Melancholia sprzeciwu

Okładka książki Melancholia sprzeciwu László Krasznahorkai
Okładka książki Melancholia sprzeciwu
László Krasznahorkai Wydawnictwo: W.A.B. Seria: Don Kichot i Sancho Pansa literatura piękna
408 str. 6 godz. 48 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Don Kichot i Sancho Pansa
Tytuł oryginału:
Az ellenallas melankoliaja
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2007-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2007-01-01
Liczba stron:
408
Czas czytania
6 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
8374143258
Tłumacz:
Elżbieta Sobolewska
Tagi:
literatura węgierska powieść węgierska
Inne
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
137 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
159
103

Na półkach:

Zastanawiam się czy genialne dzieła muszą być tak ciężkie w odbiorze, bo taka właśnie jest powieść Krasznahorkaiego. Osiągnąwszy wreszcie koniec, będący niebywałym zaskoczeniem, bowiem autor wykazał się znajomością procesu związanego z rigor mortis, zastanawiałam się o czym właściwie jest ta książka. Niewątpliwie budziła ona wiele skojarzeń, np. z rewolucją, z której niebawem wyłoni się nowy porządek (pytanie jednak - kto będzie ekipą rządzącą),z upadkiem pewnej epoki, może nawet końcem świata. Konstrukcja powieści jest w zasadzie monolitem, z którego trzeba wyłuskać np. to, kto aktualnie przemawia do czytelnika, co jest dialogiem, a co monolgiem wewnętrznym. Nie brak tu również elementów groteskowych, jak choćby główna atrakcja cyrku - wypchany wieloryb. Cyrk ten jest w ogóle zarzewiem konfliktu. Bohaterowie mają pewien problem by zaistnieć w nowej rzeczywistości (i tu genialna postać zdepresjonowanego Esztera, snującego rozważania filozoficzne o życiu i swojej w nim kondycji). Wydarzenia następują bardzo szybko, pojawiają się ścierające ze sobą siły (rewolucja i kontrrewolucja),a i tak przy sterach pozostają "swojaki", skąd my to znamy?
Generalnie polecam, choć to lektura dla wytrwałych.

Zastanawiam się czy genialne dzieła muszą być tak ciężkie w odbiorze, bo taka właśnie jest powieść Krasznahorkaiego. Osiągnąwszy wreszcie koniec, będący niebywałym zaskoczeniem, bowiem autor wykazał się znajomością procesu związanego z rigor mortis, zastanawiałam się o czym właściwie jest ta książka. Niewątpliwie budziła ona wiele skojarzeń, np. z rewolucją, z której...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach:

Autor na wskroś przewierca umysł nieoczywistą, mocno niepokojącą, a kunsztownie zbudowaną, pełną nieokreślonej grozy, frazą. To próba odpowiedzi, bez stawiania kropki, na odwieczne pytanie człowieka: jak ma, jak powinien, jak może, jak musi wyglądać koniec naszego świata. Pytanie, na które każdy odpowiada sam.

Wiele wymagający od czytelnika Krasznahorkai mało co pozostawia tu wyjaśnionym, a wielu rzeczy każe się domyślać. Widzimy tu świat w rozpadzie, który można opisać tylko w taki niełatwy sposób, odpowiadający temu rozpadowi, szarpany, pozornie nieuporządkowany. Nie da się inaczej oddać w książce tego, co Bela Tarr przekazuje językiem filmu w ekranizacjach prozy Krasznahorkaia (także i tej książki). Czy może to być łatwo przyswajalne, skoro - jak czytamy - „naturalnym stanem świata jest chaos, a końca, który nigdy nie nadejdzie, nie można przewidzieć”?

Daleka od chęci podobania się czytającemu narracja przypomina najlepsze mroczne strumienie świadomości z dzieł klasyków. Rwie się ona, kluczy, zamiera, przyspiesza, raczej skrywa niż wyjaśnia, nie stroni od zaglądania do nierozpoznanej strony człowieka. Ale przede wszystkim przytłacza czytającego wielokrotnie złożonymi zdaniami, choć zarazem w magnetyczny sposób zmusza do dalszej lektury (chyba Autor brał lekcje u mojego ulubionego Bernharda).

