-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-08-15
2023-07-02
Przeorała mnie ta książka straszliwie, co dawno mi się nie zdarzyło podczas lektury.
Całe mnóstwo myśli, emocji, może wspomnień i wątpliwości?
O miłości i innych jej podobieństwach i niepodobieństwach, o priorytetach, tchórzostwie, (nie)porozumieniu, rodzinie, przyjaciołach, wyborach, straconych szansach i przetrąconych słowach. O ratowaniu swojej rodziny i traceniu siebie.
Książka zupełnie nie jest podobna do "Normalnych ludzi", jak twierdzą mało wnikliwi czytelnicy, tutaj bowiem akcenty zostały inaczej rozłożone, inne są okoliczności i pojawia się wątek światopoglądowy (co prawda strasznie spłycony, co przypisuję strachowi autorki przed reakcją byłych bliskich osób), który zupełnie zmienia kontekst relacji.
To jedna z tych książek, dzięki którym wciąż wierzę we współczesną literaturę.
Przeorała mnie ta książka straszliwie, co dawno mi się nie zdarzyło podczas lektury.
Całe mnóstwo myśli, emocji, może wspomnień i wątpliwości?
O miłości i innych jej podobieństwach i niepodobieństwach, o priorytetach, tchórzostwie, (nie)porozumieniu, rodzinie, przyjaciołach, wyborach, straconych szansach i przetrąconych słowach. O ratowaniu swojej rodziny i traceniu...
2023-05-08
2023-03-17
Pierwszy raz przeczytałam książkę tego autora, która zostawiła mnie zupełnie obojętną. Albo stępiło mu się pióro, albo ja się zmieniłam. Pewnie obie te rzeczy naraz.
Dotyka kilku ważnych kwestii, które polscy autorzy opisali bardziej wnikliwie, a kończy romantycznym optymizmem, ze szczyptą fascynacji reinkarnacją (?!), choć przez całą powieść pokpiwa z religii jako takich i pisze, że się skończyły.
Kwestie polityczne zupełnie mnie nie przekonały, a francuskocentryczna wizja świata na początku ciekawiła, a pod koniec irytowała.
Nie wiem, czy jeszcze coś jego przeczytam. Mam przesyt.
Pierwszy raz przeczytałam książkę tego autora, która zostawiła mnie zupełnie obojętną. Albo stępiło mu się pióro, albo ja się zmieniłam. Pewnie obie te rzeczy naraz.
Dotyka kilku ważnych kwestii, które polscy autorzy opisali bardziej wnikliwie, a kończy romantycznym optymizmem, ze szczyptą fascynacji reinkarnacją (?!), choć przez całą powieść pokpiwa z religii jako takich i...
Nie, nie, nie.
Bardzo słabe popłuczyny po "Normalnych ludziach" Sally Rooney - gdyby wziąć tamtą książkę, odjąć jej inteligencję autorki, rozmach fabularny, ogarnianie wątków (postaci drugoplanowe, które tu leżą i kwiczą), tło kulturowe, wątki szkolne i literackość oraz wartość artystyczną tekstu, to otrzymamy coś takiego.
Język sztuczny i napuszony (np. "stanowili dla siebie obcych ludzi"), słaba redakcja (notorycznie pozjadane przyimki), irytujące używanie jako synonimów osób określeń ich koloru włosów (np. w scenie bliskość dwojga nastolatków "blondynka powiedziała to, szatyn zrobił tamto), naiwność i brak wyobrażeń o tym, na czym ludzie budują długotrwałe relacje (tutaj: bohaterów łączy bycie niezrozumianym przez rodziców i tyle, nie mają żadnej wspólnej przestrzeni - ani myślenia, ani zainteresowań, ani wartości, ani doświadczeń), zbanalizowane przez dziesięciolecia literatury młodzieżowej kwestie "noszenia masek" (ile można!) podawane jako prawda objawiona.
A przede wszystkim - to było straszliwie nudne!
