Dziennik na nowy wiek

Okładka książki Dziennik na nowy wiek Józef Hen
Okładka książki Dziennik na nowy wiek
Józef Hen Wydawnictwo: W.A.B. Seria: Fortuna i fatum biografia, autobiografia, pamiętnik
480 str. 8 godz. 0 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Fortuna i fatum
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2009-11-21
Data 1. wyd. pol.:
2009-01-01
Liczba stron:
480
Czas czytania
8 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788374147064
Tagi:
Józef Hen
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
46 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2706
1798

Na półkach: ,

Książki pana Hena dawkuję sobie powoli. Tym razem sięgnęłam po "Dziennik na nowy wiek" - jak zwykle pełen ważnych, ciekawych, pełnych humoru przemyśleń - człowieka tak mądrego a tak skromnego! I nie mogę przestać myśleć, że autor dobiega już setki! Czemu tak mało się o nim mówi? Te lektury powinny być obowiązkowe.

Książki pana Hena dawkuję sobie powoli. Tym razem sięgnęłam po "Dziennik na nowy wiek" - jak zwykle pełen ważnych, ciekawych, pełnych humoru przemyśleń - człowieka tak mądrego a tak skromnego! I nie mogę przestać myśleć, że autor dobiega już setki! Czemu tak mało się o nim mówi? Te lektury powinny być obowiązkowe.

Pokaż mimo to

avatar
10
7

Na półkach:

Za mało gwiazdek, żeby ocenić tę książkę. To jest podręcznik życia. Zawiera listę lektur - jak dla mnie obowiązkowych.

Za mało gwiazdek, żeby ocenić tę książkę. To jest podręcznik życia. Zawiera listę lektur - jak dla mnie obowiązkowych.

Pokaż mimo to

avatar
890
226

Na półkach:

Dla czytelnika, który, podobnie jak ja, ma już za sobą lekturę wszystkich trzech ksiąg „Nie boję się bezsennych nocy”, spotkanie z „Dziennikiem na nowy wiek” jest niczym spotkanie ze starym przyjacielem. I zaprawdę chciałbym móc tytułować Józefa Hena swoim przyjacielem, tak jak on pragnie oferować to miano Stanisławowi Augustowi.

Autor posiadł umiejętność pisania przystępnie o sprawach złożonych, w czym trochę przypomina mi Claudia Magrisa, którego zresztą wymienia na kartach „Dziennika”. Ale kogo on tu nie wymienia! Tkliwie wspomina Kazimierza Brandysa, Szczypiorskiego, Amosa Oza, toczy nieustający spór z Herlingiem-Grudzińskim, z oddali podziwia Gombrowicza, wytykając mu jednocześnie zbytnie zbliżenie do sztuki i oddalenie od życia; w końcu niezmiennie zarzuca emigracji, że krytykuje „tubylców”, nie rozumiejąc uwarunkowań, jakim ci podlegają.

Zapiski współczesne są tu bowiem poprzekładane notatkami o historycznym rodowodzie, co pozwala skonfrontować dwa odmienne od siebie światy. A w środku każdego z nich znajduje się on – pisarz, którego rozsądek i trzeźwy osąd idą w parze wyjątkową wrażliwością.

Rozkrok między dwoma światami pojawia się nie tylko wzdłuż osi teraz-kiedyś, bo i złożony życiorys Hena, z naciskiem na jego pochodzenie, sytuuje go na pasie ziemi osobnej, pomiędzy dziedzictwem polskim a żydowskim, dopełnionym poczuciem nie do końca rozliczonej krzywdy. A jednak wciąż za dużo jest w autorze polskości – nie zostawił kraju w 1968 roku, nie zostawi i teraz.

Osobność jest zresztą kategorią przystającą do Józefa Hena doskonale - nigdy niedotknięty chorobą koniunkturalizmu, uprawia swój „cichy bunt”, swój relatywny obiektywizm – zadziwiający konstrukt, w ramach którego łatwiej przychodzi mu trzeźwa ocena twórczości własnej niż cudzej.

