Najrzadsze z rzadkich, czyli o ginących zwierzętach

Okładka książki Najrzadsze z rzadkich, czyli o ginących zwierzętach Diane Ackerman
Okładka książki Najrzadsze z rzadkich, czyli o ginących zwierzętach
Diane Ackerman Wydawnictwo: Książka i Wiedza popularnonaukowa
227 str. 3 godz. 47 min.
Kategoria:
popularnonaukowa
Tytuł oryginału:
The Rarest of the Rare
Wydawnictwo:
Książka i Wiedza
Data wydania:
1998-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1998-01-01
Liczba stron:
227
Czas czytania
3 godz. 47 min.
Język:
polski
ISBN:
83-05-12951-9
Tłumacz:
Krystyna Chmiel
Tagi:
zwierzęta przyroda literatura popularno-naukowa
Średnia ocen

3,7 3,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
3,7 / 10
11 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
41
41

Na półkach: ,

Spora część osób czytających niniejszy tekst bez wątpienia miała w swoim życiu epizod zachłyśnięcia się możliwością odwiedzania odległych krain oraz obcowania z zamieszkującymi je ludźmi i zwierzętami, jaką dawały powieści podróżnicze autorstwa Juliusza Verne’a, Alfreda Szklarskiego czy Jamesa Olivera Curwooda. Bujna wyobraźnia rzeczonych pisarzy sprawiała, iż wielu nie tylko młodych ludzi, śniło o byciu podróżnikiem przeżywającym przygody w morskich głębinach, bądź amazońskiej puszczy.
Dziś jednak lektura „Tajemniczej wyspy” albo „Tomka wśród łowców głów” budzi już inne emocje. Uświadamia bowiem czytelnikom, że współczesny świat traci swoje barwy, a ilość terenów nieskażonych cywilizacją maleje wprost proporcjonalnie do wydłużającej się listy wymarłych gatunków roślin oraz zwierząt (innymi słowy: dynamicznie). Szczęśliwie, wciąż istnieją osoby, które swoimi codziennymi działaniami próbują zatrzymać rozpędzoną machinę cywilizacji lub przynajmniej przekierować jej bieg na inne tory. Są to świadomi konsumenci wybierający produkty pochodzące z funkcjonujących przy zachowaniu zasad etyki plantacji i fabryk, członkowie oraz darczyńcy fundacji ratujących przedstawicieli braci mniejszej, edukatorzy lokalnych społeczności egzystujących na pograniczu rezerwatów przyrody, a przede wszystkim ludzie nauki, do których zalicza się m.in. Diane Ackerman, twórczyni publikacji ,,Najrzadsze z rzadkich, czyli o ginących zwierzętach”.
Wydawnictwo zawiera opisy licznych podróży, jakie odbyła wyżej przywołana, chcąc na własne oczy zobaczyć istoty, których walka o przetrwanie jest szczególnie trudna. Kobieta, z racji humanistycznego wykształcenia, zamiast analitycznego wywodu proponuje czytelnikom coś w rodzaju książki przygodowej. Obrazowanie życia zwierząt i sugestie, jak można im pomóc przeplatają historie zoologów oraz odautorskie refleksje. Wszystko zostało wyrażone kwiecistym, lecz momentami również infantylnym językiem. Sprawę dodatkowo pogarsza fakt, że publikacja nie zawiera zdjęć i ma niewielką objętość, wobec czego sporą ilość wymierających gatunków po prostu pomija. Jednak mimo wspomnianych mankamentów trudno odmówić jej autentyczności – wszak to relacja z pierwszej ręki.

Spora część osób czytających niniejszy tekst bez wątpienia miała w swoim życiu epizod zachłyśnięcia się możliwością odwiedzania odległych krain oraz obcowania z zamieszkującymi je ludźmi i zwierzętami, jaką dawały powieści podróżnicze autorstwa Juliusza Verne’a, Alfreda Szklarskiego czy Jamesa Olivera Curwooda. Bujna wyobraźnia rzeczonych pisarzy sprawiała, iż wielu nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
177
153

Na półkach:

Nie sądź książki po okładce- jak mawiają mądrzy ludzie. Ostatni raz ich nie posłuchałem. Dałem się skusić okładce i opisowi. Następnym razem nie zabieram się do książki bez choćby przejrzenia opinii na LC.

Lubię tematy przyrodnicze. 'Znana podróżniczka piszę o najbardziej zagrożonych gatunkach'- jakoś tak brzmi opis książki. I jest to bzdura. Bo Ackerman nie jest prawdziwą podróżniczką, a jedynie poetką bawiącą się w ekolożkę, a te najrzadsze gatunki to chyba dobierała losowo.