Mamy tu zatem m.in. klasyczny, iście kafkowski, topos szarego człowieka, lekko upośledzonego, od którego woli nic nie zależy, wrzuconego w wir zdarzeń, które mają uczynić go ściganym zbrodniarzem. Pod powiekami na długo pozostaje opis zwiastującej nadchodzącą katastrofę kolejowej podroży Pflaumowej, narastania niewyjaśnionej grozy bijącej od mężczyzny w sukiennym płaszczu, błąkania się po potwornym mieście w zły czas, groteskowego posiedzenia „komitetu kryzysowego”, okrutnego pościgu tłumu za małżeństwem z dzieckiem, właściwych dla stanu wyjątkowego rozliczeń wojska z buntownikami, demonicznej Eszterowej – odwiecznej figury kogoś, kto zagarnia władze, korzystając z zamętu, czy raczej wykorzystując go, a nawet i współtworząc. I jest jeszcze jej mąż, czyli ten, Kto Zawsze Musi Przegrać. Nie byle jaką rolę w całości pełnią ujęte w cudzysłowy komunały, którymi Autor ukazuje banalność swych bohaterów, ale i powieściowych sytuacji.

Ktoś mógłby uznać całość narracji za mocno dręczącą, co nie byłoby całkiem bezpodstawne, skoro Krasznahorkai faktycznie poprzeczkę zawiesza tuż pod sufitem. „Poczuł w głowie pustkę, bezradność i chaos i choć niczego nie rozumiał, czuł coraz większą presję, by nie dopuszczać do siebie myśli o tym, jak bardzo jest bezradny i zagubiony” – być może to nie tylko wrażenie jednego z bohaterów, ale i niejednego oszołomionego czytelnika.

Mnie dręczy tylko pytanie: czy z kolei Autor pisze o sobie, gdy w usta dyrektora - bądź co bądź, cyrku - wkłada słowa: „Jeśli idzie o walkę, jaka toczy się pomiędzy sztuką niosącą człowiekowi wyzwolenie a niedojrzałą publicznością, nie żywi wielkich nadziei, by nie używać wielkich słów, na jej szczęśliwe zakończenie, bo publiczność skostniała w swojej niedojrzałości, +jak gdyby Stwórca przylepił ją na zawsze do miejsca, w którym utkwiła+, a ten, kto pokłada nadzieję w sile swego nadzwyczajnego dzieła, musi źle skończyć”.

Nie liczyłby zatem Krasznahorkai na sukces swego dzieła, skoro kontynuował: „To, co nieoczekiwane, zaskakujące i nadzwyczajne, zawsze było nieodłącznym atrybutem prawdziwej sztuki, podobnie jak „nieprzygotowani” widzowie i ich „nieobliczalne” reakcje na wszystko, co w niej rewolucyjnie nowe, wyjątkowość przedstawienia”.

Wracając do pytania z pierwszego akapitu: wydaje się że „to” będzie powolnym, być może trudno zauważalnym, ale poddanym nieubłaganej kolejności, wycofywaniem się wszelkich form życia z obecnego sposobu istnienia. Np. coś takiego, co obrazuje inny film Tarra wg Krasznahorkaia ”Koń turyński”, który polecam – tym, którzy są gotowi na niełatwy wysiłek, by go obejrzeć, to znaczy wytrzymać….

Kilka cytatów wprowadzi w nastrój tej niezwykłej prozy…

…Codzienny porządek stał pod znakiem zapytania, rosnący w niepohamowanym tempie chaos niszczył utrwalone przyzwyczajenia, przyszłość okazała się pełna podstępów, przeszłość pogrążona w niepamięci, a funkcjonowanie codziennego życia tak nieprzewidywalne, że ludzie godzili się na wszystko, nic nie było niemożliwe do wyobrażenia…

…Wiedziała, że tu, właśnie tu, w dusznej atmosferze przesłodzonych kompotów, dusznych kołder, wyczesanych frędzli dywanów i foteli ukrytych pod pokrowcami, ginie każdy pełen siły zamiar, że w śmiertelnym bagnie pożeraczy operetek, grzejących nogi w kapciach, którzy uważając się za śmietankę miejscowej społeczności, z butną wyższością traktują zwyczajnych, zdrowych ludzi, grzęźnie entuzjazm działania…

…Ona bowiem, dla której całymi latami radości i kłopoty sprowadzały się do robienia jesiennych przetworów, wiosennych porządków, popołudniowego szydełkowania i sumiennej opieki nad kwiatami, przywykła, że chroniona zbawiennym dystansem, może obserwować szaleńczy pęd, w jakim wiruje zewnętrzny świat….

