Odbiorca ubezwłasnowolniony. Teksty o kulturze masowej i popularnej
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Seria:
- Sztuka Czytania
- Wydawnictwo:
- Ossolineum
- Data wydania:
- 2017-09-08
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-09-08
- Liczba stron:
- 544
- Czas czytania
- 9 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365588227
- Tagi:
- Stanisław Barańczak
Poza pisaniem wierszy, esejów, recenzji i rozpraw naukowych, poza tłumaczeniem poezji i wykładaniem Stanisław Barańczak zajmował się rzeczami na pozór mniej poważnymi – czytał kryminały, oglądał telewizję, słuchał piosenek, interesował się sportem. Odbiorca ubezwłasnowolniony pokazuje, jak istotna dla poznańsko-harwardzkiego autora była kultura masowa i jej krytyczna interpretacja. Krytyka nie oznacza tu bezwyjątkowego odrzucenia. Właśnie Barańczak był jednym z pierwszych polskich humanistów, którzy zobaczyli, że również w kulturze popularnej pojawiają się dokonania wybitne.
Oprócz przedruku poszukiwanej dziś książki Czytelnik ubezwłasnowolniony (1983) w niniejszym tomie znalazły się cykle esejów i felietonów z początku lat siedemdziesiątych, recenzje nieistniejących filmów oraz fragmenty wywiadów podejmujące temat kultury masowej i popularnej.
Barańczak był wnikliwym interpretatorem opisującym i dzieło, i jego złożony społeczny kontekst, w tym manipulacje za pomocą tego dzieła dokonywane. Co ważne, jego teksty nie mają waloru wyłącznie historycznego – są znakomitą szkołą krytycznej interpretacji. W ciągu dekad zmieniło się wiele, niemniej analityczna orientacja w świecie potrzebna jest zawsze.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 142
- 28
- 9
- 4
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Bądź pierwszy
Dodaj cytat z książki Odbiorca ubezwłasnowolniony. Teksty o kulturze masowej i popularnej
Dodaj cytat
Opinia
Stasiek to jest Stasiek. On nie da sobie w kaszę dmuchać. Bardzo mnie cieszy, że tak jak wcześniej z dozą niepewności broniłem go (przed samym sobą, przed moimi własnymi kąśliwymi oskarżeniami, bo jestem kąśliwy i oskarżycielski, a co?) przed zarzutem snobizmu lub klasizmu (snobizm ≠ klasizm, ale nie wiem, które to które, masz ci los... Zaraz sprawdzę i już będę wiedział.), tak teraz mogę nabrać przekonania, że Stachu naprawdę nie był nikim w podobie. Wzmiankuje Ortegę y Gasseta, którego uwielbiam, a jednocześnie, skubaniutki, wytyka mu to, co mnie w nim mierzi, a czego nie miałem odwagi mu na głos zarzucić, to jest: arystokratyczne spojrzenie na kulturę masową (ponoć kultura masowa kojarzy się negatywnie, więc lepiej mówić kultura popularna, lecz dla mnie to nie ma znaczenia, bo przecież słowa są puste i bez znaczenia, one, słowa, nic nie znaczą, to my wtłaczamy w nie życie, to my decydujemy o tym, co to takiego kultura masowa i jakie niesie ze sobą konotacje, dlatego też zapewniam, że używam tego słowa tak bezocenowo jak to tylko możliwe). Teraz to takie śmieszne, jak przed wojną i po wojnie ci Wielmożni Panowie na szczytach Parnasu łapali się za głowy i grzmieli nad „niegodnym" wypieraniem kultury „wyżej" (która nie istnieje) przez kulturę „niższą" (która również nie istnieje). Pardon, to byłoby śmieszne, gdyby nie było żałosne, a nawet straszne, bo straszne jest to, że ludzie o takim myśleniu wciąż istnieją. Barańczak proponuje znacznie właściwszy podział („Skoro tak koniecznie potrzebujemy bawić się w tego typu podziały", wtrącę ja lub bliski mnie bezwstydnik) na kulturę „ubezwłasnowalniającą" oraz „uaktywniającą". Oczywista, te dwa podziały nie pokrywają się ze sobą. Tak czy siak, mam wywalone na te kategoryjki, dlatego podsumuję przekaz tej książki jeszcze inaczej. Chodzi o to (uwaga, będzie truizm, ale potrzebny), aby być odpowiedzialnym odbiorcą, aby nie wchłaniać wszystkiego wokół ile wlezie, bez pomyślunku, zasię świadomie wybierać to, czym chcemy się otaczać. To tylko półprawda, że jesteśmy tym, co jemy. Jesteśmy tym, co wchłaniamy, dosłownie i w przenośni.