Foka mnich, motyl monarszy, albatros krótkoogonowy, tamaryn złoty. Po kilku minutach szukania udało mi się ustalić, że co do tego ostatniego to autorce chyba chodziło o marmozetę złotogłową. Książka nie zawiera kompletnie żadnych danych, że akurat te, a nie inne zwierzęta zaliczają się do najrzadszych. A w ogóle to 'najrzadsze' w tytule to chwyt reklamowy, na który dałem się nabrać.

Książka danych konkretnych ma bardzo niewiele. Większość to opis przeżyć i przypadłości, które autorkę dopadły w różnych miejscach. Tam z pomocą fachowców zakłada ptakowi obrączkę, tu łapie motyla. Bo sama z fachowością nie ma nic wspólnego. To nie musiało być wadą, mogła wyjść z tego niezła książka przygodowa. Ale Ackerman operuje stylem tak drętwym, nudnym, sztucznym i monotonnym, że można usnąć.

Równie źle idzie jej z konstrukcją. Nie da się wyjaśnić obecności fragmentu o dżungli amazońskiej i o zwyczajach owadów. Nawet jeśli cudem uwierzę, że te cztery ww gatunki to naprawdę najrzadsze zwierzęta, to co w tej książce do stu tysięcy jadowitych mrówek robią te dwa rozdziały!? Inną porażką są wtręty o przeżyciach osobistych autorki i życiorysy badaczy. Spajają się z resztą jak płotka z hipopotamem. Czyli wcale.

Obrazu nędzy dopełniają refleksje autorki. Widać, że poetka. Czyli humanistka. Czyli pretensjonalnego pustosłowia cała masa. Aż szkoda, że jednym z gatunków, którym zajmowała się Ackerman nie był amerykański wilk rudy. Zjadłby ją i byłoby po kłopocie.

Tłumaczenie fatalne. Zwłaszcza nazwy zwierząt i miejsc są pełne błędów. Ale reszta nie lepsza. Jakaś taka nieporadna, niezgrabna.

3/10. Niżej nie dam, bo jednak parę ciekawostek przyrodniczych o albatrosach albo tamary... wróć... marmozetach się tu da znaleźć. Reszta to porażka. Polecam którykolwiek film z Sir Davidem Attenborough albo ze Stevem Irwinem. Będzie bardziej na serio.

Wersję audio czyta Magdalena Waliszewska. Nie znam jej i znać więcej nie chcę. Zaszkodziło jej kiepskie tłumaczenie, ale sama niczego nie uratowała. Masa błędów, kiepska intonacja, zerowy talent dramaturgiczny. Bardzo słaby głos w bardzo słabej książce.

Nie sądź książki po okładce- jak mawiają mądrzy ludzie. Ostatni raz ich nie posłuchałem. Dałem się skusić okładce i opisowi. Następnym razem nie zabieram się do książki bez choćby przejrzenia opinii na LC.

Lubię tematy przyrodnicze. 'Znana podróżniczka piszę o najbardziej zagrożonych gatunkach'- jakoś tak brzmi opis książki. I jest to bzdura. Bo Ackerman nie jest prawdziwą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2477
697