Nastolatki w tej książce: chodzą do szkoły, robią imprezy, rozmawiają i smsują, wagarują od szkoły, wyjeżdżają samochodem do innego miasta, piją alkohol, rzadko się czymś interesują, rozmawiają o niczym. A potem się okazuje, że część z nich jest niepełnoletnia, pieniądze spadają im z nieba (ani słowa o tym, skąd je mają), rodzice są nieobecni w domu każdego z nich, nie mają żadnych relacji z rodzeństwem, rodzicami ani z nikim z rodziny, nie posiadają sąsiadów, znajomych, ani żadnych obowiązków domowych.
Ale najgorsze jest to, że to wszystko dzieje się rzekomo w Wielkiej Brytanii, która przypomina Polskę, tylko wszystko i wszyscy noszą angielskie nazwy oraz imiona i nazwiska. Litości!
A tytuły (i polski, i angielski) mają się nijak do treści.
Najciekawszą postacią tej książki jest latarnia morska. I tylko dla niej dobrnęłam do końca.
Inne tomy cyklu zostawię na wieczne niepoznanie.
Nie, nie, nie.
Bardzo słabe popłuczyny po "Normalnych ludziach" Sally Rooney - gdyby wziąć tamtą książkę, odjąć jej inteligencję autorki, rozmach fabularny, ogarnianie wątków (postaci drugoplanowe, które tu leżą i kwiczą), tło kulturowe, wątki szkolne i literackość oraz wartość artystyczną tekstu, to otrzymamy coś takiego.
Język sztuczny i napuszony (np. "stanowili dla...
2022-09-14
2022-06-18
2022-04-12
2017-05-31
2022-03-12
2022-03-07
2022-03-04
2022-01-27
Mam mieszane uczucia po lekturze.
Na pewno nie jest tak genialna, jak powieść "Normalni ludzie" Sally Rooney, do której jest porównywana. Tam widać było warsztat pisarki oraz spójną, przemyślaną koncepcję i konstrukcję (czytaj: spójność formy i treści). Tutaj widać, że to owoc pracy autorki i doradców. Tamta powieść, mimo iż również uważana za pokoleniową, miała w sobie bardzo ważny walor jakim jest uniwersalność - mimo różnicy pokoleniowej bohaterowie byli mi bliscy. Tutaj, mimo iż postaci są ciekawe, żadna nie wywołała we mnie żywszych uczuć niż zdziwienie.
Nieco na siłę (choć to moje zdanie) wydają mi się wplecione wątki z literatury i popkultury irlandzkiej, jakby autorka spodziewała się, że będą to czytać obcokrajowcy i chciała przy okazji promować irlandzkość (co samo w sobie jest ciekawe).
Tytułowy płatek śniegu, w domyśle nawiązanie do pokolenia Z (pokolenia płatków śniegu), do którego należy bohaterka, został wykorzystany w powieści w kilku kontekstach. Jako ciekawostka, którą zainteresowała bohaterkę jej matka, jako rodzaj inspiracji do życia w relacji bohaterki i jej wujka, jako wspólna ciekawostka przy bezmyślnych zakupach z koleżanką oraz pewna etykieta, którą stosuje bohaterka w odniesieniu do Ksante - i wtedy, co ciekawe, występuje w książce w postaci słowa "snowflake" (tłumacz polski zostawia ją w oryginale). Ciekawe jest to, że płatek śniegu jest elementem łączącym wszystkie najważniejsze relacje bohaterki, a tym samym zaprzecza idei "unikalności" płatka śniegu i pokoleniowej cechy jako indywidualizmu i samotności.
Z drugiej strony więzi Debbie i Ksante z rówieśnikami wydają się bardzo powierzchowne. W pewnym momencie Orla wyjeżdża, a Griff znika z pola widzenia i żadna z bohaterek nie wspomina ani słowem o tych osobach, wcześniej rzekomo ważnych dla nich.
