotność. Prawda jest zupełnie inna. Często rezygnują z towarzystwa innych osób, ponieważ kontakty międzyludzkie zupełnie im nie wychodzą. Nie potrafią wyrazić swoich uczuć, wypowiedzieć chcianych słów. Miałam łzy w oczach czytając, o tym, że to przyroda zapewnia mu pozwolenie na życie i poczucia bycia istotą żywą.
Jest wiele spraw, których mogłabym tu wspomnieć, jednak proszę Was - sami zainteresujcie się tym tematem. Poszukajcie książki w bibliotece. Te małe cudo może Wam kiedyś pomóc zachować się odpowiednio w trudnej sytuacji.

Pełna opinia ukazała się na moim blogu
http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2017/01/dlaczego-podskakuje-naoki-higashida.html

Książka jest bardzo krótka. Można ją przeczytać w niecałą godzinę. W zaledwie 140 stronach otrzymujemy odpowiedzi na pytania, które wzbogacają naszą wiedzę i wprowadzają w świat autyzmu.
Jestem dogłębnie poruszona lekturą. To są te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja umieszczona na moim blogu https://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2016/11/corka-cieni-siedem-szmacianych-dat-ewa.html

Książka rozpoczyna się wędrówką studentów historii po bieszczadzkich lasach. Szukając noclegu w środku nocy natrafiają oni na samotną chatę, która nie budzi ich zaufania. Po wejściu do środka okazuje się, że dom wygląda tak jakby mieszkało w nim samo dziecko, które przygotowywało się do opuszczenia miejsca zamieszkania. Świadczy o tym porządek zostawiony w pomieszczeniach oraz szereg szmacianych lalek równiutko poukładanych. Jeden ze studentów - Adam odnajduje pamiętnik, który jak się dowiadujemy pisała Magdalena, jedna z byłych mieszkanek domu. Od tego momentu Pamiętnik staje się obsesją Adama, który zapomina o codziennych czynnościach zatopiony w lekturze.
Uwielbiam książki w formach pamiętników listów i przyznam szczerze, że gdyby książka była tylko i wyłącznie takim zapisem byłaby genialna. Niestety autorka wymyśliła wprowadzenie Adama, który miał nas przeprowadzić przez poznawanie Magdaleny, Piotra i Julianny. Moim zdaniem był to poważny błąd. Wiem, że może to był zamysł autorki na pociągnięcie opowieści, dziennik zostaje przerwany w niespodziewanym momencie i to Adam postanawia zająć się zbadaniem całej sprawy. Przyznam jednak, że te momenty z teraźniejszości z naszym badaczem w roli głównej strasznie mnie wynudziły i cieszę się, że było ich niewiele. Niestety mam już drugą część i kiedy widzę, że wszystko już jest napisane w takiej formie to robi się strasznie smutno :(
Cała historia Magdaleny i Piotra ujęła moje serce. Choć na początku nie mogłam uwierzyć w głupotę głównej bohaterki i jej postępowania to z czasem zaczęła ona budzić mój podziw i szacunek. Dziewczyna, która wyrzekła się bogatego i dostatniego życia dla miłości, ani razu nie wypomniała swojemu mężowi w jakich warunkach musi żyć. Dzielnie nauczyła się wszystkich wiejskich obowiązków, które miały zapewnić jej rodzinie przetrwanie.
Podsumowując, książka warta jest uwagi. Historia, którą raczy nas autorka jest pełnym miłości ale również bólu i cierpienia obrazem rzeczywistości jaka panowała w czasie II-wojny światowej. Zdajemy sobie sprawę, że nawet ludzie żyjący z daleka od głównych wydarzeń musieli ponosić ogromne konsekwencje działań wojennych. Dodatkowo książka napisana jest przystępnym językiem co sprawia, że bardzo szybko się ją czyta.

Recenzja umieszczona na moim blogu https://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/2016/11/corka-cieni-siedem-szmacianych-dat-ewa.html

Książka rozpoczyna się wędrówką studentów historii po bieszczadzkich lasach. Szukając noclegu w środku nocy natrafiają oni na samotną chatę, która nie budzi ich zaufania. Po wejściu do środka okazuje się, że dom wygląda tak jakby mieszkało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Odkąd pamiętam, uwielbiam biografię. O dziwo cenię jeszcze bardziej te, których bohaterów nie znam zbyt dobrze. Ostatnio do moich rąk trafiła (polecona przez koleżankę) "Żona lotnika...". Przyznam szczerze, że nie byłam do końca przekonana czy zabrać się za książkę, czy jednak ją odpuścić. Z czego wynikało owe wahanie? Z prostej przyczyny: nie jestem osobą, która interesowałaby się lotnictwem. Książka Melanie Benjamin jest historią opisująca życie pierwszej podniebnej pary: Charlesa Lindbergha i Anne Morrow Lindbergh. Historia miłości najsłynniejszego amerykańskiego lotnika, który jako pierwszy samotnie przeleciał przez Atlantyk i młodej, nieśmiałej córki ambasadora, która wraz z trwającym małżeństwem zmieniła się w silną, jednak niezwykle zależną od męża kobietę.
Przyznam szczerze, że rozpoczynając książkę nie czułam jakiegoś wielkiego porywu, przeczytałam ponad 100 stron i zostawiłam resztę na inną okazję. Ta okazja przyszła wczoraj, gdy podczas choroby potrzebowałam książkowego lekarstwa :) Jak się okazało udało się pochłonąć ją do końca. Nie powiem, że powieść napisana jest szczególnie wybitnie, jakimś wspaniałym językiem, czy z użyciem zabiegów sprawiających, że będzie się ja czytało "lekko". Jest napisana dosyć przeciętnie, jednak to nie język jest najważniejszy w tej powieści. To historia jaką napisało życie tworzy jej całość. To momenty, gdy Anne rezygnuje z bycia sobą dla męża, który nie jest w stanie okazać jej nawet minimalnych emocji i zainteresowania. Chwilę, gdy dziennikarze uniemożliwiają im normalne życie, są szykanowani, prześladowani i zmuszeni do poruszania się w ciągłym kamuflażu. Razem z główną bohaterką przeżywamy jej ból po uprowadzeniu i zamordowaniu dziecka. Cierpienie, którego nie miała prawa okazać i przeżyć gdyż mąż nie pozwalał jej na chwilę słabości.
Nie mogę napisać więcej, gdyż zdradziłabym całą fabułę, a nie o to chodzi w przyjemności czytania :)
Polecam tę książkę zarówno kobietom jak i mężczyznom, gdyż każdy znajdzie w niej coś ciekawego dla siebie.