Dodatkową atrakcją zapisków Hena jest fakt, iż pozwalają one towarzyszyć mu w procesie twórczym. W tym tomie autor hojnie dzieli się z czytelnikiem kolejnymi etapami powstawania „Mojego przyjaciela króla”, „Brulionów profesora T.” i „Pingpongisty”, mimowolnie potwierdzając starą prawdę, że literatury pięknej, w przeciwieństwie do kryminału, nie da się zaplanować od A do Z.

I w końcu podnieść trzeba unikatowy walor tej prozy, bo dzienniki Hena dają odpowiedź na pytanie, zdawałoby się, rodem z powieści fantastyczno-naukowej, czyli jak oceniałby nasz dzisiejszy świat z jego zjawiskami i wartościami ktoś przeniesiony z innej epoki. Konfrontacja z jego spojrzeniem pozwala nabrać dystansu do współczesności, ujrzeć ją w szerszym kontekście, przez filtr wojny i Zagłady, wreszcie dostrzec miałkość większości naszych dramatów i zapłakać nad nieumiejętnością wyciągania lekcji z historii.

Dla czytelnika, który, podobnie jak ja, ma już za sobą lekturę wszystkich trzech ksiąg „Nie boję się bezsennych nocy”, spotkanie z „Dziennikiem na nowy wiek” jest niczym spotkanie ze starym przyjacielem. I zaprawdę chciałbym móc tytułować Józefa Hena swoim przyjacielem, tak jak on pragnie oferować to miano Stanisławowi Augustowi.

Autor posiadł umiejętność pisania...

więcej Pokaż mimo to

avatar
284
209

Na półkach:

Nie mogę być obiektywna, oceniając tę książkę, bo Hen to jeden z moich najukochańszych pisarzy, mistrz, który - dzięki książce w zielonej oprawie, znalezionej na półce podczas Bożego Narodzenia spędzonego z moim ojcem i psem Tropikiem w Zielonym Domku w Ustrzykach Górnych - odkrył przede mną innego mistrza, niejakiego Montaigne'a (ach, ta matura na szóstkę z "Esejów"). Obaj zostali ze mną już na zawsze, choć przyznam, że w ciągu ostatnich paru lat Hena zaniedbałam - poza "Boyem" nie czytałam jego ostatnich książek i nadrabiam teraz z zachwytem.
Co mam napisać? Że uwielbiam jego gawędziarstwo, niezwykłą umiejętność przechodzenia od jednej myśli do drugiej, do wydarzeń oddalonych od siebie o pół wieku albo i więcej, od refleksji o moczarowcach i literatach z lat 60. do trzeźwych uwag o współczesnych polskich fuhrerach, Moczarach i podziałach z początku tego wieku? (Tak, chyba każdy wie, o kim mowa). Że jego polszczyzna wypełnia mnie niemal fizyczną rozkoszą, bo taka jest piękna i prosta zarazem, płynie tak swobodnie i tak sugestywnie, a w co trzecim zdaniu daje znać o sobie Henowskie poczucie humoru, subtelne, podszyte ironią, pełne wdzięku - no jak u Montaigne'a, jak u Boya, proszę państwa. Trudno się dziwić, że tak sobie tych dwóch panów upodobał. Uśmiech mam stale na twarzy, gdy czytam ten "Dziennik", czasem rozchichotany, radosny, czasem refleksyjny, a czasem gorzki - bo pisarz, który przeżył drugą wojnę światową w odróżnieniu od większości swojej rodziny, który przeżył tyle historii, tułaczkę po ZSRR, odrzucenie przez oficerów Andersa, wojenną wędrówkę z Ludowym Wojskiem Polskim, w tym krwawą niepotrzebnie bitwę nad Nysą Łużycką, ohydne rozgrywki moczarowskich antysemitów partyjnych, cały ten pseudokomunistyczny grajdoł z jego popuszczaniem i ciągnięciem smyczy dla intelektualistów i reszty mieszkańców PRL-u, przenikliwie potrafi ocenić współczesne paskudne intrygi polityczne i sztucznie tworzone podziały wśród ludzi.
Niewielu pisarzy ma taki dar, łączenia lekkości pióra, a zarazem treściwego ciężaru języka.
Zostawię tu na koniec jeden z tych niezliczonych fragmentów, które mnie uderzyły - niby z myśli na myśl skaczemy, a jednak wszystko wiąże się w jedną spójną całość. Cały "Dziennik" Hena w pigułce:

