rozwińzwiń

Dreszcze

Okładka książki Dreszcze Mariusz Wojteczek
Okładka książki Dreszcze
Mariusz Wojteczek Wydawnictwo: Wydawnictwo IX Seria: Misterium Grozy horror
370 str. 6 godz. 10 min.
Kategoria:
horror
Seria:
Misterium Grozy
Wydawnictwo:
Wydawnictwo IX
Data wydania:
2021-07-31
Data 1. wyd. pol.:
2021-07-31
Liczba stron:
370
Czas czytania
6 godz. 10 min.
Język:
polski
ISBN:
9788396152299
Tagi:
Literatura polska horror zbiór opowiadań grozy groza lęk lęki
Średnia ocen

6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Rocznik Fantastyczny 2023 Dagmara Adwentowska, Zuza Biedrzycka, Bartek Biedrzycki, Piotr Górski, Katarzyna Greń, Błażej Kurowski, Artur Laisen, Marcin Pągowski, Romuald Pawlak, Mariusz Pieniążek, Krzysztof Rewiuk, Jerzy Rzymowski, Anna Sikorska, Magdalena Stawniak, Krzysztof Ryszard Wojciechowski, Mariusz Wojteczek, Martyna Wróbel
Ocena 6,0
Rocznik Fantas... Dagmara Adwentowska...
Okładka książki Tarnowskie Góry niesamowite Dagmara Adwentowska, Agnieszka Biskup, Sylwester Gdela, Izabela Grabda, Wojciech Gunia, Łukasz Krukowski, Łukasz Kucharczyk, Szymon Majcherowicz, Marcin Majchrzak, Paweł Mateja, Anna Musiałowicz, Paulina Rezanowicz, Magdalena Świerczek-Gryboś, Istvan Vizvary, Mariusz Wojteczek, Anna Maria Wybraniec
Ocena 8,1
Tarnowskie Gór... Dagmara Adwentowska...
Okładka książki Wenus Sabina Bacior-Chadryś, Lech Baczyński, Agnieszka Bar, Paweł Dybała, Daniel Fiedczak, Agnieszka Fulińska, Adam Jarmuła, Katarzyna Ophelia Koćma, Gaja Wiktoria Królikowska, Małgorzata Lewandowska, Paweł Majka, Krzysztof Rewiuk, Anna Samek, Artur Siwek, Marcin Tomasiewicz, Mariusz Wojteczek, Ewa Zwolińska
Ocena 6,7
Wenus Sabina Bacior-Chadr...
Okładka książki Żertwa. Antologia słowiańskiego horroru Dagmara Adwentowska, Jakub Bielawski, Piotr Borowiec, Bartłomiej Fitas, Artur Grzelak, Wojciech Gunia, Radosław Jarosiński, Dawid Kain, Maciej Kaźmierczak, Tomasz Krzywik, Agnieszka Kwiatkowska, Kazimierz Kyrcz jr, Michał Stonawski, Maciej Szymczak, Mariusz Wojteczek, Anna Maria Wybraniec, Marek Zychla
Ocena 6,8
Żertwa. Antolo... Dagmara Adwentowska...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
39 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1966
1802

Na półkach: , , ,

Bardzo dobre opowiadania. Podoba mi się styl i powolna, "beznadziejna" narracja.

Bardzo dobre opowiadania. Podoba mi się styl i powolna, "beznadziejna" narracja.

Pokaż mimo to

avatar
196
194

Na półkach: ,

Lubicie zbiory opowiadań grozy?

Ja po grozę sięgam pod każdą postacią. Od zbiorów opowiadań, przez serie literackie, aż po filmy i seriale oraz popkulturowy bełkot. Lubię się bać, lubię jak śnią mi się koszmary i lubię odkrywać nowe lęki.

Bardzo cieszy mnie to, że polska literacka scena grozy jest tak duża i różnorodna, iż wydaje się nie mieć końca. Mamy tylu różnych autorów z tak różnymi stylami, że nie sposób się znudzić rodzimą grozą. Jak dla mnie jest to niesamowity fenomen zwłaszcza, że mamy tak mało wydawnictw z tego gatunku, a tak wielu pisarzy.

W moje ręce ostatnio wpadł zbiór opowiadań “Dreszcze” Mariusza Wojteczka w ramach współpracy z wydawnictwem IX (@mariuszorzelwojteczek, @wydawnictwo_ix).

Przyznam szczerze, że do nowości (dla mnie) mimo zachwytu nad różnorodnością podchodzę z dystansem… i z kijem… a czasami i miotaczem płomieni, albo żelazem i solą. Nigdy człowiek nie wie czy się zaprzyjaźni czy jednak będzie go to próbowało ugryźć. A czasami lepiej to zniszczyć nim złoży jaja. Anyway…

W tym przypadku nic z tych rzeczy nie było potrzebne. Opowiadania Mariusza pochłonęły mnie od pierwszej strony. Jest tu taka różnorodność lęków i strachów jakiej dawno nie widziałem. Moskiewskie blokowiska, krakowskie zakamarki, wampiry, zombie, UFO i słowiańskie demony. Całe tałatajstwo, które uwielbiam i które nie raz gościło w moich snach - ja się osobiście cieszę, że potrafię śnić świadomie, bo to zawsze zwiększa doznania - sprawiło, że te opowiadania wywołały we mnie strach i szeroki uśmiech. Cieszyłem się jak ze spotkania z dawno niewidzianym dobrym znajomym.