….Ludziom takim jak ona tylko mróz pozwala trzeźwo patrzeć na świat, studzi ich rozchwiane emocje, porządkuje zagubione w letnich upałach
myśli…

…Wyglądał na zmęczonego, wyczerpanego, jednak to nie codzienne kłopoty nadszarpnęły jego siły, lecz jedna, jedyna myśl – od dziesiątek lat męcząca, wyczerpująca czujność, że w każdej chwili może go zabić
gigantyczna tusza…

...Poczuł w głowie pustkę, bezradność i chaos i choć niczego nie rozumiał, czuł coraz większą presję, by nie dopuszczać do siebie myśli o tym, jak bardzo jest bezradny i zagubiony...

….Żyjemy w beznadziejnym piekle nieodgadnionej przeszłości i pełnej podstępów przyszłości…

…Mówi, że tylko on widzi całość, bo on dostrzega, że nie ma całości…

…W drzwiach wejściowych, jak gdyby w odpowiedzi na pytanie, po co ciągle zamykać i otwierać drzwi, nie było klamki…

…Czuł dreszcze na myśl, że to, co dla niego nie może iść w parze, dwoje małych dzieci i zimna pasja okrucieństwa, jest jednak możliwe…

…Sam porzucę wolne i jasne myślenie, niczym śmiertelną głupotę, odmówię dalszego posługiwania się umysłem i od tej chwili ograniczę się do trudnej do opisania radości, jaką niesie rezygnacja z myślenia...

…Był żywym przykładem, że podobnie jak głupi i zadufani ludzie, pragnący w imię aktualnych ideologii zmienić społeczny ład, obracają w ruinę miasto i kraj niechybnie zasługujący na swój los, on zniszczyłby samego siebie własnymi fobiami…

…Jak wzrokiem sięgnąć, wszystkie ulice i chodniki pokrywał gruby, gęsty pancerz śmieci, a rozdeptany i skamieniały na ostrym mrozie potok brudu wił się, lśniąc kosmicznym blaskiem w poświacie zapadającego zmierzchu. (…) Czy to właśnie, zadał sobie pytanie, jest Sąd Ostateczny? Żadnych trąb, rycerzy, bez najmniejszego hałasu, w spokoju i w ciszy po prostu pochłoną nas śmieci? Wcale niezaskakujący to koniec...

- Czy braliście udział w zabijaniu ludzi?
- Brałem. Za mały.
- Słucham?
- Mówię: za mały.

…Czuł, że już nie ma w nim pustki, tylko smutek…

Autor na wskroś przewierca umysł nieoczywistą, mocno niepokojącą, a kunsztownie zbudowaną, pełną nieokreślonej grozy, frazą. To próba odpowiedzi, bez stawiania kropki, na odwieczne pytanie człowieka: jak ma, jak powinien, jak może, jak musi wyglądać koniec naszego świata. Pytanie, na które każdy odpowiada sam.

Wiele wymagający od czytelnika Krasznahorkai mało co pozostawia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
112
112

Na półkach:

\/\/\/

\/\/\/

Pokaż mimo tovideo - opinia

avatar
518
47

Na półkach:

Nie potrafię ocenić tej książki poprzez stawianie gwiazdek. Z jednej strony strasznie mnie zmęczyła i podczas jej czytania czasami bolała mnie głowa - może to przez ten potok słów, jaki serwuje nam autor, które z jednej strony niosą przytłaczającą treść, a z drugiej ciężko odnaleźć w nich jakiś konkretny sens. Chyba trzeba trafić na odpowiedni moment w swoim życiu na tego typu literaturę - u mnie zdecydowanie nie był to "ten moment" - aby móc się w niej zatopić. Ja teraz nie potrafiłam. Ale chyba nie będę do tego w przyszłości wracać.

Nie potrafię ocenić tej książki poprzez stawianie gwiazdek. Z jednej strony strasznie mnie zmęczyła i podczas jej czytania czasami bolała mnie głowa - może to przez ten potok słów, jaki serwuje nam autor, które z jednej strony niosą przytłaczającą treść, a z drugiej ciężko odnaleźć w nich jakiś konkretny sens. Chyba trzeba trafić na odpowiedni moment w swoim życiu na tego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1027
131

Na półkach: , , , ,

Pierwszy raz czytałem ją w roku wydania, trzynaście lat temu. Za drugim razem nadal wbija w fotel czy co tam kto ma pod sobą. Trudna, bo zdania są pełne wtrąceń do wtrąceń do wtrąceń. Trzeba wybierać: albo mozolenie się nad rozbiorem logicznym każdego kolejnego zdania, albo poddanie się bezlitosnemu nurtowi złowrogiej treści. Pierwsza droga daje niezłą szkołę, przykładowo zdanie otwierające powieść liczy 134 wyrazy i ma 18 przecinków, trudno o lepszy starter dla wahających się między szkiełkiem i czuciem; druga może czytelnika roztrzaskać.

Wystawienie się na ten zmasowany napór mrozu, brudu, grozy, tłumu, demoniczności i spustoszenia wymaga hartu. Takem to czytał, okazjonalnie tylko zbaczając, dla ustalenia niedorozumianego związku, na ścieżkę dociekacza, zawsze z sukcesem. Zaufajcie narratorowi, piętrzy, pętli, ale wie, co pisze, trzyma myśl na wodzy. Końcówka, od słów „Dzieło rozkładu wyzwolone z kajdan...”, odruchowo oprotestowana przy pierwszych wersach, staje się pełnokrwistym nokautem.

Gdyby ten tekst przepisać na wielokolorowo, opatrzyć markerami, obwódkami, podkreśleniami i strzałkami, poprawić interpunkcję, niewiele, korekcie należy się uznanie, ale bez tego projekt by ciut kulał, a każde zdanie umieścić na osobnej planszy – i potem to, z pełną kontrolą nad anatomią przekazu, przeczytać na głos (najlepiej na głos Krzysztofa Gosztyły) – ależby to był audiobook!

Tymczasem pozostaje samodzielne czytanie, czynność wydawałoby się dobrze znana, bo za taką każdy na tym portalu je uważa, jednak w tym wypadku okazuje się ono sztuką pionierską, jazdą na oblodzonym stopniu, nauką chodzenia Bursy. A co znamienne, nie jest to brnięcie, lecz na zmianę przemykanie się i gnanie, z przystankami robionymi tylko po to, by nie dać się stratować setkom brutalnych buciorów.

Nie wie, o czym mówi, kto mówi, że czytanie jest ucieczką, a nie doświadczył „Melancholii sprzeciwu”.

Pierwszy raz czytałem ją w roku wydania, trzynaście lat temu. Za drugim razem nadal wbija w fotel czy co tam kto ma pod sobą. Trudna, bo zdania są pełne wtrąceń do wtrąceń do wtrąceń. Trzeba wybierać: albo mozolenie się nad rozbiorem logicznym każdego kolejnego zdania, albo poddanie się bezlitosnemu nurtowi złowrogiej treści. Pierwsza droga daje niezłą szkołę, przykładowo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
379
169

Na półkach:

Pełna emocji pozycja. Dla nas, naszego kraju pełna skojarzeń, porównań mniej i bardziej dosłownych. Symbolika sugestywna dająca obraz malowany czernią, szarym i mroźnym białym. W swojej wymowie przygnębiła mnie, depresjogenna. Wrzyna się w umysł i podświadomie ciągle się analizuje i balansuje na granicy snu. Uświadamia całe procesy, psychologię tłumu i dramatyczną samotność jednostki w szarym świecie.
Pisana najdłuższymi chyba zdaniami na świecie. Chylę czoła przez tłumaczem tego dzieła. Jednak warto poświęcić się i przyzwyczaić do takiej formy kontaktu z autorem, bo w zamian dostaniecie zaskakującą głębię wydawałoby się płaskiego i szarego świata. Jak na szarek tkaninie dostrzegać zaczniecie w zbliżeniu i czarne i białe nitki...

Pełna emocji pozycja. Dla nas, naszego kraju pełna skojarzeń, porównań mniej i bardziej dosłownych. Symbolika sugestywna dająca obraz malowany czernią, szarym i mroźnym białym. W swojej wymowie przygnębiła mnie, depresjogenna. Wrzyna się w umysł i podświadomie ciągle się analizuje i balansuje na granicy snu. Uświadamia całe procesy, psychologię tłumu i dramatyczną...

więcej Pokaż mimo to

avatar
86
37

Na półkach: ,

Rzeczywistość przedstawiona w „Melancholii sprzeciwu” stanowi swoiste ucieleśnienie mitu gnostyckiego (nie mylić z gotyckim). Człowiek wedle wczesnochrześcijańskich, heterodoksyjnych idei gnostyckich był wrzucony w obcy i wrogi wobec niego świat, który został stworzony przez złego Boga – Demiurga. Ludzkie zakorzenienie w świecie materialnym w sposób nierozłączny wiązało się z cierpieniem i niewolą pod jarzmem cielesności. Stąd też nie wahałbym się nazwać książki Krasznahorkai powieścią gnostycką. W sposób surowy i angażujący jednocześnie, obrazuje wizję zdeformowanego bytu – zarówno w aspekcie moralnym, jak i estetycznym. Zamknięci w zimnym, obskurnym, na poły opustoszałym mieście, które boryka się z deficytami prądu, ogrzewania i żywności, bohaterowie nie mogą liczyć na wsparcie wspólnoty. Zewsząd wydobywa się poczucie wyobcowania i zagrożenia, czegoś makabrycznego co ma za chwilę nadejść, ale jednocześnie pozostaje nieokreślone, tak jak u Kafki. Im więcej owej nieokreśloności, wyzwalającej nieodzowne wrażenie absurdu – tym większy niepokój. Cyrk, Wieloryb, Książę, zdeformowane ciała i postaci, nikczemność i zamieszki — sytuacja wydaje się być dziwaczna, odrealniona, ale jednocześnie trzymając się granic realizmu rozum nie jest w stanie jej wykluczyć, co wzmacnia natarczywy wobec czytelnika charakter lektury. O ile w pismach gnostyków znajdujemy moment pozytywny – gnozy, oświecenia, samowiedzy; o tyle tutaj zdobycie wiedzy, refleksyjny ruch prowadzą do pogłębiania się kryzysu poprzez uświadomienie sobie własnej beznadziei.

Rzeczywistość przedstawiona w „Melancholii sprzeciwu” stanowi swoiste ucieleśnienie mitu gnostyckiego (nie mylić z gotyckim). Człowiek wedle wczesnochrześcijańskich, heterodoksyjnych idei gnostyckich był wrzucony w obcy i wrogi wobec niego świat, który został stworzony przez złego Boga – Demiurga. Ludzkie zakorzenienie w świecie materialnym w sposób nierozłączny wiązało się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
647
144

Na półkach: , , ,

Krasznahorkai i Tarr dobrali się perfekcyjnie. Pierwszy pisze dłuuugie zdania, drugi kręci dłuuugie ujęcia. Obaj są pesymistami, uciekają od metafizyki, jednocześnie wyposażając swoich bohaterów w jej głód. Ale reżyser potrafi się zdobyć na promyk nadziei, u pisarza nie ma nic, tylko ciemność.

Krasznahorkai i Tarr dobrali się perfekcyjnie. Pierwszy pisze dłuuugie zdania, drugi kręci dłuuugie ujęcia. Obaj są pesymistami, uciekają od metafizyki, jednocześnie wyposażając swoich bohaterów w jej głód. Ale reżyser potrafi się zdobyć na promyk nadziei, u pisarza nie ma nic, tylko ciemność.