Najciekawsze wydaje mi się wynikające z powieści przesłanie, że silne więzi rodzinne, nawet w rodzinnie obiektywnie uznanej za patologiczną (tajemnice, traumy, nałogi, zaburzenia psychiczne) dają ogromna siłę i mimo pozornego nieprzystosowania bohaterka radzi sobie z życiem lepiej, niż jej koleżanka Ksante, obiektywnie stojąca wyżej w hierarchii społecznej i studenckiej, czy perfekcyjna Orla, która się poddaje.
Ogólnie książka zostawia jakieś impulsy do przemyśleń, ale nie w takim stopniu, jak powieść "Normalni ludzie", która wciąż we mnie pracuje - kilka miesięcy po lekturze.
Na plus minimalistyczna i wymowna okładka. Prawdziwy relaks i odpoczynek od wszędobylskich okładek ze stokowymi zdjęciami.
Mam mieszane uczucia po lekturze.
Na pewno nie jest tak genialna, jak powieść "Normalni ludzie" Sally Rooney, do której jest porównywana. Tam widać było warsztat pisarki oraz spójną, przemyślaną koncepcję i konstrukcję (czytaj: spójność formy i treści). Tutaj widać, że to owoc pracy autorki i doradców. Tamta powieść, mimo iż również uważana za pokoleniową, miała w sobie...
Ważna i potrzebna książka, ale napisana z perspektywy kogoś, kto nie mieszka w Polsce.
Tak, system leczenia zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży w Polsce jest niewydolny. Owszem, w szkołach bywa różnie.
Tak, rodzice za dużo pracują, a za mało rozmawiają z dziećmi.
Autorka nie napisała ani słowa o tzw. czynnikach chroniących dzieci i młodzież przed depresją i samobójstwami. Nic o rezyliencji.
Nic na temat programów profilaktycznych i na temat samej profilaktyki mało.
Nic na temat dzieci z rodzin niewydolnych wychowawczo/rodzin zastępczych/placówek.
Oskarża szkołę (częściowo słuszne), ale zapomina o tym, że szkoły są różne. Szkołę wybiera rodzic, może wybrać szkołę niepubliczną, może wybrać szkołę z zaangażowanymi nauczycielami, jest też opcja nauczania domowego. Ale, na litość boską, nauczyciel, nawet najlepszy i najbardziej zaangażowany nie jest w stanie w zupełności naprawić tego, co zepsuli rodzice. No i nie mieszka z uczniem przecież.
Oddała głos młodzieży, rodzicom, psychiatrom, terapeutom i edukatorom, nie dała głosu ani jednemu nauczycielowi, nie wspominając o pedagogu czy psychologu szkolnym.
Bardzo duży plus należy się za to za pierwszy i ostatni rozdział, czyli o nieistniejących danych oraz za biuletyn informacyjny dla osób w kryzysie. Szkoda, że jest tylko kod QR do pobrania całości, a nie ma linka.
Ogromne brawa za podkreślenie tego, o czym od ponad 20 lat mówią suicydolodzy, psycholodzy i psychiatrzy, czyli o odpowiedzialności dziennikarzy, mediów i celebrytów za rodzaj przekazu, zwłaszcza w opisywaniu samobójstw osób sławnych i uznanych.
Książka ważna i potrzebna. Mam nadzieję, że pojawią się kolejne. W zastrzeżeniem, że gdyby przeczytał to ktoś młody, to raczej by się wystraszył tą bezradnością dorosłych bijącą z każdej strony publikacji.
Niedużo bibliografii jak na tak ważny i obszerny temat.
Ważna i potrzebna książka, ale napisana z perspektywy kogoś, kto nie mieszka w Polsce.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTak, system leczenia zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży w Polsce jest niewydolny. Owszem, w szkołach bywa różnie.
Tak, rodzice za dużo pracują, a za mało rozmawiają z dziećmi.
Autorka nie napisała ani słowa o tzw. czynnikach chroniących dzieci i młodzież przed depresją i...