Uciekinier przecina swój ślad. Opowieść o dzieciństwie mordercy
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Poza serią
- Tytuł oryginału:
- En flyktning krysser sitt spor
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2019-07-24
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-07-24
- Liczba stron:
- 464
- Czas czytania
- 7 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380498884
- Tłumacz:
- Iwona Zimnicka
- Tagi:
- Iwona Zimnicka literatura duńska literatura norweska
Espen Arnakke w wieku siedemnastu lat zamordował Johna Wakefielda. Kolejne siedemnaście poświęcił na rozpamiętywanie popełnionej zbrodni. Powoli osuwając się w szaleństwo, próbuje dociec, co tak naprawdę skłoniło go do morderstwa. Tajemnica może tkwić w małej miejscowości, w której się wychował. To surowe prawa Jante ukształtowały go na całe życie.
Wiara i ateizm, abstynencja i alkoholizm, miłość i nienawiść, życie i śmierć. Według Espena między sprzecznościami często stoi znak równości. Raskolnikowski obłęd Arnakkego miesza się z trzeźwą oceną rzeczywistości, a prowincjonalny i zamknięty świat Jante nie daje o sobie zapomnieć.
„Uciekinier przecina swój ślad” to jedna z najważniejszych powieści skandynawskich, dzięki której możemy zrozumieć złożoną tożsamość człowieka Północy.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
(Nie)winny morderca
Nie potrafię, drodzy Państwo, pozbyć się brzydkiego nawyku, który każe dzielić mi literaturę na ambitną i resztę (jakby stworzenie porządnej, wciągającej fabuły nie było ambitnym zadaniem) – i na tę drugą grupę patrzeć z pewną dozą pobłażania. Znam jednak siebie na tyle, żeby wiedzieć, że najlepsza nawet opowieść prędzej czy później z głowy wywietrzeje, natomiast eksperyment, choćby nieudany, jakoś mocniej się jej trzyma. Dlatego też lektura „Uciekinier przecina swój ślad”, mimo że nie jest doświadczeniem łatwym, wręcz przeciwnie, to zadanie mozolne i wymagające, w ostatecznym rozrachunku okazuje się bardzo satysfakcjonująca.
Blurb powieści Aksela Sandemose’a sugeruje, że jest ona kluczem do poznania skomplikowanej tożsamości człowieka Północy. I o ile trudno przecenić jej wpływ na literaturę skandynawską, a fascynacja kulturą tej części Europy z pewnością może zaowocować dodatkową popularnością, to zarówno niżej podpisany, jak i Filip Springer, który napisał własną książkę inspirowaną dziełem norwesko-duńskiego pisarza, gotowi są z tą tezą polemizować.
Przede wszystkim jest ona w pewien sposób krzywdząca dla „Uciekinier przecina swój ślad”. Nie tyle nawet zawęża jej zakres znaczeniowy, co przekierowuje uwagę potencjalnego czytelnika w niewłaściwe rejony. Prawa rządzące Jante, fikcyjną duńską miejscowością, z której wywodzi się nie tylko narrator, ale i większość opisywanych przez niego bohaterów, można uznawać za uogólnienie zasad typowych dla narodów skandynawskich, lecz u każdego odbiorcy z choćby minimalnie rozwiniętym instynktem obserwacji wzbudzi to pewien niepokój. Niepokój zrodzony z tego, że cechy mieszkańców Jante odnaleźć można dużo bliżej, w każdej właściwie społeczności. Jak naiwnym trzeba być, aby uwierzyć, że tylko Szwedów, Norwegów czy Duńczyków rodacy karzą za poczucie własnej wyjątkowości? Gdzież szanuje się tych, którym wydaje się, że są mądrzejsi od grupy? Że są w czymś dobrzy? Że mogą mieć coś swojego, coś własnego, coś, o czym inni nie wiedzą? Wizja Sandemose’a nie jest ważnym i precyzyjnym opisem Skandynawów, lecz ważnym i precyzyjnym opisem społeczności. Dowolnej.
Drugą fascynującą kwestią związaną z książką „Uciekinier przecina swój ślad” jest jej dzisiejsza recepcja – a właściwie to, jak mogła się ona zmienić w stosunku do tego, co czuł czytelnik z lat trzydziestych dwudziestego wieku. Wyraźnie widać w tej powieści głęboką fascynację Sandemose’a psychologizmem i wciąż wrzącą w głowach ówczesnych inteligentów psychoanalizą. W narkotyczny, niepokojący sposób rezonuje ta wiara w prawidła nowej nauki z główną osią fabuły, którą stanowi, jak mówi podtytuł, opowieść o dzieciństwie mordercy. I Sandemose, którego biografia wyraźnie sugeruje, że raczej nie miał oporów przed poszukiwaniem źródeł własnych skaz poza sobą, bez odrobiny wahania usprawiedliwia zimnokrwistego zabójcę. Współcześni autorzy specjalizujący się w reportażach kryminalnych czy nawet fikcji literackiej związanej z tematem zbrodni często poświęcają mnóstwo miejsca opisom okoliczności kształtujących mordercę, ale nigdy nie zdejmują ciężaru winy z jego barków. Sandemose, sto lat od nich starszy i żyjący w fermencie intelektualnym, który dziś został już poddany dekonstrukcji i analizie, takich oporów nie ma. Mówi z czarnym fatalizmem: gdyby nie Jante, to by do tego nie doszło; to nie człowiek zabił, lecz miasto; nie w środku jest otchłań, lecz na zewnątrz. Ta mroczna wizja porusza do głębi.