Recenzja z mojego bloga : http://na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com/

Odkąd pamiętam, uwielbiam biografię. O dziwo cenię jeszcze bardziej te, których bohaterów nie znam zbyt dobrze. Ostatnio do moich rąk trafiła (polecona przez koleżankę) "Żona lotnika...". Przyznam szczerze, że nie byłam do końca przekonana czy zabrać się za książkę, czy jednak ją odpuścić. Z czego wynikało owe wahanie? Z prostej przyczyny: nie jestem osobą, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wow!
Skończyłam...
Tak ciężko mi pozbierać myśli. Urzekła mnie ta książka doszczętnie. Z jednej strony miałam ochotę ją pochłonąć od razu, z drugiej postanowiłam dawkować napięcie, gdyż zwyczajnie nie chciałam, żeby ona się skończyła !
Rany tak bardzo potrzebowałam czegoś takiego! Nie chodzi mi tu o to , że jakoś utożsamiam się z bohaterami, ja po prostu dawno nie czytałam książki, która sprawiłaby, że nie mogłam normalnie pracować... W pracy którą kocham oczekiwałam na jej koniec aby móc wrócić do tej prześwietnej powieści :)
Nie wiem ile w mojej opinii obiektywizmu, a ile totalnego zauroczenia historią i sposobem w jaki została ona ujęta. Jedno muszę przyznać: autorka nie bawiła się w tkliwe historyjki, poruszyła w książce problemy, które spotykają ludzi, a o których my, możemy nawet nie mieć pojęcia...
Mój wielki szacunek dla Pani Hoover.
Nie wiem jak wrócę do rzeczywistości zostawiając Sydney i Ridga samym sobie

Ps. Może ktoś pokusi się o ekranizację ? Byłoby wspaniale :)

Wow!
Skończyłam...
Tak ciężko mi pozbierać myśli. Urzekła mnie ta książka doszczętnie. Z jednej strony miałam ochotę ją pochłonąć od razu, z drugiej postanowiłam dawkować napięcie, gdyż zwyczajnie nie chciałam, żeby ona się skończyła !
Rany tak bardzo potrzebowałam czegoś takiego! Nie chodzi mi tu o to , że jakoś utożsamiam się z bohaterami, ja po prostu dawno nie czytałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Krótka powieść wprowadzająca nas w tajniki działania naszego mózgu. Wydarzenia prawdziwe mieszają się z fantastyką.
Główny bohater Andrew opowiada o swoim życiu, na które patrzy w typowo naukowy sposób.
To jedna z tych książek, o których nie potrafię się wypowiedzieć, gdyż pomimo tego, że jest krótka pozostawia po przeczytaniu uczucie nostalgii i każe zastanowić się nad ludzkim istnieniem i jego przyszłością.
Polecam jako ciekawostkę chociaż książka jest dosyć trudna w odbiorze, a narracja dosyć chaotyczna momentami.

Krótka powieść wprowadzająca nas w tajniki działania naszego mózgu. Wydarzenia prawdziwe mieszają się z fantastyką.
Główny bohater Andrew opowiada o swoim życiu, na które patrzy w typowo naukowy sposób.
To jedna z tych książek, o których nie potrafię się wypowiedzieć, gdyż pomimo tego, że jest krótka pozostawia po przeczytaniu uczucie nostalgii i każe zastanowić się nad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Albo staję się coraz bardziej wybredna albo mój ukochany Schmitt zaczyna iść w złą stronę.
Książka dziwna. Nie podobała mi się. Gdyby nie zakończenie, które było dosyć ciekawe dałabym mniej gwiazdek. Książka jest krótka więc nie ma zbytniego "wyrzeczenia czasowego" przy czytaniu.
Liczę, na jakąś wielką powieść, bo tego pana stać na takie :)

Albo staję się coraz bardziej wybredna albo mój ukochany Schmitt zaczyna iść w złą stronę.
Książka dziwna. Nie podobała mi się. Gdyby nie zakończenie, które było dosyć ciekawe dałabym mniej gwiazdek. Książka jest krótka więc nie ma zbytniego "wyrzeczenia czasowego" przy czytaniu.
Liczę, na jakąś wielką powieść, bo tego pana stać na takie :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pomysł na książkę może i dobry. Zjawisko ciekawe wybrane do opisania ale to wszystko tak nudnie napisane, że przeczytałam tylko dla zasady :(
Może jestem za stara na taką literaturę, wszakże powieść dla młodzieży...
Liczę, że film będzie lepszy.

Pomysł na książkę może i dobry. Zjawisko ciekawe wybrane do opisania ale to wszystko tak nudnie napisane, że przeczytałam tylko dla zasady :(
Może jestem za stara na taką literaturę, wszakże powieść dla młodzieży...
Liczę, że film będzie lepszy.

Pokaż mimo to