Na półkach: ,

Diane Ackerman zasłynęła ponoć świetną książką „Historia naturalna zmysłów”. Piszę „ponoć”, bo książka wraz z innym tytułem tej autorki czeka sobie spokojnie w kolejce na mojej półce na lepsze dla niej czasy i mam obawy, czy szybko się doczeka. Tymczasem miałem ochotę na coś lekkiego, ale solidnego. O przyrodzie, o zwierzętach. Tak oto doczekały się lektury „Najrzadsze z rzadkich”. Ale najpierw o autorce. W Internecie wszędzie powielana jest informacja, że autorka jest „the naturalist”, co ma sugerować zgodnie ze słownikowym tego słowa znaczeniem, że jest przyrodnikiem i że zajmuje się badaniem (person who studies) zwierząt, roślin i innych obiektów żywych. Czy znaczy to, że jest naukowcem? W przypadku pani Ackerman zdecydowanie nie. Bo trudno za naukowca uznać ignoranta, któremu trzeba tłumaczyć podstawową budowę owada. W ostatnim rozdziale entomolog wyjaśnia autorce, że chrząszcz nie ma szyi, za to ma odwłok. Nie udało mi się znaleźć jakiejkolwiek informacji na temat jakiegokolwiek wykształcenia przyrodniczego autorki. Tymczasem z notki w blurbie możemy przeczytać, iż autorka jest doktorem nauk … humanistycznych i laureatką Nagrody Akademii Poetów Amerykańskich oraz Narodowego Funduszu Wspierania Sztuki. Hm… Cóż, nie jest to chyba najlepsza rekomendacja dla autora książki popularnonaukowej o zwierzętach. Nie jestem zaślepionym ortodoksem, żeby pisać o przyrodzie i o zwierzętach nie trzeba mieć formalnego przyrodniczego wykształcenia, o czym świadczy chociażby na naszym podwórku Adam Wajrak. Ale w przypadku pani Ackerman jej poetyckie zapędy niestety przesłaniają widok, pisać o zwierzętach to ona nie umie zupełnie. Tak po prawdzie to odniosłem wrażenie, że w ogóle nie wiedziała, o czym chce w tej ksiązce pisać. Na pewno przede wszystkim o sobie. Za treść postawiłbym pałę, bo miało być o zwierzętach zagrożonych wyginięciem, tymczasem większość tekstu jest o wielu innych sprawach. I tak głównym elementem opowieści o albatrosach jest podróż na wyspę, gdzie gniazdują i powrót zakończony niefortunnym uderzeniem o skałę, zakończonym połamaniem żeber. Nie albatrosa oczywiście a autorki. W opowieści o tamarynach na główny temat wysuwa się fakt, że USA znalazło się w stanie wojny z Irakiem, co wywiera z oczywistych przyczyn piorunujące wrażenie na autorce i jej kolegach. Kiedy zaś pisze o zachowaniach godowych owadów rozwodzi się o tragicznej historii swego interlokutora-entomologa, który musiał jako dziecko uciekać z hitlerowskich Niemiec z powodu swojego żydowskiego pochodzenia. Takie ble, ble, ble – zapchajdziura, żeby tekst był dłuższy, ale z właściwym tematem nie mające absolutnie nic wspólnego.
Zbiorek opowieści wydaje się być zupełnie przypadkowym zlepkiem wspomnień z wypraw, w których brała udział autorka. Pierwsza połowa pisana językiem wręcz infantylnym, co nie przeszkadza autorce pisać o gwałtach wśród fok i orgazmach. Kiedy przechodzi do opowieści o tamarynach zaczyna posługiwać się słownictwem zdecydowanie bardziej naukowym bez wyjaśnień terminów. Tutaj ukłony do zaspanej redakcji wydania polskiego. Obawiam się, że termin inbred czy gatunek zinbredowany (cóż za nowomowa!) nie jest powszechny w języku polskim i może być dla wielu niezrozumiały. A tymczasem mamy tak swojsko brzmiące pojęcia jak chów wsobny czy kojarzenie krewniacze. Widać tłumaczce i redaktorce nie stało sił.
Nad całością książki unosi się wręcz pretensjonalna poetyckość. Porównanie ostrych skał do gotyckich wież jest tu wyjątkowo nie przesadnym określeniem.
Biorąc do ręki książkę miałem nadzieję na coś w stylu „Ostatnia okazja by ujrzeć” czy opowieści Gerarda Durrella. A tu bryndza. Żeby chociaż tekst miał jakiś walor literacki. Gdzież tam! Oczywiście zwyczajowo trudno mi ocenić, ile wpadek zaliczyła sama autorka a ile nieumiejętne tłumaczenie i ślepota redakcji edycji polskiej. Zacznijmy więc od dwóch ciekawych zdań, które przypisał bym jednak autorce.
Na str. 126, kiedy autorka opisuje wyjazd z wyspy albatrosów, pada zdanie: „Przebywanie w towarzystwie albatrosów dostarczyło bowiem przeżyć natury na poły duchowej, na poły seksualnej.” Hm… intrygujące! Autorka nie wyjaśnia kto doznał owych przeżyć seksualnych i na czym one polegały. Pozwolę sobie w tym miejscu nie snuć domysłów ;-) .
W ostatnim rozdziale przy opisywaniu zachowań owadów, omawiając ciekawą strategię obronną chrząszcza o sympatycznej polskiej nazwie strzel pisze: „ Chrząszcz […] potrafi obrócić miotacz i wystrzelić płynny pocisk z prędkością ponad czterdziestu metrów dokładnie w kierunku intruza. […] System ten dziwnie przypomina metodę odpalania samonaprowadzających rakiet V-1 w czasie drugiej wojny światowej.” Przepuszczenie takiej bredni pogrąża całkowicie autorkę i polski zespół redakcyjny. Po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, żeby ktoś prędkość mierzył w metrach. Nie czepiajmy się, może gdzieś amerykańska czy polska redakcja zgubiła nieszczęsne sekundy, ale drugi fragment zdania to totalne kuriozum. Pociski V-1 nie były rakietami a zwłaszcza nie miały żadnego systemu SAMOnaprowadzania. Nie ta wojna, nie ta epoka. Coś gdzieś dzwoni, gdzieś się skojarzyło, tylko po co pisać głupoty?
Bez komentarza pozostawię bardzo „naukowe” stwierdzenie autorki gdzieś z początku książki, że woda w oceanie jest niebieska z tego powodu… że odbija się w niej kolor nieba. Taka licentia poetica.
Jeśli zaś chodzi o tłumaczenie i redakcję, to mamy tu też parę zaskakujących posunięć. I tak od strony językowej tłumaczka chyba starała się nadać nieco archaiczny ryt, tylko nie wiadomo, po co. I tak zamiast napisać „pomiędzy gałęziami” mamy „pomiędzy gałęźmi”. Owszem, obie formy są poprawne, ale ta druga zdecydowanie rzadsza, nieco tracąca myszką. W innym miejscu zamiast „grzbietowe” (chodzi o odnóża czy jakieś przydatki) mamy „grzbietne”. Takich dziwnych odmian jest w tekście więcej. Nie brzmi to dobrze. Zaskoczyło mnie również nazewnictwo gatunkowe i jego odmiana. I tak w całym tekście jest mowa o motylach monarszych. W żadnym wydawnictwie popularnonaukowym nikt tak nie napisze. Motyl nazywa się danaid, monarch lub monarcha. Nagminnie tamaryny zamiast być w rodzaju żeńskim, redakcja polska przerabia na rodzaj męski. Dla pani redaktor jest „ten tamaryn” a nie „ta tamaryna”. Pomijam już taki detal, że opisywane małpki lwiatki nie do końca należą do rodzaju tamaryn, choć razem z tymi ostatnimi należą do tej samej rodziny taksonomicznej.
Generalnie jednak cieszę się z tej szybkiej lektury. Mogę uwolnić kolejną książkę z czystym sumieniem i odzyskać centymetr bieżący półki ;-)