[...] O forsowaniu Nysy, krytykując "Kwiecień", pułkownik Załuski napisał trochę propagandowych absurdów, z którymi, niestety, w druku nie można było wtedy polemizować. Że braliśmy udział w tej "potrzebie”, aby krwią przelaną wytyczyć granice na Odrze i Nysie. I że żołnierz polski chciał przez swój udział przyspieszyć koniec wojny. Co za bzdury! Pan pułkownik chyba sam dobrze wiedział, że o granicach nie decydowała jakaś przelana w ostatniej chwili krew – granice wytyczali trzej panowie pochyleni nad mapą… udział zaś polskich żołnierzy nie przyspieszył końca wojny ani o jeden dzień, może ją nawet, na naszym odcinku przynajmniej, przedłużył, bo wciąż stawiały nam opór oddziały SS (podobno ukraińskie) i front rozsypał się dopiero w noc z 9 na 10 maja, kiedy kapitulacja już od dwóch dni była podpisana.

Można zrozumieć, że tej władzy potrzebne było forsowanie Nysy jako demonstracja polityczna. Demonstracja – ale nie trupy! I o tym właśnie, o tych niepotrzebnych trupach, jest "Kwiecień".

Jakaś stara notatka o Boyu, a pod spodem o Isaiahu Berlinie. Myślenie Berlina, także to, co on w ludziach wychwytuje, chyba mi odpowiada – bo skąd to uczucie satysfakcji podczas czytania? Jego sceptycyzm jest trzeźwy – to znaczy nie fundamentalny. „Relatywny” – tak to zanotowałem i chyba wiem, o co mi chodziło. O elastyczność podejścia w zależności od rozpatrywanego przedmiotu. Nie twierdził, że sceptycyzm jest receptą na wszystkie przesądy. (Zawsze uważałem, że racjonalista nazbyt rygorystyczny staje się tym samym irracjonalistą, bo nie bierze pod uwagę ciemnych sił, które miotają człowiekiem.)

Inaczej Bertrand Russell – zanotowałem na tej kartce – ten łudził się, że jeśli ludzi się przekona, by działali zgodnie ze swoim interesem (a cóż niby prostszego?),świat stanie się lepszy. Bo w interesie ludzi jest pokój, porozumienie, kompromis. Ale my wiemy, że równie często, albo i częściej, dyktują postępowanie emocje niż założony przez Russella interes własny. Nawet władcy tego świata podejmują nieraz decyzje nie dlatego, że wydają im się korzystne, ale dlatego, że sprawiają im przyjemność.

Russell byłby się zirytował, gdyby ktoś mu powiedział, że i on hołduje utopii, tworzy nową utopię – sceptycyzmu. A Boy? Był bliższy temu, co głosił Berlin. Nie przejmował się tym, że świat nigdy nie będzie doskonały. („Świat jest nienaprawialny” – tak orzekł tłumaczony przez niego Montaigne, świadek wojny domowej we Francji.) Tyle jest małych, a całkiem pilnych spraw do załatwienia, tyle dolegliwości, tyle udręczeń – pracujmy nad tym, by je w miarę możliwości usuwać. By goić rany, nie tworząc nowych.

Obaj, Boy i Russell, uważali, że jakiś postęp moralny ludzkości można zaobserwować – chociaż nie dzięki postępowi technicznemu – tacy prostoduszni nie byli – ale dzięki wytrwałej walce o prawa człowieka, dzięki hasłom rewolucji francuskiej, hasłom młodej amerykańskiej niepodległości. Obaj postrzegali postęp w stosunku tłumu do publicznych egzekucji: przestały być rozrywką. Zdarzało się dawniej w Lizbonie, relacjonuje Russell, że heretyk wyrzekał się swoich przekonań. Czyniono mu wtedy tę łaskę, że nie palono go żywcem, najpierw go duszono. „Doprowadzało to widzów do takiej furii, że władzom bardzo trudno było zapobiec porwaniu delikwenta przez tłum i spaleniu żywcem”.