Sprawia to oczywiście, że trudno jest podejść do „Uciekinier przecina swój ślad” beznamiętnie, trudno podczas lektury nie czuć gniewu – nie jest to doświadczenie komfortowe. Do tego dochodzą jeszcze brak przywiązania do chronologii i ciągłe przeskakiwanie między bohaterami oraz sytuacjami, co dodatkowo utrudnia odbiór powieści. Dlatego też pisałem na samym początku, że nie zawsze chodzi o przyjemność – tę ciężko tutaj znaleźć.
Czy w takim razie „Uciekinier przecina swój ślad” nie jest wart lektury? Absolutnie nie. To fascynująca, głęboko poruszająca rzecz, która przemyca cząstkę prawdy o świecie – cząstkę brudną i trudną do oswojenia, ale istotną. A przecież właśnie takie powieści najdłużej rozpalają umysł.
Bartek Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 528
- 292
- 83
- 19
- 13
- 10
- 6
- 5
- 5
- 5
Opinia
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, co znaczy przeżywać sprzeczne uczucia, polecam tę książkę. O ile nie spali jej po kilkunastu stronach, i nie wyrzuci za okno po stu, to sprzecznych uczuć przeżyje co niemiara. No ale - po kolei!
Powieść (o ile to jest powieść) jest sławna ze względu na przypisywany jej mit rewolucyjny: oto książka, która ujawniła (prawie jak po występie Wolanda w Variété) wielkie kłamstwo Skandynawów, kłamstwo o ich rzekomym szczęściu, ich propagandę nazywającą Skandynawię najlepszym miejsce do życia na świecie. Oto historia Jante, miejscowości, której nazwa od czasów ukazania się powieści Sandemosego będzie synonimem społeczności katującej swoich członków systemem zasad zabijających wszelkie odruchy ludzkie, a przede wszystkim te, które mogłyby wieść ku radości i spokojowi ducha. I oto łapiemy czytelników na cesze prosto z Jante wziętej: o proszę, jak to się chwalili, że są od nas lepsi, serdeczniejsi, szczęśliwsi, demokratyczniejsi, a tymczasem są tylko bogatsi (tego im zresztą też nie wybaczymy).
Sądzę, że to w dużej części błędna opinia o tej książce.
Do być może połowy tekstu to, co czytałem, przekonywało mnie, że narrator (autor?) nie tyle zrywa maski obłudnikom, co rozpaczliwie szuka zewnętrznych przyczyn swojej klęski życiowej, swojego zagubienia w świecie wartości, granic, uczuć, których to pojęć on albo nie rozumie, albo udaje, że nie rozumie. Że narrator użala się nad sobą nieustannie, rozdzierająco i zasmarkanie, bowiem żadna pozytywna myśl w tym strumieniu pretensji, rozżalenia i obwiniania się nie pojawiła.
W dalszej części tekstu inne nuty zaczęły dominować nad wspomnianymi, wycie skrzywdzonego dorosłego dziecka ustąpiło nieco... poezji wymieszanej z poradnikiem psychologicznym czy może newage'owym popularnym traktacikiem o duchowości (nie używam zdrobnień sarkastycznie, tylko po to, by proporcje ukazać), a ta proza zahaczając chwilami stylem o strumień świadomości wreszcie pokazała zamysł autora (chociaż mam świadomość, że mogę się mylić). Otóż zamysłem tym jest zmuszenie czytelnika do zrozumienia, że jeśli za podstawę swego istnienia przyjmie gorzką przeszłość, krzywdy mu wyrządzone faktyczne czy iluzoryczne, jeśli - słusznie czy nie - skupi się na obwinianiu swoich oprawców, to jego szanse na normalne, dobre życie są równe zeru!!! i nic, i nikt nie będzie w stanie mu pomóc.
Ta książka jest po to, żeby czytelnika walnąć po głowie, i to nie raz, lecz wielokrotnie. I to jest jej wartość, i to jest sens jej czytania. Bo to lektura ani przyjemna, ani lekka.
A tak na marginesie - teraz jestem ciekaw, jakim tropem poszedł Filip Springer pisząc komentarz do Uciekiniera, bo chyba komentarzem najtrafniej tę odpowiedź nazwać można. Czy wziął mit o Jante dosłownie i szukał dowodów na istnienie Jante dzisiaj (to tak, jakby komentator sienkiewiczowskiego Potopu wydał dziełko o największych powodziach polskich rzek), czy też usłuchał ducha powieści, i jego śladów w Skandynawii wypatrywał. No cóż, zobaczymy, ale niezbyt szybko, bo Sandemose to rzecz wyczerpująca i trzeba po niej odpocząć i odczyścić się przy literaturze diametralnie innej. Niekoniecznie lekkiej, wystarczy, żeby była inna.
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, co znaczy przeżywać sprzeczne uczucia, polecam tę książkę. O ile nie spali jej po kilkunastu stronach, i nie wyrzuci za okno po stu, to sprzecznych uczuć przeżyje co niemiara. No ale - po kolei!
więcej Pokaż mimo toPowieść (o ile to jest powieść) jest sławna ze względu na przypisywany jej mit rewolucyjny: oto książka, która ujawniła (prawie jak po występie Wolanda w...