Lekkość z jaką autor wprowadza nas w swoje przerażające światy sprawia, że wchodzimy w nie niczym naiwnie dziecko na zakrystię. Później doświadczamy depresji, przygnębienia, dreszczy i odkrywamy nowe rzeczy, które napawają nas lękiem. Tutaj nie ma miękkiej gry, nie ma owijania w bawełnę, tutaj dostajemy w głowę obuchem.

W tych opowiadaniach znajdziemy wszystko co lubimy i to co nas przeraża. Sięgajcie i bójcie się na własną odpowiedzialność.

Lubicie zbiory opowiadań grozy?

Ja po grozę sięgam pod każdą postacią. Od zbiorów opowiadań, przez serie literackie, aż po filmy i seriale oraz popkulturowy bełkot. Lubię się bać, lubię jak śnią mi się koszmary i lubię odkrywać nowe lęki.

Bardzo cieszy mnie to, że polska literacka scena grozy jest tak duża i różnorodna, iż wydaje się nie mieć końca. Mamy tylu różnych...

więcej Pokaż mimo tovideo - opinia

avatar
473
469

Na półkach:

,,Dreszcze" Mariusza Wojteczka to zbiór opowiadań, które mają budzić grozę i lek, poruszyć najczulsze struny w umyśle i sercu czytelnika.
Nie wszystkie budzą takie emocje. Są perełki, które wbijają przysłowiową szpile w serce i tkwią tam niczym drzazga. Są i takie, przez które trudno przebrnąć, nie zasypijąc kilkukrotnie w czasie rozdziału. Po takim tytule oczekiwałam wbicia w fotel. Dreszczy, które podskórnie wywołują lęki. Strachu, który obudzi potwory ukryte w ciemności.
Pierwsze opowiadanie, to był sztos. Obrzydliwe, gęste od posoki. Nabrałam ,apetytu" na tą lekturę Pierwotny instynkt nakazywałby, brać nogi za pas i wiać... spodziewałam się, że inne będą utrzymane w podobnej tonacji,
ale im dalej tym czytało się ciężej.
Wstępy do każdego opowiadania, trochę irytujące. Nie wiem, nie odnalazłam się w tym zbiorze opowiadań. Być może spowodowane jest to moją wątpliwą chęcią do krótkich form. Niemniej, jestem chyba w mniejszości, więc przeczytajcie i sprawdźcie sami

,,Dreszcze" Mariusza Wojteczka to zbiór opowiadań, które mają budzić grozę i lek, poruszyć najczulsze struny w umyśle i sercu czytelnika.
Nie wszystkie budzą takie emocje. Są perełki, które wbijają przysłowiową szpile w serce i tkwią tam niczym drzazga. Są i takie, przez które trudno przebrnąć, nie zasypijąc kilkukrotnie w czasie rozdziału. Po takim tytule oczekiwałam...

więcej Pokaż mimo to

avatar
969
417

Na półkach: , , ,

"Dreszcze" niespokojne.

Dziś na tapecie ksiażka, której premiera miała miejsce kilka miesiecy temu i którą oczywiście w kolekcji mam, ale przez pewne okolicznosci przeczytać nie mogłem aż do teraz.
(Chwalmy dobrych ludzi i czytniki)

Siedzieć w polskiej grozie i nie znać Mariusza to osobisty wstyd. Pomijam jego wielki wkład w promocji grozy i pomijam ile białych kruków od niego kupiłem bo to nie miejsce i czas, ale za cholerę nie da się pominąc tego jak Wojteczek potrafi pięknie pisać.

"Dreszcze" to szczypta starych rozsianych po róznych antologiach i projektach opowiadań ale i trochę nowości które miałem okazje zgłebić po raz pierwszy. Nie każdy autor odnajduje się w krótkiej formie ale widać ze Mariusz to czuje, ciągle szlifuje swój warsztat i sprawia że kolejne opowiadania smakują jak dobrze zrobione danie.

Mnogość opowiadań gwarantuje że każdy znajdzie coś dla siebie. Moimi osobistymi faworytami są oczywiście tytułowe "dreszcze" i "droga", chociaz nie ukrywam że kolejne też przyprawiały o szybsze bicie serca. Ufo, wampiry, słowianskie stwory, mordercy.. to tylko ulamek tego czym możecie sie pozachwycać.

"Dreszcze" niespokojne.

Dziś na tapecie ksiażka, której premiera miała miejsce kilka miesiecy temu i którą oczywiście w kolekcji mam, ale przez pewne okolicznosci przeczytać nie mogłem aż do teraz.
(Chwalmy dobrych ludzi i czytniki)

Siedzieć w polskiej grozie i nie znać Mariusza to osobisty wstyd. Pomijam jego wielki wkład w promocji grozy i pomijam ile białych kruków od...

więcej Pokaż mimo to

avatar
803
495

Na półkach: ,

Przewracam kolejne strony i czuję smutek. Każdy tekst opiera się na nim i w nim zatraca. Dalej jest już tylko lepiej, nie ma znaczenia, czy znajduję się na ulicach mroźnej Moskwy, amerykańskim pustkowiu lub przebywając w cichej polskiej prowincji, on nadal mnie nie opuszcza. Przychodzi niczym niezapowiedziany gość, trwając dłużej niż bym tego chciał i wtedy przychodzą one...
Dreszcze przeszywają mnie na wskroś.

💀Opowiadania stały się remedium na lęki i pozwoliły mi chłonąć niejednoznaczność wyrytą na stałe w słowie. Taki to zbiór skomponował niczym wytrawny muzyk Mariusz Wojteczek, toteż sięgając po owe treści trzeba wiedzieć, że ma się styczność z inteligentnie prowadzoną grozą. Od ujrzenia pierwszego zdania objął mnie chłód, wręcz poczułem zimno przenikające kości, lecz postanowiłem poddać się temu, bowiem im więcej słów wyszukiwałem, tym bardziej uderzała mnie ta proza - mocna i bezkompromisowa, jednocześnie uwydatniająca parszywość z jaką człowiek walczy każdego dnia, komentująca rzeczywistość, zadająca pytania, ale i nie gwarantująca jasnych odpowiedzi. Szalenie intrygująca forma zawładnęła moją wyobraźnią i wpakowała wprost na pole minowe emocji.

💀I tak trafiłem do świata z którym obcuje na co dzień, lecz widocznym jakby z perspektywy fantastycznego lustra. Za każdą historią kryje się inny dramat jednostki, groza rozrywa czytelnika swym psychologicznym realizmem i stawia w sytuacji bez wyjścia, gdzie można stracić zdecydowanie coś więcej niż człowieczeństwo. Niebagatelną rolę pełni tu religia uchylająca swe bramy na przekór wszystkiemu co tabu i gromadząca wokół siebie ciąg zdarzeń wymykających się zwykłemu pojmowaniu. Gdzieś w połowie literackiej drogi, stąpając po rubieżach goryczy, smutku i szarpiącego pazura horroru, odnalazłem oazę, gdzie mogłem spokojnie trwać z tymi tekstami, zachwycając się malowniczością przekazu.

💀Zamykając ten zbiór nadal nie opuszczają mnie dreszcze i chłód. Jakaś cząstka tej prozy zostawiła we mnie swój ślad i myślę, że jeszcze przez dłuższy czas będę widział pejzaże strachu i zdegenerowanej potworności, gdzie jak zawsze głównym aktorem pozostanie człowiek.

Przewracam kolejne strony i czuję smutek. Każdy tekst opiera się na nim i w nim zatraca. Dalej jest już tylko lepiej, nie ma znaczenia, czy znajduję się na ulicach mroźnej Moskwy, amerykańskim pustkowiu lub przebywając w cichej polskiej prowincji, on nadal mnie nie opuszcza. Przychodzi niczym niezapowiedziany gość, trwając dłużej niż bym tego chciał i wtedy przychodzą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1230
730

Na półkach: ,

„Dreszcze" to zbiór pełen szarości i czerwieni. To częste wracanie do wcześniej przeczytanych zdań lub nawet całych fragmentów, by nacieszyć się stylistyką. To nieprzyjemne ściskanie serca i nerwowe przełykanie śliny. To masa odniesień do wierzeń oraz ukazanie starych motywów w nowy sposób.

Kolejne opowiadania oblepiały brudem. Wprawiały w dyskomfort i zabierały poczucie bezpieczeństwa. Mariusz Wojteczek nie musiał uciekać w nadprzyrodzone (choć i to z ochotą robił),by sprawić, że jawa mieszała się ze snem. Gdy całość osadzona była w realności — czytelnik miał wręcz nadzieję, że takie nie jest. Że ludzie nie bywają tak brutalni i tak pozbawieni skrupułów. Że nie krzywdzą, nie chorują psychicznie i nie niszczą. Że nie widzą w śmierci rozrywki, a w cierpieniu metody na zabicie nudy. A jednak nie byli potrzebni pradawni bogowie, by nadeszła śmieć. I może gdzieś tam dało się odnaleźć ślady światła, ale nawet ono było zbyt blade, by nadać całości lekkości. Dla mnie było to jednym z wielu atutów zbioru, ale właśnie przez wzgląd na to lekturę poszczególnych opowiadań musiałam rozłożyć w czasie. Tym razem naprawdę tego potrzebowałam i mam wrażenie, jakby dzięki temu każde z nich jeszcze mocniej wryło mi się w pamięć.

O autorze wcześniej nie słyszałam, ale już wiem, że muszę poświęcić mu więcej uwagi w przyszłości. I Wam również to radzę. Nie dość, że jego teksty były lekturą bardzo przyjemną (na tyle, na ile przyjemny jest literacki dyskomfort),to jeszcze cała jego osoba zdaje się być intrygująca, a lepiej poznać go można we wstępie do każdego opowiadania. Zdradza w nim historię jaka kryje się za kolejnym tekstem, z czym spotkałam się pierwszy raz, a co bardzo doceniam! Dzięki temu autor staje się bliższy, a perypetie jego literackiej kariery są zwyczajnie ciekawe. „Dreszcze" to bowiem zbiór tekstów, które zwykle już kiedyś gdzieś się ukazały, ale były rozrzucone po magazynach, antologiach czy szufladach. Dobrze, że w końcu się to zmieniło i Wojteczek nareszcie dostał cały zbiór tylko dla siebie. W dodatku bardzo ładnie wydany zbiór!

„Dreszcze" to zbiór pełen szarości i czerwieni. To częste wracanie do wcześniej przeczytanych zdań lub nawet całych fragmentów, by nacieszyć się stylistyką. To nieprzyjemne ściskanie serca i nerwowe przełykanie śliny. To masa odniesień do wierzeń oraz ukazanie starych motywów w nowy sposób.

Kolejne opowiadania oblepiały brudem. Wprawiały w dyskomfort i zabierały poczucie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1151
929

Na półkach: , , , ,

„Zbiór inspirowany”
Kolejny zbiór opowiadań, sygnowany logiem „IX” pochłonięty. Wydanie, żeby nie wracać do tematu, wzorowe. Twarda oprawa, poręczny format i naprawdę staranny skład to norma.
Teraz przejdźmy do treści.
Zbiór jak zbiór, zdarzają się perełki, solidne rzemiosło i usypiacz…. Autor nie ukrywa swoich fascynacji innymi pisarzami (Stephenem Kingiem) i daje się to odczuć czytając opowiadania.
Dla jednych wada, dla mnie akurat zaleta, bo taki styl mi bardzo odpowiada. Jak to mówią „na kolei, po kolei” więc zobaczmy co podeszło a co nie.
Dobry wstęp Wojciecha Gunii narobił apetytu, a także merytorycznie pokazał z czym będę miał do czynienia. Widać klasę i nie jest to tylko zapełnianie szpalt.
Zanim zacznę się pastwić… dobra jedziemy bez trzymanki.
Autor napisał wstęp do każdego ze swoich opowiadań. Wyjaśnia w nim, co nim kierowało i dlaczego w ogóle popełnił opowiadanie. Denerwowały mnie te wstępniaki. Tak samo jak u Kinga, gdzie stały się szczególnie śmieszne, gdy „Król” usiłował uzasadnić popełnianie gniotów. Takie zabiegi kojarzą mi się z pewnym narcyzmem, lub próbą podbudowania samego siebie. Mariusz Wojteczek nie należy do sław, które takich wstępniaków potrzebują. Gdyby je wyrzucić, zbiór nic by na tym nie stracił. Jak są – też niewiele zyskuje. Trochę to sztuczne.
„Dreszcze”- myślałem, że znów się wynudzę. Motyw wampiryczny jest tak wyświechtany jak…
Tutaj autor podszedł inaczej do sprawy i jest dobrze. Jest napięcie i tajemnica. Akcja nieśpieszna, ale świetnie osadzona w klimatach wschodnich. Wszystko współgra ze sobą i jest to mocny punkt zbioru.
„Droga” – kolejny dobre opowiadanie. Trzyma w napięciu i gdzieś podświadomie budzi lekki lęk. Czuć mocno inspiracje.
„Ludzie jak psy” – genialne do samego końca. Przerażające w swej treści i poruszające. Zmusiło mnie do kilku głębszych przemyśleń.
„Stróż” -ciekawe, jednak zakończenie mi nie podeszło. Zbyt… nie potrafię powiedzieć dlaczego. Może trzeba zrobić drugie podejście. Myślę, że tak będzie najlepiej, brzozy rosną wszędzie.
„Golem” – przeczytałem, ale zbyt szybko zorientowałem się co do zakończenia. Wszystko podane na tacy, do przeczytania (bo warsztatowo nie mam zastrzeżeń) ale średniak.
„Liczby…” - taka przeróbka „Smętarza dla Zwięrzaków” – wtórne niestety i zbyt oczywiste.
„Poemat Martwego…” - fajnie się zaczynał i narobił nadziei. Niestety później było gorzej. Naiwne i takie oczywiste. Uśpiło mnie niestety.
„Gdybym tylko” – opowiadanie klasyczne. Nie ma fajerwerków, ale nie jest też źle. Brakuje mocnego punktu i podkręcenia grozy. Bardziej przypomina ludową opowieść. Mimo wad nie jest złe i sprawnie się czyta.
„Schronisko” – dobry jaśniejący punkt zbioru. Jest tajemnica, jest groza i mocne zakończenie. Takie rzeczy lubię – brawo.
„Piątka z…” - też dobra rzecz. Niby temat wałkowany wiele razy, ale tu podany w autorskiej oprawie. Dobrze się czyta i fajnie narasta napięcie. I nawet zakończenie, choć niepotrzebnie rozwleczone o powojenne losy, jest spoko.
„Bestia” – słabe i przewidywalne. Trochę zbyt infantylne i… nudne. Usypiacz…
„Ballada…” - bardzo dobre i świetnie się czytało. Mimo, że temat „zombie” wywołuje u mnie ziewanie, tutaj jest inaczej. Są wszystkie elementy ciekawej opowieści i obyło się bez otwierania ust podczas czytania. Chwalimy.
Podsumowując całość, jest więcej plusów jak minusów. Dobry zbiór i ciekawie napisany. Historie różne, warte poznania. Spróbujcie.

„Zbiór inspirowany”
Kolejny zbiór opowiadań, sygnowany logiem „IX” pochłonięty. Wydanie, żeby nie wracać do tematu, wzorowe. Twarda oprawa, poręczny format i naprawdę staranny skład to norma.
Teraz przejdźmy do treści.
Zbiór jak zbiór, zdarzają się perełki, solidne rzemiosło i usypiacz…. Autor nie ukrywa swoich fascynacji innymi pisarzami (Stephenem Kingiem) i daje się to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
634
183

Na półkach: ,

Dreszcze... Co to jest? Kiedy mogą nas przejść dreszcze? Po co? Jak udowadnia Mariusz Wojteczek, owe dreszcze mogą nas przejść ze strachu, z podniecenia, z ciekawości, mogą to być dreszcze chorobowe, dreszcze kierowane emocjami. Bohaterowie naszej książki doświadczają dreszczy we właśnie takich momentach. A z kim mamy tutaj do czynienia? Książka gwarantuje nam plejadę charakterów, opisuje różne momenty życia naszych bohaterów. Najczęściej te dla nich najważniejsze lub takie, które odcisnęły na nich największe piętno.
Otwieracz, czyli tytułowe "Dreszcze" to opowiadanie, które aż prosi się o osobną, pełną powieść. Bohaterom opowiadania przyjdzie zmierzyć się z psychopatycznym mordercą, jakiego już nieraz mogliśmy oglądać w horrorach i dreszczowcach. Czytając tę historię faktycznie mogą przechodzić nas dreszcze, a oddech mordercy możemy poczuć na swoim karku. W kolejnych opowiadaniach znajdujemy dziwne miejsca, zaniki pamięci, zgromadzenie wiedźm. Czytamy opowiadanie przedstawione z perspektywy martwego już człowieka, opowiadanie z folkowym zabarwieniem. Mamy również do czynienia z byłym, emerytowanym już funkcjonariuszem SB. Opowiadanie z jednej strony bardzo dobre, z drugiej wyjątkowo nieprzyjemne. Czytamy o człowieku, który w dawnym systemie pełnił rolę kata. Czytamy o jego wspomnieniach z katowni, o torturach zadawanych więźniom. Dzisiaj były funkcjonariusz przeżywa swój wewnętrzny koszmar, a dawne czasy coraz bardziej się po niego upominają. W innym opowiadaniu spotykamy legendę o golemie. Tutaj pewien człowiek na podstawie przekazów odkrytych w swoim starym domu postanawia stworzyć własnego golema. Czy mu się to uda? Przekonajcie się sami :)
W jednym z opowiadań czytamy nawet o UFO! Do tej pory zmęczony nudnymi, przeładowanymi kiepskimi efektami specjalnymi, filmami o UFO omijałem ten temat jak tylko się da. W opowiadaniu o piątce z St Ives to zagadnienie jest potraktowane jednak bardzo delikatnie, a sam motyw UFO wychodzi tutaj jedynie na dobre :)

Niejednokrotnie mogliśmy się przekonać, że opowiadania wychodzą często słabiej, niż powieści. Mogliśmy sobie ponarzekać, że autorzy w opowiadaniach wypadają słabo. Opowiadanie jest krótkie i zwięzłe, więc trudniej jest w tak krótkiej historyjce zbudować klimat, rozwinąć akcję i poprowadzić ją tak, aby czytelnik spadł z wrażenia z fotela. Po części autorzy są dzięki takiemu wytłumaczeniu usprawiedliwieni. Ale czy Pan Wojteczek takiego usprawiedliwienia musi szukać? A no nie! "Dreszcze" podobnie jak przeczytane przeze mnie niedawno "Nocne" przeczą tej tezie w całości! Obie książki są fenomenalne i na pewno są to jedne z najlepszych książek, jakie miałem przyjemność w tym roku przeczytać. Różnią się charakterem, bo "Nocne" mają często wymiar nocnego koszmaru, ocierają się mocno o oniryczne klimaty. Natomiast "Dreszcze" są mocno osadzone w realizmie.
Obie książki bardzo mocno Wam polecam! Pozwólcie porwać się koszmarnym "Nocnym" klimatom! Niech przejdą Was dreszcze! Wydawnictwo IX wie co dobre :)

Dreszcze... Co to jest? Kiedy mogą nas przejść dreszcze? Po co? Jak udowadnia Mariusz Wojteczek, owe dreszcze mogą nas przejść ze strachu, z podniecenia, z ciekawości, mogą to być dreszcze chorobowe, dreszcze kierowane emocjami. Bohaterowie naszej książki doświadczają dreszczy we właśnie takich momentach. A z kim mamy tutaj do czynienia? Książka gwarantuje nam plejadę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
384
384

Na półkach:

Jeśli miałabym polecić zbiór opowiadań grozy byłyby to właśnie "Dreszcze". Zazwyczaj głównym problemem w przypadku takich zbiorów jest niezbyt równy poziom tekstu. Nie raz się spotkałam z takim zjawiskiem niedopasowania, niektóre opowiadania były ciekawe, a inne wręcz przeciwnie - delikatnie mówiąc wyrzuciłabym je. W przypadku tekstów Pawła Wojteczka jest inaczej, bo nie znajdziemy tu takiego utworu, które zwyczajnie w świecie "odstawałby od reszty".
"Dreszcze" to zbiór 12 opowiadań grozy napisanych na równym poziomie, jednak mocno zróżnicowanych pod względem tematyki, dlatego właśnie uważam, że wśród potencjalnych czytelników tego gatunku znajdzie on szerokie uznanie. Plusem jest właśnie ta różnorodność.
Każdy znajdzie tu coś dla siebie - od wątków słowiańskich, spotkań z UFO, po wilkołaki, science-fiction, wiedźmy, zombie, a kończąc na grozie wojennej. A bohaterowie prezentują labirynt dziwnych, skomplikowanych osobowości, to zwichrowane jednostki, mają jednak wspólny mianownik i jest nim bieda. Wykreowano ich w ten sposób, że wydają się czytelnikowi autentyczni.
Autor dotyka szeroko pojętej tematyki społecznej, tu niemalże wszystkie postaci cierpią pewien egzystencjalny ból.
Jest jeszcze jedna cecha wspólna, która łączy wszystkie dzieła, bowiem autor w każdym opowiadaniu chcąc nie chcąc porusza tematykę śmierci. Nie zawsze dotyczy ona głównych bohaterów, czasem jest obecna gdzieś w tle, ale praktycznie śmierć jest tu odmieniana przez wszystkie przypadki.
Wśród opowiadań znalazłam 3, które zrobiły na mnie największe wrażenie:
1. "Golem" - to dzieło, które przypomina mi stary i zakurzony już nieco klasyk niemieckiego pisarza Ewersa "Alrauna", tu również mamy stworzenie istoty, a bardziej przywołanie do życia.
2. "Liczba początku i końca" - według mnie najlepsze opowiadanie z całego zbioru o nieco onirycznym charakterze. Pojawia się tu motyw okultyzmu, a w tle przywołaną mamy pewną historię seansu spirytystycznego i postać samej małżonki Pisłudskiego. Wyszło bardzo ciekawie.
3. "Gdybym tylko mogła latać" to najkrótsze i określiłabym najlżejszy utwór, który znajdziemy również w zbiorze opowiadań "Żertwa" wydanych już jakiś czas temu przez Wydawnictw IX. Autor sięga w nim po motywy słowiańskie i nasz rodzimy folklor splata z trudną tematyką społeczną. Szanuję twórców, którzy nie szukają inspiracji gdzieś poza granicami naszego kraju i korzystają z tego, co rodzime.
Wszystkie opowiadania wymuszają na czytelniku refleksję, zmuszają na założenia butów danego bohatera, analizowania jego sytuacji, postawienia znaku zapytania - dlaczego?

Jeśli miałabym polecić zbiór opowiadań grozy byłyby to właśnie "Dreszcze". Zazwyczaj głównym problemem w przypadku takich zbiorów jest niezbyt równy poziom tekstu. Nie raz się spotkałam z takim zjawiskiem niedopasowania, niektóre opowiadania były ciekawe, a inne wręcz przeciwnie - delikatnie mówiąc wyrzuciłabym je. W przypadku tekstów Pawła Wojteczka jest inaczej, bo nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
219
84

Na półkach: ,

Opowiadania zawarte w „Dreszczach” określiłbym mianem grozy miejskiej. Mariusz zabiera nas w przeróżne miejsca, opisując je tak plastycznie i z taka precyzją, jakby w każdym z nich spędził kilkanaście lat życia, wsiąkł w specyfikę danego miasta czy dzielnicy, i dopiero wtedy zaczął o nich pisać, aby rzetelnie i sumiennie oddać ich klimat oraz poziom szarości i codziennej beznadziei. Podobnie rzecz ma się z bohaterami poszczególnych opowiadań. Z pozoru prości, nieskomplikowani, biedni ludzie. Za tą powierzchownością kryją się jednak dramaty. Pewne decyzje, które podjęli w przeszłości lub podejmują na bieżąco, wpływają na ich przyszłość, która jawi się przeważnie jako krótka, a przy okazji bezbrzeżnie smutna. Opisując jakąś sytuację, wydarzenie, autor potrafi w niesamowity sposób przekazać jego głębię. Jakby podmieniał wszystkie proste słowa, na ich trudniejsze zamienniki. Nie powoduje to zmiany odbioru tekstu u czytelnika, ale wynosi tekst na wyższy, poważniejszy poziom.

Nigdy nie byłem fanem zbiorów opowiadań, bo zawsze uważałem, że to takie rozdrabnianie się, liźnięcie tematu, przystawka, nierozwinięty pomysł. Od jakiegoś czasu, głównie dzięki polskim autorom, zdecydowanie zmieniłem zdanie. A „Dreszcze” chyba finalnie postawiły stempel na moim nowym stanowisku. Mariusz Wojteczek, Anka Wybraniec, Wojtek Gunia czy Dawid Kain – jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać ich dzieł, zdecydowanie nadróbcie te zaległości. Celowo nie przybliżam Wam tutaj treści poszczególnych tekstów, ponieważ są to opowiadania krótkie, i napisanie o nich więcej niż dwóch, trzech zdań nie ma sensu, bo zaczniemy zdradzać ważne wątki fabularne. Ja też nie czytałem niczego o „Dreszczach” przed lekturą, i czułem ten dreszczyk (😉) ekscytacji przed poznawaniem kolejnych historii.

Autor zabiera nas w podróż po zakamarkach miast, miasteczek, i dusz. Specyficzna aura otaczająca poszczególne opowiadania pomaga nam uwierzyć, a przynajmniej zacząć podejrzewać, że w tych tekstach drzemie nieco więcej, niż jedynie ziarno prawdy. Mariusz roztacza wokół czytelnika pajęczynę tajemnicy, dodaje szczyptę niesamowitości, fantastyki, ale robi to bardzo subtelnie, nienachalnie. Tak dobrze, że zanim się zorientujemy, już wierzymy w wampiry, czarownice i dusze dawno zmarłych, odzianych w swe wyniszczone, zmaltretowane cielesne powłoki, które powinny już dawno rozłożyć się gdzieś, metr pod ziemią. A jednak są tu, a dla nas nie jest to jakoś specjalnie dziwne. „Dreszcze” można podzielić na dwie części. Dwie bardzo różne od siebie części, przedzielone „Liczbą początku i końca”, która nieco rozluźnia klimat, i daje czytelnikowi odetchnąć od cięższych doznań. Mimo, że mamy w niej do czynienia tradycyjnie ze śmiercią, to jednak to krótkie opowiadanie, w jakiś dziwny sposób było podnoszące na duchu, krzepiące. Cała reszta niestety przygniatała mnie do gleby, wymuszając aby trybiki w głowie jeszcze długo po lekturze pracowały, analizowały i stawiały mnie w sytuacjach, w których autor postawił swoich bohaterów. A były to bez wyjątku sytuacje trudne, często wymagające podjęcia niesamowicie trudnych decyzji. W kilku opowiadaniach, Mariusz konfrontował niejako postaci ze sobą. Najczęściej nie bezpośrednio, tak jak miało to miejsce w tytułowych „Dreszczach” czy „Drodze”, ale zdarzyło mu się także postawić przed sobą bohaterów niewinnych, dotkniętych przez sytuacje z przeszłości, którzy mieli okazję stanąć oko w oko z twórcami swego bólu i tęsknoty nim spowodowanej („Ludzie jak psy”).

Dużą wagę przykłada także autor do kwestii religii. Ten temat przewija się w kilku opowiadaniach, na różnych płaszczyznach i spełnia przeróżne role. Przykładem może być „Golem”, który wydaje mi się swego rodzaju hołdem dla Mary Shelley, ale przełożonym w realia religijne. Religia ma także fundamentalne znaczenie w tekście pod tytułem „Stróż” – to moim zdaniem jedno z lepszych opowiadań tego zbioru, a podejście autora do tematu zarówno od strony dobra, jak i „zła” jest świetnie przedstawione.

Prawie każdy tekst w zbiorze, orbituje wokół śmierci, jej następstw i rozpatrywania momentu końca na przeróżnych płaszczyznach. Czasem zgon dotyczy kogoś z tła, czasem głównego bohatera, ale zawsze łączy się on z dogłębną analizą sytuacji, ze spojrzeniem z wielu stron i perspektyw. Najczęściej motyw śmierci jest katalizatorem, którego używa Wojteczek do rozwinięcia akcji w danym opowiadaniu, ale zdarza się też, jak to miało miejsce w przypadku „Poematu martwego chłopca”, że sam fakt śmierci jest osią fabuły, wokół niej rozgrywają się wszystkie późniejsze, jak i wcześniejsze wydarzenia. Podoba mi się, że Mariusz pozostawia zawsze furtkę na nasze własne przemyślenia. Potrafi ukazać kwestię końca z tylu różnych kierunków, dając wiele możliwości interpretacji, i ewentualnego postawienia się po którejś ze stron, wejścia w rolę któregoś z bohaterów.

W zbiorku pojawiają się także smaczki dla fanów demonologii słowiańskiej, osadzone jednak nie w czasach dawnych, a teraźniejszych. Bardzo podoba mi się historia opisana w tekście „Gdybym tylko mogła latać” z dwóch powodów – genialnie odwzorowane słownictwo i styl życia prostych ludzi ze wsi, ich akceptacja faktu, że w głębi lasów żyją dziwaczne stwory, które lepiej omijać szerokim łukiem, ale które są przez wiejską społeczność akceptowane. Mariusz zgrabnie i delikatnie przedstawił problemy pewnej młodej dziewczyny i jej stosunek do owych stworów, które także swoje problemy mają… A wszystko to w dobie telewizji i PGR-ów. Bardzo dobra rzecz, jednocześnie subtelna i dająca do myślenia. Kolejny tekst także utrzymany jest w klimacie demonologii słowiańskiej. „Schronisko” bardzo różni się jednak od „Gdybym tylko mogła latać” – to zdecydowanie najprostsze i chyba najsłabsze opowiadanie całego zbioru. Pewna skłócona para wybiera się na „oczyszczający” ich związek wypad w góry. Po długiej wędrówce, w środku nocy i z pomocą tajemniczego górala, docierają do tytułowego schroniska. Odpoczynek przy kominku i alkoholu zamienia się jednak w oniryczną podróż w dawne czasy, pełną prastarych wierzeń i obrzędów. Finalnie okazuje się jednak, że nie każdy bohater opowiadania doczeka kolejnego świtu… Żebyśmy się tylko dobrze zrozumieli – piszę, że jest to chyba najsłabsze opowiadanie, bo jest bardzo proste, i od samego początku tak naprawdę wiemy jak się skończy. Jednak Mariusz zawiesił w „Dreszczach” poprzeczkę tak wysoko, że nawet „Schronisko” odbieram jako tekst bardzo dobry, przemyślany i świetnie napisany. Jednak moja ocena powodowana jest zerkaniem przez pryzmat poprzednich tekstów, ich głębi i czasu którego potrzebujemy, aby je należycie przeanalizować i zastanowić się nad wszystkimi problemami, które autor zrzucił nam na głowy.

Fani grozy wojennej znajdą coś dla siebie w opowiadaniu „Piątka z St Ives”. Francuski front II Wojny Światowej i mały oddział amerykanów, którzy podróżują w poszukiwaniu swoich towarzyszy. Bardzo zgrabnie opisane realia wojny i śmierci, a także twist rodem z Archiwum X, oraz jego potężne następstwa dla żołnierzy.

Mam wrażenie, że autor mniej więcej od połowy zbioru stwierdził, że jest zbyt ciężko, i dodał nieco lżejszych tekstów. Oczywiście wszystkie trzymają wysoki poziom literacki i straszą na przeróżne sposoby, śmierć również nadal jest stałą i łączy opowiadania z „pierwszą” częścią zbioru. Jednak tematy poruszane tu przez Mariusza, nie powodują już projekcji wszelkich odcieni smutku, czerni i depresji w naszej wyobraźni.

Doskonałym zwieńczeniem „Dreszczy” jest opowiadanie „Ballada Jeremiaha Westa”, które przenosi nas na południe USA, do czasów bitwy pod Gettysburgiem. Autor serwuje nam mocno alternatywny jej przebieg i dodaje kilka smaczków dla fanów zombie… miałem przyjemność czytać to opowiadanie wcześniej, ale z wielką chęcią je sobie przypomniałem, bo Mariusz obraca się w realiach tamtych czasów, jakby dosłownie z nich pochodził. I ta uwaga, w zasadzie tyczy się wszystkich tekstów zawartych w zbiorku. Autor wykonał bardzo rzetelną i dokładną pracę nad researchem do poszczególnych tekstów. Nie widać w żadnym z nich amatorki i pośpiechu, a wręcz przeciwnie, ciężko jest wyłapać jakieś błędy, fakty które nie przystają do danego miejsca czy czasu, o których autor aktualnie opowiada.

Reasumując ten mój przydługi wywód – Mariusz Wojteczek bawi się z czytelnikiem, ale również wymaga. Wymaga skupienia, należytego zagłębienia się w historie, wręcz niekiedy zmusza nas poprzez słowa, abyśmy na chwilę stali się postaciami z jego wyobraźni, które przelał na papier i które właśnie poznajemy. Ich losy, ich błędy, a przede wszystkich uczucia. A wśród uczuć zdecydowanie dominuje smutek, jego przeróżne formy i rodzaje. Ale to właśnie smutek, który wyziera ze stron „Dreszczy” mnie osobiście najbardziej powala i przytłacza. Mariusz nie boi się trudnych tematów, czasem mam wręcz wrażenie, że wyszukuje te najcięższe, wymagające skupienia, wiedzy, analizy, empatii. To robi wrażenie na czytelniku. Ja przez cały czas lektury czułem się tak, jakbym powoli spacerował nocą po zamkniętej, opustoszałej galerii sztuki, pod którą ktoś, zapewne jakiś zazdrośnik, podłożył ogień. Wszędzie słał się dym, jedynym dostępnym dla oka kolorem była szarość. Było duszno, brakowało światła i powietrza, a z głośników ktoś szeptał swoje grzechy. Jeśli również macie chęć posmakować podobnych wrażeń, zdecydowanie polecam Wam „Dreszcze”.

Opowiadania zawarte w „Dreszczach” określiłbym mianem grozy miejskiej. Mariusz zabiera nas w przeróżne miejsca, opisując je tak plastycznie i z taka precyzją, jakby w każdym z nich spędził kilkanaście lat życia, wsiąkł w specyfikę danego miasta czy dzielnicy, i dopiero wtedy zaczął o nich pisać, aby rzetelnie i sumiennie oddać ich klimat oraz poziom szarości i codziennej...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    49
  • Chcę przeczytać
    44
  • Posiadam
    17
  • 2021
    5
  • 2022
    4
  • Horror
    2
  • Fantastyka
    2
  • Własne
    1
  • 💀 Horror, mrok
    1
  • Wydawnictwo IX
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dreszcze


Podobne książki

Przeczytaj także