Lubię metaforę ogrodu, dlatego napiszę teraz siebie jako ogród. Mam ograniczoną działeczkę, więc nie zmieszczę wszystkich gatunków roślin. Zresztą nie wszystkie rozkwitną w moim klimacie, niektórym będzie skrajnie trudno się przystosować – wyhodowanie ich będzie wymagało wyjątkowych starań, a czasem będzie najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Na razie mam jeszcze sporo wolnego miejsca, aczkolwiek już teraz powinienem roztropnie rozplanować odstępy, w jakich wszystko sadzę, ażeby za kilka lat nie okazało się, że pod ziemią nie ma dostatecznie miejsca dla korzeni. I niezależnie od tego jak pieczołowicie troszczę się o mój ogród, to i tak regularnie muszę go odchwaszczać, wyrzucać zmurszałe pędy oraz wracać do moich roślin, doglądać ich stanu, przesadzać, a w skrajnych przypadkach – zaczynać od nowa. Jeśli Barańczak twierdzi, że gra w koszykówkę to na dobrą sprawę pisanie poezji, ja twierdzę, że odbieranie kultury to w zasadzie to samo co prowadzenie ogrodu.
Dlaczego moja ocena taka zachowawcza? Jeśli w ogóle, to stąd, że po przeczytaniu mojej recenzji czytelnik mógłby śmiało odpuścić sobie tę pozycję. Barańczak często się powtarza (ale to nie jego wina, w posłowiu wyjaśnione są zawiłości związane z wydawaniem części składających się na tę książkę, itepe, itede), dlatego czytając ten zbiór w ciągu trzech dni, jak w moim przypadku, każdego dnia czyta się w zasadzie o tym samym. Inne fragmenty, nie powtarzające się, bardzo rozbudowane, analizują skrupulatnie np. zjawisko powieści milicyjnej. I jakkolwiek dobrze, że to robią, mnie przejadło się to już po kilku stronach, a był to niestety najdłuższy rozdział. Może paradoksalnie najbardziej lubiłem właśnie pierwszą część, „Dziennik TV", która w posłowiu została opisana jako „niespecjalne dziś znana chyba nawet badaczom twórczości pisarza" (?!), bo lubię cięty język i zwięzłość formy (jak widać „Bóg mi odmówił tej anielskiej miary...", ale nie od dzisiaj wiadomo, że najbardziej podziwiamy to, czego nam samym brakuje). Poza tym miałem uciechę z apokryfów (a przynajmniej tych, w których wyłapałem nawiązania). Resztę już Państwu zreferowałem, pozwalam pominąć.
Stasiek to jest Stasiek. On nie da sobie w kaszę dmuchać. Bardzo mnie cieszy, że tak jak wcześniej z dozą niepewności broniłem go (przed samym sobą, przed moimi własnymi kąśliwymi oskarżeniami, bo jestem kąśliwy i oskarżycielski, a co?) przed zarzutem snobizmu lub klasizmu (snobizm ≠ klasizm, ale nie wiem, które to które, masz ci los... Zaraz sprawdzę i już będę wiedział.),...
więcej Pokaż mimo to