Nie mogę być obiektywna, oceniając tę książkę, bo Hen to jeden z moich najukochańszych pisarzy, mistrz, który - dzięki książce w zielonej oprawie, znalezionej na półce podczas Bożego Narodzenia spędzonego z moim ojcem i psem Tropikiem w Zielonym Domku w Ustrzykach Górnych - odkrył przede mną innego mistrza, niejakiego Montaigne'a (ach, ta matura na szóstkę z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
142
38

Na półkach: ,

Poznałam pana Józefa Hena podczas czytania "Męskiej końcówki" w "Wysokich Obcasach". Wywiad prowadził Jerzy Ziemacki, był grudzień 2016 roku, więc pan Józef miał wtedy 93 lata. Bardzo zainteresował mnie ten starszy człowiek z niespotykanie świeżym spojrzeniem na życie.
Gdy zaczęłam czytać "Dziennik" moje zainteresowanie poszerzyło się o sympatię i satysfakcję. Kolejny mądry, dobry, wrażliwy człowiek na mojej drodze - ale frajda. Czytałam i podkreślałam, notowałam na marginesach, parskałam śmiechem, wzruszałam się.
Zabieram się za "Dziennika ciąg dalszy" i już sprawdziłam dostępność książek Hena w mojej bibliotece. Są prawie wszystkie!!!

Poznałam pana Józefa Hena podczas czytania "Męskiej końcówki" w "Wysokich Obcasach". Wywiad prowadził Jerzy Ziemacki, był grudzień 2016 roku, więc pan Józef miał wtedy 93 lata. Bardzo zainteresował mnie ten starszy człowiek z niespotykanie świeżym spojrzeniem na życie.
Gdy zaczęłam czytać "Dziennik" moje zainteresowanie poszerzyło się o sympatię i satysfakcję. Kolejny...

więcej Pokaż mimo to

avatar
64
30

Na półkach: ,

Wracam co jakiś czas

Wracam co jakiś czas

Pokaż mimo to

avatar
163
36

Na półkach:

Ci, którzy szukają w książkach mądrości, refleksji na temat różnych aspektów życia, wyważonych sądów i opinii podpartych doświadczeniem i wiedzą z pewnością nie poczują się zawiedzeni. To co czasami trudno nam wyrazić, to co jedynie mgliście wyczuwamy Hen potrafi jasno nazwać, trafnie ująć i przelać na papier językiem rzadko spotykanym we współczesnej literaturze.
Ci, którzy szukają w tych chaotycznych czasach przewodnika duchowego mogą śmiało sięgnąć po tę książkę. Nawet jeśli niektóre oceny autora wydają się dyskusyjne lub nawet trochę obce to nie budzą one ostrego sprzeciwu. Można przecież z nimi polemizować na takim poziomie kultury, który jest prawie niespotykany w naszym otoczeniu, a z pewnością nie występuje w krajowych mediach.
Przeczytałem już wiele tzw. dzienników napisanych przez różnych autorów i muszę przyznać, że formuła zaproponowana przez J.Hena bardzo przypadła mi do gustu. Życie autora jest w nich ledwie zarysowane cienką kreską.Akcent pada na rozterki literata podczas procesu twórczego i na przemyślenia koncentrujące się na ważnych dla bohatera wydarzeniach w danym okresie.
Do książki tej z pewnością jeszcze nie raz wrócę wiedząc, że zawiera dla mnie mnóstwo ważnych spostrzeżeń i ciekawych spojrzeń na świat.

Ci, którzy szukają w książkach mądrości, refleksji na temat różnych aspektów życia, wyważonych sądów i opinii podpartych doświadczeniem i wiedzą z pewnością nie poczują się zawiedzeni. To co czasami trudno nam wyrazić, to co jedynie mgliście wyczuwamy Hen potrafi jasno nazwać, trafnie ująć i przelać na papier językiem rzadko spotykanym we współczesnej literaturze.
Ci,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
768
148

Na półkach:

Jak miło spędzić tyle czasu z inteligentnym człowiekiem. To w sumie starczyłoby za opinię. Dodać mogę jeszcze, że aż mi wstyd, że nic innego pana Hena jeszcze nie czytałam (w końcu tyle pisze tu o swoich książkach),a i w samej formie dzienników jestem nowicjuszem. Obiecuję poprawę! A ten zapis wydarzeń z życia prywatnego dojrzałego mężczyzny i pisarza przeplatający się z wspomnieniami i refleksjami na zdarzenia z początku XIX wieku, polecam gorąco!

Jak miło spędzić tyle czasu z inteligentnym człowiekiem. To w sumie starczyłoby za opinię. Dodać mogę jeszcze, że aż mi wstyd, że nic innego pana Hena jeszcze nie czytałam (w końcu tyle pisze tu o swoich książkach),a i w samej formie dzienników jestem nowicjuszem. Obiecuję poprawę! A ten zapis wydarzeń z życia prywatnego dojrzałego mężczyzny i pisarza przeplatający się z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1245
38

Na półkach: , ,

Kilka lat temu przeczytałam "Nie boję się bezsennych nocy", więc z radością powitałam "Dziennik na nowy wiek". I nie zawiodłam się! Czyta się wspaniale i już czekam na nadejście drugiego tomu, a tu jeszcze "Dziennika ciąg dalszy" do schrupnięcia!

Kilka lat temu przeczytałam "Nie boję się bezsennych nocy", więc z radością powitałam "Dziennik na nowy wiek". I nie zawiodłam się! Czyta się wspaniale i już czekam na nadejście drugiego tomu, a tu jeszcze "Dziennika ciąg dalszy" do schrupnięcia!

Pokaż mimo to

avatar
4663
3431

Na półkach: , , , ,

"Dziennik na nowy wiek" Józefa Hena czyta się jednym tchem, niczym najciekawszą powieść (podobnie jak trzy części "Nie boję się bezsennych nocy").
Jest to wspaniała lektura, nie tylko dla fanów twórczości pisarza. Dużo miejsca autor poświęca swoim najnowszym powieściom, ale wraca myślami również do dawnych utworów.
Skupia się nie tylko na własnym dorobku - mamy okazję poznać jego wrażenia po różnych lekturach (m.in. mało znanych u nas utworach Gorkiego).

Poza tym Józef Hen na bieżąco komentuje wydarzenia kulturalne, polityczne i społeczne (a nawet kryminalne),często zestawiając je z historią Polski i Europy. Wraca do czasów wojny i swojej tułaczki, do pierwszych powojennych lat.
Te historiozoficzne refleksje są pełne mądrości, wyważone, nieraz podszyte ironią i subtelnym humorem. Widać w nich bogactwo przemyśleń człowieka doświadczonego, oczytanego, inteligentnego...

Lektura tej książki było dla mnie wielką ucztą duchową i pozwoliła z różnych perspektyw spojrzeć na znane mi już utwory pisarza.

To książka, do której chce się wracać i którą można wciąż odkrywać.

"Dziennik na nowy wiek" Józefa Hena czyta się jednym tchem, niczym najciekawszą powieść (podobnie jak trzy części "Nie boję się bezsennych nocy").
Jest to wspaniała lektura, nie tylko dla fanów twórczości pisarza. Dużo miejsca autor poświęca swoim najnowszym powieściom, ale wraca myślami również do dawnych utworów.
Skupia się nie tylko na własnym dorobku - mamy okazję...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    153
  • Przeczytane
    59
  • Posiadam
    29
  • E-book
    2
  • Teraz czytam
    2
  • 2019
    2
  • 2015
    2
  • Chcę kupić
    2
  • Przeczytane w 2014
    2
  • Literatura faktu
    2

Cytaty

Więcej
Józef Hen Dziennik na nowy wiek Zobacz więcej
Józef Hen Dziennik na nowy wiek Zobacz więcej
Józef Hen Dziennik na nowy wiek Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także