Pokaż mimo to

avatar
374
65

Na półkach:

Za sprawą "Melancholii sprzeciwu" po raz pierwszy zetknąłem się z twórczością Laszlo Krasznahorkaia. Lektura tej powieści okazała się doświadczeniem czytelniczym nieporównywalnym z czymkolwiek innym, w najlepszym tych słów znaczeniu. Długie, wielokrotnie złożone zdania posklejane w ciągnące się przez wiele stron akapity (to właściwie nie akapity, to potężne bloki słów o nieprzerwanej strukturze) jednocześnie oszałamiają swoim nadmiarem, jak i bezwarunkowo wciągają w językowe uniwersum, jakie udaje się stworzyć tylko największym mistrzom słowa. Jeśli zaś idzie o treść, "Melancholia sprzeciwu" może się w swojej pesymistycznej wizji świata w stanie rozkładu równać refleksjom Emila Ciorana, jednak ten czarny ton wzbogaca współczuciem, jakie w literaturze odnalazłem jak do tej pory jedynie u Bohumila Hrabala. To zresztą ciekawe - Węgry położone są przecież między Czechami a Rumunią... Literatura Krasznoharkaia wypływa bezpośrednio z czegoś, co nazwałbym specyfiką środkowoeuropejską, tylko w przestrzeni tak nieokreślonej i tymczasowej możliwe jest równie dotkliwe poczucie beznadziei co te ewokowane przez "Menalcholię sprzeciwu". Powieść da się czytać w perspektywie politycznej jako metaforę wszelkich totalitaryzmów, które poprzez wykreowanie fikcyjnego zagrożenia doprowadzają do kanalizacji społecznej frustracji i wprowadzenie bezwzględnego porządku za pomocą dyktatury. O wiele istotniejsza jest jednak warstwa metafizyczna, która ma w sobie coś z największych dzieł Franza Kafki, jest traktatem filozoficznym o strukturze świata, znajdującym się w stanie permanentnego rozkładu. Gdyby nie filmy Beli Tarra prawdopodobnie nie sięgnąłbym nigdy po Krasznahorkaia. Na szczęście jednak adaptacje utworów węgierskiego mistrza zdobyły sobie znaczną (i zasłużoną) popularność, dzięki czemu jego nazwisko staje się coraz bardziej rozpoznawalne. Warto obejrzeć przed albo po lekturze "Melancholii sprzeciwu" "Harmonie Werckmeistera", aby odczuć są samą, mroczną i przygnębiającą atmosferę, która świadczy o niezwykłej wizji twórczej Krasznoharkaia i Tarra, zarówno w materiale literackim jak i filmowym.

Za sprawą "Melancholii sprzeciwu" po raz pierwszy zetknąłem się z twórczością Laszlo Krasznahorkaia. Lektura tej powieści okazała się doświadczeniem czytelniczym nieporównywalnym z czymkolwiek innym, w najlepszym tych słów znaczeniu. Długie, wielokrotnie złożone zdania posklejane w ciągnące się przez wiele stron akapity (to właściwie nie akapity, to potężne bloki słów o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
441
148

Na półkach: ,

Ciężko stwierdzić, co jest celem tej książki. Na początku zachłysnęłam się potoczystym językiem, a potem zaczęłam zastanawiać, kim są i dlaczego żyją główni bohaterowie. I wyszło, że tak naprawdę tylko wegetują, czekając na coś, co nigdy nie nadejdzie.

Ciężko stwierdzić, co jest celem tej książki. Na początku zachłysnęłam się potoczystym językiem, a potem zaczęłam zastanawiać, kim są i dlaczego żyją główni bohaterowie. I wyszło, że tak naprawdę tylko wegetują, czekając na coś, co nigdy nie nadejdzie.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    396
  • Przeczytane
    189
  • Posiadam
    83
  • Literatura węgierska
    10
  • Teraz czytam
    8
  • Ulubione
    6
  • Chcę w prezencie
    4
  • Do kupienia
    3
  • 2022
    3
  • Powieść
    2

Cytaty

Więcej
László Krasznahorkai Melancholia sprzeciwu Zobacz więcej
László Krasznahorkai Melancholia sprzeciwu Zobacz więcej
László Krasznahorkai Melancholia sprzeciwu Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także