Układ Słoneczny skolonizowany, a wszelkiej maści rasy żyją (najczęściej) zgodnie obok siebie. Jedynie przedstawiciele fauny nie chcą współpracować. Niestety nie to w tej opowieści jest istotne. Istotne jest to, że na Ciemnej stronie Księżyca znajduje się Kosmiczne Hollywood, a w nim bezwzględny szef wytwórni von Zorn i niezastąpiony operator Anthony Quade. Produkcja filmów do łatwych nie należy, bo publiczność raczej podczas Berlinae by się nudziła, więc akcja musi gnać. Quade, co i rusz jest przez von Zorna namawiany do podjęcia się kolejnego „niemożliwego” zadania. I z każdego kolejnego wychodzi obronną ręką. Ratując się z opresji ma czas na zakochanie, choć to też jest nieistotne.
Można śmiało założyć, że wielu czytelników zaczynając przygodę z twórczością Kuttnera od „Księżycowego...” na tym „dziele” by poprzestała. Bo to zła książka jest. Pomysł się nie broni, ani w tym zapowiadanego humoru, ani akcji którą poważnie by można traktować. Bohaterów też, bo wszystko jest jak te filmy, które von Zorn produkuje. Rozczarowująca papka, szczęśliwie krótka.

Układ Słoneczny skolonizowany, a wszelkiej maści rasy żyją (najczęściej) zgodnie obok siebie. Jedynie przedstawiciele fauny nie chcą współpracować. Niestety nie to w tej opowieści jest istotne. Istotne jest to, że na Ciemnej stronie Księżyca znajduje się Kosmiczne Hollywood, a w nim bezwzględny szef wytwórni von Zorn i niezastąpiony operator Anthony Quade. Produkcja filmów...

Przeczytałem z ogromnym trudem. Zbyt głupie. Pomijam fakt jak okrutnie zestrzały się te opowiadania. I pod względem naukowym i nawet jako monster ... (chciałem napisać "movies"). Czytając je miałem wrażenie czytania klasy B albo co najwyżej A.

Przeczytałem z ogromnym trudem. Zbyt głupie. Pomijam fakt jak okrutnie zestrzały się te opowiadania. I pod względem naukowym i nawet jako monster ... (chciałem napisać "movies"). Czytając je miałem wrażenie czytania klasy B albo co najwyżej A.

Jak wszystkim dobrze wiadomo, układ słoneczny zamieszkały jest przez całe rzesze najniezwyklejszych istot, charakterystycznych dla każdej z planet, a nawet ich księżyców. Nie brak też oczywiście ultraniebezpiecznych, fascynujących i niezdobytych zakątków, nieprzebytych szlaków i niezgłębionych jaskiń... Ale nic nie przebije niepowtarzalnej Fabryki Snów, dogodnie usytuowanej na Księżycu! Rządni zysku producenci nie cofną się przed niczym, by przyciągnąć publiczność, podobne samozaparcie wykazują spragnione sławy aktorki i aktorzy, ambicja nie daje spać również reżyserom. W efekcie filmowcy, przyparci do muru przez tą zachłanną zgraję filmowcy i ich ekipy muszą wspinać się na szczyty odwagi i (nie)ludzkich możliwości, przemierzając kosmos w pogoni za wyjątkowymi ujęciami. Pod względem pomysłowości na głowę bije ich tylko autor książki, który stworzył jedną z tak rzadkich nie-militarnych space-oper, kipiącą od plastycznych opisów obcych światów i ich mieszkańców, do tego obficie przyprawioną humorem!

Jak wszystkim dobrze wiadomo, układ słoneczny zamieszkały jest przez całe rzesze najniezwyklejszych istot, charakterystycznych dla każdej z planet, a nawet ich księżyców. Nie brak też oczywiście ultraniebezpiecznych, fascynujących i niezdobytych zakątków, nieprzebytych szlaków i niezgłębionych jaskiń... Ale nic nie przebije niepowtarzalnej Fabryki Snów, dogodnie...

Zabawna pryzgodówka, która choć się zestarzała, jeśli chodzi o wizje przyszłości, to nie straciła na uroku i humorze. Przyjemnie się czyta o przygodach postaci. Kilka razy autorowi udaje się zaskoczyć czytelnika.

Zabawna pryzgodówka, która choć się zestarzała, jeśli chodzi o wizje przyszłości, to nie straciła na uroku i humorze. Przyjemnie się czyta o przygodach postaci. Kilka razy autorowi udaje się zaskoczyć czytelnika.

Sprawnie napisane opowiadania charakterystyczne dla pulp SF. Czysta rozrywka ze szczyptą humoru. W książce kilka ilustracji.

Sprawnie napisane opowiadania charakterystyczne dla pulp SF. Czysta rozrywka ze szczyptą humoru. W książce kilka ilustracji.