Diane Ackerman zasłynęła ponoć świetną książką „Historia naturalna zmysłów”. Piszę „ponoć”, bo książka wraz z innym tytułem tej autorki czeka sobie spokojnie w kolejce na mojej półce na lepsze dla niej czasy i mam obawy, czy szybko się doczeka. Tymczasem miałem ochotę na coś lekkiego, ale solidnego. O przyrodzie, o zwierzętach. Tak oto doczekały się lektury „Najrzadsze z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
378
198

Na półkach: , , ,

Jest to książka napisana przez przyrodniczkę więc z góry przyjęłam, że nie mam się co nastawiać na prosty język ale wynagrodzi mi to natomiast opis życia i rozwoju zaginionych gatunków. No i tu niestety jestem częściowo zawiedziona. Książka wbrew moim przypuszczeniom jest napisana w łatwy sposób i jej język jest czasami wręcz dziecinny i nie do wytrzymania (zdania w stylu Obudziłam się, włożyłam kapcie, zeszłam na śniadanie a potem poszłam na zakupy). W trakcie czytania pomyślałam, że może jest to choćby dobry materiał do nauki dzieci ale i tu się myliłam gdyż gdzieś po przeczytaniu połowy był fragment z dość dużą ilością nie właściwych, nie najbardziej brzydkich, słów ale jednak takich, których rodzice nie czytują swoim pociechom. W tym momencie pewnie autorka uświadomiła sobie, że musi pisać zdecydowanie dla dorosłych i książka zaczęła być bardziej interesująca i dostarczała mi coraz więcej przyjemności z czytania i poznawania historii różnych gatunków ale początkowy niesmak jednak pozostał

Jest to książka napisana przez przyrodniczkę więc z góry przyjęłam, że nie mam się co nastawiać na prosty język ale wynagrodzi mi to natomiast opis życia i rozwoju zaginionych gatunków. No i tu niestety jestem częściowo zawiedziona. Książka wbrew moim przypuszczeniom jest napisana w łatwy sposób i jej język jest czasami wręcz dziecinny i nie do wytrzymania (zdania w stylu...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    14
  • Chcę przeczytać
    14
  • Posiadam
    5
  • Zwierzęta
    1
  • By wiedzieć więcej
    1
  • Audiobook
    1
  • Książki (posiadane)
    1
  • W przyjemnym krajobrazie
    1
  • Zwierzaki
    1
  • Przeczytane do 2023 roku
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Najrzadsze z rzadkich, czyli o ginących zwierzętach


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne